a alkohol
now browsing by tag
Winne wariacje – święto (?) wina w Armenii
Winne wariacje – święto (?) wina w Armenii 4 październik 2014
I tak kuszeni doznaniami z przeszłości trafiliśmy na festiwal winny w miejscowości Areni. Na początku trzymaliśmy się dzielnie. W największym zakładzie winnym w miejscowości mogliśmy zdegustować wina z różnych roczników. Oczywiście nie dla alkoholu tylko jeszcze zaspokajając enologiczne zapędy umysłu. Było tam około 10 różnych winek, które popróbowałem po ok. 10 ml każde ( na dobry początek).
Potem poszliśmy do centrum miasteczka, gdzie stacjonowało kilka, około dziesięć zakładów winnych , prezentując swoje wyroby. Oczywiście nie omieszkałem ich spróbować , co dało fenomenalną liczbę łyków wina (każdy winiarz serwował kilka swoich win).
Po drodze oczywiście stały rozliczne stragany z winem domowym, oferujące również, świeże burczaki. Tak więc będąc na lekkiej dietce, po jakimś czasie poczułem że magia starych czasów, polegająca na zmianie percepcji widzenia świata , zaczyna działać pełną parą. Uruchomiły się stare nawyki. Do żołądka zaczęły lecieć różne wyroby . Na początek serki z degustacji, potem orzechy w syropie, suszone owoce, mąka w postaci chleba lawasz , ser regionalny zawijany w placku, kawa, frytki , warzywa z rusztu, kefirek……… . Przelewająca się zawartość żołądka zakończyła ten pseudosympatyczny (!) wieczór.
Na krawędzi miasteczka poszliśmy spać. Do koktajlu tego nieszczęścia dołączyła się potężna burza, która trwała potem nadal – tylko w prywatnej formie, w okolicznych krzakach, emitując potężne fale rzadkiego, cuchnącego gówna, wyrzucanego z siłą i świeżością wodotrysku. A wszystko to w aurze letniej nocy, przy szumie rzeczki , graniu cykad, księżyca oświetlającego pionową skałę o którą byliśmy oparci. Mój Boże… ile razy jeszcze świadomie mam doświadczać skłonności umysłu do uciężania się, aby go w końcu przekonać o wyższości zasilania ciała energią praniczną. Co my robimy ze swoimi boskimi ciałami? Napełniamy je różnymi produktami, naszej często wielogodzinnej pracy, a potem nosimy je w sobie w postaci gówna. Przypomniała mi się rozmowa z Brygidą, gdy nie tak dawno temu doszliśmy do wniosku, o potrzebie wyczyszczenia układu pokarmowego. Tylko tą intencje nie sprecyzowałem i zamiast narzanu – wody leczniczej, wszechświat zaproponował mi czyszczenie winem! Leżąc jeszcze w naszej landrynce, do głowy przyleciała myśl – dziś jest kolejne święto, tylko w innym miasteczku Yeghegbadzor . Jedź, bądź silny, rozdawaj światło i wsparcie innym, widząc Boskość ich ciał!. NIECH TO BĘDZIE ŚWIĘTO TWOJEGO CIAŁA I UMYSŁU –A I DUSZA TEŻ SIĘ UCIESZY. Jedź ewentualnie to co jesz zwykle – czyli troszkę owoców – bo to one tylko tak naprawdę częstują cię swoimi plonami (najlepiej te dzikie i z ogrodów przydomowych, bo drzewa przemysłowe są zmuszane do intensywnego dawania ). A sam festiwal to święto szaszłyków i kebabów w najtoporniejszej formie, bez ograniczeń zaprawiany winem różnej jakości.
Dla osłody udekorowany występami zespołów ludowych, oraz harcami ludności tubylczej i licznych turystów.