Kazachstan
now browsing by category
Magiczne jezioro Bałcharz
Magiczne jezioro Bałcharz – 04-05.08. 2019
Kolejne 800 kilometrów jazdy przez step umila nam wizyta nad jeziorem Bałcharz.
Landrynka została na parkingu, a my w biesiedce zwanej tutaj tapczanem.
Spędziliśmy cały dzień ciesząc się cieniem biesiedki i kąpielą w wodzie, a potem rozgwieżdzonym niebem. Tak rozgwieżdzonym, że jest świetlista dziura w kosmos.
Spadające gwiazdy, mleczna droga i my.
Czasem cisza, a czasem wrzaski imprezy. Taka sinusoida wieczoru.
Komary i imprezujący turyści spowodowali, ze sen nie był otulający.
Tak patrzę na ostatnie noce może mamy darować sobie sen
A samo jezioro Bałchasz ma ok 500 km długości i od 5-50 km szerokości, W połowie jest słodkie w połowie słone.
My byliśmy w tej części słonej 12 km od miejscowości Lepsy.
Nad tym jeziorem rozegrał się spektakl na niebie. Takiej ilości gwiazd nigdy nie widzieliśmy.
Nie ma tam rozproszonego światła miast, nie było również księżyca. Noc spędziliśmy w biesiedce na plaży.
Robiliśmy zdjęcia sylwetek naszych ciał na tle nieba tak rozjaśnionego światłem gwiazd że aż mlecznego!
Poniższe zjęcia nocnego nieba aby oddawały ilość gwiazd zostały obrobione przez naszego znajomego w programie do postprodukcji. Dziękujemy Ci Adamie….
Kazachstan podsumowanie
Kazachstan podsumowanie prawie miesięcznego pobytu….lipiec sierpień 2019
Dwa tysiące kilometrów przez step z tego sporą część po piasku i w pyle , bo na obiazdach budujących się dróg… W upale do 43 stopni w cieniu i 53 wewnątrz kabiny auta… coś trzeba puścić aby nie zwariować…Brygidka to zrobiła świetnie, teraz znosi upały lepiej niż ja – choć podczas tego pobytu poprawiłem ten parametr. Ona wykonała milowy skok …..
Raz jeszcze o tym co nas tu spotkało poniżej na filmikach:
A to już z innej beczki, ale może nawet najważniejsze….
Na pograniczu Kazachstanu i Uzbekistanu
Na pograniczu Kazachstanu i Uzbekistanu 26.07 – 05.08. 2019 r.
Jest tu całkiem dobra droga wzdłuż granicy z Uzbekistanem jak na Kazachstan oczywiście… Daliśmy się na niej skusić na wizytę w mieście Turkmenistan. Są tam zabytki, ale nie będziemy o nich rozprawiać, bo się na tym nie znamy….
Nas zaskoczyła natomiast tradycja świętowania okolicznościowych okazji typu wesele, obrzezanie… gromadząca czasem do tysiąca uczestników i często ponad . Poniżej to nie muzea tylko sale weselne…. na jedną z nich zostaliśmy zaproszeni…
A my właśnie na drodze do Ałma-aty trafiliśmy na hotelik z klimą przy którym była uzbecka herbaciarnia taka czajhana….. Pod tapczanami przepływał strumyczek i nawilżał powietrze wraz z dodatkową instalacją zamgławiającą… Postanowiliśmy odpocząć dwa noclegi…, temperatury nadal oscylują w przedsiąku 40 stopni.
Mnie fascynowały małe wypieki chleba
Wyjeżdżając kolejne anioły mówią nam o źródle wybijającym z głębin ziemi, odpowiadamy na zaproszenie.
Miasto Ałma-aty ugościło nas ekspresowo załatwioną wizą do Mongolii. Rozstrzygnął się zatem wyjazd do Tadżykistanu i Uzbekistanu. A samo miasto oparte jest o potężny masyw gór, jakże inny klimat w nim panuje, bogactwo przyrody jest oszałamiające szczególnie po miesiącu pobytu na stepie. Drzewa, wysokie runo zielone o tej porze roku. Strumienie dają wilgoć do powietrza, nie ukrywam że w tym klimacie czuję się lepiej…to wytchnienie i 10 stopni mniej…
Kazachstańskich szamanów rozgrywki…
Kazachstańskich szamanów rozgrywki… 25-30 lipiec 2019
Czy oni prowadzą jakieś zmagania? Oficjalnie nie, jednak tradycja posiadania plemiennego szamana jest stara. I jego funkcja także nie była tylko jako lekarza. Szaman to wojownik, który walczył i zapewniał ochronę swojemu plemieniu na poziomie energetycznym, w przestrzeni świata mniej widzialnego. Nic zatem dziwnego że dzisiejsi przedstawiciele tego wyznania toczą ze sobą boje… Opowiemy tu historię współczesną i jakże prawdziwą….
Była sobie Szamanka, szanowana za swoją skuteczność. Jej sława i moc zatem rosła na przestrzeni lat. Mieszkała za wsią, przy górze, na której odprawiała swoje rytuały, obrzędy – z biegiem lat miejsce to “otworzyło się” lub zostało tak “obmodlone” przez nią że urosło w niebywałą siłę. Ogłosiła go zatem jako jeden z szczególnych ziemskich portali gromadzących, czy przepuszczających przez siebie kosmiczne energie. Nauka przyrządami elektronicznymi potwierdziła to niezwykłe zjawisko.
Jej sława tak urosła że zaczęła się spotykać z osobistościami światowej rangi…. Zjeżdżały się tłumy potrzebujących, na naukę zgłaszali się chętni… Starymi sprawdzonymi rytuałami z ciał i krwi żywych zwierząt leczyli ludzi, pomagali w różnych sprawach, żyjąc skromnie, po staremu…
Jedna z jej uczennic zaczęła jednak zdradzać pociąg do nowoczesności. Weszła w kontakt z osobami które podpowiedziały jak teren góry zrobić prywatnym terytorium i jak go nabyć. Odeszła od starej szamanki, odcięła ją od możliwości korzystania z jej własnego miejsca mocy przy pomocy wysokiego płotu okalającego część góry, szczególnie pomiędzy domem starej szamanki a wzgórzem. Teraz sama leczy ludzi, modląc się nad nimi…. modlitwami z Koranu…
Odpowiedź jej starej nauczycielki był jednak zaskakujący – Bifatima bo tak się zwie sławna szamanka “przeniosła” energetyczną górę na sąsiednie wzgórze twierdząc że teraz inne miejsce ma moc……..
Lepiej sobie nie wyobrażać wojny na poziomie energii pomiędzy paniami. Mówimy tu o pierwszej lidze światowej, i to dotyczy obu pań. Pamiętajmy bowiem że w szamaniźmie tradycyjnym nie było ETYKI. Szamani jeżeli mieli powód to ze sobą walczyli, liczyła i liczy się MOC, skuteczność. Zatem to co zapewne nastąpiło po rozpoczęciu konfliktu mogło przypominać końcówkę ostatnigo filmu z Harym Poterem. Jeżeli uczennica to przeżyła musi być naprawdę dobra….. Tym bardziej że dzieli ich siedziby tylko jakieś 200 metrów.
Wciąż nie wiem po której stronie powinna stać moja sympatia, skrzywdzona została stara szamanka, która składała ofiary ze zwierząt co jest nie zgodne ze mną, jednak młodsza nowoczesna jeździ Range Roverem do której marki akurat mam słabość jakąś………..
Między nami nie doszło do spotkania, akurat Bifatima wyjechała na dłużej z domu…. Miejsce natomiast niewątpliwie jest silne. Słychać to w przekazach i treściach filmików Brygidy.
Ja natomiast miałem niezwykle przejrzyste sny na “nowym szczycie mocy”….tam bowiem zatrzymaliśmy się na nocleg.
W nocy pokazał się nam On, strażnik góry – jak nam potem opowiedziano, całkowicie niegroźny – to zaszczyt go spotkać. Ale o tym w nocy nie wiedziałem i zapobiegawczo nakryłem go słoikiem, tak by w nocy nie stanąć zaspany na coś co przypomina skorpiona…. Rano pod słoikiem było pusto…w tajemniczy sposób się ulotnił.
Witaj Kazachstanie……
Witaj Kazachstanie…… 10 – 15. Lipiec 2019
Kazachstan to w większości step. Step czyli przestrzeń… Przez tą przestrzeń biegną drogi łączące miasta. Ludność już dawno zrezygnowała z koczowniczego trybu życia. Dlatego w tych przestrzeniach prawie nie ma siedzib ludzkich w postaci pasterzy ze stadami.
Wielka przestrzeń po horyzont…….często półpustynna po której spacerują wielbłądy, witają drapieżniki.
Zatem niezwykle trudno jest zjechać z głównych dróg i podążać pasterskimi – ponieważ prawie ich nie ma…. W Mongolii te drobne dróżki stanowią sieć którą można podążać przez cały kraj pełny mieszkających tam ludzi, tu są wielosetkilometrowe pustkowia nie zachęcające do penetracji dla pojedyńczego auta.
Dlatego podążamy szlakami uczęszczanymi, szlakami bo trudno je nazwać drogami…. To co zostało bowiem z asfaltu zagraża zdrowiu pasażerów i auta. Ta kraina wykrotów często sięgających pół metra, o ostrych, twardych, asfaltowych krawędziach ma długość 2 tysięcy kilometrów…….. Nie da się taki dystans jechać z szybkością 10 km na godzinę, zatem jazda 30 do 40 stwarza ciągłe zagrożenie. Ten gorący teraz od żaru słońca step, przecinają wielkie jeziora… łamiąc monotonię pylistej drogi. Dając wytchnienie i odświeżenie w ponad 40 stopniowym upale…
To jezioro znajduje się w pobliżu Aralska, powstał tu malutki sezonowy kurorcik… Panuje tu wrzawa radości, z początku te wybuchy śmiechu są niesamowite, po dwóch dniach jednak mają dla mnie wyraźne zabarwienie wyżucanego z siebie napięcia przez Kazachów…
Na drodze spotykamy grupę trzech motocyklistów jadących z Anglii do Australii, przez Chiny, azjartyckie tygrysy, dalej przepływając promami na Jawę, Bali, Papuę nową gwineę. Już o tej drodze słyszeliśmy, nawet autem para z Niemiec również kilka lat temu przeprawiała się do Australii. Przejazd prze Chiny swoim pojazdem jest płatny i wynosi 20 tysięcy dolarów na trzech motocyklistów!!!
A pod spodem jedno z nielicznych dań wegetariańskich w Kazachstanie. Do tego u tej pani było z niezwykłym polotem, bo te zasmażane ziemniaki były przyżądzone z liśćmi bobkowymi….