praca z przodkami
now browsing by category
Bądź pewny swoich kanałów informacji – przede wszystkim duchowych
Z wizytą u batjuszki Sergieja 1-2 grudzień 2015
Prowadzeni przez ikonę Marii Magdaleny znaleźliśmy się w Jekaterynburgu, najbardziej nowoczesnym mieście Uralu. Trzecim mieście Rosji, mieście gdzie zabito carów.
Po paru miesiącach pobytu w przyrodzie bądź w miastach, które dalekie były od blasku z początku sami daliśmy się nim oczarować.
Tak, postrzegamy świat naszymi oczami i gdzieś wydaje nam się że kolorowo, czysto to znaczy bogato.
Taka iluzja……….
A dlaczego biedny nie może o siebie zadbać???
I tak wciągnięci przez miasto, nowo otwierane galerie, energię nowego roku przespacerowaliśmy praktycznie cały dzień, aby wieczorem podjechać pod Sredniouralski Monastyr. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że od drogi wjazd do klasztoru, dzieli szlaban. Już się miałam wycofywać (czasem tak mam w zwyczaju), ale Bartek stanął na wysokości zadania i zaparkował auto na noc obok szlabanu.
Za chwilę przywitaliśmy się z ochroniarzem, który z radością oznajmił nam, ze możemy tutaj spać – jest bezpiecznie i spokojnie (to może nie było do końca prawdą, gdyż znajdowało się nasze miejsce przy ruchliwej czteropasmowej drodze). Powiedział również o jasnowidzącym batjuszce Sergjeju – on wszystko wie, z nim koniecznie musicie się spotkać…
Rano już przy otwartej bramie wjechaliśmy na teren budowanego kompleksu klasztorów – historia pod tekstem.
Pierwsza spotkana siostra w radością i otwartością przejęła funkcję anioła przewodnika i oprowadziła po klasztorze, a potem zaprowadziła nas do matki przełożonej. Matka przełożona przedzieliła inną siostrę do towarzyszenia nam przez nasz pobyt.
Zostaliśmy zaproszeni na obiad razem z zakonnicami. Składał się on bardzo lekkiej, rzadkiej zupy z warzyw, a na drugie danie były warzywa na gęsto i troszkę z olejem. Do tego mandarynka, ziołowa herbata i chleb pieczony na miejscu (z pełnym rytuałem obmodlenia go w cerkwii przed wypiekiem)
– Jest adwent więc jemy skromniej – poinformowała nas siostra – Normalnie też nie jemy mięsa i ryb, a nabiał sporadycznie. W czasie adwentu, wielkiego postu nawet tłuszcz jest ograniczany – dodała. Kawy ani czarnej herbaty nie piją nigdy, tylko ziołowa. Mają własne ogrody gdzie uprawiają warzywa i obory ze zwierzętami (nabiał dla dzieci w szkole, pracowników).
Przy wejściu na stołówkę siedzieli pracownicy budujący klasztor – oni otrzymywali nawet mięso.
Nasza siostra z uwagi na to, że ma słabość to słodkiego i jest z lekka otyła w czasie adwentu może jeść i pić tylko przez godzinę dziennie od 16-17.
Po obiedzie było nabożeństwo w którego głównym przesłaniem było przypomnieć sobie zapomniane grzechy, nie wyparte, ale po prostu zapomniane.
Przed nabożeństwem poznaliśmy słynnego batjuszkę, który mimo swoich 60 lat błyszczał młodością, świeżością, radością i dowcipem.
Rozpoczęło się nabożeństwo, my staliśmy na zewnątrz pouczeni przez siostry, aby nikt nam nie robił znaków krzyża na ciele, gdyż jesteśmy katolikami.
A w czasie nabożeństwa robiono znaki krzyża na ustach, oczach, uszach aby osoby namaszczane przypomniały sobie te grzechy które zapomniały.
– Ale ich zamykają tym krzyżem na energię – powiedział Bartek.
Wszystko zależy jaki mają program krzyża w podświadomości jak pozytywny to super, jak negatywny to może to zrobić krzywdę.
Fakt bierze się ze sobą całe dobrodziejstwo iwentarza o czym była mowa potem z batjuszką przy okazji tematu buddyzmu.
– Jak może być coś dobrego w tym co służyło jako swastyka – do czynienia takiego zła jak wojna – stwierdził batjuszka…
– Ale krzyż też robił wiele zła – powiedzieliśmy.
Jednak ten temat został z lekka przemilczany,
W czasie nabożeństwa batjuszka parę razy wyskakiwał do nas, szukając z nami kontaktu, aby wreszcie zaproponować chrzest.
– Jesteście gotowi…
Uwielbiam to w cerkwi, jak łapie się z nimi kontakt na podłożu duchowym zaraz chcą chrzcić. Fakt chcą dać, najlepsze co mają do dania, ale z drugiej strony przeradza się to w fanatyzm i w postrzeganie swojej wiary jako jedynej właściwej na świecie – zresztą katolicyzm też taki jest, chyba całe chrześcijaństwo.
Uwalniam się od przymusu szukania jedynej właściwej drogi
Podążam tą drogą, która mi służy i szanuję drogę innych.
Uwalniam się od przekonania, że moja droga jest najlepsza i jedyna właściwa dla wszystkich.
Batjuszka Segiej mimo że przyjmuje w czasie mszy przez całe dwie godziny – zazwyczaj są do niego długie kolejki. Poświęcił około godziny po nabożeństwie na rozmowę z nami. Fakt część czasu przekonywał nas do prawosławnej wiary, jednak w takich niesamowitych przestrzeniach, tematach zadał pytania, które były bardzo ważne dla nas.
Rozmawialiśmy o wizjach, jasnowidzeniu…
– Ja nic nie wiem – odpowiadał batjuszka –
ja tylko przekazuje informacje płynące do mnie – dodawał.
– A skąd te informacje – zapytałam .
– Od Boga, Jezusa – odpowiadał.
– A ty skąd masz informacje ? – zapytał batiuszka .
– O Boga – odpowiedział Bartek .
– Jakiego Boga? – zapytał.
– Inaczej mówiąc z jakiego kanału?
– Ja mam Jezusa i jestem go pewien – objaśnił batjuszka.
To niewątpliwie niezwykle ważna informacja dla wszystkich – z jakich energii korzystamy? Czy jesteśmy ich pewni? Czy są czyste?
Znam swoje kanały korzystania z informacji i jestem ich pewna
Cała przestrzeń tutejszego monastyru była obmodlona na Atosie w Grecji przez batjuszkę i została naznaczona przestrzeń, której gospodynią jest tylko Matka Boska, a wszyscy, którzy przybywają do tego monastyru są na jej zaproszenie. Wspaniała praca na przestrzeni i pokora, że nie przyjeżdżają tu tylko mili ludzie, ale Ci których zaprosiła Matka Boska dla ich korzyści, tego miejsca i mieszkających tutaj ludzi.
Nawet siostra sprzątająca WC zastanawiała się „dlaczego się spotkałyśmy”. Poziom świadomości w tym monastyrze jest niesamowity. Nie tylko dąży do duchowości, ale również do samowystarczalności materialnej (hodowla żywności), prowadzi sierociniec, szkołę i hospicjum. Nie ma tu radia, telewizji, a posiłki są bardzo skromne. Siostry są sympatyczne, pogodne i uśmiechnięte (pozdrawiają się uśmiechem). Pewne swojej drogi.
Bo co może być ważniejsze niż pewność drogi po której kroczymy???
Przeciwnicy, oponenci, krytycy zawsze będą, ale naszym zadaniem ważne jest iść dalej pewnie po swojej drodze z szacunkiem dla drogi innych. Tak, osoba pewna siebie nie będzie u wszystkich wzbudzać sympatii, ale …… dlaczego dać się ściągać.
Idę swoją drogą z pewnością bez względu na to co mówią o tym inni.
Mam siłę iść własną drogą
Mogliśmy zostać w tym miejscu na noc, a może i dłużej, jednak w pewnym momencie stwierdziliśmy, że dostaliśmy tu chyba na ten moment wszystko po co przyjechaliśmy.
Pożegnaliśmy duszki miejsca i pojechaliśmy dalej w kierunku zachodnim.
Miejsce z siostrami i batjuszką Sergiejem na pewno zostanie głęboko w naszym sercu, gdy będziemy znów przejeżdżać w pobliżu z radością zawitamy ponownie do tego bardzo niesamowitego miejsca, powstającego z przysłowiowego niczego – w tajdze – w przeciągu ostatnich kilkunastu lat. Gdzie jak mówią siostry – cuda uzdrowienia są tutaj codziennością i nikogo tutaj nie dziwią…
Uwalniam się od przekonania, że przynoszę innym nieszczęście
Tak, przez całe swoje życie słyszałam od mojej mamy, że jej życie zmarnowałam tym, że się urodziłam. Im bardziej poznaję jej rodzinną sytuację, odkrywam rodzinne tajemnice, tym więcej przestrzeni otwiera się przede mną, a przy okazji ją mogę oczyścić.
Pozwalam, sobie doświadczać cudów, jak również innym znajdującym się w moim towarzystwie, sąsiedztwie.
Informacje ze strony z tłumaczeniem google
http://phateev.ru/2014/07/sredneuralskij-zhenskij-monastyr/
Sredneuralsky klasztor ku czci Najświętszej "chleba Sporitelnitsa" Dziewica Maryja
Dwadzieścia kilometrów na północ od Jekaterynburga jest Sredneuralsky klasztor ku czci NMP "chleba Sporitelnitsa." To jest młody klasztoru. Jego budowa rozpoczęła się w 2002 roku, robotnicy przybyli do Ganina Yama. W kwietniu 2005 roku klasztor został ustanowiony decyzją Świętego Synodu. Gdy na miejscu, w czasie II wojny światowej był obóz jeniecki, zwany "niemiecki Farm". Wtedy ta ziemia należała Sredneuralskaya elektrownię, po czym trafił do diecezji Jekaterynburg. Teraz w klasztorze stoi kilka świątyń.Kościół Matki Boskiej Kazańskiej do komórek prawosławnych i refektarzu.Kościół Ikony Matki Bożej "Sporitelnitsa chleba", konsekrowanego na początku jesieni 2004 roku. Świątynia znajduje się na trzecim piętrze budynku. Oto relikwie świętych i cudownym obrazem. O cudzie leczyć poważne choroby w klasztorze matka przełożona powiedziała mi, Barbara. Według Barbary, klasztor zbudowany jest wyłącznie na pielgrzymów pieniądze, ludzie, którzy wierzą w Boga pomogła przezwyciężyć ciężką chorobę. A sądząc po aktywnej budowy takiej wielu ludzi. Był tam człowiek z zaawansowanym stadium raka, współczesna medycyna nie miał siły na choroby. Pomógł wiarę i modlitwę. Człowiek cudownie uzdrowiona, ale lekarze nie mogli stwierdzić tylko fakt pełnego wyzdrowienia. I to nie jest jedyny przypadek.
Naprzeciw kościoła Matki Bożej "Sporitelnitsa chleba" jest zvonarnya z dzwoneczkami i mieczem pokuty.
Inna struktura zbudowana na terenie klasztoru jest świątynią dvuhprestolny Trójcy. Górna świątyni poświęcony na cześć Trójcy Świętej, na cześć dole Royal Męczenników. Obok kościoła jest uwielbienie krzyż, zainstalowany na cześć rodziny królewskiej Romanowów.Klasztor jest niemal samowystarczalny, mają swoje gospodarstwo z hodowli zwierząt, ogrodnictwa, warsztaty, szkoły dla dzieci, hospicjum. Jest domem dla ponad 300 namestnits pracują, modlą się, troska o chorych i sierot. Do dziś jest budowany na terenie klasztoru, wzniesiono nowy kościół, jest gotowy na wielki dzwon o wadze około 40 ton.
współrzędne 57.038634,60.498648
Film o monastyrze
Informacje o batjuszce, bez niego bo na to się na zgadza
Kolejna gościna cerkwi i z cudowną kąpielą i obiadem
Żeński Monastyr sobota omsk niedziela monastyr 28-29 listopada 2015
Omsk zaprosił nas tym razem do cerkwi i wegetariańskiej restauracji, ponownie na parówkę w cieście. Mam słabość do parówek, a tutaj są najlepsze jakie jadłam wegetariańskie oczywiście.
– Jeszcze tylko pieniądze z bankomatu i jedziemy – powiedziałam głośno.
– Patrz tam jest bankomat – pokazał Bartek .
…. 50 metrów przed bankomatem na lodzie poleciałam na chodnik, walnęłam tak kością ogonową, że gwiazdki na niebie przez moment zobaczyłam.
Niesamowite, że właśnie teraz parę metrów od bankomatu nie mogę do niego dojść. Muszę upaść na na kość ogonową.
Jak czyszczenie – to na całego. Zamiast to bankomatu poszliśmy do samochodu. Dobrze, że upadłam tylko na tyłek , wielkie dzięki.
A Omsk w swojej już Świątecznej szacie wyglądał bajecznie. Zresztą popatrzcie na te przepiękną świetlną choinkę.
A potem już w padającym śniegu (tylko w tym momencie kiedy jechaliśmy) pojechaliśmy na parking monastyru Aczirskiego 50 km od Omska.
Poza kompleksem monastyrów na terenie klasztoru znajduje się źródełko z mineralną wodą o temperaturze 36,6 stopnia.
Całą noc spałam bardzo czujnie z jednej strony medytując, a z drugiej kontrolując sytuację, czy mogę chodzić. Na szczęście ból dzięki medytacji ustępował.
Taka eureka…
Jaka jestem wdzięczna za to, że mogę chodzić, że mam zdrowe ciało, sprawne nogi, kręgosłup…
Jestem wdzięczna za swoje zdrowe ciało, zdam o niego i szanuję go.
Wieje silny wiatr, na terenie klasztoru nie ma wiele osób. W jednej cerkwi prawie jest modlitwa. Moja uwagę przykuwa ikona Marii Magdaleny przy stoisku że świecami. Niesamowite…..
W kościele zachodnim nie specjalnie lubiana, tutaj nazywana „równa apostołom”. Więcej o Magdalenie pod tekstem.
Kobieta może być równa mężczyznom
Uwalniam się od przekonania, że kobieta nie może być równa mężczyznom
Kobieta jest tak samo mądra jak mężczyznom
Uwalniam się od przekonania, że mężczyźni, i również inne kobiety niszczą mądre duchowe kobiety
Jestem mądrą wrażliwą kobietą
Ikona, która przykuła moją uwagę należała do siostry, która niedawno zmarła, a otrzymała ją od Batjuszki Sergieja ze Sredniouralskiego Monastyru leżącego koło Jekateremburga – czyżby zaproszenie….???
Przy źródełku parę osób prawie się rozbiera do kąpieli
– Też idę – mówi Bartek.
– Ja nie idę, bo po wczorajszym upadku ryzyko za duże – dodaję.
Nagle olśnienie przecież to święte miejsce, wiele chorych specjalnie tu przyjeżdża po uzdrowienia dlaczego więc ja mam nie wejść.
Wsparciem dla mnie są dwie kobiety, które właśnie weszły w strojach kąpielowych (są znaki, aby wchodzić w specjalnych koszulach). W zimnym wietrze przebieram się w przebieralni i z pomocą Bartka schodzę do ciepłej wody.
Jaka radość spotkania, po głowie szaleje zimny wiatr, a ciało zanurzone jest w ciepłej wodzie.
Rodzi się wdzięczność za to, że mogę tu być, doświadczać tego miejsca, że energie które rozładowały się na mojej kości ogonowej znajdują ujście w wodzie.
Łączę się energetycznie z tym co ziemskie , materialne.
Magia porannego spotkania.
Jednak po raz kolejny wszechświat nas zaskakuje. Po kąpieli wchodzimy do klasztornej stołówki, gdzie siostry prawie sprzątają po niedzielnym obiedzie. Wychodzący Pop zagaduje nas co chcemy, skąd jesteśmy…
– Napić się herbatki – odpowiadam.
Nagle na naszym stole ląduje nie tylko herbatka, ale i …….
Duża część niedzielnego obiadu i to dla każdego to co lubi.
Bartek dostaje orzeszki i sałatkę w buraków, a ja ziemniaczane kotleciki z nadzieniem z pieczarek.
Gdy otwieramy się i mówimy co chcemy wszechświat z radością to realizuje.
Mówię szczerze jasno i zrozumiale to czego chce moje serce
Dziękujemy za piękną gościnę w Aczairskim monstyrze opis pod Marią Magdaleną .
Informacje o Marii Magdalenie w Wikipedii
Maria Magdalena w Nowym Testamencie
Maria Magdalena jest dwunastokrotnie wspominana w Nowym Testamencie, przez wszystkich czterech ewangelistów. U świętego Łukasza pojawia się już na początku działalności duszpasterskiej Jezusa, jeszcze w Galilei (Łk 8,1-3) jako jedna z towarzyszek jego podróży obok Joanny i Zuzanny. W relacjach trzech pozostałych ewangelistów – św. Marka, św. Mateusza i św. Jana – pojawia się dopiero w Judei, w momencie ukrzyżowania Jezusa (Mk 15,40; Mt 27,56; J 19,25). Wszyscy czterej zgodnie piszą o niej jako tej, która pierwsza przybyła do grobu Jezusa (Mk 16,1; Mt 28,1; Łk 24,10; J 20,1-3). W Ewangelii Jana (J 20,1) została jedynie ona wymieniona z imienia spośród osób, które wczesnym rankiem udały się do grobu i zobaczywszy pusty grób, zawiadomiły Szymona Piotra. Nie była jednak jedyną, która udała się do grobu wczesnym rankiem, ponieważ jej relacja przekazana Piotrowi wskazuje, że były z nią również inne niewiasty (zob. J 20,2: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”; l. mn. sugeruje, że nie była sama u grobu). Gdy uczniowie przybyli na miejsce pochówku, ona pozostała na zewnątrz. Tam spotkała Jezusa, początkowo myląc go z ogrodnikiem. Ewangelista Jan oraz Ewangelista Marek to właśnie jej przypisali rolę pierwszej osoby, której ukazał się zmartwychwstały Jezus (Mk 16,9; J 19,25) i której nakazał cieszyć się z cudu i dodać odwagi uczniom (Mk 16,10). Była również pierwszą, która miała głosić zapowiedź zbawienia (J 20,18).
Kościół Zachodni – ewolucja wizerunku
Pierwsi Ojcowie Kościoła podważali rolę kobiet w życiu duchowym i od samego początku odsuwali je od uczestnictwa w Kościele. Tertulian głosił:
- Nie wolno kobiecie przemawiać w kościele ani też nie wolno jej udzielać chrztów czy ofiarować Eucharystii, ani też żądać jakiegokolwiek udziału w męskich funkcjach, a zwłaszcza zaś funkcji kapłana[4].
Rola kobiety przez odsunięcie jej od wiary sprowadzała się do postaci grzesznicy. Tym samym Kościół pragnął zminimalizować rolę Marii Magdaleny. Takie podejście było zgodne nie tylko z Tertulianem, ale i również z naukami św. Pawła (1 Tm 2,11-12). W dokumencie „Porządek apostolski” stworzonym przez oponentów Marii, a opisującym wydarzenia Ostatniej Wieczerzy, znajduje się fragment:
- Jan rzekł: „Kiedy Mistrz pobłogosławił chleb i kielich i rozdał je ze słowami: „To moje Ciało i Krew” nie zaproponował ich kobietom, które są z nami. Marta odpowiedziała: „Nie przekazał ich Marii, ponieważ się śmiała”
Na tej podstawie twierdzono, iż Maria Magdalena wątpiła w zbawienie Jezusa. Zaczęto głosić, iż była nierządnicą i grzesznicą i jako taka nie zasługuje na cześć. Przeciwko Marii Magdalenie występował też twórca luteranizmu Marcin Luter:
- Ona nie potrafi myśleć, marzyć, mówić o niczym innym, jako tylko o tym: gdybym miała tego mężczyznę, mego najukochańszego gościa i pana, radowało by się moje serce[5].
Tego typu poglądy spowodowały, iż na długie stulecia Maria Magdalena stała się symbolem pokutnicy i grzesznicy. W średniowieczu tworzono nawet domysły upadku Magdaleny. Jeden z nich mówił o zamożnym pochodzeniu Marii i jej niespotykanej urodzie. Te cechy miały spowodować zejście na złą drogę. Istniał również pogląd, iż Magdalena była żoną Jana Ewangelisty, a gdy ten wybrał pójście za Jezusem, zrozpaczona żona oddała się w ręce nierządu. Historie te odpowiadały ówczesnej modzie średniowiecza, identyfikując zmysłową ladacznicę z nawróconą mistyczką. Pomimo późniejszych prób wyniesienia i oczyszczenia imienia Marii Magdaleny taki obraz pozostał w świadomości wyznawców kultury Kościoła Zachodniego.
Jednak były i opinie przeciwne. Święty Hipolit, teolog z początków III w., jako pierwszy nazwał ją „Apostołką Apostołów”, zaś benedyktyn Rabanus Maurus, żyjący w IX wieku, uznał za równą apostołom.
Dopiero w 1969 papież Paweł VI oficjalnie oczyścił imię Marii Magdaleny i jej niechlubną tradycję. W 1978 z rzymskiego brewiarza wyeliminowano inwokacje o Marii jako pokutnicy i wielkiej grzesznicy.
W późniejszej tradycji Kościoła zachodniego, za sprawą papieża Grzegorza I Wielkiego, Maria Magdalena była utożsamiana z Marią z Betanii, siostrą św. Marty iŁazarza, która namaściła Jezusa drogim olejkiem i „włosami swoimi otarła Jego nogi” (J 11,2). Owo namaszczenie stanowi bardzo ważny fakt z życia Jezusa. Wspominają o nim zgodnie wszyscy czterej ewangeliści (Mk 14,1; Mt 26,6-7). Choć ani św. Marek, ani św. Mateusz nie wymieniają imienia kobiety, wiąże się ją z ową grzesznicą wspomnianą przez św. Łukasza (7,37-38). Połączenie kobiety, z której wypędzono siedem demonów, i grzesznicy obmywającej stopy Jezusa skłoniło egzegetów do twierdzenia, iż jest to jedna postać – Maria Magdalena. Św. Bernard z Clairvaux, żyjący w XI wieku, Marię Magdalenę identyfikował z oblubienicą z Pieśni nad pieśniami oraz z kobietą słuchającą nauk Jezusa (Łk 10,38-42). W swoich kazaniach wielokrotnie wskazywał na powiązanie Marii z Betanii z Marią Magdaleną. Kościół rzymskokatolicki przez wiele wieków w dniu Marii Magdaleny 22 lipca odczytywał Pieśń nad pieśniami. W VI wieku papież Grzegorz I Wielki twierdził, iż Maria Magdalena i Maria z Betanii to ta sama osoba[6]:
- Wierzymy, że kobieta, którą Łukasz nazywa grzesznicą a Jan Marią, to ta sama osoba, z której, według Marka, Jezus wypędził złe duchy[7].
W XVI w. francuski humanista Jacques Lefèvre d'Étaples wygłosił opinie na temat Marii Magdaleny, twierdząc, iż należy rozróżnić trzy Marie występujące w Nowym Testamencie. Swoją opinię opierał na zdaniu Erazma z Rotterdamu. Ówczesny Kościół sprzeciwił się takim twierdzeniom i pod groźbą uznania Lefèvre’a za heretyka zmusił go do wyrzeczenia się swoich poglądów[8].
Kościół prawosławny
W Kościele wschodnim Maria Magdalena była zawsze utożsamiana wyłącznie z kobietą, z której Chrystus wypędził siedem złych duchów, i otaczana wielką czcią jakoApostołka Apostołów. Najstarsze jej wizerunki przedstawiają Marię Magdalenę jako niosącą olejki do grobu lub świadka zmartwychwstania.
W tradycji Kościoła prawosławnego istnieje również pogląd, iż Maria Magdalena zmarła w Efezie, gdzie wzniesiono bazylikę na jej cześć. Za czasów panowania cesarza Leona Filozofa (886–912) miasto Efez zostało zdobyte przez Turków. Ciało Marii przewieziono do Konstantynopola, a gdy ten został zdobyty przez krzyżowców w 1204, święte relikwie zawieziono do Francji, do miasteczka Vézelay, gdzie do dziś istnieje ich kult.
Ewangelie gnostyckie
W Ewangeliach gnostyckich Maria Magdalena była wiązana z Mądrością (Sofią), reprezentowała słońce, księżyc i poświatę gwiazd. Żeńskie gnossis Sofii uważano zaDucha Świętego, na ziemi reprezentowanego przez Magdalenę[9]. Dla gnostyków postać Marii Magdaleny miała również znaczenie symboliczne. Jako kobieta była stawiana na równi z duchownymi i biskupami pierwszych wieków chrześcijaństwa. Taką tezę wyznawał gnostyk Marcjon. Inny czołowy gnostyk, nauczyciel Marcellina wielokrotnie podróżował do Rzymu jako reprezentant grupy Carpocratian, i tam twierdził, iż otrzymał tajne nauki od Marii, Salome i Marty. Sam Ojciec Kościoła, biskup Ireneusz wspominał o równym traktowaniu mężczyzn i kobiet w liturgii i nauczaniu przez gnostyka Marcusa. Tego typu praktyki były przez niego surowo krytykowane[10]. Maria Magdalena jako symbol stanowiła połączenie pierwiastka męskiego i żeńskiego jako jedna całość. Pierwiastek ten określał płciowość boga pod dwojaką postacią.
W Pisti Sophia (Wiara i Mądrość), gnostyckim dziele, napisanym ok. 250 roku wjęzyku koptyjskim Maria Magdalena przedstawiana jest jako opoka Kościoła, przeciwstawiając tym samym twierdzenie o Piotrze z Nowej Ewangelii. Piotr w jej obecności zmuszony jest do odgrywania podrzędnej roli. Panie mój, nie możemy dłużej znosić tej kobiety. Ona pozbawia nas wszelkiej sposobności do powiedzenia czegokolwiek. Wciąż zabiera głos[11]. Mądrość Sofii symbolizowała czerń. Magdalena uważana była za tą, która wie wszystko.
W Ewangelii Filipa Maria przedstawiana jest jako symbol mądrości. W niej to znajduje się cytat:
- przy Panu zawsze kroczyły one trzy: Maria jego matka, jej siostra i Magdalena, która zwana była jego towarzyszką
oraz
- A towarzyszką Zbawiciela jest Maria Magdalena. A Chrystus miłował ją bardziej od innych uczniów i całował ją często w usta. Pozostali byli tym zgorszeni i okazywali niezadowolenie. Mówili doń: Dlaczego miłujesz ją bardziej niż nas? Zbawiciel odpowiadał im mówiąc: Dlaczego nie miłuję was tak jak ją?[12].
W Ewangelii Marii znacznie częściej spotykamy się z osobą Marii. Znany jest ustęp, gdzie Piotr podważa pozycję Magdaleny i jej związku z Jezusem.
- Siostro, wiemy że Zbawiciel miłował cię bardziej od innych niewiast. Powiedz nam słowa Zbawiciela, które pomnisz, które ty znasz a my nie. (…) Czy zaiste mówił na osobności z kobietą, a nie otwarcie z nami? czy mamy się zwracać i słuchać jej wszyscy? Czy wolał ją od nas? (…) Zapewne Zbawiciel zna ją bardzo dobrze. Dlatego miłował ją bardziej niż nas[13].
W Ewangelii Tomasza również znajdujemy kilka wzmianek o Marii i również w kontekście oburzenia Piotra:
- Szymon Piotr rzekł im: Niech Maria nas opuści, kobiety niegodne są życia[14].
W Dialogu zbawiciela Maria Magdalena przedstawiana jest jako kobieta, która rozpoznała wszystko, występuje pomiędzy trzema uczniami, którzy otrzymują polecenia od Jezusa: Judaszem i Mateuszem, odrzuca prace kobiece i staje na równi z mężczyznami[15].
Więcej o monastyrze poniżej z tłumaczeniem google
https://ru.wikipedia.org/wiki/Ачаирский_Крестовый_монастырь
Achairsky klasztor w imię Krzyża Świętego – klasztor, położony w miejscowości Achair regionu Omsk Omsk regionu [1]. Znajduje się w jurysdykcji diecezji Omsk i Taurian rosyjskiego prawosławnego Kościoła.
Około Achairsky klasztoru wybudowano ogrodzenie z czterema bramami: Irtysz, Północna – wejściu do klasztoru, Wschodniej i Zachodniej.Wzniesiony na terenie siedmiu kościołów, pięć godzin, a komórkami przez zakonnice, refektarzu klasztornym i hotel dla pielgrzymów.
Na własne potrzeby zakonnice rośnie kukurydza, ziemniaki i warzywa, i hodowane zwierzęta i ptaki.
Historia klasztoru rozpoczęła się społeczności – Virgin Michajłowa Archanioła kobiecej społeczności w sąsiedztwie wsi kozackiego Ochair pojawiły się pod koniec 1890 roku. Pierwszy ksieni wspólnoty stała wdowa Marina doradcy sądowego Aleksandrowna Makhalova. 23 maja 1903 został konsekrowany w społeczności zbudowano kamienny kościół na cześćArchanioła Michała. Umieść na budowę nowego kościoła w społeczności konsekrowanego Jana z Kronsztadu.
Niedługo po tym wydarzeniu, wspólnota została przekształcona w żeńskiej obschezhitelsky klasztoru. Teren pod budowę klasztoru dał bęben Kozak Michaił. Fundusze na budowę klasztoru pochodzi specjalnie utworzone w tym celu Fundację cesarz Aleksander III. Budowa świątyni i udział lokalnych Kozaków [Źródło nieznane 1290 dni].
W 1913 roku, nowy klasztor poświęcony przez arcybiskupa Andronikus.
Wraz z nadejściem władzy radzieckiej, wszystko się zmieniło. W sierpniu 1920 roku została aresztowana ksieni ksieni Eupraxia Bożego Narodzenia. Nieruchomość kościół został skonfiskowany i splądrowane, a klasztor przestał istnieć.
Pozostałe budynki klasztorne zostały przekazane przez NKWD. Pod koniec 1930 roku w dawnym klasztorze organizowane liczbę kolonii 8 z Gułagu. Więźniowie zostały sprowadzone do miejsca zatrzymania na wózki i transportu wodnego wzdłuż Irtysz. Kolonia w tym samym czasie zawiera 800-900 ludzi. Więźniów, przestępców i "polityczne", a nie strzał, ludzie umierali z nieznośnych ciężkich warunkach. Baraki były budowane w tej samej płaszczyźnie, wiatr wiał przez szczeliny, przenikliwy deszcz i śnieg. Takie struktury nie może być chroniona przed ostrymi zimami syberyjskich. Ciepłe ubrania nie wprowadzano źle, ludzie umierali z zimna i chorób. Chowają je tutaj, za murami obozu. W całej 16-letniej historii istnienia obozu jest znana tylko jedną historię ucieczki [źródło nieznany 1290 dni].
Colony rozpadł się wkrótce po śmierci Stalina, to bardzo szybko [Źródło nieznane 1290 dni] zniszczone wszystkie dokumenty i archiwa obozu, a budynek został wysadzony w powietrze [źródło nieznany 1290 dni].
W 1991 roku region odwiedził biskup Teodozjusza (Protsiuk). Achairsky opatem kościoła św Mikołaja, ksiądz Aleksander (Gorbunov) powiedział straszną historię klasztoru, ujawniła lokalizację dawnego klasztoru, ruiny okopach i koszary, dziedziczone z gułagu, a ogród porośnięty przez więźniów.
Metropolita Teodozjusz, wstrząśnięty usłyszał, postanowił ożywić Achairsky klasztor. Zaapelował do przywódców wsi w sąsiedztwie hodowli zwierząt "River" sowchoz przeznaczyć grunty do montażu krzyża na nim w pamięci o zmarłych bez pokuty i modlitwy. Odpowiedział na wniosek iw pamięci jego ojca, Dmitri Meshcheryakov więzień Achairsky liczby kolonii 8, przeznaczyła 38 hektarów ziemi pod budowę nowego klasztoru reżyser "rzeki" Witalij Dmitriewicz Meshcheryakov, [źródło nieznany 1290 dni]. Dmitri Meshcheryakov po Omsk Korpusu Kadetów służył w armii cesarskiej. Służąc czas w więzieniu jako byłego oficera Biały Straży w armii Kołczaka, cudem żyje i mówił o strasznych warunkach, w których trzymano więźniów.
26 października 1992 został ustawiony hipotecznych Krzyż i biskup Teodozjusz (Protsiuk) dokonał żałobnej za pomordowanych i torturowany, i błogosławiony budowę klasztoru w imię Krzyża [cytat 1290 dni].
We wrześniu 1993 roku, budowa klasztoru został konsekrowany patriarcha Aleksy II, który odwiedził klasztor w budowie[źródło nieznany 1290 dni]. Został przyjęty przez metropolitę Omsk i Tara Teodozjusza i dyrektor zwierząt hodowlanych sowchoz "rzeki" VD Meshcheryakov.
Święty Wiosna [edytuj | edytować wiki tekst]
Po założeniu klasztoru Achairsky jego terytorium została odkryta sprężynę wody mineralnej. Jego poświęcił patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksego II podczas jego wizyty w Achair. W każdą sobotę, metropolita Omsk i Tara Teodozjusza (Protsiuk), obecnie na emeryturze, spędzony poświęconą wodę. Obecnie metropolita Omsk i Tara – Vladimir. O Achairsky wody szerzyć chwałę cudowny, więc tutaj jest dużo ludzi w nadziei na uzdrowienie [źródło nieznany 1290 dni].
Temperatura wody wynosi 36,6 ° C, czyli temperatury ludzkiego ciała, i nie zmniejsza się nawet w najcięższych mrozów.Woda jest bogata w kwasy bromu i borowego, które są korzystne metakrzemowy dla zdrowia człowieka [źródło nieznany 1290 dni]. Analiza wykazała zawartość wody dwutlenkiem węgla, siarki, chloru, wapnia, sodu, magnezu i potasu. Woda jest użyteczny w przewlekłym zapaleniem błony śluzowej żołądka, wrzód żołądka, wątroby i układu wydzielania wewnętrznego, jak również układu nerwowego oraz chorób umysłowych [źródło nieznany 1290 dni].
W 1995 roku zostało ono zatwierdzone i pogłębił jezioro staw, przeciąć studni o głębokości ponad 1 km, z którego roślina Omsk "Rosar" zaczęły się wodę mineralną, przetwarza je i realizowane wspólnie z Omsk-Tara diecezji. Woda mineralna jest znany mieszkańców Syberii pod nazwą "Achairsky klasztoru" [źródło nieznany 1290 dni]. Obecnie, ta woda nie jest na sprzedaż, ale zawsze jest to możliwe, aby zebrać się, przyszedł do klasztoru.
Wola życia kolejne przeslanie lamy z Iwołgińskiego datzanu
Wola życia kolejne przesłanie lamy 3-5 listopada 2015
Długo nie mogłam tego tekstu napisać, gdyż zauważyłam, że pewne energie chcę jak najdłużej trzymać, pamiętając o nich. Bo przecież pisanie po czasie to wejście znowu w tę energię. Takie trzymanie dłużej tego co najbardziej cenne.
Nie przepuszczenie tego, a zatrzymywanie, ale zatrzymywanie to brak otwartości w pełni na nowe.
Uwalniam się od zatrzymywania przyjemnych momentów życia
Przepuszczam przez siebie energię w danym momencie i z radością idę w nowe, będąc tu i teraz
Tak, tak….. w energii miejsca, i tu i teraz pisanie idzie najlepiej i najpłynniej. Jest najpełniejszym oddaniem tego co jest.
A Iwołgińsk powitał nas znów uroczyście, kolejny raz, przyjechaliśmy ponownie na święto (święta są tutaj 8 razy w roku szczegóły na stronie http://etegelov.ru/dni-poclonenia). Tym razem było to święto Wielka Churału Lhabab Duysen (Tybet Święto Świateł) obchodzone jest w 22th dnia, dziewiątego miesiąca kalendarza księżycowego (październik – listopad), a poświęcone jest zstąpieniem Buddy Siakjamuniego z nieba Tusita dla jego ostatniego odrodzenia na ziemi. Według legendy, przed zysku w zeszłym ziemskie wcielenie Buddy Siakjamuni był w niebie Tushita (SK nieba radości.) – Obszar, gdzie jest radość i satysfakcja, i żyć bodhisattwa, który wejdzie do świata mężczyzn w stanie Buddów. Pozostając w sferze bodhisattwy szczęśliwych bogów, Budda Siakjamuni sobie sprawę, że musi wziąć odrodzenie wśród ostatnich ludzi na świecie w obrazie Siddhartha Gautama Księcia. Decyzja Buddy znaleźć ostatnie ziemskie wcielenie, i otworzyć całą "ścieżkę Buddy" – głównej idei tej uroczystości. W tym dniu w okolicach skroni zapalone lampy i prowadzone nabożeństwach (khurals), którzy ukończyli uroczystej procesji.
Lama Itigełow tak jak miesiąc temu siedział w głównym datzanie i rękami innego mnicha błogosławił pielgrzymów. Ludzi niewiele – zapewne śliskie drogi zrobiły swoje. Do tego w datzanie była msza. Na zewnątrz zadymka śnieżna – zima, a wewnątrz ciepło i buddyjskie śpiewy.
Gdzie jesteśmy?
Burjacja, Rosja – czy na Pewno?
Czy może przenieśliśmy się w przestrzeni do Tybetu?
W sumie to przecież niedaleko ok. 2000 km, tak blisko przy tych wszystkich kilometrach, które przejechaliśmy. Gdyby Chiny otwarte były na turystykę samochodowa, na pewno potraktowaliśmy to jako zaproszenie, a tak…… Choć może to tylko nasza upartość.
Najpierw zostajemy praktycznie wepchnięci, błogosławieństwo lamy. Uspokajam moje emocje powstałe podczas jazdy lodową drogą. Ile lęki zabierają nam energii……
Jak przestać się bać, gdzieś kołacze pytanie?
– Wola życia – słyszę gdzieś w przestrzeni – Ty decydujesz o swoim życiu.
Tak, tak…. kołacze się jeszcze w emocji moje ciało, dobrze się to wszystko mówi, jednak w momentach gdy emocje biorą górę, niełatwo mi obserwować siebie, wręcz stapiam się z tym przed czym się bronię. A to przed czym się bronię zgodnie z prawami wszechświata napiera i tworzy się błędne koło.
Przecież wiem, że jazda śliską czy nie śliską drogą nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem. Umysł wie, a ciało reaguje.
Pozwalam sobie przyjrzeć się moim lękom i je rozpuścić
– Wyraź wolę życia tutaj na ziemi.
Tak, wola życia, taki banalny można rzec temat, wszystko rozpatrywałam w kierunku świadomości, jednak tego nigdy. Zaufać sobie, Bogu wszechświatowi i wyrazić jasno wolę życia i……
Stapiam się z energią buddyjskiego święta, kilkudziesięciu mnichów modli się razem, a lama patrzy na nich z góry. Właśnie religie, a może cały schemat życia ma to do siebie, że ktoś jest wyżej – ktoś niżej, nie ma jedności, jest hierarchia.
Uwalniam się od przymusu hierarchii w moim życiu
Żyje w jedności z innymi ludźmi bez separacji
Obok jakąś spóźniona mongolską wycieczka swoim zwyczajem pcha się, nie wiedzieć po co i na co – są tylko oni – ok 15 osób. Przypadkiem stoimy obok mnicha wiążącego supełki na szarfach – jego też szturmują ryjąc się przy okazji na nas. Bartek ma ubaw lekko popychając skrajnego mężczyznę i wywołując efekt kołysania się kolejnych sześciu osób. Obraz kolein życia, zachowania…..
Jestem jednością z nimi, nie ma separacji.
Siadamy na ławeczce podchodzi do nas jeden z mnichów jak się okazuje student, który przyjechał z Chin.
Rozmawiamy o praktykach duchowych, głodówkach na mokro, sucho.
Jedno co nas zaskakuje to to, że często mówi o niebezpieczeństwie tych praktyk.
Jasne, gdy nie słucha się ciała każda praktyka jest niebezpieczna, ale chyba całe życie robi się niebezpieczne wtedy, więc……
Może religie za bardzo próbują wziąć odpowiedzialność za innych, ograniczając w ten sposób wolność.
Takie pozornie dobre intencje, chroniące jednych, ograniczały drugich. Przykład na to, że nie ma idealnego rozwiązania.
Nabożeństwo się kończy, powoli mnisi przygotowują przeprowadzkę lamy Itigelowa do jego datzanu i proszą nas o opuszczenie datzanu. W związku z tym, że w datzanie porusza się po kole, a my siedzimy po lewej stronie od wyjścia. Mamy okazję jeszcze raz przejść koło lamy, otrzymać jeszcze jedno błogosławieństwo.
Niesamowity dzień, z jednej strony pełen emocji, z drugiej magii.
Choć jeszcze się nie skończył i za jakąś czas gdy wszyscy Pielgrzymi opuścili datzan, wyszła procesja mnichów razem z lamą Itigelowem.
Śnieg, mróz, ciemno, buddyści, kolorowi mnisi, bębny, piszczałki, talerze, lampy….
Tybet, Tybet dźwięczało w głowie. Wspomnienia z bardzo odległej przeszłości tak dalekie, a tak bliskie, a przy tym bardzo przyjemne. Jakaś część buddyjskiej duszy śpiewała z radości, uwalniając to wszystko co nauczyła się kiedyś na swojej drodze.
Bo właśnie to, że była buddyjska nie znaczy, że poziom jej świadomości był wyższy niż dziś.
Przez następne dwa dni obserwowaliśmy mnichów kręcąc się po datzanach, z jednym medytowaliśmy w cudowny sposób przez chyba ponad godzinę, a z innym rozmawialiśmy jak z totalnie nieświadomą osobą.
Uwalniam się od przekonania, że jak ktoś jest mnichem, zakonnikiem, księdzem…… to musi mieć wyższa świadomość niż ja….
Iwołgińsk pokazywał nam się w pełnym słońcu, we wczesnej zimowej odsłonie. Nie spaliśmy jak kiedyś przy źrodełku, ale przy bocznej bramie klasztoru. Rankiem w miejscu naszego nocnego postoju w ogrodzeniu datzanu wycięto kilkumetrową dziurę pod nowy kiosk, a nam tym samym na kolejną noc otworzono przestrzeń energii klasztoru.
Niesamowite, że wszystko działo się właśnie w tym czasie.
W kapliczce przy źródełku – gdzie wcześniej spaliśmy dałam kwiaty i zdjęcie Itigelowa robiąc coś w rodzaju ołtarzyka, takie drobne podziękowanie za te niesamowite noclegi tutaj.
Trzeciego dnia gdy już mieliśmy odjeżdżać poszliśmy kupić bilety na wizytę do lamy – aby się pożegnać. Młoda dziewczyna, obsługująca straganik z pamiątkami w głównym datzanie – od jakiegoś czasu poznawała nas, a gdy usłyszała, że jedziemy w kierunku Europy pobiegła na zaplecze, przyniosła ciasteczka i mleko w kartoniku.
– Taki drobny prezent, symbol aby drogi były białe, czyste – powiedziała pokazując na mleko.
Prezent od lamy dany jej rękami. Niesamowite, właśnie mleko jako symbol bezpiecznych dróg, w tym momencie kiedy tyle emocji kosztują mnie te lodowe drogi.
– Dziękuję bardzo.
A lama, jak to lama dał nam kolejną lekcję przy naszym pożegnaniu…..
Nie dość, że uczekaliśmy się na mrozie i wietrze ponad godzinę, to wprowadził nas razem z grupą mongolek do datzanu mnich, który cały czas rozmawiał przez telefon, podpędzał, a gdy jeszcze nie wyszliśmy – weszło trzech Rosjan z innym mnichem, którzy zaczęli się modlić – medytować.
Nas wyproszono.
Mongołki były wściekłe, mi też jakoś przykro się zrobiło.
Tak, dać pieniądze i s……. bo są inni uprzywilejowani…
Pojawiała się złość, przykrość, obraża…..
Tyle dobra zaznałam w czasie tego i nie tylko tego pobytu, a jakieś mało świadome zachowanie innych powoduje zaniżenie mojej energii, a przecież zgodnie z intencją poszliśmy lamie powiedzieć tylko dowidzenia na fizycznym planie. Bo na duchowym jesteśmy połączeni bez konieczności kontaktu fizycznego i pożegnań.
Zachowania ludzi o niższym poziomie świadomości nie mają na mnie wpływu.
I tak kolejny raz z kolejnymi lekcjami odjeżdżaliśmy z tego cudownego miejsca. Może tu kiedyś wrócimy, może nie, jednak na zawsze pozostanie częścią nas.
Pełni wdzięczności udaliśmy się do Ułan Ude już po czarnym asfalcie.
Nasze poprzednie wizyty u lamy
Pierwsza: http://brygidaibartek.pl/wyjdz-poza-przeslanie-lamy-itigelow/
Druga: http://brygidaibartek.pl/z-kolejna-pielgrzymka-do-lamy-itigeowa/
Trzecia: http://brygidaibartek.pl/z-kolejna-pielgrzymka-do-lamy-itigeowa/
W “koleinach” życia przesłanie Małej Gobi
W 'koleinach” życia przesłanie Małej Gobi 23-24 październik 2015
Rano zauroczeni przestrzenią podążyliśmy dalej w Gobi, w kierunku miasteczka Nomgon.
Przestrzeń była tak potężna że czasami ciężko ją było objąć, pojawiało się uczucie zatopienia w przestrzeni, które uruchomiało czasami pokłady lęku, lęku przed zatopieniem się w tej przestrzeni, przed straceniem swojej tożsamości.
Jechaliśmy przez kolejne doliny, przyglądając się wielbłądom, pijąc kawę w ich sąsiedztwie. Takie safari po Gobi, gdzie ludzie i zwierzęta są ze sobą połączeni.
Mijaliśmy kolejne doliny które przybierały teraz różne kolory – kolory jesieni.
Bartek od paru dni próbował zrobić dłuższy piknik, rozbić namiot, wyciągnąć piecyk, jednak kompletnie nie szła na to energia.
W tym pięknym miejscu pojawiły mu się emocje, niezrealizowane pragnienie przejęło nad nim kontrolę, nawet przebiegające stadko gazel nie wyrwało go z iluzji własnych emocji.
Jechaliśmy przez piękne czarne góry, gdzie czerń po raz kolejny wydobywała nasze ukryte cienie. Czerń ziemi i zachód słońca – wszystko tańczyło wszystkimi odcieniami czerni i pomaranczu, nie mogłam się napatrzyć na tę przestrzeń – stapiając się z nią ( a Bartek odrzucił okoliczne piękno zamykając się w swoim niezrealizowanym pragnieniu).
Gdy na pięknym znów płaskowyżu znaleźliśmy miejsce do snu zaproponowałam ustawienie tych jego emocji, przywiązań.
Na powierzchni było wiele rzeczy, jednak wewnątrz chodziło o to, że dostawał od bliskich tylko akceptację wtedy gdy szedł utartą przez innych drogą, drogą w której nie ma miejsca na samodzielność. Szedł koleiną, którą szli wszyscy popychając siebie nawzajem. Tzn. Ci z tyłu popychali tych z przodu, kierunek. Było ciasno i trudno było się pogubić, obrać zły kierunek. W koleinie wszystko jest znane, wiadome, ale jak z niej wyjść?
Uwalniam się od przymusu podążania koleiną życia
Właśnie jak z niej wyjść ???
Na dwa sposoby – jeden objawił się po prawej północnej stronie, a drugi bliżej słońca po południowej.
Wypadnięcie na północną stronę jest nieświadome, tutaj wychodzą, albo wyrzucani są przez społeczeństwo Ci, którzy nie mają siły iść tą drogą, są za słabi, klęczą, majaczą, wiją się w męczarniach, jednak użytkownicy koleiny pilnują w niej swojego miejsca, bo jak wyjdą…….. to mogą już być w innym miejscu w innej konfiguracji, zresztą skupieni na pchaniu się nie widzą lub nie chcą widzieć tych z boku. Robią wszystko aby się nimi nie stać. Nie stać się marginesem społeczeństwa.
Po południowej stronie są Ci świadomi, którzy świadomie wyszli z koleiny. Idą w kierunku światła, słońca.
Użytkownicy kolein bacznie ich obserwują czekając na najmniejsze potknięcie i cieszą się z niego. Cieszą się bo podświadomie czują że też powinni „Coś” ze sobą zrobić , a potknięcie innych uwalnia ich od widzenia sensu pójścia NOWĄ DROGĄ.
Uwalniam się od przymusu szukania wsparcia u ludzi, którzy nie mogą mi go dać
Idę swoją drogą bez względu na konsekwencję i opinię innych.
Czy w koleinach nie ma potknięć? Są, ale tam są to tzw. „nieszczęśliwe wypadki”.
Potknięcie człowieka światła jest natomiast lekkomyślnością.
A dlaczego tak się dzieje???
Bo ludzie światła pokazują, że można „coś” inaczej, a Ci z kolein tak samo tego chcą, jednak lęk przysłania normalne patrzenie i powoduje, że są w stanie zrobić tylko tyle aby innym się nie udało, i dać w to bardzo dużo swojej negatywnej energii, złych myśli.
Uwalniam się od chciwości na złe myśli innych ludzi co do mojej drogi
Idę swoją drogą, a myśli innych są tylko ich myślami i mają do nich prawo.
Pojawia się samotność, odrzucenie
Uwalniam się od samotności, odrzucenia gdy idę swoją drogą
Uwalniam się od przymusu szukania wsparcia u ludzi, którzy mi źle życzą i odrzucają mnie i moje działania
Otrzymuję wsparcie od wszechświata i ludzi, którzy mnie rozumieją.
Żyję własnym życiem świadomie i działam świadomie.
Każdy ma wybór jak żyć i co robić.
Ustawienie było niesamowite bo na kamyczkach pojawiła się koleina, a w umysłach obrazy pojawiających się ludzi były tak plastyczne jakbyśmy oglądali film w kinie.
Tak czasem koleiny są cenne i wartościowe, tylko wtedy gdy wybiera się je świadomie i wtedy mogą nam pomóc w niektórych momentach.
Wszystko działo się w niesamowitej przestrzeni tutaj pięknie opisanej przez Bartka:
Księżycowe spotkanie.
Tym razem leniwie, noga za nogą podążyliśmy przez wielką, rozłożystą dolinę która zaprosiła nas wcześniej na nocleg. Oby oddać jej ogrom należy dodać jej rozmiary o szerokości ok 35 km i długości conajmniej 100. Istna egzotyka, drogę zagradzają stada dwugarbnych wielbłądów, o pięknych, gęstych zimowych futrach. Ciepłych, bo na nasze stopy także zagościły skarpetki z ich wełny. Dziękujemy przy okazji właścicielom i uspokojeni po troszku widokiem ich szczęśliwego życia prawie na wolności jedziemy dalej. Pustania przeobraża się w wyschnięty step, a potem w pozostałości po rozlewiskach i korytach okresowych rzek. I to one przede wszystkim dają bogactwo roślin w jesiennej teraz szacie. Słońce wyjątkowo dziś silne oświetla miękko pejzaże w odcieniach żółci, brązów, z dodatkami stalowoniebieskimi i bordo. Kolejny prezent Gobi – tak by odcisnąć niezatarte wrażenie, zachować pamięć i przekazać dalej zaproszenie, przy pomocy naszego bloga. Gobi jest w swym majestacie potężna, w szacie roślinnej ciekawa, nadrabia mniejszą różnorodność roślin skałami w odcieniach setek minerałów. Nas zapraszają różne kamyczki, jedne wdzięczą się tylko do zdjęcia, inne chcąc doświadczyć podróży same wskakując w kieszeń. Są też takie co wysiadają, i tak było z naszym kamieniem z jeziora Hapsugul, który służył jako obciążenie przy kieszeniu kapusty, teraz po przejechaniu pojemnika kołami naszej Landrynki wrócił do natury. Dziękujemy mu za pomoc.
Dzień chylił się ku wieczorowi, mimo więc magii miejsca ruszyły programy chęci zaspokojenia planów związanych z chęcią obozowania, okąpania się, wykonania prania w świetle nadchodzącej zmiany pogody. Dopiero stado gazel i zbliżenie się do czarnych jak węgiel szczytów gór pozwoliło mi na ponowne wtopienie się w przestrzeń. Przestrzeń która była zadziwiająca. Jeżeli miałbym sobie wyobrazić powierzchnię księżyca to tak właśnie by wyglądała. Czarne nagie skaliste góry , czarna prawie równa powierzchnia plato wyściełana połyskliwym kamykiem, odległy widok w dół na dolinę kończącą się daleko, daleko kolejnymi łańcuchami szczytów ….. Potem zachód słońca, żółty, różowy, aż do pomarańczu podświetlającego od drugiej strony wyraźnie ostro zakończonej górskiej grani. To wszystko bez zmiany głębokiej czarnej barwy skał….
– Spektakl trwa…..
Teraz sympatyczny bohater księżyc zalewa w ciemności całą okolicę. Żadnego tchnienia wiatru, ruchu powietrza, rośliny, owada, ptaka. Całkowita cisza………, nie cisza bo gadają skały, góry i kamyczki odbijając połyskliwe białe światło, napełniając i oświetlając na dziesiątki kilometrów okolicę. Pejzaż nocny przy niesłychanie jak na tą porę roku ciepłym powietrzu ok 16 stopni. Z kontemplacji chwili wyrywa nas widok wyraźnych świateł jadącego auta w masywie górskim na horyzoncie. Spojrzenie w nawigację pozwala stwierdzić że to……………80 kilometrów……………., nie……. jaja jakieś……… fata morgana……..… ale w nocy?
Rano z radością zjechaliśmy do miasteczka Nomgon, które robiło wrażenie niesamowicie zadbanego. Miasteczka pustynne to miejscowości mające ok 1000 mieszkańców, parę sklepików, szkoły, urzędy. Oddalone od siebie o 100 czy 200 km, a między tym pojedyncze jurty. Taka jest Gobi. W tym miasteczku pojawił się jeszcze klasztor buddyjski. Niestety nie zaprosił nas do siebie.
I tak kończył się powoli na czas na Gobi w tej najbardziej dzikiej odsłonie.
Na jutro zapowiadali załamanie pogody (a prognozy się tutaj sprawdzają), więc zdecydowaliśmy, że jedziemy do Dalanzagdad, aby być bliżej asfaltu.
Pogodowo pustynia gościła nas bajkowo w dzień 20 stopni w cieniu, czy więcej w słońcu ze 27 w plusie, w nocy minimalnie koło zera, ale zazwyczaj 5-8. Piękna jesienna Gobi….
I tak już o zmroku dojechaliśmy na nasze „ulubione” miejsce koło Dalanzagdad (dla przypomnienia największe miasteczko Gobi ok 18 000 mieszkańców, lotnisko).
Dziękujemy za ten magiczny czas na Gobi – zrobiliśmy teraz jesienią w październiku ok. 600 km bezdrożami, ciesząc się z każdej chwili.
Powiem szczerze jeszcze się Gobi nie nasyciłam, i gdy ponownie zaprosi – z radością powrócę.
Dziękujemy za tę magię i ten czas….