W stronę wiosny…
Z Sarajewa w kierunku Adriatyku 18-20 kwietnia 2017
Wyjeżdżamy z Sarajewa przy padającym niezwykle mocno i gęsto śniegu. Praktycznie niewiele widać. To burza śnieżna – błyska się od czasu do czasu.
– Co robimy ? – pytamy siebie nawzajem nie znając odpowiedzi.
– Otwieramy się na najlepszy nocleg z możliwych dzisiaj i bezpieczny dojazd do niego – rzucamy intencję.
Jedziemy w gęsto sypiącym śniegu, po nie odśnieżonych drogach stolicy.
Dobrze, że mamy zimówki i terenówkę. Widoczność 20 metrów.
Zaraz za miastem zjeżdżamy na autostradę do Mostaru i znajdujemy pierwszy parking na autostradzie.
– Co za ulga, że nie trzeba dalej jechać, jak cudownie, że mamy nasz kochany domek landrynkę, do tego jeszcze z ogrzewaniem postojowym.
Śnieg pada i pada jest mokry i pewnym momencie przez szyberdach coś zaczyna nam kapać do środka. Bartek w środku nocy zrzuca z auta ponad 20 cm mokrego śniegu.
W tym czasie przychodzi ochroniarz i zaprasza nas do środka stacji benzynowej.
– Chodźcie do środka tam jest ciepło – mówi troskliwie w padającym śniegu.
Specjalnie szedł 100 metrów przez mokrą breję, aby nam to powiedzieć
Bośnia przyjmuje nas cudownie – ona nas lubi i my ją. Tak odwzajemnia nam miłość.
Dziękujemy za troskę i tłumaczymy, że mamy ogrzewanie i ciepło w autku.
Uspokojony odchodzi.
Rano jesteśmy otoczeni piękną zimową aurą, służby drogowe odśnieżyły drogi, ruszamy więc dalej w kierunku Adriatyku.
Za Sarajewem wjeżdżamy na przełęcz ok. 800 metrów, cieszymy się tą zimą, tym pięknym białym śniegiem i okolicznymi dwu tysięcznymi górami.
– Przyjechaliśmy na zimową olimpiadę do Sarajewa – śmiejemy się.
– Jechaliśmy na ciepłe Bałkany – uśmiech nie schodzi nam z ust.
Jednak gdy zjeżdżamy z przełęczy zima powoli ustępuje przedwiośniu, potem wiośnie, a w końcu praktycznie latu.
Na chwilkę odwiedzamy Medjugorie, które zawsze drażniło mnie agresywnym biznesem i niemożliwością zjedzenia czegoś wegetariańskiego.
Dawniej nie skupiałam się na kontakcie z tamtejszą energią, tylko jak na tej energii próbują zarobić inni.
Teraz mam luz do tego, wręcz wciągnęły mnie budki i oglądanie ubrań, czy torebek…
Nawet udało mi się kupić piękna bluzkę Deseguala.
Cieszę się tym co dostaję od miejsca
I znaną nam sprzed 3 lat wąską niesamowicie klimatyczną drogą retro (ok. 30 km długości) przez niewysokie , krzaczaste góry po niesamowicie krętych i wąskich dróżkach zjechaliśmy do Neum – jedynego morskiego kurortu Bośni i Harcegowiny. I dokładnie tak jak 3 lata temu przespaliśmy się na parkingu w środku miasteczka nad samą wodą.
A rano przyszedł czas, aby pożegnać bardzo gościnną Bośnię i Hercegowinę, i wjechać do Chorwacji…