Czy to co chcemy jest dla nas najlepsze? Olgij

Olgij – Elgij Czy to co chcemy jest dla nas najlepsze ? 17-19 lipca 2015

 

 

Miasteczko nas wciągnęło, a może mając do tej pory dobre prowadzenie, zapomnieliśmy o tym, że wjeżdżamy w bardzo czystą energetycznie przestrzeń i będzie nam dawane to co jest teraz dla nas najlepsze…. a nie to co chcemy……

Zazwyczaj słuchamy duchów, jednak tutaj………..

Przez Mongolię prowadzą zasadniczo dwie drogi, albo jak mówią ludzie bezdroża, w każdym razie dwa trakty po których można przejechać przez kraj (może i 3) – północny i południowy. Północny bardziej górzysty i południowy bliżej pustyni Gobi.

 

 

 

 

Wymyśliliśmy, że droga północna będzie ciekawsza, poza tym upały dochodzące do 40 stopni na pewno będą mniej odczuwalne na północy niż na południu, szczególnie przy pustyni Gobi.

I zaczęła się zabawa w podchody ….. z kim……. Duchami miejsc, naszymi przewodnikami?

Zaraz po pobraniu pieniędzy z bankomatu (1 zł. – ok 500 mongolskich) ruszyliśmy w kierunku naszej północnej drogi. Jeszcze nie wyjechaliśmy w miasteczka, a powiedziałam do Bartka

– Boję się dziś spać na przyrodzie, śpijmy koło miasteczka.

Troszkę go to zdenerwowało, bo marzył o spaniu w mongolskiej dziczy.

W sumie to nie czułam lęku, chyba bardziej aby wiele nie tłumaczyć Bartkowi tak powiedziałam, bo czułam jakąś niewidzialną barierę – szlaban, który nie wpuszcza nas dalej.

Znaleźliśmy nocleg koło miasteczka – bez komarów i wyspani rano zdecydowaliśmy się na oglądanie miasteczka, taki pierwszy kontakt z Mongolią. Może tutaj mniej Mongolią, a Kazachstanem (to teren Kazachski, o tym świadczą meczety i prawie sto procent to Kazachowie) , ale czymś w granicach administracyjnych Mongolii. Ceny w sklepach z 2-3 razy wyższe niż w Polsce. Praktycznie same obce produkty, łącznie z kubusiami i tymabarkiem z Polski.

Warzywa owoce sprowadzane z Rosji i jeszcze droższe niż tam (jabłka 15 zł za kg!.) .

Kilka sklepów z wyrobami z wełny yaka, wielbłąda, kaszmiru, niektóre wyroby przepiękne, ceny również ciekawe (sweter ok, 100 zł, z kaszmiru 300-400 zł.)

 

 

 

 

 

 

Fajny jest targ z różnymi działami, gdzie kupić można praktycznie wszystko, od odzieży do części samochodowych, dużo lokalnych knajpek – króluje mięso (chyba tu jest najtańsze, bo ceny przystępne czeburjek – 1,4 zł.), jakiś kotlet z dodatkami 8 zł. Raj dla mięsożerców. Mięso z mięsem z dodatkiem mąki – to narodowa dieta Mongołów i mieszkających tu Kazachów, warzywa tylko smakowo jak przyprawa.

 

 

 

 

Do picia popularny jest sok z rokitnika (z koncentratu), lub kompot z rodzynek i oczywiście kumys (sfermentowane mleko klaczy – czarka 0,5 litra – 2 zł).

Ciesząc się nowymi energiami, po 2-3 godzinach ruszyliśmy znów w naszą drogę, tym razem bez problemów ujechaliśmy piękną drogą wśród gór około 20 kilometrów,

 

 

 

 

 

 

gdy usłyszeliśmy dźwięk sflaczałej opony – to pierwszy raz od długiego czasu, po mojej tylnej stronie.

 

 

Coś jest u mnie do uzdrowienia z przeszłości – pomyślałam i błyskawicznie zaczęłam uzdrawiać przeszłość, swoje lęki, żale dla innych.

Zauważyliśmy, że tutaj wszystko się błyskawicznie materializuje……

Mając 20 km do naszego miasteczka Olgij, zjechaliśmy z powrotem do niego naprawić oponę. – Mamy zestaw naprawczy – powiedział Bartek – Tylko jeszcze nie wiem jak go stosować – dodał.

 

 

 

 

I w miasteczku trafiliśmy właśnie na taki serwis, który w ten sposób naprawiał opony…….

 

Mówisz i masz ….

 

Cena za naprawę opony to 5000 (10 zł)

 

Kupiliśmy jeszcze kompresor na targu i trzeci raz ruszyliśmy na północny wariant drogi.

 

 

 

 

Tym razem spotkaliśmy wracających znajomych rowerzystów, którzy pojechali w głąb drogi, gdy my wracaliśmy do miasteczka z oponą.

Dlaczego wracacie ?– zapytaliśmy .

– Tam praktycznie nie ma drogi – odpowiedzieli, nawet dla samochodu terenowego trudno, ścieżka z głazami…

Poczułam, że tym razem zesłano nam aż ludzi-aniołów, aby przekazali nam, abyśmy tam nie jechali.

 

 

 

Nie było zaproszenia z tej drogi od samego początku, tylko może lęk przed upałem pustyni na południowym wariancie drogi powodował, że lansowaliśmy ją bardzo.

 

Odpuszczam to co chcę i pozwalam się prowadzić

 

Choć na drogę południową jeszcze będziemy mogli wjechać w Khowd.

Na razie razem z sympatycznymi rowerzystami : Niemcem i Turkiem (jedzie ze Stambułu na rowerze – posiłkując się czasem pociągiem jest 5 miesięcy w rowerowej drodze) , zrobiliśmy sobie obóz nad rzeką. Niestety wiele nie porozmawialiśmy, bo najpierw przegonił nas silny wiatr, a potem komary.

 

 

 

 

 

 

Jednak wieczorem doświadczyliśmy niesamowitego spotkania z mieszkańcem tutejszego stepu – ptak drapieżny podleciał nad nasz obóz gdy jedliśmy kolację, ryż przygotowany przez Turka oraz ziemniaki i marchewkę – zawisnął 5 metrów nad nami i minutę szybując na wietrze obserwował nas uważnie, a potem poleciał za swoim sprawami.

Duchy pokarmili – przeleciało przez myśl.

No właśnie sami jemy, a kto podzieli się z istotami niewidzialnymi. One zapewne ciekawe naszej ludzkiej strawy. Poza tym dzieląc się tym co mamy z innymi, dajemy wyraz tego, że mamy tego dostatek. W naszym umyśle rodzi się nadmiar. Szczególnie gdy dzielimy się tym co lubimy najbardziej.

Uwalnia to również od patrzenia tylko na siebie

 

Pozwalam się dzielić tym co mam z innymi z radością

 

 

Jednak mimo wszystko w Mongolii wysypiamy się jak na razie super, rozpływamy się w ciszy pod niebem, gdzie nieskończona ilość gwiazd w jednej chwili chce się nam pokazać….

Rano wyspani (noc była chłodna) każdy z nas ruszył w swoim tempie w stronę miasteczka, a potem na południowy wschód w kierunku najbliższej miejscowości Khowd (howd) 220 km.

 

 

 

 

Loading Facebook Comments ...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *