o podróży na Wschód 2015
now browsing by category
Do zobaczenia Chubsugul…….
Do zobaczenia Chubsugul, w kierunku granicy z Rosją 14-16 września 2015
Do zobaczenia, do zobaczenia czy w ogóle warto tak mówić. Takie określenie bardzo wiąże energię. Jednak na ten moment Chubsugul nie tylko pozostanie w naszych sercach, ale zostanie lekka tęsknota za nim.
Żegnał oczywiście w swoim magicznym stylu.
Najpierw posłał czarne chmury i lekki deszczyk, abyśmy szybko zwinęli się, a chwilę potem błękit i piękne słonce.
Może zostaniemy jeszcze 1-2 dni – powiedział Bartek
Popatrzyłam w przestrzeń z radością na propozycję Bartka.
Jedźcie, czas na Was, świetliście zapamiętajcie mnie – usłyszałam głos
Niech to światło zostanie w Was, światło i przejrzystość
A zbliżające się do zachodu słońce odbijające się w toni jeziora dawało niesamowitą jego moc.
Troszkę smutni pojechaliśmy znajomą już drogą w kierunku Hatgal. Słońce zachodziło dając niesamowity spektakl wieczoru. Energia dnia i naszego pobytu na rajskiej plaży się zakończyły. Czas podążyć w nowe….
Na nocleg stanęliśmy w Hatgal na znajomym miejscu nad jeziorem wpatrując się w niesamowicie czarną czerń nocy i obserwując najpiękniejsze niebo nad Chubsugul, jakiego nam dane było doświadczać.
Wszechświat otulał nas swoją świetlistą opieką. Niektóre gwiazdy świeciły, tak mocno, tak blisko i były tak duże, że wydawały się na wyciągnięcie ręki. Stapiałam się z nimi z radością.
Dziękujemy Chubsugul, za ten kolejny niesamowity spektakl, który nadawany był w międzygalaktycznej telewizji ze stacji naziemnej Chubsugul.
Dziękujemy za niczym nie ograniczoną przestrzeń nieba które przyglądało się może nam z stacji telewizyjnej zawieszonej gdzieś w kosmosie. Cały wszechświat, który mogliśmy zobaczyć przyglądał się nam z ciekawością i radością spotkania, tak jak my jemu, łącząc się w jedności.
Uwalniam się od przymusu oczekiwania od ludzi, przyrody, wszechświata czegoś
Pozwalam sobie patrzeć na otaczający świat z miłością, radością i ciekawością ciesząc ze spotkania w jedności.
Zauroczeni, zaopiekowani zasnęliśmy głębokim snem a rano pojechaliśmy w kierunku Moron, troszkę smutni.
Uwalniam się od smutku rozstania, pozwalam się prowadzić.
Moron (o tym oddzielny post ) z jego targiem, dziećmi i knajpką rozświetlał czas rozstania, a potem na drugi dzień po wieczornym przetwórstwie kupionych borówek pojechaliśmy drogą do miasteczka Erdenet (400 km).
Tym razem wydawała nam się dużo bardziej przyjazna niż gdy jechaliśmy w tamtą stronę. Jesień rozświetlała ją dodając jej kolorytu, a może to my nauczyliśmy się patrzyć bardziej kolorowo.
Wszędzie widzę światło i koloryt
Po drodze odwiedziliśmy źródełko mineralnej wody na cukrzycę, położone w przepięknej dolince.
W Erdenet udało nam się trafić na jesienny targ i kupić bardzo dobre ogóreczki do kiszenia (o naszych przetworach też będzie oddzielny post).
Ponadto na targu pojawiło się całe bogactwo serów (Moron praktycznie ich nie było) i przeróżne kształty suszonego mleka.
Poszliśmy jeszcze do wegańskiej restauracji gdzie zamówiliśmy kotlet sojowy na górze którego były ziemniaki pure, a wszystko polane było sosem pomidorowym, barszcz i sałatkę.
Do tego można było kupić tofu 400 g za 5 zł produkcji mongolskiej. Mimo że na co dzień nie jemy soi, tłuszczu to chcemy wspierać rodzącą się świadomość w Mongolii i odwiedzamy te nieliczne przyjazne nam bary. Bardzo nam się podoba ten weganizm w Mongolii, dużo więcej jest tu takich restauracji niż w sąsiedniej Rosji, a może nawet Polsce ……
I dalej pojechaliśmy ku granicy z Rosją.
Kominek sauna w landrynce
Kominek sauna w landrynce????
Zbliżają się jesienne chłody, czas pomyśleć o zimowych zapasach, opale. My także myślimy o nadchodzącym czasie, o jego specyfice – tak by doświadczać dalszego kontaktu z przyrodą w sposób bezpieczny i w miarę wygodny dla nas i Landrynki. Tak więc po wielu tygodniach od komarowej odyseji ściągnęliśmy z dachu nasz tylni namiot- który wcześniej służył nam jako biesiedka z moskitierami. Teraz obozując na wybrzeżu jeziora Hubsugul mogliśmy nadać nową odsłonę naszemu wyposażeniu biwakowemu.
Postanowiliśmy zaprzęgnąć nasz piecyk na którym do tej pory gotowaliśmy do podgrzewania namiotu, a następnie po odniesionym sukcesie – do zrobienia w nim ruskiej banji. Oczywiście brakowało uszczelnienia na wylocie komina, ale pomimo tego detalu banjia okazała się zdumiewająco dobra. Naprawdę bawiliśmy się świetnie – kąpiąc się w przerwach w jeziorze, jak dzieci wskakując do wody na golasa na dzikim brzegu jeziora Hapsugul. Zapewne to za sprawą naszego zdumiewająco wydajnego piecyka, który polewaliśmy bezpośrednio wodą, tworząc naprawdę parną saunę. Stworzenie takiej 50-60 stopniowej i wilgotnej banji ma jeszcze wymiar większego bezpieczeństwa – woda z pary nasączyła ścianki namiotu chroniąc go od samozapłonu.
A my się cieszymy z ciepłego zewnętrznego pomieszczenia, ponieważ wielokrotnie w przeszłości w zimnym już okresie jesienno-wiosennym stawaliśmy przed koniecznością skorzystania z jakiegoś zdechłego hotelu lub pensjonatu tylko ze względu na kąpiel ( tracąc czas na szukanie i pieniądze). Teraz zagotowanie nawet 10 litrów wody na piecyku , rozcieńczenie jej w miednicy z zimną i umycie się w ciepłym namiocie nie będzie problemem. Pozostało jeszcze doszczelnienie połączenia namiotu i auta, tak by można było otworzyć tylne drzwi i traktować namiot jak ciepłą kuchnię, a i wnętrze samochodu ogorzeje się ciepłem piecyka więc zaoszczędzimy na paliwie do postojowego ogrzewania. Materiały na połączenie jak i przelot komina piecyka już mamy, i po części zrealizowaliśmy marzenie o autku z kominkiem.
Samego namiotu tej firmy jednak nie polecamy, za dużo w nim niedoróbek, brakujących naszym zdaniem elementów wyposażenia ( np. brak odciągów po bokach – w czasie nawet słabego wiatru wydymał się na jedną trzecią do środka, z żadnej strony nie ma okna z folią itp.) a przede wszystkim jest uszyty na auto z zupełnie pionową tylną ścianką i do tego bez zderzaka ( pewnie takie są – zwłaszcza terenówki! ). Za namiot wart 1200 zł należałoby oczekiwać bardziej dopracowanej i wykończonej konstrukcji. Natomiast zadaszenie na którym wiesza się namiot jest ok.
Na uwagę zasługuje jeszcze nasz piecyk. Został zespawany przez naszego sąsiada spawacza. Okazał się niezwykle wydajnym urządzeniem na którym gotuje się bardzo szybko, a paliwem są najlepiej cienkie patyki (nawet mongolską modą próbowaliśmy palić suchym gównami- nie polecam ze względu na specyficzny zapach dymu). Jego drugą funkcją jest ogrzewanie namiotu, a po rozpaleniu na maxa jako piecyk saunowy. Widzimy jeszcze jedno ewentualne zastosowanie, może troszkę egzotyczne – ale przecież jesteśmy na Syberii i idzie zima.
W naszym aucie posiadamy ogrzewanie postojowe – ale do grzania kabiny, poza tym w układzie chłodzenia silnika zamontowaliśmy 500 watową grzałkę na prąd 220V- sprawdziło się to gdy na kilka nocy z temperaturą minus 40 stopni C. wynajęliśmy domek w Finlandii z prądem. Jednak samodzielnego podgrzewania zimnego silnika przed jego rozruchem nie posiadamy . Mamy natomiast metalową osłonę drążków kierowniczych pod którą "mocno teoretycznie " moglibyśmy rozpalić małe ognisko i tak rozmrozić silnik. Na pewno w sposób bezpieczny można to będzie zrobić wkładając pod silnik nasz piecyk z odprowadzeniem spalin na bok. Jego nóżki są składane, podwozie wysokie, a wydajność piecyka ogromna (drewno wozimy w piecyku i na dachu auta). Dziękujemy sąsiadowi za ciepło w naszym życiu i radość z banji.
Drugim rozwiązaniem które przetestowaliśmy podczas tego długiego niemal trzy tygodniowego postoju na brzegu jeziora była kombinacja baterii słonecznej i urządzenia zwanego separatorem napięcia akumulatorów. W naszej Landrynce posiadamy dwa akumulatory po 95 Ah, separator napięcia działa w ten sposób że podczas jazdy auta pozwala alternatorowi w pierwszej kolejności doładować do pełna akumulator rozruchowy ( główny) a potem ładuje obydwa naraz ( razem z pomocniczym). W czasie postoju urządzenie rozdziela akumulatory tak by akumulator główny był zawsze pełny i służył tylko do rozruchu silnika.
Natomiast z prądu akumulatora pomocniczego korzystamy na postoju ładując laptopa i tableta (staramy się pisać teksty wpisów na bloga z energią tamtej chwili , katalogujemy i przygotowujemy zdjęcia), akumulatorki czołówek i oświetlenia wewnętrznego auta , baterie do aparatów fotograficznych, a nawet golarkę, a przede wszystkim jest to źródło energii dla ogrzewania postojowego ( bo noce już czasem z przymrozkami mimo że dnie ciepłe i słoneczne). Tak długie postoje przy używaniu ogrzewania postojowego nie były wcześniej możliwe, po 3 nocach zwykle (i oszczędnym ładowaniu innej elektroniki) akumulator pomocniczy był słaby i musieliśmy korzystać z głównego rozruchowego akumulatora narażając go na rozładowanie, lub po prostu z żalem odjechać z bajkowego miejsca, aby podczas 2-3 godzinnej jazdy doładować akumulatory.
Takie sytuacje niemożności odpalenia silnika doświadczyliśmy nad jeziorem Sewan w Armenii (gdzie opatrzność przysłała rybaków), oraz w Dżulesu na Kaukazie ( gdzie daleko na horyzoncie na szczęście stał ułaz i trzeba było po niego iść). Teraz okazało się że nasza 100 Watowa bateria słoneczna nie dość że uzupełnia ubytek energii w akumulatorze pomocniczym to jeszcze potem doładowuje główny. Dzieje się tak ponieważ separator napięcia po doładowaniu pomocniczego akumulatora energią słoneczną – łączy je i dalej ładuje oba naraz . Polecamy taki separator, tam gdzie montowaliśmy go (zakład autoelektryczny w Bestwinie) można go kupić już za 120 zł + montaż. Nasz był droższy ponieważ zawiera jeszcze elektronikę pomiarową stanu naładowania akumulatorów, oraz funkcję manualnego połączenia obu akumulatorów- tak aby np. z ich wspólną siłą odpalić silnik (ale tą funkcję można zastąpić ręcznym otwarciem maski silnika i połączeniem na chwilę plusów obu akumulatorów grubym przewodem). Polecamy również zakup baterii słonecznej elastycznej – waży około 1,7 kg i jest cieniutka mieści się więc w bezpiecznej przestrzeni pod materacem łóżka ( cena ok. 700 zł, to tylko ok. 30 % więcej niż tradycyjna).
Magiczny las nad Chubsugul
Magiczny las po przymrozkach 8-14 września 2015
Jeszcze niedawno był skrzaci, jednak podróżujący z nami Elf Giro zaprosił wszystkie leśne ludki do wspólnej zabawy, bez podziału skrzaty, elfy, gnomy …….
Na zawody bez wygranych.
I tak wszystkie stworzonka poddały się jego inicjatywie i razem z kaczkami latali nad jeziorem co chwilę nurkując w jego przestworza.
Był śmiech i radość , który tak jak wycie wilków napełniał przestrzeń.
– A dlaczego nie zrobicie zawodów? – pytam Giro.
– A po co? – zapytuje udając ciekawość, a znając moje intencje.
– Będzie więcej ……. – odpowiadam i się reflektuję .
– Wiecej ……..? – ciągnie Giro.
Robię głupią minę.
– No czego więcej – nie ustepuje nasz widzialny niewidzialny towarzysz.
– Napięcia – odpowiadam zgodnie z tym co czuję.
– No tak zrobić zawody, aby być bardziej napiętym, smutnym i lepszym czy gorszym od innych – dodaje Giro.
– Ale wtedy idzie rozwój – mówię z ludzkiej perspektywy w jakiej mnie wychowano.
– Rozwój czego ? – zapytuje Giro sarkastycznie.
– Można szybciej, bardziej dokładnie…… itp. – kombinuję coś z umysłu.
– Czy nikt Ci nie mówił, że szczyt swoich możliwości osiągasz na rozluźnieniu i byciu Tu i Teraz – troszkę rozczarowany moją osobą stwierdza Giro .
– Tak, ale jak to osiągnąć? To trochę górnolotne dla mnie i jeszcze radość i dobrą zabawę – odpowiadam zaciekawiona.
Wejdź w to co robisz na 100%, nie rozpraszaj na boki, nie kontroluj, nie bój, po prostu leć w świat tylko Twoich własnych możliwości…
– Giro wiem, zawody dają koncentrację na 100% bo trzeba, wypada, ale jak na 100% koncentrować się na zabawie – to takie dziecinne – stwierdzam przeszukując mój umysł z kolejnych programów.
Uwalniam się od wstydu przed byciem dziecinną
– Tak Giro, gdy człowiek jest mały tak bardzo chce być dorosły, że wypiera te wszystkie wartości, które przynosi tutaj na ziemię!
Uwalniam się od przymusu bycia dorosłą w rozumieniu innych, pozwalam sobie być dziecinna
– Bo czy widziałaś dziecko małe, które nie jest w tym co robi na 100%? – ciągnie Giro.
A las ……. jak zwykle zostawię bez komentarza, słuchając rad Gira, aby pozwolić sobie być dziecinnym i w tym co robicie na 100% udajcie się na spacer.
Najpierw przez zmarznięty świat, który pojawił się jednego ranka, jednak słońce szybko rozmroziło go, zmiękczając strukturę grzybów, ocieplając koloryt lasu.
Można pozwolić wychodzić kolejnym programom w kolorycie jesieni. Przyglądając się , podziwiając i odpuszczając jako kolejną cząstkę siebie której doświadczyliśmy, a na ten moment wolimy doświadczać czegoś innego.
Udanej podróży w głąb siebie, swojego istnienia…
Jestem niczym na rajskiej plaży Chubsgul
Jestem niczym na rajskiej plaży 8-14 września 2015
Chubsugul, jezioro z niesamowicie przejrzystą wodą, w której nie tylko niebo się przegląda, ale również nasza dusza, pokazując ciału i umysłowi, gdzie ta przejrzystość została zgubiona.
Pobyt tutaj wydobywa z nas kolejne znane czy nie znane cząstki osobowości.
Najważniejsze przesłanie to
jesteś niczym
Uwalniam się od przymusu bycia kimś
Pozwalam sobie być nikim, pozwalam aby tak inni myśleli o mnie.
A może dalej:
jestem niczym
A może mnie nie ma. Przecież ciało to tylko zagęszczana forma energii, a gdy rozłoży się go na cząstki, atomy?
Uwalniam się od przymusu nazywania rzeczy, pozwalam sobie im być i ich doświadczać.
Doświadczać rozpływania się ciała, znikania mnie jako mnie. Dwa razy w moim życiu tego doświadczyłam po silnych medytacjach, było to przyjemne i przerażające jednocześnie. Tak, że nie byłam w stanie dłużej i bardziej świadomie przyjrzeć się tym stanom. Gdyż w momencie kiedy zaczynamy się bać – wychodzimy z subtelnych stanów bycia we wszechświecie.
Jestem niezbadaną (jeszcze) przeze mnie cząstką wszechświata
Pozwalam sobie bezpiecznie doświadczać swojej prawdziwej istoty
A Chubsugul osłaniał koleje warstwy nas.
Była jurta, nie ma jurty. Tak nasza rajska plaża położona jest ok. 500 metrów od polnej drogi przy której stała jurta, pasterz i pasterka przy poprzednim pobycie tutaj odwiedzili nas.
Nagle jednego popołudnia patrzymy i ……..
Jurta zniknęła.
Byli sąsiedzi, nie ma sąsiadów.
Jak we wszechświecie, wszystko jest nieustanną zmianą, pojawia się i znika
Uwalniam się od przymusu stałości, stabilizacji
Poddaję się ciągłym zmianom z ufnością i w pełnym bezpieczeństwie
A Chubsgul ……….
Jednego wieczoru zarezonował z wyciem stada wilków, cała przestrzeń stała się jedną wyjącą przestrzenią. Nic poza nią nie istniało.
Było tylko wycie odbijające się w każdej komórce wszechświata.
Jak nasze myśli, może czasem ciche i niepozorne, „złe” i „dobre” tak samo wchodzą w taki niesamowity rezonans.
Na każdą bowiem myśl wszechświat zaraz odpowiada, a tylko od nas zależy, od naszej otwartości, jedności ze wszechświatem – jak długo będziemy czekać na odpowiedź.
A wycie wilków odbiło się również w nas.
Ci niesamowici nauczyciele przynieśli nam siłę przywódczą. (opis w książki zwierzęta mocy J. Ruland)
Nadszedł czas, by przejąc zdolność prowadzenia, by ukierunkować i bezpiecznie prowadzić innych. Ważna jest klarowna i jednoznaczna komunikacja.
Tak, tak w mojej podświadomości tkwił program, że aby prowadzić innych trzeba nimi manipulować…… przekonywać, uprawiać marketing czy politykę.
No bo jak polityk, przywódca może nie kłamać? Prawda jest dziecinna i nie przystoi jej mówić. Ona szkodzi, choć większość tych mniej „inteligentnych” jej pragnie (wystarczy popatrzyć na obecną politykę Polski i walkę nie o Polskę, tylko personalną). No właśnie kłamstwa, niedomówienia, walka – to dojrzałość………????
Odrzucało mnie od takiego przewodnika, manipulacje, tajemne praktyki, coś tylko dla wybranych ….
Uwalniam się od przymusu bycia nieszczerym, manipulującym przewodnikiem
Pozwalam sobie prowadzić innych w prawdzie, mądrości , jasnej i prostej komunikacji.
Dziękuję Wam wilki za możliwość przyjrzenia się przekonaniom o przewodnictwie, szczególnie gdy można to obserwować na polskiej scenie politycznej. Gdzie część nawet nie zastanawia się co jest dobre czy złe, słuszne – nie słuszne tylko popiera bądź krytykuje określane ugrupowanie.
Poznaj siebie i swoje granice i daj wyraz temu, z czym się zgadzasz
Ufam głosowi we mnie i wyrażam się jasno, wyraźnie, zrozumiale.
A Chubsugul ……. jak Chubsugul
W koszu z naszymi rzeczami wypatrzyłam książkę (kupiona parę miesięcy temu w Polsce) Tantra przekaz szeptem Prem Gitama, zabierając nas tym razem w podróż odnośnie przekonań co do miłości, seksualności.
Kolejnych uwarunkowań, przywiązań, schematów pokoleniowych
Podróż w tym temacie dopiero się zaczyna
Uwalniam się od przekonań ograniczających wolność w miłości
Miłość to wolność na każdym poziomie.
To tak po krótce, zrobiła ona podobną rewolucję w moich przekonaniach i bardzo dziękuję duchom Chubsgul, że pozwoliły w jego przestrzeni napełniać się jej światłem.
Do tego pełny kontakt z ciałem i otaczającą przestrzenią, dzięki dzikiemu miejscu, w którym można było kapać się i opalać nago.
Uwielbiam ten, brak barier brak separacji między mną a słońcem, wiatrem, przestrzenią. Takie delikatne muskanie wszechświata w jej ukochaną osobę.
Kąpiel w niezmąconym lazurze przejrzystej wody z prośbą by stać się tak samo przejrzystym jak ta woda.
Tak prostym i przejrzystym w swojej istocie, szczery w swoich uczuciach. Jak „prymitywne” ludy, które bez masek są sobą na 100% w tym co robią. Gdy jest to sympatyczne super, gdy negatywne gorzej. Dlatego świat cywilizacji to świat kolejnych nakładanych na twarz masek, a przy tym kolejnych zanieczyszczeń naszych wód. Brak jasności przejrzystości to przejaw inteligencji.
Jestem jasna i przejrzysta i żyję w prawdzie
A potem największą atrakcją turystyczną są ludy pierwotne, czyste jeziora, rzeki (nikt nie jeździ kapać się w brudnych), bo gdzieś w duszy większość tęskni za tą jasnością i przejrzystością, brakiem masek, jednak wydaje im się, że inaczej się nie da.
Bez wstydu i poczucia winy zrzucam moje maski i jak niebo odbijam swoje światło w przejrzystych wodach wszechświata.
A Chubsugul ………
…..przynosił nam pożywienie …..
Mieszkanka okolicznych lasów, przepiękna wiewióreczka wymyśliła zgromadzić swoje zapasy w naszym tylnym namiocie.
Przesympatyczne widzieć z rana zioła, grzyby jako przejaw opieki wszechświata.
Spryciórka mimo że nocą jej nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy, sprawiła nam niesamowitą radość swoim nie do końca trafionym dla niej pomysłem miejsca gromadzenia zapasów (gdy odjeżdżaliśmy – odłożyliśmy je na kupkę pod drzewo) ,
Wiewiórka przychodzi do Ciebie po to, aby pokazać Ci, że jesteś mile widziany witany z otwartym sercem. Masz opiekę. Pozwól promieniować na świat swojej radości, serdeczności, świeżości i miłości dla małych i wielkich rzeczy.
Wiewiórka ma zdolność rozgryzania twardych orzechów, a więc pomaga Ci z łatwością rozwiązać trudne zadania.
Ostatniego dnia nasza kochana spryciórka napakowała zapasy do felgi koła naszego auta, pokazując tym samych, że w podróży jesteśmy cały czas pod opieką wszechświata. Można przyjść z nikąd gdy prowadzi wszechświat i ma się serce na dłoni.
Jestem otoczona opieką. Ufam i podążam za wewnętrznym podszeptem z radością.
Tak, tak z taką wewnętrzną niczym nie zmąconą radością , przejrzystą, czystą jak Chubsugul.
Dziękujemy za te lekcje, spotkania, za cudownych nauczycieli i ten czas sam na sam, ze sobą, sobą nawzajem , tą niesamowicie czystą wodą, krystalicznie świeżym górskim powietrzem, wysokością, lasem, przestrzeniom….
Słowa to za mało, aby nazwać naszą wdzięczność…
Rajska plaża tam i z powrotem
Chabsugul 4 godziny jazdy zadzwonić przez internet 7-8 września
Chubsugul jak Chubsugul, a może duchy miejsca prowadzą nas przez tutejsze bezdroża swoim rytmem. Na rajskiej plaży bez zasięgu telefonu znaleźliśmy się tak niespodziewanie, że nie poinformowaliśmy mamy Bartka, ile czasu nie będzie z nami kontaktu. Dlatego gdy po 9 dniach pogoda zrobiła się mało piknikowa, postanowiliśmy pojechać w rejon zasięgu, żeby chociaż posłać sms-a (bo internet nam się skończył), a potem jak zwykle pójść za energią tego co się stanie.
Do zasięgu mieliśmy ok. 50 km terenową drogą z przeprawą przez wiele brodów, tj. 2-3 godziny jazdy do kurortu Hatgal na początku jeziora. Po drodze mijamy niesamowite suslikowe polany, gdzie te sympatyczne zwierzątka z podkręconymi zabawnie ogonkami – widząc samochód przebiegają przed nim na drugą stronę drogi, a potem z bezpiecznej norki obserwują auto. Dodają bardzo dużo radości i lekkości tej drodze.
Chabsugul, żegnał się z nami wszystkimi kolorami, czasami podwójną tęczą, pokazując że wszystkie kolory mamy w sobie i mamy o tym pamiętać i nimi świecić z radością.
Święcę moim światłem z radością, odwagą i pewnością.
W miasteczku spotkaliśmy trójkę niesamowitych Polaków, którzy od 11 lat spędzają tutaj wakacje, cały miesiąc jeżdżąc konno, zapuszczając się w odludne górskie przygraniczne miejsca (tym razem przez 18 dni z rzędu nie spotkali człowieka, mimo że przemieszczają się konno i dziennie robią po kilkadziesiąt kilometrów ). Ich blog z pięknymi artystycznymi zdjęciami, zawiera również fotografie słynnego ludu Catani ( pasterzy reniferów – do którego jeżdżą wszyscy turyści) – www.czono.com
Pytałam ich również o szamanów…… rejon Chubsugul to najbardziej szamański rejon w Mongolii, jednak oni słyszeli tylko o takich co mieszkają gdzieś bardzo odludnie na granicy z Rosją, resztę określali bardzo negatywnie – komercyjnie.
Nam szamani na razie się nie pokazują. Tak samo jak Catani – też nas tym razem nie zapraszają, gdzieś pojawia się pytanie dlaczego?
To ponoć największa atrakcja Mongolii (opis ludu wraz z przepięknymi zdjęciami na dole pod tekstem ze strony http://fotoblogia.pl/7186,ostatnie-koczownicze-plemiona-mongolskie.
Właśnie iść swoją drogą? Czy drogą większości podróżników? Iść za tym jak prowadzi wszechświat, jakich energii potrzebuje się w danym momencie, wsłuchiwać się w to? Czy eskalować swoje wizje?
Dawno oduczyłam się na siłę chcieć, jednak gdzieś w głębi pojawiła się jakaś nutka rozczarowania.
Uwalniam się od rozczarowania na mojej drodze
Pozwalam się prowadzić w pełnym zaufaniu
Tak w pełnym zaufaniu, radości i kolorycie jak tęcze nad jeziorem.
Nie byliśmy pewni czy sms-sy doszły do Polski, dlatego postanowiliśmy pojechać do Moron, aby kupić przy okazji internet. To 100 km – jednak asfaltem, więc 1-1,5 godzinki i się jest, a tam zdecydować o naszej dalszej drodze.
Powiedzieliśmy jeziorku do zobaczenia, dobrze czuliśmy, że nie nasyciliśmy się jego energią. Tylko czy teraz jest ten właściwy czas?
Po drodze witały nas sępy przypominając nam, że już jesteśmy gotowi na przemianę, że czas się jej poddać i teraz jest jest chwila.
Moron wciągnął nas (o tym w innym poście zostaliśmy w nim 2 dni ), ale dzięki temu dokupiliśmy materiały, że w naszym tylnym namiocie, może uda się zrobić banje.
I tak patrząc na prognozę pogody – zapowiadali najbliższy tydzień słoneczny (jesteśmy na 1600 m.n.p.m) – informując mamę, że przez najbliższy czas może nie być z nami kontaktu, pojechaliśmy z powrotem w kierunku rajskiej plaży, aby poddać się medytacji i po prostu pobyć ze sobą, ze sobą nawzajem, jeziorem i przyrodą dookoła.
Jechaliśmy teraz już znajomą drogą, jak do domu – przez brody, suslikowe polany, witał nas piękny zachód słońca, który delikatnie szeptał:
Stare zostaw za sobą, idź w nowe
Nawet gdy pytaliśmy o szamankę polecaną przez kolegę z Moskwy, jedni mówili gdzie może być jej jurta, ale potem ślad się gubił…….
Stare zostaw za sobą…
Nauczyciel nie musi mieć już ludzkiego ciała, zostaw za sobą rytuały obrzędy i stare więzy, pozwól przepływać starej wiedzy którą masz w sobie i otwórz się na nowe
I już o zmroku podjechaliśmy na naszą polankę na brzegu jeziora po 2 dniach nieobecności dotarliśmy do „domu”. Naszego na ten moment domu.
Opis plemienia Catanów Dukha ze strony
http://fotoblogia.pl/7186,ostatnie-koczownicze-plemiona-mongolskie
Cykl zdjęć plemienia Dukha z północnej Mongolii daje nam niepowtarzalną możliwość zobaczenia ludzi, których życie codzienne opiera się na stadach migrujących reniferów.







© Hamid Sardar-Afkhami / hamidsardarphoto.com