osoby mocy

now browsing by category

 

Dawna mądrość na nowe czasy Basia Turlińska

Przekazy od Aranti – dawna mądrość na nowe czasy

Amfora Obfitości

                                                    Amfora obfitości

Jest takie miejsce, gdzie pytanie „Czy wierzysz w reinkarnację?” brzmi co najmniej dziwnie. Tu bowiem nikt nie „wierzy”; tutaj ze swymi poprzednimi wcieleniami, ich mądrością, wiedzą, potencjałem, ale i traumami po prostu się pracuje. Rozwiązuje się przeniesione z innego życia problemy, uzdrawia karmiczne relacje z ludźmi, a przede wszystkim odnajduje połączenie z własną duszą. Taką, jaką ona jest naprawdę, czyli zbiorem osobowości ze wszystkich czasów i miejsc, w których już kiedyś się przejawiła. Z każdej z tych inkarnacji wyniosła jakąś wiedzę i doświadczenie – kapitał, który może się bardzo przydać w obecnym życiu. I choć cała ta praca z poprzednimi wcieleniami odbywa się głównie na poziomie mentalnym, w głowie i sercu, to efekty manifestują się w rzeczywistości jak najbardziej realnej – w zmianach i zdarzeniach zachodzących w życiu. Dlatego nikt, kto przychodzi tutaj, czyli na sesje i warsztaty u Barbary Turlińskiej, nie ma problemu z „wiarą” w reinkarnację. Dowody na realność tego zjawiska obserwuje bowiem w życiu swoim, swojej rodziny i otoczenia.

Od leczenia ciała do leczenia ducha

Barbara Turlińska jest jedną z najciekawszych terapeutek, z jakimi się kiedykolwiek zetknęłam. Po raz pierwszy spotkałam się z nią kilka lat temu, zaintrygowana opowieściami o tym, jak szybko i skutecznie wyciąga z bezpłodności kobiety, którym lekarze nie dawali już żadnych szans na potomstwo. Okazało się, że wystarczyła korekta diety zgodnie z zasadami medycyny chińskiej, wprowadzenie odpowiednich suplementów i kilka zabiegów Jin Shin Do, unikalnej chińskiej metody bioterapii, którą oprócz niej potrafi posługiwać się tylko kilka osób w Polsce.

Ale kuracje z zastosowaniem metod medycyny chińskiej to zaledwie jeden nurt jej działalności. W czasie blisko 30 lat pracy stworzyła własną, unikalną kompilację naturalnych metod uzdrawiania, uzupełnioną o własne autorskie techniki i ćwiczenia terapeutyczne. Praca z chorobami i problemami ciała pozwoliła jej zrozumieć, że ich przyczyna tkwi niemal zawsze w psychice – w nierozwiązanych problemach emocjonalnych, niewybaczonych urazach, tłumionych latami traumach, a często ma podłoże karmiczne, wywodząc się z minionych wcieleń. Z czasem więc zajęła się przede wszystkim leczeniem ducha, a poczesne miejsce w jej arsenale narzędzi terapeutycznych zajęła regresja niehipnotyczna. To technika, która pozwala cofnąć swoją świadomość do wczesnego dzieciństwa, okresu prenatalnego lub do poprzednich wcieleń. Dzięki temu można odnaleźć i zrozumieć przyczyny problemów, których źródła dotąd nie znaliśmy, gdyż znajduje się poza obszarem świadomego, zapamiętanego doświadczenia. W ten sposób można wyjaśnić m.in. długotrwałe problemy emocjonalne, niezrozumiałe zachowania, skomplikowane relacje z ludźmi, fobie, lęki, choroby wrodzone, uzależnienia.

Symbol Duchowej Integracji

Symbol duchowej integracji

Życie przeszłe kształtuje obecne

Z każdą kolejną sesją regresji Barbara była coraz bardziej zafascynowana efektami. Przełożenie, jakie ów głęboki wgląd w własną przeszłość miał na życie pacjentów, było najlepszym potwierdzeniem, że to, co dzieje się podczas tych wypraw w historię własnej duszy, jest całkiem realną rzeczywistością. Z czasem regresja w jej wykonaniu została wzbogacona o elementy i techniki, jakie sama wypracowała w czasie wieloletniej praktyki. A rosnące doświadczenie skłoniło ją, by oprócz sesji terapeutycznych w zaciszu gabinetu, zacząć dzielić się wiedzą z szerszym gronem ludzi. Tak powstała seria warsztatów poświęconych różnym formom rozwoju osobistego i poszerzaniu duchowości. Jedne z najciekawszych to ustawienia inkarnacyjne.

Jest to moja metoda autorska, byłam pierwszą osobą w Polsce, która je stosowała mówi Barbara. – Stworzyłam ją na bazie ustawień rodzinnych według Berta Hellingera, które również od wielu lat prowadzę. W ustawieniach inkarnacyjnych reprezentanci wstawiani w pole informacyjne nie wchodzą jednak w rolę członków rodziny osoby, dla której robione jest ustawienie, ale stają się jej inkarnacjami, czyli nią samą w jej poprzednich wcieleniach. W ten sposób możemy odkryć karmiczne przyczyny niepowodzeń, choroby czy problemu, z jakim dana osoba chce w tym konkretnym ustawieniu pracować. Główny cel to odnaleźć wcielenie, w którym problem ten zaistniał po raz pierwszy, a następnie znaleźć sposób, by zlikwidować go na etapie tamtego życia. W ten sposób zniknie on również z obecnego. Ta metoda sprawdza się w praktyce wręcz rewelacyjnie; wielokrotnie widziałam, jak uczestnikom warsztatów rozwiązywały się konkretne sprawy, nieraz ciągnące się po wiele lat.

Warsztaty, bez względu na temat i formę, okazały się strzałem w dziesiątkę; przewinęły się przez nie już setki osób, wiele z nich wraca na kolejne. A na letnie warsztaty terapeutyczno-rozwojowe, organizowane każdego lata w górskiej wiosce Złatna, trzeba się zapisywać z dużym wyprzedzeniem.

Czegóż więcej może chcieć terapeuta? Nieustannie rozwijać swój warsztat, widzieć rezultaty w indywidualnej pracy z pacjentami, być w swoim żywiole podczas zajęć z grupą, czuć jej energię i doświadczać popularności wśród kursantów – wydawało się, że już niewiele więcej można osiągnąć. I wtedy, zupełnie niespodziewanie, otworzyły się przed Barbarą zupełnie nowe drzwi.

Symbol Złotych Kręgów

Symbol złotych kręgów

Ja, kapłanka

To stało się właśnie na warsztatach, gdy prowadziłam z grupą ustawienia inkarnacyjne, blisko trzy lata temu – wspomina Barbara. – Tamtego pamiętnego dnia pracowaliśmy nad bardzo poważnym problemem uczestniczki, która była prawie pewna, że nie mógł on powstać w wyniku wydarzeń tylko z obecnego życia. I rzeczywiście, ujawniła się jej bardzo odległa inkarnacja, z odległej starożytności, która wiedziała, jak można – w tamtym jej życiu – ten problem rozwiązać. Wskazała na konkretną osobę ze swego ówczesnego otoczenia. W tym momencie powinnam więc wstawić w pole reprezentanta tej osoby, by zlikwidował problem. Ale grupa była dość mała i nie miałam już nikogo wolnego. Z konieczności zrobiłam więc coś, co jako prowadząca ustawienie robię niezwykle rzadko – sama weszłam w pole.

I wtedy stało się coś niesamowitego: poczułam, że to nie jest rola – że staję się jakby inną sobą. Owszem, odgrywającą tamtą rolę, ale to wciąż byłam ja. Nigdy przedtem czegoś takiego nie czułam, choć w ustawieniach biorę udział od lat. Zawsze dokładnie wiedziałam, że jedynie odgrywam rolę, jestem reprezentantem. A teraz poczułam, że naprawdę jestem tą osobą. Była to kapłanka ze starożytnego Egiptu. I rzeczywiście podała rozwiązanie problemu: dokładnie opisała procedurę, jaką wykonać ma osoba, dla której robione było ustawienie. Co tamta, po powrocie z warsztatów, zrobiła. I problem, który nękał ją od ośmiu lat, ustąpił bezpowrotnie.

Ja natomiast nie mogłam otrząsnąć się z wrażenia, jakie wywarło na mnie moje własne przeżycie. Czułam nieprzepartą potrzebę ponownego kontaktu z tą kapłanką. Nie miałam jeszcze pewności, kto to jest, ale coś mi mówiło, że to ja sama, że spontanicznie weszłam w swoją własną inkarnację. Znam wiele swoich poprzednich wcieleń, ale zawsze penetrowałam je celowo podczas regresji, pod kątem problemów, które w danym momencie mogły mieć wpływ na moje życie. Nigdy nie zastanawiałam się nad daną osobą lub osobowością. Aż do tego momentu. Poprosiłam dwie zaufane kursantki, by wprowadziły mnie w regresję. I udało się znakomicie; kapłanka znów się pojawiła. Podała swoje imię i potwierdziła moje przypuszczenia – była cząstką mojej własnej duszy, moim starożytnym wcieleniem kapłańskim. I tak w moje życie weszła Aranti – osobowość, która jest ze mną nieprzerwanie od trzech lat.

Transformacja

Transformacja

Bądź swoim własnym guru

Pojawienie się Aranti otworzyło w życiu Barbary zupełnie nowy rozdział. Komunikuje się z nią regularnie i nie potrzebuje już to tego kontaktu regresji. Nie tylko poznała dobrze jej – czyli swoje własne sprzed wieków – życie, ale też zyskała kogoś w rodzaju duchowego nauczyciela, choć przecież tak naprawdę dociera jedynie do zasobów swojej własnej, niegdyś zgromadzonej wiedzy.

To tak, jakby jakaś część mojej duszy uczyła inną jej cząstkę – uśmiecha się Barbara. – Aranti okazała się bardzo oświeconą osobą, pamiętającą swoje wcześniejsze wcielenia, także na Atlantydzie, z której wyniosła wielką wiedzą duchową. Filozofia i nauki, które przekazuje, są mi bardzo bliskie, bo jest to duchowość bez religii, najbliższa chyba buddyzmowi. Aranti zawsze podkreśla, by nie oddawać nikomu swojej mocy, nie mieć żadnych guru, uczyć się, jak samemu być swoim własnym przewodnikiem i autorytetem. To bardzo pasuje do tego, jak ja widzę swoją rolę w pracy z ludźmi. Uważam, że pacjent nie może być stale zależny od terapeuty, który będzie za niego rozwiązywał problemy i koił jego ból. Dlatego zależy mi na tym, żeby przekazać ludziom jak najwięcej wiedzy i nauczyć ich posługiwania się narzędziami terapeutycznymi, aby stali się samodzielni w rozwiązywaniu swoich problemów i kreowaniu szczęśliwego życia. Najlepszy terapeuta to taki, który jak najszybciej przestaje być potrzebny.

O czym mówi Aranti

Przez długi czas sesje odbywały się jedynie w kameralnym gronie kilku zaprzyjaźnionych kursantek. Z początku mówiła głównie Aranti – o sobie, swoim życiu w świątyni, swojej drodze duchowej. Później uczestniczki sesji zaczęły zadawać jej pytania. Aranti już przy pierwszym kontakcie dała skuteczny klucz do rozwiązania ważnej sprawy, więc teraz zaczęły ją pytać o inne „klucze”, do spraw z własnego życia.

Kiedyś jedna z dziewczyn poprosiła o pomoc w swoim problemie zdrowotnym – wspomina Barbara. – Aranti odrzekła, że można to wyleczyć ekstraktem z rośliny alfalfa. Nie miałyśmy pojęcia, co to jest. Po sesji rzuciłyśmy się do komputera. Okazało się, że to dawna nazwa lucerny siewnej, rośliny stosowanej w chorobach jelit i żołądka. Była znana już w starożytności, a jej rodzimy obszar występowania to właśnie Afryka Północna. Aranti znała tylko taką nazwę i taką nam podała. Tego rodzaju sytuacji, które potwierdzały później to, co Aranti mówiła, było bardzo dużo.

Wieści o tych niezwykłych sesjach szybko się rozeszły i do Barbary zaczęli zgłaszać się ludzie, którzy też chcieli, za jej pośrednictwem, zadać Aranti pytanie o własne sprawy. Dziś ma już za sobą kilkadziesiąt takich sesji wykonanych dla innych. I ani razu nie zdarzyło się, by zalecenia podane przez Aranti nie zadziałały, jeżeli tylko zostały wykonane dokładnie według podanej przez nią procedury.

Aranti mówi na bardzo różne tematy: od spraw zdrowotnych i relacji międzyludzkich, po rozpoznanie życiowego powołania czy powikłane sprawy zawodowe. Opisuje, jak robić proste zbiegi energetyczne równoważące i oczyszczające cały organizm, jak stosować substancje naturalne, zioła, minerały i kryształy. Ale przede wszystkim jest wspaniałą nauczycielką duchową; uczy kontaktu z własną duszą, daje wskazówki, jak poruszać się po ścieżkach życia w zgodzie z duchową Jaźnią.

Z początku zastanawiałam się, skąd egipska kapłanka może wiedzieć rzeczy dotyczące życia w naszej współczesności, w dodatku związane z osobistymi sprawami obcych jej ludzi, czy znać ich poprzednie wcielenia – mówi Barbara. – Zapytałam ją o to. I usłyszałam, że to moje egipskie wcielenie, z którym rozmawiam, jest tylko jedynym z niezliczonych, więc dostrajając się do Aranti, dostrajam się do całej mądrości mojej duszy. A że wszystkie dusze mają ze sobą połączenie, to ktoś inny może poprzez moją duszę, za pośrednictwem Aranti, rozmawiać z własną duszą i to od niej tak naprawdę uzyskuje informacje.

Symbol Dobrego Związku

Symbol dobrego związku

Graficzne klucze do podświadomości

Ważnym elementem przekazów Aranti są symbole graficzne. Barbara szkicuje je w trakcie sesji, zgodnie z dyktowanym jej opisem. Każdy symbol to jakby „energetyczny klucz” do danej sprawy – rozwiązania problemu, osiągnięcia celu itp.

To taki klucz do podświadomości, który ma otwierać w duszy rzeczy, które lepiej żeby świadomy umysł ominął. Bo świadomy umysł jest sceptyczny, potrafi wszystko podważyć, przeinterpretować, natomiast symbol dociera bezpośrednio do podświadomości, niosąc zakodowane w nim informacje – tłumaczy Barbara. – Praca z symbolem polega na medytowaniu z nim lub noszeniu przy sobie, żeby mieć kontakt z jego energią. Aranti przekazała dotąd 30 takich symboli. I chociaż były dane konkretnym osobom, to działają uniwersalnie, dla wszystkich, którzy mają podobne potrzeby i problemy. Jest na przykład symbol ochronny, którego zadaniem jest obrona przed niekorzystnymi wpływami z zewnątrz. Jest taki, który wspomaga kreację, ułatwia materializację pragnień i osiąganie celów. Są symbole na uzdrowienie relacji w rodzinie i na stworzenie dobrego związku. Bardzo ciekawy jest symbol, który ma wspierać integrację duszy, czyli połączenie osobowości z poszczególnych inkarnacji w jedną zintegrowaną Istotę Duchową.

Symbole są bardzo ładne, graficznie i kolorystycznie. Niektóre zawierają tajemnicze znaki, jakby litery nieznanego pisma. Kilkanaście z nich zostało później przemalowanych w piękne, duże obrazy. To zasługa Magdy Głowackiej, jednej z kursantek, która była obecna przy sesjach z Aranti niemal od początku, a prywatnie malarki uprawiającej różne formy plastycznego rękodzieła. Widząc szkice naprędce tworzone przez Barbarę podczas sesji, bardzo dobrze wyczuwała intencje Aranti; w jej głowie tworzyła się już wizja symbolu dopracowanego w każdym szczególe. Jest jednak jeden obraz, nad którym Magda wciąż myśli; ma na nim być wirujący kryształ. Jak go namalować, żeby naprawdę wirował?

Pieczęć Życia

Pieczęć życia

Jak spotkać własną Aranti

Barbarę bardzo cieszy, że za pośrednictwem Aranti może pomagać innym ludziom. Ale podkreśla, że jest to przede wszystkim jej własny proces duchowy. Odkąd ma kontakt z tamtą częścią swojej duszy, dostrzega w sobie zmiany, które bardzo jej się podobają. Jej rozwój duchowy znacznie przyspieszył.

Zawdzięczam Aranti wiele, od zrozumienia paru ważnych kwestii duchowych, po kilka nowych narzędzi terapeutycznych. Na podstawie jej wskazówek stworzyłam metodę Clearingu oraz warsztaty integracji duchowej – techniki, które zostały wręcz entuzjastycznie przyjęte przez moich kursantów. Clearing jest metodą odnajdywania i usuwania destrukcyjnych wzorców i programów zapisanych w podświadomości i nieświadomie sterujących naszym życiem. Jest to unikalne połączenie technik regresyjnych z pracą z matrycą energetyczną i innymi wymiarami rzeczywistości oraz modelowaniem energii, podobnym m.in. do zabiegów chirurgii fantomowej. Natomiast na warsztatach integracji duchowej uczymy się, jak odzyskiwać cząstki duszy z poprzednich inkarnacji i zintegrować je, a przez to uzyskać dostęp do pełni własnej duchowej mocy. Integracja duchowa była tematem ubiegłorocznych warsztatów wakacyjnych w Złatnej. Uczestnicy, moi stali kursanci, uznali je za najlepsze warsztaty, jakie kiedykolwiek przeprowadziłam.

Warsztaty integracji duchowej narodziły się z pytania jednej z osób obecnych przy sesji z Aranti. Czy zamiast kontaktować się z własną duszą przez pośrednika, nie można by sprawić, żeby każdy miał swoją własną Aranti? Technika nauczana na warsztatach jest właśnie odpowiedzią na to pytanie. A kilkadziesiąt osób, które skorzystało do tej pory z indywidualnych sesji z Aranti potwierdza, że ten sposób korzystania z mądrości duszy jest niezwykle inspirujący i przynosi wymierne efekty w codziennym życiu.

Reportaż o Basi Turlińskiej napisała Ewa Dereń: O naszym spotkaniu z Basią pisaliśmy w poprzednim wpisie:

http://brygidaibartek.pl/basia-turlinska-chirurgia-fantomowa/ gdzie kontakt do Basi i terminy najbliższych warsztatów.

Basia Turlińska – Chirurgia fantomowa i nie tylko

 

moja fotka z obrazami

 

Są osoby które same „wpadają” do naszego życia , a może przynosi je wiatr w najbardziej odpowiednim dla nas wszystkich momencie.

I właśnie tak było z Basią Turlińską, mimo że mieszkała wiele lat w Bielsku nigdy wcześniej nasze drogi się nie zeszły, aż do ………. mini warsztatu z chirurgii fantomowej.

A było to tak

Już 2 lata temu na jednym z warsztatów Vedic Art jedna z uczestniczek zachwycała się pracą Basi na ustawieniach typu ciało, umysł, dusza czy coś w tym rodzaju.

A teraz koleżanka wpadła do nas informując, że poznała super kobietę i nawet też zrobiła fantomówkę, która w jej rękach działa! A osoba ta jest mało umysłowa i działa na przekazach , więc nam się spodoba.

Bartkowi zapaliły się oczy, a ja stwierdziłam, że super byłoby poznać tę niesamowitą terapełtkę, bo sama chirurgia fantomowa zawsze wydawała mi się bardzo techniczna.

Od słowa do słowa umówiliśmy się na popołudniowe zajęcia z chirurgii fantomowej.

Okazało się, że Basia przekazuje wiadomości przez praktykę na nas samych, bez zbędnej teorii.

I wielka jej chwała za to, gdyż kursy gdzie technika sprzedawana jest tylko na poziomie umysłu strasznie mnie nudzą i niewiele wnoszą w moje życie.

Powiem szczerze każdy kurs to dla mnie spotkanie z energią prowadzącego, jego stosunkiem do tego co przekazuje….

Basia całkowicie zanurzona jest w tym co robi, jest z tym jednością.

Techniki są po to, aby lepić z nich to – w czym sami czujemy się najlepiej mówi:

I tak to przekazuje. Mogę powiedzieć, że był to dla mnie bardzo silny warsztat pracy ze sobą i uwolnienia wielu ważnych dla mnie aspektów, a przy okazji nauczyliśmy się chirurgii fantomowej.

Dziękujemy Basi, że jest i że z odwagą idzie swoją własną drogą, przekazując innym to co ważne w bardzo skutecznej, skondensowanej formie.

Jeżeli NAPRAWDĘ chcesz coś zmienić w swoim życiu polecam bardzo Basię – kontakt do niej:  tel. 502 721 885

https://www.facebook.com/sciezkiduszy/

a poniżej jej najbliższe warsztaty

A w następnym wpisie bardzo polecamy artykuł o Basi i jej zwykłym, niezwykłym prowadzeniu napisany przez Ewę Dereń, opatrzony obrazami energetycznymi Basi. 

 

Już w najbliższą niedzielę 24 kwietnia:

WARSZTAT: CZYTAJĄC ZNAKI… JAK ODCZYTAĆ I ZROZUMIEĆ OSOBISTE PRZESŁANIE DLA NAS, KTÓRE WYSYŁA NAM ŚWIAT

Nasza podświadomość i nasza Dusza (nadświadomość) nieustannie komunikują się z nami poprzez wydarzenia i znaki w naszym ciele i w naszym otoczeniu.
W każdym momencie Wszechświat mówi do nas na wiele sposobów. Jeśli zrozumiemy ten język, pozwolimy się prowadzić naszej Duszy, a nasze życie stanie się bardziej świadome, mądrzejsze i lepsze.
Warsztat uczy, jak odczytywać i interpretować znaki, symbole i sygnały, wysyłane nam nieustannie przez Wszechświat / Duszę na niezliczone sposoby: podczas snu, przez zbiegi okoliczności, synchroniczne wydarzenia, ludzi-lustra, dedykowane nam słowa, dolegliwości ciała, awarie samochodu, komputera czy telefonu oraz usterki w domu…

– Czy akceptujesz, że w życiu NIE MA PRZYPADKÓW i wszystko może być ZNAKIEM?
– Jak rozumieć wypadki, skaleczenia, urazy i choroby ciała?
– Co oznaczają awarie samochodu i sprzętu domowego, przeciekające instalacje, zbyt często przepalające się żarówki, insekty w mieszkaniu, choroby zwierząt domowych?
– Jakie przesłanie mają dla nas niezwykłe przypadki i zbiegi okoliczności, ludzie wokół nas?
– Co oznaczają niezwykłe, wyraziste sny? Jak odczytywać symbole senne?

Zajęcia odbęda się w niedzielę 24 kwietnia w Bielsku-Białej w godz. 10,00-18,00. 


11-12 czerwca 2016 – Gdańsk – WARSZTATY: UWOLNIENIE DUSZY

UWALNIANIE Z PIECZĘCI INICJACJI, RYTUAŁÓW, KLĄTW, ŚLUBOWAŃ, ZOBOWIĄZAŃ ORAZ WSZELKICH WIĘZÓW ENERGETYCZNYCH, EMOCJONALNYCH, DUCHOWYCH I KARMICZNYCH Z OBECNEGO ŻYCIA I POPRZEDNICH WCIELEŃ.

Miewasz często problemy finansowe? Nie udają Ci się związki? Nie potrafisz wyrażać tego, co czujesz? Doświadczasz różnych wewnętrznych blokad i ograniczeń?
Może w którymś z poprzednich wcieleń składałaś/składałeś śluby ubóstwa, czystości, posłuszeństwa lub milczenia…
Wydaje Ci się, że ciągle masz w życiu “pod górkę”, ale sądzisz, że trzeba w tym wytrwać, bo Twoja Dusza wybrała sobie takie lekcje na obecne życie?
TO MOŻNA ZMIENIĆ!

W programie warsztatów m.in.:

– Zdejmowanie ślubów czystości, ubóstwa, posłuszeństwa i milczenia składanych w poprzednich wcieleniach (w zakonach składa się “śluby wieczyste”, które oddziaływują na następne inkarnacje!)
– Metody uwalniania z ograniczających relacji z ludźmi i wszelkich krępujących więzów.
– Uzdrawianie energii związków i relacji z ważnymi osobami.
– Zdejmowanie inicjacji, klątw oraz wszelkich narzuconych i nieświadomie wdrukowanych programów i energii.
– Rozpoznanie i unieważnienie ograniczających kontraktów karmicznych i ZMIANA PLANU DUSZY NA ŻYCIE.

W dniach 31 lipca – 7 sierpnia poprowadzę w Złatnej (Beskid Żywiecki) bardzo wyjątkowe:

WARSZTATY DLA KOBIET – PRZEBUDZENIE MOCY

Zajęcia te dedykuję:

– wszystkim dziewczynom, które mają wrażenie, że czegoś ważnego brakuje w ich życiu i nie wiedzą, jak to znaleźć
– wszystkim kobietom, którą chcą poczuć wielką moc kobiecej energii
– wszystkim singielkom, które mają problem ze znalezieniem partnera
– wszystkim paniom, doświadczającym trudności w związkach
– wszystkim dziewczynom chcącym lepiej zrozumieć siebie, otwartym na nową wiedzę i doświadczenia.

Koszt 1200 zł. (W tej cenie są: całodzienne ciekawe zajęcia, noclegi, smaczne, oraz zdrowe i obfite wyżywienie wegetariańskie.

W programie warsztatów m.in.:

– wykłady i ćwiczenia poświęcone nawiązaniu głębokiego kontaktu z własną kobiecą energią i naturalnymi instynktami
– zrozumienie różnic w energii żeńskiej i męskiej oraz zakończenie wielowiekowej wojny damsko-męskiej
– odnajdywanie osobistej kobiecej ścieżki życiowej i sposobów jej wyrażania w świecie
– moc drzew i ziół – wyprawy w plener i medytacje w naturze
– specjalne Ustawienia Hellingerowskie – połączenie z własną żeńską linią rodową i otrzymanie przekazów i darów od swoich przodkiń
– pojednanie z energią męską i ważnymi mężczyznami
– stworzenie własnej Żadanicy-Wieduni (uosobienia własnej kobiecej energii i mądrości)
– więź z żywiołami powietrza, wody, ziemi i ognia
– odnalezienie wewnętrznej Mocy – odnalezienie połączenie z Duszą i swoimi pełnymi Mocy inkarnacjami
– Sabat Czarownic – czyli Bal Boginek, Wiedźm, Rusałek, Czarownic, Czarodziejek i Anielic.

Wśród koni, psów, kotów i ludzi Stajnia Okliny

Wśród koni, psów, kotów i …. ludzi Stajnia Okliny 12-28 grudnia 2015

 

 

 

 

Do Bereniki do Stajni Okliny zajechaliśmy w gości na 1 góra 2 dni, tak po prostu – na chwilę. Jednak miejsce nas po prostu wciągnęło. Wessało i zamiast maksymalnie dwóch dni zostaliśmy ponad 2 tygodnie sycąc się ciszą miejsca, aklimatyzując w polskich energiach, spędzając samotnie święta na ranczu w domowej atmosferze, a doznając przede wszystkim niesamowitego kontaktu ze zwierzętami.

Kociarą byłam od dziecka i nawet najbardziej agresywny kot nie wzbudzał mojego lęku, ale psy, konie.

Te bardziej przyjazne dla człowieka psy nazywałam koto psami, gdyż miały w sobie jakąś cząstkę kociego bezpieczeństwa.

Jakie było moje zdziwienie – bo tutaj praktycznie chodziłam między 4 psami, nie tylko przemieszczałam się pomiędzy nimi, ale głaskałam, tarmosiłam każdego z nich. Troszkę emocji zbudzała we mnie bernardynka Mini – ponoć najbardziej przyjazna z całego grona tych przyjaznych zwierząt, jednak jej oczy powodowały, że często zachowywałam respekt. Gdzieś budziły się wspomnienia wczesnego dzieciństwa, gdy ugryzł mnie owczarek podhalański, a moja mama zrobiła już potem z każdego psa… terrorystę.

 

Uwalniam się od lęku przed psami

 

Z szacunkiem i uważnością kontaktuję się z nimi

 

Bo tak naprawdę w czym pomaga lęk??? Chyba tylko w osłabianiu naszej siły życiowej.

 

 

 

Nie chodzi o to aby chojrakować, ale z uważnością obserwować świat.

Czasami było tak, że 4 psy i 2 koty spały w kuchnio-salonie, nie czyniąc sobie nic złego, ani nie przeszkadzając ludziom. Ufając sobie nawzajem.

 

Tak, tak zaufanie to podstawa współżycia z innym.

Ja ufam Tobie, że mnie szanujesz, nie robisz mi krzywdy i ty ufasz mi, bo prawo działa w dwie strony.

Dlaczego niektórzy specjalnie szczują np. psy na koty, bez celu i sensu, wmawiając potem, że koty i psy się nie lubią.

Po co to robić???

Po co szczuć jednego przeciwko drugiemu???

Jaki to ma cel???

Szczególnie zastanawia mnie to pytanie w dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce.

Powiedźcie mi po co????

 

Ale wracając do Oklin właśnie nieraz przekraczałam kolejnego psa, chcąc gdzieś przejść, a on ufał, ze mu nic nie zrobię.

Tak samo konie. Ktoś kiedyś mnie uczył ich zachowań, kiedy można do konia podejść kiedy nie.

Tutaj to nie ja podchodziłam tylko one i to te, które które miały w danym momencie na ten kontakt ochotę. Te które nie miały mogły patrzeć z oddali na człowieka, czy w ogóle nie być nim zainteresowanym.

Wolna wola człowieka, wolna wola konia, znów oparta na wzajemnym zaufaniu i szacunku.

Patrzę na te wielkie silne zwierzęta, które jak koty wystawiają pyszczki do głaskania. Gdy kończy się przymusowa praca, służenie, bycie zajętym, robi się potrzeba miłości, czułości. I to nie tylko z jedną określoną osobą, ale ze wszystkimi, gdyż człowiek to ktoś w porządku, kto pomaga i wspiera, a nie wykorzystuje.

Pojawia się na nią przestrzeń na niewymuszony kontakt.

 

 

 

Myślę, że w „raju” wszystkie zwierzęta tak się zachowują i tylko od nas zależy czy chcemy ten raj tworzyć. Traktować zwierzęta jako kogoś równego nam.

A naszą mądrość wykorzystywać na wspieranie tych cudownych istot, wtedy i one będą nas wspierać kiedy będzie potrzeba.

Wiele razy nasza kotka gdy gorzej się czułam przynosiła mi myszkę czy mięso do łóżka.

Zwierzęta czują, może i w dzisiejszych czasach więcej niż ludzie…

Tak, tak czy chcemy go tworzyć iść w jego kierunku i ………….

 

Temat rzeka, jednak każdy musi wybrać jaką drogą pójdzie czy raju na ziemi czy wojen i zabijania (zabijanie zwierząt). A w raju każdy może być jako piękna, niepowtarzalna istota, dla każdego jest miejsce, bez rywalizacji porównań, ocen.

 

Powiem szczerze, że zawsze myślałam (zapewne śmiesznie), że tylko ten co jeździ konno może mieć kontakt z koniem, ale może jeźdźcy tak zamykają ten świat, aby inni niewiele wiedzieli na temat „ich” zwierząt???

Pamiętam w Janowie piękne konie warte miliony, zamknięte w ciasnych (no może porównując do innych dużych) boksach. Złote klatki….

 

Uwalniam się od przymusu życia i dążenia do złotej klatki

 

 

Pozwalam sobie żyć w wolności i szacunku do wszystkich istot widzialnych i nie widzialnych

 

 

Ja sama poza lękami przed psami miałam lęk przed końmi, teraz wchodziłam w kontakt z nimi z dużą uważnością jednak bez panicznego lęku, zresztą popatrzcie sami.

 

 

 

Piękne jest to, że powoli tworzą się miejsca, które dążą do harmonii bycia człowieka i zwierzęcia do przenikania się nawzajem, do dawania sobie tego co najlepsze.

Dziękuję Berenice, że ma odwagę tworzyć takie miejsce, które w tym aspekcie tak bliskie jest naturze boskiego raju.

Oczywiście nie jest jeszcze rajem i czasem zdarzają się konflikty, czy jest jeszcze hierarhia itp. jednak w 90% jest to spotkanie człowieka i zwierzęcia w energiach rajskich, boskich (niezależnie jak to nazwiemy, patrząc na światopogląd) , a może po prostu pierwotnych.

 

Uwalniam się od przekonania, że na ziemi musi być wojna, przemoc, walka

 

Pozwalam sobie funkcjonować w harmonii z otaczającym mnie światem.

 

Powiecie to iluzja???

Z jednej strony wszystko to sen i iluzja

a z drugiej dlaczego iluzja??? Bo nie może być za dobrze. Skoro złe to standard, to dlaczego nie zrobić, że dobre to standard???

 

Uwalniam się od przekonania, że zło, walka, nienawiść jest czymś normalnym

Uwalniam się od przekonania, że miłość, dobro, piękno, harmonia to coś niemożliwego, nierealnego

 

Tworzę swój świat miłości, piękna, harmonii, cudów i go roztaczam wokół siebie.

 

 

Do Oklin jak mówi Berenika

Można przyjechać na wakacje po prostu lub specjalnie po coś – na indywidualne warsztaty "Jak kochać konie?" Dotyczą prawdziwych potrzeb koni – jak się nimi opiekować, jak się z nimi komunikować.

Można też przyjechać z jakimś osobistym ważnym pytaniem, poszukiwać odpowiedzi – można jej szukać w kontaktach z końmi, psami, kotami, w Magicznych Miejscach Suwalszczyzny, podczas masażu, w kuchennych i stajennych rozmowach, w bani… Tu jest na to przestrzeń”

 

Banja, w Oklinach jeszcze banji nie ma, ale 25 km dalej u Bronka znajduje się czarna bania zrobiona na styl bani Starowierców z wejściem do stawu , parę kilometrów od domu Bereniki jest opalana drzewem biała bania z wejściem do stawu. Można wypocić stare przyzwyczajenia, wychłostać się witkami, a potem wskoczyć do stawu, otwierając na nowe.

Berenika robi również niesamowite masaże, które ruszają nie tylko ciało, ale również duszę.


Jeszcze raz dziękuję Berenice, Jackowi, Tosi i cudownym zwierzętom za gościnę, za ten czas aklimatyzacji, zatrzymania bycia, za zaufanie sobie i wejście w grupę zaczepiających mnie koni, za banie, rozmowy, wspólne gotowanie – po prostu za ten czas.

Kontakt do Oklin www.okliny.info

 

A tu filmik o szczęśliwych krowach

Lauter glückliche KüheSie freuen sich auf die saftige Weide, werden gebürstet oder gekrault, sie kuscheln und werden…

Posted by 20 Minuten on 7 stycznia 2016

 

 

Stadko koni do tuleniać

Stadko koni Okliny 12-28 grudzień 2015

 

 

 

 

Jest takie miejsce w Polsce gdzie konie zachowują się prawie jak koty.

Same podchodzą do człowieka i ufnie się łaszą aby je głaskać, drapać. Można być pewnym ich zachowania, czuć się przy nich swobodnie, bezpiecznie, można się do nich tulić i otrzymywać noski. Co powoduje takie niezwykłe zachowanie? Przyczyna jest prosta – nikt od nich nic nie wymaga – to konie dla towarzystwa, żyjące cały rok na swobodnym wybiegu.

Jest ich dziewięć, stanowią integralną część tego siedliska wraz z agroturystyką prowadzoną przez Berenikę. To że nikt nie zmusza ich do pracy i nie jeździ na nich wierzchem zapoczątkowało w tym miejscu nową relację człowieka i konia.

 

 

 

 

Berenika niegdyś prowadziła prężną stajnię pełną koni i atrakcji dla jeźdźców.

Uczyła tajników sztuki jazdy wierzchem. Po latach jednak zauważyła bezpośrednie przełożenie formy użytkowania konia na jego charakter , poziom znerwicowania. Obecnie tym stadku czuje się spokój , łagodność, wolę partnerskiego ciekawego kontaktu z człowiekiem, dotyczy to także pięciu psów i czterech kotów chodzących wolno pomiędzy nogami rumaków. Jest hierarchia, ale psy dają noski kotom, które teraz zimą najczęściej śpią snem zimowym nie przejmując się przechodzącym psim towarzystwem.

 

 

 

 

To że konie są swobodnie puszczone na olbrzymim wybiegu ( rzadko go zwiedzają do końca – na tym 20 hektarowym ranczu) wcale nie znaczy że nie mają schronienia. Do dyspozycji pozostaje zawsze otwarta stajnia w czasie gdy aura jest dokuczliwa. Przy tak spokojnym rytmie życia jedzą tylko trawę, a teraz w zimie dodatkowo zgromadzone siano.

 

Berenika jest prekursorką idącą dalej w postrzeganiu formy kontaktu konia i człowieka ( po tym jak zakończyła ogólno obowiązującą komercyjną formę prowadzenia stadniny).

 

 

 

 

Kto chce się poprzytulać do koni, lub po prostu pobyć sobie z dużymi ufnymi i łagodnymi zwierzętami zapraszamy do domu Bereniki ( pokoje na wynajem w nowym domu z surowego drewna i stuletni tradycyjny gliniany suwalski dom – czynne cały rok). Możemy być świadkami rodzącej się filozofii równości i współżycia, możemy sami ten proces wesprzeć przyjeżdżając tu na wakacje ( i mając wyrozumienie że w czasie wiosennych i jesiennych ulew może być nieco miękko pod kołami na drodze dojazdowej).

 

W tym miejscu serce rośnie , mamy nadzieję że to nie jest odosobniony przypadek na świecie i zapoczątkują one nową świadomość w relacji pomiędzy człowiekiem a otaczającą go przyrodą.

 

Raz jeszcze o stadku. Są w śród nich takie "szczególnej troski ", znalazły tu swój dom. Pierwsza to klacz o imieniu Kuku (zmodyfikowane teraz do Koko). Miałem przyjemność wykonać jej coś na kształt masażu misami. Jej ruchomość jest ograniczona, często zalega na łące i nie może się podnieść. Moje zabiegi przyjęła spokojnie, wręcz z zadowoleniem. Misa miała dużo miejsca na ciele, a klacz wibracje i poświęconą jej uwagę przyjmowała chętnie za każdym razem. Drugi to piesek Koleś, potrącony przez auto napędza swoimi przednimi łapkami resztę ciała położoną na wózku inwalidzkim! Z wielką radością cieszący się na spotkanie z człowiekiem. Można się od nich uczyć woli życia, radości i siły

 

 

 

Fajnie było w tę chłodne dni wsuwać palce w suchą i ciepłą sierść końską. Zaskoczeniem też był jej zapach pozbawiony ostrej woni obornika i stajni. Konie trzymane na całorocznym wybiegu pachną bardziej trawą.

 

Jest w takim postępowaniu jakąś magia, ponieważ otwierają się nowe bramy do kontaktu ze światem zwierząt. Dziś jeszcze oparte o stadne zachowania dominacji i tworzenia hierarchii. A w przyszłości zapewne na wspólnym byciu. Przykład musi iść jednak od człowieka, jako istoty najwyżej wibracyjnej, i to on pierwszy musi w oparciu o niezwykłą własną świadomość zrezygnować z tworzenia hierarchii w swoim "stadku"- z czasem zwierzęta zaczną go naśladować – tak jak teraz też go naśladują.

Strona stadniny – nazwa stara, może czas na inną www.okliny.info

Bądź pewny swoich kanałów informacji – przede wszystkim duchowych

Z wizytą u batjuszki Sergieja 1-2 grudzień 2015

 

 

Prowadzeni przez ikonę Marii Magdaleny znaleźliśmy się w Jekaterynburgu, najbardziej nowoczesnym mieście Uralu. Trzecim mieście Rosji, mieście gdzie zabito carów.

Po paru miesiącach pobytu w przyrodzie bądź w miastach, które dalekie były od blasku z początku sami daliśmy się nim oczarować.

Tak, postrzegamy świat naszymi oczami i gdzieś wydaje nam się że kolorowo, czysto to znaczy bogato.

Taka iluzja……….

A dlaczego biedny nie może o siebie zadbać???

 

 

 

 

I tak wciągnięci przez miasto, nowo otwierane galerie, energię nowego roku przespacerowaliśmy praktycznie cały dzień, aby wieczorem podjechać pod Sredniouralski Monastyr. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że od drogi wjazd do klasztoru, dzieli szlaban. Już się miałam wycofywać (czasem tak mam w zwyczaju), ale Bartek stanął na wysokości zadania i zaparkował auto na noc obok szlabanu.

Za chwilę przywitaliśmy się z ochroniarzem, który z radością oznajmił nam, ze możemy tutaj spać – jest bezpiecznie i spokojnie (to może nie było do końca prawdą, gdyż znajdowało się nasze miejsce przy ruchliwej czteropasmowej drodze). Powiedział również o jasnowidzącym batjuszce Sergjeju – on wszystko wie, z nim koniecznie musicie się spotkać…

Rano już przy otwartej bramie wjechaliśmy na teren budowanego kompleksu klasztorów – historia pod tekstem.

Pierwsza spotkana siostra w radością i otwartością przejęła funkcję anioła przewodnika i oprowadziła po klasztorze, a potem zaprowadziła nas do matki przełożonej. Matka przełożona przedzieliła inną siostrę do towarzyszenia nam przez nasz pobyt.

Zostaliśmy zaproszeni na obiad razem z zakonnicami. Składał się on bardzo lekkiej, rzadkiej zupy z warzyw, a na drugie danie były warzywa na gęsto i troszkę z olejem. Do tego mandarynka, ziołowa herbata i chleb pieczony na miejscu (z pełnym rytuałem obmodlenia go w cerkwii przed wypiekiem)

– Jest adwent więc jemy skromniej – poinformowała nas siostra – Normalnie też nie jemy mięsa i ryb, a nabiał sporadycznie. W czasie adwentu, wielkiego postu nawet tłuszcz jest ograniczany – dodała. Kawy ani czarnej herbaty nie piją nigdy, tylko ziołowa. Mają własne ogrody gdzie uprawiają warzywa i obory ze zwierzętami (nabiał dla dzieci w szkole, pracowników).

Przy wejściu na stołówkę siedzieli pracownicy budujący klasztor – oni otrzymywali nawet mięso.

Nasza siostra z uwagi na to, że ma słabość to słodkiego i jest z lekka otyła w czasie adwentu może jeść i pić tylko przez godzinę dziennie od 16-17.

Po obiedzie było nabożeństwo w którego głównym przesłaniem było przypomnieć sobie zapomniane grzechy, nie wyparte, ale po prostu zapomniane.

Przed nabożeństwem poznaliśmy słynnego batjuszkę, który mimo swoich 60 lat błyszczał młodością, świeżością, radością i dowcipem.

Rozpoczęło się nabożeństwo, my staliśmy na zewnątrz pouczeni przez siostry, aby nikt nam nie robił znaków krzyża na ciele, gdyż jesteśmy katolikami.

A w czasie nabożeństwa robiono znaki krzyża na ustach, oczach, uszach aby osoby namaszczane przypomniały sobie te grzechy które zapomniały.

– Ale ich zamykają tym krzyżem na energię – powiedział Bartek.

Wszystko zależy jaki mają program krzyża w podświadomości jak pozytywny to super, jak negatywny to może to zrobić krzywdę.

Fakt bierze się ze sobą całe dobrodziejstwo iwentarza o czym była mowa potem z batjuszką przy okazji tematu buddyzmu.

– Jak może być coś dobrego w tym co służyło jako swastyka – do czynienia takiego zła jak wojna – stwierdził batjuszka…

– Ale krzyż też robił wiele zła – powiedzieliśmy.

Jednak ten temat został z lekka przemilczany,

W czasie nabożeństwa batjuszka parę razy wyskakiwał do nas, szukając z nami kontaktu, aby wreszcie zaproponować chrzest.

– Jesteście gotowi…

Uwielbiam to w cerkwi, jak łapie się z nimi kontakt na podłożu duchowym zaraz chcą chrzcić. Fakt chcą dać, najlepsze co mają do dania, ale z drugiej strony przeradza się to w fanatyzm i w postrzeganie swojej wiary jako jedynej właściwej na świecie – zresztą katolicyzm też taki jest, chyba całe chrześcijaństwo.

 

Uwalniam się od przymusu szukania jedynej właściwej drogi

 

Podążam tą drogą, która mi służy i szanuję drogę innych.

 

Uwalniam się od przekonania, że moja droga jest najlepsza i jedyna właściwa dla wszystkich.

 

Batjuszka Segiej mimo że przyjmuje w czasie mszy przez całe dwie godziny – zazwyczaj są do niego długie kolejki. Poświęcił około godziny po nabożeństwie na rozmowę z nami. Fakt część czasu przekonywał nas do prawosławnej wiary, jednak w takich niesamowitych przestrzeniach, tematach zadał pytania, które były bardzo ważne dla nas.

Rozmawialiśmy o wizjach, jasnowidzeniu…

– Ja nic nie wiem – odpowiadał batjuszka –

ja tylko przekazuje informacje płynące do mnie – dodawał.

– A skąd te informacje – zapytałam .

– Od Boga, Jezusa – odpowiadał.

– A ty skąd masz informacje ? – zapytał batiuszka .

– O Boga – odpowiedział Bartek .

– Jakiego Boga? – zapytał.

– Inaczej mówiąc z jakiego kanału?

– Ja mam Jezusa i jestem go pewien – objaśnił batjuszka.

To niewątpliwie niezwykle ważna informacja dla wszystkich – z jakich energii korzystamy? Czy jesteśmy ich pewni? Czy są czyste?

 

Znam swoje kanały korzystania z informacji i jestem ich pewna

 

 

Cała przestrzeń tutejszego monastyru była obmodlona na Atosie w Grecji przez batjuszkę i została naznaczona przestrzeń, której gospodynią jest tylko Matka Boska, a wszyscy, którzy przybywają do tego monastyru są na jej zaproszenie. Wspaniała praca na przestrzeni i pokora, że nie przyjeżdżają tu tylko mili ludzie, ale Ci których zaprosiła Matka Boska dla ich korzyści, tego miejsca i mieszkających tutaj ludzi.

Nawet siostra sprzątająca WC zastanawiała się „dlaczego się spotkałyśmy”. Poziom świadomości w tym monastyrze jest niesamowity. Nie tylko dąży do duchowości, ale również do samowystarczalności materialnej (hodowla żywności), prowadzi sierociniec, szkołę i hospicjum. Nie ma tu radia, telewizji, a posiłki są bardzo skromne. Siostry są sympatyczne, pogodne i uśmiechnięte (pozdrawiają się uśmiechem). Pewne swojej drogi.

Bo co może być ważniejsze niż pewność drogi po której kroczymy???

Przeciwnicy, oponenci, krytycy zawsze będą, ale naszym zadaniem ważne jest iść dalej pewnie po swojej drodze z szacunkiem dla drogi innych. Tak, osoba pewna siebie nie będzie u wszystkich wzbudzać sympatii, ale …… dlaczego dać się ściągać.

 

Idę swoją drogą z pewnością bez względu na to co mówią o tym inni.

 

Mam siłę iść własną drogą

 

Mogliśmy zostać w tym miejscu na noc, a może i dłużej, jednak w pewnym momencie stwierdziliśmy, że dostaliśmy tu chyba na ten moment wszystko po co przyjechaliśmy.

Pożegnaliśmy duszki miejsca i pojechaliśmy dalej w kierunku zachodnim.

Miejsce z siostrami i batjuszką Sergiejem na pewno zostanie głęboko w naszym sercu, gdy będziemy znów przejeżdżać w pobliżu z radością zawitamy ponownie do tego bardzo niesamowitego miejsca, powstającego z przysłowiowego niczego – w tajdze – w przeciągu ostatnich kilkunastu lat. Gdzie jak mówią siostry – cuda uzdrowienia są tutaj codziennością i nikogo tutaj nie dziwią…

 

Uwalniam się od przekonania, że przynoszę innym nieszczęście

 

Tak, przez całe swoje życie słyszałam od mojej mamy, że jej życie zmarnowałam tym, że się urodziłam. Im bardziej poznaję jej rodzinną sytuację, odkrywam rodzinne tajemnice, tym więcej przestrzeni otwiera się przede mną, a przy okazji ją mogę oczyścić.

 

Pozwalam, sobie doświadczać cudów, jak również innym znajdującym się w moim towarzystwie, sąsiedztwie.

 

Informacje ze strony z tłumaczeniem google

http://phateev.ru/2014/07/sredneuralskij-zhenskij-monastyr/

Sredneuralsky klasztor ku czci Najświętszej "chleba Sporitelnitsa" Dziewica Maryja

Kościół Matki Boskiej Kazańskiej

 

Dwadzieścia kilometrów na północ od Jekaterynburga jest Sredneuralsky klasztor ku czci NMP "chleba Sporitelnitsa." To jest młody klasztoru. Jego budowa rozpoczęła się w 2002 roku, robotnicy przybyli do Ganina Yama. W kwietniu 2005 roku klasztor został ustanowiony decyzją Świętego Synodu. Gdy na miejscu, w czasie II wojny światowej był obóz jeniecki, zwany "niemiecki Farm". Wtedy ta ziemia należała Sredneuralskaya elektrownię, po czym trafił do diecezji Jekaterynburg. Teraz w klasztorze stoi kilka świątyń.Kościół Matki Boskiej Kazańskiej do komórek prawosławnych i refektarzu.Kościół Ikony Matki Bożej "Sporitelnitsa chleba", konsekrowanego na początku jesieni 2004 roku. Świątynia znajduje się na trzecim piętrze budynku. Oto relikwie świętych i cudownym obrazem. O cudzie leczyć poważne choroby w klasztorze matka przełożona powiedziała mi, Barbara. Według Barbary, klasztor zbudowany jest wyłącznie na pielgrzymów pieniądze, ludzie, którzy wierzą w Boga pomogła przezwyciężyć ciężką chorobę. A sądząc po aktywnej budowy takiej wielu ludzi. Był tam człowiek z zaawansowanym stadium raka, współczesna medycyna nie miał siły na choroby. Pomógł wiarę i modlitwę. Człowiek cudownie uzdrowiona, ale lekarze nie mogli stwierdzić tylko fakt pełnego wyzdrowienia. I to nie jest jedyny przypadek.
Naprzeciw kościoła Matki Bożej "Sporitelnitsa chleba" jest zvonarnya z dzwoneczkami i mieczem pokuty.


Kościół Świętej Trójcy Inna struktura zbudowana na terenie klasztoru jest świątynią dvuhprestolny Trójcy. Górna świątyni poświęcony na cześć Trójcy Świętej, na cześć dole Royal Męczenników. Obok kościoła jest uwielbienie krzyż, zainstalowany na cześć rodziny królewskiej Romanowów.Klasztor jest niemal samowystarczalny, mają swoje gospodarstwo z hodowli zwierząt, ogrodnictwa, warsztaty, szkoły dla dzieci, hospicjum. Jest domem dla ponad 300 namestnits pracują, modlą się, troska o chorych i sierot. Do dziś jest budowany na terenie klasztoru, wzniesiono nowy kościół, jest gotowy na wielki dzwon o wadze około 40 ton.

współrzędne 57.038634,60.498648

 

Film o monastyrze

 

 

Informacje o batjuszce, bez niego bo na to się na zgadza