zwierzęta mocy
now browsing by category
Nocleg w małpim gaju
W małpim gaju 5/6 paździenik 2013
Opuściliśmy kemping w nowej energii i skierowaliśmy na południe do wnętrza cedrowych lasów , okalających miejscowość Azrou .
Jadąc wąską i nieprawdopodobnie krętą drogą ok. 15 km od Azrou , chcieliśmy sfotografować pasące się na łące osły , jak wiecie osły to symbol upartości, samowoli , co powoduje , że osioł podąrza swoją drogą i ciężko nim kierować . Tak jak nami . Daleko nam do konformizmu dzisiejszego świata .
A bedąc na swojej drodze można spotkać coś niezwykłego.
I tak osły wskazały nam stado małp .
Siedzące w lesie po drugiej stronie drogi .
Małpy to symbol zabawy, radości, zwinności – czegoś czego nam trochę brakuje . Jednak symbolika tego spotkania , pokazuje, że małpie cechy nabędziemy tylko wtedy gdy będziemy na swojej drodze życia.
I tak cali zafascynowani zaczęliśmy oglądać , fotografować małpy .
Postanowiliśmy zostać w małpim gaju na nocleg , mimo, że dopiero była 12-ta w południe . Nacieszyć się małpami przez cały dzień.
Małpy obserwowały nas i krążyły wokół po lesie .
My podglądaliśmy małpie zabawy i stadne problemy.
Cieszyliśmy się jak dzieci , że te wolne zwierzęta zawitały do naszego życia .
Wielka to radość widzieć takie zwierzęta na wolności w ich naturalnym terenie.
My też byliśmy u siebie , na swojej drodze , w swoim świecie .
Dziękujemy za cudowną gościnę .
Zdjęcia są troszkę z daleka dlatego ich jakość jest marna.
Małpia przygoda we Wielkiej Brytanii
Małpia przygoda
Angielska przygoda – Giblartar 28 września 2013
Czy na wybrzeżu morza Śródziemnego można zakosztować angielskich klimatów ….???
Poczuć się jak w wielonarodowościowym Londynie…???
Oczywiście, że tak .
Wielka Brytania ma tutaj swoje terytorium w postaci Giblartaru . O historii i polityce nie będę pisać , bo ….. szkoda energii .
Wjazdu na Giblartar strzeże maleńkie przejście graniczne . Droga prowadzi przez pas lotniska , która gdy lądują samoloty jest zamykana .
Od razu czuć , że znajdujemy się w innymi kraju .
Wiele osób , które nie czują energii wyśmiewają to, jak można czuć zmianę kraju. Jednak osoby bardzej wrażliwe mają taką umiejętność i postrzegają świat troszkę inaczej , niż mniej wrażliwe na energię osoby .
Energia tutaj jest inna, bardziej napuszona , ale o dziwo i bardziej dynamiczna (słychać klaksony samochodów , których nie słyszeliśmy przez ostatnie 1000 km Hiszpanii , tutaj są normą ) niż w okolicznej Hiszpanii, można spotkać na ulicy Anglików elegancko ubranych (jest sobota) , Muzułmanów , Żydów .
Co nas ściągneło na Giblartar ….???
Hisztoria , zabytki ….. wiecie, że nie jesteśmy miłośnikami tego typu energii .
A więc co …..???
Małpy , tak małpy !!!! Jest to jedyne miejsce w Europie gdzie żyją na wolności .
Praktycznie niedaleko parkingu małpia rodzinka dawała swój popis na drzewach , przeskakując z jednego na drugi .
Małpa to symbol , ruchliwości, żartu , oryginalności , widzenia świata tako nieograniczonej ilości możliwości .
Szczególnie, małpie nie podchodzenie do życia zbyt poważnie , jest tym czego bardzo możemy się uczyć od tych wspaniałych naszych pobratyńców .
Dziękujemy im , że pokazując się nam i figlując metr od nas, przypomniały nam o dziecięcej radości , figlarności . Która nie zanika z wiekiem (jak wielu uważa) , a jest taka sama u dziecka jak i starca.
Będziemy pamiętać o tym w dalszej podróży przez świat i życie , niezależnie od tego co inni będą oczekiwać od nas i o tym myśleć .
Poza małpami w miasteczku można zakosztować słynnych fish@chips ,czy też piwa angielskiego w jednym z pubów .
Jeszcze raz wielkie dzięki dla małp . To wielka radość widzieć te zwierzęta na wolności figlujące na naszych oczach . Dziękujemy za tę prostą radość . Będziemy o niej pamiętać .
Dzień nietoperza , żółwia i refleksje
Dzień deszczowo refleksyjny 20 i 21 maja 2013 r.
Życie na Fihalhohi upływa nam bardzo leniwie . Snorkujemy , pływamy, śpimy oglądamy czaple , kraby w ich kolejnych odsłonach . Tak nam się spodobało , że przedłużyliśmy pobyt o 1 dzień .
Chcemy posłać też dużo energii wyspie . Nie jest to miejsce mocy , ani jakoś specjalnie silne energetycznie miejsce, a większość ludzi przyjeżdża tutaj zrzucić balast napięcia i ładować akumulatory . Miejsce nie do końca ma siłę dawać. To taki ludzki wampiryzm .
Spokój , cisza sprzyja zrzucaniu balastów z naszej duszy . Mamy do Was prośbę, gdy jesteście w takich miejscach , poproście potężną siłę wyższą : Boga, Wszechświat itp. o transformację tego co zostawiacie , poproście tą siłę o energię. Nie ciągnijcie tylko z danego miejsca .
Pogoda różna od 26-32 stopni przy dużej wilgotności sięgającej i 100% , czasami pada . Deszcze tutaj są krótkie , ale bardzo obfite. Dla nas robi się wtedy fajnie rześko. Raj ….. czy byłby taki sam ,gdy zabrano nam wiatraki i klimatyzację. Iluż z nas poradziłoby sobie w tym klimacie ?
Na pewno to trzeba lubić . My jednak pozostaniemy miłośnikami zimniejszych miejsc .
Największym plusem i minusem tutaj w Fihalhohi jest jedzenie 3 razy dziennie .
Śniadanie 7,30-9,00 składa się z chleba, bułeczek , jajecznicy, jajek, kiełbasek, bekonu, musli, mleka sera , fasoli gotowanej , zupy makaronowej , omleta przyrządzanego na Twoich oczach , owoców ,dżemów ,
Obiad 12,30-14,00 i kolacja 19,30-21,00 bardzo podobne (na kolację są dwie zupy jedna zawsze wegetariańska , na obiad raz taka , raz taka)
Zupy , ryż , ziemniaki (w rożnych postaciach) warzywa na ciepło w różnych odsłonach , dania kuchni indyjskiej jedno wegetariańskie, drugie mięsne , chlebek zwykły , indyjski, mięsa , ryby 2-3 rodzaje , sałatki i warzywa do ich przyrządzania , sosy ok 10 rodzai , ciasta 3-5 rodzai – piękne i smaczne, owoce .
Zważywszy na to, że wszystko musi być dowiezione z Indii lub Sri lanki cena pobytu daleka jest od wysokiej – szczególnie teraz .
A wszystko tak pyszne , że się objadamy i zamiast po jedzeniu czuć się dobrze , czujemy się tacy ciężcy. Taka chciwość ludzka . Wiele razy zauważyliśmy, że jedzenie 70% zawartości żołądka powoduje, że czujemy się najlepiej i mamy dużo energii . Tutaj trudno nam to uzyskać bo jemy na 150 % żołądka . I po każdym posiłku marzymy o śnie .
Zbieramy bułeczki z jadalni aby dokarmiać naszą malutka rafę : mamy w niej około 100 rybek głównie garbiki, picasso i inne mniej nam znane .
Dziś był dzień żółwia . Rano Bartek był na snorkowaniu zorganizowanym z łódki i żółw pokazał mu się i pozwolił popłynąć za sobą . A po południu gdy weszłam na taras domku przepływał zaraz przy nim (miał około 1 metra) . Zwierze mocy , mądrości , długowieczności , wytrzymałości i odporności . Pokazał się nam obu , manifestując swoje miejsce w naszym wspólnym życiu . Dziękujemy kochane za siłę .
Pogoda dziś nam sprzyjała, padało , a po deszczu zrobiło się przyjemnie chłodno . Więc z aparatem poszliśmy pochodzić po wyspie , oglądnąć i obfotografować bananowce, papaje , hibiskusy , drzewa beniaminka itp. . Na wyspie są też małe uprawy trawy cytrynowej, papryki , pracownicy hotelu mają taki mały ogródek .
Gdy tak spacerowaliśmy na drzewie 1 metr przed nami wylądował nietoperz i przyglądał się nam . Chwilę wcześniej śmialiśmy się , że jesteśmy dziwni , szukamy najtańszego pokoju, a potem lądujemy w domku na wodzie . I pojawił się najdziwniejszy ssak – echolokacja, hibernacja, wiszenie głową w dół, rożne dziwne sposoby poruszania się, latają, ślizgają się po powierzchni wody, wspinają się po ścianach, jak trzeba to łażą na tylnych łapach – tylko nurkować nie potrafią. Pokazał nam , że nie jesteśmy odosobnieni w swojej dziwności .
Dał nam siłę by iść swoją drogą , niezależnie jak byłaby dziwna i niezrozumiała dla innych.
Miło tu i sympatycznie , szczególnie gdy temperatura jest przyjazna i wieje świeża bryza od oceanu , od razu człowiekowi lepiej . Nam deszcz tutaj wcale nie przeszkadza. Inna osłona tutejszego klimatu.
W środę wyjeżdzamy szybką lódką do Male , aby w czwartek o godzinie 10-tej odlecieć do Dubaju.
Niedźwiedzie ekspresje
Ranua Zoo 6 kwiecień 2013
Na festynie bardzo odpoczęliśmy zatapiając się w kli macie fińskiej prowincji . To taki prezent na koniec naszego pobytu na północy .
Pożegnaniem z północą , była wizyta w zoo w Ranui. Tak drugi raz poszliśmy odwiedzić misie polarne i nie tylko. Jak inna panuje tutaj energia niż ta co zimą . Czuć wiosnę jest duże poruszenie . Jak zimą zwierzęta były szczęśliwe , że mają
schronienie jedzenie , teraz wiosna , a wraz z nią instynkty ciągną je na wolność . Słychać było więcej pretensji , narzekań na to , ze trzeba siedzieć w klatce, że samica , samiec po drugiej stronie płotu , a z igraszek nici . Taka cena cieplej pewnej bezpiecznej zimy. Ileż razy zachowujemy się tak w życiu na moment chcemy bezpieczeństwa , schronienia , a potem tkwimy w nim przez resztę życia, uwikłani w zobowiązania czy zniewoleni jak te misie
. Druga rzecz , która bardzo rzuca się w oczy , to władza nad niedźwiedziami . Niedźwiedź w przyrodzie nie ma naturalnych wrogów , poza człowiekiem . Człowiek nie walczy jak przyroda , ma umysł , który potrafi wykorzystać tak , że nadrabia tym siłę mięśni . I w ten sposób może osadzić niedźwiedzia w zagrodzie . Oczywiście tutaj bardziej nasuwają się refleksje niż pretensje misi. Im dobrze, o tym pisaliśmy przy okazji pierwszego pobyty w Ranui.
Jednak należy zdać sobie sprawę z tego,
że często istnieją inne światy niż myślimy . Niedźwiedź myślał, że nie ma na niego mocnych poza przyrodą i ……. Zdziwił się zapewne gdy okazało się, że taki „mały” człowiek potrafi zwyciężać z nim . Tak samo my znamy świat mięśni, umysłu , ale poza nimi są inne światy . Świat energii – wszyscy znamy mistrzów Tai Chi , którzy potrafią powalić , czy zabić ruchem , który nawet nie dotyka ciała. Broń psychotroniczna udoskonalana od czasów zimnej wojny zarówno w Rosji jak w Stanach . Niektórzy powiedzą świat magii, bzdury, ale czy z czasem nie zdziwią się jak misie ……???
Świat energii jest potężny , o tym mówią wszystkie religie świata , tylko aby się nie „zdziwić” może lepiej zacząć go poznawać narzędziami, które mamy i im ufamy czyli ciałem i umysłem , a zaczniemy doświadczać bardziej subtelnych światów . Szczególnie jeżeli otworzymy się na te doświadczenia.
Mówimy to z własnego doświadczenia i uważamy, że warto. Zresztą naszą wiedzą i doświadczeniem zawsze z chęcią się dzielimy , szczególnie na warsztatach. Sami non stop odkrywamy nowe mechanizmy , nowe energie.
Na pewno gdy na jakiś poziomie poznamy świat energii , pojawią się nowe bardziej subtelne. Przecież świat , wszechświat jest nieskończony .
Myślimy , że każdy następny poziom będzie lżejszy, bardziej subtelny i rozproszony ……
A wracając do zoo, trafiliśmy tym razem do niego w porze po karmieniu. Zwierzęta były senne . Tylko niedźwiedzie polarne czekały nas z drzemką . Byliśmy tu miesiąc temu w na końcu zimy – prawie obudziły się niedźwiedzie brunatne , teraz jesteśmy tutaj na progu wiosny , która tutaj już panuje i której Wam wszystkim życzymy.
Niedźwiedzie zaprosiły nas na Spitsbergen , pewnie skorzystamy za jakiś czas z zaproszenia . W sumie drugi raz do Ranui przyjechaliśmy specjalnie dla nich, co widać na zdjęciach. Dzięki kochane i bawcie się dobrze oglądając telewizję z turystów . Myście o nas dobrze!!!
Reniferowa górka

Góra Reniferów 12 marzec 2012
I tak jak napisaliśmy , nie do końca udało się przez 3 dni nic nie robić . Góra Joenkielinen, a właściwie kopka około 500 metrów , wezwała, a chyba bardziej zaprosiła do siebie.
W nocy było -25 , więc koło południa gdy słoneczko troszkę
ogrzało przestrzeń ruszyliśmy na biegówkach w przestrzeń dzikiej przyrody , śladami skuterów śnieżnych . Na górę jest 9 km . Szlak jest zarówno letni jak i zimowy. Wyrusza z leśnego parkingu w miejscowości Lemmenojoki. Pierwsze 4,5 km wiedzie przez las , a dla nas była to droga przez mękę, jakby jakaś dziwna energia dodawała kilometrów . Gdy po 2 godzinach zobaczyliśmy znak , że na górę jest jeszcze 4,5 km straciliśmy nadzieję na spotkanie z górą .

- może to nasza chciwość ?
- Chęć zdobywania ?

Pojawiały się pytania na które szukaliśmy odpowiedzi i nagle ,
Pojawiła się energia , tak jakby znów jakaś niewidzialna siła wlała nam dodatkowy jej zapas, uzupełniła bak i to jej najlepszym gatunkiem .
Następne 2,5 km przejechaliśmy w 15 minut .
Wtedy spotkaliśmy typową lapońską chatę coś w rodzaju tipi , z paleniskiem , a obok drewutnię z potężnym zapasem drzewa i to wszystko dla turystów . Darmowa chatka na nocleg .
Może świadomość, że mamy schronienie i w razie czego nie
zamarzniemy dodała nam znów energii , zmęczenie ustąpiło , a w jego miejsce pojawiły się nowe siły
Ruszyliśmy ostatni odcinek najpierw prawie po płaskim , by potem przez ostatni kilometr wspinać się często zasypanymi przez śnieg ścieżkami skuterów w świat tundry , magii , własnego jestestwa . Gdzie wszystko pozostaje poza czasem i istnieje tylko człowiek i przyroda. Gdzie nie myśli w głowie , gdzie po prostu się jest .
Wszystkiemu dopomagał wiatr , który zmywał z nas to co stare , dając siłę na nowe , niby mroźny (na pewno było z -20) , ale jakoś tak przyjaźnie .

Nagle koło nas pojawili się wędrowcy północy ,renifery , które szły równolegle do nas w odległości około 50 metrów , przyglądając się nam , a my im . Takie dzikie wolne renifery (W Finlandii wiele żyje w zagrodach jak nasze owce)
Ciekawe kto był bardziej ciekawy kogo
Wysłannicy Wielkiego Ducha , który pokazał nam , że nasza droga to droga wędrowania , zarówno po świecie jak i do wnętrza siebie , a potem dzieleniem się tym z innymi (co też czynimy) .
Z góry , widać było praktycznie całą fińską Laponię , miało się wrażenie , że ktoś posiał podobne górki, kopki do tej pośród lasów . A gdy z góry spogląda się w daleką przestrzeń czuć jak maleńką istotą się jest, a mająca jakieś „wielkie” zadanie .

Pierwszy raz (Brygida ) zjeżdżałam po świeżym śniegu (czy biegówki w ogóle do tego służą?) i nie szło mi to dobrze , więc ściągnęłam
narty i jakoś udało mi się schodzić nie specjalnie się zapadając . Gorzej miał Bartek , bo przy zjeździe wywrócił się i urwał mocowanie od buta , więc dalszy odcinek przejeżdżał albo opierając się tylko o nartę, albo jak na hulajnodze, albo uskuteczniając dupozjazdy.

Dobrze, że trafiło na niego , bo jest świetnym narciarzem , ja na dwóch nartach nie mogłam za nim nadarzyć.
I tak po 6 godzinach wróciliśmy do ciepłego domku .
Chcieliśmy zaznaczyć , że było to nasze prywatne spotkanie z przyrodą tego miejsca, przez całą wycieczkę nie spotkaliśmy żadnego człowieka . Tylko my i przyroda. A góra , zawsze będzie dla nas górą reniferów.
Dziękujemy całemu wszechświatowi , że mogliśmy tego doświadczyć , reniferom za przekaz, górze za przyjecie , wiatrowi za zdmuchiwanie starego , domku za jego ciepło ……
I saunie , która potem nas rozgrzała i jak nago wyszliśmy na pole (było z minus -20) i popatrzyliśmy w rozgwieżdżone niebo nieśmiało zamigotała na nim zorza .
Dziękujemy















































D5 Creation