Armenia

now browsing by category

 

Nasycanie się przestrzenią

Nasycanie się przestrzenią 13-15 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nocleg w landrynce to stopienie się z okoliczną przyrodą i z jej przestrzenią. Czuję się jak cząstka tej przyrody. Tym bardziej, że tutaj jesteśmy otoczeni przestrzenią, przestrzenią gór. Armenia pod tym względem jest fajna, jak coś nie jest w górach to jest na 1000 m.n.p.m . Zazwyczaj jesteśmy na 2000 m.n.p.m a otaczają nas 3tysięczniki, daje to taką niekończąca się panoramę gór. W nocy przy bezchmurnym niebie piękne rozgwieżdżone niebo z mgławicami. I to nam przyroda dała tym razem. Po horyzont 360 stopni góry , przestrzeń i gdzieś w oddali ślady jednej maleńkiej wioski – taki przejawy cywilizacji.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Miejsce która nas zaprosiło na nocleg to 4 tury ułożone na szczycie, a koło tego było kamienny krąg z wtopionymi w ziemię kamieniami.

Przyjechaliśmy tutaj prawie po ciemku, zaprosiły nas tutaj kamienne tury, nie wiedzieliśmy kręgu i stanęliśmy w jego środku.

Uwielbiam ten stan, gdy budzę się rano na przyrodzie i gdy patrzę z okna landrynki widzę tylko ją dookoła mnie.

Miejsce tak silne energetycznie, że już od rana programy same wyskakiwały z nas.

Najciekawszy program wyszedł u mnie, który pokazał, że ciężkie doświadczenia, cierpienie, ciężkość pomaga nam wzrastać i jest praktycznie jedyną możliwą drogą.

Oprogramowałam to na:

 

Mogę wzrastać znacznie szybciej w świetle, miłości, radości, gdy idę drogą światła wg podpowiedzi wszechświata i korzystam z podpowiedzi ludzi światła.

 

Silne miejsce ciekawe programy, co to za miejsce nie wiemy, może zwykłe, a może jakieś stare miejsce kultu….???

W okolicach Jermuka znaleziono ślady bytności człowieka z I wieku, więc wszystko jest możliwe….

My bardzo za-rezonowaliśmy z tym miejscem, że zostaliśmy jeszcze jedną noc.

A dzień spędziliśmy na spacerach na okoliczne pagórki 2700-2800, kontemplacji, ciszy,

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

A przede wszystkim medytacji przestrzeni. Miało się wrażenie, że mimo stałości wszystko płynie. Góra wypływa z góry wszystko jest płynne, a stałe jednocześnie. Energia wody w stałej materii.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Gdy wiał wiatr dodawał dźwięku, a gdy cichł nastawała wszechogarniająca cisza. Cisza we wszechogarniającej przestrzeni. W przestrzeni gdzie jedynym żywym kolorem, jest pojawiający się fioletowy kolor zimowitów. Chłoniemy go, ciszę, przestrzeń, napełniamy wolne miejsca, które powstały po sanatoryjnym oczyszczeniu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Program o negatywnym przepracowywaniu jeszcze nie odszedł do końca, gdy wieczorkiem pojawiły się emocje, które wyciągnęły na światło dzienne programy w relacji z Bartkiem, rzeczy które jeszcze trzeba uzdrowić w każdym z nas, aby nasz związek był pełniejszy.

Zobaczyłam również dlaczego wielu osób nie lubi miejsc wysokoenergetycznych.

W tych miejscach odsłaniają się kolejne warstwy siebie, coraz ciężej ukryć nieprawdziwego siebie.

Wszystko wychodzi na górę i widzi to i ta osoba i inni.

Taki urok tych cudownych miejsc, które są cudownym nauczycielem i pomagają szybko odpuścić stare przyzwyczajenia i zastąpić je nowymi.

Dziękujemy temu miejscu za tak piękne zaproszenie (wiedziałam gdy je zobaczyłam, że chcę przy nich spać), cudowne przyjęcie i gościnę. Gościliśmy w nim 48 godzin.k1

Czas nam podążyć w dalszą drogę, drogę pasterskimi drogami przez okoliczne góry. 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kąpiel w fiolecie zimowitów

Przez ziemowitową przestrzeń 13 październik 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Opuściliśmy po obiadku sałatkowo-owocowym. trochę z ulgą sanatorium Ararat , które przygarnęło nas gdy inni nie mieli miejsca, żywiło lekką kuchnią pokazując oblicza armeńskiej kuchni, dawało zabiegi na nasze słabsze strony, a przede wszystkim odsłaniało nasze programy z kolejnych warstw, czyli nas samych.

Programy najniższej ceny, minimalizmu, najtańszego podróżowania i wiele wiele innych.

A jak najtańsze podróżowanie ma się do podążania swoją drogą, drogą zgodną z podpowiedziami wszechświata???

Zobaczyliśmy jak wersje minimum nas ograniczają, nie tylko nie pozwalają rozwinąć skrzydeł (czytaj rąk), ale przede wszystkim burzą zaufanie do wszechświata, do jego darów,

 

skoro nie prosisz – nie dostajesz.

 

Wszechświat jest hojny, ale to my musimy zrobić pierwszy krok w postaci naszych myśli, które nie mają zaprzeczenia w innych myślach, programach podświadomości (musimy czuć się godni tego daru – aby o niego poprosić).

 

Sanatorium było fajnym nauczycielem, oczyściło nam kolejne warstwy.

Dziękujemy mu bardzo serdecznie.

W dolinie brakowało nam jednak przestrzeni co pokazała nam wczorajsza wycieczka, dobre miejsce do kontemplacji i przyjrzeniu się sobie, jednak na rozpostarcie skrzydeł trzeba więcej miejsca. Dlatego postanowiliśmy teraz parę dni powłóczyć się po okolicznych górkach. Praktycznie już w Jermuku wjechaliśmy w góry. Po przejechaniu 1-2 km zaczęliśmy roztapiać się w przestrzeni. Przestrzeń zaczęła wypełniać miejsca, które uzdrowiły się wskutek oczyszczenia. Kolorystycznie krajobraz był troszkę monotonny, ale przestrzennie dawał pole do wyobraźni.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I na tej szutrowej drodze w pewnym momencie zobaczyliśmy znak na Sisian, po spojrzeniu na mapę, stwierdziliśmy, że tak nam się tu podoba, (w Jermuku nie było czynnej stacji benzynowej) więc podjedziemy do miasteczka zatankujemy, a potem powłóczymy się po górach. Droga szutrowa, której nie powstydziłyby się kraje skandynawskie prowadziła nas rozległym płaskowyżem na którym wdzięczyły się jak pagórki trzytysięczniki.

We wszystkie strony odbiegały od niej dziesiątki kilometrów pasterskich dróg prowadzących w głab gór. 

Nagle w oddali zamigotała fioletowa duża plama,

co to jest ??? zaczęliśmy się zastanawiać

Gdy podjechaliśmy bliżej okazało się, że to polana zimowitów. Są one tutaj wszędzie, nawet na drodze – Bartek mówi, że uważa na nie i mija kołami (ale się nie da) jednak w takim zagęszczeniu nigdy ich, ani krokusów nigdzie nie widziałam.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wyskoczyliśmy z landrynki się z nimi przywitać, one wdzięczyły się na wyciągając główki do słońca. W tej beżowo-brązowej krainie dawka fioletu i to w tak dużej ilości. Przesłanie, aby więcej fioletu zagościło w nas. Fioletu z żółcią i pomarańczem. Napełnieni kolorami pojechaliśmy dalej rozpływając się w przestrzeni, słońcu , fiolecie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gdzieniegdzie pasły się krowy i owce, czasem pasterz przegalopował na koniu, a czasem same konie lub zziajany pies pasterski.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Taki sielski anielski pejzaż, gdzie praktycznie nie ma osad ludzkich, jest tylko Bóg i przyroda.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Dojechaliśmy do głównej drogi, znaleźliśmy stację benzynową (paliwo diesel 460 drachm – 3,7 zł.) i weszliśmy do przydrożnej kawiarnio-restauracji-sklepu.

Bartka ciągnęło do bułeczki z ziemniakami smażonej w głębokim tłuszczu. Szybki wgląd i okazało się, że ta bułeczka ma wtopić go w tych ludzi – w ich życie. Gwarantuje mu to bycie cząstką otaczającego go ludzkiego świata.

Chcesz tak żyć jak oni? Zajmować się tym co oni i żyć w ich świecie zwierząt i mięsa? – zapytałam

Nie – odpowiedział zdecydowanie

To dlaczego chcesz być taki jak oni?

Bo to wygodne – odpowiedział

Oprogramował program , wprowadzając :

 

Idę swoją drogą, bez wtapiania się w tłum

 

Mi natomiast przytrafiła się super dziwna przygoda. Chciałam zupy. W sanatorium tylko raz była bez mięsa.

Jest zupa bez mięsa? – pytam kelnerki

Tak – tylko ziemniaki , groch, soczewica – odpowiada

Żadnego bulionu mięsnego – dociekam

Nie nic – odpowiada z przekonaniem

Tutaj w Armenii jak już pisaliśmy prawie nikogo nie dziwi, że ktoś nie je mięsa, większość to szanuje i zna wegetariańskie odżywianie.

Pani przynosi mi zupę, odrobina na łyżkę i ………….

Co? – czuję baraninę, może nie było bulionu mięsnego, ale tłuszcz na pewno.

Od razu zwracam uwagę Pani, że przecież to zupa mięsna.

Pani zrobiło się głupio i nie skasowała nas za nią.

Z komórek wypłukały się ślady jedzenia mięsa i teraz organizm chciał uzupełnić braki tamtej energii.

Jednak zdecydowanie odmówiłam tej formie energii.

Ma w sobie niewolenie, przemoc, walkę o życie, adrenalinę, strach, cierpienie, zabijanie.

Czy chcę wzmacniać te energię w sobie?

Nie, Nie. Zdecydowanie nie.

Zresztą mięsa nie lubię od dziecka i jadłam go tylko aby nie być inna niż reszta. Bardzo rzadko coś mięsnego mi smakowało. Z gulaszu najbardziej lubiłam sos , a tak szczerze ogórek, korniszony, a ze schabowego panierkę.

Zupy rosołowe, czy na rosole, od dziecka nazywałam zupami z trupa i bez zachwytu jadłam (rosołu nigdy nie lubiłam i nie jadłam)

Jednak przez lata trochę tego zjadłam, jelita co prawda się oczyściły, ale w komórkach ciała pozostały informacje zawarte w mięsie. Teraz oczyściły się kolejne warstwy.

Dziękuję za to oczyszczenie.

A my wraz z zachodem słońca wjechaliśmy z powrotem na szutrową drogę, zagłębiając się w płaskowyż , przyglądając się obłocznym kotom i górom by znaleźć tam miejsce na nocleg…… 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dżemik z dzikiej róży – poczęstunek górki

Warienie – dżemik do herbatki z dzikiej roży

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dzika róża obecna również w naszym klimacie, tak mało popularna z uwagi na obróbkę.

Pamiętam jak mój ojciec wspominał czyszczenie róży na zimową herbatkę, jako najgorszą pracę w życiu.

Mimo, że bardzo lubił herbatę z dzikiej róży, nigdy jej nie zbierał – kupował gotową.

I może to przekonanie odpędzało mnie od bliższego zaprzyjaźnienia się z różą.

Aż do tego momentu.

Tutaj na bazarku sprzedawane jest warienie z dzikiej róży, co prawda jest to trochę ładnie wyczyszczonych owocków w bardzo słodkim syropie wręcz w lukrze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kupiony słoik posłużył jako inspiracja do za eksperymentowania i zrobienia sobie własnej wersji warienia.

Nazbieraliśmy róży, takiej która nas poczęstowała na serduszkowo-ziołowej górce. 

Bartek kroił je na pół i obierał z szypułek, a ja małą łyżeczką wybierałam środek.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Następnie zmiksowaliśmy ją (dla surojadków może być jakimś dodatkiem) niezbyt dokładnie dodaliśmy szklankę wody, z 5 łyżek cukru i zagotowaliśmy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wyszło jeszcze mocno kwaśna i brakowało owocków pływających. Dlatego dodaliśmy parę łyżeczek kupnego warienia i wyszło super. Rewaluacja do herbatki szczególnie z Iwana Czaja dostanej od Samuela z Instytutu (wierzbówki kiprzycy ) jeden z najsłynniejszych herbat świata i wspaniałego zioła . Rożnie różnież w naszych Tatrach Więcej o herbacie można poczytać http://www.herbiness.com/rosyjska-herbata-najsmaczniejsza-na-swiecie/

Na pewno następnym razem gdy będziemy robić połowę owocków zostawimy bez miksowania.

Mam taki pomysł, że podgotuję całe owocki w syropie (wodzie z cukrem) i potem dodam do tego zmiksowane i zagotuję.

Trauma mojego ojca została przełamana, fakt jest z różą troszkę pracy, ale jej energetyka nagradza wszelkie trudy.

Posuszymy również trochę na herbatkę

Dziękujemy za możliwość przełamania rodzinnych niechęci i prze smaczne i energetyczne warienie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Kasza gryczana z ziemniakami zagryzana chlebem – sanatorium Ararat Jermuk

Jermuk 6-13 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jermuk najbardziej znane uzdrowisko armeńskie, ze wspaniałą wodą znajdujące się na wysokości ponad 2000 m.n.p.m i w odległości ok 50 km od większych osad ludzkich (po drodze jest kilka niewielkich wiosek). Kurort powstał w latach 60-tych XX wieku – urodą więc nie grzeszy. Jednak co zrobiły wspaniałego, ówczesne władze posadziły tutaj wiele drzew. Gdyż zarówno w Gruzji jak i w Armenii najcenniejsze kurorty to leśne kurorty, z uwagi na cudowny wilgotny i chłodny mikroklimat lasu. To co inni doceniają, my mamy w nadmiarze i bezmyślnie wycinamy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tak jak Ormianie wiedzą ,że warzywna dieta daje zdrowie (ale wtranżalają mięso, bo lepiej zapełnia brzuch , dając uczucie sytości, jak i chleb), tak samo my wiemy, że w lesie jest super mikroklimat, tylko liście śmiecą i ………

Kurort może nie piękny, ale mający w sobie coś, czego nam bardzo potrzeba. Tutejszej wody i zabiegów.

Woda jest idealna na sprawy żołądkowo – jelitowe , więc oczyszczenie bardzo nam się przyda.

Miasteczko kurort maleńkie, kilka sanatoriów, hoteli, pijalnia wód ( kilka stanowisk wody od 30-52 stopni – woda za darmo) , parę sklepików, wyciąg narciarski, słynny wodospad i piękny park z kamiennymi rzeźbami, jeziorkami i drzewami.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Bazar, gdzie od nieprzyjemnych agresywnych sprzedawców można kupić owoce, przetwory domowe , zioła itp..

Powiem szczerze, że ich agresywność i obraza – gdy nie chce się nic kupić powoduje, że odrzuca nas od kupowania.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Poza tym parę budynków, które są zdewastowane. Jednak widać, że kurort nabiera popularności na nowo. Była to niegdyś perełka w czasach sowieckich, do którego przyjeżdżali Rosjanie, gdy rozpadł się ZSRR upadł również Jermuk, teraz odradza się na nowo.

W Jermuku znajduje się ok. 40 źródeł mineralnych, niestety wszystkie są ujarzmione bądź na potrzeby sanatorii pijalni wód czy rozlewni wód.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przyjechaliśmy w niedzielę wieczór i obeszliśmy wszystkie 4 sanatoria (jedno się przed nami ukryło) i tylko w jednym (Ararat) możliwe było wynajęcie pokoju na tydzień w standardzie najniższym ( z najniższych), w pokoju z zimną wodą tzn. z WC i kranem z zimną wodą (niestety bez pryszniców na korytarzu ani nigdzie indziej). W mocno zniszczonym, czekającym na remont pokoju , chcieliśmy pomieszkać, ponieważ branie zabiegów i mieszkanie w Landrynie przy temperaturze w dzień ok. 10 stopni, raczej nie miałoby sensu.

Cena ok 75 zł. od osoby z pełnym wyżywieniem w formie bufetów szwedzkich i 3-5-ma zabiegami. Wykupiliśmy go na tydzień.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po pięciu dniach udało nam się zamienić ten pokój na lepszy wyremontowany z ciepłą wodą, normalną łazienką i hiiii potrzebnym nam do szczęścia telewizorem. W sumie na 2 ostatnie dni, ale mieliśmy wrażenie, że zmyliśmy z siebie jakieś stare brudy w gorszym pokoju i przenieśliśmy się do czystszego bardziej przejrzystego.

Nastała jasność.

Cena 100 zł. za osobę + tak jak wyżej jedzenie i zabiegi.

Generalnie ceny w pozostałych sanatoriach wyglądają następująco – teraz po sezonie – od 1 października (dlatego nie było wolnych miejsc) :

Armenia – pretenduje do 5 gwiazdek postawiona w parku, najnowszy hotel w Jermuku

200 zł od osoby jedzenie (3 razy dziennie) i zabiegi

Olimpia wysoki standard

160 zł jedzenie + zabiegi

Arszar 100 zł. Jedzenie, zabiegi

Pierwszy (pierwsze sanatorium w Jermuku ) bardzo ciekawe architektonicznie, standard różny (ono się przed nami ukryło)

120 zł jedzenie + zabiegi

Poza tym są hotele, które za pokój 2 osobowy chcą 160 zł.

Może w sezonie są one atrakcyjne, ale teraz można powiedzieć, że drogie i gdy się chce korzystać z zabiegów niewygodne (konieczność dochodzenia na zabiegi). Tylko w Armenii II można wykupić pobyt bez jedzenia 120 zł – jedzenie + zabiegi w sąsiedniej Armienii I. Jedzenie we wszystkich sanatoriach w postaci szwedzkiego stołu i na szczęście Ormianie jedzą dużo surówek, a może nie na szczęście dla nas. Zobaczymy ……..

Jedzenie wygląda tak

śniadanie – kasze, owsianki, sery, wędliny, śmietana (dla nas nie ma warzyw, ani owoców więc olewamy)

obiad – 2 zupy niestety z kawałkami mięsa (raz była chyba specjalnie dla mnie bez mięsa z awelukom) kasza, makaron, ziemniaki , jakiś kawałek mięsa i ok 6-8 surówek , sałatek istne królestwo , do tego jakieś owoce. I wszechobecny chleb. Dla polskiego mięsożercy byłoby ciężko, powiedziałby, że to lekkie sanatoryjne zdrowe jedzenie, tutaj chyba normalne, a dla nas rewelacja – skład sałatek z niewielką ilością lub bez olei.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Kolacja jakiś grysik (kaszka manna) czy zupa na maślance z pszenicą , czy coś w tym rodzaju, sałatki również słynne kiszonki, pomidory, ogórki, kasza, makaron czy ziemniaki i w tym pogubione mięso. I jakieś ciastka .

Czasem i kilka różnych potraw, ale znając mentalność Ormian są dawane po kolei, a nie naraz.

Mięsa niewiele, jak obserwujemy Ormian jak jedzą to zagryzają chlebem wszystko, fajny widok ze stołówki, gdy Pan koło nas mieszał kaszę gryczaną z ziemniakami i zagryzał chlebem……

Poza tym mimo że jesteśmy na szwedzkim stole, oni jedzą rodzinnie, zazwyczaj zakładają cały swój stół potrawami dla swojej rodziny – zazwyczaj robią to kobiety. A potem zjedzą połowę z tego co nałożyli na stół.

Oczywiście najwięcej jedzą chleba, o wiele więcej niż Polacy

Gdyby nie ten chleb to można by rzecz, że ta kuchnia jest bardzo dobra. Zresztą nawet z chlebem wiele razy lżejsza i mająca więcej warzyw niż polska tzn. Ormianie jedzą więcej warzyw niż Polacy, bo warzywa praktycznie te same i niewielkie ilości tłuszczy.

Makaron, ryż, kasza, ziemniaki podawane są bez tłuszczu, można sobie samemu wziąć masełko.

Będziemy najprawdopodobniej zmieniać sanatorium to przyglądniemy się jedzeniu tam.

A sami chyba sycimy się surówkami, przyglądamy się temu do czego nas ciągnie, co nam smakuje.

Ja mam słabość do ziemniaków, a są tutaj przepyszne. W ogóle nie ciągnie mnie do zup (byłam od nich kiedyś uzależniona) , a Bartka do chleba. Cieszymy się z obserwacji, a pojawiające się nowe programy staramy się na bieżąco przepracowywać.

Poza jedzeniem mamy tutaj zabiegi.

Ja z uwagi na fakt, że mam jeszcze nie sprawną rękę w 100% (już w 90% jest sprawna – rok temu miałam tzw. zamrożony bark i nie mogłam ruszyć ręką ) dostałam parafinę, elektromasaż, poza tym inhalacje, kąpiele w wannach z mineralną wodą, herbatę ziołową, koktajl tlenowy, masaż dziąseł wodą mineralną, Bartek masaż dziąseł wodą mineralną, wanny, okłady z parafiny na wątrobę i inhalacje.

Wszystko byłoby super, bo zabiegów dużo i jakość też przyzwoita, a czasami bardzo wysoka jak parafina.

To przyszło nam przyglądnąć się częściowo czasom przeszłym, starej epoce. Jeden wielki chaos, zero organizacji, wszyscy przychodzą na zabiegi kiedy chcą, powodując tym samym duże kolejki. Zresztą kolejka zaczęła się pierwszego dnia, gdy ponad 3 godziny czekaliśmy w kolejce do lekarza i może czekalibyśmy i dłużej gdyby nie moja interwencja u dyrektora, zresztą nie jedyna, jak się potem okazało.

Kolejki mają swoje dobre strony, bo można poznać ludzi, a dla personelu mają wymierne korzyści, bo bardziej zaradni, rzucą coś do kieszeni obsłudze i jakimś cudem wołani są poza kolejnością.

Nie popieramy takich działań.

Z radością daliśmy podziękowanie Pani od parafiny, gdyż swoją pracę wykonywana bardzo dobrze, w przeciwieństwie do Pań od elektromasażu, które czekały na datek aby zawołać bez kolejki, bo inaczej można było czekać i ponad godzinę będąc pierwszym. Daliśmy skargę do dyrekcji.

Do tego piliśmy słynną wodę Jermuk 3 razy dziennie. Na początku w niewielkich ilościach ok 0,5 litra za każdym razem, ale teraz zwiększyliśmy do ok 2-3 litrów rano.

Woda ponoć swoim składem jest podobna do wody z Dziule-su http://opodrozynakaukaz.blogspot.com/2012/09/dziulesu-rosyjskie-kontrasty.html , tam rano piło się duże ilości ile mogło, aby ona spokojnie czyściła organizm. Rekordziści wypijali i 6 litrów. Tutaj jesteśmy w kurorcie i nikt nie poleci takich radykalnych rozwiązań – bo czy zdrowie ich warte? Więc polecają picie 200 ml – 3 razy dziennie.

My oczywiście poszliśmy swoją drogą, na początku pijąc niewiele, a teraz będziemy zwiększać. Gdyż mamy zamiar jeszcze trochę w Jermuku pobyć.

Tylko zmienimy sanatorium, bo to nas przygarnęło gdy nikt inny nie miał miejsca, jednak kolejki nas nie interesują, a od poniedziałku pojawiają się miejsca gdzie indziej.

W jeden dzień, gdy staliśmy jak osły w kolejkach, siadłam wreście na herbacie i zapytałam siebie. Czy ja na pewno chcę tu być ???

Chcę tego doświadczać?

I okazało się, że nie. Nie chcę mieszkać w zdezelowanym pokoju i stać w kolejkach. Jeżeli mam wybór wybieram brak kolejek i ładny pokój.

Dzięki temu miejscu, wyszło z nas wiele programów z czasów komunizmu: protesty bez pomysłu – co dalej?, protestowanie na inicjatywę innych, stosunek do pieniędzy (bo w tamtych czasach mieli ich najwięcej ludzie odważni i agresywni, którzy nie mieli najczęściej szacunku do innych, widzieli tylko pieniądz i przesiąkali nim). Programy do jedzenia, że trzeba jeść tak długo aż będzie się otępiałym.

Trochę emocji przy tym się podziało, zrobiły je na pewno też zabiegi, które wyciągały z ciała wiele toksyn.

Sanatorium Ararat ma również mało ciekawe położenie, znajduje się przy drodze i naprzeciwko rozlewni wód, powoduje to, że spokoju tutaj nie ma. Takiego spokoju dla nas. Takiej ciszy.

To najtańsze i najgorsze sanatorium. Pytaliśmy pensjonariuszy z innych sanatorii, wszystko jest ułożone na godziny i jest w miarę porządek! I tylko z powodu tego chaosu nie polecamy Araratu!!!

Oni muszą zrozumieć że jak zapłaciliśmy za usługę ,to nikt nam łaski nie robi, i jak lekarz zapisał kąpiel 15 minutową, to nie muszę dawać łapówki pielęgniarce by tyle trwała, a nie np. 10 min. Taki drugi przepływ pieniądza znamy dobrze i też dobrze że się w Polsce skończył!

Wodospad jest największą atrakcją Jermuka, ma ponad 80 metrów i znajduje się kanionie rzeki znajdującym się poniżej miasteczka.

Pogoda nam sprzyjała więc wolno i leniwie podążyliśmy w jego stronę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ormianie nie chodzą pieszo– do wodospadu wszyscy jechali taksówką, choć znajduje się 2 km od sanatorium. Jak mówią na sport nie ma czasu. Jak się ma siłę to trzeba machać łopatą.

Ciała jeszcze mają dobre, jednak zmiana trybu życia na bardziej siedzący, a jedzenia na bardziej tłusty i przemysłowy powoduje, że spotyka się i otyłe dzieci.

Dlatego sami, spokojnie i leniwie, najpierw zagłębiliśmy się przyległy wąwóz, by potem dotrzeć do wodospadu. Niestety o tej porze roku wody niewiele, więc nie ma tego uroku co na zdjęciach pocztówkach.

Od wodospadu próbowaliśmy wrócić ścieżką, która kiedyś była wybetonowana (teraz sypie się i zarasta) i iść w kierunku miasta.

Po drodze machał nam strażnik doliny, a maleńkie źródełko mineralnej wody mówiło dzień dobry.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Mimo, że latem jest tutaj najazd turystów, ścieżka praktycznie dzika. wiedzie wśród przyrody nad rzeką, totalnie inny świat niż w miasteczku, a przecież oddalenie niewielkie.

Niestety w pewnym momencie drogę zagrodził nam potężny barszcz, nie wiedzieliśmy czy to ten toksyczny, czy nie więc woleliśmy nie ryzykować. Na szczęście pojawiły się schody nad rurami z wodą mineralną, które również dodały smaczku naszej wycieczce i zaprowadziły nas na deptak do miasteczka.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kolejna odsłona Jermuka w pięknej jesiennej barwie, cudownym mikroklimatem w kanionie i dziką ścieżką .

 

Nasz tygodniowy pobyt w sanatorium Ararat dobiegł końca, dużo nas nauczyło, przypomniało stare czasy, uruchomiło stare programy, które dzięki niemu mogły zostać jak nie uzdrowione, to chociaż zauważone. Przygarnęło nas gdy inni nie mieli dla nas miejsca, żywiło pysznymi sałatkami, poiło herbatką z tymianku, okładało ciepłą parafinką. Dziękujemy za ten czas, za te lekcje. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Serduszkowo-ziołowa górka

Wycieczka na serduszkowo- ziołową górkę 12 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W 2007 roku wybudowano w Jermuku wyciąg krzesełkowy na pobliską górkę 2478 m.n.p.m który latem służy do przejechania się kolejką, a zimą z narciarzami. Są tutaj 2 trasy narciarskie o długości ok 1300 m każda Według nas takie z pogranicza czerwono-czarnych.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Na górze znajduje się restauracja. Większość Ormian wjeżdża i zjeżdża od razu traktując sam przejazd jako atrakcję (jak my za naszego dzieciństwa), albo wchodzą tylko do restauracji. Spacerowiczów brak.

Weszliśmy w jedną trasę i jakie było nasze zdziwienie, że nagle znaleźliśmy się w ziołowym królestwie, jedno zioło wystawało znad drugiego. Zioła co prawda już podsuszone, a pomiędzy nim kolorytu dodawały piękne zimowity.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gdzieniegdzie, majestatycznie stały już suche dziewanny.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po wygryzionych przez krowy i owce łąkach, tutaj znaleźliśmy się w ziołowym raju. Szliśmy i oglądaliśmy jak wyglądają znane i nieznane nam rosliny w wersji praktycznie zasuszonej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nad nami krążyły sójki, tak nisko, że czasami miałam wrażenie, że wlecą nam na głowę.

W okolicznych laskach zapraszały śliwki, dzika róża, jarzębina.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wszyscy cieszyli się na spotkanie i chcieli dać nam jak najwięcej.

Słońce świeciło rozświetlając twarzyczki uśmiechniętych roślin, a nam dając ciepełko i możliwość spokojnej kontemplacji otaczającej przyrody.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gdy siedzieliśmy pojawiły się kruki, przypominając nam o naszej mądrości, jak również o tym, że czas zrobić może nie krok, ale skok w nowe nieznane. Przyjrzeć się swoim ciemnym stronom, emocjom, zaakceptować je i podążyć dalej w nowe.

Dziękujemy tym wysłannikom Wielkiego Ducha za pojawianie się i przypomnienie o naszej drodze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Czas bowiem w sanatorium, gdzie przyjmowaliśmy różne zabiegi, ruszył w nas wiele emocji, programów . Czas je uporządkować, by podążyć dalej.

Na szczycie ktoś rozsypał serduszka, pokazując nam, że miłość jest wszędzie, a my po niej praktycznie stąpamy, mamy ją pod nogami.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zaprosiła nas również restauracja na smażonego Aveluka (koński szczaw – miejscowa atrakcja, o tym specjalny post), w sanatorium jedzenie zawiera mało tłuszczu, tutaj praktycznie tłuszcz z tego wyciekał.  Do tego lubimy podawaną tutaj kiściami zieleninę i chlebek Lawasz Już w czasie jedzenia czuliśmy oblepienie przełyku, a po zjedzeniu (bo było dobre – chyba nam potrzeba tej rośliny, bo dalej nam smakuje) nasz żołądek zrobił się ciężki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przyjrzeliśmy się programom i okazało się, że ciężkość, otępienie, senność po jedzeniu odziedziczyliśmy po przodkach, którzy marzyli o tym, aby mieć pełny brzuszek, móc się zdrzemnąć i zalegnąć w bezruchu. W ten sposób odpoczywali.

My teraz już tak nie musimy, a czas który zajmuje nam senność i utrata energii po jedzeniu – mamy na co wykorzystać. Fakt pojawił się następny program, że jak będzie dużo energii to inni nam ją zagospodarują wg swoich zasad i nie będzie jej na to co się chce. Choćby na świadome nic nie robienie. Bo to nie wypada.

Również ciało zaczęło się bronić, że też czasem chce odpocząć i żeby uważać z ciągłym dokładaniem zajęć i obowiązków, z eskalowaniem tego zjawiska.

Dużą ilość energii gospodaruję tak jak uważam za słuszne, pozwalając sobie zadbać o ciało i umysł

 

Podeszliśmy na następną okoliczną górkę z której widok był praktycznie w 360 stopniach – zawierał góry. Góry wysokie. Sami byliśmy już na 2600, a otaczały nas 3000-3500 . Dookoła przestrzeń, gdzieniegdzie rozrzucone pasterskie domki. Tak, tylko Jermuk w dole i przestrzeń, przestrzeni w której można się rozpłynąć. Gdy stałam na brzegu góry, a wiatr przewiewał mnie od tyłu, czułam, że jestem cząstka tego świata i każda moja komórka ma informację tego wiatru, tych gór i całego stworzenia. Tylko trzeba chcieć z tych informacji skorzystać.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Wczoraj pokazał mi się szczur, jako symbol charyzmy, ale również niecierpliwości i inteligencji.

Symbol ujawnienia swoich ciemnych stron, podziemnych korytarzy. Odpuścić to co stare, coś co więzi w starych schematach, nie pozwalając jaśnieć.

Na pewno jedzenie jest sporą kotwicą.

Wczoraj na kolację był bigos i chyba pierwszy raz od lat (jadłam potrawę mięsną) z radością zajadałam się nim, wyciągając mięso – tak mi smakował. Póżniej gdy to ustawiliśmy okazało się, że bigos był symbolem celebracji urodzin, świąt.

Gdy przyjrzeliśmy się temu bliżej okazało się, że u mnie w domu nie celebrowało się jedzeniem świąt, ale moja babcia tak robiła. Bigos, który gotowała parę dni był symbolem urodzin, imienin.

Odpuściłam już któryś raz (a może wcześniej mało byłam tego świadoma) celebrowanie pożywieniem życia.

Odpuszczam przymus celebrowania życia pożywieniem, pozwalam sobie celebrować życie miłością i radością.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Podziękowaliśmy przestrzeni za cudne ustawienia, programy które same wyskakiwały i zeszliśmy drugą trasą narciarską, również ziołową, w dół.

 

Ciesząc się jak dzieci z dzisiejszego spaceru.

Jutro opuszczamy sanatorium i w związku z tym, że zrobiła się piękna jesień, pojeździmy autem po górkach. Nie będziemy musieli nigdzie schodzić wieczorem, będziemy mogli cieszyć się tą przestrzenią non-stop.

A te noclegi mogą być głęboko w przyrodzie i nigdzie nie musimy zjeżdżać.

Dlatego tak lubimy podróże naszą landrynką. Gdy noclegi w niej dają podstawę, a w cywilizacji, hotelach są w mniejszości.

Choć nie uważamy, że mamy tylko spać w landrynce. Wszystko ma toczyć się według boskiego prowadzenia.

Dziękujemy za cudowny spacer