o podróży w “stronę wdzięczności i obfitości” 2019
now browsing by category
Jezioro Saki – leczniczy cud natur
Jezioro Saki – leczniczy cud natury 11.05.2019
Bliżej wschodniego krańca półwyspu krymskiego znajduje się jezioro Saki. Swoją sławę zawdzięcza stężeniu soli podobnej do morza Martwego, oraz zawartym w nim minerałom. Natura hojnie dzieli się swoimi skarbami. Podziemne źródło z solanką zasila wody jeziora tak intensywnie, że był tu zakład produkujący sól. Minerały mają drobne cząsteczki, są zatem dobrze przyswajalne przez skórę. Kąpiel w wodzie lub błocie nie powinna przekraczać 15 minut. Serce może nie wytrzymać obciążenia gęstej krwi, są znane przypadki zgonów.
Tutaj powstawały pierwsze sanatoria już za carów.
Jezioro jest na wąskiej mierzei, która od drugie strony przeistacza się w Morze Czarne. Są na niej sanatoria, a bliżej Evpatorii to niezabudowany brzeg.
Jeziorko przyjęło nas na kilka dni. Przestrzeń dawała ukojenie po emocjach warsztatu, powoli wracaliśmy po nim do równowagi energetycznej …. Jesteśmy wdzięczni tej przestrzeni, wodzie jeziora i wszystkim mniej widzialnym duszkom za opiekę podczas tego oczyszczania.
Więcej będzie na filmiku……..
A Brygidka ma konkretne efekty zdrowotne. Jeszcze w Polsce ukąsił ją kleszcz. Po dwóch tygodniach na warsztacie, gdzie było dużo emocji pojawił się rumień. Trzy doby moczenia w błocie i solance, przy wsparciu witaminy C i monastyrskiego miodu z propolisem i jad pszczeli nalewka, olejek z mirry – 2 krople na miód – do picia i smarowania skóry – wyczyściły nogę całkowicie. Monastyr dostarczył również świętego źródła w którym się kąpaliśmy, zgodnie z zaleceniem siostry zakonnej:
Do leczenia służą święte źródła.
Jak widzicie to niezwykle autorski sposób poradzenia sobie z boreliozą. Gratulacje dla Brygidki…i doradzających znajomych naturoterapełtek.
Dolina bajek
Dolina bajek. 15 maj 2019
Refleksja która nasunęła się podczas wizyty w tej niewielkiej krainie figur z bajek rosyjskich, to aby uważać na prostą ludzką chciwość. Bajka o rybaku i złotej rybce ma przesłanie ostrzeżenia przed chciwością osoby która otaczała się nadmiarem dóbr stając niemalże w roli boga, który wszystko posiada i ma władzę nad wszystkimi.
Obiekt znajduje się w pobliżu Jałty. Ponoć podoba się tam dzieciom, dorosłym mniej .
Osobiście podobało mi się, jedynie wielkość tego muzeum tworzy w głowie niedostatek. Figury odzwierciedlają emocje bohaterów bajek.
Niestety nie ma tam postępu technologicznego, który w tym przypadku mocno pomaga w przekazaniu magii tego mniej widzialnego świata.
Massandra – perła Krymu
Massandra – perła Krymu – 21.05.2019
Bo jest nią zapewne i nie tylko na tym półwyspie, ale także w świecie. Zakład winiarski założony w 1894 roku usytuowano obok Jałty. Z czeluści swoich piwnic wypuszczał tylko słodkie wina deserowe, zwykłe i np. typu malaga, madera. I takie Massandry mają swoją klasę. Kiedyś chętnie próbowałem i pijałem wina, właściwie podróżowałem po regionach winiarskich europy – kupując fachowe książki i butelki w sklepie. Teraz alkohol odszedł, podobnie jak inne używki – czasami – tylko raz, dwa razy na rok coś degustuję. A nigdy podczas naszych pobytów na Krymie nie próbowałem win z tego zakładu. Teraz jadąc drogą obok Jałty, zamachała do nas tablica reklamowa Massandry. Z ciekawości, bez planów pojechaliśmy ją obejrzeć.
Zakład można zwiedzać ( 400 rubli – 24 zł), lub iść na degustację (30 zł – 500 rubli), lub w połączeniu (50 zł- 900 rubli). Degustacja obejmuje 7 win z niskiej i średniej półki po 50 ml. Czyli pół butelki na osobę (na jednym bilecie nie mogą iść dwie osoby). Nie pamiętamy kiedy wypiliśmy z Brygidką całą butelkę wina w ciągu pół godzinnej biesiady, zatem zrezygnowaliśmy z tej formy na konto wizyty w firmowej kawiarni, gdzie były sprzedawane wina do degustacji po 25 ml (30-60 rubli, 2-4 zł) , ale w asortymencie było ok. 20-25 sortów, od tych ze średniej półki do niskiej.
Zaczęliśmy od tańszych półwytrawnych i od razu widać było że tradycja Massandry dotyczy deserowych win, a wytrawne to wymysł ostatnich lat. Przeciętna jakość do stosunkowo zbyt wysokiej ceny (18-25 zł). Natomiast deserowe wina ze średniej półki (30-40 zł) pokazują w pełni swoją klasę. Można nie lubić słodkiego wina, ale można docenić jego jakość i popróbować wina z klasą za w sumie niewielkie pieniądze (w stosunku jakość/cena) . Najwyżej oceniamy wina deserowe gdzie poziom cukru był 240 gram na litr przy alkoholu 13 procent. Nasz wcześniejszy zakup Massandry Muscat Biały Krasnego Kamnia (620 rubli – 37 zł) okazał się strzałem w dziesiątkę.
Uważam że w takiej proporcji cukru do alkoholu zachowuje się harmonia smaku wina słodkiego. Podobnie wysoko oceniam wino typu Malaga, choć ma już nieco więcej cukru (280 g bodajże) i już idealnej harmonii nie ma. W winach cięższych 16 i 19 procentowych jak np. Madera przebija alkohol. Nam już one nie pasują, ale wiem że mają swoich sympatyków i uważam że trzymają klasę w swojej kategorii.
Generalnie wina deserowe średniej półki mają klasę i tak jak tanie wytrawne mają zawyżoną cenę jak na swoją jakość, to deserowe średniej półki zaniżoną w stosunku do swojej jakości. Wina wysokiej półki można popróbować tylko na degustacji VIP za bodajże 100 zł od osoby.
Wizyta w tym miejscu na pewno doda do podróży po półwyspie pewnego kolorytu, na pewno jest to jeden z elementów z którymi można kojarzyć Krym.
Spotkałem się natomiast z wypowiedziami typu „ nie lubię słodkiego wina – bo nie da się go dużo wypić”. A po co go pić dużo? Ono właśnie służy do degustacji, delektowania się. Wypowiedzi tego typu sugerują chęć spożycia – po prostu – dużej ilości alkoholu. Zdecydowanie lepiej kupić wtedy „byle wino” , bo po połowie butelki i tak degustator wie że pije wino, i tyle. A cena? Posłużę się przykładem, w sklepie gdy kupowałem wino deserowe ze średniej półki, jakiś gość przede mną miał koszyk butelek wina i zapłacił ciutkę mniej niż ja za jedną….
Zakład posiada potężną kolekcję win zabytkowych, jedną z większych w świecie, ceny niektórych pojedynczych butelek osiągają na aukcjach sumę miliona dolarów. Jest więc zażarty spór do kogo należy firma. Obecnie po przewrocie zakład upaństwowiono. Jednocześnie sprzedano fragment kolekcji… Może ta cała rebelia była o Massandrę…???
Magiczna zatoczka, Nowy Świat
Magiczna zatoczka, Nowy Świat 16.05.2019
Byliśmy tu razem 7 lat temu, a Brygidka jeszcze wcześniej 20 lat temu. Dlaczego czasem robimy tz. „odgrzewane kotlety”, zapewne dlatego że pewne miejsca kojarzą się nam z całym regionem. Inaczej mówiąc jak Krym to staje przed oczami skała okalająca z jednej strony kurorcik Nowy Świat wraz z piaszczystą plażą i płynącymi w morzu dwoma delfinami.
To były pierwsze delfiny które widziałem w życiu i pozostał sentyment do tego miejsca. A sama miejscowość nie rozrosła się, nadal to taki mały kurorcik z niewielką ilością dużych hoteli. W sam raz w mój gust, szczególnie teraz przed sezonem.
Woda w morzu już się przełamała i jest taka jak w Bałtyku w sezonie wakacyjnym. Dla jednych zimna, a dla nas rześka. Tutaj w wakacje jest ciepła jak żur i słabo daje ochłodę w 40 stopniach upału.
Tę miejscowość spodobał sobie rosyjski lord, czy magnat, a na pewno wizjoner i prekursor, który w 1889 roku założył fabrykę szampanów, a potem jeszcze zakład win Massandra pod Jałtą. Widok z tarasu jego domu jest naprawdę malowniczy, a za jego domem zaczyna się ściana rezerwatu okalającego tę miejscowość.
Chodziliśmy starymi pieszymi ścieżkami wokół góry położonej po prawej stronie plaży. I nią dotarliśmy do „rajskiej zatoczki”. Nie pamiętam by 7 lat temu miała taki kolor wody……
Magiczna zatoczka którą można podziwiać obok Nowego Świata na Krymie zaprosiła nas poprzez wcześniejsze spotkanie z delfinem.
Jest to część rezerwatu okalającego tę miejscowość. Przez to zachowuje charakter małego kurortu położonego pomiędzy dwoma skalistymi szczytami.
Czuliśmy się tam naprawdę dobrze… Miejsce to . Kolor wody prawie rodem z gorących klimatów…..
?
Rosyjskie bazary raz jeszcze……
Rosyjskie bazary raz jeszcze…… 21.05.2019
Mają swój urok, koloryt, są wdzięcznym tematem do fotografii. Może też koloryt zapewniają towary, owoce, warzywa z nieco bardziej egzotycznego Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kazachstanu, Korei….
Nie zawsze jest miło i przyjemnie…. szczególnie gdy jest dużo handlarzy z Armenii. Trzeba przy nich stać w swojej sile, by nie poddać się wstydowi, kpinie, szyderstwu i innym socjotechnikom przez nich stosowanym. Ale jak mówią miejscowi to oddzielny gatunek “predajuszczich”, a reszta jest normalna.
Ja spróbowałem bakłażana który był pierwsze grillowany, potem kiszony i potem nadziany kiszoną marchewką z czosnkiem na ostro w zalewie olejowej ( 9 zł/szt). Ceny kiszonek dość wysokie 30 zł za kilo. Cenę rekąpensują egzotyczne smaki……