wizyta rodziny
now browsing by tag
Rodzinne spotkanie na Kaukazie
Rodzinne spotkanie w Kaukazie 8—15 luty 2015
Nie szło nam ostatnio pisanie, a przyczyna była prosta i skomplikowana zarazem, czyli RODZINA.
Teraz gdy pół roku jestem w podróży, można rzec w innym stanie świadomości, chcieliśmy pobyć jakiś czas z rodziną, z którą od lat bywamy tak tylko godzinę dwie, od czasu do czasu.
A tu mieliśmy możliwość cały tydzień, w silnym energetycznie miejscu – na Kaukazie.
Pomysł iście ekstremalny, a może duchy podpowiedziały, że to będzie najlepsze do dalszego naszego rozwoju osobistego. Bo przecież odpuszczając rodzinne sprawy, przywiązania dopiero wtedy będzie nam lżej.
I ……. teraz właśnie od ich wyjazdu minął prawie tydzień, my zmieniliśmy kraj (Turcja), a dalej nie było energii na pisanie. Nie na pisanie o tym, a pisanie w ogóle.
Gdzieś tam dusiliśmy się jeszcze, gdyż Bartka mama złapała 2 dniowy wirus, a my po niej też zaczęliśmy się dusić.
Dusić się w świecie w którym wyrośliśmy, gdzie nie można być sobą, pokazywać uczuć, emocji, gdzie trzeba żyć na POKAZ, być grzecznym, miłym, robić dobre wrażenie.
Bo inaczej wyśmieją, przeklną, nie zaakceptują i człowiek zostanie SAM!
Nasz świat zawirował, straciliśmy masę energii na pokazywanie sobą kogoś kim nie jesteśmy.
Bartek rzucił się na jedzenie jak chyba parę lat temu, ja na alkohol, kłóciliśmy się non-stop ku uciesze Pań!!!
Zresztą Bartek miał lżej, bo brak akceptacji dotyczył również tematu kobiecości.
Uwaga była zwracana TYLKO MNIE!!!!! Lub zauważano tylko to, co Bartek robił dla mnie.
Świat kobiet, które wchodzą do dupy mężczyznom, niszcząc inne kobiety wokół.
Patrzyłam na to, ale czasami już nie byłam na tyle silna, aby zachować siebie. Zresztą przeleciało przed moimi oczami całe moje życie.
Gdzie każde odstępstwo życia nie na POKAZ było karane biciem, wyśmiewaniem, terroryzowaniem.
Od dziecka miałam być dziewczynką na pokaz. Nigdy taka nie byłam, dlatego byłam bita przez matkę za każdy drobiazg, wyrzucana z domu, terroryzowana. Każda nadrobniejsza porażka wytykana miliony razy.
„Ja powiem ludziom jaka jesteś zła, niedobra, powiem to u Ciebie w pracy” – krzyczała moja mama.
W szkole na W-F-ie wstydziłam się rozebrać, bo miałam paski od bicia. Bo przecież robiłam tyle zła. Nie patrzyłam ludziom w oczy, bo na pewno znali wszystkie moje najdrobniejsze złe uczynki.
Gdzieś w połowie liceum powiedziałam do kolegi, że mama wykrzykuje na mnie „TY KURWO”
Popatrzył na mnie, rozgadał jako dowcip po klasie i nie uwierzył.
Nikt nie wierzył, na pozór szanowana osoba nauczycielka, po godzinach katowała swoje dziecko zarówno psychicznie jak i fizycznie.
Wracałam do domu ostatnimi autobusami, bo bałam się co będzie, jaka awantura, za co?
O to, że coś powiedziałam nie tak, jak trzeba itp.
Uczyłam się dobrze, choć zastraszona nie sięgałam po to co chciałam. Sięgałam po to, co było najdalej, od tego co tak naprawdę chciałam.
Bo nie zasługiwałam, byłam taka strasznie zła i do niczego. Mama czytała moją korespondencję, kpiła, wyszydzała ze wszystkiego, szpiegowała każdy mój krok.
Gdy szykowałam się do podróży, przez parę tygodni przed wyjazdem robiła mi dzikie awantury. Strasząc mnie, że jest bardzo chora i jak wrócę na pewno nie będzie żyć.
Będąc gdzieś w świecie myślałam czy już umarła i to na pewno moja podróż będzie tego przyczyną. Gdy wracałam trzepałam się cała szukając klepsydry z danymi mojej mamy.
Taka była cena robienia namiastki tego co chciałam.
Zapytacie dlaczego z nikim nie porozmawiałam na ten temat ?
Z kim?
Nie miałam pojęcia kto to zrozumie, a ja na pewno byłam w całej sprawie winna. Nawet dziś, gdy mówię o tym na łamach rodziny, spotykam się z niewiarą , lekceważeniem zmierzającym do zakopania tematu ( bo o zmarłych się źle nie mówi).
Co na to ojciec!!!!!!!
Nic, był za słaby, zawsze robił to co mama powiedziała i trzymał przez to jej stronę.
Przeprosił mnie za swoje zachowanie przed śmiercią mówiąc, że był za słaby.
Do tego dochodzi kobieca linia rodu. Babcia chyba była jeszcze trudniejsza od mamy.
Teraz po latach wiem, w jakiej patologii wychowała się moja mama.
Gnój, bagno o którym nie wolno było mówić.
Bo wizerunek, życie na POKAZ !!!!!!!!
Mijały lata, moje życie doprowadziło mnie już do momentu, gdy miałam wszystkiego dość. Praca dla mnie bez sensu, z ludźmi którzy psychicznie niszczyli jeden drugiego.
Taki był mój świat.
Mając już prawie 30 lat duchy doprowadziły mnie do Janusza Olenderka, który prawie zaczynał tworzyć ośrodek Mandala w Targoszowie. Sprawy duchowe zawsze mnie fascynowały.
Janusz po któreś wizycie wyciągnął ode mnie informację o sytuacji rodzinnej w domu i namówił na regresing.
I tak zaczęła się długa, bardzo długa droga pracy ze sobą.
To, że jestem gdzie jestem, zawdzięczam łamaniu rodzinnych schematów. Łamaniu tabu.
Jednak wizyta dwóch Pań reprezentujących nasze rodziny – oceniających, straszących klątwami i namawiających do życia tak ,by „inni mnie akceptowali” – ruszyła jeszcze nie uporządkowane elementy.
Sytuacja pokazała, że jeszcze nie odpuściłam rodzinnych spraw do końca (nie odpuściliśmy!), ani nie ma we mnie 100% przekonania o podążaniu swoją drogą.
Brakowało zrozumienia w obie strony i dania przestrzeni dla powiedzenia – KURWA, OBRAŻAJCIE SIĘ ILE CHCECIE, WYJEŹDZAJCIE, CHORUJCIE , BĄDZIE NIE ZADOWOLONE – TO JEST WASZ ŚWIAT, – my Was tylko zaprosiliśmy i chcemy dać to co uważamy za najlepsze!
Jednak to, że Was zaprosiliśmy nie znaczy, ze zrezygnujemy z siebie.
Dlaczego to piszę????
Może dla innych, którzy widzą już możliwości ruszenia z miejsca, aby zrozumieli, że zawsze można.
Można wyjść ze świata który nam nie odpowiada, jedno co trzeba, to dać sobie przyzwolenie na zmiany i nie oczekiwać od tego świata, że je zaakceptuje. Przecież większość alkoholików nie szanuje tych co przestają pić.
Tak samo tutaj.
Na pewno moje ciocie, kuzynki, których większości nawet nie znam – przeklną mnie – bo źle piszę o rodzinie, o mamie.
Nie piszę źle – piszę PRAWDĘ.
A co do energii wyszydzania, straszenia klątwami – mam dla Was jedną radę – wszystko co dajecie wraca z powrotem spotęgowane do WAS.
Wyszydzanie, przeklinanie, straszenie.
Wiec ja wybieram iście drogą radości i miłości.
Może czasem jest koślawa, pojawiają się na niej emocje, ale jest moja i ja biorę za nią pełną odpowiedzialność i staram się najbardziej zbliżać do miłości, jak się tylko da.
A dlaczego miałam problem z napisaniem tego?
Bo była u mnie ciocia, która nadal żyje w świecie na POKAZ. Gdzie każde słowo napisane na tym blogu zostanie użyte przez jej córkę przeciwko niej. Zostanie wyśmiana.
I …………..
To jest jej świat, dlaczego ja mam w niego ingerować?
I ……………….. dlaczego takie osoby wymuszają na innych, aby inni powrócili i żyli w ich świecie?
Zresztą, co nie napisze, czy dobrze czy źle – zawsze coś można znaleźć – i z tego w rodzinie poszydzić.
Idę swoją drogą z podniesioną głową, nawet gdy inni szydzą ze mnie, negują, straszą, przeklinają i nie akceptują.
Pozwalam sobie wyjść poza rodzinę i żyć pełnią życia.
A mamie i cioci chcieliśmy pokazać kawałek Gruzji, niestety mama Bartka się pochorowała i 2 dni leżała w łóżku w Tskaltubo.
Zobaczyliśmy jaskinię Prometeusza, kąpaliśmy się radonowych wodach, pojechaliśmy do Kutaisi i Gelati, podziwiając już wczesną wiosnę.
A potem do Batumi łącznie z kawą w podniebnej kawiarni w hotelu Radisson.
Gdy już wracaliśmy z powrotem na lotnisko odwiedziliśmy ogród botaniczny, czarne plaże Ureki i subtropikalny strumyk niedaleko Ozurgeti.
Pozwoliliśmy im pokosztować tutejszego jedzenia.
Tutaj może małe przesłanie dla wegan i wegetarian
Bardzo często wcześniej słyszałam od cioci „ JA JEM WSZYSTKO”
– zawsze była kpina i wyszydzanie z tego jacy jesteśmy kapryśni do jedzenia.
A na miejscu okazało się, że sama je tylko to co jej smakuje, prawie wszystko tu w Gruzji rodziło w niej obrzydzenie, a wszystko może by jadła jakby sobie po swojemu przygotowała……..
I w rezultacie „JA JEM WSZYSTKO „ – dotyczyło chudego mięska zrobionego tylko wg jej technologii, karpia jako jedynej ryby …….
Czy nie za bardzo w życiu przejmujecie się takimi autorytetami w sprawach jedzenia??? i nie tylko jedzenia – poobserwujcie ich……
Na mnie próbowano wymusić, abym o tym nie pisała.
Dlaczego????
Aby dalej mogli wyśmiewać innych, tworząc iluzję siebie???
Jestem wdzięczna całemu wszechświatowi, że pozwolił mi się stać tym kim jestem, wyrwać z rodzinnych ograniczeń i iść swoją drogą.
I jestem cała zadowolona, że to napisałam! A mamie i cioci dziękujemy za spotkanie, które bardzo wiele wniosło w nasze życie.
DZIĘKUJEMY!!!!