Młodszy brat, starszy brat Bajkał, Chubsugul – Bartek – Sławek
Bajkał 19-23 września 2015
Bajkał starszy brat Chubsugul, to taka analogia do Bartka i jego brata.
Tym razem przygarnął nas na pierwszą noc nad sam brzeg, abyśmy w jego bliskości mogli pobyć jak najdłużej. Potem gdy zrobił się dzień i zaczęło pojawiać się coraz więcej aut robiło się wręcz ciasno. Postanowiliśmy więc jechać dalej w kierunku Gorjaczińska.
Po drodze pełno miejsc piknikowych, aż strach pomyśleć co tutaj musi być w sezonie….
Turku miejscowość szarych drewnianych bez uroku domów i Gorjaczińsk, równie zapiziały jak Turku. Jednak Bajkał w słoneczny dzień wdzięczył się tysiącem kolorów wody chcąc się pokazać młodszemu bratu w jak najlepszym świetle, złoty piasek i woda głęboko niebieska przechodząca czasem w zielony migocąca tysiącem barw tych kolorów.
Zapraszam do siebie do mojego świata zadawało się słyszeć.
Poznasz mnie, a poznasz siebie.
Potem koncert Buranowskich Babuszek (pisaliśmy o nich w poprzednim poście) i upatrzona wcześniej miejscówka na brzegu, nad samym brzegu. Jednak wiatr w tym miejscu był tak silny, że przenieśliśmy dalej do sosnowego lasku ok. 30 metrów od brzegu na górce.
– Dlaczego musi nas coś dzielić bracie – zapytywał Bartek.
– Kto wchodzi pomiędzy nas?
Piękna złocista plaża i las – samo piękno .
– Tak piękno, ale jednak dzieli, poza tym ja patrzę na Ciebie z góry w twoją piękną głębię, jesteś jak morze, bezkresne i mam wrażenie, że Ty mnie nie widzisz nie zapraszasz w swoje progi
– zapytuje dalej Bartek.
– Bo ja kumpluję się z tym co piękne…….
I tak patrząc na Bajkał spacerując po jego brzegu spędziliśmy parę dni.
Zbieraliśmy grzyby – choć tutaj było ich mało, patrzyliśmy w jego niesamowitą głębię, bo morze to czy jezioro.
Gdy słońce schodziło niżej miało się wrażenie, że chce okąpać się w Bajkale, rozświetlając jego powierzchnie.
I gdzie jest światło?
Na górze czy w jeziorze?
Światło jednoczy się z wodą tworząc niesamowity spektakl, wszystko lśni jakby tańczyło. Gdy wiatr przygra na swoim saksofonie to tworzą się miliony odcieni światła, a może po co ograniczać ich jakąś liczbą.
Fale spokojnie lub mniej witają się z piaskiem by potem odejść w swoją stronę.
Czasem księżyc przeglądał się jeziorze, rozświetlając jego ciemną nocną toń.
Jednak nie ma zaproszenia do bezpośredniego spotkania .
– Dlaczego? – pyta Bartek.
– Bo jesteś za młody, gdy dorośniesz zrozumiesz – pada odpowiedź…
– Za młody by być Twoim bratem???
I tak, dzień za dniem w kolorach słońca, wody, złotej plaży, kiedrowo-sosnowego lasu. Czasami mieliśmy wrażenie, że las jest większym przyjacielem niż jezioro. Piękna wiewiórka biegała po drzewach, a czasami siedziała w naszym sąsiedztwie. Przypominając, że mamy opiekę i nawet twarde orzechy bez problemu rozgryziemy.
Było nam dobrze
Niestety zapowiadali załamanie pogody na najbliższy tydzień, postanowiliśmy więc pojechać na północ w kierunku Ust-Barkuzina, aby więcej zobaczyć tych terenów. Może nie postanowiliśmy, tylko Bartek bardzo chciał zobaczyć brzeg z wysokimi górami rozpoczynającymi się połowie Bajkału i tak 22 września pożegnaliśmy bardzo gościnne miejsce i pojechaliśmy dalej.
Do Gorjaczinska biegnie bardzo dobry asfalt z Ułan Ude, ciągnie się potem jeszcze z 30 km, a potem różnie. Na pewno kiedyś zrobią drogę. Gdzieniegdzie jeszcze było widać ślady ostatnich pożarów, wręcz śmierdzące dopalające się resztki – pogożelisko.
Czuliśmy się coraz bardziej zmęczeni. Jednak jeszcze chcieliśmy zobaczyć półwysep ……….
Niestety o tej porze roku dostęp do niego był dość utrudniony. Miły stróż na szlabanie poinformował nas, że można go uzyskać w Ust-Barkuzin. Powiedział również, że jest to teren Parku Narodowego inie można tam obozować na dziko, a cała baza turystyczna jest zamknięta. No ciekawe.
Ruszył się silny mroźny wiatr, więc stwierdziliśmy, że wracamy ……………
A do mnie przyszła refleksja, że gdyby nie nadchodziła zima to byśmy wrócili do sanatorium na oddział leczenia głodówką w celu oczyszczenia naszych ciał z toksyn.
Tak idąc za energią na naszej drodze pojawił się tydzień tylko na pranie (inaczej mówiąc rozświetlania).
Zadzwoniłam do sanatorium okazało się, że miejsce jest.
Ruszyliśmy więc z powrotem odwiedzając kolejne plaże, ciesząc się kolorytem jesieni i tak ok. 8 km od Gorjaczinska bardzo spodobała nam się plaża- postanowiliśmy więc zostać.
Parkując auto, aby znaleźć proste miejsce do spania Bartek poczuł niesamowity opór na kierownicy.
– Jedź szybko do głównej drogi – przyszło mi głowy.
Ruszyliśmy jednak Bartek stwierdził, że z niesprawną kierownicą nie wyjedzie na drogę. Zatrzymał się ok. 700 metrów od niej. Gdy zaczęliśmy oglądać samochód zauważyliśmy i usłyszeliśmy potężny wyciek spod maski. Okazało się, że rozszczelniła się pompa wspomagania kierownicy i wylał cały olej. Można rzecz, że eksplodowała. Wcześniej nie dawała żadnych znaków złego samopoczucia, nie kapała ani kropelką.
Bartek się zdenerwował, jednak za chwilę zaczęliśmy kombinować co robić. Byliśmy w lesie bez internetu. Zbliżała się noc.
Zależało nam tylko, aby dojechać do Gorjaczinska – 8 km.
Udało nam się skontaktować z mechanikami w Polsce. Ich pomysły były dobre. Należało zdjąć obydwa paski klinowe i założyć taki krótki tylko na koło silnika i pompę wodną.
Jednak nie mieliśmy paska klinowego tej długości.
Bartek wpadł na rozwiązanie , po prostu użył kawałka cienkiej linki z rdzeniem wewnątrz.
I po nocy w lesie – rano ruszyliśmy dalej.
Oczywiście prosząc wszystkie duchy opiekuńcze, istoty światła by dojechać do Goraczińska.
A co było powodem wydarzenia, szybko zrobiliśmy ustawienie :
Oczywiście relacja z bratem.
Jako młodszy brat też robił na złość swojemu bratu, był wobec niego złośliwy.
Uwalniam się przymusu robienia złośliwości innym
Pozwalam sobie na wspólną zabawę z innymi
Zawsze bowiem przyczyna konfliktu leży gdzieś pośrodku.