JEDZENIE
now browsing by category
25 dni na wyspie na Morzu Białym – Skrót
Kuzow Niemiecki 8 lipca – 2 sierpnia 2016
Pojechaliśmy na 2 doby – zostaliśmy 25 dni. Niesamowity czas w bardzo wysokiej energii.
Może napiszemy co mieliśmy ze sobą, bo to daje ciekawy obraz doświadczania przestrzeni:
namiot z Juli jednowarstwowy o nieprzemakalności 2000
śpiwory puchowe Pajaka do -5 stopni
karminaty
butla campinggaz z palnikiem – pełna
menażka 1 szt
miseczka 1 szt
łyżka 1 szt
łyżeczka 1 szt
kubki 2 szt
kilogram ziemniaków
100 g puire ziemniaczanego
zupa w proszku 1 szt
przecier pomidorowy 200 ml
sok pomidorowy 2 l
kawa na ok. 10 kaw
śmietanka kokosowa w proszku też na ok. 10 kaw
Na wyspie nie ma sklepu, ani restauracji, jest źródełko wody pitnej – które ze względu na suszę w drugim tygodniu pobytu wysychało
Ubranie Brygida :
2 pary majtek
5 sztuk skarpetek ( dwie i pół pary)
wełniane getry
spodnie z membraną
spodnie 2 pary letnie
sukienka
softshel
ortalion od deszczu
polar letni łapiący wilgoć
klapki
buty z gore-tex-em
koszulka termoaktywna z krótkim rękawem
koszulka termoaktywna z długim rękawem
Ubranie Bartek
majki 1 szt
skarpetki 1 para
spodnie 1 szt
spodnie z membraną 1 szt
koszulka 1 szt
polary 2 szt
kurtka z membraną 1 szt
Telefony
komputer
aparaty fotograficzne
kamera
tablet
wszystko bez ładowarek
Szczoteczki, pasty do zębów, szampon, odżywka, mydło.
Bartek nosi szkła kontaktowe – zapomniał płynu i prawie cały czas chodził bez szkieł.
Ja nie wzięłam kremu, ani olejku do twarzy. Przez pierwsze dni trudno mi było bez niego, a teraz zaważam, że nie widzę potrzeby go używać codziennie.
Zapytacie dlaczego tak trochę bez sensu się spakowaliśmy? Mieliśmy być na wyspie dwa dni.
Gdy przyjechaliśmy do portu w Kiem, co pisaliśmy w poprzednim poście, okazało się, że jest gotowa do drogi łódka na archipelag Kuzowa – w której już siedzą ludzie. Dostaliśmy 10 minut na spakowanie, odbyło się to szybko i chaotycznie, najważniejszy był namiot, śpiwory, reszta na zasadzie co było po ręką.
Ja wzięłam więcej rzeczy – na pewno intuicyjnie, chodziliśmy w nich potem razem, a również dlatego, że miałam więcej czasu. Bartek szukał plecaków, zbierał namiot, pakował śpiwory, kuchenkę…
Żyjemy w samochodzie i mamy w nim wszystko luźno poukładane w różnych miejscach.
I co nam to pokazało?
Namiot sprawdzał się w upały, ale padł w czasie ulewnego 12 godzinnego deszczu z porywami wiatru, jak również śpiwory puchowe, które przesiąkły wilgocią, mimo że otrzymaliśmy plandekę od gospodarzy wyspy, którą powiesiliśmy nad namiotem.
Ubranie – na początku byłam przerażona, że mam tylko jedną sukienkę, w której chodziłam cały czas. Potem weszłam w takie energie, że to, że chodzę w tej samej sukience przestało mieć dla mnie jakieś znaczenie. Byłam tak szczęśliwa pobytem w tej przestrzeni wyspy, że cieszyłam się z tej jednej sukienki.
Generalnie po powrocie do samochodu stwierdziłam – na co mi tyle rzeczy?
Jedzenie – od pierwszego dnia chcieli żywić nas różni ludzie, nie zawsze tym co chcieliśmy jeść – mięso, alkohol. A las dawał grzyby, przepyszne borówki, maroszkę, szczaw. Morze – laminarię (morską kapustę) , a resztę – niewielkie ilości chleba , makaronu, mąki, warzyw – dodawali dobrzy ludzie. My uczyliśmy się pokory brania, pracowaliśmy z wypływającymi programami zachowania gdy brakuje jedzenia. Zapytacie dlaczego nie testowaliśmy na 100% prany?
Trudno jednoznaczenie odpowiedzieć, na pewno była taka możliwość. Jednak gościnność przyrody i ludzi pokazywała, że na ten moment dalej mamy jeść – i to z radością i wdzięcznością.
Tym bardziej, że znajdowaliśmy się w miejscu bardzo wysoko wibracyjnym, i już z tego samego tytułu wypływało z naszej psychiki mnóstwo programów. Intensyfikacja tego procesu poprzez brak ziemskiego pożywienia mogłaby być już zbyt trudna.
Cieszyliśmy się bardzo z hojności wszechświata i jego gościny.
Na wyspie był generator włączany na 2 godziny co 2-3 dni , a na górkach zasięg słabego internetu. Mogliśmy ładować telefony i tableta (bo obsługa miała uniwersalny kabel). Abonament internetu skończył nam się w po 10 dniach. Oszczędzaliśmy energię w aparatach, komputer służył tylko do zgrywania z kart.
A czego doświadczyliśmy tam, teraz w skrócie, a w kolejnych postach przyjdzie czas na rozwinięcie. Podzielę nasz pobyt na trzy oddzielne tygodnie. Może one nie będą równe, jednak tak też zapisały się w naszej psychice…
Pierwszy tydzień 8 lipca – 18 lipca
Magia pierwszego tygodnia, piękna pogoda, polarne dni, i prawie bezludny archipelag…
Powitanie z wyspą
Wycieczka na najwyższy punkt wyspy z przewodniem, opowieści o człowieku, który zamieszkiwał kiedyś te tereny
Radość odpływów i przypływów
Wycieczka na wyspę Alioszyn – labirynt, maroszka, ptaszki jak pingwiny
Wycieczka po morzu przy zachodzie słońca, spotkanie z foką i ptakami wysp
Wycieczka na wyspę rosyjski Kuzow
Szukanie spokojnego miejsca na wyspie (był momenty, że byliśmy tylko my i strażnicy), ale pod koniec tygodnia przyjechało ok. 70 osób.
Kolejna zmiana miejsca nocowania na bezludną wyspę naprzeciwko Kuzowa Niemieckiego – nazwaną potem Niedźwiedzią Wyspą
Skręcenie nogi – Brygida
2 tydzień 18 lipca – 23 lipca – czyszczenie
Warsztat tummo i jogi – na który zostaliśmy bezpłatnie zaproszeni. Goszczeni jedzeniem, co pozwoliło pozostać dalej na wyspie. Warsztat prowadził profesor fizjologii uniwersytetu w Petersburgu, zwany również Człowiekiem Zimna.
Cały czas padał deszcz, temperatury w zakresie 10 stopni , wiatr i wilgoć.
Po wcześniejszym zaprzyjaźnieniu się z wyspą i otwarciu siebie programy wychodziły intensywnie.
Bardzo wysoki poziom zajęć porannej jogi, poparty wiedzą naukową, jak zrobić ćwiczenie aby było efektywne. Mnie w pełnym uczestniczeniu blokowała noga.
Nauka oddychania i sens zatrzymania oddechu, w świetle ciepła w ciele.
Zwieńczenie kursu – kąpiel w zimnym, północnym morzu, przy zimnym wietrze. Mi po niemiłym zachowaniu niektórych uczestniczek poszły emocje, zaczęłam trząś się z zimna i w ogóle nie poszłam, a Bartek – bohater wysiedział w wodzie ok. 5 minut.
Niesamowity czas…..
3 tydzień 18 lipca – 2 sierpnia
Ugruntowanie energii
Kąpiele dłuższe w morzu niż w poprzednim tygodniu
Medytacje
Radość w specyfice rosyjskiej tradycji biwakowania – gotowaniu na ognisku
Wycieczka na wyspę Alioszym, Maroszka i Labirynt
Foczka niedaleko na naszej plaży
Ulewa z połamaniem namiotu
Znalezienie zegarka Tissot do 30 metrów
Pożegnanie wyspy
To tyle w skrócie, a może i w punktach które lepiej pozwolą nam to wszystko opisać.
Gościnność „Wszechświata była niesamowita”, cały ten miesiąc kosztował nas ok 1000 zł – na dwie osoby ( wliczając wycieczki i koszty transferu na wyspy, oraz posłane potem prezenty dla strażników przyrody). Taki przykład, że gdy jesteśmy we właściwym miejscu, we właściwym czasie, na swojej drodze przez życie dary wszechświata spływają na nas, a my o nic nie musimy się martwić.
Wyrzucam program martwienia się o egzystencję, pożywienie, pieniądze, materię….
Otwieram się na dary wszechświata i na pełny rezonans z własną drogą życia.
Jeszcze bardziej zrodziła się w nas wdzięczność, radość za ten czas, gdy parę dni po wyjeździe z wyspy trafiliśmy do wioseczki – Nilguby i zobaczyliśmy programy wycieczek po tamtejszych okolicznych wyspach morza Białego, w kwotach 3000-5000 tysięcy złotych na tydzień od osoby.
Taki przykład, że jak jest się na swojej drodze w rezonującej z człowiekiem wibracji wszystko co potrzeba spływa w obfitości, trzeba tylko nie sabotować tego daru i umieć przyjąć z wielką radością i wdzięcznością.
Sołowki, nie Sołowki, przebaczenie historii
Sołowki, nie Sołowki 6-8 lipca 2016
Wyspy Sołowieckie od paru dni pojawiają się blisko nas… Z Białomorska pływały promy, a tutaj w Raboczeostrowsku – nazywanym również Kiem port, jest główne centrum pielgrzymkowo-turystyczne dla przeprawy na wyspy (ok. 50 km w morze).
Coś nas na nie ciągnie???
Wszechświat stawia w porcie, skąd pływają promy, a umysł krzyczy – „nie chcę”.
Tam były stalinowskie obozy pracy – więzienia – energia będzie trudna.
– Po co tu jesteśmy??? – rodziło się pytanie w głowie.
No po co???
Wycieczka po porcie wydawałoby się dała podpowiedź. Trafiliśmy bowiem na reklamę wycieczek na archipelag Kuzowa znajdujący się w połowie drogi między lądem a wyspami Sołowieckimi. Znajdują się tam labirynty, sejdy, dzika przyroda chroniona prawem.
Udaliśmy się do informacji turystycznej w porcie, gdzie poinformowano nas, że może dziś pójdzie łódka: cena wynosi 1100 rubli od osoby w jedną stronę (ok 70 zł), a na wyspie Kuzow Niemiecki znajduje się coś w rodzaju pola namiotowego. Cały Archipelag Wysp Kuzowa to zakaźnik (rodzaj chronionego obszaru przyrody), wstęp do niego jednorazowo 250 rubli (15 zł.) od osoby i również 250 rubli od osoby dziennie za zatrzymanie się tam na miejscu.
Namiot mamy, więc czemu nie. Jeden problem to łódka, która nie wiadomo kiedy pojedzie: tam i z powrotem też nic nie wiadomo, bo dla dwóch osób się nie opłaca.
Poczekaliśmy do popołudnia na decyzję , i po informacji – że dziś łódki nie będzie – zostawiliśmy numer telefonu. Pojechaliśmy z powrotem na nasze filmowe miejsce, opisane w poprzednim wpisie.
Miejsce na drodze do filmowego kościółka, więc uczęszczane.
Każdy przechodząc pyta: – czy jedziemy na Sołowki?
Pojawia się sympatyczny Białorusin na kajaku, który płynie na Sołowki (50 km, z czego 25 km przez otwarte morze).
Innym razem spotykamy Polaka, który już kiedyś był na wyspach i bardzo mu się spodobała przyroda. Teraz płynie na cały tydzień.
Sołowki zapraszają, jednak czuję, że nie czas…..
Następnego dnia dostajemy trzy godziny spóźnionego sms-a – z informacją że jest łódź na Kuzowa. Odpłynęła bez nas….
– O co chodzi? – rodzą się pytania.
Pan w informacji wylicza, że możemy przepłynąć okrężną drogą na Sołowki, a potem na Kuzowa – ale może nas to kosztować nawet 9000 rubli (540 zł) – rodzi się w nas sprzeciw. I znów udajemy się nasze filmowe miejsce, rozmawiając z przechodzacymi ludźmi i ciesząc się spokojem miejsca, oraz pięknem przyrody (odpływy i przypływy tworzą spektakle).
Bartek w czasie krótkiego spaceru po półwyspie nazbierał trochę jeszcze niezbyt dojrzałej maroszki.
Budzi się kolejny dzień, a wraz z nim pomysł, że jeżeli dziś nie będzie łódki na Kuzowa, to jutro może wybierzemy się na Sołowki (pływają 3 statki dziennie cena 1200 w jedną stronę (80 zł)).
– Wiesz Sołowki mają dużo w sobie energii „nie przebaczenia” – powiedziałam do Bartka.
„Nie przebaczenia” – do historii, do Stalina, Hitlera itp.
A przecież, to właśnie oni stworzyli nam świat w którym żyjemy i byli to jedni z największych kreatorów we współczesnej historii świata.
– Może nagramy medytację ”przebaczenia im”, w ogóle przebaczenia i pojedziemy do portu kupić bilety na jutro na wyspy Sołwieckie – ciągnęłam dalej swój pomysł.
Poszliśmy na skałę opodal filmowej cerkwi rozpoczęłam medytację, ale jej nie dokończyłam, gdyż przyszli do nas udający się na Sołowki do pracy przy renowacji monastyru dwoje Białorusinów (jechali tam na 2 miesiące, cerkiew opłacała wszystkie koszty, plus postne jedzenie, mieszkanie w wagonie + płaca minimalna 1000 dolarów miesięcznie – w czasie pobytu i pracy obowiązywał zakaz picia alkoholu, codziennie robiono im zdjęcia potwierdzające trzeźwość). Mówili, że jak szybko, sprawienie i dłużej będą pracować to jest szansa, że i 2000 dolarów za miesiąc zarobią. Znali zarobki w Polsce – kiedyś jeździli do naszego kraju – teraz wyższe zarobki są w Rosji…
Na początku się spięłam, że przerwali moje dzieło, ale teraz mam wrażenie, że niech każdy dokończy tą medytację na swój sposób.
Uwalniam się od przekonania, że żyję w złych czasach
Uwalniam się od przymusu szukania winnych i nie akceptacji obecnej sytuacji
Dziękuję wszystkim, którzy stworzyli dzisiejszy świat, abym mogła go doświadczać właśnie takiego.
No właśnie, gdy to zrozumiałam wszystko potoczyło się szybko.
Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać z Białorusinami, gdy podszedł do nas kajakarz który czekał na swoją dziewczynę, aby z nią popłynąć kajakiem na Sołowki.
– Skoro chcecie na Kuzowa, to może popytamy po wsi – powiedział pomocnie…
Spacer nie dał zadowalającego efektu, gdyż ludzie tu jacyś dziwni, zamknięci na kontakt.
– Jedziemy do portu – zdecydowaliśmy, kupimy bilety na jutro na ranny statek na Sołowki – powiedzieliśmy do znajomego kajakarza, a tego wieczoru posiedzimy razem przy ognisku.
W porcie jednak czekała na nas miła niespodzianka, właśnie już teraz siedzieli i czekali na nas w łódce ludzie jadący na wyspy Kuzowa. Dano nam 10 minut na pozbieranie rzeczy…………………… Pełne zaskoczenie…..
Namiot, karimaty, śpiwory, plecaki, ubranie, aparaty, coś do zjedzenia, picia, butla. Wszystko szybko i w chaosie. Myśleliśmy, że jedziemy na 2-3 dni……, i tak się spakowaliśmy …. zapominając…. połowy ekwipunku….
Jestem wdzięczna, że jestem tu gdzie jestem TERAZ
I przy ciemnych deszczowych chmurach, z pijącymi alkohol kapitanami, skacząc po falach – odpłynęliśmy w głąb morza Białego…
Nasza druga rocznica ślubu
Świętowanie drugiej rocznicy ślubu 21 czerwca 2016
Dziś nasza druga rocznica formalnego związku i w sumie zbiega się to z rozpoczęciem życia tak jak naprawdę chcemy. Wielu twierdzi, że ślub daje ograniczenia, nam dał wolność…
Więc dzisiejszy dzień był wyjątkowy i również okoliczne przestrzenie składały nam życzenia.
Najpierw pojechaliśmy do Pskowsko-Pieczerskiego monastyru, który sam w sobie dziwny, ale kupiliśmy tam przefermentowany jak wino pyszny kwas chlebowy, a po drodze wspaniałe miejscowe truskawki.
Potem zaprosił nas Krypieckij monastyr 30 km od Pskowa, z czego ponad dwadzieścia drogą przez lasy. Taka atmosfera ciszy dochodząca aż do wnętrza całej istoty.
Monastyr również osadzony gdzieś na końcu drogi w atmosferze niesmagniętej ciszy, jednak ma się wrażenie, że coś jest nie tak. Nawet niebne znaki jasno to pokazują.
Zarówno ten jak i wcześniejszy pskowsko-pieczerwski jest zakonem męskim i panuje w nim jakiś bałagan, brak zadbania.
To na co dostali większe pieniądze robią, ale o detale nie dbają. Przy monastyrze gospodarstwo rolne, ma się wrażenie że zakon jest samowystarczalny (choć pracują tutaj kobiety, więc osoby z zewnątrz), a mnichów jest trzydziestu dwuch.
Na terenie znajduje się domek z maleńkim basenem, postawiony na brzegu świętego jeziora.
Idziemy się kąpać, oczywiście wszystko podzielone jest wg płci.
Jestem sama, rano dałam intencję, ze bardzo chciałabym się nago wykąpać w jeziorze, Bartek przyłączył się do mojej intencji. Jest okazja i … co robię?
Wkładam strój kąpielowy, bo nie wypada.
Przy wejściu do wody wita mnie kijanka żaby przypominając, że:
Otwieram się na kolejny krok w moim życiu
Uwalniam się od wszelkich emocjonalnych urazów, one goją się teraz
Przyjmuję odpowiedzialność za moje pozytywne emocje, które niosą spełnienie TERAZ
Cała szczęśliwa wychodzę z domku i spotykam Bartka, który kąpał się nago, bo gdy chciał ubrać kąpielówki, do domku przyszedł chłopak rozebrał się i nago wskoczył do baseniku.
– Przecież dałaś intencję wykąpania się nago. Nie widać nikogo, idź i wykąp się jeszcze raz – powiedział stanowczo.
I tak też zrobiłam uwalniając całe wypada, nie wypada, zanurzając się trzy razy z głową w wodzie.
Uwalniam się od obowiązku życia jak wypada
Żyję tak jak chcę z szacunkiem dla innych
Cudowny prezent tego miejsca, ale jeszcze nie koniec prezentu.
Energia jak pisałam była dziwna, więc gdy już wychodziliśmy na niebie zobaczyłam chmurę przypominającą obraz „Boga Karzącego”.
Tak – oni jeszcze w tym żyją – sama wiele razy słyszałam jak robiłam coś złego w opinii innych, lub gdy im się coś nie podobało – „Bóg Cię pokarze”…
Myślałam, że już uwolniłam się z tego przekonania, ale skoro pokazało się, to jeszcze gdzieś na głębokim poziomie to funkcjonuje.
Uwalniam się od przekonania, że Bóg karze gdy robię rzeczy nie podobające się ogółowi
Uwalniam się od przekonania lęku przed Bogiem
Obecnie kościół dzięki Faustynie i przede wszystkim Janowi Pawłowi II uczy, że Bóg jest miłością, ale to ostatnie 10-20 lat, wcześniej był surowym karzącym ojcem.
Nawet widzenia Faustyny długie lata były zakazane. Więc nasi przodkowie najprawdopodobniej przekazali nam lęk przed Bogiem.
Uwalniam się od lęku przed Bogiem na wszystkich poziomach
Zmieniam przekonania na Bóg jest PRAWDĄ i miłością
Ze strony Boga nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo
Z ufnością poddaję się boskiej energii
Dziękuję za to przekonanie, gdyż ciężko iść drogą boskiego prowadzenia, gdy boję się Boga.
Kanał jak mówił Batjuszka w monastyrze na Uralu musi być czysty i pewny.
Oczyszczam mój kanał łączności z Bogiem z całego lęku przed nim
Otwieram się na boskie światło z ufnością, że spotka mnie wszystko co najlepsze
Dziękując temu niesamowitemu miejscu pojechaliśmy dalej w stronę Petersburga, aby na noc zatrzymać się nad pięknym „serduszkowym jeziorem” praktycznie graniczącym z Czudskim jeziorem.
Życząc sobie kolejnych 200 lat razem zatopiliśmy się w obserwację zachodo-wschodu słońca.
Niech Wasz cień (noce) rozprasza światło, Jesteś światłem i nim bądź.
Przestrzeń składała życzenia
Dziękujemy sobie nawzajem za ten dzień, za te wspólne dwa lata spędzone głównie w podróży przez świat i do wnętrza siebie. Za wspólnie spędzone dnie i noce niemal zawsze razem. Za naukę bycia partnerem, małżonkiem, przyjacielem, kochankiem, sobą……
Spacerkiem po Pskowie
Spacerem po Pskowie 19 czerwca 2016
– Wiesz na zdjęciach miasto wygląda lepiej niż w rzeczywistości – powiedział Bartek .
I tak też było.
Samo miasto niewiele większe od Bielska-Białej z pięknym Kremlem i masą cerkwi, bardzo sympatyczne, piękne w detalu – nie w całości.
Odwiedziliśmy parę cerkwii gdzie pięknie pachniało woskiem i dziś z uwagi na święto Trójcy Świętej świeżą trawą rozrzuconą po podłodze.
Spacerowaliśmy deptakiem nad rzeką ciesząc się słońcem razem z innymi niedzielnymi spacerowiczami.
Chciałam usiąść w jakieś knajpce nad brzegiem.
– Wiesz jest mi tak ciepło, że nawet bym się piwa napiła – powiedziałam do Bartka .
– W Rosji piwo i do tego w knajpce – dodał Bartek – nie tylko jest złe, to jeszcze drogie.
Jakie było nasze zdziwienie gdy w knajpka okazała się domem piwa, gdzie robione jest nie tylko piwo, cydr, kwas chlebowy, a wszystko w bardzo przyjaznych cenach.
– To chyba nie Rosja – zaczęliśmy się śmiać.
Uwalniam się od przekonania, że coś wiem, że mam zdanie na jakiś temat
Uwalniam się od prowadzenia umysłu w moim życiu
Pozwalam być prowadzona przez serce w którym mieszka Bóg
I tak siedząc w knajpce obserwowaliśmy innych. Patrzyliśmy na rzekę Kreml. Pomimo sporej ilości ludzi panował tutaj jakiś spokój.
Na koniec zawitaliśmy na Kremlu Pskowskim, jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że w głównej cerkwi można fotografować.
Z jednej zdziwienie z drugiej, z drugiej radość, że można uchwycić te magiczne chwile.
Taka cena połączenia miejsca duchowego z turystycznym. Duch zostaje „schowany” pojawia się tylko forma – architektura, obrazy, – a forma to umysł.
Uwalniam się od przekonania, że innych interesują tylko moje umysłowe dokonania
Otaczam się ludźmi dla których jestem cenna taka jaka jestem.
I tak gdzieś pomiędzy cerkwiami zszedł nam w pięknym słońcu cały dzionek.
Na koniec nie odmówiliśmy sobie pizzy (bez sera) z samochodu w którym znajdował się piec do pizzy opalany drzewem. Sauny w samochodach już widziałam, ale samochodowej pizzerii jeszcze nie. Pizza była wyśmienita.
Podziękowaliśmy Pskowowi i pojechaliśmy nad okoliczne jeziorko pskowskie.
Kolejne niespodzianki Gauli i powitanie z Rosją
Kolejne niespodzianki Gauli i powitanie z Rosją 18 czerwca 2016
Na noc przygarnęła nas maleńka polanka wtopiona w las. W nocy wiał wiatr, padał deszcz. Jednak nie czuliśmy żadnego zagrożenia, ani też potężnej siły wiatru. Staliśmy na zawietrznej i las przyjmował na siebie całe podmuchy, my czuliśmy tylko maleńki wiaterek.
Jakie było nasze zdziwienie gdy wyjeżdżając z polanki – 300 metrów od nas zobaczyliśmy połamane drzewa, poprzewracane słupy elektryczne, nieraz zatarasowaną drzewami drogę.
– Nieźle musiało wiać – stwierdziliśmy patrząc na siebie z zapytaniem.
Czyżbyśmy przenieśli się w inną czasoprzestrzeń?
Las ochronił nas od wiatru, a wszechświat pokazał, że nawet w czasie kataklizmów znajdzie się bezpieczne miejsce.
Jakie bowiem byłoby nasze zdziwienie, gdybyśmy zostali na naszej polance kilka dni, a potem usłyszeli od ludzi o wichurze. Brzmiałoby to wręcz jak kłamstwo, bo nasza rzeczywistość w tym samym czasie była inna.
Ufam, że Bóg da mi zawsze bezpieczne schronienie.
Bezpiecznie i spokojnie kroczę przez życie.
Jechaliśmy do Cesis, aby tam przy pomocy pogody z internetu (potrzebne było WI-FI, na Łotwie jest świetne w wielu miejscach) podjąć decyzję gdzie dalej czy na łotewską wyspę Saaremaa, czy Narwę, czy do rosyjskiego Pskowa .
– Znowu prowadzi mnie na przeprawę – nerwowo powiedział Bartek, widząc kolejny raz jak nawigacja prowadzi drogą przez przeprawę promową.
– Chyba nie wierzysz, że przeprawa promowa istnieje – stwierdził.
– Jedźmy, sprawdźmy – powiedziałam.
Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że przeprawa nie tylko jest, ale zobaczcie na filmiku w jakiej formie. Kolejny prezent Gauli (3,5 euro za auto razem z pasażerami). zobaczcie jaka to była przeprawa
Uwalniam się zarozumialstwa, że coś wiem
Pozwalam sobie nic nie wiedzieć i prowadzić intuicji.
Przecież każda chwila, każde doświadczenie jest inne i tak naprawdę nic nie wiemy na jego temat.
To tylko chce osadzić nas w znanym, sprawdzonym.
Uwalniam się od lęku przed nieznanym
Pozwalam sobie wchodzić w nowe doświadczenia
I tak gruntową tarką (uwielbianą przez Landrynkę)
dojechaliśmy do Cesis, gdzie stanęliśmy na pod filharmonią z szybkim internetem. Nie tylko sprawdziliśmy pogodę, ale również daliśmy zaległe wpisy na bloga.
Spróbowaliśmy łotewskiej pizzy czyli kruche ciasto na dole piure ziemniaczane, a na górze marchewkowe na miłym targu.
– Patrząc na prognozy zaprasza nas Psków – stwierdziliśmy i w tym momencie wyszło słońce.
Tak, tak wiele razy rezonujemy w ten sposób ze wszechświatem.
Gdy jechaliśmy w stronę granicy pchał nas wiatr, upewniając, że jesteśmy na właściwej drodze.
Pomachaliśmy Łotwie dziękując za cudowne kilka dni, szczególnie Parkowi Narodowemu Gaula, wjechaliśmy na Estonię i jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że za przekroczenie granicy z Rosją musimy zapłacić 4,60 euro.
– Za co mam płacić – zapytałam zła i zdezorientowana zarazem.
– Za elektroniczną rezerwację kolejki – odpowiedziała Pani w okienku na Estońskiej granicy.
W poczuciu przymusu wjechaliśmy na plac, gdzie oczekiwało na wyświetlenie ich rejestracji wiele aut. Panie obok w samochodzie stwierdziły, że czekają już 3 godziny.
Cóż za radość. Do tego ilość oczekujących aut nie ma tutaj znaczenia, gdyż rezerwacji można dokonać przez internet na daną godzinę.
Z jednej strony fajnie, jak ktoś wie, jednak gdy spotyka się pierwszy raz takie trochę głupie rozwiązanie – się wścieka.
Nasze sąsiadki z kolejki okazały się bardzo sympatycznymi mieszkankami Pskowa. Poleciły nam obligatoryjne rzeczy do zobaczenia, szczególnie gdy dowiedziały się, że nas interesuje duchowość.
Poza tym dowiedzieliśmy się, że dziś w sobotę jest roditielskaja subota w cerkwi coś w rodzaju naszych Wszystkich Świętych, a jutro Pięćdziesiątnica – święto Trójcy Świętej.
I tak w noc między Świętem Zmarłych, a świętem Trójcy Świętej , taką noc między światami wjechaliśmy do Rosji , bowiem gdy już nasz numer wyświetlił się na magicznej tablicy, wszystko poszło w miarę sprawnie. A celniczki zachwycały się naszym przytulnym domkiem.
I tak o pierwszej w nocy znaleźliśmy się w Pskowie.
Dziękujemy boskiemu źródłu za tak niesamowicie symboliczne zamanifestowanie się w naszym życiu.
Żyję w harmonii w ciałem, umysłem i duchem, łącząc to co ziemskie z tym co subtelne, eteryczne.
Dziękujemy za tę granicę z cudownymi Paniami aniołami, które przekazały przesłanie od samego Boga.
Jeszcze raz dziękujemy Łotwie za cudowną gościnę, Estonii za elektroniczny system rezerwacji miejsca na granicy, duchowi świętemu za zamanifestowanie się w naszym życiu i pięknemu Pskowu za pierwsze spotkanie.