o podróży na Wschód 2015
now browsing by category
Skrzaci las przy rajskiej plaży
Skrzaci las koło rajskiej plaży 30 sierpnia – 7 września 2015
Skrzaty leśne zaprosiły nas na grzybową ucztę, pokazując las i swoje królestwa, koło rajskiej plaży nad Chubsugul. . Zapraszając do wspólnego stołu. Podróżujący z nami elf Giro latał z kaczkami po jeziorze zagłębiając się bardziej w wodne otchłanie niż leśne, jednak na jego życzenie skrzat Beno odsłonił nam leśne sekrety.
Las to dom dla milionów, a może miliardów istnień, mikrokosmos, gdy skoncentrujemy wzrok, weźmiemy dłuższy obiektyw odsłania przed nami kolejne światy – wcześniej niewidzialne i tak dalej, dalej ……. w kierunku koncentracji i zobaczenia całego wszechświata w pręciku kwiatu, czy listku roślinki.
Mikro i makro kosmos przenika się w jednej chwili w jednym momencie .
I każdy zobaczy to co może, potrafi, jest mu potrzebne.
Uwalniam się od przymusu widzenia świata jak inni, jak wypada
Widzę świat własnymi oczami, własnym sercem z odwagą i radością
Tylko to co widzę, czuję, doświadczam… mogę pokazać innym, właśnie nasz blog jest obrazem naszego świata jaki widzimy, jest nami.
A my widzimy ten las jako kolejny odsłaniający się pejzaż, każde zagłębienie terenu wraz ze zwalonym pniem obrośniętym mchami , porostami, pękami grzybów daje spektakl w mieniącym się słonecznym świetle. To podróż w makro, co krok inna scena, inni aktorzy, inne przesłanie……
A teraz popatrzcie na skrzaci las własnymi oczami, bez potrzeby zobaczenia czegoś specjalnego, w ogóle bez potrzeby zobaczenia czegoś. Pozwólcie sobie poczuć go sercem, a potem już bez tego co powinno się zobaczyć – popatrzcie na zdjęcia – jak dzieci, a może mieszkańcy odległej galaktyki, którzy pierwszy raz widzą taki obraz rzeczywistości.
A wierzycie w skrzaty, elfy …. i inne niewidzialne duszki?
Jaki jest Wasz stosunek do nich, czy do osób które w nie wierzą?
Czy jesteście pewni, że widzicie jedyną właściwą rzeczywistość?
My dziękujemy za cudowny spacer z Benem przez leśne ostoje, ogrody, ziołowe polanki, grzybowe stoły. Za spacer po świecie niewinności, radości, zabawy…… Świecie gdzie mogę widzieć to, co naprawdę widzę.
Dziękujemy za to piękne spotkanie.
Magia światła nad Chubsugul – zachody słońca
Zachody słońca nad Chubsugul 24 sierpnia do 6 września 2015
Chubsugul pokazywał nam się w różnych odsłonach, jednak przez parę dni magia zachodów słońca rozpieszczała nas na całego. W ostatni dzień pokazała nam się pełna tęcza przechodząca we dwie, przypominając nam o świetle w nas i że na jego wszystkich kolorach czas się skupić.
Skupiam się na świetle w sobie i jego kolorycie
Niebo przeglądało się krystalicznie czystej wodzie jeziora, pokazując nam siebie zarówno na wodzie jak i na niebie.
Czystość jeziora gdzie każdy może się przejrzeć i zobaczyć siebie, siebie prawdziwego.
Czasami tak jak chmury na niebie tworzą niesamowity spektakl, czasami jednak w jeziorze odbija się tylko czerń.
Właśnie co widzimy w sobie światło czy cień?
Przed czym uciekamy przed światłem czy cieniem?
Wydaje nam się, że już jesteśmy cudowni i najpiękniejsi na świecie, czy może widzimy tylko swoje ciemne strony?
A może udaje się zachować balans?
A może skupiając się na świetle widzę rzeczy do zmiany?
My z Bartkiem zawsze więcej widzieliśmy cienia niż słońca w nas, skupialiśmy się na czyszczeniu siebie doszukując się kolejnych braków. Tak zostaliśmy wychowani, nigdy nie byliśmy dość dobrzy.
Tak można przez wieki, wcielenia.
Czyścić trzeba, zmieniać w kierunku większej miłości, ale należy doceniać siebie również….
Pozwalam sobie doceniać światło, dobre cechy we mnie.
Pamiętajcie, że inni są naszymi lustrami, to co widzimy w innych sami mamy w sobie – i dobre i złe.
Popatrzcie na zdjęcia zachodów słońca najbardziej prawdziwego miejsca jakie znam i zastanówcie się nad światłem i cieniem w sobie.
Pozwalam widzieć siebie prawdziwą teraz
Udowodnianie to nadużywanie swojej mocy – lekcja ważki
Lekcja ważki – udowadnianie to nadużywanie swojej mocy 3-4 września 2015
Rozkoszowaliśmy się kolejnym dniem na rajskiej plaży. Pogoda była zmienna, to świeciło słoneczko, to padało, to pojawiała się burza – wszystko mieszało się razem. Staliśmy na brzegu przejrzystego jeziora i ustawialiśmy rozświetlanie siebie. Rozprawialiśmy o tym ile światła sami widzimy w sobie, a ile jeszcze rzeczy do czyszczenia. Jaki procent czego, tak naprawdę?
Widzenie rzeczy do naprawienia podyktowane było wychowaniem naszych rodziców, którzy nigdy nie widzieli nas dość dobrych. Nawet ostatnio śmialiśmy się z wagi Bartka i oceny jego mamy. Teraz gdy jest chudy cały czas robi mu przytyki, że jest za chudy i ma więcej jeść, bo ona się martwi.
Gdy był gruby nabijała się z jego brzucha.
Nigdy dobrze!
Dobre byłoby pytanie:
Mamo powiedź mi dokładnie kiedy będę Ci się podobał???
A przecież to drobiazg, a tak zawsze było ze wszystkim w naszych rodzinach. Dlatego skupić się teraz na tym, że jesteśmy już dobrze rozświetleni – jest nam trudno. Łatwiej skupić się na tym – co jeszcze poczyścić, bo może wtedy bliscy zaakceptują nas wreszcie ……. (kolejna pułapka akceptacji…)
Pozwalam sobie widzieć światło w sobie i skupiać się na nim
Nagle w spokojnej toni jeziora ktoś maleńki płynął, mocno machając skrzydełkami
Kto to jest ?
Patrzyliśmy wnikliwie i naszym oczom ukazała się ….. tonąca ważka.
Bartek pobiegł po rakietkę do badmintona, zdjął spodnie i wskoczył do wody i wyciągnął ją na brzeg, całą mokrą i przerażoną.
Położyliśmy ją na pod samochodem, tak aby nocny deszcz nie zmoczył jej ponownie. Posłaliśmy również energię ……….
Zaraz też wyciągaliśmy książkę J. Ruland „Siła zwierząt” i poczytaliśmy o ważce:
Rozwój, przeobrażenie, ochrona
Łączy w sobie element wody i powietrza. Larwy zwane nimfami zamieszkują wodę, gdy przeobrażają się wynurzają z wody i jako ważka unoszą w powietrze…
Nasza pokazała, że trzymanie naszego poprzedniego stanu potrzebuje dużo energii i jest bardzo niebezpieczne. Czas przeobrazić się i zacząć latać …..
„Po angielsku nazywana jest dragonfly – smocza mucha. Nazwa ta wywodzi się ze starej legendy, w której pewien smok posiadał czarodziejskie siły, ale nie wolno było mu ich nadużywać. Obdarzał światłem i mądrością, przynosił magię, zmianę postaci, a swoim ognistym oddechem – przywidzenia. Pewnego razu kojot wezwał go do przybrania postaci ważki. Wtedy smok utracił moc, gdyż użył jej tylko po to by popisać się swoją magią.”
Inna historia opowiada o Altantydzie, gdzie ważka jest strażniczką starej wiedzy. Mieszkańcy Altantydy nadużywali jej zdolności i eksperymentowali z jej wiedzą, przez co utracili swe siły i doprowadzili do zatopienia kontynentu.
Ważka przypomina o sile Atlantydów, obdarza mądrością i ostrzega przed niewłaściwym wykorzystaniem wiedzy. Przynosi mądrość głębi i przeszłości, siłę rozwoju, wyrastania ponad siebie samego oraz powrót starej wiedzy do nowego cyklu”
Dla mnie nasunął się niesamowity wniosek
Gdy udowadniamy coś sobie, czy innym – pozbawiamy siebie mocy.
Tak, tak jak Ci udowodnię ……..
Pokaż, że potrafisz ………
Jesteś taki marny, zrób coś z tym …………..
Reakcja na to – to pozbawianie siebie mocy .
Uwalniam się od przymusu udowadniania innym siebie , aby mnie zaakceptowali i szanowali
Pozwalam sobie iść swoją drogą i korzystać ze swojej siły
Również gdy namawiamy innych do udowodnienia nam czegoś, to obdzieramy ich z energii!
Uwalniam się od przymusu reagowania na prowokacje typu „udowodnij mi” .
A wracając do symboliki ważki
„z ważką masz szansę na pozbycie się starej karmy i uwolnienie od starych powiązań, które już Ci nie służą. Ponadto ważka obdarza Cię umiejętnością zmiany postaci oraz latania, ochroną i siłą podążania własną drogą i oddania się związanej z tym przemianie.
Ponieważ toczy walki o terytorium, odpowiada za odgradzanie i ochronę określonych obszarów – pokazuje, że są one pod inną niż ludzka ochroną”
Chronię siebie, moich bliskich, moje dobra, mojego bloga – poddaję je ochronie Sił Światła.
A nasza ważka nieruchomo przespała noc pod samochodem. Rano daliśmy ją na maskę auta, a gdy nagrzała skrzydełka …… odleciała.
Pokazując, że gdy idziemy swoją drogą, a na niej czasem upadamy – wszechświat o nas się troszczy. Tak, może byliśmy jedynymi istotami na całym potężnym jeziorze (ok. 120 km na 30 km), którzy byli w stanie wyłowić ważkę, wokoło krążyło bardzo wiele drapieżników w powietrzu i wodzie. Prawdopodobieństwo uratowania żadne, a jednak……..
Wszechświat się o mnie troszczy każdego dnia.
Dziękujemy kochana, że pokazałaś się nam, dając cudowną lekcję, od teraz będziesz przypominała nam, że chęć udowodnienia – to pozbawianie się mocy. Gdy przychodzi czas przeobrażenia – bezpieczniej mu się poddać, iść w nowe – gdyż tkwienie w starym tylko kosztuje dużo siły i jest wręcz niebezpieczne, a wszechświat zawsze się o nas troszczy.
Szczęśliwego udanego ważkowego życia.
Na rajskiej plaży nad Chubsugul
Na rajskiej plaży 30 sierpnia – 6 września
I takich czystych, prostych jezioro przyjęło nas ze swoją krystaliczną wodą, dając ciche miejsce nad samym jego brzegiem, przy spokojnej wodzie, przy błękitnej lagunie ze zmienną pogodą w każdej godzinie.
Słychać było tylko dźwięk ogniska, przelatującego nad nami 5 metrów kruka, świegot maleńkich ptaszków, czasem dźwięki kaczek (z którymi bardzo zaprzyjaźnił się nasz elf Giro i z nimi zwiedzał jezioro), nasze oddechy, kroki….
Przyroda znów zaczęła z nami tańczyć, pozwalając się przenikać jeden z drugim, przenikać przy zachowaniu odrębności własnych dróg w pełnym szacunku i wyborze tego co biorę od innych i co im daję.
Siadłam na zwalonym drzewie oddzielającym wodę od lądu.
W wodzie jeziora wszystko widać głęboko, ponoć nawet na 50 metrów, ziemia już na kilku centymetrach zakrywa co dalej, głębiej…
Dwa światy tak różne, a tak podobne – człowiek ma w sobie 70% wody – jaką jakość jej damy – zależy tylko od nas. A woda to informacja ………
Czy zadaje sobie pytanie jaką informacje niesie pita przez nas woda ?
Jesteś tym co jesz (Hipokrates), a może bardziej jesteś tym co pijesz?
(tak na marginesie najbliżej nas jest złota termalna woda w Sklenych Teplicach na Słowacji – link ze starego bloga http://opodrozyprzezzycie.blogspot.com/2012/12/magiczne-uzdrowisko-sklene-teplice.html) i przy tym wszystkim co teraz dzieje się w Polsce, gdy stare chwyta się każdej metody, aby zniweczyć nowe (nie wiadomo jakie, ale nowe) ziarnko złotej wody przyda się każdemu,
A u nas Chubsugul, przestrzeń wody jednego z najczystszych i największych słodkowodnych jezior świata, jeziora owianego legendami osadzonego gdzieś między 3 tysiącznikami.
Gdzie gdy odpuszcza się surowość i zmaganie można znaleźć spokojny i przytulny zakątek, oddając się kontemplacji informacji niesionej przez wodę, stapiając się z nią i czerpiąc moc z jej krystalicznej formy (można pić surową prosto z jeziora, parametry wody idealne do picia, może dlatego nazwana świętą 100 ppm, Ph ok 8) i koloru, który razem ze słońcem daje lazur podobny do greckiego czy malediwskiego.
Koloroterapia koło nas, do której nago jak dziecko natury można wbiec (temperatura 16 stopni) i zanurzyć prosząc o napełnienie światłem.
Do tego cisza i spokój, który przenika umysł, ciało i duszę powodując, ze tak jak można przejrzeć się w krystalicznej wodzie jeziora oglądając kolejne warstwy siebie, tak samo można w ciszy usłyszeć kolejne podpowiedzi wszechświata, czy własne demony.
Dni mijają na byciu obserwowaniu, a może wtapianiu w przyrodę po prostu na byciu. Nawet idzie się po grzyby, a nie szuka ich długi czas.
W tym byciu pojawia się poczucie winy, że nic nie robię, że tak jestem i do tego mi się to podoba.
Uwalniam się od przymusu robienia cokolwiek
Pozwalam sobie być i cieszyć się tym.
Pewnego razu na kaczce przelatywał Giro, pomachaliśmy mu i zobaczyliśmy pokłady radości w nim
– Giro jak być tak radosnym jak Ty – zapytałam.
Po prostu pozwolić się być radością odpowiedział, pomachał i pełen światła oddalił się ze swoim nowym przyjacielem.
Innym razem przyglądaliśmy się rodzince grzybów, która rosła koło nas i z dnia na dzień stawała się coraz większa. Nie chcieliśmy jej zjadać. Bo jak zjadać przyjaciół. Tylko co? – wrogów???
(Mój ojciec klasyczny mięsożerca, nigdy nie tknął się koniny, a raz nie zjadł swojego ulubionego królika profesora (który dożył starości) bo mawiał, że przyjaciół nie jada)
Uwalniam się od przekonania, że należy zjadać złe energie
Właśnie przyszła pasterka z krowami i jakami, a te zniszczyły grzyby pokazując nam, że może my gdzieś nie chcemy ich zjadać, a może one jako część informacji chcą być w naszym ciele .
Innym razem przyszedł do nas pasterz – mieszkaniec najbliższej jurty, z wewnętrzną radością popatrzył na wodę i niebo, pokazał że pada deszcz. Gdy to pokazywał na niebie krążyły 2 orły.
My również uśmiechnęliśmy się i on z radością poszedł dalej.
Przyniósł nam energię wewnętrznej radości i kontaktu z przyrodą, może szaman…..??? Może teraz może kiedyś, któż to wie. Jednak nam otworzył przestrzenie niesamowite kontaktu z naturą – nie w sile, a w radości spokoju i wewnętrznej radości (raz słyszeliśmy go gdy nocą wracał do domu na koniu – śpiewając radośnie). Kontaktu nie tylko we wzajemnym odczuwaniu, ale również w spontanicznym śpiewie, który łączy wymiary.
Pozwalam sobie kontaktować z duchami przyrody spontanicznymi piosenkami i wierszami
Innym razem miałam sen w czasów liceum jego pierwszej klasy.
Jako jedna z najlepszych osób z francuskiego dostałam w nagrodę możliwość wyjazdu na międzynarodowy obóz na Mazurach (dwie osoby ze szkoły). Obóz miał być pod namiotami. Byłam przeszczęśliwa, do tej pory z radością uczył się języków obcych (łaciny – też byłam jedną z lepszych) ) przychodziło mi to niesamowicie łatwo i radośnie.
Dlatego też możliwość kontaktu z rówieśnikami z innych krajów mówiących po francusku (nie jeździło się wtedy tak nagminnie za granicę i prosto, nie było internetu, był to rok jak dobrze liczę 1985) była dla mnie fantastyczna. Pozałatwiałam wszystkie formalności w mig i z radością pobiegłam do domu oznajmiając jaką niesamowitą nagrodę dostałam.
Jakie było moje zdziwienie gdy moja mama zabroniła mi jechać na ten obóz z uwagi na stan mojego zdrowia (2 lata wcześniej miałam ropnie na migdałach i czasem łapałam anginy). Na drugi dzień z werwą poszła do szkoły mówiąc, że ze względu na stan zdrowia nie mogę jechać.
Wszyscy nauczyciele wiedzieli, że kłamie ….. jednak co było robić, miałam tylko 16 lat.
Jak wyszło na ustawieniach (zaraz po śnie się temu się przyjrzeliśmy) zostałam złamana, pojawiło się rozgoryczenie, niechęć do nauki z radością…
Tak potem siłą rozpędu nawet na dobrych ocenach skończyłam liceum, studia, nawet podyplomowe – jednak bez radości, a w językach obcych nigdy nie rozmawiałam (i nie rozmawiam) biegle mimo , że w dzieciństwie i młodości miałam niesamowity talent w tym temacie.
Wtedy jako nastolatka nie rozumiałam dlaczego nie mogę odebrać nagrody za to w czym jestem bardzo dobra, i co do tego sprawia mi radość. Teraz rozumiem może lęki kontrolę mojej mamy,dlatego
Uwalniam się od lęków że gdy otrzymam nagrodę inni nie pozwolą mi z niej skorzystać, czy nawet jej odebrać
Pozwalam sobie otrzymywać nagrody za to w czym jestem dobra i robię to z radością i z nich korzystać
Pozwalam sobie przyswajać nowe informacje szybko i z radością
Pozwalam przyswajać języki obce szybko z radością i według własnych metod
Innym razem przyszła analogia Habsugul i Bajkału jako młodszego i starszego brata, do sytuacji Bartka i jego brata Sławka. Stosunki między nimi nie są dobre, brat cierpi na depresję i gdy nawet rzadko widzi Bartka – jest wobec niego agresywny.
Bartek został wychowany w kulcie starszego, cudownego brata (Bajkał też jest niesamowitym jeziorem, a o Habsugul niewielu słyszało). Każdy z nich jest inny – Bajkał większy, głębszy, nerwowy (czasem pojawiają się wokół trzęsienia ziemi), krystaliczny – jednak nie tak jak Habsugul.
Bajkał leży na 400 m.n.p.m, Habsugul na 1600 m.n.p.m.. Koło Bajkału mieszkają Rosjanie i Buriaci, a koło Habsugul Mongołowie i najstarszy koczowniczy lud Dukha.
Habsugul jest mnieszy, bardziej przejrzysty, spokojniejszy, surowszy….
Czy trzeba ich porównywać?
Uwalniam się od przymusu, że muszę być taki jak mój brat
Uwalniam się od przywiązania do porównań mojej rodziny między rodzeństwem
Pozwalam sobie być sobą i korzystać z moich talentów, nawet jeżeli nie podobają się mojej rodzinie.
Jestem sobą pięknym, radosnym, inteligentnym już teraz.
Niesamowite w relacji Bajkału i Habsugul jest to, że wody z Habsugul zasilają Bajkał (Z Chubsugul wypływa tylko jedna rzeka, która wpływa do Serenge, która wpływa do Bajkału) Tak jakby młodszy, mniejszy dzielił się swoją energią ze starszym większym.
Poza tym spotkanie Bartka z Bajkałem było piękne, jednak otoczenie uniemożliwiło aby trwało dłużej.
Pozwalam sobie tworzyć relacje z moim bratem, bez udziału i opinii otoczenia
Gdy już prawie tydzień delektowaliśmy się rajem, pojawił się w jeszcze większej odsłonie. Co prawda spokój zastąpiła fala, góry po drugiej stronie wyostrzyły się jeszcze bardziej, niebo rozświetliło słońce, a wiatr zmywał z nas resztki chmur które tutaj odkryliśmy.
Siedzieliśmy przy wodzie ciesząc się przestrzenią, śpiewając jej piosenki, czy robiąc kolejne kotleciki z maślaczków.
Wszystko tańczyło radośnie tak jak wiatr z wodą, ciesząc się ze swojej tylko obecności.
Nagle wieczorem przyjechały 2 terenówki białasów. Okazało się, że to ośmiu panów z Niemiec.
Na początku energia zrobiła się dziwna, byłam zła, że ktoś wchodzi w moją przestrzeń (jak śmie – to moje) jednak za parę chwil zdałam sobie sprawę, że wszechświat po coś ich posłał.
Po krótkiej rozmowie wręczyłam jednemu z nich przesłanie ojca http://brygidaibartek.pl/przeslanie-mojego-ojca/, na drugi dzień gdy odjeżdżaliśmy przyszedł i powiedział, że jego ojciec też mu powiedział, że nie ma budować duży dom, tylko być na przyrodzie.
Nam w snach też powychodziło wiele rzeczy, których informacje Ci Panowie przynieśli na sobie.
W nocy było piękne bezchmurne niebo i temperatura spadła do 2 stopni (włączyliśmy pierwszy raz ogrzewanie postojowe). Ranek powitał nas 6 stopniami, które potem przeszły w 8. Stwierdziliśmy, że na ten moment przestrzeń tutaj się zamknęła.
Radośnie podziękowaliśmy jej za niesamowite spotkanie.
Żegnaliśmy jezioro jak dobrego przyjaciela, który odkrył przed nami to co miał najlepsze, pozwalając nam wzrastać w jego sąsiedztwie.
Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy Tobie dziś.
Może kiedyś znów się spotkamy – w Tobie będą inne wody, i w nas też.
Spotkamy się jako te same, ale inne istoty.
Maślakowe kulinarne szaleństwo
Maślakowe szaleństwo na Hubsugul
Las nas karmi. A grzyby zawsze wzbudzały naszą fascynację zbieracza jak i konsumenta.
Tutaj w modrzewiowym lesie jest pełno maślaków żółtych i zwykłych.
Tutaj jest ich pełno gdy Mongołowie ich nie jedzą i nie zbierają,
Przy naszym stylu odżywiania praktycznie bez nabiału, tłuszczy trzeba było poprosić wszechświat o pomoc jak je przyrządzić.
Pierwszy pomysł to
Wegańska beztłuszczowa zupka maślakowa międzynarodowa:
Nazwa międzynarodowa wzięła się z stąd, że zawiera w naszym przypadku :
maślaki mongolskie znad jeziora Hubsugul ,
słodką paprykę znad ochrydzkiego jeziora w Macedoni
Przyprawę do uzbeckiego płowa z Rosji
ostrą paprykę z Gruzji
Oregano z Peloponezu w Grecji
podgotować pokrojony drobno cały 1,5 litrowy garnek maślaczków, potem odcedzić większość kawałków grzyba ( przydadzą się na kotleciki),
do odcieku wkroić jeszcze 1-2 grzyby w średnich tym razem kawałkach,
dodać kopiastą łyżkę słodkiej mielonej papryki,
przyprawy – w naszym przypadku zastosowaliśmy mieszankę do płowa w ilości płaskiej łyżeczki do herbaty,
dwa ząbki czosnku starte na tarce,
około 100 mililitrów wody z kwaszonych ogórków, sól do smaku
(można dodać do tego pokrojone w drobną kosteczkę ziemniaczki – ale bez była lepsza),
pieprz, ostra papryka, uzupełnić wodą do pełnego 1,5 l garnka i gotować do czasu aż grzyby, ziemniaczki będą miękkie.
Oczywiście należy doprawić wg gustu, dla nas najważniejsze aby 80% to były maślaczki. A gotowanie całego garnka grzybów ma sens, bo do odcieku – wody przejdzie smak i aromat kilograma maślaków ( a nie np. 2 sztuk!).
Gotową zupkę posypaliśmy chipsami z morskich wodorostów – koreańską!
Drugi prosty sposób to wegańskie bezglutenowe kotleciki maślakowe:
Składniki :
maślaki – ugotowane w czasie przygotowywania zupy, odcedzone, chłodne
ziemniaczane purre – w ilości takiej by związało masę grzybową do konsystencji sztywnego puree
przyprawy suche np. papryka słodka, ostra , sól, pieprz
czosnek tarty na tarce
olej do nawilżenia pędzelkiem patelni – tylko w celu jej ochrony – jeżeli ktoś posiada taką co nic do niej nie przywiera – można z niego zrezygnować.
kiszona kapusta – jako opcja – krojona na 1-2 cm kawałki
można dodać musztardę, keczup co mamy
Sos do kotlecików:
przecier pomidorowy
sól
czosnek
oregano
Maślaczki podgotować odcedzić wodę – dość dobrze, dodać purre tyle, żeby było dość gęste ,doprawić można kiszoną kapustą, solą, pieprzem itp.
Można również bardziej orientalnymi przyprawami, sosem sojowym wg uznania. Pasta ma nam smakować i można ją jeść, jak komuś nie chce się piec (można też zawinąć w Nori – jak sushi i nie kroić tylko jeść jak kanapkę).
Zostawić na ok. 30 minut aby składniki się zaprzyjaźniły.
Rozgrzać patelnię na której można piec na małej ilości tłuszczu lub beztłuszczową – nawilżyć najlepiej pędzelkiem patelnię olejem, albo i nie (oczywiście można również na większej ilości tłuszczu, ale wtedy ważne aby było ciasto bardzo gęste).
Formować w rękach placuszki (najlepiej ręce moczyć w wodzie) i kłaść na rozgrzaną patelnię. Smażyć na średnim ogniu z dwóch stron, aż będą rumiane. Gdy przewrócimy dobrze jest pogładzić widelcem czy łyżką i tak spłaszczyć, aby nadać ładny kształt. Gdy trochę za rzadkie ciasto przewracać np. dwoma widelcami.
Sosik najprostszy na świecie:
Przecier pomidorowy w takiej proporcji, aby woda z przecierem miała gęstość troszkę rzadszej śmietanki do tego sól, czosnek i na ogień – podgrzać i gotowe.
Polać kotleciki, a na górę można jeszcze majonez (dla wegan sojowy, bądź postny)
Proste wegańskie, a przy tym bezglutenowe.
Dla nas rewelacja, a każde mogą mieć inny smak, wszystko zależy od inwencji.
Smacznego