Gruzja
now browsing by category
Oddajemy świąteczne prowadzenie w ręce skrzatów
Oddajemy prowadzenie w ręce skrzatów 23-24 grudnia 2014
Mamy nowego pasażera od poniedziałku podróżuje z nami Mikołaj JUNGLE BELLS
, który swoją magiczną gitarą dodaje radości w naszej landrynce , jego obecność bardzo ucieszyła od początku podróżującego z nami skrzata, elfa Giro. Mikołaj czasem macha przechodniom, którzy również bardzo cieszą się na jego widok.
I tak po otulającym noclegu przy rzeczce przed Kutaisi ( na skraju rezerwatu Ajameti), gdzie rano przyszły nas odwiedzić krowy, gęsi , stwierdziliśmy, że skoro my idziemy za pragnieniami, które zamiast radości dostarczają nam emocji, to oddamy się na święta w ręce skrzatów. To oni będą decydować gdzie jedziemy.
I tak najpierw pojechaliśmy na świąteczne zakupy do Kutaisi, bo przecież trzeba autko udekorować, a potem już ………..
Najpierw na nawigację wklejono kierunek Batumi, po drodze zmieniono na Nabeghalavi, a w miasteczku Chokhatauri wyprowadzono nas w pole (raczej krzaki – górską drogą od przysiółka do przysiółka)), by zatrzymać się na nocleg przy górskim źródełku i potoczku.
Giro zawsze był wielkim fascynatem wody, teraz ma kumpla który zresztą mu przygrywa.
Już jak jechaliśmy na jednym ze krzyżowań prowadziły nas od domu do domu, od uliczki do uliczki bo musiały się ze wszystkimi znajomymi przywitać ( nawigacja zgłupiała).
Wesoło było jeździć w tę i nazad.
Na razie mamy deszczowo, jednak bardzo fajnie tak leżeć w landrynce, gdy odbijają się od niej krople deszczu.
A gdzie zaprowadziły nas skrzaty zobaczcie sami. Wodospady, strumienie, subtropikalna roślinność, deszcz i domek młynarza. Otaczają nas zimozielone rośliny , które swoim charakterem podkreślają urok tego miejsca. Sa wśród nich dostojne różaneczniki, laurowiśnie, bluszcze wspinają się po pniach drzew, paprotki i pierisy dekorują skarpy, a mchy obrastają drewniane płoty, skały i głazy. Cała sceneria odgrywa się w szumie potoków i pod baldachimem gałęzi krzewów , z których zwisają leszczynowe kwiatostany.
Miejsce z poidełkiem gdzie podróżni szczególnie latem doznają ochłody, zarówno strumieni jak i samej wody.
A skrzaty radośnie szepczą do uszka różne słówka.
Świat baśni, legend, świat tego co niewidzialne. I tak z aparatem w ręku naszymi oczami przyjrzeliśmy się skrzaciemu terenowi. A w domku młynarza wieczorem była imprezka, zjechały na nią wszystkie skrzaty z okolicy zobaczyć się z kolegami. Była radość i zabawa, czasami aż podłoga trzeszczała.
Giro powiedział, że mogliśmy przyjść (po fakcie), ale według niego jesteśmy jeszcze za sztywni i umysłowi, aby bawić się razem z nimi.
Uważa, że za jakiś czas dorośniemy do skrzacich imprez.
Dziękujemy za to piękne miejsce w magicznej pogodzie. Za tą magię, za którą gdzieś w duszy tak tęskniliśmy i nie potrafiliśmy jej wydobyć .
Jakie będą to święta zobaczymy, na pewno inne niż wszystkie do tej pory.
Tradycja, tradycja, jednak do niczego nie warto być przywiązanym i to chyba najpiękniejsze.
Podajemy pozycję GPS N41.966491, E 42.278599, wysokość 389 m.n.p.m – naszego zakola górskiej drogi, jednak nie warto jechać specjalnie – skrzaty są tu wszędzie……….. . Chodzi o przestrzeń gór rozciągających się powyżej Batumi, będących w klimacie subtropikalnym. Jest tu również Park Narodowy i graniczący z nim Rezerwat przyrody.
Sairme – prywatny zabetonowany kurort
Sairme zabetonowany prywatny kurort – 22 grudnia 2014
Sairme zapraszało mnie od samego wjazdu do Gruzji tj. 2 tygodnie temu , jednak po drodze były „niespodziewane” postoje.
Rano pogoda nad morzem zepsuła się, zaczęły padać ulewne deszcze i wiać wiatr. Bartek bardzo chciał spędzić święta w śniegu. Włączyło mu się polskie ciśnienie świąt w śniegu. A w śniegu znaczy w kurortach narciarskich, albo w jakimś spokojniejszym miejscu. Tym bardziej, że kurorty narciarskie to w Gruzji nieadekwatny stosunek standardu do ceny i zazwyczaj energia drapieżnego biznesu, nastawionego na najbogatszych z energią wyrywania.
Więc stwierdziliśmy niech będzie samotne górskie sanatorium w Sairme, zapraszało mnie – więc zobaczymy. Co prawda jest tam tylko jeden czynny hotel. Jednak mamy landrynkę i jak nie będzie nam się podobało, możemy odwinąć kitę i wyjechać.
Z wybrzeża było to 130 km, jechaliśmy więc wolno, oglądając potężne zadbane domy tego bardzo bogatego rejonu Gruzji (to zamożna dolina). Może część z nich wymaga pomalowania itp. , ale na kilkudziesięciu kilometrach ciągną się wsie z domami 400-500 metrowymi i do tego w miarę ładnymi ( są w Polsce zamożne regiony rolnicze z bogatymi domami, ale takiego nagromadzenia w jednym miejscu w naszym kraju raczej nie ma!).
Czy na pewno mieszkają w nich biedni Gruzini (pokazywanie tego kraju jako ubogi – to zdecydowana przesada!)?
Gdy skończyły się wsie, doszły zachwyty nad przyrodą pełną zimozielonych krzewów, w której pnie drzew oplatały ulistnione pnącza, a pogoda swoimi mgiełkami dodawała magii tej subtropikalnej scenerii. Droga swoimi krętymi serpentynami zawieszona była na ostrych zboczach doliny. Scenerii dopełniał potężny potok górski, huczący na jej dnie. Z zza zakrętów wyłaniały się skały porośnięte mchami i paprociami, wilgotne od sączącej się po nich wody.
Najpierw minęliśmy kilka budynków zamkniętych oddziałów sanatorium i chyba budynek zabiegowy z wannami oraz basenem zewnętrznym, by 3 km dalej dojechać do ……………….. szlabanu z kolczatką wbudowaną w asfalt!.
Co to jest?
Ochroniarz wybiegł z zapytaniem dokąd jedziemy, co chcemy….
Odpowiedzieliśmy, że do hotelu …
……..No nie wiedzieliśmy, że Gruzja jest tak niebezpieczna. Jaki jej obraz pokazują luksusowe hotele światu??? – zdumieliśmy się – i na kogo to?…..
Za 300 metrów dojechaliśmy do czynnego hotelu usytuawanego przy drodze, tak przy samej drodze, jadąc chwilę wcześniej widzieliśmy betonowe wierze przypominające wierze wiertnicze, do tego wybetonowany park, z dużą ilością murów oporowych – bo na stoku położony……
Co to jest? – brzmiało w mojej głowie.
Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy w przyrodzie, znaleźliśmy się w jej zdegenerowanej ludzką ręką części i to w dodatku w prywatnej, dla wybrańców, którzy są w stanie – po sezonie – zapłacić na najtańszy pokój równowartość gruzińskiej emerytury…………
Bartek widział tylko piękno dookoła, był tak podniecony mijaną wcześniej przyrodą.
Weszłam na recepcję do hotelu, gdzie temperatura wynosiła ok 12 stopni, nieprzyjemna, zmarznięta, siedząca w kurtce Pani z łaską odpowiedziała o pokojach.
Za chwilę wbiegł Bartek – mówiąc jak tutaj jest ciepło.
Emocje go rozgrzewały, ale mógłby zobaczyć , że to mu jest ciepło, a tutaj zimno.
Pani z wielką łaską poszła nam pokazywać pokoje, najtańszy za 130 lari z jedzeniem (250 zł.) to mini klatka z dwoma maleńkimi łóżeczkami i łazienkami. Podejrzewam, że Bartek miałby za krótkie łóżko, ale on tego nie widział…… Pokoje i łazienki o temperaturze ok. 5 stopni, pewnie jutro by się dogrzały, bo teraz cała przestrzeń wychłodzona.
Bardziej normalne pokoje z podwójnym łóżkiem i większą przestrzenią, teraz po sezonie cena 160 lari (300 zł).
Mnie żaden pokój nie przyjmował, Pani nie chciała pokazać innych, a Bartek na siłę chciał zostać, nawet w zimnej norze.
Rozmowa o jedzeniu ( czy są serwowane warzywa i w jakiej postaci?) z Panią w recepcji zakończyła się tym, że sami mamy iść do kuchni i pogadać, bo ona od tego nie jest.
Jedno co potrafiła zaprowadzić nas do lekarza, który miał przygotowaną formułkę marketingowego gadania nie zawierającego żądnych konkretów, nawet tego jaki skład jest wody.
– Tu ludzie doznają cudownego działania wody – skazał.
Tylko zapominał wspomnieć o konkretach.
Nasz wniosek: Tak, leczą się, leczą i wyleczyć nie mogą.
Wodę on swoim autorytetem musi naznaczyć, bo ona jest za silna aby ją przyjmować samemu.
Na noc nie można, bo można by było nie spać.
Nasz wniosek: Tak, kuracja ma być przyjemna, a nie skuteczna.
Nasz wniosek: Najlepiej działa tabletka przeciwbólowa, bo uzależnia, a nie wyleczy problemu.
Nasz wniosek: Taki jest ten świat i tak działa nowoczesne sanatorium…….
U lekarza okazało się, że połowa procedur wyszczególnionych na ich stronie nie jest do skorzystania w zimie, a na procedury wanien z wodą 40 st. C. należy jeździć 3 km niżej.
Woda fakt mająca w sobie potężny skład minerałów (bo te wieże wiertnicze to pijalnie wód) niektóre dochodzące i do 10000 mg?litr z tytanem, barem, borem…….
Nasz wniosek: Tak, tak trzeba bardzo uważać bo może nastąpić silna reakcja oczyszczająca i pacjent może się niechcący wyleczyć, a przecież nikomu na tym nie zależy, wręcz to niewskazane.
Jakże inny świat niż ten – gdy byliśmy 2 lata temu na kaukazie w Dziule-su – dzikim uzdrowisku, gdzie ludzie przyjeżdżali się wyleczyć, a właściwości wody podawane były z ust do ust, tak samo jak reakcje oczyszczające i dieta. Nikt nie mówił, żeby pić mało, należało pić dużo, aby się porządnie oczyszczać.
Właśnie dieta……….
Bardzo ważna przy oczyszczaniu ciała…… Za radą Pani z recepcji poszliśmy do kuchni. Stołówka wyglądała jak tani fast food (przy cenie hotelu czterogwiazdkowego!) , Panie kucharki bardzo miłe (jedyne przesympatyczne osoby w tym hotelu), jednak bardzo słabo znające język rosyjski. Nie mogły kompletnie zrozumieć tego co jemy, co chcemy…….. Jedzenie tylko warzyw i owoców było dla nich abstrakcją………… Dieta bez kazeiny, glutenu, mięsa(?)…………….
Czy klienci tego sanatorium nie stosują diety?. Przy większości piciach wód oczyszczających wątrobę, żołądek należy odstawić mięso (białko), nabiał (kazeinę) i tłuszcz!!!.
A tutaj jedzenie ma być dobre , pyszne, procedury przyjemne, klient ma powracać, a leczenie………….
Taki świat.
Rozmowa na stołówce przeważyła już szalę, nawet Bartek do tej pory w skowronkach, widząc moją emocjonalną niechęć pozostania w tym miejscu – powiedział – może oddadzą nam pieniądze?
Na szczęście oddali i za niecałą godzinę mogliśmy ruszyć z powrotem w dół.
W tym czasie zaczął padać mocno śnieg, robiąc nam dużo radości.
Niesamowite w tym wszystkim jest to, że gdyby zaczął padać godzinę wcześniej – zostalibyśmy tutaj – dla niego. A jednak nie. Duchy pokazały nam, że nie mamy przebywać w tym miejscu.
Bartek bardzo rozczarowany, zjeżdżał. Koło nieczynnego sanatorium zatrzymaliśmy się wysikać, podbiegł portier i poformował nas, że tutaj można być tylko za zgodą hotelu – bo to też teren prywatny sanatorium………
Niesamowite, coś czego nie spotyka się właściwie w Gruzji (jeżeli zanocujesz na prywatnym terenie, ryzykujesz że rano właściciel zaciągnie Cie na kawę do siebie). Ale już parę razy spotkaliśmy przy hotelach, zamknięte zony przyrody, obejmujące kilkaset hektarów w miejscach najbardziej pięknych. Widzieliśmy prywatne hotelowe jeziora do których kierowały tabliczki publicznych atrakcji turystycznych……..!!! Teraz to miejsce………
Gdzieś po drodze dowiedzieliśmy się, że były prezydent dawał za darmo ludziom ziemię na budowę hoteli powyżej 100 osób.
Wyraźnie widać o co chodziło, aby miejsce które ze swojego założenia miało służyć innym, dać pod prywatne władanie. I to miejsca przez które wcześniej przechodziły publiczne asfaltowe drogi (wyzamykać je i zrobić prywatne luksusowe tereny).
Źródła dla wybranych………… świat dla wybranych. W świecie zachodu jest to normalne, tutaj RAZI.
Tym bardziej, że dotyczy to przepięknych turystycznie miejsc, miejsc które wołają o pomoc.
To zaproszenie z Sairme nie jest pierwsze, wcześniej zaprosiły mnie dwa duże jeziora otoczone płotem, ze znajdującym się wewnątrz nich hotelem w cenie 600 zł za marny pokój.
Rozwijajcie turystykę – mówił prostym ludziom prezydent, a sam rozdawał państwowe najlepsze jej kawałki, tworząc prywatne plastikowe zony.
Teraz może gdy 4 razy zaprosi nas takie miejsce, będziemy mogli bardziej świadomie w nim być i rozkodować nasze programy, a przy okazji pomóc tym miejscom.
Z wizyty w Sairme płynie dla mnie jeszcze jedna lekcja.
Jakiś czas temu zadałam pytanie jak być w dobrym nastroju i widzieć prawdę. Chodziło mi o postrzeganie świata w ciągłym – uffff achhh.
Pobyt krótki w Sairme mi to pokazał.
Bartek nie widział w euforii nic, było mu dobrze, ciepło, nawet betonu nie widział za bardzo, nie widział prawdy , jednak jego nastrój był świetny.
Ja popadłam w tamtejszą energię zapominając o swoim nastroju, który przez cały dzień miałam bardzo dobry. Miejsce powiem szczerze mnie sparaliżowało.
A tutaj trzeba zrobić miks.
Widzę rzeczywistość taką jaka ona jest, zachowując swoją wewnętrzną radość .
Choć potem doszliśmy do tego, że taki przesadny entuzjazm jest również obroną przed tym, aby nie widzieć prawdy o otaczającym świecie i przeżyć w nim……
Zjechaliśmy z prywatnej zony przyrody w dół , gdzieś nad rzeczką niedaleko Kutaisi, na skraju rezerwatu Ajameti znaleźliśmy bardzo spokojny nocleg.
Dziękujemy za ten twórczy czas.
I obiecuję Sairme i jego podobnym miejscom, że rozkoduję uwiązane na nich i sobie programy. Bo to co się tam dzieje to grabież i dewastacja.
Przepraszamy za brak zdjęć, ale nie zdąrzyliśmy zrobić, tak nas wyrzuciło stamtąd.
Autyzm Ani – pozytywna historia na święta
Autyzm Ani – historia Wiktorii i Goczy – centrum autyzmu z Gruzji.
Ania ma obecnie 11 lat, jest dzieckiem autystycznym. Ma dziewięcioro rodzeństwa, trójka pochodzi od wspólnych rodziców, pięcioro tylko od ojca i jedna siostra od mamy.
Wiktoria jest Rosjanką, a Gocza Gruzinem, który skończył studia na Ukrainie, a potem mieszkał i pracował w w Sankt Petersburgu.
Witoria założyła centrum leczenia autyzmu, a w tym roku kupili hotel – pensjonat na samej magnetycznej plaży morza Czarnego w Ureki.
Jeszcze 3 lata temu Anię leczyli tradycyjnymi metodami, słuchając autorytetów, profesorów itp.
Przełom nastąpił po fakcie gdy nie było żadnej poprawy, a autorytety powiedziały, że dziecko należy umieścić w domu opieki, bo już tylko będzie coraz gorzej.
Przecież musi być jakieś wyjście?
i zaczęli działać.
Przeprowadzili się z Petersburga do Gruzji, a Wiktoria zaczęła uczyć się wszystkiego co może pomóc na autyzm, sprawdzać różne metody. Z czasem zaczęła układać swoje programy rehabilitacyjne, sprowadzać najlepszych fachowców. Ułożyła intensywny miesięczny program rehabilitacyjny, który zaczyna przynosić efekty. Wręcz bardzo dobre efekty.
Efekty, dla innych, ale przede wszystkim dla jej córki Ani.
Ania przed przejściem pierwszego programu nie była wstanie usiedzieć ani sekundy, jej koncentracja była zerowa, a autoagresja potężna.
W teście na autyzm ATEC (http://www.autism.com/ind_atec)
przed rozpoczęciem poszukiwań Wiktorii – Ania miała 145 punktów ( około 160 – to ludzka roślina) , a teraz ma 45 – są momenty gdy schodzi nawet do 30 ( okolice 0 – to człowiek zdrowy).
Pierwszą miesięczną intensywną rehabilitację z Anią prowadzili współpracownicy Wiktorii, a ona sama nie patrzyła, nie podglądała.
Gdy po miesiącu zobaczyła, że Ania jest w stanie usiedzieć jakiś czas i wie co się do niej czasami mówi, popłakała się.
Ciężko mi sobie wybaczyć, że tak późno sami wzięliśmy się za rehabilitację, że wcześniej ufaliśmy innym, a może chcieliśmy zrzucić na nich odpowiedzialność – mówi.
Obecnie Ania cały czas jest w procesie rehabilitacji, jednak można z nią nawiązać krótki kontakt, wydobywa z siebie pojedyncze głosy, a na jednym z warsztatów nawet śpiewała.
Tutaj pływa
Wszystko idzie powoli do przodu, Wiktoria uczy się u najlepszych specjalistów i realizuje się organizując warsztaty, terapie dla innych.
Gocza gorzej znajduje się w tej sytuacji, mimo że ma 52 lata sam mówi o sobie, że jest starym człowiekiem. Kiedyś grał, komponował muzykę, nawet ze swoimi utworami zawitał do Krakowa. Teraz trochę gra na syntezatorze, szczególnie dla gości w hotelu, w którym tworzą bardzo rodzinną atmosferę. Jednak widać, że nie znalazł się w tym wszystkim.
Znany rosyjski terapeuta dźwiękiem Sergiej Stangret, namawia go do zajęcia się muzyczną terapią z dziećmi, my również mówiliśmy o tym samym. Zobaczymy co czas przyniesie, bo umówiliśmy się, że po Nowym Roku znowu do nich zawitamy.
Życzymy mu wszystkiego co najlepsze, a Ani dojścia do pełnego zdrowia.
Dużym sukcesem jest również praca z chłopakiem, który przed miesięczną rehabilitacją nie miał kompletnie czucia w ciele, a po miesiącu już siedział.
Zresztą popatrzcie sami ile siły jest w tym młodym człowieku i poślijcie dla niego iskierki, aby jego ciało było spójne z umysłem i duszą.
Tutaj chłopak , który 3 lata temu powtarzał pojedyncze słowa, a teraz chodzi do szkoły, układa wiersze i świetnie mówi. Zobaczcie sami:
Sam hotelik jest skromniutki pokoi ok 16, 2—3 osobowe z małymi łazieneczkami. Niestety nie ma wjazdów, wind dla wózków, na to trzeba dużo pieniędzy – mówi Wiktoria, a na razie wszystko daliśmy je w hotel.
Na dole jest toaleta i wanna dla niepełnosprawnych na wózkach. W ogrodzie przylegającym do plaży jest mały basenik, i pokoik do malowania magnetycznym piaskiem, pokoje rehabilitacyjne. Choć główny budynek rehabilitacyjny jest w innym miejscu. I tam robione są całe programy. Na różnego rodzaju inwestycje w centrum potrzeba ok 100 000 dolarów, Wiktoria szuka wspólnika czy inwestora.
Pobyt w hoteliku waha się od 25 lari (45-50 zł/ pokój) do 70 (120-140 zł.) w zależności od wielkości pokoju i sezonu.
Letni kurs rehabilitacji, intensywny kosztuje dla dziecka i 2 rodziców 6000 lari – 12 000 zł (przy wpłacie do końca roku 4800 lari) w tym jest 12 godzin terapii i jedzenie, dodatkowo trzeba zapłacić nocleg .
Wiktorii marzą się podjazdy na plaży do niepełnosprawnych i szukanie najlepszych metod pomocy, gdyż wie, że nie ma idealnej metody i to co działa u jednego dziecka, nie zawsze sprawdza się u innego. Dlatego cały czas uczy się, szuka i na każde dziecko patrzy indywidualnie.
Wierzy, że przyjdzie czas że Ania będzie zdrowa.
Bardzo cieszy są to, że mieszka w Gruzji, jednym z najbezpieczniejszych i przyjaznych do życia krajów. Bo gdy nawet takie dziecko jak Ania niechcący wyjdzie za ogród, wie , że policja czy sąsiedzi pobiegną z pomocą przy poszukiwaniu. Nie mogła zrozumieć , że w wielu krajach mogłaby zostać ukarana za pozostawienie dziecka bez opieki.
jak to – mam trzymać go na smyczy, czy oddać do domu opieki? – mówi
ja robię wszystko, żeby nie wyszła z ogrodu, ale ………. wszystkiego się nie przewidzi.
Ania biega beztrosko po ogrodzie, sama je, nie są schowane przed nią żadne sprzęty. Żyje samodzielnie jak normalny domownik (to przecież też jest część terapii, aby wróciła do samodzielności i zdrowia).
Państwo Gruzja jak na razie nie narzuca przy korzystaniu z terapii tylko super uznanych metod w kręgach medycznych (czyli średnio skutecznych metod), może sięgać jak dawni lekarze do wszystkiego co może pomóc. Pierwszym testerem jest Ania.
Na niej również swoje misy rozłożył Bartek , a Ania chciała grać razem z nim. Popatrzcie Wiktoria już zrobiła filmik
Po paru dniach sesje były już spokojne.
Wiktoria twierdzi, że każde dziecko jest inne i nie wiadomo jaka terapia zadziała, więc każda metoda może zadziałać, schemat nigdzie się nie sprawdza. Dlatego jest otwarta na nowe metody nowe działania.
Myślę, że to można odnieść do wszystkich chorób i do całego naszego życia.
Kontakt do Wiktorii i jej strona jest po rosyjsku, ale od czego jest translator google.
http://www.xn--80acdhafolthbwja3a2ao2gsc.xn--p1ai/homepage.html
Magnetyczne plaże morza Czarnego
Morze Czarne z czarnymi magnetyczni plażami. 16- 22 grudnia 2014
Wszystko jak w Gruzji, mimo że przyjazne, bezpieczne najpierw trzeba oswoić. Po nocy spędzonej w hotelu udało nam się to zrobić i poszliśmy na spacer wzdłuż magnetycznych plaż. Podczas rekonesansu spotkaliśmy właściciela pensjonatu znajdującego się na cypelku.
Od słowa do słowa okazało się, że jest Gruzinem, ale przeniósł się tutaj z Petersburga, ma chorą na autyzm córkę i teraz wraz z żoną prowadzą pensjonat i ośrodek rehabilitacji dla dzieci.
Umówiliśmy się, że wieczorem wpadniemy pogadać, a autem ustawimy na się przy rzece na plaży.
Morze pokazywało nam się w różnych odsłonach, od super spokojnego do zafalowanego, tak samo pogoda raz silne słońce z temperaturą 20 stopni, innym razem też ciepło, ale pochmurnie czy deszczowo.
Kiedy śpi się w samochodzie na plaży, niesamowite jest to, że czasami nawet nie podnosi się głowy w łóżku, a otoczonym się jest przyrodą, patrzy w otchłań niekończącego się morza, w otchłań niekończących się możliwości, nieskończoności świata, wszechświata.
Właśnie tylko nasza wiedza odgranicza nas od nieograniczonego postrzegania świata. Ktoś kto kiedyś dawno, dawno temu spojrzał na morze, może myślał, że ono się nie kończy, a teraz nagle wiemy że np. 300 km dalej jest drugi brzeg, mimo że go w tym momencie nie widzimy. I tak jest ze wszystkim.
Idę przez świat z odwagą i ufnością, pozwalając sobie dostrzec ograniczoność w nieograniczoności i dalej podążać za nieograniczonością.
Sama miejscowość o tej porze roku to zbiór nieczynnych budek czy opustoszałych pensjonatów. Plaża po ostatnim sztormie brudna, brud na pewno potęguje kolor piasku, który jak jest mokry to jest czarny, gdy wysycha robi się szary.
Niesamowite jest to, że ma sobie drobinki miki czy czegoś podobnego do brokatu, więc się mieni i błyszczy w słońcu w swojej czerni. I znowu ziemia pokazuje nam, że mimo że ma sobie dużo naturalnego światła, które trzeba dostrzec.
Dla nas przyzwyczajonych do jasnych plaż – czarna plaża wydaje się czymś brudnym i złym z zasady, nie ma to jak białe piękne plaże odbijające światło.
Plaże piaszcyste – tutaj jeszcze poza właściwościami magnetycznymi – mają w sobie krzem, który jest budulcem naszego organizmu. O właściwościach krzemu można poczytać tutaj http://www.igya.pl/przeglad-diet/ciekawostki-zywieniowe/594-krzem-si-jako-pierwiastek-ycia.
Piaseczek jest bardzo drobny, chyba najdrobniejszy ze wszystkich mi znanych. W związku z tym jest wszędzie. Jesteśmy jego częścią, a może on przypomina nam o tym, że wszystko przemija. Kiedyś był kamień, a z niego powstał piasek, z piasku powstają …………… Wszystko się zmienia.
A woda wchodząc w ten świat pozwala go lepiej rzeźbić i koić. Nadaje mu lekkości i miękkości.
A magnetyzm plaż można zobaczyć na filmiku Wiktorii z Centrum Autyzmu:
Magnes ściągał z nas wszystko to co niepotrzebne,omiatał, rozluźniał, wyciągał to co ciężkie, lekkość nie podlega prawu magnetycznego przyciągania. A to co ciężkie z radością znajduje swojego kompana i daje się odciągnąć od ciała.
Piasek składa się z żelaza, tlenku żelaza, dwutlenku krzemu, tlenku wapnia, tlenku aluminium, tlenku magnezu, trójtlenku tytanu.
Miejsce które nas przygarnęło znajduje się przy rzece wpadającej do morza, tak więc obserwujemy jak słona woda miesza się ze słodką, przenikając od czasu do czasu. Z wody w oddali czasami pojawiają się ośnieżone szczyty Kaukazu, które ma się wrażenie, że już zanurzyły się w wodzie.
Na plaży jesteśmy sami, fajnie obserwować znajome zwierzęta, czaple które rano zawsze robią obchód wybrzeża, czy kaczuchę z przetraconą nóżka, która nie przeszkadza jej pływać, ale gdy chodzi po piasku to kuleje ( mieszka tu na cypelku).
Czasami pojawiają się stada kaczuch, czasami innych ptaków, czasem brzęczą nam do snu kutry rybackie innym razem jest spokój.
A spektakl morza rozgrywa się przed naszą przednią szybą, siedzimy jak w kinie, wpatrujemy się i przenikamy nawzajem. Im dłużej tu jesteśmy tym bardziej zaprzyjaźniamy,
Wczoraj w sobotę dzień był przepiękny, ze 20 stopni i słońce, co prawda śnieżynki zanurzyły się w swoim świecie i nie chciały pokazać, jednak i tak wszechświat nas pieścił. Czasem po drzewo które przyniosła tutaj woda w czasie sztormów przychodzili okoliczni mieszkańcy, czasem producenci suwenirów dla turystów – po muszelki. Cieszyliśmy się przestrzenią, nawet poćwiczyliśmy sobie na piasku. Wtapialiśmy się przestrzeń, a wieczór zafundował nam pierwszy zachód słońca na tej plaży. Słońce powoli, powoli schodziło do linii horyzontu, by potem zrobić plusk i zniknąć, zostawiając podświetlony horyzont.
I dziś znowu kolejny dzień postoju, spokoju, magii, kolejny zachód słońca, tym razem bardziej zachmurzony, a przy tym może i ładniejszy. Słońce tym razem schowało się w najkrótszy sen w tym cyklu, każda następna noc będzie dłuższa, od dzisiejszej. Do tego księżyc również w swoim nowiu, od tej nocy zacznie się zwiększać. Noc zostawienia starego i podążania za nowym zarówno w kobiecym jak i męskim aspekcie.
Cieszymy się, że ten wieczór noc możemy spędzić tutaj na magnetycznych plażach, które dopełniają ściągania tego co stare – niepotrzebne, pozwalają narodzić się nowemu w nas.
Pozwalam sobie iść w nieustającej radości, miłości, zdrowiu, harmonii szczęściu przez życie każdego dnia, ciesząc się każdym krokiem na pięknej ziemi, dostrzegając jej piękno każdego dnia.
Do tego ognisko na plaży i ziemniaki z ogniska.
Pogoda nas tutaj pieści, będąc taką jak najbardziej lubimy, nie za ciepło, nie za zimno. Jest rześkość i blask słońca. Taki idealny dla nas klimat. Woda w morzu troszkę może zimna, jednak i będąc we wrześniu w Batumi nie kąpaliśmy się w nim zbyt często.
Choć nie jest powiedziane, że nie zaprosi nas do wspólnej zabawy, źle napisałam do zabawy nas zaprosiło gdy biegaliśmy boso po piasku mocząc w nim nogi, jednak cali jeszcze nie zanurzyliśmy się w jego toni.
I tak mijały nam dni na spacerach, ustawieniach, radości spotkania z wodą i piaskiem. Dziękowaliśmy wszechświatowi, że mamy praktycznie lato w grudniu (nie jest to norma temperatury są od 0-20 stopni), a my mamy 20.
Wieczory spędzaliśmy u Wiktorii i Goczy, gdzie Bartek robił masaże dźwiękiem – o tym w kolejnym poście.
Ureki – unikalne uzdrowisko klimatyczne na wybrzeżu Morza Czarnego w Gruzji, która słynie z plaż z piasku magnetycznego,. Ureki znajduje się ok 50 km na północ od Batumi i Poti 15 km na południe.
Tutaj artykuł o magnetycznym piasku bardzo naukowy po rosyjsku za zainteresowanych tutaj, można wrzucić na translator google
http://anaklia.travel/magnitni-pesok.pdf
O Ureki ze strony http://georgiatour.kz/%D1%83%D1%80%D0%B5%D0%BA%D0%B8 tłumaczenie z języka rosyjskiego
Ureki jest wyjątkowa z powodu obecności naturalnego pola magnetycznego o niskiej intensywności. Właściwości pola magnetycznego znane są od czasów starożytnych i były wykorzystywane do leczenia Egipcjan, Greków, indyjskiej jogi.
W nowoczesnej medycynie, pole magnetyczne jest szeroko stosowane w fizykoterapii.
Badania naukowe wykazały wysoką efektywność czynników terapeutycznych dla następujących chorób:
• choroby sercowo-naczyniowe (etap nadciśnienie 1-2 przewlekła choroba niedokrwienna serca, zawał mięśnia sercowego, zawał i inne)
• choroby układu mięśniowo-szkieletowego (zakaźne zapalenie stawów i choroby reumatyczne, w przewlekłym stadium, zapalenie kości i stawów, osteoporoza, osteochondropatii)
• zaburzenia czynnościowe układu nerwowego, depresji, nerwicy (, formy nadciśnienie, menopauza nerwice, nerwobóle, itp)
• choroby wieku dziecięcego (porażenie mózgowe, rdzeń paraliż, krzywica, urodzenie uraz, i inne)
• przewlekłe choroby układu moczowo-płciowego, powodujące niepłodność, itd
Szczególnie skuteczne jest stosowanie czynników terapeutycznych w leczeniu chorób wieku dziecięcego.
Magnetyczne wybrzeże Morza Czarnego znane jest od 19 wieku.
W związku z tym, magnetyczne właściwości piasku zainteresowały lekarzy, naukowców, instytuty badawcze.
Naukowcy z różnych krajów wykazali korzystny wpływ pola magnetycznego na organizm ludzki. Pole magnetyczne jest przeciwbólowe, przeciwzapalne, pobudza regenerację tkanek, i co najważniejsze – wzmacnia układ odpornościowy, zmniejsza ilość ciężkich chorób i sprzyja trwałości terapii. Terapia magnetyczna jest szeroko stosowana w ginekologii, urologii, w kosmetyce, w medycynie sportowej, ortopedii, chorób sercowo-naczyniowych, krew, itp. Pole magnetyczne eliminuje przewlekły ból, przyspiesza krążenie krwi, ma działanie rozszerzające naczynia krwionośne, wpływają na krzepliwość krwi. Zastosowanie do celów leczniczych pola magnetycznego ma przeciwnie, przeciwświądowe i antyalergiczny efekt. Pola magnetyczne mają pozytywny wpływ na serce. Mają one wpływ na jego funkcje: zmniejsza zapotrzebowanie mięśnia sercowego na tlen i zwiększa przepływ wieńcowy.
Mandarynkowy dar, w mandarynkowym sezonie
Mandarynkowy podarunek od ukraińskich braci 17 grudnia 2014
Jedziemy do sklepów z Ureki, gdzie koło drogi mijamy tira, który ładuje się mandarynkami. Zawracamy i podjeżdżamy aby zrobić zdjęcie na bloga. Siedzący obok mężczyźni krzyczą
zachadzite ugaszczajtie.
Widząc naszą nieśmiałą reakcję wręczają nam skrzynkę mandarynek!,
– jedźcie na zdrowie – wołają
Tak, tak nie tylko Kaukaz gości, ale bracia Słowianie ( w Gruzińskim wydaniu) również.
Dziękujemy za ten piękny dar.
Zresztą związana jest z nim kreacja Bartka, który wiele razy mówił, że trzeba pojechać do sadu i kupić skrzynkę mandarynek.
Może to znak, że nie wszystko materialne w życiu trzeba kupować?
Dar wszechświata i to jeszcze w bardzo smakowitej formie.
Mandarynki świeżutkie bez dodatkowej konserwacji popłyną z Batumi do Odessy.
A jak poznać świeżą mandarynkę, jej skórka nie odchodzi cala naraz, tylko można powiedzieć, że się kruszy na owocu. Po prostu przylega do niego, jest jędrna, tak samo jak owoc mocno soczysty.
Zainspirowani mandarynkowym darem udaliśmy się do wioski nad Ureki przyglądnąć się sadom mandarynkowym z bliska. Pooglądać pomarańczowe owocki, które majestatycznie wiszą na krzaczkach. Nadając kolorytu temu miejscu. Do tego pomarańcze i róże. Aż ciężko uwierzyć, że połowa grudnia (jest prawie codziennie słońce i 15 – 20 stopni w cieniu, pogoda podobna do pięknej majowo – czerwcowej nad Bałtykiem).
Dziękujemy za mandarynkowe uczty. Za ten smak, kolor, zapach który towarzyszy nam każdego dnia, jak najlepszy przyjaciel.
Dziękujemy za ten smak i zapach, którego ciężko szukać u nas (smak jest delikatnie słodkawy, mocno mandarynkowy , ale także z wyraźnym posmakiem kwaskowym. Sa także inne odmiany większe , nowocześniejsze, wyraźnie słodsze ale z mniejszą ilością esencji mandarynki).
Zresztą pamiętam historię sprzed 25 lat, kiedy o tej samej porze roku zawitałam do Soczi, (200 km stąd morzem) i pierwszy raz w życiu zajadałam się mandarynkami prosto z drzewa, które nawet wiozłam samolotem do domu płacąc nadbagaż.
Potem przez wiele lat nie jadłam mandarynek w Polsce gdyż wg mnie nie miały smaku. A przecież to były czasy gdy używało się wszędzie mniej chemii i zbierało bardziej dojrzałe.
Tutaj też jedzenie niedojrzałych owoców jest w modzie. Mandarynki pojawiły się już w Armenii prawie 2 miesiące temu mocno jeszcze niedojrzałe. Dopiero teraz te cudowne owoce są super dobre i dojrzałe. Dojrzałość ma jednak wiele minusów – szybko się psują i sezon jest krótki.
Mamdarynki jedzą wszyscy, to taki sam sezon jak u nas truskawkowy. Krowy uwielbiają obierki….. ciekawe jakie po tym dają mleko?
Dziękujemy tym cudownym drzewom, że dają takie cudowne owoce, że możemy je zjadać dojrzałe, praktycznie prosto z krzaka.
Dziękujemy za ten dar mandarynkowy, a tą cudowną gościnę której tutaj doświadczamy każdego dnia.