przepisy kulinarne

now browsing by category

 

Dżemik z dzikiej róży – poczęstunek górki

Warienie – dżemik do herbatki z dzikiej roży

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dzika róża obecna również w naszym klimacie, tak mało popularna z uwagi na obróbkę.

Pamiętam jak mój ojciec wspominał czyszczenie róży na zimową herbatkę, jako najgorszą pracę w życiu.

Mimo, że bardzo lubił herbatę z dzikiej róży, nigdy jej nie zbierał – kupował gotową.

I może to przekonanie odpędzało mnie od bliższego zaprzyjaźnienia się z różą.

Aż do tego momentu.

Tutaj na bazarku sprzedawane jest warienie z dzikiej róży, co prawda jest to trochę ładnie wyczyszczonych owocków w bardzo słodkim syropie wręcz w lukrze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kupiony słoik posłużył jako inspiracja do za eksperymentowania i zrobienia sobie własnej wersji warienia.

Nazbieraliśmy róży, takiej która nas poczęstowała na serduszkowo-ziołowej górce. 

Bartek kroił je na pół i obierał z szypułek, a ja małą łyżeczką wybierałam środek.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Następnie zmiksowaliśmy ją (dla surojadków może być jakimś dodatkiem) niezbyt dokładnie dodaliśmy szklankę wody, z 5 łyżek cukru i zagotowaliśmy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wyszło jeszcze mocno kwaśna i brakowało owocków pływających. Dlatego dodaliśmy parę łyżeczek kupnego warienia i wyszło super. Rewaluacja do herbatki szczególnie z Iwana Czaja dostanej od Samuela z Instytutu (wierzbówki kiprzycy ) jeden z najsłynniejszych herbat świata i wspaniałego zioła . Rożnie różnież w naszych Tatrach Więcej o herbacie można poczytać http://www.herbiness.com/rosyjska-herbata-najsmaczniejsza-na-swiecie/

Na pewno następnym razem gdy będziemy robić połowę owocków zostawimy bez miksowania.

Mam taki pomysł, że podgotuję całe owocki w syropie (wodzie z cukrem) i potem dodam do tego zmiksowane i zagotuję.

Trauma mojego ojca została przełamana, fakt jest z różą troszkę pracy, ale jej energetyka nagradza wszelkie trudy.

Posuszymy również trochę na herbatkę

Dziękujemy za możliwość przełamania rodzinnych niechęci i prze smaczne i energetyczne warienie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Magia jeziora Keri – pożegnanie z Aragats

Magia Jeziora Kari – pożegnanie 2 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I nadszedł czas wyjazdu znad jeziorka Kari. Gdy tam przyjechaliśmy 6 dni temu, gdyby ktoś nam powiedział, że zapuścimy korzenie nie uwierzylibyśmy.

Jednak mieliśmy tu być, w pierwszy dzień właścicielowi hotelu nie chciało się zrobić kawy i posłał nas do Instytutu, który potem stał się naszym domem, bo inaczej do Instytutu nie weszlibyśmy – bo po co? Zresztą zakaz wejścia …….

Dziękujemy za cudowne pokierowanie nas, może właściciel hotelu zagrał niemiłą rolę, ale efekt …..

A my potem już nawet gdy mieszkaliśmy w Instytucie nie mieliśmy ochoty wchodzić do hotelowej restauracji. Dziękujemy wszystkim istotom, które nas prowadzą.

Miejsce nie tylko nas zaprosiło, ale ugościło po królewsku. Pokazując to co dla nas najfajniejsze.

Instytut dawał schronienie od turystycznej zony, ciepło, przestrzeń , okno na Aragats i jezioro.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zresztą w Instytucie wyłapywane są neutrony z kosmosu, z których potem odczytywane są informacje.

Aragats zaprosił nas do siebie, może nie dając magii w czasie wejścia czy zejścia, ale zaraz potem. Gdy już byliśmy koło Instytutu pierwszy raz przeleciał koło nas drapieżnik. Mówiąc witajcie w mojej dolinie, a dziś nad nami latały kruki i jakiś wielki drapieżnik.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziś miałam wrażenie, że wczorajsze wejście na szczyt spowodowało większą integrację z miejscem. Spowodowało, że my udaliśmy się do góry, nie po coś, tylko po prostu, aby razem pobyć. Dlatego nie rozpaczaliśmy nad brakiem widoków.

Zresztą i tak mieliśmy szczęście, że mogliśmy tutaj być , często o tej porze roku droga jest już nieprzejezdna. Zimą leży tutaj 4-6 metrów śniegu średnio.

Cieszyliśmy się rozmowami z Samuelem, Bartek robił mu masaże dźwiękiem, a on częstował nas warieniem z porzeczek (nie gotowanym, przepis dla surojadków, tylko potrzebny klimat z 40 stopniami upałami ) , miodem i jabłkami.

W podróży zawsze tak jest, że trzeba coś zostawić i podążyć w nowe, inaczej podróż nie byłaby podróżą.

Rano było pochmurnie, jednak w miarę dnia słońce zastępowało chmury, robiła się przysłowiowa żyleta.

Samuel polecił nam wycieczkę do źródełka mineralnej wody, ok 2-3 km od Instytutu.

Na wycieczkę z nami wziął się jako przewodnik piękny i ogromny owczarek kaukaski z hotelu, który też wczoraj jakiś czas nam towarzyszył.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Szliśmy w trójkę ciesząc się tym co dookoła, przyglądać przyrodzie , górom . Najpierw droga szła prawie po płaskim by potem zejść ostro w dół w dolinkę. Dolinkę z piękną maleńką o tej porze roku rzeczką, z maleńkimi kaskadami i zabarwioną od żelazowego istocznika wodą.

Do tego słońce, które igrało z przestrzenią. Jakaś magia koloru w tej prostej przestrzeni. Prostej, a zarazem dzikiej, rzadko odwiedzanej, cieszącej się na kontakt z człowiekiem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jednak nie widzieliśmy źródełka, poprosiliśmy naszego przewodnika o jego wskazanie i on z radością poprowadził nas w górę strumienia, do miejsca gdzie wypływała tak cenna mineralna woda. Obok wypływała woda z węglanem wapnia, dając taką magie koloru brązowego złota z bielą.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Woda była lekko gazowana, w ten ciepły dzień sprawiła nam bardzo dużo radości. Potem razem z naszym cudownym przewodnikiem skierowaliśmy się w drogę powrotną, trochę drażniły go nasze dłuższe postoje i w pewnym momencie sam poszedł do domu. Jednak do tego momentu wskazywał nam najlepszą drogę z możliwych.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

My syciliśmy się widokami, medytowaliśmy przestrzeń, czasami gdy zamknęłam oczy, a potem je otworzyłam, chwaliłam tego co stworzył świat za piękno w które je dał.

Strażnik Aragats mrugał do nas i zapraszał do ponownych odwiedzin na wiosnę, a cała przestrzeń cieszyła się razem z nami wspólnym spotkaniem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Słońce, które spadło na ziemię,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kamienie uśmiechnięte.

Wszyscy cieszyli się sobą.

Siadając na kamieniach chłonęliśmy przestrzeń, gdy nagle znad Jerewania zaczęły napływać, czarne chmury. Teatr skończony, czas żegnać się z tą cudowną przestrzenią, która dała nam to czego chyba najbardziej potrzebowaliśmy w tej podróży, często tęskniąc w duchu za Finlandią.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziękujemy, dziękujemy na pewno będzie w naszym sercu i gdy będziemy gdzieś w pobliżu jak nas zaprosi – przyjedziemy znów.

Aby nie fundować sobie szoku wysokości, ani szoku cywilizacji, zjechaliśmy na 2200 m.n.p.m i zapodaliśmy sobie nocleg z widokiem na Ararat. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Abastumani – grzybowa uczta

ABASTUMANI grzybowa uczta 19-21 WRZEŚNIA 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kurorty , kurortów Gruzja ma ich bardzo mało. Jedne narciarskie się tworzą, a inne mniej komercyjne upadają.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tak właśnie wygląda Abastumani, piękne porzucone wille z czasów carskich , do tego baza turystyczna z czasów sawieckich również opustoszała. Daje to wrażenie jednego wielkiego pogorzeliska. Całości piękna architektury uzdrowiska dopełniają chyba 10- piętrowe zamieszkałe bloki w kolorze szaro burym. Wygląd na pewno odstrasza, do tego energia turystycznego wyrywania. Jednak gdy przebije się przez te energię – dostaje się nie lada nagrodę.

Cudowne rześkie powietrze – szczególnie teraz gdy od ok. tygodnia zelżały upały, a ich miejsce zastąpiły deszcze (chłodne i ostre – rodem z tatr). Przyroda się cieszy. Nam przydałaby się fajna kwaterka do posiedzenia, jednak tutaj w Gruzji baza turystyczna jest „śmiesznie” droga. Można znaleźć kwatery za ok. 30 lari (60 zł.) – to ponoć najtańsze. Za super przeciętny 2-osobowy pokój z łazienką żądają 150-200 zł,

Zresztą w Abastumani tych czynnych hoteli jest chyba ze 3 i tyle , parę sklepików i basen a właściwie 2 baseny z ciepłą termalną siarkawo-radonową wodą.

Kurort położony wśród sosnowo-liściastych lasów na wysokości ok 1300 m. w wielkim obszarowo parku narodowym Borjomi, i im zawdzięcza wspaniałe powietrze przesycone wilgocią i żywicą drzew, w których miejscowi wiosną zbierają pyłek i szyszki, aby potem sprzedawać to turystom. Wiedzieli carowie gdzie najlepiej odpoczywać (usytuowanie w wilgoci i cieniu drzew cenią sobie również współcześni Gruzini).

Zabudowania tej miejscowości są rozlokowane nie tylko na dnie doliny, ale również po jej bokach luźno wśród drzew. Jeżeli kiedyś wróciłoby tu życie to ze względu na charakterystykę tej miejscowości i jej mikroklimat chętnie powracalibyśmy tutaj. 

Hotele nas nie zapraszają, ale basen bardzo, może nie sam basen co jego woda. Mięciutka delikatna.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ma ok 38 stopni . Mam wrażenie, że mogę się w niej rozpuścić, stopić z nią,.

Otoczenie basenu brudne, zresztą nie ma się czemu dziwić, bo wszyscy chodzą tutaj w butach, a niektórzy nawet myją je ciepłą wodą obok basenu. Nikogo nie dziwią palacze na basenie. Taki inny świat kurortu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Choć z drugiej strony Gruzja kojarzy mi się z brudem zarówno fizycznym, pełno wszędzie śmieci (w miastach już troszkę się nauczyli je sprzątać), jak i energetycznym – zarówno dzisiejszymi myślokształtami przywiązania do przyszłości, beznadziei, podświadomej agresji jak i tymi z przeszłości – programami wojen, najazdów, walki o dominację.

Bardzo duże zagęszczanie energii, jednak gdy wejdzie się do wody ma się wrażenie, że jest się w raju energetycznym, bo co do fizycznego lepiej zamknąć oczy (po raz pierwszy od kilku lat rygorystycznie zakładam klapki na basenie).

 

Na noclegi zaprasza nas miejsce nad rzeczką. Deszcz pada obmywając landrynkę i nas z wielu programów, które wychodzą nam tutaj w Gruzji.

Jest tego tak sporo, że od jakiegoś czasu marzy mi się zatrzymanie na jakiś tydzień, jednak nic nie zaprasza, a pogoda przy niskiej jakości i drogiej bazie turystycznej dopełnia dalszej części naszego gnania przez Gruzję.

5 km od miejscowości na wysokości ok 1500 metrów znajduje się obserwatorium astronomiczne z lat 30 XX wieku. Znajduje się tam 16 teleskopów. Niestety pogoda nam nie sprzyja w temacie wieczornego oglądania nieba.

Spacer po terenie obserwatorium, włożył w nas nowego ducha. Po terenie ośrodka oprowadzał nas biało-czarny kot .

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Odpoczywaliśmy, nasycaliśmy się zapachem sosny, a nawet las, dał nam 2 maślaczki. Grzyby się dopiero zaczynają, gdyż wcześniej była wielka susza.

Niestety na górze nie było miejsca noclegowego, hotel zamknęli 3 lata temu i obiecują, ze w przyszłym roku otworzą. Z góry do miasta i z powrotem można podróżować kolejką linową .

Gdy już wychodziliśmy z terenu obserwatorium, przy portierni zobaczyliśmy dziwnego grzyba

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Co to jest? – zapytałam.

Grzyb , bardzo dobry jadalny odpowiedział jeden z mężczyzn z portierni .

Chcesz podaruję Ci go – powiedział widząc moje wielkie oczy.

-ale ja nie umiem go przyrządzić – odpowiedziałam

-to łatwe- gotujesz krótko grzyba, odlewasz wodę, a potem smażysz na oleju i cebuli i tyle – padła wskazówka

No proste .

-To może ugotujemy go razem i razem zjemy – zaproponowałam.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pomysł się spodobał, tym bardziej, że mieliśmy wino – co prawda nie domowe – tylko sklepowe, ale alkohol.

Po przyrządzeniu grzyb okazał się niesamowitym delikatesem, po rosyjsku nazywany jest kapustą. I w smaku moim zdaniem to takie grzyby z kapustą w najlepszym wydaniu.

U nas ponoć pod ochroną.

Czas gotowania to czas biesiady, toastów. Taki miły czas w towarzystwie sympatycznych ludzi.

Dziękujemy za odpoczynek, cudowne wody i cudowny grzybowy delikates. Tak zapamiętamy Abastumani i może kiedyś wrócimy obejrzeć gwiazdy………..

 

Podniebne Spa

Podniebne Spa 17-18 września 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Trzeba czy nie trzeba uważać na myśli? Rano już taka znużona „tutejszą” okolicą stwierdziłam – Ja chcę termalny basen!

Bartek uśmiechnął się i nawet nie zapytał, gdzie jest, gdyż nic nie wskazywało, że jakiś znajduje się w najbliższej okolicy.

Snuliśmy się po okolicy Telavi, Akhmeta …szukając nie wiadomo czego, albo inaczej mówiąc czegoś czego tam na pewno nie było i znaleźć nie było sposób.

W przydrożnej piekarni Panie zrobiły nam dużo radości częstując chlebem i winogronami , zapraszając do wspólnego pieczenia chleba Shoti, w glinianym piecu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Na dole pieca tlił się jeszcze żar, cały piec był wsześniej nagrzany, a chleb przyklejany jest jak pieczątka na wewnętrzne boki pieca przy pomocy specjalnej formy. Piecze się go ok. 10 minut.

Chleb jak bagietka, nam smakował tylko ciepły, po ostygnięciu gumowy. Ponoć nie można go w ten sposób wypiekać (w takim piecu), gdy jest dużo polepszaczy w mące.

Średnio w to wierzę, bo przemysł chemiczny umie zadbać o odpowiedni glut, choć jak zawsze możemy się mylić.

Panie zrobiły nam nie lada święto, taki prosty dar serca, a tyle radości. Właśnie tutaj w Gruzji, dla nas energia jest ciężka, dużo nakładających się energii jedna na drugą , mało – praktycznie wcale tutaj spokoju i przestrzeni. Wszystko bardzo zawężone i bardzo umysłowe.

Ojjj dla miłośników historii rozważań, umysłowych to nie lada perełka.

I tylko spotkania z dobrymi ludźmi są dla nas promyczkiem, oddechem światełkiem.

Uczymy się od nich tej radości spotkania, dawania.

Powłóczyliśmy się po mało przyjaznym Telavi, aby potem wyjechać w drogę z powrotem w kierunku Akhmeta .

Mieliśmy nie jechać w góry , prognozy były deszczowe. Jednak gdy zobaczyliśmy znak Omalo 72 km, – Park Narodowy Tusheti – stwierdziliśmy no dobra, jedziemy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po drodze spotkaliśmy Polaków, którzy bardzo dobrze mówili o tym regionie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Droga pięła się ostro pod górę kamiennym zboczem, wydawała nam się bardzo trudna , wymagająca i emocjonująca w czasie mijania się z autami jadącymi w dół. Po ok. 2 godzinach jazdy przepadzistą drogą dojechaliśmy do znaku Medical water . Termalne wody? , tutaj na drodze wyrąbanej w półce skalnej ???

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zjazd ok. 300 m również półką skalną prosto na zdezelowany budynek.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To tutaj ????

Jak Ci się podoba ? – pyta Bartek

No nie podoba!– odpowiadam.

ale sprawdźmy , może się jakoś wpasujemy tutaj na półce na nocleg , aby nie jechać dalej.

Droga nam dała troszkę w kość.

Rozmawiamy z rezydującym tutaj starszym Panem, okazuje się, że są tutaj nie tylko wody do picia, ale również do kąpania.

Baseny tutaj?

Jakaś bajka.

Przecież rano chciałaś – powiedział Bartek

Tak chciałam i mam!

Tym bardziej, że jeszcze większe zaskoczenie pojawiło się gdy weszliśmy do środka (5 lari od osoby – 10 zł.). Pięknie zrobione baseniki w kamieniu i kafelkach z widokiem na góry. Czyściutkie (jak na Gruzję ) , chyba w miarę nowiutkie .

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Czy ja na pewno nie śnię, zaczęłam się zastanawiać.

Mówisz i masz, brzmiało w głowie.

Tak mówisz i masz.

Bajeczna, ciepła woda , gdy na zewnątrz 10 stopni – jesteśmy na 2000 m.

Gdy byłam w wodzie miałam wrażenie, że jakieś elfy specjalnie wybudowały to miejsce dla mnie.

Dziękuję duchom światła i wszystkim, którzy postawili to miejsce na naszej drodze.

Fakt poranna myśl posłała nas na trudną dla nas drogę, aby zrealizować marzenie.

Po kąpieli – najlepsza chyba w Gruzji kawa zrobiona przez jedną z kuracjuszek i nocleg na półce skalnej z szumem wodospadu .

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziękujemy miejscu za bajkowy czas, spotkanym ludziom za kawę i rozmowy, energiom za to, żeby dobrze przemyśleć co się chce .

 

Rano po obowiązkowej kąpieli , podążyliśmy dalej w górę w kierunku Omalo , teraz już z umysłu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Magiczny targ i głęboka medytacja

Niedzielny poranny targ i wieczorna medytacja 14 września 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gruzja jest bardzo dziwna energetycznie. Pojawiają się cudowne miejsca wibracyjne , jednak są to perełki, ogólnie energia jest dość ciężka i po wyjściu z tych perełek, trafia się w gówno i dosłownie i w przenośni, gdyż krowy pasą się wszędzie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po noclegu na boisku piłkarskim zjechaliśmy do Tianeti, gdzie wszechświat miał dla nas nie lada atrakcję – targ, bez turystów. Boczniaki prosto z drzewa i niestety kolejna ciekawostka serowa – zielony ser pleśniowy. Tak, ser pleśniowy robiony w domu. Kupujemy najmniejszy kawałek z możliwych 8 gram . Cena 20-25 lari za kilogram (40-50 zł) .

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nie chcemy dać się zaserować, a chcemy popróbować . Kolejny mistrzostwo serowego smaku. Trudno mi znaleźć porównanie z serach pleśniowych które do tej pory jadłam, a kiedyś jadłam ich sporo, degustując smaki. Jednak wszystkie były przemysłowe i kupowane z energią tysiąca i jednego pośrednika. Tutaj prosto od wytwarzającej go osoby. Trzeba wybrać ten, którego energia najbardziej przemawia. Na targu jeszcze przepyszna kawa i ciepły chleb prosto z pieca. O skład lepiej nie pytać, ale podejrzewam, że lepszy niż u nas. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Właśnie kawa – klasyczna tutejsza kawa, którą zresztą nauczyłam się parzyć 25 lat temu będąc w Soczi i Abchazji. Jest to gotowana w tygielku kawa razem z cukrem, czasem w ramach super atrakcji dodawany był koniak.

Kawę gotowało się tak, że do tygielka dawało się: kopiastą łyżkę drobno mielonej kawy

szklankę zimnej wody

łyżkę cukru

na małym ogniu (wtedy na rozżarzonym piasku) gotowali do wrzenia, po zagotowaniu piórkiem lub małym patyczkiem mieszali odstawiali na moment i znowu podgotowywali , tyle razy, by za ostatnim podgotowaniem nie było piany).

Potem taką kawę odstawiało się na 2-3 minuty aby osad opadł i gotowe.

Tutaj są właśnie takie miejsca, że dostaje się kawę, która nie wchodzi między zęby. Jednak zazwyczaj jest to już niestety kawa parzona, tak jak u nas po turecku.

Piszę niestety gdyż kawa gotowana :

nie zakwasza organizmu,

nie drażni żołądka

poprawia perystaltykę jelit

 

Właśnie następuje zanik tego co dobre, w kierunku wygody i szybkości. I tutaj właśnie na targu dostaliśmy taką kawę, i to w budce do której większość europejczyków by nie weszła. Taka iluzja w skromnym miejscu – najlepsza jakość.

Dziękujemy temu miejscu za ucztę smaków i pokazanie takiego normalnego targu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A na wieczór zaprosił nas monastyr Alaverdi. Sam monastyr jak większość odwiedzonych przez nas bardzo komercyjny. Sypiące się cerkwie, a obok mnisi wskakujący w luksusowe terenówki, do tego pięknie odnowione plebanie. Tylko nie cerkwie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Choć może duchy miejsca nie chcą odnawiania ich świątyni z taką energią????

 

Właśnie monastyr Alaverdi – trzeba przebić się, jak – zresztą wszędzie tutaj w Gruzji, przez coś trzeba się przebijać – do cerkwi gdy wchodzi się w energię miejsca, łączy z pierwotną energią tworzenia jej, dochodzi się do momentu, gdzie nie tylko świat ludzki łączy się ze światem duchów, ale świat ducha zaczyna przeważać, ciało się rozpuszcza i pojawia się cisza, pustka w nicości.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Bardzo silne przyjazne nam miejsce,

I po wyjściu znów trzeba się przebić przez energię mnichów, a potem przez energię miasteczka, które zmagając się z życiem nigdy może nie pozwoliło sobie na zaufanie dla Stwórcy i życie w tak prosty sposób jak on mówił. Szukając wymówki na takie życie, poprzez szukanie wad w mnichach.

Dzięki tutejszym miejscom czyścimy sobie żale, pretensje i urazy (których już prawie nie było w nas – tak nam się wydawało ) do chrześcijaństwa. Widzimy jego duchową siłę w początku wieków, widzimy również przepaść duchową pomiędzy cerkwiami, a wioskami i mamy wrażenie, że często monastyry były to enklawy dla ludzi duchowych, szukających ducha, którzy może i mieli wady, ale byli wśród swoich i nie musieli nikomu nic w tym zakresie w kółko tłumaczyć.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Szybko tworzyli majątki, bo pomyśleli (dali silną intencję) i Bóg im to dawał.

Tak, mówisz i masz

Proście, a będzie Wam dane.

To nic nadzwyczajnego, tylko trzeba wierzyć, że się dostanie, nie oczekiwać , nie być przywiązanym do tego, nie sabotować, wybierać innymi myślami.

Tylko tyle i ………. możemy cieszyć się całym bogactwem świata.

Tylko pamiętajcie, że jak materializują się Wasze myśli to każde, a nie tylko dobre. Im wchodzi się w bardziej duchowe przestrzenie tym bardziej trzeba pilnować swoich myśli.

Bo jedna nieuważna myśl, może spowodować koniec naszej podróży przez życie. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA