o podróży na Bałkany w Wielkanoc 2017
now browsing by category
Split – zaproszenie z portowego miasta 21 kwiecień 2017
Zagłębiając się w turystyczny gwar uliczek chorwackiego wybrzeża – Split – 21 kwietnia 2017
Do swędania się po wąskich portowych uliczkach zaprosił nas Split – zaprosił – bo dał miejsce postojowe na pełnym już o tej porze roku parkingu.
Turystyczny gwar o tej porze roku jest już spory. Zapewne bliskość lotniska daje możliwość szybkiej zmiany wiosennej ciapragi na niemal letni słoneczny czas.
Dla nas ten tłumek był już za gęsty szybko więc odkryliśmy boczne zaułki, gdzie był spokój i klimat wąskich kamiennych uliczek.
Nawet na jednej z nich objawiła nam się vegańska knajpka – polecamy zupkę kremową z marchewki.
A my skierowaliśmy się dalej na południe jadąc wzdłuż wybrzeża w kierunku starówki Trogiru.
Drewniane piękności w przedsezonowym SPA
Tam gdzie stare okręty otrzymują nową młodość – Stocznia Remontowa Split 21 kwietnia 2017
Praca wre, niedługo rozpocznie się sezon, odnawiane tutaj łódki i te większe i mniejsze ruszą w morze z tysiącami turystów.
Niektóre odzyskują tutaj swoją drugą młodość, a może cały czas są młode sprawne i radosne…
Uwalniam się od przekonania, że trzeba się starzeć
Pozwalam, aby młodość przeniknęła każdą komórkę mojego ciała
Tak jak te niektóre drewniane łódki są wypieszczone przez sprawne ręce fachowców, aby mogły wyglądać wręcz można rzec lepiej niż wtedy kiedy wybierały się w swój pierwszy rejs.
Świat się zmienił i one też się zmieniają. Zmieniają się zachowując swój niepowtarzalny urok
Pozwalam sobie zmieniać się, pięknieć wraz z czasem
I tak spędzamy niesamowity czas patrząc na te cudeńka, na pracujących ludzi.
I gdzieś tam marzymy, aby kiedyś wybrać się podróż własnym jachtem. Aby zacząć oglądać świat od wody tym razem.
Wiemy o tym dobrze, że wtedy wszystko jest inne.
Jacht to zadanie w sumie do Bartka, gdyż wiele lat trenował żeglarstwo i widać, że oczka świecą mu się do tych łódek. Potrzeba tylko odwagi do realizacji marzeń.
Gdzie góry kąpią się w morzu…
Makarska 20-21 kwietnia 2017
Góry w morzu. Jak inaczej nazwałabym to co dzieje się na Makarskiej Riwierze. Nam ludziom wydaje się, że są góry i morze, że to dwa różne stany.
A przecież piękne morskie rafy to góry tylko przykryte wodą, to co widzimy na powierzchni to ta część która chciała nam ludziom bardziej się pokazać.
A na makarskiej góry wpadają do morza, nie ma odcięcia.
Światy łączą się ze sobą w niesamowitej płynności.
W miasteczku Makarska powitało nas piękne słońce, ale i mocny wiatr z chłodnym powietrzem od ośnieżonych gór. Dostaliśmy prezent od duszków tego miejsca – darmowy parking w pobliżu deptaku portowego, takie zaproszenie do spotkania, do wspólnego pobycia. Do poswędania się po uliczkach, ścieżkach, plażach – do wspólnego bycia. Nawet napatoczyły się bośniackie zielenice ze szpinakiem.
Takie swędanie to nasza specjalność więc czas nam mijał szybko, a wiatr wiał coraz mocniej i mocniej.
– Wiesz może zostaniemy na noc na tym parkingu którym stoimy- powiedziałam do Bartka.
– Wiesz przecież, że w takich miejscach trudno się wysikać – dodał zniesmaczony moim pomysłem.
– Na pewno znajdziemy coś fajnego – dodał.
Wiało tak, że całkiem spore pudełka tekturowe latały swobodnie.
My wyjechaliśmy na drogę , gdzie wiało jeszcze sporo silniej. Zatrzymany samochód kołysał się łagodnie.
Spaliśmy już nie raz w kołyszącym się samochodzie, ale gdy tak nie trzeba – to po co to robić. Tym bardziej, że jazda makarską riwierą w nocy to nieporozumienie – jest zbyt atrakcyjna.
Wróciliśmy więc na parking w centrum, gdzie po doświadczeniach z drogi „prawie” nie wiało.
Jakże byliśmy wdzięczni za to miejsce, ten nocleg.
Rano również jeszcze wiało. Śnieg z góry próbował przedrzeć się nad morze, jednak duchy wody mówiły:
„Rozumiesz już 21 kwiecień my Ciebie tutaj nie chcemy”.
Śnieg próbował przyjść w gości do Adriatyku, a ten go nie chciał przyjąć. I następowało zamieszanie, przeciąganie.
Ileż razy chcemy iść tam gdzie nas nie chcą???
Wydaje nam się, że muszą nas przyjąć???
Jedziemy bez zaproszenia miejsca na wakacje i ……. lepiej nie myśleć co wtedy się dzieje.
Po prostu walka jak tutaj…
Uwalniam się od przymusu robienia rzeczy na siłę
Uwalniam się od przymusu podążania tam gdzie mnie nie chcą
Pozwalam sobie płynąć przez życie
I przyglądając się walce duchów gór i morza, zaczęliśmy oddalać się z tego pięknego lecz mocno napiętego miejsca.
Jechaliśmy piękną drogą , ale nie sposób było się zatrzymać i zrobić zdjęcia. Więc jechaliśmy, jechaliśmy i nagle skończył się wiatr, ale i góry oddaliły się od morza. Magia spotkania „pozornie” sprzecznych istot się skończyła. Nastała harmonia.
– Wróćmy porobić zdjęcia – powiedziałam patrząc na piękne góry kąpiące się w morzu. Bo przecież tylko w tym miejscu na wybrzeżu Chorwacji jest tak niesamowite.
Ciepłe morze i zimne góry chcą się spotkać, jednak nie zawsze mają wspólny punkt zaczepienia i czasami dochodzi do „zabawy” między nimi.
Sprzeczności, przeciwieństwa którym ciężko zrozumieć się nawzajem.
Jak w życiu…
Wróciliśmy więc jeszcze porobić trochę zdjęć, im bliżej byliśmy wysokich gór tym mocniej wiało, a po morzu wiatr tańczył z wodą już nie tylko w postaci fal, ale również ……….
I gdy oddaliliśmy się od gór wiatr ustał i zrobiło się spokojnie.
Czasem lepiej jak niektórych dzieli dolina.
I w takim refleksyjnym nastroju przyjechaliśmy do Omis.
Upajająca kąpiel w słońcu…
Powitanie z Chorwacją i jej wybrzeżem 20 kwietnia 2017
Piękny kolor wody przykuwał naszą uwagę. Praktycznie byliśmy skoncentrowani na nim. Ruch na drogach średni. Choć tyle kamperów co przez pierwszą godzinę od wjazdu do Chorwacji to nie widzieliśmy przez kilka miesięcy podróży na północ.
Jechałam tą drogą 18 lat temu – była wąska i klimatyczna. Teraz to magistrala, a małe miejscowości obudowały się apartamentowcami. Troszkę ciasno.
Od samego początku wiedzieliśmy, że nie jedziemy w dzicz, tylko na mocno zurbanizowane wybrzeże Adriatyku, a i tak ilość zwartej zabudowy szczególnie mnie zaskoczył.
Chorwacja stała się bardzo modna, szczególnie od czasu wejścia do Unii, czyli ok 10 lat temu.
Dość pesymizmu……
Na pierwszy spacer zaprasza nas maleńki kurorcik, wymarły o tej porze roku, nie licząc około dwudziestu kamperów na kempingu i jednej otwartej restauracji.
Spacerujemy wzdłuż nabrzeża ciesząc się spotkaniem z morzem z jego niesamowitym kolorytem.
Opalamy na plaży ciesząc promykami słońca.
Taka szybka zmiana – wczoraj cieszyliśmy się śniegiem, zimą, a dziś latem.
Landrynkę postawiliśmy pod palmą, tak rzadko ma okazję z nami je oglądać.
Słońce grzeje mocno, a od gór wieje chłodny wiatr – taka idealna pogoda dla nas.
Słońce i rześkość.
A góry tutaj na Makarskiej Riwierze są tak blisko morza, wydaje się, że kąpią się w morzu.
Cieszy mnie że mogę tu być po sezonie, a nie w tłumie turystów.
– Patrz ile tu apartamentów, a takie małe plaże – pokazuje Bartek.
– Jak oni się mieszczą w sezonie – zastanawia się…
Do tego dla nas miłośników spania na plaży, czy w jak najbliższym kontakcie z miejscem, które jest dla nas ważne – bardzo ciekawe jest ułożenie apartamentów tzn. jest apartament, przed nim ulica, następnie parking, plaża i morze. Ci z parteru mają przed swoim apartamentem stoliczki z widokiem na …………… parking z rzędem aut.
– Widocznie chcą mieć samochód na oku – śmiejemy się.
I w tym radosnym nastroju witamy się z Chorwacją, morzem i jedziemy dalej na zachód wzdłuż jej wybrzeża.
W stronę wiosny…
Z Sarajewa w kierunku Adriatyku 18-20 kwietnia 2017
Wyjeżdżamy z Sarajewa przy padającym niezwykle mocno i gęsto śniegu. Praktycznie niewiele widać. To burza śnieżna – błyska się od czasu do czasu.
– Co robimy ? – pytamy siebie nawzajem nie znając odpowiedzi.
– Otwieramy się na najlepszy nocleg z możliwych dzisiaj i bezpieczny dojazd do niego – rzucamy intencję.
Jedziemy w gęsto sypiącym śniegu, po nie odśnieżonych drogach stolicy.
Dobrze, że mamy zimówki i terenówkę. Widoczność 20 metrów.
Zaraz za miastem zjeżdżamy na autostradę do Mostaru i znajdujemy pierwszy parking na autostradzie.
– Co za ulga, że nie trzeba dalej jechać, jak cudownie, że mamy nasz kochany domek landrynkę, do tego jeszcze z ogrzewaniem postojowym.
Śnieg pada i pada jest mokry i pewnym momencie przez szyberdach coś zaczyna nam kapać do środka. Bartek w środku nocy zrzuca z auta ponad 20 cm mokrego śniegu.
W tym czasie przychodzi ochroniarz i zaprasza nas do środka stacji benzynowej.
– Chodźcie do środka tam jest ciepło – mówi troskliwie w padającym śniegu.
Specjalnie szedł 100 metrów przez mokrą breję, aby nam to powiedzieć
Bośnia przyjmuje nas cudownie – ona nas lubi i my ją. Tak odwzajemnia nam miłość.
Dziękujemy za troskę i tłumaczymy, że mamy ogrzewanie i ciepło w autku.
Uspokojony odchodzi.
Rano jesteśmy otoczeni piękną zimową aurą, służby drogowe odśnieżyły drogi, ruszamy więc dalej w kierunku Adriatyku.
Za Sarajewem wjeżdżamy na przełęcz ok. 800 metrów, cieszymy się tą zimą, tym pięknym białym śniegiem i okolicznymi dwu tysięcznymi górami.
– Przyjechaliśmy na zimową olimpiadę do Sarajewa – śmiejemy się.
– Jechaliśmy na ciepłe Bałkany – uśmiech nie schodzi nam z ust.
Jednak gdy zjeżdżamy z przełęczy zima powoli ustępuje przedwiośniu, potem wiośnie, a w końcu praktycznie latu.
Na chwilkę odwiedzamy Medjugorie, które zawsze drażniło mnie agresywnym biznesem i niemożliwością zjedzenia czegoś wegetariańskiego.
Dawniej nie skupiałam się na kontakcie z tamtejszą energią, tylko jak na tej energii próbują zarobić inni.
Teraz mam luz do tego, wręcz wciągnęły mnie budki i oglądanie ubrań, czy torebek…
Nawet udało mi się kupić piękna bluzkę Deseguala.
Cieszę się tym co dostaję od miejsca
I znaną nam sprzed 3 lat wąską niesamowicie klimatyczną drogą retro (ok. 30 km długości) przez niewysokie , krzaczaste góry po niesamowicie krętych i wąskich dróżkach zjechaliśmy do Neum – jedynego morskiego kurortu Bośni i Harcegowiny. I dokładnie tak jak 3 lata temu przespaliśmy się na parkingu w środku miasteczka nad samą wodą.
A rano przyszedł czas, aby pożegnać bardzo gościnną Bośnię i Hercegowinę, i wjechać do Chorwacji…