Mongolia Chubsugul
now browsing by tag
Rajska plaża tam i z powrotem
Chabsugul 4 godziny jazdy zadzwonić przez internet 7-8 września
Chubsugul jak Chubsugul, a może duchy miejsca prowadzą nas przez tutejsze bezdroża swoim rytmem. Na rajskiej plaży bez zasięgu telefonu znaleźliśmy się tak niespodziewanie, że nie poinformowaliśmy mamy Bartka, ile czasu nie będzie z nami kontaktu. Dlatego gdy po 9 dniach pogoda zrobiła się mało piknikowa, postanowiliśmy pojechać w rejon zasięgu, żeby chociaż posłać sms-a (bo internet nam się skończył), a potem jak zwykle pójść za energią tego co się stanie.
Do zasięgu mieliśmy ok. 50 km terenową drogą z przeprawą przez wiele brodów, tj. 2-3 godziny jazdy do kurortu Hatgal na początku jeziora. Po drodze mijamy niesamowite suslikowe polany, gdzie te sympatyczne zwierzątka z podkręconymi zabawnie ogonkami – widząc samochód przebiegają przed nim na drugą stronę drogi, a potem z bezpiecznej norki obserwują auto. Dodają bardzo dużo radości i lekkości tej drodze.
Chabsugul, żegnał się z nami wszystkimi kolorami, czasami podwójną tęczą, pokazując że wszystkie kolory mamy w sobie i mamy o tym pamiętać i nimi świecić z radością.
Święcę moim światłem z radością, odwagą i pewnością.
W miasteczku spotkaliśmy trójkę niesamowitych Polaków, którzy od 11 lat spędzają tutaj wakacje, cały miesiąc jeżdżąc konno, zapuszczając się w odludne górskie przygraniczne miejsca (tym razem przez 18 dni z rzędu nie spotkali człowieka, mimo że przemieszczają się konno i dziennie robią po kilkadziesiąt kilometrów ). Ich blog z pięknymi artystycznymi zdjęciami, zawiera również fotografie słynnego ludu Catani ( pasterzy reniferów – do którego jeżdżą wszyscy turyści) – www.czono.com
Pytałam ich również o szamanów…… rejon Chubsugul to najbardziej szamański rejon w Mongolii, jednak oni słyszeli tylko o takich co mieszkają gdzieś bardzo odludnie na granicy z Rosją, resztę określali bardzo negatywnie – komercyjnie.
Nam szamani na razie się nie pokazują. Tak samo jak Catani – też nas tym razem nie zapraszają, gdzieś pojawia się pytanie dlaczego?
To ponoć największa atrakcja Mongolii (opis ludu wraz z przepięknymi zdjęciami na dole pod tekstem ze strony http://fotoblogia.pl/7186,ostatnie-koczownicze-plemiona-mongolskie.
Właśnie iść swoją drogą? Czy drogą większości podróżników? Iść za tym jak prowadzi wszechświat, jakich energii potrzebuje się w danym momencie, wsłuchiwać się w to? Czy eskalować swoje wizje?
Dawno oduczyłam się na siłę chcieć, jednak gdzieś w głębi pojawiła się jakaś nutka rozczarowania.
Uwalniam się od rozczarowania na mojej drodze
Pozwalam się prowadzić w pełnym zaufaniu
Tak w pełnym zaufaniu, radości i kolorycie jak tęcze nad jeziorem.
Nie byliśmy pewni czy sms-sy doszły do Polski, dlatego postanowiliśmy pojechać do Moron, aby kupić przy okazji internet. To 100 km – jednak asfaltem, więc 1-1,5 godzinki i się jest, a tam zdecydować o naszej dalszej drodze.
Powiedzieliśmy jeziorku do zobaczenia, dobrze czuliśmy, że nie nasyciliśmy się jego energią. Tylko czy teraz jest ten właściwy czas?
Po drodze witały nas sępy przypominając nam, że już jesteśmy gotowi na przemianę, że czas się jej poddać i teraz jest jest chwila.
Moron wciągnął nas (o tym w innym poście zostaliśmy w nim 2 dni ), ale dzięki temu dokupiliśmy materiały, że w naszym tylnym namiocie, może uda się zrobić banje.
I tak patrząc na prognozę pogody – zapowiadali najbliższy tydzień słoneczny (jesteśmy na 1600 m.n.p.m) – informując mamę, że przez najbliższy czas może nie być z nami kontaktu, pojechaliśmy z powrotem w kierunku rajskiej plaży, aby poddać się medytacji i po prostu pobyć ze sobą, ze sobą nawzajem, jeziorem i przyrodą dookoła.
Jechaliśmy teraz już znajomą drogą, jak do domu – przez brody, suslikowe polany, witał nas piękny zachód słońca, który delikatnie szeptał:
Stare zostaw za sobą, idź w nowe
Nawet gdy pytaliśmy o szamankę polecaną przez kolegę z Moskwy, jedni mówili gdzie może być jej jurta, ale potem ślad się gubił…….
Stare zostaw za sobą…
Nauczyciel nie musi mieć już ludzkiego ciała, zostaw za sobą rytuały obrzędy i stare więzy, pozwól przepływać starej wiedzy którą masz w sobie i otwórz się na nowe
I już o zmroku podjechaliśmy na naszą polankę na brzegu jeziora po 2 dniach nieobecności dotarliśmy do „domu”. Naszego na ten moment domu.
Opis plemienia Catanów Dukha ze strony
http://fotoblogia.pl/7186,ostatnie-koczownicze-plemiona-mongolskie
Cykl zdjęć plemienia Dukha z północnej Mongolii daje nam niepowtarzalną możliwość zobaczenia ludzi, których życie codzienne opiera się na stadach migrujących reniferów.







© Hamid Sardar-Afkhami / hamidsardarphoto.com
Na rajskiej plaży nad Chubsugul
Na rajskiej plaży 30 sierpnia – 6 września
I takich czystych, prostych jezioro przyjęło nas ze swoją krystaliczną wodą, dając ciche miejsce nad samym jego brzegiem, przy spokojnej wodzie, przy błękitnej lagunie ze zmienną pogodą w każdej godzinie.
Słychać było tylko dźwięk ogniska, przelatującego nad nami 5 metrów kruka, świegot maleńkich ptaszków, czasem dźwięki kaczek (z którymi bardzo zaprzyjaźnił się nasz elf Giro i z nimi zwiedzał jezioro), nasze oddechy, kroki….
Przyroda znów zaczęła z nami tańczyć, pozwalając się przenikać jeden z drugim, przenikać przy zachowaniu odrębności własnych dróg w pełnym szacunku i wyborze tego co biorę od innych i co im daję.
Siadłam na zwalonym drzewie oddzielającym wodę od lądu.
W wodzie jeziora wszystko widać głęboko, ponoć nawet na 50 metrów, ziemia już na kilku centymetrach zakrywa co dalej, głębiej…
Dwa światy tak różne, a tak podobne – człowiek ma w sobie 70% wody – jaką jakość jej damy – zależy tylko od nas. A woda to informacja ………
Czy zadaje sobie pytanie jaką informacje niesie pita przez nas woda ?
Jesteś tym co jesz (Hipokrates), a może bardziej jesteś tym co pijesz?
(tak na marginesie najbliżej nas jest złota termalna woda w Sklenych Teplicach na Słowacji – link ze starego bloga http://opodrozyprzezzycie.blogspot.com/2012/12/magiczne-uzdrowisko-sklene-teplice.html) i przy tym wszystkim co teraz dzieje się w Polsce, gdy stare chwyta się każdej metody, aby zniweczyć nowe (nie wiadomo jakie, ale nowe) ziarnko złotej wody przyda się każdemu,
A u nas Chubsugul, przestrzeń wody jednego z najczystszych i największych słodkowodnych jezior świata, jeziora owianego legendami osadzonego gdzieś między 3 tysiącznikami.
Gdzie gdy odpuszcza się surowość i zmaganie można znaleźć spokojny i przytulny zakątek, oddając się kontemplacji informacji niesionej przez wodę, stapiając się z nią i czerpiąc moc z jej krystalicznej formy (można pić surową prosto z jeziora, parametry wody idealne do picia, może dlatego nazwana świętą 100 ppm, Ph ok 8) i koloru, który razem ze słońcem daje lazur podobny do greckiego czy malediwskiego.
Koloroterapia koło nas, do której nago jak dziecko natury można wbiec (temperatura 16 stopni) i zanurzyć prosząc o napełnienie światłem.
Do tego cisza i spokój, który przenika umysł, ciało i duszę powodując, ze tak jak można przejrzeć się w krystalicznej wodzie jeziora oglądając kolejne warstwy siebie, tak samo można w ciszy usłyszeć kolejne podpowiedzi wszechświata, czy własne demony.
Dni mijają na byciu obserwowaniu, a może wtapianiu w przyrodę po prostu na byciu. Nawet idzie się po grzyby, a nie szuka ich długi czas.
W tym byciu pojawia się poczucie winy, że nic nie robię, że tak jestem i do tego mi się to podoba.
Uwalniam się od przymusu robienia cokolwiek
Pozwalam sobie być i cieszyć się tym.
Pewnego razu na kaczce przelatywał Giro, pomachaliśmy mu i zobaczyliśmy pokłady radości w nim
– Giro jak być tak radosnym jak Ty – zapytałam.
Po prostu pozwolić się być radością odpowiedział, pomachał i pełen światła oddalił się ze swoim nowym przyjacielem.
Innym razem przyglądaliśmy się rodzince grzybów, która rosła koło nas i z dnia na dzień stawała się coraz większa. Nie chcieliśmy jej zjadać. Bo jak zjadać przyjaciół. Tylko co? – wrogów???
(Mój ojciec klasyczny mięsożerca, nigdy nie tknął się koniny, a raz nie zjadł swojego ulubionego królika profesora (który dożył starości) bo mawiał, że przyjaciół nie jada)
Uwalniam się od przekonania, że należy zjadać złe energie
Właśnie przyszła pasterka z krowami i jakami, a te zniszczyły grzyby pokazując nam, że może my gdzieś nie chcemy ich zjadać, a może one jako część informacji chcą być w naszym ciele .
Innym razem przyszedł do nas pasterz – mieszkaniec najbliższej jurty, z wewnętrzną radością popatrzył na wodę i niebo, pokazał że pada deszcz. Gdy to pokazywał na niebie krążyły 2 orły.
My również uśmiechnęliśmy się i on z radością poszedł dalej.
Przyniósł nam energię wewnętrznej radości i kontaktu z przyrodą, może szaman…..??? Może teraz może kiedyś, któż to wie. Jednak nam otworzył przestrzenie niesamowite kontaktu z naturą – nie w sile, a w radości spokoju i wewnętrznej radości (raz słyszeliśmy go gdy nocą wracał do domu na koniu – śpiewając radośnie). Kontaktu nie tylko we wzajemnym odczuwaniu, ale również w spontanicznym śpiewie, który łączy wymiary.
Pozwalam sobie kontaktować z duchami przyrody spontanicznymi piosenkami i wierszami
Innym razem miałam sen w czasów liceum jego pierwszej klasy.
Jako jedna z najlepszych osób z francuskiego dostałam w nagrodę możliwość wyjazdu na międzynarodowy obóz na Mazurach (dwie osoby ze szkoły). Obóz miał być pod namiotami. Byłam przeszczęśliwa, do tej pory z radością uczył się języków obcych (łaciny – też byłam jedną z lepszych) ) przychodziło mi to niesamowicie łatwo i radośnie.
Dlatego też możliwość kontaktu z rówieśnikami z innych krajów mówiących po francusku (nie jeździło się wtedy tak nagminnie za granicę i prosto, nie było internetu, był to rok jak dobrze liczę 1985) była dla mnie fantastyczna. Pozałatwiałam wszystkie formalności w mig i z radością pobiegłam do domu oznajmiając jaką niesamowitą nagrodę dostałam.
Jakie było moje zdziwienie gdy moja mama zabroniła mi jechać na ten obóz z uwagi na stan mojego zdrowia (2 lata wcześniej miałam ropnie na migdałach i czasem łapałam anginy). Na drugi dzień z werwą poszła do szkoły mówiąc, że ze względu na stan zdrowia nie mogę jechać.
Wszyscy nauczyciele wiedzieli, że kłamie ….. jednak co było robić, miałam tylko 16 lat.
Jak wyszło na ustawieniach (zaraz po śnie się temu się przyjrzeliśmy) zostałam złamana, pojawiło się rozgoryczenie, niechęć do nauki z radością…
Tak potem siłą rozpędu nawet na dobrych ocenach skończyłam liceum, studia, nawet podyplomowe – jednak bez radości, a w językach obcych nigdy nie rozmawiałam (i nie rozmawiam) biegle mimo , że w dzieciństwie i młodości miałam niesamowity talent w tym temacie.
Wtedy jako nastolatka nie rozumiałam dlaczego nie mogę odebrać nagrody za to w czym jestem bardzo dobra, i co do tego sprawia mi radość. Teraz rozumiem może lęki kontrolę mojej mamy,dlatego
Uwalniam się od lęków że gdy otrzymam nagrodę inni nie pozwolą mi z niej skorzystać, czy nawet jej odebrać
Pozwalam sobie otrzymywać nagrody za to w czym jestem dobra i robię to z radością i z nich korzystać
Pozwalam sobie przyswajać nowe informacje szybko i z radością
Pozwalam przyswajać języki obce szybko z radością i według własnych metod
Innym razem przyszła analogia Habsugul i Bajkału jako młodszego i starszego brata, do sytuacji Bartka i jego brata Sławka. Stosunki między nimi nie są dobre, brat cierpi na depresję i gdy nawet rzadko widzi Bartka – jest wobec niego agresywny.
Bartek został wychowany w kulcie starszego, cudownego brata (Bajkał też jest niesamowitym jeziorem, a o Habsugul niewielu słyszało). Każdy z nich jest inny – Bajkał większy, głębszy, nerwowy (czasem pojawiają się wokół trzęsienia ziemi), krystaliczny – jednak nie tak jak Habsugul.
Bajkał leży na 400 m.n.p.m, Habsugul na 1600 m.n.p.m.. Koło Bajkału mieszkają Rosjanie i Buriaci, a koło Habsugul Mongołowie i najstarszy koczowniczy lud Dukha.
Habsugul jest mnieszy, bardziej przejrzysty, spokojniejszy, surowszy….
Czy trzeba ich porównywać?
Uwalniam się od przymusu, że muszę być taki jak mój brat
Uwalniam się od przywiązania do porównań mojej rodziny między rodzeństwem
Pozwalam sobie być sobą i korzystać z moich talentów, nawet jeżeli nie podobają się mojej rodzinie.
Jestem sobą pięknym, radosnym, inteligentnym już teraz.
Niesamowite w relacji Bajkału i Habsugul jest to, że wody z Habsugul zasilają Bajkał (Z Chubsugul wypływa tylko jedna rzeka, która wpływa do Serenge, która wpływa do Bajkału) Tak jakby młodszy, mniejszy dzielił się swoją energią ze starszym większym.
Poza tym spotkanie Bartka z Bajkałem było piękne, jednak otoczenie uniemożliwiło aby trwało dłużej.
Pozwalam sobie tworzyć relacje z moim bratem, bez udziału i opinii otoczenia
Gdy już prawie tydzień delektowaliśmy się rajem, pojawił się w jeszcze większej odsłonie. Co prawda spokój zastąpiła fala, góry po drugiej stronie wyostrzyły się jeszcze bardziej, niebo rozświetliło słońce, a wiatr zmywał z nas resztki chmur które tutaj odkryliśmy.
Siedzieliśmy przy wodzie ciesząc się przestrzenią, śpiewając jej piosenki, czy robiąc kolejne kotleciki z maślaczków.
Wszystko tańczyło radośnie tak jak wiatr z wodą, ciesząc się ze swojej tylko obecności.
Nagle wieczorem przyjechały 2 terenówki białasów. Okazało się, że to ośmiu panów z Niemiec.
Na początku energia zrobiła się dziwna, byłam zła, że ktoś wchodzi w moją przestrzeń (jak śmie – to moje) jednak za parę chwil zdałam sobie sprawę, że wszechświat po coś ich posłał.
Po krótkiej rozmowie wręczyłam jednemu z nich przesłanie ojca http://brygidaibartek.pl/przeslanie-mojego-ojca/, na drugi dzień gdy odjeżdżaliśmy przyszedł i powiedział, że jego ojciec też mu powiedział, że nie ma budować duży dom, tylko być na przyrodzie.
Nam w snach też powychodziło wiele rzeczy, których informacje Ci Panowie przynieśli na sobie.
W nocy było piękne bezchmurne niebo i temperatura spadła do 2 stopni (włączyliśmy pierwszy raz ogrzewanie postojowe). Ranek powitał nas 6 stopniami, które potem przeszły w 8. Stwierdziliśmy, że na ten moment przestrzeń tutaj się zamknęła.
Radośnie podziękowaliśmy jej za niesamowite spotkanie.
Żegnaliśmy jezioro jak dobrego przyjaciela, który odkrył przed nami to co miał najlepsze, pozwalając nam wzrastać w jego sąsiedztwie.
Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy Tobie dziś.
Może kiedyś znów się spotkamy – w Tobie będą inne wody, i w nas też.
Spotkamy się jako te same, ale inne istoty.
Magiczny las nad Chubsugul
Magiczny las nad jeziorem Chubsugul.26-29 sierpnia 2015
Są takie miejsca które zachowały swój niepowtarzalny urok. Coś do nich przyciąga, daje wrażenia które zapisują się głęboko w sercu. I taki jest modrzewiowy las nad jeziorem Chubsugul.
Nie jest specjalnie gęsty, ale przez to większa ilość światła dociera do najniższego piętra roślinności ukazując bogactwo kolorów. Bo tak nam się ukazał, pełny zielonawych mchów, żółtawych i brązowych porostów, białego chrobotka (inaczej jagiel – porost stanowiący pożywienie reniferów – mieszkających w okolicznych górach), pomarańczowej ściółki z igieł modrzewia. Wszystkie one wspinają się po kamieniach, przywrócony drzewach lub po prostu ścielą glebę stanowiąc tło dla wdzięczących się grzybów.
A takie ilości grzybów spotyka się tylko w krajach gdzie nie ma tradycji ich spożycia (Mongolia). W naszym lesie najwięcej było maślaków. Już dawno zauważyliśmy że w obrębie Europy i zachodniej Azji nie ma wielkiej różnicy w wyglądzie i rodzajach grzybów (przynajmniej tych jadalnych). Są oczywiście takie co ich nie znamy, ale w Polsce także wszystkich nie rozpoznajemy – szczególnie blaszkowców.
Niezwykłym widokiem, jakże rzadkim dla naszych lasów, jest widok naturalnie obumierającego grzybka, przechylonego na bok i opartego kapeluszem o ziemię.
Powalone drzewa z których odpadła już kora, pokazują wyraźny skręt rosnącego powoli pnia. Obrazu dopełniają wszędobylskie prosty, białozielonkawe obrastają gałęzie drzew żywych i tych powalonych. Dzięki nim las stał się "brodziaty " i wyraźnie starszy.
Należy się jeszcze szczególne miejsce w tym opisie dla istot tych "mniej widzialnych"… Skrzatów, elfów, krasnali i innych duszków mieszkających i opiekujących się tym zakątkiem.
Tajemniczy wygląd wnętrza lasu, egzotyczny wręcz charakter jego połączenia z jeziorem, które w słońcu nabiera lazurowego koloru, powoduje wyraźnie odczuwalną obecność tych stworzeń.
Dziękujemy im wszystkim za zaproszenie, pokazanie tego naturalnego rajskiego ogrodu w promieniach słoneczka , za drewno na ognisko nad brzegiem jeziora, a nawet za naturalną ławeczkę w postaci zwalonego pnia. Otoczenie jeziora to park narodowy.