Gruzja
now browsing by tag
Bożonarodzeniowa uczta
Bożenarodzeniowa uczta 25-26 grudnia 2014
Mery – nasza bożenarodzeniowa gospodyni, bo tak ją nazwiemy, oczywiście po gruzińsku – zamiast cieszyć się spotkaniem – musiała coś przygotować do jedzenia. (w prawosławiu obchodzą święta dwa tygodnie później ) .
Jak znaleźliśmy się w domu Mery i Dzordzika w kolejnym poście.
Dobrze, że za kuchnie służyło pomieszczanie z pieco-kominkiem i stołem, gdzie wszystko się odbywało ( gospodyni przygotowywała jedzenie przy nas).
Zaczęło się od chaczapuri, pierwszy raz ktoś przy nas je przygotowywał, więc nie oponowaliśmy, choć nie jemy sera i mąki. Zresztą święta, skoro tak nas goszczą …….
Najpierw do miski powędrowała mąka kukurydziana ( z ich poletka, mielona we własnym młynku wodnym nad strumieniem) i woda, potem troszkę soli i suszone drożdże, zostało do sprawnie szybko wyrobione, tak, że odstawało od rąk.
Potem Mery starła ser na tarce (taki miękki, świeży, jak nasz podpuszczkowy bunc, od własnej krowy pasącej się na górskiej dzikiej łące) , dodała do niego białko z jajka od kury biegającej po podwórku, wymieszała.
Ciasto (bez wyrośnięcia) ugniotła w placek do którego włożyła starty ser, zamknęła jak cukierka, a potem znów ugniotła w płaski placek.
Takie cacko powędrowało na grubą, żeliwną, głęboką patelnię, stojącą na specjalnym metalowym stojaku, pod którym były palące się polana drewna.
Tam placek został jeszcze uformowany do wielkości patelni.
Już w czasie pieczenia został posmarowany jajkiem i przykryty pokrywką . I tak smażył się z 15-20 minut na żarze (jeden raz odwrócony).
Parę razy jedliśmy chaczapuri kupowane gdzieś na ulicy w miasteczkach.
Jednak to odróżniało się od innych przede wszystkim cienkim ciastem (jak we włoskiej pizzy) i dużą ilością sera. W sumie to chyba kiedyś więcej w tym daniu było sera niż mąki, i chaczapuri to był bardziej ser z mąką, z niż jak na ulicy miasta – mąka z aromatem sera.
Dla mnie słone, bo ser słony, ale energia bardzo dobra ( wraz z energią żywego ognia). Oczywiście najlepsze jakie jedliśmy.
Gościnność nie skończyła się na chaczapuri, mieliśmy okazję zobaczyć jak robi się mczadi – czyli banalny chlebek kukurydziany (mąka świeżutka prosto z elfiego młyna).
Mąka z wodą zagniecione tak aby bardziej odstawały od naczynia niż od ręki i potem łyżką kładzione na tłuszcz znajdujący się na żeliwnej patelni ( niestety olej już kupny). Banalnie proste.
Po paru minutach Mery przewróciła placuszki i po następnych kilku wylądowały na stole.
Do tego khemali (sos ze śliwek), ogórki kiszone, kapusta. Na osobną uwagę zasługują kiszone ogórki. W tym regionie rosną tak duże , że są kiszone w 3 litrowych słoikach, zajmując przestrzeń od dna do pokrywki. Dodatek jednej papryczki Chili powoduje ich ostrość, po ukiszeniu są pełne w środku.
Jej mąż starszy od niej o 20 kilka lat polewał wino domowe winogronowe (kompotowe). Mandarynki, pomarańcze i jabłka zerwane z własnych drzew dopełniały kolorytu tej uczty.
Tak uczty, no bo jak już jeść – to takie pożywienie z własną energią, ekologiczne, naturalne świeże, gotowane na żywym ogniu!!!!
Iście królewska uczta na święta. Jeszcze gdzieś mamy program celebrowania świąt jedzeniem i nie jesteśmy gdzieś wolni od nabiału (skoro pojawia się) jednak będziemy się uczyć, a może przeprogramować umysł, aby jedzenie było miłym choć nie obowiązkowym dodatkiem celebracji miłością i radością jakiejś okazji.
Dziękujemy za tę ucztę na święta z tymi cudownymi ludźmi. – refleksje o pobycie u nich w kolejnym poście.
Dziękujemy za ten czas magii świąt bez śniegu. Bo magia jest w nas i ona nas prowadzi, a czynniki zewnętrze są tylko dodatkiem do niej.
Dziękujemy za ten niesamowity czas w dolince nad strumyczkiem u Mary i Georgika w ich skromnym domostwie.
Wigilijne skrzacie przesłanie
Wigilijne skrzacie przesłanie 24 grudnia 2014
Oddając czas świąt we władanie skrzatów nie przypuszczaliśmy, że spędzimy tak piękne święta.
To, że przywiozły nas pod domek młynarza nad potoczkiem to już wiecie.
Pierwszy raz landrynka była naszym domem w czasie świąt Bożego Narodzenia i sprawiało nam to wiele radości. Udekorowaliśmy ją serduszkowymi łańcuszkami i kupiliśmy mrugające światełko.
Stanęliśmy przypadkiem w skrzacim miejscu, na zakolu strumienia, praypadkiem obok krzyża oświetlonego, jak się później okazało, ledowym oświetleniem, imitowało to choinkę.
W wigilię skrzaty zaprosiły nas na przejażdżkę po okolicy, aby po drodze poinformować skrzacią brać, że są i że wieczorem będzie wielka impreza.
Tak, tak wielka, że nas uspały wcześnie, a rano Giro tylko opowiadał, że było 120 elfów, skrzatów, a wielu z nich ,specjalnie przyleciało na tę okazję w to miejsce.
Gdyż to miejsce wcześniej żyło, był to wielki skrzaci kurort, miejsce mocy , a potem gdzieś popadło w zapomnienie, stagnację i teraz gdy wielu dowiedziało się o wielkim otwarciu tego miejsca przez Giro i Mikołaja, zjeżdżało z całego świata.
My mieliśmy Bożonarodzeniową Wigilię, nie udzieliło nam się jedzenie, ale zrobiliśmy zakupy w sklepie spożywczym za fenomenalnie duże jak na nas 50 zł. Jakieś soczki, cukiereczki.
Gdy już w samochodzie sięgnęłam po drugi sok aby go spróbować,
Bartek popatrzył i powiedział:
– Chyba nie chcesz tego wszystkiego teraz otworzyć co kupiliśmy.
Zaczęłam się śmiać.
-Na normalną wigilię jest 12 dań – powiedziałam ze śmiechem – A ile my mamy?
Dwa soki, z 3 rodzaje cukierków, wino z róży – jeszcze z Nagornego Karabachu ( najlepsze ze znanych nam ), piwo, mandarynki, pomarańcze, zielenina.
-No uzbiera się – zaczęliśmy się śmiać.
Najdziwniejsze było to, że nie zjedliśmy prawie nic, a byliśmy cali pełni, energia wigilii udzieliła nam się, tak że wcześnie zasnęliśmy.
Czy radość spotkania musi kojarzyć się z uciężeniem?
Ile osób po świętach stwierdza że utyło, bo przez 2 dni nie odchodziło od stołu, czy to naprawdę daje radość?
Giro z Mikołajem wyjaśnili mi:
My Elfy i Skrzaty najpierw się cieszymy i radujemy, a potem jemy dla smaku!
Wy ludzie na odwrót.
Uważacie, że jedzenie daje Wam radość i zabawę, bez niego nie ma zabawy na którą już potem nie macie siły.
Dodajecie alkohol , aby to szybciej strawić i zapomnieć o ciężkim ciele.
To tylko kwestia priorytetów.
Moim priorytetem w życiu jest radość, miłość, zdrowie i za nimi podążam.
A rano przestrzeń wokół była otwarta i zostaliśmy zaproszeni nie tylko przez duchy miejsca na spacery po okolicy, ale również przez okolicznych mieszkańców na kawę, chaczapuri……… Zafundowano nam ludzkie święta.
Sairme – prywatny zabetonowany kurort
Sairme zabetonowany prywatny kurort – 22 grudnia 2014
Sairme zapraszało mnie od samego wjazdu do Gruzji tj. 2 tygodnie temu , jednak po drodze były „niespodziewane” postoje.
Rano pogoda nad morzem zepsuła się, zaczęły padać ulewne deszcze i wiać wiatr. Bartek bardzo chciał spędzić święta w śniegu. Włączyło mu się polskie ciśnienie świąt w śniegu. A w śniegu znaczy w kurortach narciarskich, albo w jakimś spokojniejszym miejscu. Tym bardziej, że kurorty narciarskie to w Gruzji nieadekwatny stosunek standardu do ceny i zazwyczaj energia drapieżnego biznesu, nastawionego na najbogatszych z energią wyrywania.
Więc stwierdziliśmy niech będzie samotne górskie sanatorium w Sairme, zapraszało mnie – więc zobaczymy. Co prawda jest tam tylko jeden czynny hotel. Jednak mamy landrynkę i jak nie będzie nam się podobało, możemy odwinąć kitę i wyjechać.
Z wybrzeża było to 130 km, jechaliśmy więc wolno, oglądając potężne zadbane domy tego bardzo bogatego rejonu Gruzji (to zamożna dolina). Może część z nich wymaga pomalowania itp. , ale na kilkudziesięciu kilometrach ciągną się wsie z domami 400-500 metrowymi i do tego w miarę ładnymi ( są w Polsce zamożne regiony rolnicze z bogatymi domami, ale takiego nagromadzenia w jednym miejscu w naszym kraju raczej nie ma!).
Czy na pewno mieszkają w nich biedni Gruzini (pokazywanie tego kraju jako ubogi – to zdecydowana przesada!)?
Gdy skończyły się wsie, doszły zachwyty nad przyrodą pełną zimozielonych krzewów, w której pnie drzew oplatały ulistnione pnącza, a pogoda swoimi mgiełkami dodawała magii tej subtropikalnej scenerii. Droga swoimi krętymi serpentynami zawieszona była na ostrych zboczach doliny. Scenerii dopełniał potężny potok górski, huczący na jej dnie. Z zza zakrętów wyłaniały się skały porośnięte mchami i paprociami, wilgotne od sączącej się po nich wody.
Najpierw minęliśmy kilka budynków zamkniętych oddziałów sanatorium i chyba budynek zabiegowy z wannami oraz basenem zewnętrznym, by 3 km dalej dojechać do ……………….. szlabanu z kolczatką wbudowaną w asfalt!.
Co to jest?
Ochroniarz wybiegł z zapytaniem dokąd jedziemy, co chcemy….
Odpowiedzieliśmy, że do hotelu …
……..No nie wiedzieliśmy, że Gruzja jest tak niebezpieczna. Jaki jej obraz pokazują luksusowe hotele światu??? – zdumieliśmy się – i na kogo to?…..
Za 300 metrów dojechaliśmy do czynnego hotelu usytuawanego przy drodze, tak przy samej drodze, jadąc chwilę wcześniej widzieliśmy betonowe wierze przypominające wierze wiertnicze, do tego wybetonowany park, z dużą ilością murów oporowych – bo na stoku położony……
Co to jest? – brzmiało w mojej głowie.
Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy w przyrodzie, znaleźliśmy się w jej zdegenerowanej ludzką ręką części i to w dodatku w prywatnej, dla wybrańców, którzy są w stanie – po sezonie – zapłacić na najtańszy pokój równowartość gruzińskiej emerytury…………
Bartek widział tylko piękno dookoła, był tak podniecony mijaną wcześniej przyrodą.
Weszłam na recepcję do hotelu, gdzie temperatura wynosiła ok 12 stopni, nieprzyjemna, zmarznięta, siedząca w kurtce Pani z łaską odpowiedziała o pokojach.
Za chwilę wbiegł Bartek – mówiąc jak tutaj jest ciepło.
Emocje go rozgrzewały, ale mógłby zobaczyć , że to mu jest ciepło, a tutaj zimno.
Pani z wielką łaską poszła nam pokazywać pokoje, najtańszy za 130 lari z jedzeniem (250 zł.) to mini klatka z dwoma maleńkimi łóżeczkami i łazienkami. Podejrzewam, że Bartek miałby za krótkie łóżko, ale on tego nie widział…… Pokoje i łazienki o temperaturze ok. 5 stopni, pewnie jutro by się dogrzały, bo teraz cała przestrzeń wychłodzona.
Bardziej normalne pokoje z podwójnym łóżkiem i większą przestrzenią, teraz po sezonie cena 160 lari (300 zł).
Mnie żaden pokój nie przyjmował, Pani nie chciała pokazać innych, a Bartek na siłę chciał zostać, nawet w zimnej norze.
Rozmowa o jedzeniu ( czy są serwowane warzywa i w jakiej postaci?) z Panią w recepcji zakończyła się tym, że sami mamy iść do kuchni i pogadać, bo ona od tego nie jest.
Jedno co potrafiła zaprowadzić nas do lekarza, który miał przygotowaną formułkę marketingowego gadania nie zawierającego żądnych konkretów, nawet tego jaki skład jest wody.
– Tu ludzie doznają cudownego działania wody – skazał.
Tylko zapominał wspomnieć o konkretach.
Nasz wniosek: Tak, leczą się, leczą i wyleczyć nie mogą.
Wodę on swoim autorytetem musi naznaczyć, bo ona jest za silna aby ją przyjmować samemu.
Na noc nie można, bo można by było nie spać.
Nasz wniosek: Tak, kuracja ma być przyjemna, a nie skuteczna.
Nasz wniosek: Najlepiej działa tabletka przeciwbólowa, bo uzależnia, a nie wyleczy problemu.
Nasz wniosek: Taki jest ten świat i tak działa nowoczesne sanatorium…….
U lekarza okazało się, że połowa procedur wyszczególnionych na ich stronie nie jest do skorzystania w zimie, a na procedury wanien z wodą 40 st. C. należy jeździć 3 km niżej.
Woda fakt mająca w sobie potężny skład minerałów (bo te wieże wiertnicze to pijalnie wód) niektóre dochodzące i do 10000 mg?litr z tytanem, barem, borem…….
Nasz wniosek: Tak, tak trzeba bardzo uważać bo może nastąpić silna reakcja oczyszczająca i pacjent może się niechcący wyleczyć, a przecież nikomu na tym nie zależy, wręcz to niewskazane.
Jakże inny świat niż ten – gdy byliśmy 2 lata temu na kaukazie w Dziule-su – dzikim uzdrowisku, gdzie ludzie przyjeżdżali się wyleczyć, a właściwości wody podawane były z ust do ust, tak samo jak reakcje oczyszczające i dieta. Nikt nie mówił, żeby pić mało, należało pić dużo, aby się porządnie oczyszczać.
Właśnie dieta……….
Bardzo ważna przy oczyszczaniu ciała…… Za radą Pani z recepcji poszliśmy do kuchni. Stołówka wyglądała jak tani fast food (przy cenie hotelu czterogwiazdkowego!) , Panie kucharki bardzo miłe (jedyne przesympatyczne osoby w tym hotelu), jednak bardzo słabo znające język rosyjski. Nie mogły kompletnie zrozumieć tego co jemy, co chcemy…….. Jedzenie tylko warzyw i owoców było dla nich abstrakcją………… Dieta bez kazeiny, glutenu, mięsa(?)…………….
Czy klienci tego sanatorium nie stosują diety?. Przy większości piciach wód oczyszczających wątrobę, żołądek należy odstawić mięso (białko), nabiał (kazeinę) i tłuszcz!!!.
A tutaj jedzenie ma być dobre , pyszne, procedury przyjemne, klient ma powracać, a leczenie………….
Taki świat.
Rozmowa na stołówce przeważyła już szalę, nawet Bartek do tej pory w skowronkach, widząc moją emocjonalną niechęć pozostania w tym miejscu – powiedział – może oddadzą nam pieniądze?
Na szczęście oddali i za niecałą godzinę mogliśmy ruszyć z powrotem w dół.
W tym czasie zaczął padać mocno śnieg, robiąc nam dużo radości.
Niesamowite w tym wszystkim jest to, że gdyby zaczął padać godzinę wcześniej – zostalibyśmy tutaj – dla niego. A jednak nie. Duchy pokazały nam, że nie mamy przebywać w tym miejscu.
Bartek bardzo rozczarowany, zjeżdżał. Koło nieczynnego sanatorium zatrzymaliśmy się wysikać, podbiegł portier i poformował nas, że tutaj można być tylko za zgodą hotelu – bo to też teren prywatny sanatorium………
Niesamowite, coś czego nie spotyka się właściwie w Gruzji (jeżeli zanocujesz na prywatnym terenie, ryzykujesz że rano właściciel zaciągnie Cie na kawę do siebie). Ale już parę razy spotkaliśmy przy hotelach, zamknięte zony przyrody, obejmujące kilkaset hektarów w miejscach najbardziej pięknych. Widzieliśmy prywatne hotelowe jeziora do których kierowały tabliczki publicznych atrakcji turystycznych……..!!! Teraz to miejsce………
Gdzieś po drodze dowiedzieliśmy się, że były prezydent dawał za darmo ludziom ziemię na budowę hoteli powyżej 100 osób.
Wyraźnie widać o co chodziło, aby miejsce które ze swojego założenia miało służyć innym, dać pod prywatne władanie. I to miejsca przez które wcześniej przechodziły publiczne asfaltowe drogi (wyzamykać je i zrobić prywatne luksusowe tereny).
Źródła dla wybranych………… świat dla wybranych. W świecie zachodu jest to normalne, tutaj RAZI.
Tym bardziej, że dotyczy to przepięknych turystycznie miejsc, miejsc które wołają o pomoc.
To zaproszenie z Sairme nie jest pierwsze, wcześniej zaprosiły mnie dwa duże jeziora otoczone płotem, ze znajdującym się wewnątrz nich hotelem w cenie 600 zł za marny pokój.
Rozwijajcie turystykę – mówił prostym ludziom prezydent, a sam rozdawał państwowe najlepsze jej kawałki, tworząc prywatne plastikowe zony.
Teraz może gdy 4 razy zaprosi nas takie miejsce, będziemy mogli bardziej świadomie w nim być i rozkodować nasze programy, a przy okazji pomóc tym miejscom.
Z wizyty w Sairme płynie dla mnie jeszcze jedna lekcja.
Jakiś czas temu zadałam pytanie jak być w dobrym nastroju i widzieć prawdę. Chodziło mi o postrzeganie świata w ciągłym – uffff achhh.
Pobyt krótki w Sairme mi to pokazał.
Bartek nie widział w euforii nic, było mu dobrze, ciepło, nawet betonu nie widział za bardzo, nie widział prawdy , jednak jego nastrój był świetny.
Ja popadłam w tamtejszą energię zapominając o swoim nastroju, który przez cały dzień miałam bardzo dobry. Miejsce powiem szczerze mnie sparaliżowało.
A tutaj trzeba zrobić miks.
Widzę rzeczywistość taką jaka ona jest, zachowując swoją wewnętrzną radość .
Choć potem doszliśmy do tego, że taki przesadny entuzjazm jest również obroną przed tym, aby nie widzieć prawdy o otaczającym świecie i przeżyć w nim……
Zjechaliśmy z prywatnej zony przyrody w dół , gdzieś nad rzeczką niedaleko Kutaisi, na skraju rezerwatu Ajameti znaleźliśmy bardzo spokojny nocleg.
Dziękujemy za ten twórczy czas.
I obiecuję Sairme i jego podobnym miejscom, że rozkoduję uwiązane na nich i sobie programy. Bo to co się tam dzieje to grabież i dewastacja.
Przepraszamy za brak zdjęć, ale nie zdąrzyliśmy zrobić, tak nas wyrzuciło stamtąd.
Magnetyczne plaże morza Czarnego
Morze Czarne z czarnymi magnetyczni plażami. 16- 22 grudnia 2014
Wszystko jak w Gruzji, mimo że przyjazne, bezpieczne najpierw trzeba oswoić. Po nocy spędzonej w hotelu udało nam się to zrobić i poszliśmy na spacer wzdłuż magnetycznych plaż. Podczas rekonesansu spotkaliśmy właściciela pensjonatu znajdującego się na cypelku.
Od słowa do słowa okazało się, że jest Gruzinem, ale przeniósł się tutaj z Petersburga, ma chorą na autyzm córkę i teraz wraz z żoną prowadzą pensjonat i ośrodek rehabilitacji dla dzieci.
Umówiliśmy się, że wieczorem wpadniemy pogadać, a autem ustawimy na się przy rzece na plaży.
Morze pokazywało nam się w różnych odsłonach, od super spokojnego do zafalowanego, tak samo pogoda raz silne słońce z temperaturą 20 stopni, innym razem też ciepło, ale pochmurnie czy deszczowo.
Kiedy śpi się w samochodzie na plaży, niesamowite jest to, że czasami nawet nie podnosi się głowy w łóżku, a otoczonym się jest przyrodą, patrzy w otchłań niekończącego się morza, w otchłań niekończących się możliwości, nieskończoności świata, wszechświata.
Właśnie tylko nasza wiedza odgranicza nas od nieograniczonego postrzegania świata. Ktoś kto kiedyś dawno, dawno temu spojrzał na morze, może myślał, że ono się nie kończy, a teraz nagle wiemy że np. 300 km dalej jest drugi brzeg, mimo że go w tym momencie nie widzimy. I tak jest ze wszystkim.
Idę przez świat z odwagą i ufnością, pozwalając sobie dostrzec ograniczoność w nieograniczoności i dalej podążać za nieograniczonością.
Sama miejscowość o tej porze roku to zbiór nieczynnych budek czy opustoszałych pensjonatów. Plaża po ostatnim sztormie brudna, brud na pewno potęguje kolor piasku, który jak jest mokry to jest czarny, gdy wysycha robi się szary.
Niesamowite jest to, że ma sobie drobinki miki czy czegoś podobnego do brokatu, więc się mieni i błyszczy w słońcu w swojej czerni. I znowu ziemia pokazuje nam, że mimo że ma sobie dużo naturalnego światła, które trzeba dostrzec.
Dla nas przyzwyczajonych do jasnych plaż – czarna plaża wydaje się czymś brudnym i złym z zasady, nie ma to jak białe piękne plaże odbijające światło.
Plaże piaszcyste – tutaj jeszcze poza właściwościami magnetycznymi – mają w sobie krzem, który jest budulcem naszego organizmu. O właściwościach krzemu można poczytać tutaj http://www.igya.pl/przeglad-diet/ciekawostki-zywieniowe/594-krzem-si-jako-pierwiastek-ycia.
Piaseczek jest bardzo drobny, chyba najdrobniejszy ze wszystkich mi znanych. W związku z tym jest wszędzie. Jesteśmy jego częścią, a może on przypomina nam o tym, że wszystko przemija. Kiedyś był kamień, a z niego powstał piasek, z piasku powstają …………… Wszystko się zmienia.
A woda wchodząc w ten świat pozwala go lepiej rzeźbić i koić. Nadaje mu lekkości i miękkości.
A magnetyzm plaż można zobaczyć na filmiku Wiktorii z Centrum Autyzmu:
Magnes ściągał z nas wszystko to co niepotrzebne,omiatał, rozluźniał, wyciągał to co ciężkie, lekkość nie podlega prawu magnetycznego przyciągania. A to co ciężkie z radością znajduje swojego kompana i daje się odciągnąć od ciała.
Piasek składa się z żelaza, tlenku żelaza, dwutlenku krzemu, tlenku wapnia, tlenku aluminium, tlenku magnezu, trójtlenku tytanu.
Miejsce które nas przygarnęło znajduje się przy rzece wpadającej do morza, tak więc obserwujemy jak słona woda miesza się ze słodką, przenikając od czasu do czasu. Z wody w oddali czasami pojawiają się ośnieżone szczyty Kaukazu, które ma się wrażenie, że już zanurzyły się w wodzie.
Na plaży jesteśmy sami, fajnie obserwować znajome zwierzęta, czaple które rano zawsze robią obchód wybrzeża, czy kaczuchę z przetraconą nóżka, która nie przeszkadza jej pływać, ale gdy chodzi po piasku to kuleje ( mieszka tu na cypelku).
Czasami pojawiają się stada kaczuch, czasami innych ptaków, czasem brzęczą nam do snu kutry rybackie innym razem jest spokój.
A spektakl morza rozgrywa się przed naszą przednią szybą, siedzimy jak w kinie, wpatrujemy się i przenikamy nawzajem. Im dłużej tu jesteśmy tym bardziej zaprzyjaźniamy,
Wczoraj w sobotę dzień był przepiękny, ze 20 stopni i słońce, co prawda śnieżynki zanurzyły się w swoim świecie i nie chciały pokazać, jednak i tak wszechświat nas pieścił. Czasem po drzewo które przyniosła tutaj woda w czasie sztormów przychodzili okoliczni mieszkańcy, czasem producenci suwenirów dla turystów – po muszelki. Cieszyliśmy się przestrzenią, nawet poćwiczyliśmy sobie na piasku. Wtapialiśmy się przestrzeń, a wieczór zafundował nam pierwszy zachód słońca na tej plaży. Słońce powoli, powoli schodziło do linii horyzontu, by potem zrobić plusk i zniknąć, zostawiając podświetlony horyzont.
I dziś znowu kolejny dzień postoju, spokoju, magii, kolejny zachód słońca, tym razem bardziej zachmurzony, a przy tym może i ładniejszy. Słońce tym razem schowało się w najkrótszy sen w tym cyklu, każda następna noc będzie dłuższa, od dzisiejszej. Do tego księżyc również w swoim nowiu, od tej nocy zacznie się zwiększać. Noc zostawienia starego i podążania za nowym zarówno w kobiecym jak i męskim aspekcie.
Cieszymy się, że ten wieczór noc możemy spędzić tutaj na magnetycznych plażach, które dopełniają ściągania tego co stare – niepotrzebne, pozwalają narodzić się nowemu w nas.
Pozwalam sobie iść w nieustającej radości, miłości, zdrowiu, harmonii szczęściu przez życie każdego dnia, ciesząc się każdym krokiem na pięknej ziemi, dostrzegając jej piękno każdego dnia.
Do tego ognisko na plaży i ziemniaki z ogniska.
Pogoda nas tutaj pieści, będąc taką jak najbardziej lubimy, nie za ciepło, nie za zimno. Jest rześkość i blask słońca. Taki idealny dla nas klimat. Woda w morzu troszkę może zimna, jednak i będąc we wrześniu w Batumi nie kąpaliśmy się w nim zbyt często.
Choć nie jest powiedziane, że nie zaprosi nas do wspólnej zabawy, źle napisałam do zabawy nas zaprosiło gdy biegaliśmy boso po piasku mocząc w nim nogi, jednak cali jeszcze nie zanurzyliśmy się w jego toni.
I tak mijały nam dni na spacerach, ustawieniach, radości spotkania z wodą i piaskiem. Dziękowaliśmy wszechświatowi, że mamy praktycznie lato w grudniu (nie jest to norma temperatury są od 0-20 stopni), a my mamy 20.
Wieczory spędzaliśmy u Wiktorii i Goczy, gdzie Bartek robił masaże dźwiękiem – o tym w kolejnym poście.
Ureki – unikalne uzdrowisko klimatyczne na wybrzeżu Morza Czarnego w Gruzji, która słynie z plaż z piasku magnetycznego,. Ureki znajduje się ok 50 km na północ od Batumi i Poti 15 km na południe.
Tutaj artykuł o magnetycznym piasku bardzo naukowy po rosyjsku za zainteresowanych tutaj, można wrzucić na translator google
http://anaklia.travel/magnitni-pesok.pdf
O Ureki ze strony http://georgiatour.kz/%D1%83%D1%80%D0%B5%D0%BA%D0%B8 tłumaczenie z języka rosyjskiego
Ureki jest wyjątkowa z powodu obecności naturalnego pola magnetycznego o niskiej intensywności. Właściwości pola magnetycznego znane są od czasów starożytnych i były wykorzystywane do leczenia Egipcjan, Greków, indyjskiej jogi.
W nowoczesnej medycynie, pole magnetyczne jest szeroko stosowane w fizykoterapii.
Badania naukowe wykazały wysoką efektywność czynników terapeutycznych dla następujących chorób:
• choroby sercowo-naczyniowe (etap nadciśnienie 1-2 przewlekła choroba niedokrwienna serca, zawał mięśnia sercowego, zawał i inne)
• choroby układu mięśniowo-szkieletowego (zakaźne zapalenie stawów i choroby reumatyczne, w przewlekłym stadium, zapalenie kości i stawów, osteoporoza, osteochondropatii)
• zaburzenia czynnościowe układu nerwowego, depresji, nerwicy (, formy nadciśnienie, menopauza nerwice, nerwobóle, itp)
• choroby wieku dziecięcego (porażenie mózgowe, rdzeń paraliż, krzywica, urodzenie uraz, i inne)
• przewlekłe choroby układu moczowo-płciowego, powodujące niepłodność, itd
Szczególnie skuteczne jest stosowanie czynników terapeutycznych w leczeniu chorób wieku dziecięcego.
Magnetyczne wybrzeże Morza Czarnego znane jest od 19 wieku.
W związku z tym, magnetyczne właściwości piasku zainteresowały lekarzy, naukowców, instytuty badawcze.
Naukowcy z różnych krajów wykazali korzystny wpływ pola magnetycznego na organizm ludzki. Pole magnetyczne jest przeciwbólowe, przeciwzapalne, pobudza regenerację tkanek, i co najważniejsze – wzmacnia układ odpornościowy, zmniejsza ilość ciężkich chorób i sprzyja trwałości terapii. Terapia magnetyczna jest szeroko stosowana w ginekologii, urologii, w kosmetyce, w medycynie sportowej, ortopedii, chorób sercowo-naczyniowych, krew, itp. Pole magnetyczne eliminuje przewlekły ból, przyspiesza krążenie krwi, ma działanie rozszerzające naczynia krwionośne, wpływają na krzepliwość krwi. Zastosowanie do celów leczniczych pola magnetycznego ma przeciwnie, przeciwświądowe i antyalergiczny efekt. Pola magnetyczne mają pozytywny wpływ na serce. Mają one wpływ na jego funkcje: zmniejsza zapotrzebowanie mięśnia sercowego na tlen i zwiększa przepływ wieńcowy.
Mandarynkowy dar, w mandarynkowym sezonie
Mandarynkowy podarunek od ukraińskich braci 17 grudnia 2014
Jedziemy do sklepów z Ureki, gdzie koło drogi mijamy tira, który ładuje się mandarynkami. Zawracamy i podjeżdżamy aby zrobić zdjęcie na bloga. Siedzący obok mężczyźni krzyczą
zachadzite ugaszczajtie.
Widząc naszą nieśmiałą reakcję wręczają nam skrzynkę mandarynek!,
– jedźcie na zdrowie – wołają
Tak, tak nie tylko Kaukaz gości, ale bracia Słowianie ( w Gruzińskim wydaniu) również.
Dziękujemy za ten piękny dar.
Zresztą związana jest z nim kreacja Bartka, który wiele razy mówił, że trzeba pojechać do sadu i kupić skrzynkę mandarynek.
Może to znak, że nie wszystko materialne w życiu trzeba kupować?
Dar wszechświata i to jeszcze w bardzo smakowitej formie.
Mandarynki świeżutkie bez dodatkowej konserwacji popłyną z Batumi do Odessy.
A jak poznać świeżą mandarynkę, jej skórka nie odchodzi cala naraz, tylko można powiedzieć, że się kruszy na owocu. Po prostu przylega do niego, jest jędrna, tak samo jak owoc mocno soczysty.
Zainspirowani mandarynkowym darem udaliśmy się do wioski nad Ureki przyglądnąć się sadom mandarynkowym z bliska. Pooglądać pomarańczowe owocki, które majestatycznie wiszą na krzaczkach. Nadając kolorytu temu miejscu. Do tego pomarańcze i róże. Aż ciężko uwierzyć, że połowa grudnia (jest prawie codziennie słońce i 15 – 20 stopni w cieniu, pogoda podobna do pięknej majowo – czerwcowej nad Bałtykiem).
Dziękujemy za mandarynkowe uczty. Za ten smak, kolor, zapach który towarzyszy nam każdego dnia, jak najlepszy przyjaciel.
Dziękujemy za ten smak i zapach, którego ciężko szukać u nas (smak jest delikatnie słodkawy, mocno mandarynkowy , ale także z wyraźnym posmakiem kwaskowym. Sa także inne odmiany większe , nowocześniejsze, wyraźnie słodsze ale z mniejszą ilością esencji mandarynki).
Zresztą pamiętam historię sprzed 25 lat, kiedy o tej samej porze roku zawitałam do Soczi, (200 km stąd morzem) i pierwszy raz w życiu zajadałam się mandarynkami prosto z drzewa, które nawet wiozłam samolotem do domu płacąc nadbagaż.
Potem przez wiele lat nie jadłam mandarynek w Polsce gdyż wg mnie nie miały smaku. A przecież to były czasy gdy używało się wszędzie mniej chemii i zbierało bardziej dojrzałe.
Tutaj też jedzenie niedojrzałych owoców jest w modzie. Mandarynki pojawiły się już w Armenii prawie 2 miesiące temu mocno jeszcze niedojrzałe. Dopiero teraz te cudowne owoce są super dobre i dojrzałe. Dojrzałość ma jednak wiele minusów – szybko się psują i sezon jest krótki.
Mamdarynki jedzą wszyscy, to taki sam sezon jak u nas truskawkowy. Krowy uwielbiają obierki….. ciekawe jakie po tym dają mleko?
Dziękujemy tym cudownym drzewom, że dają takie cudowne owoce, że możemy je zjadać dojrzałe, praktycznie prosto z krzaka.
Dziękujemy za ten dar mandarynkowy, a tą cudowną gościnę której tutaj doświadczamy każdego dnia.