o podróży na Malediwy 2013
now browsing by category
Maafushi – przyjazd na wyspę
Przyjazd na Maafushi 13 maj 2013
I pojechaliśmy na najbardziej polską wyspę na Malediwach – Maafushi . Żal było opuszczać piękny widok z okna , na palmy , ocean, ale ……. to miasto, jedziemy szukać czegoś bardziej dzikiego. Czy to możliwe na Malediwach zobaczymy .
Do portu wzięliśmy taksówkę z plecakami 30 rupii (6 zł.) donka do Male , potem znów taksówka do innego portu , gdyż donki na Maafushi odpływają z drugiej strony wyspy niż donki na Hulhumale (ok 2 km) . Dobrze, że wzięliśmy taksówkę, bo nadciągnął typowy monsun i zaczęło lać , lać ……. , drogi zaczęły zamieniać się z rzeki i nawet lokersi nie mieli ochoty wychodzić spod zadaszenia .
Donki na Maafushi odpływają o 15 codziennie (oprócz piątku) i w niektóre dni jeszcze rano , koszt 20 rupii (4 zł) Koło portu znajduje się barka ze śmieciami i cuchnie tam strasznie , och te śmieci nas prześladują .
Donka na wyspę płynie normalnie 1,5 godziny, dziś z uwagi na dużą falę i momentami silny deszcz prawie 2 godziny . Po drodze mijamy resortowe wyspy z domkami na wodzie . Zawsze marzyłam o takim domku , jednak gdy widzę, że ułożone są blisko siebie tworząc praktycznie resortowe getto , przechodzi mi na nie ochota. Nie mówiąc już o wydaniu minimum przy promocji 1500 zł. Za noc.
A Maafushi przywitała nas kałużami deszczu i polską mową, na szczęście przestało na moment padać i mogliśmy pochodzić po wyspie i poszukać hotelu .
Atmosfera straszna , jakaś energia nas oblepia . Może to , że tutaj jest więzienie, a może jakieś inne rzeczy , może te ulewy czas pokaże …..
W hotelach wszystko z buta , cena taka i s………. Polacy zrobili tutaj z niskiego sezonu wysoki , ceny zamiast spadać teraz w niskim sezonie (od maja) wzrosły ….
Największym fenomenem są dla nas pokoje bez okien . Może na super miesiąc miodowy, no ale …… nas to przeraża,
Spotkana Polka sprowadza nas na ziemię mówiąc:
– tu przecież okno nie jest potrzebne
może jesteśmy dziwni !!!!
Ceny od 55 dolarów do ponad 100 (te tańsze oczywiście bez okien) za 2 osobowy pokój . Choć standard pokoi wysoki.
Zdecydowaliśmy się na hotel przy porcie www.dhonveliview.com za 70 dolarów z opłatami , śniadaniem , WI-FI i oknem lekko zasłoniętym od ogrodu, ale coś prześwieca .
Dla nas to nowe doświadczenie szukania noclegu i bycia zależnym od tego co oferują , mając naszą ukochaną landrynkę z łóżkiem w środku, śpimy gdzie chcemy, a jak nam się nie podoba zwijamy się i jedziemy gdzieś indziej . Zresztą tutaj też zdecydowaliśmy się na 2 noce i niech tyle zostanie .
Polskie życie toczy się tutaj tak, że Polacy na dzień wykupują wycieczki do resortów lub na piknikowe wyspy, a wieczory i noce spędzają na Maafushi . Wydaje nam się jednak, po rozmowach z nimi , że przebija z tego wszystkiego pewne rozczarowanie . Tylko niektórzy wypowiadają je na głos . Hotel zarezerwowany w Polsce , skazuje ich na pobyt w tym miejscu . A miejsce ….. no cóż , jest to lokerska wyspa bez wysokich budynków , ale gęsto zabudowana domami , plażom daleko do rajskich (cóż za tęsknota za naszą plażą w Hulhumale, przy tej to 7 gwiazdek ), tylko z jednej strony znajduje się pas palm lekko pochylonych , który w ogóle przypomina nam , że jesteśmy gdzieś w okolicach równika , kolorytu żadnego ,śmieci jak w każdym miejscu gdzie lokersi i ludzie zdecydowanie mniej uśmiechnięci niż w Male czy Hulhumale . W tych warunkach ta wyspa staje się w całości więzieniem , bo krótko mówiąc nie ma co tu robić, aby zobaczyć rajskie Malediwy, trzeba wykupić dzienną wycieczkę . Przy średniej cenie za wycieczkę 50 dolarów od osoby doliczając koszt hotelu , to daje dla dwóch osób cenę dobową 170-200 dolarów . Poza tym każdy resort ma stawkę dzienną za którą można przebywać na jego terenie i wynosi ona od 30-100 dolarów. Sumując za tę cenę o tej porze roku (niski sezon) można poszukać jakiś resortowych promocji. A wiele resortów ma ładne plaże i miejsca do snorkowania (na Maafushi rafa prawie nie istnieje) A w rozmowach z Polakami przebija tęsknota za resortem, za tym, że mnie na niego nie stać . I znowu stara bajka – taniej , to często drożej i nie tak jak chcemy , z niedosytem.
Dla nas spędzenie nocy w fajnym energetycznie miejscu ma duże znaczenie . Przez noc sycimy się tą energią miejsca dużo bardziej niż za dnia . W czasie nocy energia miejsca może przeniknąć nas , nie kontrolujemy tego, nie jesteśmy też skupieni na innych formach aktywności jak za dnia . Dlatego wybór miejsca snu jest naszym zdaniem bardziej ważny niż sposób spędzenia dnia . Wiele razy zauważyliśmy , ze spędzając dzień w jakimś miejscu nie mogliśmy się nim nasycić , gdy zostaliśmy na noc nastąpiło pełne nasycenie . W nocy miejsce stopiło się z nami .
A Maafushi pooglądamy , przyglądniemy się naszym i innych emocjom i pojedziemy dalej ……
Tam gdzie poprowadzi nas energia.
Rajska wycieczka na bezludną wyspę …?
Rajska wycieczka na bezludną WYSPĘ ….? 12 maj 2013
Cała historia z Kuda Bandos rozpoczęła się od znalezienia postu – blogu w internecie – dziewczyny , która pisała o wyspie piknikowej Kuda Bandos , jako najpiękniejszym miejscu jakie odwiedziła w czasie 2 tygodniowego pobytu na Malediwach .
My kochamy przyrodę , więc bez wahania zapragnęliśmy się tam znaleźć . Oferta naszego hotelu była jednoznaczna, wynosiła 660 dolarów za 5 godzinną wycieczkę , po negocjacjach, i zamianie łódki z szybkiej na wolną , cena stanęła na 450 dolarach . Właściciel hotelu bardzo był zaskoczony, że nie chcemy jechać w tak okazyjnej cenie.
Przy okazji dowiedzieliśmy się o zarobkach na Malediwach , wahają się od 600 , a praktycznie 800- ….. dolarów
Osoby wykształcone zarabiają powyżej 2000 dolarów (nauczyciele, inżynierowie itp.)
Może niektórym by się wydawało, że jesteśmy w kraju rozwijającym się …. to tylko pozory . Zastanawiamy się gdzie lokują swoje pieniądze , ponieważ na ulicy nie widać , aby byli zamożni. Zważywszy szczególnie na to, że nie istnieje tu pojęcie ogrzewania domu, a sam dom jest wykonany z cienkich betonowych kostek , przesztywnionych żelbetową konstrukcja .
A wracając do Kuda Bandos w blogu był adres hotelu , którego dziewczyna wykupywała w.w. wycieczkę (www.levieuxnice-inn.co) był 500 metrów od naszego i …… na blacie recepcji leżał cennik wycieczek , a właśnie dziś grupa płynęła na Kuda Bandos za jedyne 65 dolarów od osoby .
Tak, tutaj to jedyne 65 dolarów. Mamy wrażenie, że niektórym oferującym usługi turystyczne palma spadła na głowę . Na małej motoróweczce było nas 8 osób plus 2 osoby obsługi . Nietrudno policzyć, że przychód z wycieczki wynosił ponad 500 dolarów .
Dla kogo ile , nie wiemy……. Płynęliśmy około 30 minut w jedną stronę, po drodze zatrzymaliśmy się na łasze piasku na morzu , która pojawia się w czasie odpływu . Mieliśmy dużo zabawy , ale bardzo spiekło nas słońce . Na naszej łódce była rodzinka z Bangladeszu 5 osób , Rosjanin i my . Dalsza podróż najbardziej z naszej grupy podobała się Bartkowi , płynęliśmy maleńką motorówką pod falę , zalewani bryzgami wody , byliśmy cali mokrzy , ale w tym klimacie gdzie temperatura wody i powietrza jest bardzo wysoka (ok 30 stopni) taka zabawa w skakanie z fali na falę była bardzo przyjemna. Jednak osobom , które cierpią na chorobę morską nie polecamy Malediwów o tej porze roku .
A sama bezludna wyspa przywitała nas gwarem turystów (ok 50 osób), dobrze urządzoną infrastrukturą piknikową z prysznicami , toaletami , barami (nawet z piwem (5 dolarów) i winem (7 dolarów) . Całą wyspę można obejść dookoła po piaszczystej białej ładnej plaży , gdzie w niektórych miejscach pochylają się nad nią palmy . (ok. 1 km)
Generalnie wysepka w środku jest zielona, ale nie tak gęsto aby nie można było zorganizować na niej boiska do siatkówki . W tym miejscu pierwszy raz poczuliśmy się tak naprawdę na Malediwach. Wysepka była otoczona rafą koralową w której można było snorkować .
Daleko tej rafie do piękna egipskiej (a raczej na Synaju), ale posiada dość dużą ilość koralowców , oraz ryb większych i mniejszych. Od naszego znajomego nurka słyszeliśmy, ze kilka lat temu Malediwy nawiedził ciepły front morski , po którym zdechła połowa koralowców. Wcześniej była tu przepiękna rafa z rzadkimi gigantycznymi koralami. Niestety zafalowanie o tej porze roku , powoduje , że z dna unosi piaszczysty pył i woda nie jest dobrze przejrzysta, a sama fala utrudnia snorkowanie.
Rozłożyliśmy hamaki między palmami i poczuliśmy się w błogim raju. Szkoda tylko, ze ten raj trzeba opuścić . Nie można tam nocować tak jak byśmy chcieli . Wyspa jest prywatna , oferuje różne usługi w tym romantyczną kolację o zachodzie słońca (widzieliśmy przygotowania) , katamarany, skutery wodne itp. Wstęp na wyspę był wliczony w cenę i wynosił tylko 5 dolarów od osoby.
Kąpiel, snorkowanie, błogie lenistwo , tak nie chce się wracać do miasta , ciekawe czy w ogóle jest możliwość zostania na noc tutaj na Malediwach na tak rajskiej wyspie i za ile? Ciekawe co nam się objawi i jak jeszcze pokażą Malediwy .
W planie w drodze powrotnej było spotkanie z delfinami , jednak duża fala spowodowała, że nie chciały się pokazać . Nie dziwimy się im , bo fala miała 1,5 – 2 metrów . Znowu tak jak w drodze na wyspę , łódka skakała po falach rozbryzgując wodę wszędzie . Byliśmy przemoczeni do cna , słońce zachodziło, wiatr się wzmagał , a my ……. pierwszy raz zmarzliśmy na Malediwach . Takie malediwskie kontrasty. Jednak wycieczka godna polecenia.
Najgorsze tutaj jest to, ze nie ma biur podróży oferujących wycieczki . Każdy hotel rządzi się swoimi prawami , a turysta kojarzony jest z bogatym człowiekiem. Z tej najwyższej półki . Z tego co dowiedzieliśmy się dopiero od 2 lat mogą budować małe hotel i przyjmować turystów na lokalnych wyspach, wcześniej były tylko resorty. Więc tylko takiego turystę znają , kapiącego setkami i tysiącami dolarów.
Są zdziwieni gdy mówimy ile zarabia się w Polsce , że to wręcz mniej niż w ich „rozwijajacym” się kraju .
A sama wyspa przyjęła nas po królewsku i długo zostanie w naszej pamięci . Prosimy ją aby poznała nas z jej bliskimi siostrami i braćmi. Podobnymi do niej lub bardziej dzikimi.
Dziękujemy za cudowne lenistwo , tak nam potrzebne po długiej podróży.
Viligili – piekna przyroda na lokalnej wyspie
Viligili 11 maj 2013
Jest malutką zamieszkałą wysepką przy samej stolicy Male . Terminal promu znajduje się z przeciwnej strony niż terminal na lotnisko . To ten sam terminal co na Maafushi . (koszt ok 3-4 rupie )
Wyspa powitała nas stadem komarów , które próbowały się na nas posilić. Ponoć tutaj nie ma malarii …….
To komarowe spotkanie na pewno wywarło wpływ na całą podróż po wyspie . Najprawdopodobniej chciały nas oczyścić . Wiele razy zauważylismy , że komary gryzą w te miejsca , które są zablokowane . W te miejsca na meridianie (punkt akupunkturowy ) gdzie jest blok , namawiamy do obserwowania.
Wysepka ta jest zapleczem piknikowym Male . Jednak coś tutaj się stało, świadczą o tym pozostałości po kawiarniach koło portu , albo fala Thsunami 2004 roku , albo zarządzenie władz spowodowało, że teraz ta wysepka słabo żyje turystycznie.
Największą spuścizną po czasach świetności są wielkie drzewa : fikusy , który średnica pnia dochodzi do 2 metrów . Latają wśród ich koron wielkie nietoperze , mające rozpiętość do 50 cm , na pewno żywią się ich owocami.
Dla osób przebywających w Male może to być dobra plaża do kąpieli ( jest to plaża lokalna, więc zakaz bikini) .
Srodek wyspy jest zabudowany . Jednak plaże są piękne . Dziś dzień dziecka, więc sporo rodzin siedzi z dziećmi . Bawiąc się, pływając .
Taki miejski park .
Male – najmniejsza stolica świata
Male – najmniejsza stolica świata z cudownym targiem
10-11 maja 2013
Tak w każdym razie pisze w przewodnikach. Miasto położone na wyspie , troszkę to wygląda kosmicznie gdy widzi się wyspę zabudowaną wieżowcami .
Nas urzeka targ rybny i warzywno owocowy .
Warzywa i owoce zdecydowanie drogie, droższe jak w Polsce. Zresztą nie ma się co dziwić , prawie wszystko jest sprowadzane , tutaj – poza jedną maleńką wyspą, na której rosną drzewa pomarańczowe – nie rośnie nic (palmy kokosowe są gdzieniegdzie).
Targ ma swój niesamowity koloryt , stragany i ledwo co mówiący po angielsku sprzedawcy .
A z owoców banany w kilku odmianach, papaje, arbuzy , melony, orzechy kokosowe i kilka których jeszcze nie rozszyfrowaliśmy . Prosimy o pomoc tych co znają .
Smaki owoców dalekie od tych jakie znamy z naszych hipermarketów
Mieliśmy fajną przygodę z bananami, jako,że nie znamy się jeszcze na nich . Kupiliśmy jakieś i jedliśmy. Koło nas przechodzi mężczyzna i mówi, że nie kupiliśmy dobrych. Dobre są te które ma w siatce i częstuje nas nimi. Faktycznie jego były najlepsze. A w smaku wodniste , lekko kwaskowe , a nie jak u nas suche .
Zresztą te co są u nas to przemysł w największej formie . Czasami należałoby się zastanowić czy nazwać je bananami, czy może modyfikacją chemiczną banana . Inne owoce tak słodkie , że aż można się zemdlić .
Sprzedawcy uśmiechnięci. Zresztą ludzie tutaj są bardzo pogodni i sympatyczni . Nie spotkaliśmy się z naciąganiem (poza zoną turystyczną ) , oszukiwaniem , bardziej z bezinteresowną pomocą i sympatią.
A targ rybny to też przeżycie , ryby od maleńkich po wielkie . Można spotkać tuńczyka , żaglownicę itp. Ryby przynoszone są prosto z łódek .
Połowa nadbrzeża w Male służy jako miejsce sprzedaży towarów, zarówno ryb , owoców, ale również materiałów budowlanych i wszystkiego innego .
Tutaj nie ma przemysłu i wszystko trzeba dowieść z Indii bądź Sri Lanki . No przesadziliśmy, jest jeden bardzo podstawowy przemysł turystyczny , ale o tym – jak lepiej go poznamy.
Z jednej strony wyspy jest miejsce do surfowania , mamy szczęście prawie są zawody . Mamy okazję pooglądać surfujących na fali chłopaków , oraz nasycić się klimatem zawodów .
Jak zawsze piszę, specjalistami od miast i zabytków raczej nie zostaniemy ,więc tak samo w Male bardziej podglądamy życie , niż biegamy za nimi.
Ruch uliczny to głównie skutery i trochę samochodów (wyspa ma może z 2km na 2 km) . Ruch jest lewostronny, w godzinach szczytu gdy na ulicę wyjeżdżają setki skuterów ciężko przejść . Jeżdżą na nich zarówno mężczyźni jak i kobiety .
Jesteśmy w porze deszczowej więc spacerując po Male 2 razy łapie nas krótki deszczyk, krótki ale intensywny trwający z 2-3 minuty . W ten czas każdy się chowa gdzie może , a potem życie wraca do normy .
Po mieście kursują taksówki w urzędowej cenie 20 rupii (4 zł. ) plus ewentualnie 5 rupii za bagaż (1 zł.) , a na sąsiednie zamieszkałe przez miejscowych wyspy odpływają doni.
Malediwskie powitanie
10 maja 2013
I po kolejnych 4 godzinach lotu znaleźliśmy się na Malediwach . Już przy podchodzeniu do lądowania pojawiły się rajskie atole , gdy wylądowaliśmy kolor wody koło pasa startowego nie pozostawiał wątpliwości , że jesteśmy na wyspach , które zasługują na miano rajskich .
Same Malediwy składają się z około 1200 wysp , zebranych w 26 atoli . Mieszka na nich 350 000 ludzi , z czego 60 000 w stolicy Male.
Religia to islam . Nie wolno wwozić alkoholu . Na miejscu jest dostępny tylko w hotelach resortowych.
Malediwy przywitały nas słońcem i temperaturą ok 30 stopni, co przy panującej tutaj wilgotności powodowało wrażenie , że jest się w tunelu ogrodniczym.
Ta barwa wody to nie żart.
Odprawa na lotnisku przebiegała szybko .
Obywatele polscy mogą przebywać na Malediwach do 30 dni . Konieczne jest posiadanie wykupionego pobytu lub odpowiedniej ilości środków . W samolocie rozdają deklaracje pobytowe , gdzie wpisuje się miejsce pobytu na Malediwach.
My nie mieliśmy wykupionego pobytu , do deklaracji wpisałam namiary na hotel z internetu i nikt się nie czepiał .
Gdy wychodzi się z lotniska ma się wrażenie, że jest się na targach turystycznych , masa stoisk biur podróży, którzy czekają na swoich gości . Po turystów podjeżdżają stateczki , standard w zależności od wykupionego hotelu. Gdy hotel znajduje się daleko od lotniska po turystów przylatują hydroplany, takie malutkie samoloty z możliwością lądowania na wodzie .
Nasi towarzysze samolotowi bardzo szybko znikają „porwani” przez swoje hotele, a my praktycznie zostajemy sami.
Na szczęście nie ma tutaj nagabywaczy , więc można swobodnie chodzić i rozglądać się po okolicy . Kurs dolara -1 dolar – 15 rupii czyli będziemy dla ułatwienia przeliczać 5 rupii = 1 zł.
Z lotniska na sąsiednią wyspę do stolicy Male pływają autobusy doni cena 10 rupii (2 zł) .
Dziś piątek. Piątek jest dla muzułmanów najważniejszym dniem tygodnia i jest to dzień wolny od pracy, więc bez ulicznego zgiełku spacerujemy po Male.
Robi się coraz cieplej więc stwierdzamy, że trzeba poszukać hotelu . Na kartce mam namiary na hotel na wyspie Hulhumale. Płyniemy doni (wodny autobus) na wyspę, cena 5,50 rupii (1,2 zł.) i tam zaczynamy szukać hotelu . Niestety na hotel z internetu energia nie idzie . Pytani ludzie nawet dzwonią do hotelu , pytając jak dojść , jednak nie dane nam trafić , błądzimy z plecami , w ukropie i …… W pewnym momencie stwierdzamy, że skoro nie idzie energia na ten , to może warto ulokować się w innym. W oczy wpada nam mały hotelik Vacanza di Sabbia (vacanzadisabbia@outlook.com) pytamy o cenę , i po lekkim targu udaje nam się dostać 2 osobowy pokój z kontynentalnym śniadaniem i WiFi za 70 dolarów (2 osoby) . Standard ….. ciężko nam określić , bo nie jesteśmy fachowcami od hoteli. W miarę czysto, podwójne wygodne łóżko , klima, wiatrak, łazienka z wanną i prysznicem , szafa , toaletka i tyle. Po konsultacjach z innymi turystami okazało się , że jest to jedna z niższych cen – praktycznie najniższa .
Potem zwiedzanie okolicy tzn. wyspy która ma z 1 km na 1 km.