Turcja termalne baseny
now browsing by tag
Radosne błogie Pammukale
Radosne Pamukkale 25-27 luty 2015
Droga do Pammukale to droga do światła. Od naszego targowego miasteczka Cayu, zrobiła się przyjazna i sympatyczna. Poprowadzona wąską doliną między ośnieżonymi górami. Gdzieniegdzie pasterze z owcami, tak sielsko anielsko. Do tego kolory zielonego ozimego zboża i pojawiające się kwiaty, a przed nami słońce, które w różnych odsłonach wychodziło zza chmur. Tworząc swoisty spektakl kolorów i kształtów.
Droga do raju, światła…..
Jak pokaże nam się Pammukale? Dźwięczało w głowie, przecież to jedna z głównych atrakcji turystycznych Turcji – zona turystyczna w najwyższej formie.
Gdzieś mamy dystans do takich miejsc.
Pammukale od razu zaprosiło nas na nocleg w bardzo spokojnym miejscu , obok oliwnego gaju. Rano nad nami przelatywały balony z turystami. Czyżby znak lekkości ….
Do tego wiosna, która wciągnęła nas swoim kolorytem kwietnych łąk. Gdzie żółć kontrastowała z czerwienią, ciesząc się ze swojego pięknego życia.
A samo Pammukale wstęp 25 lirów (ok 40 zł) od osoby za zwiedzanie dużej części antycznego miasta Haria……….. i tarasów Pammukale.
Na tarasach jest poprowadzona ścieżka dla turystów gdzie można spacerować boso, grzejąc nogi w przepływającym termalnym strumyczku. Dookoła piękne ośnieżone góry i antyczne miasto. Zwane świętym z uwagi na cudowną wodę.
Miejsce magiczne. Poranek był chłodny i mało słoneczny. Jednak my oddawaliśmy się kontaktowi z tym miejscem. Wzrokowo nie pokazywało nam się pięknie, jednak energetycznie była to poezja, świat ludzi czy świat Bogów, 3 wymiar czy 5, a może już 7. Wszystko gdzieś było ziemskie, a przy tym boskie jednocześnie. Biel pozwalała przejrzeć się naszym intencjom. Co dajesz to dostajesz, to miejsce nic samo nie transformuje, jest tylko lustrem nas samych.
W bieli jest wszystko i nic zarazem.
Biel, która tutaj zlewała się z białym niebem. Było wszystko i nic zarazem.
Tutaj była wielka radość spotkania, nasza i turystów z Azji, którzy z niesamowitą lekkością i radością cieszyli się tym miejscem, tworząc sympatyczny koloryt.
Podeszliśmy pozwiedzać ruinki antycznego miasta, kiedyś wielkie, przy cudownej wodzie, teraz w ruinach. Idziemy do teatru, gdzie ma się wrażenie, że na dole toczy się spektakl, a na górze siedzą widzowie. Jakby nie wiedzieli, że nie ma ich już na tym świecie.
– Wy nie żyjecie już w tym świecie – staraliśmy się mówić.
– Tak, a jak żyć w tych ruinach, które staracie się nam pokazać?– zdało się słyszeć w odpowiedzi
– To wasze miasto 2000 lat później – tak wygląda – odpowiadaliśmy
– Wielka nasza tragedia – odpowiedzieli i może część z nich podążyła w kierunku światła
Może tak samo my, gdy zobaczymy nasz świat za 2000 lat będziemy zdziwieni degradacją materii o którą zabiegaliśmy całe życie.
Dlatego trzeba ją używać i cieszyć się nią, tym co sprawia nam przyjemność.
Bo to czy coś mamy czy nie, nawet materialnego zależy od tego czy Bóg nam to da, czy prosimy bez programów sabotujących, czy odważymy się przyjąć i ile w tym będzie emocji.
A nasza kontrola i oszczędność na niewiele tutaj się zda.
My też oprogramowaliśmy nasze ograniczenia .
Zawsze bowiem słyszałam, że ja chcę wszystko w życiu – a w nim nie można mieć i robić wszystkiego.
Jak podróżuję – to nie mam domu, ciuchów jakich chcę itp.
Pozwalam sobie dobrze wyglądać, być dobrze ubrana, mieć dom, a przy tym podróżować i cieszyć się życiem w obfitości.
Bartkowi wychodziły programy, że nie może mieć drogich rzeczy bo zaraz je zniszczy. Jako zdolny inżynier od dziecka miał zdolność rozkręcania wszystkiego, większość udało się złożyć z powrotem, jednak czasem się nie udawało i to wpajało się w pamięć jego i rodziców.
Pozwolić sobie na obfitość to nie znaczy maksymalnie żyć na kredyt, na długach czy w inny negatywny sposób dążyć do materii, tylko pozwolić sobie prosić o to – co tak naprawdę chcemy, a potem z pełną konsekwencją iść za tym.
I tak gdy pozwoliliśmy sobie na wszystko co nam sprawia radość, otwierając się na dary wszechświata bez lęku i sabotowania materialnych dóbr.
Wyszło słońce, pozwalając nam się skupić na pięknie wapieni.
Aż na początku oczy bolały od ilości światła, światło odbijało się od światła.
Moje słowa są zbyt ubogie jak na razie, aby oddać to piękno, magię i spokój którego tutaj doświadczyliśmy. Dobrze, że są zdjęcia które może choć w części pokażą piękno tego miejsca. Miejsca gdzie człowiek jednoczy się z Bogiem, ciało z duszą.
Dziękujemy za to boskie ugruntowanie na naszej pięknej ziemi.
Pammukale zostanie w naszym sercu.
A na wieczór pojechaliśmy do miasteczka Karahayil znajdującego się 5 km od Pammukale z basenami termalnymi, ale przede wszystkim z lokalnym turystycznym życiem (bez wielkiej turystycznej zony), knajpki z lokalnymi naleśnikami Gozleme (cieniutki naleśnik z nadzieniem mięsnym, serowym lub szpinakowym – pieczonym w piecu opalanym drewnem) , pide, czy innymi lokalnymi specjałami prosto z pieca opalanego drzewem i w stylu tureckiej prowincji. Na ulicy sok z granata i pomarańczy . Małe lokalne, rodzinne biznesy, a jakże sympatyczne, bez blichtu i nadęcia. Tak po prostu z radością.
I tak w spokojnej radości pokazało nam się Pammukale, uświadamiając nam po raz kolejny, że gdy odpuszczamy lęki i pozwalamy sobie żyć w 100% również na materialnym poziomie pojawia się radość, lekkość, obfitość i miłość.
Po spokojnej nocy na naszym „starym” miejscu obudzili nas piękny słoneczny poranek, zapraszający wręcz do dłuższego pobytu.
Jednak zdecydowaliśmy jechać dalej w kierunku Izmiru, a nie nacieszyć się tym miejscem tak na maksa.
Czasami mam wrażenie, że chcę więcej doświadczać, gonić za emocjami, nie pozwalam sobie trwać w tym co mi na ten moment pasuje.
Nawet nie szukam czegoś lepszego, ale nie pozwalam sobie na błogość, bo gdzieś kiedyś się do niej przywiązałam i goniłam za nią, teraz zakładam, że jest czymś „złym”i lepiej od niej trzymać się z daleka
Otwieram się na błogość i pozwalam sobie często doświadczać tego stanu bez gonienia za nią i przywiązywania się do niej.
A samo Pammukale potrzebuje bardzo wsparcia i energii w swojej ziemskiej wędrówce, obecnie ludzie próbują z niego zrobić muzeum. Woda która kiedyś dymiła na dużej przestrzeni sycąc swoją parą całe otoczenie, teraz jest wypuszczana na niewielkiej powierzchni, a reszta gromadzona i umieszczana w basenach hotelowych dla turystów.
Na pewno skały całkiem inaczej wyglądałyby, gdyby były mokre od spływającej po nich wody. Ile miałyby więcej światła!
Choć może stanowiłyby wtedy za duże lustro dla nas samych????
I znowu cena sławy i blasku. Ktoś powie cena dostosowania.
Kiedyś skała Pammukale służyła jako sanatorium, bo takie było zapotrzebowanie, a teraz już prawie martwe służy do oglądania.
A co na to duchy miejsca?
My dziękujemy jeszcze raz za ten cudowny czas, za tę magiczną wiosnę w iście królewskim wydaniu, za gościnę i niesamowity spokój.
A miejsce pożegnało nas słońcem i blaskiem, zapraszając znów. Może tym razem na dłuższy pobyt w błogości.
Pozwalam sobie na błogość w pełnej świadomości każdego dnia.
Urodziny w gościnnej Turcji
60 godzin w gościnnej Turcji z urodzinowym akcentem 28-31 sierpnia 2014
Turcja powitała nas bardzo gościnnie . Najpierw pokazała miasteczko przy graniczne , gdzie poszliśmy po pieniądze do bankomatu . Pokazała jego wieczorne życie
Potem pozwoliła przejechać szybko i sprawnie przez Stambuł (jechaliśmy około północy) aby na koniec dnia , a może już w późną nocą znaleźć nocleg na parkingu przy autostradzie , w tak osłoniętym miejscu, że prawie nie było słychać drogi .
I znowu tak jak na początku w Bułgarii , wzięto nas za rękę prowadzono.
W nocy było chłodno , wręcz zimno ,a i ranek obudził nas chłodem , zachmurzonym niebem .
Co to jest ???
czy to prawda ???
Wczoraj nic tego nie zapowiadało , taki wielki prezent wszechświata . Prezent na urodziny . Cudowny prezent od wszechświata . Prezent który trwał cały dzień , dając ochłodzenie czasami deszczyk , a temperatura oscylowała w granicach 20-25 stopni przy zachmurzonym niebie . Idealna pogoda do jazdy . Rześko , przyjemnie
Może ładniej pokazałaby nam się droga w pełnym słońcu, ale przy zachmurzonym niebie i w „niskiej” temperaturze sprawiła nam więcej radości .
Taki ideał dawania .
Często dajemy innej osobie to , żeby nas zapamiętała podziwiała , chcemy pokazać się jak najlepiej , często zapominając o tej osobie i jej prawdziwych potrzebach . A tutaj dostaliśmy coś o czym nawet nie próbowaliśmy marzyć , nawet nie wyobrażaliśmy sobie, że taka pogoda na tej szerokości geograficznej o tej porze roku jest możliwa .
Dziękujemy za ten cud
A potem zdarzały się kolejne , jechaliśmy w kierunku granicy z Gruzją , gdy na jednej z przełęczy na autostradzie Ankara – Stambuł zaprosiła nas potężna galeria z masą knajpeczek . A w knajpeczkach istne jedzeniowe szaleństwo .
Przykład tego, że mamy jeszcze programy celebrowania urodzin jedzeniem, a tutaj wszystko takie ładne , często robione ręcznie na naszych oczach .
Chodzimy między knajpeczkami sycąc wzrok potrawami . Bartek zajada się najlepszymi lodami czekoladowymi w historii świata .
Próbujemy fasolki , a na koniec jemy ciasto z nadzieniem pistacjowym . Wszystko fajnie cudowny prezent , ale dlaczego on odbiera nam, witalność , rześkość energię zamiast dodawać . Prezent pogodowy dodał nam energii , a prezent systemowy, jedzeniowy odebrał .
Byliśmy szczęśliwi gdy to próbowaliśmy , kupowaliśmy umysł chciał więcej, więcej mówił
masz przecież urodziny wolno Ci
No właśnie co wolno????
Obeżreć się ????
Dlaczego ????
Może ten program był dobry w czasach kiedy brakowało jedzenia i na święta , urodziny itp. było go dostatek , ale teraz w czasach nadmiaru , jest totalnie zbędny
Mi pojawił się program , ze muszę mieć zdanie na temat kuchni przejeżdżanych krajów co prawda bez mięsnej , ale muszę próbować . .
A przecież to nie jest mój cel . Mój cel to próbowanie tego do czego zaprosi mnie wszechświat czym poczęstuje i to w niewielkiej , bardzo niewielkiej ilości .
Dziękujemy temu miejscu za cudowną gościnę zarówno w znaczeniu fizycznym ucztę smaków , jak i duchowym , mentalnym pokazanie rządzących nami programów .
I to nie koniec , prezentów , cudów urodzinowego dnia
bardzo lubimy termalne wody , lecz w Turcji termalny basen . W 40 stopniowym słońcu . Chyba nie możliwe , a tutaj wszechświat o wszystko zadbał .
Dał odpowiednią pogodę i basen Cavundur Termal (www.cavundurkaplicasi.com) 150 km od Ankary i 390 od Stambułu . Woda o temperaturze 40-45 stopni i bogatym składzie minerałów . Można iść do basenu wspólnego tzn wspólnego dla kobiet bądź dla mężczyzn za 10 lirów od osoby (ok 15 zł. Od osoby) w dużych okrągłych pomieszczeniach . Można również wziąć pomieszczenie rodzinne tzn maleńki basen z własnym Wc i prysznicem i jednym leżakiem za 35 lirów( 50 zł.) .
Uwielbiam się kąpać nago, mieć kontakt z woda na całej powierzchni , czuć się dzieckiem wszechświata takim ledwo co stworzonym . Dlatego bierzemy rodzinny pokoik i cieszymy się wodą . Przypomina nam to trochę Sklene Teplice od których zaczęliśmy naszą podróż , z naszą ulubioną 42 stopniową jaskinią . Tutaj może nie jest tak ładnie , ale woda i stężenie pary wodnej w pomieszczeniu bardzo podobne . Przenikamy się z wodą , zostawiając jej miłość i radość , a biorąc nierozluźnione i spokój, taką siłę miękkości i łagodności . Tego co bardzo nam potrzeba w życiu . Taki kolejny cud tego dnia . Spotkania z wodą są krótkie potem następuje schłodzenie pod prysznicem i odpoczynek i powtórka . Godzinka mija , a my czujemy się przesądzeni przez wodę . Temperatura rozbiła stare schematy , a łagodność wody wpłynęła tam wypełniając wolne przestrzenie .
Dziękujemy za tę łagodność i miękkość . Za ten cudny czas .
Woda z tego źródełka dobra jest na reumatyzm , bronchit , Astmę …..
Zawiera m.in. magnez
Nie śniliśmy o takich cudnych prezentach . Dziękujemy przestrzeni , Bogu za ten cudowny dzień , ten piękny czas .
Następny dzień to jakaś czarna dziura jeden z tych dni gdy mówimy „no fajnie” ale poza tym robimy tylko przelot . Zaprosiło nas miasteczko Unye na spacerek po targu , molu i centrum. Nakarmiło zupką i powiedziało jedzcie dalej .
Mijaliśmy kolejne bardzo prężnie budujące się miasta , by następnego dnia dotrzeć do miejscowości Rize – stolicy tureckiej herbaty , już w Kaukazie . Miasteczko jakże inne niż poprzednie na wybrzeżu , mające swój klimat . Poprzednie miasteczka nie były zakorzenione . Wcześniej najprawdopodobniej były mało zaludnione , a teraz zaczęły się rozrastać i ludzie przybyli tutaj za pracą , a miejscowych było za mało lub byli za słabi aby pokazać im sercem ten region . W rejonie Rize mieszka kaukaski lud Laz , którego jest 250000 , a 150000 zna jeszcze język regionalny . Poza tym Rize zawsze była ważna –
herbata w Turcji , czy jest coś ważniejszego ????
Patrząc na Turków modlitwa w meczecie przegrywa .
Więc rejon również ma znaczenie i za pewne swoją dumę . Co czuć
Nakarmiono nas pysznymi zupkami i orzechami laskowymi .
Jeszcze przed Trabzonem zaczęły się plantacje orzecha laskowego , przy drogach był sprzedawany w workach . Tu w miasteczku mogliśmy kupić małą ich ilość . Smak jak z najdzikszych górskich krzaków w utrafionym momencie zerwania . Poezja smaku .
Oczywiście piliśmy tutejszą herbatkę, ale ekspertami od herbaty nie jesteśmy . Bo jak by to było nie napić się tutaj herbaty . Zresztą najbardziej lubię doświadczać smaków rzeczy , związanych z danym rejonem w tym rejonie . Wtedy mają smak , są przesiąknięte energią tych miejsc ludzi .
Nie ma nałożonej na nie innej energii – pośredników, sprzedawców , koncernów . Jest produkt jego wytwórca , ewentualnie regionalny sprzedawca i moje ciało . Wszystko zaczyna się i kończy w danym rejonie .
Jemy pełnie danego produktu
Nakarmieni nasyceni podąrżylismy w kierunku granicy z Gruzji. Sycąc się pięknem pagórków porośniętych herbatą .
Dziękujemy za cudowną gościnę , za tę pogodę zachmurzoną z lekkim deszczykiem – zdjęcia nie są dobre , za tę rześkość , za cudownych spotkanych ludzi , za ucztę smaku , za cudowne urodziny .
Dziękujemy , że szybko , sprawnie (jak na nas) i w spokoju przemierzyliśmy tyle kilometrów ok 1600 praktycznie w 60 godzin
Z informacji praktycznych to wizę do Turcji załatwia się przez internet na stronie /https://www.evisa.gov.tr/pl/
jest wydawana na 180 dni z możliwością pobytu przez 90 i kosztuje 20 dolarów .
Autostrady są płatne , obowiązuje również system elektroniczny . Kupuje się na stacji benzynowej lub w punkcie przy autostradzie winietkę za 5 lirów i ląduje m.in. 35 lirów . Nam ta kwota wystarczyła na przejazd ok 600 km autostradami płatnymi i przejazd mostem przez Bosfor .
I chyba jeszcze nam sporo zostało .
Przy tym drogi są świetne , nie tylko płatne autostrady, ale również te nie płatne , również prawie autostrady.
Przy autostradach porobione takie małe miasteczka ze sklepikami , knajpkami , takie życie w drodze .
Przejechaliśmy przez Turcję ok 1600 km , nie zaglądaliśmy do miejsc przemysłu turystycznego , Turcja pokazała nam się bardzo łagodnie , ludzie również serdeczni uśmiechający się , ciekawi , bardzo pomocni – mimo problemów komunikacyjnych .
Pamiętam swój pobyt w Stambule z 20 lat temu . Pamiętam jeden wielki handel, naciąganie , bieganie za turystami, wpychanie i nachalność . Praktycznie na naszej trasie nie spotkaliśmy takich ludzi , no bardzo sporadycznie . Wszystko spokojne , w sklepach normalne ceny , tak samo na bazarze . Może można się targować , ale podejrzewam, że tak jak u nas .
Przesympatycznie
Ceny różne w zależności od miejsca my płaciliśmy lub widzieliśmy :
za herbatę w maleńkiej szklaneczce od ,65 – 3,5 (1-5 zł)
za zestaw herbaciany 10 lirów (15 zł.)
Zupa i dostatek chleba , często i woda 3-6 lirów (5-9 zł.)
owoce warzywa w podobnych cenach jak w Polsce , nawet czasami droższe. Droższe ziemniaki, ale one tutaj słabo rosną
Sery takie ciekawsze od 15-40 zł.
Oliwki 10-30 zł
Chleb ok 500 g raz kupiliśmy z chciejstwa bo prawie Pan wyciągał z pieca 3 zł.
Ciastko 2-12 lirów – hipermarket – dobra restauracja (3-18 z\l.)
Paliwo diesel 3,80 – 4,5 (5,7-6,7) w zależności od rejonu stacji zazwyczaj ok 4,40 lirów
Kuchnia –
zupy często bezmięsne kremy ziemniaczana, fasolowa czy robiona na specjalnym twardym chlebie z ostrą papryką , podawane z chlebem zawsze świeżym
Pozostałe dania w 99% mięsne ,bardzo dużo warzyw , ale łyżeczka mięsa zawsze jest . Kompletnie nie rozumieją , że ktoś może nie jeść mięsa , tym bardziej i mięsa i sera .
W modzie pizze chyba większej niż kebaby (jechaliśmy przez nie turystyczne rejony)
Dania leżą na ciepłych podgrzewaczach, nie spotkaliśmy mikrofali
Sztuka cukiernicza bardzo rzuca się w oczy , bardzo przyjemnie wejść do sklepu i sycić swoje oczy kolorami ciast , ciasteczek , tortów . Trochę gorzej z jedzeniem są zdecydowanie za słodkie
Napoje lemoniady i oczywiście herbata . Alkohol mało popularny
Toalety bardzo czyste i na stacjach benzynowych bezpłatne – duża zaleta kraju muzułmańskiego , zazwyczaj kucanki.
Ubranie – chodziłam w sukience na ramiączkach i nikogo to nie dziwiło (raz w miasteczku przygranicznym z Bułgarią 2 kobiety się z niesmakiem na mnie popatrzyły , poza tym jak u nas . No może mężczyźni i kobiety patrzyli czasem z ciekawością . Zero zaczepiania ze strony mężczyzn .
Kobiety ubrane różnie zazwyczaj chustki na głowach , poza tym jedne ubrane tradycyjnie inne po europejsku. Bardzo normalnie