o podróży do Laponii 2013
now browsing by category
Saaremaa – miejsce poza czasem
Teraz po paru miesiąc , postaramy się wrocić myślamy do Estonii , na wyspę Saaremę , gdzie byliśmy 10-11 kwietnia 2013 r.
Po przygodzie pozytywnie zakonczonej ze śrubką , http://brygidaibartek.pl/?p=1155 ruszyliśmy w kierunku okolicznych kręgów , jednak tylko pokazały się na mapie , a potem nie dały się znależć . Po nieprzespanej nocy ciała są troszkę zmęczone (co widać na filmiku, menelek Brygidka) ,
umysł jednak odpoczywa i z radością syci się otaczającą przyrodą. Więc po cudownym spacerze po okolicy ruszyliśmy w kierunku promu na Saaremę . Po drodze syciliśmy się wczesną wiosną, pełnym słońcem i ptakami które prawie co przyleciały z południa . Wydaje się, że wszystko nabiera życia ruchu. Zima to czas wiciszenia, ciszy , spokoju , refleksji. Wiosna to ruch, kreacja , początek .
My też przez krę ruszamy na Saaremę , promy pływają często . Gorzej jest z pobliską Hiumą , gdzie promy pływają poza sezonem tylko co drugi dzień .
Kiedyś byłam na Saaremie i bardzo miło wspominam ten czas tam, zatopienia w ciszę spokój , ciagnęło mnie teraz na Hiumę , ale chyba nie tym razem .
Tak więc z Virtsu w Estonii do Kuivastu na Muhu płyniemy promem wśród kry , takim korytarzem , które wyrył statek . Muhu to maleńka wyspa między stałym lądem , a Saaremą , z którą połaczona jest groblą .
Na Muhu przyciąga nas tabliczka z kamiennym kręgiem , oczywiście jedziemy się z nim spotkać . Krąg bardzo cieszy się na spotkanie z nami , rzadko szczególnie zimą docierają tutaj ludzie . Świadczy o tym brak sladów na śniegu na ścieżce prowadzącej do kręgu, oraz w samym kręgu . Czujemy się jakbyśmy byli z najlepszym przyjacielem . Rozmowa głównie toczy się na temat komunikacji, współpracy . Dlatego nazwaliśmy go kręgiem współpracy .
Po twórczej rozmowie , opuszczamy krąg obiecując, że jutro przyjedziemy znów .
Jednak zaraz w samochodzie budzą się między nami emocje , jakieś żale , pretensje , oczykiwania , energia kręgu oczyszcza teraz w nas to co przeszkadza w jej harmonijnym przepływie . Czasem tak jest , że gdy jesteśmy w miejscu wysoko-wibracyjnym , potem zaczynają gdzieś z naszego wnętrza wychodzić głęboko zakopane urazy, żale , pretensje, emocje . Zazwyczaj wtedy dostaje się tej osobie która jest najbliżej nas . Jednak gdy popatrzymy na to świadomie , stare opuszcza nas zostawiając przestrzeń na coś nowego
I tak oczyszczeni ……….. kierujemy się na Saaremę . Saaremaa i Hiuma nazywane są szamańskimi wyspami , dlaczego nie pytajcie ….. tak wyczytałam .
Odwiedzamy jezioro Kaali , gdzie przed wiekami uderzył meteoryt , gdy tam jesteśmy nad nami przelatuje klucz gęsi , utwierdzając nas w naszej ścieżce i w dobrym jej początku .
Następnie odwiedzamy klif Panga , który gości nas przepięknym zachodem słońca . Jakże spokojnie tutaj . Baza turystyczna zamknięta , gdzie nie gdzie pojawia się jakiś zabłąkany jak my turysta .
Saaremaa to swietne miejsce do obserwacji ptaków , jedno z bardziej znanych w Europie . Tam gdzie dotarliśmy ptaki jeszcze nie przyleciały , a spacer w tym miejscu z uwagi na roztopy snieżne był uciążliwy. Jednak zobaczylismy, ze tutaj na morzu po lodzie wytyczona jest droga . Teraz już może troszkę rezykowna, ale na początku marca ….. Obiecaliśmy landrynce , że kiedyś pojeździmy po morzu . Czytaliśmy, że w srodku srogiej zimy (wszystko zależy od pokrywy lodu) , możliwy jest przejazd z Hiumy na Saaremę przez morze – po lodzie.
My całą trójką jesteśmy za . Czekamy na zaproszenie .
Wiosna robi się w pełni , tak, że pierwszy raz w czasie tej podróży robimy piknik nad morzem , gotując posiłek na zewnątrz.
Czas wracać z wiosną do Bielska . Z zachodem słońca więc odpływamy z Saaremy . Spędziliśmy na niej 1,5 dnia i moim zdaniem zdecydowanie za mało, aby nacieszyć się tym miejscem.
Dziękujemy Saaremie za cudowną gościnę i czekamy na kolejne zaproszenie.
Wiosenny powrót do domu
I tak praktycznie w sobotę bo o 00,30 wróciliśmy do domu , przywożąc piekną wiosnę .
Powitało nas 5 kotów – rozmnożyły się w czasie naszej nieobecności , bo19 marca nasza kotka urodzila 4 kociaki 3 kotki i jednego kocurka (czarny) . Będą szukały nowych współlokatorów (najlepiej z wyjściem do ogrodu) pod koniec maja .
Sam powrót do domu , to takie troszkę cięzkie lądowanie . Energie są jakieś cięzkie nie wiemy czy tylko dla nas , czy ogólnie w Polsce , dlatego ta zwłoka z pisaniem . Tym bardziej , że zrobiło się słońce i znowu cuchnie ze miejskiego smietnika www.powietrzewitosa.blox.pl (dla tych co nie znają tematu naszego koszmaru) .
Mam nadzieję, że uda nam się oczyścić z tych ciężkich wibracji i wejść jeszcze w klimat końcówki wyjazdu i opisać estrońską Saaremę i wizytę w biebrzańskim Parku oraz parę refleksji, które mamy zaczęte ….. (mamy nadzieję, że dokończymy) i …….
Jeszcze raz dziękujemy za wspólną podróż . Teraz zapraszamy na wspólne warsztaty , wspólne gotowanie wiosennych przysmaków (już robiłam sałatkę z pokrzywy i mniszka) kocie życie a od 9 maja znowu zabierzemy Was w świat , tym razem na rajskie wyspy, odwiedzając po drodze jedno z najbogatszych miast świata .
Miły Jubileusz 5000 wejść na bloga !!!!
Kochani ,spieszymy donieść tak na świeżo, szybko , że liczba wejść na bloga przekroczyła 5000 , jest to dla nas wielkie zaskoczenie i bardzo nam miło, że podoba wam się to co piszemy (lub nie podoba) . Bawimy się tym i mamy nadzieję, ze Wy też.
Taka miła niespodzianka po przekroczeniu polskiej granicy gdy weszliśmy na bloga. Jeszcze parę refleksji do tej podróży na pewno się pojawi niedługo , zresztą my jeszcze w drodze . …..
Blog będzie żył warsztatami, kuchnią wiosenną z dziko rosnących roślin, refleksjami a następna podróż jest planowana już niedługo bo 9 maja , co prawda krótka, bo 2 tygodniowa , i całkiem inna, bo bez Landrynki.
(Brygida) Zawsze chciałam pisać , choć w szkole przekonano mnie, że nie potrafię . Byłam dyslektyczką , a wtedy nie było zaświadczeń i pisząc myślałam o tym, czy nie robię błędów , a nie o tym co chcę napisać .
Więc zostały lęki , że nie potrafię , nie umiem . Zresztą, tak samo było z malowanie .
Potem zetknęłam się w Vedic Art – więcej na www.malowanesercem.pl i przekonałam się , że potrafię malować , fakt nie konkretnie , nie jestem rzemieślnikiem , ale to co powstaje podoba mi się . Malując Vedi Art obserwowałam, że podążanie za tym co własne powoduje, że powstaje coś co mnie spełnia . Czasami widziałam, że czegoś brakuje i dodanie niewielkiej kropki , było tym co dopełniało obraz. Obserwacja procesu spowodowała, że nagle poczułam na czym polega wewnętrzna harmonia i podążanie za sobą .
I tak zrozumiałam, że nie chcę pisać jak „należy”, chcę pisać jak czuję , niezależnie czy będzie to spełniało kanony czy nie . Pamiętniki z podróży pisałam zawsze , może uda mi się jakieś fragmenty przepisać , jednak nie miałam odwagi ich nikomu pokazać .
Z czasem przełamywałam się coraz bardziej , nabierałam zaufania do siebie , a może nie siebie ….. czasem gdy piszę , a potem to czytam zastanawiam się kto to napisał czy na pewno ja , czy mogę się pod tym podpisać ..???
Zdałam sobie sprawę z tego , że jedyne co mogę robić to pisać o sobie i swoich odczuciach , bo inaczej będzie to suche przekazywanie faktów .
Zauważyłam również , że suche pisanie wcale mi nie wychodzi . Gdy to czytam wcale mi się to nie podoba. A ja chcę się dzielić tym co dla mnie ważne , stąd powstał podtytuł refleksje , gdyż są to refleksje , a nie suche fakty.
Do mojego pisania z czasem przyłączył się Bartek i najpierw zimą z Lofotów, a potem latem z Kaukazu powstały całkiem fajne blogi .
Na Kaukaz było 1500 wejść wydawało nam się , że to bardzo, bardzo dużo ……
Blog ten pisaliśmy dla znajomych, jako informację gdzie w danym momencie jesteśmy .
Bardzo cieszyło nas, że tak wiele osób chce to czytać i jeszcze im się to podoba , polecają blog innym . Po przyjeździe dostaliśmy wiele ciepłych maili i słów .
Teraz gdy maile , komentarze pojawią się na co-dzień pokazuje nam to, że to co robimy jest właściwą drogą . Nie jesteśmy ani literatami, ani dziennikarzami, ani fotografikami . Robimy to tak jak czujemy, przy okazji, z radością .
Dziękujemy Wam bardzo bo bez Was , może nie do-końca bylibyśmy pewni, ze tak jest .
Gdy przed wyjazdem pojawił się pomysł , aby teraz pisać wszystko tylko na jednym blogu i w przeciągu krótkiego czasu z pomocą fantastycznych ludzi , wszechświat pomógł go zrealizować , wiedzieliśmy, ze mamy pisać , pisać , pisać ……….
Teraz już wszystkie nasze refleksje , podróże będą na tym blogu www.brygidaibartek.pl
Mamy również nadzieje, ze nasza droga nasze przemyślenia są inspiracją dla Was , do podążania swoją własną drogą .
Do odnalezienia swojej drogi polecamy Vedic Art – testowany na nas , otwiera na siebie !!!
Najbliższe warsztaty :
26-28 kwiecień 2013 w Mazańcowicach razem z medytacjami Osho i makrobiotyką szczegóły na stronie pod Vedic Art
1-5 maj 2013 u nas w ogrodzie , na pewno będzie zupa z pokrzywy , gongi wieczorem , ognisko taka wersja dla znajomych i nie tylko (koszt 350 zł. Szczegóły na maila) .
Pozdrawiamy serdecznie i jeszcze raz bardzo dziękujemy
Na gongi zapraszamy również 20 kwietnia 2013 , przy okazji warsztatu jogi w Akamie w Mazancowicach informacje również na stronie .
Nocna przygoda landrynki
Estonia , okolice Tallina 9 kwiecień 2013 Wszystko zaczęło się gdy wyjeżdżaliśmy z promu w Tallinie trap po którym zjeżdżaliśmy ze statku miał taką fakturę , że łapaliśmy równe przedmioty latające po samochodzie (Landrynka z uwagi na wysokość podróżowała na promie z tirami) . W Estonii paliwo jest troszkę tańsze , więc zaraz po zjeździe , zatankowaliśmy “tańsze” paliwo do pełna. I pojechaliśmy w kierunku wyspy Saarema , gdzie wczoraj w południe zaprosił nas klucz przelatujących gęsi .
Po około 50 km popatrzyliśmy mimo chodem na wskazówkę paliwa i okazało się , że zrzucamy je jak przeciążony samolot. Poziom był na 3/4 , a nasz bak ma 81 litrów czyli spalanie ok 40 litrów na 100 km . Sugerowało to dziurę w baku, gdy zaczęliśmy się zastanawiać co się dzieje, jadąc dalej , okazało się , że w przeciągu nie więcej niż minuty wskazówka obniżyła się o kolejny minimetr.
Wielka niewiadoma, stwierdziliśmy, że dziś nocujemy na stacji benzynowej, I objawiła się za chwilkę . Pomimo, późnej pory Bartek postanowił zrobić przegląd samochodu , a po wykryciu awarii , kontynuował do świtu dobieranie śrubeczek i podkładek.
Temperatura w nocy było ok -6 , ale gdy klęknęło się na chłodnicy i położyło na silniku było całkiem ciepło.
Powód zrzucania paliwa był prozaiczny, zginęła w “tajemniczych” okolicznościach śrubeczka dokręcająca przewód paliwowy do jednego z wtryskiwaczy na 3 cylindrze silnika . Srubeczki mieliśmy przeróżne , większość z nich pasowała , ale ewidentnie brakowało oringów uszczelniających . Próbowaliśmy więc systemem McGyvera dorobić je sposobem domowym . W tym celu testowaliśmy posiadane materiały na wytrzymałość, ognioodporność oraz płyny źrące . Po 4 godzinach w plebiscycie wygrała uszczelka w sylikonie , jednak po pozostawieniu do rana i całkowitym wyschnięciu okazało się, że owszem w tym miejscu paliwo już nie strzyka, ale strzyka kawałek dalej.
Dalsze eksperymenty które miały polegać na użyciu szmat (sposób znany w świecie mechaników) okazały się niepotrzebne , bo na stację przyjechał ……..
MECHANIK na kawę
może i dobrze bo mielibyśmy dylemat w dzisiejszym świecie co potargać : koszulkę z merinosa (wiosna w końcu jedzie ) odzież na biegówki z poliestru , czy ochraniacze z kordury .
Mechanik zabrał na wzór śrubkę pojechał do warsztatu i dorobił podkładkę z blaszki miedzianej . W tem sposób wiemy co następnym razem “powinniśmy” zabrać ze sobą .
I tak okazało się, że tańsze paliwo, nie zawsze daje tańszą podróż……
Wszechświat czuwa , kamienne kręgi niedaleko stacji benzynowej zapraszają , więc może to ich sprawka abyśmy je odwiedzili….???
Piszemy ze stacji, gdzie jest WI-FI