zwierzęta mocy
now browsing by category
Nasze spotkanie z niedźwiedziem na drodze
Spotkanie z niedźwiedziem 28 sierpnia 2016
Zdjęcie ze strony http://ptzgovorit.ru/content/medved-vyskochil-na-dorogu-pered-avtomobilem-v-karelii-video
Posiedzieliśmy jeszcze trochę w miasteczku Łowozjero (a raczej nad pobliskim jeziorem z widokiem na ośnieżone góry), oraz okolicznej Rewdzie i zgodnie z podjętą decyzją jedziemy do Murmańska załatwiać przepustki na wjazd na półwysep Rybaczij. Odjechaliśmy jedyną drogą biegnącą z serca półwyspu Kola. Podczas ostatnich odwiedzin – 8,5 roku temu zostawiliśmy tutaj trochę niezrealizowanych pragnień, teraz energia się dopełniła.
Nawet Sejdoziero potężne miejsce mocy, nie zapraszało, a może na ten moment nam potrzeba innej energii. Tak, czasami jeszcze w momentach gdy nie idzie energia na jakieś kultowe miejsce mocy, próbuję umysłem to ogarnąć. Choć ani z serca, ani z przestrzeni nie czuję w tym momencie i czasie aby tam jechać. Taka jeszcze ciągła ocena umysłu.
Uwalniam się od przymusu doświadczania życia jak inni
Uwalniam się od przymusu jazdy w kultowe miejsce
Jadę tam gdzie prowadzi mnie moje serce.
I szczerze powiedziawszy, nawet poczuliśmy większą lekkość, gdy odjechaliśmy 50 km od Łowozjero. Przyglądaliśmy się jesieni, bagnom. Dziękując za możliwość wjazdu w głąb lesotundry półwyspu.
I tak z wolna wyjechaliśmy na główną drogę do Murmańska. W sumie Łowozjero – Murmansk to tylko 150 km.
…….jakieś 60 km przed Murmańskiem…….
– Patrz niedźwiedź – krzyknął radośnie Bartek, który od jakiegoś czasu bardzo marzył spotkać niedźwiedziami.
Zawsze gdy tak marzył – dodawałam BEZPIECZNIE…
Patrzę więc do przodu …..a tutaj biegnie – jakieś 100 metrów od auta – niedźwiedź……i z gracją przebiegł szeroką drogę ….
Nie było czasu na branie aparatu w ręce, wszystko trwało kilka sekund.
Wyglądało to podobnie jak jak na filmie poniżej Tylko u nas był jeden niedźwiedź. A droga Petersburg Moskwa, dość ruchliwa. Wszędzie uważałabym, że można spotkać niedźwiedzia, ale nie tej drodze.
Pokazał się, pokazał i to bezpiecznie. Bartek osiągał chyba najwyższe swoje stany wibracyjne.
Tak pięknie, tak bezpiecznie.
Taki prezent na urodziny, które jutro mamy.
Prezent tylko tym, że się pojawił przed nami.
Pozwalam sobie aby sama moja obecność była radosnym, wysokowibracyjnym prezentem na innych
Pozwalam sobie, aby inni ludzie również samą swoją obecnością byli prezentem dla mnie.
Uwalniam się od oceny umysłem co możliwe, a co nie.
Otwieram się na nieograniczone możliwości wszechświata
A co symbolizuje niedźwiedź – informacje pochodzą z książki siła zwierząt J. Ruland.
Osoby z niedźwiedziem jako zwierzęciem mocy, potrzebują jedynie swojej niedźwiedziej jamy, spokoju i snu, albo samotnego spaceru po lesie, aby się zregenerować i znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania. Reszta ułoży się sama. Kiedy wycofują się z aktywności i pragną spokoju, poprzez sny inicjowane są w inne światy, odbierają przesłania, które we właściwym czasie przekazują dalej.
Niedźwiedź pokazuje, że wszystko w nas jest, wystarczy tylko skoncentrować się na biciu własnego serca, wsłuchać uważnie w swoje wnętrze. Tu kreujemy nasz świat, przygotowujemy przemiany i tworzymy to co nowe, tu znajdujemy odpowiedzi i rozwiązania niezbędne w danej sytuacji.
Do medycyny niedźwiedzia należy siła cykli, spirali – labirynty oraz życie zgodnie z naturą.
Niedźwiedź obdarza zdolnością przebywania w świecie zewnętrznym i wewnętrznym, wejścia do swego wnętrza i formułowania niezależnego stanowiska. Jest dobrym chroniącym towarzyszem w sprawach szamańskich. Jako strażnik starej ścieżki wymaga nieustannego szacunku i poważania do Matki Natury i jej podopiecznych.
Niedźwiedź przypomina Ci, że powinieneś szukać słodyczy życia i nią się delektować. Daje Ci ochronę, oparcie i dobrą radę, gdyż część jego istoty zakotwiczona jest mocno i niezachwianie w innym świecie. Jako nauczyciel poprowadzi Cię do świata wewnętrznego, świata szamanów. Od niego możesz dowiedzieć się wszystkiego o sile ziemi, o pełni, o zaopatrzeniu, o harmonizowaniu swoich sił. Przy wewnętrznych pracach uzdrawiający stoi u Twojego boku, gotów obdarzać Cię siłą, ochraniać i działać na Twoją rzecz.
Jestem chroniony z każdej strony, niezależnie od tego co czynię
Ufam mojej sile i mocy teraz
Gdy po spotkaniu z nim zobaczyłam energię Bartka, zrozumiałam, że właśnie teraz znalazł swojego duchowego nauczyciela, to krótkie spotkanie otworzyło przed nim jego duchowe możliwości (to on go pierwszy zobaczył zresztą).
A las (przyroda) i sny to podstawowe instrumenty w rozwoju Bartka.
Inaczej mówiąc po szamańsku przyszło w fizycznej postaci do niego jego zwierzę siły.
Dziękujemy za to spotkanie, było bardzo niesamowite i dało nam bardzo dużo radości.
A co mówią tutejsi mieszkańcy o niedźwiedziach i o spotkaniach z nimi.
Ci co chodzą w tajgę, tundrę sami z namiotem, lub bez – mówią:
– Niedźwiedź ma swoje drogi, człowiek swoje i one się nie krzyżują. Można zobaczyć siebie nawzajem, ale konfliktu nie ma. (Nie dotyczy to myśliwych – z nimi nie mieliśmy kontaktu).
Oni nie mają lęków przed niedźwiedziem, przyrodą, mają duży szacunek do przyrody i czują ją, zazwyczaj nie piją alkoholu – w każdym razie w dużych ilościach.
Pozostali mają lęki jak wszyscy w Europie i opowiadają różne legendy. Lęk przed niedźwiedziem jest taki sam jak wszędzie.
Choć ataki na człowieka są sporadyczne, chyba jest dużo większe prawdopodobieństwo bycia zaatakowanym przez drugiego człowieka na ulicy – niż niedźwiedzia w lesie.
Bartek nie ma lęków przed niedźwiedziami, u mnie czasem się pojawiają, choć najczęściej po spotkaniach z innymi ludźmi z „miasta”. Jednak te ich lęki rezonują z moimi wzmacniając je i wydobywając na światło dzienne.
Uwalniam się od lęku przed niedźwiedziami
Pozwalam sobie z nim bezpiecznie spotykać.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której opowiadał nam jeden mężczyzna, że kiedyś niedźwiedź nie miał kontaktu z ludźmi, teraz od rana do wieczora, a w dzień polarny i 24 godziny na dobę do jego „domu” przychodzą ludzie zbierać jagody, grzyby – krzyczą, zostawiają śmieci, czasem i jedzenie. Niedźwiedź zna zapach człowieka, oswaja się z obecnością i podchodzi w jego stronę. Bo u siebie nie ma już spokoju.
Może teraz krótki apel:
W lesie, ale i wszędzie na przyrodzie jesteśmy gośćmi, wszędzie na świecie, dlatego wchodźmy tam z szacunkiem dla jego widzialnych i niewidzialnych mieszkańców, przynosząc jak najlepsze energie. Nie zostawiajcie tam śmieci zarówno fizycznych jak i duchowych.
Bo jeżeli w lesie zostawimy energię lęku mówiącą że niedźwiedź jest niebezpieczny i zły – to on może się pod nią podpiąć i wtedy faktycznie tak może być. Zresztą mówi się, że zwierzęta upodobniają się do nas. Dlatego nie twórzmy niebezpiecznej przyrody. Poznajmy ją i siebie też (swoje przekonania i lęki na jej temat).
A co robić gdy w lesie zaczynamy się bać np. niedźwiedzia.
Na pewno nie należy tworzyć obrazu niedźwiedzia jako niebezpiecznego zwierzęcia, tylko obserwować swoje lęki, swoje ciało, nie tworząc właśnie dodatkowych umysłowych historii, a w to miejsce zając umysł prośbą o bezpieczny pobyt w lesie.
To tak najprościej i najszybciej.
Na pewno jest tyle sposobów ile ludzi.
A my dziękujemy jeszcze raz za to spotkanie, Bartek za pokazanie mu jego zwierzęcia mocy i za taki cudowny pierwszy urodzinowy prezent.
Biełucha – delfin północy zwierze bez agresji
Spotkanie z Biełuchą – delfinem północy 10-11 sierpnia 2016
Wszechświat zawsze wie, kiedy powiedzieć nam – jedzcie dalej. Mimo, że dzieje się to od lat, za każdym razem gdy jestem w rezonansie z przyrodą, dalej nie mogę się temu nadziwić, za każdym razem jestem w niesamowitej wdzięczności za to co się wydarza.
Bowiem gdy dojechaliśmy do Nilmoguby i poszliśmy na pomost bazy turystycznej – polarny krąg – centrum nurkowego. Rozpoczął się jeden z piękniejszych zachodów słońca jakie tutaj widzieliśmy. Parę metrów dalej w wolierze pływała biełuszka, czasami wyciągając łepek.
Staliśmy na pomoście patrząc jak urzeczeni na magię tego dzieje się przed nami. Na cuda tworzone przez wszechświat. Może ograniczenie wolności tego pięknego ssaka nie pasowało do tego do końca, ale czy jest możliwa pełna harmonia człowieka i zwierząt?
Szczególnie gdy dla większości są one podstawą pożywienia?
Choć mam nadzieję, że właśnie te cudowne zwierzęta, żyjące w klatkach i zaufaniu do człowieka pokazują, że dzika przyroda może przenikać się z ludzkim światem, wtedy gdy człowiek przestaje być dla niego zagrożeniem, okupantem, a staje przyjacielem.
Po zakończonym zachodowym spektaklu udajemy się do adminstracji bazy, gdzie dowiadujemy się, że pół godzinna audiencja u biełuszki kosztuje 900 rubli (55 zł) w tym czasie można ją pogłaskać. Pływanie z nią to koszt 5000 rubli (300 zŁ) plus wypożyczenie pianek (z uwagi na choroby obowiązkowo należy pływać w piankach). Biełuszka odwiedzana jest 3 razy dziennie. Mamy wielkie szczęście gdyż na jutro na 18 są bileciki na wejście z głaskaniem, a potem dopiero po weekendzie.
Wiedziano doskonale kiedy nas tutaj posłać.
Zapisujemy się i jedziemy na jeziorko na nocleg, gdyż nad morzem w miejscowości nie może nic znaleźć. Wybrzeże zabudowane daczami.
Gdy na drugi dzień leje jak z cebra, mamy wątpliwości iść, czy nie iść. Co my zobaczymy?
Prowadzi mnie potrzeba pogłaskania tego niesamowitego ssaka, nawiązania z nim kontaktu i deszcz nie ma tutaj większego znaczenia.
Biełucha znajduje się w wolierze na morzu, od spodu ograniczona siatkami. Tak, że ma świeżą, naturalną morską wodę, przypływają do niej mniejsze rybki które zjada, jedno co – to nie może przemieszczać się gdzie chce.
Nasza przyjechała z Sachalina, jest jeszcze dzieckiem ma 5 lat, waży 400 kg i mierzy 2,5 metra. Pełną dorosłość Biełuchy osiągają w wieku ok 15 lat i ważą wtedy 2 tony i mierzą do 6 metrów.
Zawsze mam dużo wątpliwości do umieszczania zwierząt w zoo, czy nawet tak jak tu w oceanarium. Jednak kontakt z tą cudowną biełuszką o imieniu Waria i jej niesamowitą opiekunką burzy wszelkie moje wątpliwości, obawy.
Na początku jestem troszkę napięta przy dotykaniu cudownej skóry tego niesamowitego zwierzęcia, pojawia się lęk przed dzikiem wielkim zwierzęciem. Jednak wystarczy parę minutek, aby zatopić się w energii bezgranicznego zaufania, radości, zabawy. Poddać temu po co tu przyszłam tak naprawdę.
Tak bezgranicznemu zaufaniu, radości, zabawie.
Nasza Waria nie jest tresowana jedzeniem, gdyż duże otwory w siatce powodują, że przypływają do niej rybki, które stają się jej pożywieniem. I trudno nią manipulować jedzeniem. Jak mówi jej opiekunka robi co chce. I to jest piękne…
Uwalniam się od potrzeby bycia manipulowanym jedzeniem
Uwalniam się od przymusu, że za jedzenie muszę robić to co inni chcą.
Uwalniam się od przymusu jedzenia
Pierwsze przesłanie naszej cudownej nauczycielki.
A Waria pływa sobie w swoim baseniku co chwilkę domagając się pieszczot od wybranej przez siebie osoby. Zawsze w takich kontaktach zastanawia mnie co jest takiego magicznego w ludzkim dotyku, że wiele zwierząt jest gotowych oddać wolność za niego?
Biełucha nie ma w sobie grama agresji, nie zna tej emocji. Ponoć normalny delfin ją ma. Jej mózg nie zna tego, dlatego ponoć nie było żadnego przypadku ataku z jej strony na człowieka, ani zrobienia mu krzywdy. W stanie dzikiem nie jest taka przyjacielska i nie pozwala się głaskać.
Jednak agresji nie ma.
Kolejne przesłanie
Uwalniam się przymusu bycia agresywnym, bo taki jest natura człowieka
Widzę agresję innych, znam ją, jednak sama z niej nie korzystam
Stoimy w padającym deszczu na podeście, jest nas 4 głaskających i 3 pływających. Nikomu pogoda nie przeszkadza.
Wszyscy są spokojni i cieszą się z kontaktu z ciałem tego stworzenia, całując, tuląc się do niej.
Ona bawić się nie chce, chce jak kot głaskania. To przewraca się na brzuszek, to daje płetwę pod ludzkie ręce. Przykład na to, że nawet dzikie zwierzęta rozkoszują się ludzką czułością.
W pełnym zaufaniu, radości, miłości.
Pozwalam sobie na czułość wobec siebie i innych.
Delfiny, które miały kontakt z człowiekiem nawet wypuszczone na wolność szukają z nim kontaktu, z jego czułością a człowiek, jest różny niestety. I potem giną z rąk tego człowieka.
Taki przykład, że człowiekowi jako gatunkowi nie wolno zaufać.
Widzę jacy są ludzie i ufam tym właściwym.
Właśnie te zwierzęta żyją w otoczeniu ludzi, którzy na swój sposób o nie dbają i chronią je, gdyż przeciętny człowiek ma tendencje do zawłaszczania, zabijania, rozbijania. Widać to tutaj gdyż praktycznie nie widać kaczek wokół jezior, a jak jakaś jest zaraz słyszymy, że trzeba ją zabić. Wyrąbać drzewo, zabić zwierzęta, zdeptać grzyby – nawet bez potrzeby. Poczuć się Panem przyrody, wyrwać jej co można, bez szacunku wdzięczności, potrzeby….
Uwalniam się od potrzeby bycia Panią Przyrody
Pozwalam sobie na współdziałanie z przyrodą w pełnym szacunku, zaufaniu, pokorze
Takie zwierzęta jak nasza Waria to aniołowie, pionierzy którzy pokazują człowiekowi, że światy ludzi i zwierząt mogą się łączyć. Trzeba tylko podnieść świadomość ……. ludzi i uzmysłowić im, że nie trzeba zabijać innych, aby przeżyć tutaj na ziemi.
Uwalniam się od przekonania, że trzeba innych zabijać, aby przeżyć na ziemi
Uwalniam się od przekonania, ze muszę czerpać energię z zewnątrz, aby przeżyć
Pozwalam sobie generować własną siłę do życia.
Refleksje, refleksjami jednak przede wszystkim spotkanie z biełuszką to czas prostej radości, takiej chyba najprostszej jaką znam, bez zbędnych ozdobników, w pełnym zaufaniu.
Radość, radość przepełnia mnie każdego dnia
W pełnym zaufaniu do siebie, Boga kroczę przez życie w pełnej radości.
Zamiast 30 minut byliśmy u biełuszki 80 minut ciesząc się ze wspólnego spotkania tak po prostu, spotkania, dotyku bycia.
Tutaj filmik z naszego spotkania
W tym czasie na morzu pojawiła się foczka, na niebie przeleciał kruk. Taki znak, że gdy jest się w energii radości tworzy się magia i cała przyroda zaczyna współtworzyć przestrzeń.
Zaufanie radość, miłość buduje mój kontakt z rzeczywistością.
Dziękujemy, dziękujemy za to spotkanie, tak niesamowite, tak dalekie od oczekiwań (myślałam, że będzie show i jeden głask), tak piękne i radosne.
I na koniec ostatnia cecha różniąca biełuchę od delfina, biełuszka nie skacze, mimo że ma bardzo gibkie ciało (chyba, że jest wytresowana od małego).
Z uwagi na brak agresji w delfinariach zastępuje się delfiny, biełuchami. Miejmy nadzieję, że nastąpi to również dla rozwoju dla nich, a nie tylko ludzi.
Jeszcze raz dziękuję Warii i temu, że w czasie pobytu na Kuzowa biełuszki nie pokazały się, bo przecież wtedy nie przyjechalibyśmy do Warii w gości i nie doświadczylibyśmy jej czułości.
Spotkanie człowieka i przyrody wyspa Olieszyn
Magia człowieka i przyrody – wyspa Olieszyn 8 lipca – 2 sierpnia 2016
Gdy pierwszy raz wsiadałam do łódki po wizycie na niej – powiedziałam: – To nie jest wyspa to bajka!
I wszystko co można przekazać w jakikolwiek sposób to za mało, aby oddać magię tego miejsca.
Osadzona na końcu archipelagu, oblewana falami otwartego morza, z jednej strony spoglądająca na inne małe wyspy, z drugiej mrugająca gdzieś do wysp Sołowieckich. Mająca trzy wzgórza obrośnięte porostami, maleńkim lasem i bagnami, które uwielbia jagoda maroszka.
Na wyspie praktycznie nie ma ścieżek (mało ludzi ją odwiedza), więc stąpa się bezpośrednio po porostach, w sumie takich samych jak na Kuzowie Niemieckim. Jednak dopiero gdy moja noga zagłębia się po kostki w porostach, zdaję sobie sprawę po jakich niesamowitych dywanach stąpam. Biel, czerń, czerwień, szarość, żółć mieszają się ze sobą. Kamienie również bardzo zaprzyjaźniły się z porostami, wszystko żyło w przyjaźni ze sobą. Borówka, obok bażyny (woroniki), obok nich porost, dla każdego jest miejsce, nikt nie zagłusza drugiego tylko pozwala mu żyć obok.
Tak to raj, aż boję się chodzić aby nikomu nie zrobić krzywdy. Jednak takie przejście nic im nie robi – układają się giętko pod stopami, aby potem wstać zwinnie.
Taka niesamowita elastyczność.
Na Kuzowie Niemieckim też czasem chodzimy poza ścieżkami i też takimi dywanami, jednak tutaj one są wszędzie, wyspę wyściela jeden wielki dywan życia – mchów, porostów, jagód, grzybów i nie wiedzieć czego jeszcze.
Na wyspie znajduje się stary zachowany labirynt – kamienie na pewno były zmieniane, ale jego energia została.
Kamienie te również maleńkim żywopłotem porasta szczególnie chętnie bażyna. Wędrując więc po labiryncie ma się wrażenie, że stopy chodzą po boskich ogrodach niebios. Czasami się chwieją w wąskich alejkach, czasami jakiś kamień na drodze ugodzi w stopę, jednak dusza wie, że labirynt prowadzi do celu. W tym jego zakręceniu rodzi się nowe, a stare wypala.
– Uwierz w możliwości swojego ciała – słyszę.
Jakże to adekwatne przy warsztacie tummo, jakże właściwe przy tym co tutaj się dzieje.
Nagrałam dla Was też medytację na ten temat, z tego miejsca – zatopcie się w tej energii, połączcie ze swoim wnętrzem.
Mam silne, zdrowe, młode pełne energii ciało
Bartek słyszy:
Kochaj ich takimi jakimi są:
Kochaj nawet tych co próbują wymuszać na Tobie, manipulować Tobą, ale Ty przy nich bądź sobą, a manipulacja na nic się nie zda.
Gdy jestem sobą nikt nie ma możliwości manipulowania mną
Zatapiamy się w te przestrzenie, tak magiczne, że nie wiemy kiedy mija czas….
A czas na wyspie jest „limitowany”, gdy po 3 godzinach za pierwszym razem i po 4 za drugim – przypływa po nas Zachar – czujemy że to mało. Jesteśmy sami jak na bezludnej wyspie.
Wszystko gra, tańczy ze sobą, woda, ziemia, słońce, wiatr.
Sami gdzieś na otaczającej daleko przestrzeni.
Gdy pierwszy raz przyjechaliśmy na wyspę, zaraz przyleciał ptaszek z czerwonymi nóżkami i radośnie nam się przyglądał. Miał w dzióbku jedzenie, jakby chciał pokazać, ja też Was nakarmię jak trzeba będzie…. bądźcie spokojni….
Odpuszczam lęk o jedzenie
Pozwalam się karmić energii, przyrodzie ……
A poza zachowanym labiryntem obok są jeszcze dwa – zniszczone.
Potężne miejsce mocy.
Dlaczego mówimy „miejsce mocy”, w czym to miejsce i jemu podobne są takie wyjątkowe?
Tym, że te miejsca wzmacniają, przyspieszają to z czym przychodzimy, każdą naszą myśl – intencję. Jeżeli mamy silną intencję otrzymania odpowiedzi na pytanie, to ta odpowiedź w dużej mierze przyjdzie.
Takie miejsca odbijają szybciej nasze myśli, dlatego osobom nie wprawionym w pobytach w takich przestrzeniach radzę bardzo uważać na myśli. Gdyż mnie wiadomo, że myśli się materializują, i w takich miejscach dostają przyśpieszania. Wszystkie złe myśli mogą się bardzo szybko zmaterializować, nie będzie bufora ochronnego i możliwości na ich wycofanie, czy zneutralizowanie, czy jak zazwyczaj jest – nie odłożą się w czasie.
Czasami dziwimy się, że się coś dzieje, a jak gdybyśmy sobie przypomnieli w dużej mierze wypowiadaliśmy słowa, które spowodowały – wykreowały tą sytuację. Najszybciej materializują się gdy dodamy silną emocję – i to bez różnicy „chcę”, „nie chcę”, „kocham”, „nienawidzę”.
Zresztą w życiu codziennym również warto zwracać uwagę swoje myśli, emocje.
Jak mówi biblia:
Słowo stało się ciałem
Uwalniam się od braku uważności co do moich myśli
Wyspa poza labiryntami, dziewiczymi porostami, mchami pozostanie w naszym sercu również z powodu jagody maroszki – północnej maliny.
Gdy popłynęliśmy tam pierwszy raz maroszka dopiero dojrzewała, jak jak poinformowała nas pani na targu w Kiem – może ona dojrzeć w słoiku. Dojrzała maroszka jest bardzo miękka i żółto- pomarańczowa, niedojrzała – twarda, czerwonawa. Gdy zobaczyliśmy pole maroszki – byliśmy w siódmym niebie. Nie tylko najedliśmy się, to jeszcze nazbieraliśmy ze dwa litry (z uwagi na brak czasu i moje wyrzuty sumienia, że za dużo dostaję….).
Uwalniam się od przekonania, że otrzymuję za dużo
Uwalniam się od wyrzutów sumienia, że nie powinnam dostawać więcej niż inni
Gdy Wszechświat, Bóg, człowiek, przyroda mi daje materię, energię itp. – te które potrzebuję biorę z radością
Tak, aby nie zostawiać negatywnych myśli. Myśli, których nie chcemy, a które przychodzą warto transformować na to co chcemy, przyglądając się doznaniom w ciele, aby również tam je rozpuścić.
Kochana luksusowa jagódko (za kilogram w skupie płacą 30 zł) – dałaś mi piękna lekcję…
Pozwalam się napełnić tym co „luksusowe”
Zobaczyliśmy, ze sezon maroszki jest bardzo krótki, gdyż na drugi raz gdy byliśmy na wyspie była już całkiem dojrzała, a w niektórych miejscach wręcz sfermentowana. Ale i tak zebraliśmy znów z 5 litrów – podzieliliśmy się z dziewczynami z Krymu i naszymi strażnikami wyspy.
Cudowna jagódka smakująca miodem.
Jadąc na północ nie myślałam, że będę miała możliwość tyle jej pojeść, tym bardziej, że na Kuzowie Niemieckim od czasu, do czasu też można było znaleźć jej maleńkie polanki.
Dziękujemy Olieszynowi za magiczny czas, za 7 godzin bycia w jego przestrzeni „sam na sam”, w pięknej pogodzie, w pięknej energii.
Taki dziewiczy raj, gdzie człowiek nie tak często zagląda i miejsce bardzo cieszy się na spotkanie oferując każdemu kto otworzy się na niego wszystko co ma do zaoferowania.
Zobaczcie krótki filmik o nim (choć wciąż uczymy się jak oddać na filmie energię chwili…) .
Magia Morza Białego i jego wysp
Magia wysp archipelagu Kuzowa 8 lipca – 2 lipca 2016
Nasz magiczny czas pobytu na wyspie to również 4 wycieczki morskie, może za dużo powiedziane wycieczki – takie przejażdżki.
Dwa razy na naszą cudną wyspę Alieszyn z labiryntem i maroszką, ale o tym będzie kolejny wpis.
Kolejne to po morzu o zachodzie słońca i na wyspę Kuzow Rosyjski.
Tak, morze z jego magią z jego wyspami na które człowiek zagląda z rzadka przygląda się człowiekowi i jest mu ciekawe.
Sezon jest tu krótki 3-4 miesiące, a i tak jak spotka się dziennie dwie łódki to i tak dużo.
Na 4 wyspach archipelagu Kuzowa mieszkają ptaki podobne do pingwinów, które widząc łódkę wzbijają się do lotu.
Wtopienie w siebie – nawiązujemy wspólny taniec radości. Przelatują blisko i nisko. W pełnym zaufaniu do człowieka, bo teraz, gdy jest rezerwat nikt na nie już nie poluje, ani nie podbiera jaj. Przyglądają się, czując energię zachwytu na swoim pięknem, swoją wyjątkowością.
Pozwalam innym zachwycać się moim pięknem i moją wyjątkowością.
Ile radości ze wspólnego spotkania, wody, ziemi, powietrza, które zapraszają do wspólnej zabawy.
W morzu biełuchy (delfin północy) i foki – tiulenie.
Nam pokazała się foka, gdy nasz przewodnik Zachar zagwizdał, ona wyciągnęła dwa razy główkę z wody, dla naszej wspólnej radości.
Nie macie pojęcia ile radości daje zobaczenie dzikiego zwierzęta tak blisko siebie, takiego zaufania jeden do drugiego.
Może będę się powtarzać, ale dopiero gdy przestaniemy zjadać się nawzajem, czyli mięso zniknie z menu człowieka jest szansa na bycie ze zwierzętami w pełnej jedności.
Czuję, że dużo ludzi tego chce, tylko po prostu boi się przestać jeść mięso, albo je z nawyku. Bo przecież większość nie chce już tego oglądać jak ich paróweczka od początku do końca jest robiona, nie chce widzieć cierpienia zabijanego zwierzęcia.
Wierzę, że to początek do zmian, do tego, aby tego cierpienia nie wprowadzać w siebie wraz z pokarmem.
Uwalniam się od przymusu wprowadzania energii cierpienia do mojego ciała
Pozwalam napełniać moje ciało zdrowiem, młodością, miłością i radością
Wspólne bycie, jedność wszystkich na ziemi. Bo przecież jak my ludzie przestaniemy zjadać się nawzajem – za tym podażą zwierzęta i …..
Świat się zmieni.
Takie spotkania zawsze powodują we mnie takie refleksje, poza niesamowitą radością i wdzięcznością ze spotkania
Informacje o foce w książki siła zwierząt J. Ruland
Foka może żyć w wielkim zimnie, jest duchem opiekuńczym i mądrą przewodniczką przynoszącą Ci przesłanie ze świata zmarłych, pierwotną żeńską siłę i wiedzę z zatopionych przed wiekami kontynentów. Zna tajemnice podwodnych światów. Przynosi rozpoznanie tego do czego powracała Twoja dusza we wcześniejszych wędrówkach. Budzi nowy potencjał, przynosi pierwotne zaufania, miłość, porozumiewanie się bez słów, percepcję głębi, postrzeganie większych powiązań, siła oczyszczania słoną wodą. Foka zwiastuje pokojową, łagodną, biorczą, żeńską drogę stworzenia.
Ufam sile we mnie
Jestem pewna ochrony i pomocy na drodze
Tummo, brak jedzenia czy to wszystko nie przenika się z przesłaniem tego niesamowitego zwierzęcia……
A zachód słońca na morzu, gdy kolory przenikają wodę i gdy nie widać rozgraniczenia wody i nieba – jest tylko jedność. Jedność różu, pomarańczu, światła, które trwa. Ono tylko pozornie zachodzi, jednak nie będzie nocy, nie będzie gwiazd na niebie. Słońce tylko troszeczkę weszło za horyzont odpocząć, jednak mimo że go nie widać, że powiedziało idę spać dalej – rozświetla przestrzeń swoim blaskiem.
Pozwalam sobie na swój blask, nawet gdy mnie nie widać.
Świat ludzi, świat Bogów i cisza. Tylko dźwięk silnika naszej łódki przypomina, że na morzu jest człowiek.
Wieczór, a morze noc wycieczki po morzu była w magicznej ciszy przy bardzo spokojnym morzu. Morzu, które odbijało wszystko co dookoła bez zniekształceń, które było prawdziwym lustrem tego co jest. Czasami gdzieś zafalowało a wraz z nim kolory zachodu.
Magia, a może raj – brak słów na opisanie tego, bo to wszystko działo się między słowami, na poziomie ducha w pięknym połączeniu. Bo tak gdzie łączą się dusze, słowa nie są potrzebne. Ingerencja wszechwiedzącego, oceniającego umysłu jest tutaj zbędna.
Łączę się z przestrzenią, ludźmi na poziomie duszy
Przyroda jest bardzo prosta w swoim połączeniu, gdy to co w duszy to i na zewnątrz, człowiek natomiast przysłania swoją duszę licznymi maskami – wiele razy zauważyłam, że gdy łączę się innymi osobami na poziomie duszy, często widzę osobę o 180 stopni inną niż chce się pokazać. Ego, kariera, to co muszę zrobić, co muszę ukryć – przysłania prawdę o duszy, czy bardziej o tym co w duszy gra i kim się jest naprawdę.
Żyję tak jak mi gra w duszy z odwagą i szczerością wobec siebie
W czasie takich wycieczek czasem zawitaliśmy na wyspy, czy tylko po to aby zerwać troszkę Iwan Czaja, czy aby tak jak na Kuzowie Rosyjskim wyjść na pagórek wyspy i w oddali zobaczyć orła na drzewie.
Opis Orła wg książki Siła zwierząt J. Ruland
Dzięki jego pomocy można działać szybko jak strzała z nastawieniem na cel. Orzeł pokazuje tkwiący w Tobie potencjał, wskazuje narzędzia jakie masz do dyspozycji, aby ochronić własną pozycję, rozwinąć i zachować siłę, ugruntować zaufanie do siebie samego. Na jego skrzydłach zdobędziesz wolność i dotrzesz do krainy nieograniczonych możliwości. Orzeł uczy Cię mądrości stworzenia, reprezentuje światło, świadomość, kosmiczny ogień , wolność, szybkość, władzę, siłę , wyższe przeznaczenie. Wzywa Cię do podążania za nim, abyś mógł odnaleźć swoje przeznaczenie i nim żyć. Orzeł wzywa do wyprostowania się i powiedzenia „tak” nieograniczonemu stwórczemu potencjałowi.
Człowiek z siłą orła przynosi światu przesłanie Wielkiego Ducha. Otrzymuje wyższe zadania, jakie ma do spełnienia w służbie ludzkości. Wzywa do podążania za siłą serca i wskazówkami od wielkiego ducha, do odpowiedzialności za siebie i reprezentowanie własnej drogi.
Mówię „tak” nieograniczonemu potencjałowi tkwiącemu we mnie
Przez cały nasz pobyt na wyspie orzeł przyglądał nam się z daleka, a my cieszyliśmy się, że właśnie teraz zasiadł na wysokim drzewie tutaj na wyspie, aby się z nami spotkać.
Dziękujemy za to spotkanie, przesłanie.
Przesłanie tych niesamowitych przestrzeni, gdzie wszystko łączy się ze sobą, a porosty pod nogami tworzą najwspanialsze dywany świata (na wyspach gdzie nie ma ludzi, nie ma ścieżek), stopy zapadają się aż po kostkę.
Dziękujemy za ten piękny czas, na pewno takie wycieczki powodują tęsknotę za przemieszczaniem się łódką po takich brzegach.
Bartek żeglarz, może zechce za jakiś czas tak zwiedzać świat i mnie do takiego doświadczania ziemskiego ogrodu zaprosi…….
I kolejny raz nasz filmik o magii Kuzowa
Ugruntowanie energii 3 tydzień na Kuzowa
Kuzowa tydzień 3, ugruntowanie energii 23 lipca – 2 sierpnia 2016
Skończył się warsztat i wyszło słońce. Na początku wręcz zrobił się upał. Pojawiły się mgły, a w noce przestały być polarnymi dniami, a stały się białymi nocami. Nawet gdzieś nieśmiało zaczęła przebijać się gwiazdeczka.
Obfite deszcze spowodowały wysyp grzybów, szczególnie kozaków, borówki po deszczach troszkę zwiększyły swoją objętość i nabrały w siebie więcej wody. A maroszka jak jeszcze gdzieś była to w ostatniej fazie konsumpcji. Obserwowaliśmy jak wszystko dzieje się szybko. W krótkim lecie przyroda pragnie się szybko zaprezentować.
I znów dni mijały na kontemplacji ciszy, słońca , ciepła głazów na brzegu, gdyż przenieśliśmy się znów na południowy bezludny brzeg (prawie wszyscy turyści wyjechali jak się zrobiła słoneczna pogoda). Były dni, że pogrążałam się na całe dni w medytacji.
Bartek biegał za grzybami, przynosił wodę, zbierał borówki. A ja kontemplowałam ciszę , zanurzając się już bez większego stresu w kochane morze białe. Pierwsze morze, które pielęgnowało moją skórę.
Na wyspę pojechałam bez olejku do twarzy, uzależniona trochę od tego specyfiku na początku trochę „cierpiałam” wydawało mi się że ściąga skórę itp. Po tygodniu nie używania, skóra zaczęła szukać w sobie naturalnego nawilżenia i problem się skończył.
Uwalniam się od przymusu stosowania kosmetyków
Skóra posiada naturalne zdolności ochrony i tworzenia kolaganu w każdym wieku, dlatego jest młoda, jędrna i dobrze nawilżona.
W morzu obok nas na płyciźnie były przepiękne ogrody morskiej roślinności. Poza laminarią (morską kapustą), był również jadalny fokus (z maleńkimi końcówkami o smaku ogórka kiszonego) i całe bogactwo północnego morza.
Zresztą popatrzcie sami.
Mnie cieszyła możliwość chodzenia i godzinę po morzu, bez uczucia marznięcia stóp, co kiedyś było dla mnie normą. Dziękuję, za kolejną możliwość głębszego korzystania z życia.
Raz na morzu niedaleko naszej plaży pojawiła się foczka – tiuleń, najpierw płynęła w jedną stronę, a za jakąś godzinę w drugą. Przyglądając się beztrosko okolicy.
Niesamowite widzieć ją tak blisko, przyszła nam przypomnieć o naszych subtelnych uczuciach.
Uwalniam się od zakazu okazywania uczuć
Z subtelnością okazuję swoje uczucia.
Chodziliśmy poza tym po wyspie, pojechaliśmy jeszcze raz na labirynt i maroszkę na Alioszynie – o tym oddzielny wpis.
Wszystko jednoczyło się ze sobą, świat ludzi i bogów. Szczególnie było to widoczne gdy horyzont morza gubił się we mgle.
Wszystko jest jednością
Powietrze, ziemia, woda i ogień przenikały się ze sobą w różnych kombinacjach. To wiatr tańczył z wodą i ogniem ogniska, to znów następowała cisza i słychać były tylko dźwięki palącego drewna.
Przypływy odpływy przynosiły coraz to nowe informacje.
Jeden przypływ przyniósł nam zegarek wodoodporny Tissot, czyżby czas wracać do cywilizacji? A może zaprzyjaźnić się z czasem? Dar przyjęliśmy. Choć powiem szczerze miałam jakiś dylemat, że biorę go komuś (na plaży nie było nikogo od kilku dni).
Uwalniam się od lęku przed braniem darów wszechświata, nawet jeżeli wcześniej należały do ludzi.
Pozwalam sobie brać dary, które leżą na mojej drodze i są mi potrzebne.
Przez dłuższy czas byliśmy sami na południowym brzegu, potem pojawiła się Barbara z Kostią. Barbara dziesiąty raz na wyspie, która jest dla niej potężnym miejscem mocy – zresztą tak właśnie jest.
Po pierwszej rozmowie żyliśmy obok siebie, nie chodząc do siebie nawet na kawę. Koło namiotu rosły nam grzyby, specjalnie dla nas.
A Zachar przynosił nie tylko chleb, ale i czekoladki. Dziewczyny z Krymu częstowały kawą.
Takie dary wszechświata.
Przyjmowanie raju, nasycanie się nim.
Aż przyszła 12 godzinna ulewa z wiatrem w niedzielę, najpierw zrobiła nam się kałużę pod namiotem, która zaczęła przeciekać do środka. Nad namiotem mieliśmy roziętą plandekę od Zachara, a gdy próbowaliśmy przenieść namiot w inne miejsce poryw wiatru go podłamał. Co robić?
– Barbara z Kostią mają dwa namioty może użyczą jednego? – wpadłam na pomysł .
Byliśmy cali przemoczeni, może i zmarznięci, ale bardziej w umyśle niż naprawdę.
– Ja nie idę prosić – powiedział stanowczo Bartek. Mi wstyd, że z takim namiotem pojechałem na wyspę.
Uwalniam się od potrzeby posiadania najwyższej klasy sprzętu, aby móc prosić o pomoc
Uwalniam się od niemożliwości popełniania błędów
Pozwalam sobie prosić o pomoc, niezależnie czy popełniłam błędy czy nie.
Ja poszłam. Bez problemu użyczono nam namiotu. Mogliśmy troszkę zrównoważyć umysł w suchej przestrzeni.
– Kiedy przestanie padać? – zadawaliśmy razem ze znajomi pytanie.
Tego nie wiedział nikt, czy dziś czy jutro, a może za tydzień. Zapalenie ogniska, mimo że Barbara miała plandekę nad nim również okazywało się problemem.
– Wiesz czytałam w ofercie, że można tutaj na wyspie wypożyczyć namioty i śpiwory. Może mają jeszcze.
Bartek już cały przemoczony łącznie z majtkami, poszedł ok. 700 metrów po śliskich kamieniach do strażników.
A ja równoważyłam umysł w namiocie prosząc o najlepsze rozwiązanie.
– Masz to poprawi nastrój – Barbara podała mi kieliszek wódki i chleb z cebulą. Była chyba godzina 15, a ja nie tylko nic nie jadłam, ale i nie piłam.
Wzięłam dar wszechświata, delektując się nim. To taka magia w ulewnym deszczu w przemoczonym ubraniu pić wódkę i zagryzać suchym chlebem z cebulą.
Chyba fakt paranoi tej sytuacji spowodował, że zrobiło mi się nie tylko weselej, ale i bardziej sucho.
– Namiot już rozłożony koło izbiczki chłopaków, możemy iść – wrócił Bartek z dobrymi wieściami. Spakowaliśmy rzeczy i za jakąś godzinę delektowaliśmy się suchym śpiworem z wypożyczalni.
Rodziła się niesamowita wdzięczność, za ten dar, za tę możliwość.
Wdzięczność rozświetlała okolicę , w pewnym momencie była tak silna, że chmury rozstąpiły się i w jakiś magiczny sposób wyszło słońce.
Dziękujemy za tą lekcję z deszczem, chłodem. Kiedyś mieliśmy tyle programów chorobowych takiej sytuacji, że zapewne skończyłoby się to i mnie i u Bartka co najmniej przeziębieniem.
Teraz ……. uśmiechem na ustach z tego co było.
Wzmocnieniem naszej wiary w to, że z chłodem, deszczem już sobie radzimy.
Uwalniam się od przymusu bycia chorą gdy przemoknę
Kapię się w zimnej wodzie, biegam po zimnym wietrze, moje ubranie może być mokre i powoduje to, że jestem coraz zdrowsza.
Wierzę w siłę mojego ciała
I takimi przesłaniami zakończył się pobyt na wyspie. Następne dni to było już piękne pożegnanie. Tutaj filmik o naszym kochanym Kuzowie wyspie i archipelagu o jego magii.