Sztuka handlu
Sztuka handlu 7-10 październik
Świat arabski zawsze oparty był o handel. Od dawien dawna karawany przewoziły towary przez pustynię . Swoje szlaki opierały o ciągi oaz , w których mogły się zaopatrzyć w wodę. I tak wytworzyła się sztuka handlu oparta o kunszt targowania się o dobrą cenę .
Podczas trzech dni aklimatyzacji w oazie, mieliśmy okazję podglądać sprzedawców oferujących swoje towary cudzoziemcom. Niestety towarzyszyły temu wielkie emocje oraz cały system reguł manipulacji. Ich zabiegi handlowe zwykle rozpoczynały się od „przechwycenia” klienta i zrobienia czegoś dla niego, (herbata , pomoc przy parkowaniu, zdjęcie) tak by „zrobić” początkową energię na zasadzie długu wdzięczności. Taki klient ma wtedy większą ochotę na zakupy. Dobrze także także podsunąć jakiś list polecający w narodowym języku klienta, by poczuł się jak w domu .
A potem sprzedać mu coś w 5-10 większej cenie niż na souku (targu) . Obserwując handlowców zauważyliśmy jednak , że dochodzi do bardzo dużych napięć pomiędzy nimi samymi. Uczucie zazdrości, zawiści, niezadowolenia i radości sukcesu wraz z wywyższaniem się, śmiech z porażki konkurenta i wywołanie poczucia winy , jest na porządku dziennym.
Ile to kosztuje tych ludzi energii !!!!!
Wiemy, że dzisiejsza Europa jest bezduszna, na półkach leżą towary i widnieje cena, nie ma w nich energii ich sprzedawców.
Ale my Europejczycy tak wolimy. Nie potrzebujemy „energii” zmagania się przy zakupie każdej kromki chleba . Myślę , że Marokańczycy sprzedawaliby turystom znacznie więcej towaru , gdyby napisali ceny na półkach , a potem przestali być natrętni.
Ale wtedy staliby się tylko kasjerami , co chyba im nie odpowiada!
To zderzenie kultur owocuje u jednych zmęczeniem , a u drugich mniejszym obrotem .
Choć trzeba powiedzieć, że sprzedawcy z „maślanymi oczami” są idealny dla pozbawionych przyjaciół europejczyków czy zakompleksionych kobiet , którzy za każde dobre słowo , nazwanie przyjacielem są w stanie zapłacić kilka razy więcej .
Zauważyliśmy , że oblepianie klienta dotyczy głównie klienta z Europy . Handlowcy na Soukach (targach) , którzy mają mały kontakt w obcokrajowcami nie mają tendencji oblepiania, naciągania czy robienia „maślanych oczu” . Można często przebierać w ich towarach jak u nas w ciucholandach .
Ciekawostką jest również zachowanie tutejszych kotów, mówi się, że zwierze upodabnia się charakterem do właściciela. Jakie są więc koty marokańskie ….???
Ustawiają swoją hierarchię w stadzie , wyrywają sobie szósty kawałek , gdy obok leży 5 innych, ale nigdy nie wejdą by penetrować kogoś auto. Dotknąć lub zabrać cudze (nasze koty sznupią wszędzie i jeszcze czasem zaznaczą ) .
I tak tu jest – sztuka handlu w tym kraju , gdzie się prawie nic nie produkowało – to sztuka wyrywania sobie nawzajem kilku procent z ceny , bo raz się uda wytargować lepiej , a raz gorzej. Raz sprzedam lepiej , a raz kupię gorzej . Chodzi więc o przeciąganie energii, a nie tak naprawdę o to by żyć w "rajskiej oazie" .
Z drugiej strony , od stuleci karą za kradzież było obcięcie prawej dłoni a wraz z nią delikwent tracił godność (prawą się je , a lewą podciera….) .
Tak więc pokoleniowo, genowo i podświadomie , wyryte jest w tych ludziach wstręt do kradzieży . Pod tym względem można czuć się tu bezpiecznie . Nawet żebrzące dzieci ciągną Cię za ręce, krzyczą , oblepiają otwarte okna auta , ale nigdy żadne z nich same nie weźmie nic do ręki !!!! (kradzież to problem bardzo dużych miast).