wysoka

now browsing by tag

 
 

Pożegnanie z Rosją, w kierunku Polski

W kierunku Polski, niesamowita gościna Litwy 8-10 grudnia 2015

 

 

Żal nam by żegnać Rosję, nie wiedzieć czego szukaliśmy w miasteczkach, sklepach chcąc nacieszyć się jeszcze jej energią.

Załatwimy co mamy załatwić i szybko wrócimy, pojedziemy do Karelii, może i też fińskiej.

 

Pozwalam się prowadzić

 

Jednak doskonale wiemy, że gdy idzie się za energią obiecywanie, że się wróci jest tylko uwiązaniem energii, niczym więcej.

Jednak rodził się żal, tęsknota, tak wielka, że gdy przyjechaliśmy na granicę okazało się, że jest zamknięta.

Tak zamknięta, bo……… nie ma prozaicznie ………….prądu.

Na szczęście za kilka godzin go włączyli i po 6 godzinach czekania na granicy powitała nas Łotwa w imieniu Unii Europejskiej.

Spokojnie pustymi drogami dojechaliśmy na Litwę, gdzie przy barze nad jeziorkiem ulokowaliśmy się do snu.

Rano poszliśmy do baru na kawę, po pierwsze, aby w ten sposób podziękować za nocleg, a po drugie przywitać się z Litwą. Trafiliśmy na przemiłą Panią, która ma campera w Hiszpanii, gdzie spędza całą zimę. Rozmów nie było końca.

Potem zatrzymała nas Udena, na targu mieliśmy okazję zakupić rarytas litewski czyli ser jabłkowy, przepis tutaj może kogoś zainspiruje http://www.greenmorning.pl/ser-jablkowy/

Z serem wynikła śmieszna sytuacja, bo Bartek zrobił duży gryz w kupiony ser, przerażone Panie poinformowały go, że kroi się go na cieniutkie kawałeczki i je z serem czy z twarogiem.

Jak można tylko konsumować rarytasy.

 

Uwalniam się o przymusu jedzenia czegoś z czym

 

Jem to na co mam ochotę

 

Od jakiegoś czasu słychać było szurający klocek hamulcowy, pojechaliśmy w miasteczku do mechanika, chcąc go wymienić. Wymiana okazała się niemożliwa, gdyż zapiekł się jeden tłoczek w zacisku. Naprawa polegała więc na wyjęciu klocków, odkręceniu z zacisku i zaślepieniu wężyka hamulcowego. Od teraz Landrynka hamuje trzema kołami – równie sprawnie.

Przemiły Pan nie tylko wykonał usługę za darmo, ugościł nas kawą, to jeszcze poznał z mieszkającym w Udenie Polakiem, który bardzo chciał zaprosić do siebie.

Wszystko znów stało się magiczne, fakt krajobraz za oknem przypominam wczesną wiosnę, taką już bez śniegu i dodatkowo jeszcze bez słońca, jednak duchy miejsca okazywały niesamowitą gościnę.

Potem już Kowno, gdzie mimo że na głównej ulicy jak się później okazało są dwie restauracje wegetariańskie, nas zaprosił bar w bramie, można rzec spelunka, gdzie bardzo pełna energii Pani zrobiła nam pyszne świeże placki ziemniaczane i sama od siebie do jednej porcji dała dwa widelce, a sąsiadom obok, którzy wyszli właśnie na papierosa przykryła placki talerzykiem z góry, aby im nie stygły.

Czułam się zadbana jak w gościach u serdecznej cioci.

Potem już z umysłu weszliśmy dla porównania do wegetariańskiej, ludzie z małą ilością energii, zmęczeni tym, że muszą pracować. Wzięliśmy zupę, oczywiście chłodna, była tylko jedna łyżka, zupa bardzo smaczna, ale z małą ilością energii.

Często mam wrażenie, że spokój osób pracujących nad sobą jest utożsamiany z małą ilością u nich energii.

Wysoka energia i wysoka wibracja to nie to samo.

 

Uwalniam się od przekonania, że spokój to wyparcie energii, że w wysokiej energii jest niepokój

 

Pozwalam sobie na wysoki poziom energii , spokoju i wysokiej wibracji.

 

A Kowno, sympatyczne miasteczko, jak to mówimy no fajne.

 

I tak, krok za krokiem, żegnając na koniec bardzo gościnną Litwę w czwartek wieczorem, wjechaliśmy do Polski.

 

O pierwszych wrażeniach, może później ….