Węgry
now browsing by category
Balaton – jak u siebie
Balaton – jak u siebie 15 kwietnia 2017
Są miejsca, które mimo upływu lat , naszych zmian przyjmują nas gościnnie, a my czujemy, że przyjeżdżamy do siebie.
I tak właśnie jest z Balatonem.
Pamiętam jak 12 lat temu pojechaliśmy tutaj na pierwszą naszą wspólną, wtedy kilku dniową podróż. Od tego momentu byliśmy tutaj wiele razy, aby powiedzieć „witaj” kochanemu jeziorku.
Widzieliśmy go chyba o każdej porze roku i powiem szczerze zawsze ma dla mnie jakąś magię.
I tym razem gdy zobaczyłam znak Balaton, zaraz zerknęłam ile trzeba nadłożyć, aby dotknąć wody kochanego jeziora.
Okazało się, że tylko 30 km.
Więc nie sposób było nie pojechać.
Balaton przyjął nas w pięknym słońcu, krystalicznej wodzie o kolorze zielononiebieskim. Taki raj, takie cuda świata. Taka na maksa zaludniona magiczna perełka.
Przy okazji okazało się, że w miasteczku – Siofok do którego przyjechaliśmy jest jarmark świąteczny z występami zespołów do późnego wieczora. Jarmark dla węgierskich turystów, głównie z Budapesztu. Takie piękne przyjęcie.
Choć od razu widać inne podejście niż polskie, tańczyć we Wielką sobotę …..???
I posłuszni swojej intencji meandrowaliśmy pomiędzy jeziorem a jarmarkiem, spędzając praktycznie cały dzień w objęciach Balatonu.
Ciesząc się z tego, że znaleźliśmy parking w parku, obok promenady z widokiem na Balaton – 100 metrów od niego i że w każdej chwili nie rezygnując kontemplacji widoku mogliśmy wejść do środka naszego domku na kawusię.
– Lubią nas tu – stwierdziłam.
– Ojjj bardzo – dodał Bartek – i to od lat.
– Tutaj zawsze jestem sobą – przemknęło mi przez myśl.
Tutaj mimo lęku przed wodą nauczyłam się sama jako dziecko pływać, tutaj pierwszy raz stanęłam na surfingowej desce, tutaj doświadczałam kontemplacji nie wiedząc jeszcze co to jest , tutaj zawsze czuję się lekko…
Tutaj duchy dbają nie tylko o mnie czy Bartka, ale również o landrynkę.
Opowiem Wam przygodę sprzed wielu lat.
Pojechaliśmy chyba w październiku na festiwal wina do Badascony. Po drodze na Słowacji od sympatycznego dziadka kupiliśmy burczaka – czyli młode wino mocno fermentujące.
W związku z tym, że wino fermentowało i buzowało szybciej niż nadążałam pić, przelaliśmy część wina do termosu (tak do połowy jego pojemności). Poszliśmy na festiwal, który trwał praktycznie cały dzień i jakie było nasze zaskoczenie, gdy wracając zobaczyliśmy dziwnie mieniącą się strużkę wody pod naszym samochodem. Mimo, że w tym czasie nie padało.
Wizja lokalna wykazała, że eksplodował korek od termosu i cała zawartość wylała się na podłogę i wyciekła na zewnątrz przez odpływ, a korek wylądował na łóżku. Nic nie uszkodził, a przecież mógł nawet wybić okno, siła wybuchu była zapewne potężna.
Zniszczył się tylko korek od termosu, jednak firma Tatonca, gdy usłyszała naszą historię podesłała nam nowy. I tak ten „słynny” termos dalej z nami podróżuje po świecie przez ostatnie 10 lat.
Takie nasze miejsce mocy, miejsce z którym rezonujemy, wtapiamy się nawzajem w siebie słuchając swoich historii, rad, otwierając się tak na 100% jeden na drugiego…
Ja jestem Tobą, Ty jesteś mną
Tutaj wszystko płynie bez żadnych przeszkód i dzieją się cuda
Pozwalam sobie na cuda każdego dnia
Tutaj również rozpoczęła się nasza przygoda z Landrowerem – „Landrynką”. Podczas pierwszego pobytu jeszcze Skodą Fabią, zwróciliśmy uwagę na dopieszczoną terenówkę na unijnych numerach. Dumny właściciel Landrowera Defendera polecił nam zakup auta tej marki…co zapewne miało wpływ na dalsze decyzje. I tak od 11 lat nasze autko wiezie nas przez życie (obecnie ma 26 lat), a do połowy miliona kilometrów na jej liczniku brakuje już tylko 5 tysięcy….
Wielkanoc o zapachu dymu z parowozu w drodze do Polski
Wielkanoc o zapachu dymu z parowozu Banja Kanjiza 2-6 kwiecień 2015
Zjeżdżając do centrum miasteczka nie przypuszczaliśmy, że zostaniemy tutaj na dłużej.
Kompletnie nic na to nie wskazywało. Chcieliśmy się rozprostować i jechać dalej na południe.
Stanęliśmy praktycznie pod knajpką czynną do 24.
W środku okazało się, że jest WI-FI, jakaś niewidzialna siła kazała mi sprawdzić miasteczko
I wiecie co się okazało?
Że w miasteczku są banje i wygląda, że czynne i nawet sanatorium przy nich jest i do tego wszystkiego mają ofertę weekendową za 70 zł od osoby nocleg, 2 posiłki, basen termalny, sauna – – powiedziałam do Bartka
– Za ile?
– No za 73 zł jak dobrze liczę. – odpowiedziałam.
Propozycja wszechświata była nie do odrzucenia, więc po wyjściu z restauracji odpuściliśmy wszelką chęć dalszej jazdy, pojechaliśmy tylko aby znaleźć miejsce na nocleg nad rzeczką, by rano sprawdzić przedstawioną w internecie ofertę.
Ranek przywitał nas migocącą rzeką, a gdy pojechaliśmy do sanatorium oferta okazała się jak najbardziej aktualna. Jedzenie wegetariańskie – nie ma problemu. I zaraz o 10 rano pozwolono nam iść do pokoju http://banja-kanjiza.com/ w hotelu Aquamarin.
Troszkę oniemieliśmy gdy zobaczyliśmy pokój, gdzie ściana balkonowa była całkowicie wypełniona szkłem, tzn były drzwi, a reszta to tafla szkła. Moje jeszcze nie zrealizowane marzenie szklanego domku.
Wszechświat nie przestaje mnie zadziwiać, pokój z przeszkleniem, źródła na święta i woda ……. jak z parowozu. Parę dni temu powiedziałam do Bartka, że miałabym ochotę na Zalakaros (źródła na Węgrzech o zapachu parowozu), jednak źródła te nie stały jakoś na naszej drodze.
Wszechświat zorganizował podobną wodę, tak jak chciałam w Serbii, bo i łatwiej się dogadać i ceny niższe, w super cenie, w przeszklonym pokoju, a woda z kranu to woda termalna. Jesteśmy więc otoczeni jej dobrodzieństwem. Fakt śmierdzimy, a może pachniemy. W sumie to tylko ocena.
Czasami brak mi słów, aby za to wszystko dziękować – co dostajemy, słowa to za mało na oddanie wdzięczności za te dary.
Mówisz i masz…….
I tak zostaliśmy na weekend, który z czasem przerodził się w 3 noclegi .
Poddając sile wody, ojj jest potężna .
W drugi dzień czułam się strasznie, oczyszczał się żołądek, poczułam bezsens zacisków.
Bo po co one?
Chyba, żeby potem trzeba było się rozluźniać, a rozluźnienie czasem kosztuje.
Woda ma ciekawy skład poza węglowym aspektem ma brom, bor, stront, Bartek się śmiał, że za kilka tysięcy lat ta woda będzie ropą.
Jest niesamowita. Rozluźnia stawy, czyści żołądek.
Poza tym masażystka okazała się rewelacyjna, masaż ayuwerdyjski, czy całościowy to poezja.
Na stołówce żadnego problemu z wegetariańskim jedzonkiem.
Jakaś bajka
Ojj zostałoby się dłużej
Jednak Rosja czeka, a po drodze trzeba poczyścić sprawy w Polsce (ojj będzie się działo) i tak…. W drugie święto ruszyliśmy w kierunku Polski, sycąc się jakąś inną odsłoną Węgier, mniej nam znaną.
Patrząc z zaskoczeniem na porcje jedzenia zjadane przez dzieci, gdzie indziej chyba są na pranie
I przez lekko zaśnieżoną Słowację dojechaliśmy do Polski
A Polska po prawie 8 miesiącach nieobecności powitała nas iście magicznie Na nocleg koło lasu zaprosiły zajączki sarenka i jłania a potem utuliły do snu. Upominając abyśmy byli tutaj tym kim jesteśmy dziś a nie próbowali wchodzić z maski z przeszłości.
Jestem taka jak jestem dziś, nie pozwalam innym nakładać na mnie ich masek z przeszłości.
A w domu powitali Małgosia, Bartosz i nasza Szkłódeczka z 4 osobowym pięknym jak zwykle przychówkiem – na początku maja kociaki mogą się wyprowadzać do nowych domków.
Od 7 kwietnia 2015 krótka przerwa w fizycznych podróżach, czas oczyścić tutaj to co do oczyszczenia zostało.
Dzieje się, dzieje, ojjj dzieje
Esztergon – otwarcie czakry korony
Esztergon – potężna bazylika 16 sierpnia 2014
Dalej na południu przygarnął nas Esztergon ze swoją potężną bazyliką . Byłam tutaj z 20 lat temu i nie zachwyciłam się tym miejscem . Dlatego Byłam troszkę zdziwiona , że wszechświat nas tutaj prowadzi . Prowadzi to prowadzi – widocznie ma jakiś cel – stwierdziliśmy i nie dyskutowaliśmy , że na południe chcielibyśmy inną drogą .
A cel był potężny .
Na środku bazyliki znajduje się okrąg mandala (kamienna mozaika podłogowa ) z czarną kropką na środku , taka sama czarna kropka znajduję się nad nią na szczycie kopuły. Od wejścia do bazyliki czuliśmy się źle – brakowało nam powietrza , było nam duszno. Gdy stanęłam na czarnej kropce zobaczyłam jak kościół zamykał ludziom drogę do Boga , utożsamiając się z Boskim wizerunkiem.
Co mówił Kościół było Boskie , przez kler przemawiał zawsze Bóg. A słowa te często były podyktowane prywatnymi interesami czy własnymi ograniczeniami .
Większość w to wierzyła , jednak z czasem otwierała oczy i rodziła się nienawiść , żal do kościoła . Jednak czakra korony czy kontakt z prawdziwym Bogiem został zamknięty i mało kto umiał to otworzyć.
Powodowało to zamknięcie na czystą boską miłość , przebaczenie …… i wszystkie wyższe energie.
Siedliśmy z boczku połączyliśmy pola i zrobiliśmy medytację uzdrowienia naszej relacji z tym miejscem , tymi sytuacjami z przeszłości . Ściągnęliśmy czarne kropki z czakry korony , pozwalając miłości Boskiej przepłynąć przez nas ,wypłynąć na zewnątrz przebaczając wszystkim, którzy skrzywdzili nas przede wszystkim zamknięciem dostępu do strumienia Boskiej energii .
Bo jak mamy zamknięty dostęp do wibracji Boskich nie rozumiemy pewnych rzeczy , subtelnych uczuć , nie potrafimy wybaczać, dać się prowadzić (nie mamy zaufania, mamy opór ) . Wszystko co czysto Boskie jest dla nas niedostępne .
Gdy powiedziałam ostatnie słowa medytacji kościół rozbrzmiał najpierw cichutko Ave Maria , by potem wypełnić go całym wybrzmieniem. Widzieliśmy (czuliśmy) jak biało srebrne energie tańczą tam wymiatając to co przygniata .
Poczuliśmy się wolni, lżejsi i radośni . Miejsce już nie było dla nas ciężkie i przytłaczające jak na początku.
Nasza relacja z nim stała się harmonijna , Ci co chcieli również mogli z tego skorzystać . Jednak nie można uzdrawiać relacji za kogoś . Każdy z nas musi sam zdecydować o dostępie do Boskiej wibracji .
Jednak po tej lekcji jeszcze raz Wam przypomnę , jeżeli nie umiecie przebaczać całym sercem (macie żale , złości, pretensje, urazy), to relacja z Boską wibracją jest zaburzona. Pozwólmy to uwolnić z siebie.
Dziękujemy za oczyszczenie tej relacji do Kościoła i silniejszy dostęp do energii Boskiej . Lżejsi powędrowaliśmy dalej na południe.
Bazylika wg naszych informacji jest jedną z największych na świecie , zaraz po Bazylice Świętego Piotra w Rzymie .
Polecamy to miejsce ze względu na niepozorny stojący na placu Bazyliki wózek z lodami . Tylko 5 smaków , ale jakie …….
My wybraliśmy jedną gałkę czekoladową . Pełnia smaku i harmonii z cukrem .