Zwierzęta mocy (J.Ruland

now browsing by tag

 
 

Noravank – docenić piękno wewnątrz siebie i na zewnątrz

Noravank docenić wewnętrzne piękno na zewnątrz 3-4 październik 2014

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Noravank znajduje się koło Areni, miejscowości gdzie prawie miesiąc temu byliśmy na festiwalu wina. Jednak wtedy jedna z głównych atrakcji Armenii nas nie zaprosiła do siebie.

Dlaczego?

Bo chciała nam się ładnie pokazać w ciszy i spokoju.

A w weekendy jak powiedział nam mężczyzna sprzedający świeczki trudno się poruszać bo jest taki tłok. Zresztą sami widzieliśmy te dzisiątki autokarów zmierzających tutaj.

A samo miejsce monastyru malutkie więc zadeptane.

Teraz przy zachodzącym słońcu wjechaliśmy w dolinę prowadzącą do Noravanku, wszystko igrało z nami kolorami, bielą ośnieżonych szczytów w oddali i czerwieni skał.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Noravank jak zresztą większość monastyrów tutejszych położony jest w przepięknym przyrodniczo miejscu. Oparty o skały, można rzecz na końcu doliny, wtulony w przyrodę.

Jest to monastyr z ok XII wieku dlatego jego czubki większości jego kopuł już nie są otwarte na wpływ energii kosmicznej boskiej, a zamknięte na szczycie krzyżami, jak zamki i fortece.

Energia zimna, nie przyjemna wręcz można rzecz odpychająca.

Idźcie dajcie odpocząć dało się słyszeć wewnątrz.

Przyszedł Pan sprzedający świeczki i robiąc zdjęcie naszym aparatem pokazał podobiznę Jezusa w naciekach na ścianie.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

To takie wprowadzenie.

No dobra oglądajcie – usłyszeliśmy od przestrzeni .

 

Mimo że przyjeżdżają tutaj setki turystów każdego dnia monastyr jest „nie żywy” (nie ma mnichów) zamknięty na przepływ energii. Większość postrzega go tylko jako budynek, zapominając o jego duszy. A przecież ten budynek został stworzony aby pokazać duszę tego miejsca, a nie odwrotnie, jak się stało teraz. Został budynek, a o duszy zapomniano.

Kupiliśmy świece i jak zwykle zaczęliśmy zapalić te zgaszone, prosząc również w imieniu innych o spełnienie ich życzeń.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Było zimno zarówno fizycznie jak i psychicznie. W monastyrze wyciągam telefon i włączyłam Hildegardę, miałam wrażenie, że podskoczył z radości. Od razu zrobiło się ciepło i przyjemnie, a wszystkie duchy miejsca nie tylko zatańczyły z radości, ale również przyszły na spotkanie.

Bawcie się z rami, radujcie – usłyszeliśmy .

Nie tylko mogliśmy tutaj być, ale staliśmy się mile widzianymi gośćmi, a może już jednością?

 

I tak byliśmy dalej goszczeni.

W hali restauracyjnej nastawionej na autokarowego klienta zapytaliśmy o lobio – zupę z fasoli, stwierdzili, że mają – jest bez mięsa i bulionu.

Ucieszyliśmy się, bo chcieliśmy się zagrzać, a nie chciało nam się nic gotować.

Przyniesiono nam nie zupę z fasoli, a z aveluka (moja ulubiona), ile radości.

Do tego zapłaciliśmy za to bardzo symboliczną cenę jak na takie miejsce 8 zł, za dwie duże zupy z lawaszem.

Poczulismy ze zostaliśmy ugoszczeni również przez duchy tego miejsca.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Do tego Panie proponowały nocleg w pokoikach nad muzeum w niskiej cenie 80 zł za 2 osoby ze śniadaniem, bo w sezonie 160 zł.

Nie czuliśmy tego i pojechaliśmy na dno dolinki, nad strumyczek spać.

Gdy jechaliśmy drogę przebiegł nam białawy lis,

przypominając nam o nas samych, będący symbolem wniesienia w nas samych światła rozpoznania.

 

Jestem tym kim jestem. Powraca do mnie cała siła. Światło rodzi się we mnie i przyciąga do mojego życia wszystko czego potrzebuję, by być szczęśliwym TERAZ.

 

Piękna i jakże adekwatna afirmacja z książeczki Zwierzęta mocy (J.Ruland, M. Karacay)

Dziękujemy za to piękne spotkanie.

Strumyk dawał dźwięki naśladujące chyba wszystkie nam znane i nieznane, udając rozmowy, odgłosy zwierząt, dźwięki aut, księżyc będąc prawie w pełni oświetlał to miejsce, miało się wrażenie, że świecą latarnie (nawet sprawdziliśmy czy mamy wyłączone postojowe światła ) Dookoła piętrzyły się skały, widoczne w szczegółach ich pęknięć i formacji.

A ranek powitał nas słonecznym mrozem ok. minus 5 stopni.

Pojechaliśmy po monastyr (spaliśmy ok 1 km od niego) by wczesnym rankiem, w całkowitej pustce zwiedzających, nacieszyć się sobą.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Cisza poranka i nieśmiała prośba duchów o muzykę.

Siadłam na krzesełko włączyłam telefon i ………………………….

to co martwe ożyło, to co uśpione nabrało życia, to co za kamieniowane zrzuciło sidła

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ukryta gdzieś dusza wyszła na spotkanie. Ciesząc się, że piękna otoczka, nie zakrywa tego co w środku.

 

Że są ludzie, którzy przyszli tutaj dla duszy, doceniając piękno tego co na zewnątrz.

 

Dziękujemy za to magiczne spotkanie sam na sam świątynnym pogłosie muzyki chóralnej.

 

Spotkanie, które pokazało mi, że często lekceważę to co na zewnątrz, gdyż boję się, że większość skupi się tylko na tym, nie doceniając tego co w środku.

Wręcz może specjalnie nie dbam o to co na zewnątrz.

 

Uwalniam się od lęków, że gdy będę dbała o zewnętrzną otoczkę siebie, inni tylko ją dostrzegą.

 

Pozwalam innym postrzegać mnie jak chcą, a ja emanuję pięknem wewnętrznym na zewnątrz i pozwalam sobie go wyrażać sobą i wokół mnie,

 

A o Novaranku informacje ze strony :

http://www.krajoznawcy.info.pl/klasztor-wsrod-pomaranczowych-skal-32061

 

Na skalnej, nieco pochyłej półce w końcowej części wąwozu rzeczki Gniszik (Gniszkadżur), dopływu rzeki Arpa, trzy kilometry na wschód od wsi Amagu w regionie Vajk Armenii, znajduje się niewielki, ale jeden z najważniejszych kompleksów klasztornych tego kraju.

Odegrał on znaczną rolę w jego dziejach, kulturze oraz religii i duchowości. A i współcześnie jest niezwykłym przykładem odbudowy i rewaloryzacji zabytku zniszczonego częściowo przez trzęsienie ziemi w roku 1840, na koszt mieszkającego w Toronto w Kanadzie, ormiańskiego z pochodzenia lekarza Tigrana Adżetjana i jego żony Diany. To im zabytkowy monastyr zawdzięcza obecny wygląd. A jego ponowne poświęcenie, po trwających 11 lat pracach, w dniu 18 kwietnia 1999 roku stało się wielkim świętem. Z udziałem Katolikosa Wszystkich Ormian Garegina I (Karekina I), jego następcy, katolikosa Garegina II (Karekina II), wówczas arcybiskupa Narsesjana, biskupów: Mesropa Adżemjana i Avraama Mkrtchjana, obojga sponsorów rewaloryzacji oraz około 10 tys. wiernych, którzy z trudem – co widziałem na zdjęciach – zmieścili się na terenie klasztoru wewnątrz jego historycznych murów.

Droga do klasztoru

Monastyr Noravank stoi we wspaniałej scenerii. Otoczony jest dzikimi, urwistymi skałami, w większości koloru czerwonego lub różowego, ale we fragmentach niezwykłego w przypadku formacji skalnych: jaskrawo pomarańczowego. Atrakcję stanowi już sama droga do tego klasztoru kilkukilometrową, odchodzącą od większej, szosą wijącą się dnem kanionu. Warto przejść ją pieszo, a przynajmniej najciekawszy, najgłębszy fragment, i obserwować skały, pokrywającą je roślinność, a także liczne groty i jaskinie na różnych poziomach. W jednej z nich urządzona jest stylowa kawiarenka, w której można chwilę odpocząć i coś przekąsić oraz wypić. Na otoczonym murami klasztornym terenie znajduje się 12 budowli i obiektów umieszczonych na planie oraz zalecanych jako warte zobaczenia. O informację zadbano tu znakomicie. Przed każdym zabytkiem i innym obiektem stoi tablica w kilku językach – korzystałem z niektórych wyczytanych na nich faktów i danych.

Ruiny kościoła Jana Chrzciciela

Najstarszym zabytkiem są, odsłonięte dopiero w trakcie wspomnianej rewaloryzacji w końcu minionego wieku, i zachowane do wysokości około 1 – 1,5 metra, kamienne fundamenty i fragmenty ścian kościoła Surb Karapeta, jak Ormianie nazywają św. Jana Chrzciciela. Został on zbudowany w IX wieku i był niezwykle mały. Z trudem mieściło się w nim zaledwie kilka osób. Przypuszcza się, że przede wszystkim, a może nawet wyłącznie, kapłanów.

 

Dookoła tej świątyni leży lub stoi sporo dawnych kamiennych płyt grobowych. Na jednej z nich, o czym czytam na tablicy informacyjnej, znajduje się płaskorzeźba śpiącego lwa oraz napis w języku ormiańskim: „Tu spoczywa Sarkis, podobny do lwa – zwycięzcy w boju, syn Fałka. Niech moje modlitwy zachowają wieczną pamięć o nim”. Naprzeciwko tego najstarszego kościoła zachowało się też kilka, wspaniałej roboty, ażurowych chaczkarów – kamiennych stelli wotywnych z wizerunkami krzyży i elementów dekoracyjnych. Jeżeli chodzi o informację o tym zabytku, to podczas jego rewaloryzacji zbudowano, trochę w głębi terenu klasztoru po prawej stronie od wejścia, kamienny pawilon niewielkiego muzeum, punktu informacyjnego oraz sklepu z pamiątkami. Można w nim otrzymać folder – informator o klasztorze i jego zabytkach w języku angielskim, niemieckim lub rosyjskim.

Symbol narodowej jedności

Do ruin najstarszej tutejszej świątyni przylegają zabytki z XIII w. Wzniesiony w latach 1216 – 1221 roku kościół Surb Stefanos – św. Stefana Pierwszego Męczennika. Jednym z fundatorów tej świątyni był biskup Saris I, a z okazji uroczystego jej poświęcenia przed blisko 9 wiekami klasztor otrzymał mnóstwo cennych darów ze złota i srebra. Biskup odbył pielgrzymkę do Jerozolimy, gdzie otrzymał relikwiarz z palcem wskazującym św. Stefana. Dar odesłał do Noravanku, sam jednak poniósł w Ziemi Świętej męczeńską śmierć w roku 1240. Dodam, że w XIII w. region Sjunikski Wielkiej Armenii, w którym znajdował się Noravank, wyzwolił się spod jarzma Seldżuków. Ale już wcześniej, pod rządami Stefanosa (1170-1216) w klasztorze ustanowiono biskupstwo. Nastąpiła rozbudowa monastyru, powstała duża biblioteka, a także pracownia malowania miniatur. To tutaj ozdobiono jedną z pereł ormiańskiego kronikarstwa , „Historię okręgu Sisakan” z 1298 r. Później zaś prowadzono prace, które w 1447 roku zakończyły się ponownym przeniesieniem patriarchatu Kościoła Wszechormiańskiego do jego kolebki w Eczmiadzyniu koło Erywania. Zaś klasztor Noravank przez wieki był symbolem narodowej jedności Ormian i ich dążeń do wolności. A także umacniania i kontynuowania wiary apostolskiej oraz jedną z kolebek narodowej kultury, architektury i odrodzenia.

Tradycja i nowatorskie pomysły

Wróćmy jednak do kościoła św. Stefana.  Zbudowano go na planie krzyża, ma on dużą, wydłużoną dwupoziomową zakrystię. A jego zakończona szpiczasto kopuła oparta jest na czterech arkach. We wnętrzu uwagę przyciągają płyty nagrobne króla Smbata z wyrzeźbioną jego postacią oraz – z płaskorzeźbą lwa – Elikuma. Zaledwie kilka lat po wybudowaniu kościoła św. Stefana, w 1230 r. dobudowano do niego obszerny narteks. Wzniesiony w taki sposób, że jego dach nie opiera się na kolumnach, lecz na ścianach. Wspaniałe są kamienne płaskorzeźby zdobiące tę budowlę. Nie tylko zharmonizowane z nią, ale stanowiące, jak twierdzą znawcy, oryginalne połączenie tradycyjnej ormiańskiej rzeźby średniowiecznej, Renesansu oraz nowatorskich pomysłów.

 

Najstarsza nekropolia

Kolejnym zabytkiem w tym ich zespole jest niewielka świątynia – nekropolia p.w. Surb Grigiora Łusaworicza – św. Grzegorza Oświeciciela wzniesiona w 1275 roku w najwyższym punkcie klasztornego terenu na polecenie Tarsaicza – młodszego brata króla Smbata, przez architekta Saranesa. Do niej przeniesiono szczątki władcy, a później chowano wysoko postawione osoby z roku Orbelianich. Między tymi trzema budowlami oraz ruinami najstarszego kościoła i bramą wejściową na teren monastyru stoi piękna, o bogato zdobionej kamiennymi rzeźbami fasadzie, świątynia Surb Astvatsatsin – p.w. Matki Bożej. Nazywana jednak potocznie Burtelaszen. Wzniesiona została bowiem w 1339 r. na planie krzyża, z kopułą opartą na 12 kolumnach, na polecenie ks. Burteła, wnuka Tarsaicza. Uważana jest za jedną z najcenniejszych pereł architektury wśród ormiańskich kościołów – nekropolii. Była jednym z ostatnich dzieł sławnego średniowiecznego architekta Momika. Wspomniałem o kamiennych zdobieniach. Jednym z nich jest herb rodu Orbelianich: orzeł trzymający w szponach jelenia.

Niezwykłe płaskorzeźby

Na mnie największe wrażenie zrobiły cztery płaskorzeźby – tympanony umieszczone nad drzwiami lub  oknami świątyń, ewentualnie między nimi.Na górnym poziomie Narteksu jest to niezwykła postać Boga Ojca. Prawą ręką błogosławi on Jezusa na krzyżu, prawą podtrzymuje głowę biblijnego praojca Adama. Obok artysta umieścił gołębia – symbol Ducha Świętego. W dziele tym, przypisywanym też wspomnianemu już Momikowi, przedstawione są także inne postacie biblijne oraz bogate elementy dekoracyjne. Na tympanonie umieszczonym na tej samej ścianie, ale niżej, między drzwiami i oknami, jest wykuta w kamieniu Matka Boża siedząca z małym Jezusem na wschodnim kobiercu, na bogatym dekoracyjnym tle. Inny tympanon o tej tematyce: Maria siedząca na tronie z małym Jezusem, oraz dwoma aniołami po bokach i przeplatającymi się dekoracyjnie dużymi literami, pędami roślin, liści i kwiatów, znajduje się na ścianie kościoła Surb Astvatsatsin – Matki Bożej, zwanego, jak już wspomniałem, Burtełaszen. Zaś na innych zabytkach postać Chrystusa z apostołami Piotrem i Pawłem. Nie brak i innych, mniejszych, ale też pięknych, kamiennych dekoracji rzeźbiarskich, chyba na wszystkich zabytkowych budowlach monastyru. Na jego terenie stoją także dwie kaplice, cele mnichów, nowy budynek klasztorny, dwa pomieszczenia do produkcji masła, a także najmłodszy obiekt: oddane do użytku w 2002 roku obudowane źródło, upamiętniające katolikosa Garegina I (Karekina), który – przypomnę – ponownie poświęcił klasztor i jego świątynie w roku 1999 przywracając mu funkcje monastyczne.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA