Gruzja
now browsing by tag
W kierunku Wysokiego Kaukazu Swanetia
W kierunku Wysokiego Kaukazu Svanetia, Mestia 2 luty 2015
Pożegnawszy magnetyczne plaże, prawie po pięknym wschodzie słońca ruszyliśmy w miejsce dla którego tutaj tak naprawdę do Gruzji przyjechaliśmy do Svanetii.
We wrześniu, gdy wjechaliśmy pierwszy raz do Gruzji cały czas były deszcze w górach, a może czy przede wszystkim nie czuliśmy zaproszenia.
Od grudnia też gdzieś świadomie robiliśmy podchody do Svanetii, jednak nigdy się nie składało, nie było po drodze.
Jakiś czas temu Bartek, zaczął temat Svanetii, najpierw go ofukałam, w sumie bojąc się energii Wysokiego Kaukazu po gruzińskie stronie, a może inaczej nie chcąc integrować się z zastanymi tam energiami.
Ustaliliśmy, że jeżeli ja nie dostanę zaproszenia, to on pojedzie sam.
Zaproszenie pojawiło się dziś rano, gdy zobaczyłam ośnieżone szczyty Svanetii, poczułam, że czas odwiedzić rejon potężnych gór. Tym bardziej, że na najbliższe 2 dni zapowiadane było pełne słońce.
Z Ureki to 200 km ustaliliśmy, że nie musimy dojechać do Mestii, pojedziemy tak daleko jak poczujemy.
I tak zrobiliśmy pierwsze 100 km to droga komfortowa wiedzie wiosennymi dolinami, polami herbacianymi.
Wdzięczyły się palmy na tle ośnieżonych majestatycznie gór.
Drugie 100 km to jazda drogą poprowadzoną w półce skalnej, dobrze zabezpieczonej i w miarę dobrym asfalcie.
Pierwszą połowę przejechaliśmy prawie po suchym asfalcie, potem zaczął się śnieg i koleiny. Dolina ciasna, wręcz czuliśmy się wtłoczeni między góry. Droga dłużyła się.
Ile jeszcze? pytaliśmy co chwilę
I tak upływały kolejne kilometry, jednak coś ciągnęło dalej.
Aż nagle dolina zaczęła robić się szersza i zaczęły pojawiać się białe piękne śnieżynki. W pewnym momencie były już dookoła nas.
A my z wolna ośnieżoną drogą, wydrążoną półką skalną jechaliśmy dalej, gdy nagle pojawiła się Ushba (Uszba) 4710 m.n.p.m nazywana Matterholmem Kaukazu – uśmiechając się i zapraszając dalej.
Taki strażnik Svanetii, który majestatycznie spogląda po szczytach i w doliny.
Góra symbol, strażnik, a może miejsce mocy.
A może inaczej, gdy kto powie mi Svanetia powiem – Ushba i uśmiechnę się łącząc się telepatycznie z górą, która jest dla mnie symbolem tego miejsca i od razy powoduje wzrost energii.
Mestia powitała nas zachodem słońca przy prawie bezchmurnym niebie i prawie pełni. Od spotkania z Ushbą wszystko w nas radośnie śpiewało, a góry zapraszały do kontaktu.
Mestia kurorcik, z lekka wymarły o tej porze roku (choć Bartek miał inne zdanie – uważa że jeżeli hotele i lokale otwarte, choć puste ,to nie wymarłe ), choć nie zachwyciła nas, dużo się buduje nowych hoteli i z czasem cała przestrzeń zapewnie zostanie zabudowana.
Na szczęście mamy landrynkę więc jesteśmy wolni od szukania noclegu. Znajdujemy miejsce koło kościółka z widokiem na miasto , góry i napawamy się ich energią.
Bardziej gór niż miasta, a księżyc centralnie świeci nad nami.
Są to miejsca gdzie kiedyś mógł zamieszkać człowiek, który miał dobry kontakt z przyrodą, umiał w niej przeżyć, otwierając się na wyższe światy, energie z Boga. Z czasem pojawiły się dobrodziejstwa cywilizacji i ten człowiek ich zapragnął , a mając dobry kontakt z „górą” w miarę szybko je dostał.
Ale ich było wciąż mało i mało……
I tak jest w Mestii – ceny noclegów, usługi wysokie można rzec europejskie – przy średniej płacy w Gruzji 600 zł.
Chciwość wzięła górę nad duchowością, kontaktem z Bogiem, teraz już nie ma na to czasu. Teraz trzeba zarabiać pieniądze. W pieniądzach samych w sobie nie ma nic złego. Tylko gdy stawia się je ponad Boga, ludzi to ………….
Ciekawe czy tak będą przychodzić lekko i łatwo jak na początku?
A problem chciwości pewnych grup w Svanetii znany jest od wieków, kiedyś uważany był za coś złego. Teraz może wypływ jako pozytywnie lansowana cecha dzisiejszej cywilizacji.
A sama Mestia nas nie zachwyca, wieże na pewno dodają jej wyrazu, jednak wolę skupić swój wzrok na górach.
Księżyc oświetla ośnieżone szczyty dzięki temu możemy zobaczyć ich kontury, poczuć ich siłę i zapewnienie, że człowiek nie jest w stanie im nic zrobić na co nie pozwolą.
I tak się stało z nami, cały wieczór robiliśmy piękne zdjęcia zachodu słońca opartego o ośnieżone góry wraz z księżycem w pełni (istna magia wieczoru), z których byliśmy bardzo zadowoleni i może zamiast dziękować Bogu, duchom za piękne zdjęcia, poszliśmy we własne ego. Przegraliśmy je na komputer, sprawdziliśmy – jest przód jest tył. Czyli wszystko przegrało się. Skasowaliśmy na karcie.
I gdy zaczęliśmy wyciągać najlepsze na bloga okazało się, że brakuje zdjęć z całego wieczoru, od wjazdu w dolinę i spotkania z Uszbą aż do nocnych zdjęć wież (zostało jedno z małego aparatu).
Byliśmy zdezorientowali, wyszło nasze przywiązanie do zdjęć, nasze ego.
Wszystko co robię, potrafię, umiem oddaję Bogu i dziękuję za to.
To pierwsza bardzo silna lekcja tego pięknego regionu.
A co powoduje, że Mestia Svanetia jest taka fascynująca
Drogę do Mestii wybudowano dopiero w 1937 roku, dlatego przez wiele wieków była praktycznie odcięta od reszty, kraju.
Tradycyjne swanetiańskie domy (koshki) są jednocześnie minitwierdzami. Każdy posiada osobną wieżyczkę obronną pamiętającą czasy głębokiego średniowiecza. Jak podaje Lonely Planet, w Swanetii zachowało się 175 takich domów, większość z nich jest do tej pory zamieszkałych.
Grecki historyk i etnograf Strabon udziela następujących informacji na temat Swanów: „Są bardzo odważni i silni, panują nad niemal wszystkim dookoła i władają szczytami Kaukazu.“
Główne miejscowości Górnej Swanetii to Mestia, Etseri, Beczo, Kala, Latali, Lakhamula, Lendżeri, Mujhal-mulakhi, Ushguli, Ushguli, Fari, Tskhumari, Chuberi i Khaishi.
Swanetia posiada kilka szczytów o wysokości 4000–5000 metrów: Szchara (5068 m), Rustaweli (4960 m), Gestola (4859 m), Tetnuldi (4851 m), Uszba (4700 m) i Ailama (4546 m).
Część informacji, ze strony: http://www.odkryjgruzje.pl/miejsca/swanetia/
KLIMAT
Przy 2000 metrów nad poziomem morza klimat Górnej Swanetii jest wilgotny i zimny. Średnia roczna temperatura wynosi 5,7°C, średnia temperatura w styczniu wynosi -6,4°C, a w lipcu 16,4°C. Na obszarach Górnej Swanetii o najwyższej wysokości klimat jest wilgotny i brak tam prawdziwego lata.
Swanetia nigdy nie została zniszczona przez siły wroga.
Począwszy od czasów starożytnych, Swanowi rozwijali hodowlę bydła i uprawę roślin, a ich przekonania religijne i tradycje związane były z polami. Starożytni Swanowie byli znani ze swoich osad wieżowych, unikalnych odmian pszenicy i swojej własnej szkoły świętego malarstwa ściennego.
Swanowie tworzyli instrumenty muzyczne charakterystyczne dla regionu, a także rozwinęli tradycję rzeźbienia w drewnie, której przykłady można jeszcze dziś znaleźć w niektórych domach i cerkwiach. Stolarze nadal tworzą niesamowite meble przy użyciu tych samych tradycyjnych ornamentów dekoracyjnych.
Swanowie używali wełny owczej do wyłapywania złota. Wełnę mocowało się do deski zanurzanej w wodzie tak, aby wełna była na górze. Po wyjęciu z wody i osuszeniu złoto wypadało z suchej wełny.
Swanowie mają wielki szacunek dla rytuałów, które często dotyczą bóstw chroniących bydło i ludzi oraz dających płodność.
Swanowie śpiewają pieśni wielogłosowe o swoich przodkach, myśliwych, górnikach i hodowcach bydła. Swanowie mają również swoje unikatowe tańce.
Integralną częścią ubioru Swanów jest kapelusz.
Wyrażenia „Niech Bóg ma cię w swojej opiece” i „Niech Krzyż ma cię w swojej opiece” mają tu bezpośrednie znaczenie —nici nad głową osoby noszącej kapelusz uszyte są na wzór krzyża.
Zakopywanie w czarnym piasku
Zakopywanie na magnetycznej plaży 1 luty 2015
O zakopywaniu marzyłam od początku pojawienia się tutaj, jednak w zimnym piasku nijak.
Teraz dni stawały się coraz cieplejsze, piasek szybko się nagrzewał.
Podjęliśmy decyzję, że dziś opuszczamy hotel i jedziemy spać na plażę, a potem dalej Svanetia i Abchazja posyłają zaproszenia.
Czas tutaj był bardzo owocny, najbardziej owocny to program oceny innych i radzenia sobie z oceną przez innych. Mogę powiedzieć, że teraz jak „oceniamy” mówimy Ureki (o tym może jak wszechświat pozwoli pojawi się oddzielny post) , tak jak gdy zaczynamy „walczyć” pojawia się słowo Karvaczar.
I tak w tych energiach chciałam się zakopać. Poranek był chłodny bez słońca, jednak w ciągu dnia pojawiło się słońce, które powoli zaczęło nagrzewać piasek.
Poszliśmy na spacer, a gdy wróciliśmy – mówię – idziemy się zakopywać.
Wzięliśmy łopatę (bo trzeba zbierać cienką warstwę suchego piasku) worki, rurki i poszliśmy.
Piasek był już zimny, ale mimo wszystko chciałam na chwilę poleżeć w jego objęciach.
Bartek zaczął mnie zakopywać, nagle pojawił się jeden z synów gospodarzy.
Gdy mnie zakopał razem z głową, ten poszedł po resztę rodzeństwa. I zaczęli na mnie sypać piasek i chodzić dookoła.
Pojawiały się emocje braku zaufania do Bartka, Boga.
Czy on na pewno wie, że ma mnie pilnować.
Wyłączenie zmysłu wzroku, spowodowało wrażenie, że myślałam, że lata koło mnie tabun koni.
Z sekundy na sekundę traciłam zaufanie do Bartka, wszechświata, im bardziej traciłam zaufanie tym robiło mi się zimno, przypominałam sobie, że przecież mam na sobie zimny piasek.
I tak wtopiłam się w te niedogodności że w pewnym momencie stwierdziłam, że to nie ma sensu i z całą siłą podniosłam się po 11 minutach od zasypania.
Ileż razy rezygnuję, gdy inni próbują mi „wejść na głowę”? Starają się mi przeszkadzać.
A ja jeszcze nie mam takiej siły, że bez względu na okoliczności, tylko ze wsparciem wszechświata robię to.
Często dawałam siłę tym przeszkadzaczom, (teraz to rzadko, dlatego program mógł wypłynąć).
Pozwalam sobie iść za prowadzeniem wszechświata, bez względu na to co mówią, robią inni ludzi wokół mnie.
Pozwalam sobie ufać jego mądrości i prowadzeniu.
Dziękuję dzisiaj tej przestrzeni za ten czas, za tę lekcję, dzięki niej wiem czemu się bliżej przyglądać i nad czym pracować. Bo przecież stado dzieciaków nie pojawiło się przez „przypadek”
dziękuję
Dziś już noc na plaży, czujemy, że przestrzeń dla nas się tutaj zamknęła. Od paru dni tylko harmonizowaliśmy przestrzeń, czas teraz jako nowy człowiek podążyć dalej.
Z ufnością i błogosławieństwem dla innych idziemy przez świat, życie, ziemię……
A na plaży ognisko, szum fal, księżyc prawie w pełni i niesamowicie ciepła noc. Takie przywitanie na przestrzeni przyrody. Siedzieliśmy, siedzieliśmy w samych polarach, ciesząc się przestrzenią, zajadając smaczne tutejsze ziemniaki.
Gdy zaczynaliśmy oceniać, obgadywać innych zaświtała myśl, a może pytanie
Dlaczego tyle co oceniamy nie mówić o szczęściu, miłości radości, albo jeszcze dalej idąc być w tym, albo być tym?
Ogród botaniczny w Batumi w zimowej odsłonie
Ogród botaniczny w Batumi. 2 styczeń 2015
W ogrodzie botanicznym w strefie subtropikalnej roślinności stale coś kwitnie. Zamówiliśmy więc słoneczną pogodę na rano i po nocy na dzikiej plaży w Chakvi poszliśmy na rekonesans. Większość drzew liściastych w styczniu nie posiada listowia , jednak wnętrze ogrodu jest o tej porze roku nadal atrakcyjne. Miłe ciepło od słoneczka i ośnieżone szczyty na horyzoncie dopełniały scenerii. Na uwagę zasługuje część subtropikalna usytuowana w dolince nad ciekiem wodnym. Odzwierciedla ona w jakimś względzie okoliczne góry z bujną, gęstą, w dużej części zimozieloną roślinnością. Jeżeli ktoś nie ma czasu by odwiedzić okoliczny narodowy park Msbana… to wizyta w ogrodzie botanicznym ma sens nawet w zimie . Zobaczcie zresztą sami……….
Noworoczny prezent, a może wskazówka na cały rok?
Batumi Nowy Rok 30 grudnia do 2 stycznia 2015
Powróćmy do Nowego Roku. Na poziomie subtelnym w tym święcie jest jakby zawarty cały przyszły rok. Chcemy tego czy nie, ale wewnętrznie skupiamy się na przyszłości, nastawiamy się na nią. W jakim stanie spotkaliśmy Nowy Rok, tak będzie się układał cały późniejszy ciąg wydarzeń. Wszyscy znają przysłowie: jak przywitasz Nowy Rok, tak go przeżyjesz. Dlatego ludzie starają się zarzucić stół jedzeniem i bawić się do upadłego, aby rok był pomyślny. Jednak mało kto rozumie, że to przysłowie dotyczy stanu wewnętrznego, a nie stołu zarzuconego jedzeniem. Nowy Rok należy witać z czystą duszą, a nie z napchanym brzuchem. Jedzenie przy noworocznym stole jest potrzebne dla pozytywnych emocji i przejadanie się w tym przypadku może przynieść odwrotny efekt. Jeśli witamy Nowy Rok z niezamkniętymi obrazami, lękami i różnymi pretensjami, to powinny nastąpić wydarzenia, które uwolnią nas od tych emocji. Ziarno przyszłego roku powinno być czyste, bo inaczej niezależnie, jak będziemy go podlewać, nie wykiełkuje i nie da dobrych plonów. S.Łazariew. Diagnostyka karmy 8
Od jakiegoś czasu przychodziły do mnie obrazy Nowego Roku w Batumi. Potem pojawiła się ochota na powitanie Nowego Roku w jakimś miejscu z widokiem na miasto, z dala jednak od ludzi. Na myśl przychodził mi tylko Radisson hotel, który ma całkiem przeszklone pokoje z widokiem na miasto i zapowiadany pokaz sztucznych ogni..
Puściłam prośbę we wszechświat.
Przyjechaliśmy do Batumi 30 grudnia zaczęliśmy spacerować po starówce miasta i nagle 50 metrów przed głównym rynkiem udekorowanym choinką zamigotał do mnie hotel Brighton.
– Choć, zapytamy o cenę i zobaczymy pokój – powiedziałam.
Pokój okazał się duży, sympatyczny z balkonikiem i widokiem na plac w cenie 110 (200 zł/2 osoby) lari ze śniadaniem.
Zostaliśmy, zagadał.
Jakie było moje zdziwienie, gdy rano idąc na śniadanie zobaczyłam taras na 4 piętrze, czyli na dachu budynku z widokiem na miasto.
Czy trzeba lepsze miejsce na powitanie nowego roku, nie tylko widok na miasto, to jeszcze świeże powietrze, a ludzi w hoteliku niewiele, więc nie powinno być tłoku.
I tłoku nie było…
Przed północą poszliśmy na tarasik razem ze skrzatami i okazało się, że cały należy do nas.
W Rosji i w krajach post rosyjskich Nowy Rok był lansowany jako zamiennik świąt Bożego Narodzenia. A dzięki innemu kalendarzowi przypada on wcześniej niż Boże Narodzenie (7 stycznia)
Dlatego większość osób w tym czasie siedzi przy suto zastawionym stole, dziadek mróz przynosi prezenty. Można rzec odpowiednik naszej wigilii. Więc na ulicy nie ma tłoku. Na rynku jacyś tenorzy śpiewają, wszystko bardzo spokojnie.
Poza tym w tej kulturze wita się Nowy Rok, a nie żegna stary. Świat idzie w przyszłość, a nie zostaje myślami w przeszłości.
I tak ok 15 minut przed północą nastąpiła kawalkada sztucznych ogni prywatnych do których około 5 minut przed północą dołączyły miejskie. Stare stapiało się z Nowym, nie było żadnego rozdziału, przedziału. Cała gra światła trwała do 10-15 minut po północy. Gdzieniegdzie latały lampiony szczęścia, roznosząc radość i miłość po okolicy. A my z idealnej wysokości obserwowaliśmy świat radości, kolorów (tylko dlaczego musi być w takim huku? Czy radość to wrzask? )
Ale Cię wszechświat lubi – powiedział Bartek – dał Ci to co chciałaś, Ty o to wcale nie zabiegałaś, powiedziałaś i zapomniałaś! A on zrealizował zamówienie! – w czasie wybierania hotelu nikt nie pomyślał o widoku nas starówkę miasta i pokaz sztucznych ogni.
Tak było – i dostałam.
Tylko wtedy tak naprawdę jesteśmy otwarci na dobroć wszechświata, gdy na nim nie wymuszamy tego co chcemy, gdy co chwilę nie kontrolujemy.
Tylko pozwalamy zostać otwarty, ufnym ………….
Jestem wolna od przywiązania do tego chcę otrzymać, puszczam to i pozwalam wszechświatowi to realizować
Taki cudowny prezent wszechświata dla mnie.
Wam również życzymy ufności w Boga wszechświat, bez oceny, wymuszania, kontroli.
Zaufania, że zawsze otrzymuje to co najlepsze w danym momencie dla nas.
Bo właśnie na drugi dzień poszliśmy do Radissona na kawę, na 19 chyba piętro. Oszklenie od dołu do góry, aż zakręciło mi się w głowie. Po paru chwilach zdałam sobie sprawę, z tego, że jestem w miejscu gdzie nie otwierają się okna i całe powietrze jest wiele razy przetrawione. A co za tym idzie cała energia krąży w kółko po tym hotelu, bez wyraźnej świeżości, nowości.
Kiedyś pracowałam 1,5 roku w takim budynku i w pewnym momencie ku zgorszeniu zarządu znalazłam sobie pomieszczenie z otwieranymi oknami w piwnicy, gdzie poprosiłam o przeniesienie.
Tu w Batumi gdybym poszła za umysłem – zapłaciłabym nie tylko 3 razy więcej za hotel, ale przede wszystkim utknęłabym w marazmie energetycznym tego miejsca.
Jeszcze raz dziękuję wszechświatowi za ten prezent, a sobie za pokorę w podążaniu własną drogą.
Chaczapuri z zieleniną – powtórna gościnność magicznej Gurii
Chaczapuri z zieleniną – powtórna gościnność magicznej Gurii 4-5 stycznia 2015
Raz jeszcze zawitaliśmy w sympatycznej górskiej wioseczce usytuowanej na wzgórzach przy drodze do Bakmaro.
Już podczas pobytu w Batumi odwiedziliśmy księgarnię i zakupiliśmy książkę o oczyszczaniu organizmu i leczeniu ziołami. Zrobiliśmy to z myślą o sympatycznej rodzince z Gurii, która gościła nas w czasie Świąt Bożego Narodzenia, dając wspaniały i zarazem egzotyczny sposób na spędzenie Wigilii.
Wioseczka przywitała nas strugami subtropikalnego deszczu. Potoczki przemieniły się w rzeczki. To doskonała pogoda by w tradycyjny sposób zmielić kukurydzę na mąkę.
I tak w sympatycznym, elfim młyneczku wrzało tym razem od roboty. Woda doprowadzona rurą napędzała koło młynka wodnego.
We wnętrzu na kamiennym żarnie powoli mieliła się kukurydza na mąkę. Doglądający ją, młody gospodarz zaprosił nas do domu.
Zostaliśmy powitani przez Georgika i Mery jak dawno nie widziani dobrzy znajomi. I tym razem gościnność przechodziła nasze wyobrażenie, na nic nie zdały się nasze zapewnienia, że przecież wiedzą że prawie nic nie jemy.
Gospodyni odpuściła dopiero jak razem z kiszonkami było na stole 18 dań! Nastąpił czas kiedy mogliśmy w końcu porozmawiać o ziołowych sposobach leczenia dolegliwości gospodarzy. Tylko czy na pewno jest im ono potrzebne! Zaskoczeniem dla wszystkich było nieoczekiwane pojawienie się Georgika z workiem mąki na plecach! Ten krzepki 78 letni mężczyzna przyniósł na swoich plecach przewiązany linką około 25 kilogramowy worek (podobny wagowo do mojego gongu), niosąc go około 200 metrów pod górkę po rozmiękłej, śliskiej i wąskiej ścieżce!
Jak wspomina nosił w sile wieku po dwa 100 kg ciężary pod pachami naraz.
Tym razem Mery dała się namówić na zrobienie chaczapuri z zieleniną którą przywieźliśmy z bazaru. Naszą intencją było pokazanie że podobnie jak w Nagornym Karabachu można przyrządzić danie z ziół, które będzie równocześnie leczyć.
Dla mieszkańców tych gór o jeszcze bogatej roślinności dzikiej w tym i ziół , ta forma leczenia była bliska i należy ją wskrzeszać.
Tym bardziej że już sami nas informują o nieskuteczności leczenia chemicznego. Potrawa podobna do Żyngelov hasa wszystkim smakowała i obiecywali że wiosną będą zbierać świeże dzikie zioła, aby wzmocnić organizm w sposób naturalny.
A skrzaty tym razem zaprosiły na imprezę skrzacie kobiety……. Były rozmowy o skrzacim życiu, współistnieniu z człowiekiem, miejscach mocy , oraz wesoła zabawa do białego rana. Giro fascynat surfingu pływał na rwących strumieniach na desce wystruganej z kory……..
Sowy hukały, a deszcz przygrywał do tańca.