Mongolia
now browsing by category
Z pewnością podążam swoją drogą żurawie na Gobi
Z pewnością podążam swoją drogą, żurawie na Gobi 17-18 październik 2015
Rozkoszowaliśmy się ciszą, miękkim światłem zachodu słońca ścielącym się po piaszczystych diunach, gdy nagle na niebie rozległ się krzyk.
– Żurawie??? – powiedział z wielkim zaskoczeniem Bartek.
Popatrzyliśmy do góry, gdzie potężne klucze majestatycznie przemierzały nieboskłon.
Wielka podróż z jednego domu, do drugiego…
Ptaki zaczęły szybować i kołować nad nami, widać było, że w najbliższej okolicy zamierzają spędzić noc (może nad jeziorkiem które po drodze mijaliśmy – 20 km od nas). Patrzyliśmy w podniebny spektakl jak urzeczeni, nie mogąc wypowiedzieć słowa. Wysłańcy nieba przyszli się z nami przywitać i to w tej niesamowitej scenerii.
Mieszkańcy ziemi informowali nas, że znają niebne krainy i, że można tam latać….
Ciężkość ciała nie przeszkadza w wzbijaniu się w przestrzeń, więc co ……
Uwalniam się od przekonania, że nie potrafię latać
Latanie jest proste
Przecież ptaki pokazują nam, że materia cięższa od powietrza może latać, łamią schemat naszego przez wieki postrzegania, choć przecież ptaki latały i wtedy, kiedy ludzie myśleli inaczej.
A żurawie leciały i gadały między sobą ustalając miejsce lądowania. W tej ciszy taka niesamowita wrzawa i poruszenie.
Pokrążyły chwilę nad nami, komunikując, że będą spały niedaleko, lekko zawróciły i poleciały już nisko na swój nocleg.
Już porą nocną również słyszeliśmy przelatujące żurawie nad landrynką, tak jakby leciały metr nad nią.
Śpiewały swoją pieśń…
„Na duże odległości latamy,
światło życia obudzić umiemy;
wspaniałość tego świata Ci przynosimy,
piękno i co tylko chcesz Ci pokażemy,
Mrugniemy do Ciebie,
a opanowanie i spokój znajdziesz w sobie.
Posłańcami nieśmiertelności jesteśmy,
wieczność pokonujemy,
Wschód z Zachodem łączymy,
świat w naszym istnieniu jednoczymy,
w ten sposób do domu Cię prowadzimy,
potrafimy stać w wodzie cicho
i patrzeć w wewnętrzne jej lustro.
Z tego siła do wszystkiego wyrasta,
potrafimy z chmurami podróże odbywać
w nieskończone nieba przestrzenie. „
Wiersz z książki Siła zwierząt J. Ruland
Gobi kolejny raz zagadała do nas, tym razem głosem tych niesamowitych posłańców.
Dalszy opis żurawia również z książki siła zwierząt.
Gdy żuraw przybędzie do Twojego życia przyniesie Ci siłę szczęśliwego zakończenia i nowego początku. Obdarzy koncentracją, spokojem, zdolnością przetrwania, pokojem wynikającym ze zjednoczenia sił.
Żuraw wzywa Cię do łączenia rzeczy zamiast ich rozdzielania, rozdrabniania i oceniania.
Połączenie jest źródłem energii życiowej i pokoju wszystkich.
Żuraw uczy Cię odnajdywania własnego rytmu, dostosowywania się i podążania
własną drogą.
Przynosi siłę odprężonego, medytacyjnego, spokojnego, skoncentrowanego umysłu we wszystkich sytuacjach.
Mój umysł jest spokojny odprężony, skoncentrowany bez względu na okoliczności zewnętrzne
Ranek powitał nas znowu wszechogarniającą ciszą, gdzie dźwięk mózgu był dobrze wyczuwalny.
– Kiedy odlecieli nasi przyjaciele? – zaczęliśmy się zastanawiać.
Jednak dopiero od godziny 11-12 zaczął się gwar porannego odlotu.
Z różnych stron nadlatywały małe grupki i praktycznie nad nami tworzyły wielki klucz, aby potem pokręcić się trochę ustalając nawigację i polecieć w kierunku południowym czyli Chin.
Niesamowite przeżycie, kiedy można uczestniczyć w tak maleńkiej części życia tych pięknych zwierząt.
Gdy nasi nocni przyjaciele w ilości kilkuset sztuk znikli z naszych oczu, pojawił się kolejny krzyk, kolejny podobnie liczny klucz leciał w swojej corocznej jesiennej podróży z północnego-zachodu na południowy wschód.
Najpierw leciały w pięknym kluczu mając wschodnią nawigację, jednak niedaleko nas klucz zaczął się przeobrażać, wręcz miało się wrażenie, że powstał chaos.
Jednak było to tylko chwilowe, następowała zmiana kierunku ze wschodniego na południowy i po chwili znów leciały w pięknym kluczu podobnie jak poprzedni klucz na południe w kierunku Chin.
Może to znak dla nas, aby na ten czas zmienić nawigację ze wschodniej na południową???
A żuraw łączy wschód z zachodem i uczy stosowania wschodnich technik w zachodnim świecie.
Swymi corocznymi podróżami przynosi wiedzę Górnego Świata , wewnętrzne prowadzenie i nieomylny instynkt w kwestii właściwej drogi.
Uwalniam się od wątpliwości w kwestii mojej drogi
Z pewnością podążam moją drogą.
Dziękujemy Wam cudowni przyjaciele, za Wasze wieści z Górnego Świata, podróżujcie bezpiecznie między Wschodem i Zachodem, pokazując nam i innym, ze można dostosować miejsca życia do tego co mi pasuje.
Uwalniam się od przymusu życia w jednym miejscu i posiadania TYLKO jednego domu
Żyję tam gdzie mi pasuje na dany moment z radością przemieszczając się z miejsca na miejsce
A dla informacji nie wiem czy dokładnie to te żurawie, ale część z nich lato spędza w Polsce. Ciekawe jest natomiast to że byliśmy w tym miejscu sześć dni, w dwa pierwsze była cisza na niebie, dwa kolejne były pod znakiem przelotów ptaków z nocnymi postojami, w kolejne dwa mimo usilnych obserwacji nie dostrzegliśmy już ruchu na niebie.
Wszechświat wysłał nas po to doświadczenie na pustynię, wiedział co robi, dał nam radość i szczęście – raz jeszcze dziękujemy za opiekę i przewodnictwo.
Pozwalam sobie być kochana – w ciszy Gobi
Gobi cisza. Pozwalam sobie być kochana -16- 20 październik 2015
Diuny, morze piasku zapraszało nas dalej i dalej na zachód, aż do ich końca. Najpierw pozwoliły się przespać na czarnej pustyni u stóp pięknej złotej diuny, a potem zaprosiły w zagłębienie terenu do lasu.
Las na pustyni???
Gobi porastają laski saksaulne (Haloxylon ammodendron) wyglądające jak oazy na tej pięknej pustyni. I nas również zaprosił jeden z nich. Dając również bogactwo drewna do kominka.
Miejscowi również zbierają wyschnięte kawałki drzew, jednak zazwyczaj koło ich domów. Mamy jednak wrażenie, że wolą kupy zwierząt, ich piecyki mają odpowiednią konstrukcję do ich palenia .
I tak spędziliśmy parę pięknych dni sycąc się ciszą miejsca. Raz w oddalili słyszeliśmy samochód, a innym razem przyleciały do nas żurawie, ale o tym w innym poście.
Bartek modyfikował namiot tylni, aby był użyteczny również jesienią, a ja poddawałam się medytacji, kontemplacji miejsca. Wtapiająć w przestrzeń, gdzie wszystko zostało mocno rozdrobnione, gdzie nie ma twardej sztywnej materii.
Rozluźniam moje ciało
Pozwalam moim komórkom odzyskać samodzielność i z radością być częścią całości jaką jest moje ciało.
Gdy zamykałam oczy słyszałam moje ciało, nawet najcichszy oddech, gdy je otwierałam – otwierało się przede mną bogactwo przestrzeni kolorów i niczym nie skrępowanej materii, która dziś jest taka jutro inna.
Czasem zmieni ją wiatr, czasem samochody tworząc koleiny i drogi, czasem zwierzęta.
Takie boskie dzieło, w którym człowiek może żyć napełniając się nim jak dziełem stworzenia. W sumie nie jak, tylko dosłownie to dzieło stworzenia, którego poszczególne cząsteczki służą do budowy materii. Pierwsze były cząsteczki, a nie materia. To z tych pojedynczych ziarenek piasku powstał ludzki świat materii.
Pozwalam sobie kształtować mój materialny świat zgodnie z boską wolą.
I w tym boskim zakątku wychodziły kolejne programy, demony opuszczały przestrzeń
W pewnym momencie zaczęła prześladować mnie myśl o mojej babce – nie babce – jak mówię – mamie – macosze mojej mamy. Zaczęły przychodzić obrazy całego jej patologicznego zachowania. Od tego, że nie pozwalała mi zerwać malinek w jej ogrodzie, bo uprawiała je dla drugiej wnuczki, a nie dla mnie, poprzez to, że moją kuzynkę (rówieśniczkę) odbierała z przedszkola o 12 godzinie, i szła z nią do mojego domu, a mnie mimo że nie znosiłam przedszkola zostawiała do 15. Czułam jej odrzucanie mnie i mojej mamy na każdym kroku .
Nie rozumiałam jej zachowania i jako dziecko zastanawiałam się dlaczego w ogóle z takimi osobami trzeba utrzymywać kontakt.
Szanuj ojca i matkę swoją, ale czy oni nie mają mieć szacunku do dzieci????
I tak wyrosłam w poczuciu odrzucenia – jako normy, miłość była czymś abstrakcyjnym i odległym. Albo inaczej Ci co kochali byli jacyś nienormalni.
I tak zachowywałam się w moim życiu, odrzucałam innych tak samo jak mnie odrzucano.
I nagle eureka
Pozwalam by inni mnie kochali
Tak, tak świadomie z umysłu to wiedziałam, chciałam tęskniłam, jednak przestrzeń była na to zamknięta, albo czasami lekko otwarta tylko.
Teraz poczułam cała sobą, że
Pozwalam innym mnie kochać
Uwalniam się od przymusu otaczania ludźmi, którzy mnie odrzucają, nie szanują
Otaczam się ludźmi, którzy mnie kochają i szanują
Przymus otaczania odrzucającymi bliskimi przełożył się na całe moje życie i mimo dużej pracy duchowej ciężko mi było dogrzebać się przyczyny tego programu. Bo nie był to lęk przed miłością, jak pisze wielu książkach.
A po prostu przymus odrzucenia
Teraz gdy poczułam, że mogę być kochana i mogę otaczać się takimi ludźmi, poczułam większy luz do tych co odrzucali mnie.
Ich prawo, ich wolna wola, a moje zrezygnować z ich towarzystwa.
Kocham siebie i pozwalam się kochać innym.
Potem dogrzebałam się do kolejnego przymusu kochania innych, a jak wiadomo każdy przymus rodzi opór, tym bardziej, że ja miałam przymus kochania, a inni czuli przymus odrzucania mnie. Praktycznie nie dopuszczałam do siebie miłości, próbując chyba bardzo koślawo dawać ją innym.
Uwalniam się od przymusu kochania innych
Szanuję tych, którzy mnie kochają
Pozwolenie sobie na kochanie przez innych, to pozwolenie sobie na branie czegoś od innych, szczególnie tego co nam się podoba czy nam potrzeba.
Uwalniam się od przymusu samowystarczalności w moim życiu
Uwalniam się od programu, że gdy coś chcę od innych muszę im to wyrywać
Pozwalam aby inni dawali i z radością, a ja pozwalam sobie brać.
Jestem wdzięczna za każdy najdrobniejszy dar
I tak miejsce otworzyło mnie na miłość na branie, pokazało przymusy w których żyłam, którym gdzieś się otaczałam.
Gobi, która od pierwszego spotkania emanuje niesamowitą miłością, troską, gościną – pozwoliła doświadczyć mi transformacji. Pokazując, że stwarzając innym taką przestrzeń jaką stworzyła mi Gobi – pomogę im otworzyć się na siebie.
Z wielką wdzięcznością pomachaliśmy temu miejscu na odchodne i z wolna pojechaliśmy w kierunku Servey (ok. 60 km), gdyż po kilku dniach kończyła nam się woda pitna, a wodę techniczną gotujemy tylko w ostateczności.
Pożegnać nas przyszły sępy, które stanowczo zakomunikowały, stare cierpienie odeszło, czas na nowe życie w miłości – w przestrzeni serca
Żyję w pzrestrzeni serca
Niesamowity czas w pustynnym lasku, dziękuję wszystkim duchom miejsca, za możliwość jego doświadczania
Kolejne odsłony Gobi
Gobi w kolejnej odsłonie 16 październik 2015
Gobi dalej postanowiła wdzięczyć się przed nami w kolejnej odsłonie. Po magicznej, wyjątkowo ciepłej, zachmurzonej nocy, zaprosiła nas na wycieczkę wzdłuż diun dalej na zachód.
Pojawiły się złote diuny osadzone na czarnej pustyni. A czarna pustynia zapraszała do spacerów. Pamiętam ten czas 2.5 miesiąca temu, kiedy samo wyjście na czarną odbijającą słońce pustynię było nie lada wyzwaniem. Teraz wszystko było przyjazne, zapraszające.
– Nigdy nie myślałem, że pustynia będzie tak nas gościć – powiedział Bartek.
– Że pustynia w ogóle może gościć – dodał .
Tak, takie łamanie schematów, druga wizyta na Gobi, i po raz drugi niesamowita gościnność przyrody, która pokazuje nam się najpiękniej jak my możemy to przyjąć.
Koleje kwiaty, kolejne stada koni, wielbłądów dodawały jej uroku, informując, że gdzieś niedaleko (gdzieś do 10 km) można spodziewać się ludzi, jurt rozrzuconych w przestrzeni tej magicznej krainy, dodając jej tym bezpieczeństwa.
Gdzieniegdzie do złota i czerni przestrzeń dodawała czerwone klify, pozwalając nam sycić się niesamowitym kontrastem barw w ciepłej aurze ok. 20 stopni, przy lekkim wiaterku. Dziękujemy za to kolejne zaproszenie, za możliwość sycenia się pięknem kolorytem jesiennej barwy.
Przejechaliśmy z 30 km od ostatniego campu pod diunami i prawie każde miejsce zapraszało na zatrzymanie się w nim na dłużej, aż nie mogliśmy się zdecydować.
Duchy miejsca pomogły nam podjąć decyzję wyboru miejsca, gdyż przy końcu wianuszka diun, gdzieś w oddali zauważyliśmy parę gazel przebiegających nam drogę. Tak jesteśmy na swojej drodze…….
Czytam znaki z przestrzeni i idę za nimi.
Najpierw znaleźliśmy miejsce, gdzie czarna kamienista pustynia, spotykała się ze złotą piaszczystą, a może już piaszczysta spotykała się z mieszanką czarnej i złotej. Miało się wrażenie, że na górze złotego piasku usypane są czarne granulki, a linia podziału między złotem, a czernią dziś wydająca się ostra jutro może usypać się w innym miejscu.
Uwalniam się od przymusu stawiania ostrych granic
Granice są tylko wytworem naszego umysłu
Wszystko jest jednością, jesteś innym mną
Gdzieś wszechświat sam dopowiadał do tego co widziały oczy
Na mapie zaznaczone w tym terenie źródła wody, więc i przyroda była tutaj bardzo bujna (jak na pustynne warunki) tworząc coś w rodzaju oazy – gdzie zapewne mieszkają gazelki.
Wszystko gdzieś zlewało się w jedności.
Na noc ulokowaliśmy się naprzeciwko diun, obserwując niesamowity spektakl zachodu słońca.
– Spektakl trwa – jak mówi Bartek, gdy pojawia się magia.
A on trwał i trwał, najpierw słońce oświetliło diuny, a potem chowając się za horyzont podświetliło całą jego linię pomarańczowym światłem na jeszcze niebieskim niebie. Miało się wrażenie ( zresztą to tak jest na całej pustyni), że ziemia spowiła się w mroku nocy – przy niebieskim niebie.
Gdy siedzieliśmy urzeczeni kontemplując przestrzeń – dopełniając spektaklu. Z nieba zaczęły znikać chmury i znów pojawiło się czysty niezmącony błękit.
Dziura w inne wszechświaty, galaktyki w nieograniczoność tego co wydaje nam się ograniczone.
Gwiazdy powoli wypełniały przestrzeń od tych bliższych po bardziej odległe ( na nie do końca czarnym niebie).
Spektakl trwa…….
Spektakl nocy na Gobi
Noc przy diunach na pustyni Gobi.
Są takie chwile w czasie naszych podróży które głęboko zapadają w pamięci. Przykładem może być dzisiejszy świt . Gdy jeszcze noc gościła na pustyni, i tylko w sposób symboliczny światło dnia wdzierało się odsłaniając kontury otaczających gór i wysokich diun, jakaś niewidzialna siła skłoniła mnie do wyjścia z auta (obudził nas pisk ptaka lub gryzonia, a może był czas na siusiu…..).
Po przepięknym słonecznym i ciepłym dniu, oraz wyjątkowo ciemnej nocy – teraz był czas na nową odsłonę tego pustynnego miejsca.
Pierwsze zaskoczenie po wyjściu z wnętrza samochodu to miłe ciepło które otulało i zapraszało do kontemplacji tej chwili. Zaskakujące ciepło, ponieważ mimo ciepłych dni z temp. ok. 20 kilku stopni, noce w ostatnim czasie oscylowały w okolicy zera stopni (nawet z przymrozkami). To zasługa zapewne wieczornego nasuwającego się wieczorem frontu z chmurami. Teraz do zaspanego ciała i umysłu docierało więcej informacji. Do uczucia ciepła dołączył zupełny brak ruchu powietrza i towarzysząca mu cisza. Cisza tak głęboka że po wsłuchaniu się w nią był wyczuwalny tylko wewnętrzny szum moich własnych fal mózgowych. Brak dźwiękowych bodźców zewnętrznych……, słaba widoczność – blady świt……, ani chłodu ani wyczuwalny gorąc…. To chwila w której nie ma się na czym na zewnątrz zaczepić umysł. To chwila dla każdego z nas kto tego doświadcza. To chwila która nas wypełnia i towarzyszy przez resztę życia……, to chwila świadomego powrotu na łono natury – jako miejsca gdzie zachowała się niezmieniona przez człowieka wibracja Stwórcy i Stworzenia………….
Jakie było zaskoczenie kiedy wysoko w powietrzu nad diunami pojawił się krzyk sowy, przemieszczający się wraz z lecącym ptakiem.
Teatr się zamknął gdy po kolejnych kilku minutach przyleciał chłodny zefirek……
Przez śpiewające piaski Gobi
Spacer po diunach 15 października 2015
Diuny Park Narodowy Gobi Gurwansajchan tylko częściowo zaprosił nas w swoje progi ostatnim razem, pozwolił nam podziwiać siebie z dalsza i dał możliwość objechania diun kilkuset kilometrowym kołem, przy okazji sycąc się bezmiarem pustyni.
Nie odwiedziliśmy wtedy w sierpniu najbardziej turystycznych miejsc (był środek sezonu), teraz mijając po drodze pojedyncze samochody podjechaliśmy w rejon campusów.
Te mniejsze usytuowane bezpośrednio przy diunach, te większe troszkę dalej, patrząc na Soviet Military Map stało się jasne, że większe campusy są w miejscach wydajnych studni.
Powitał nas również helikopter lecący z turystami nad diunami, sugerując nam, że też możemy nauczyć się latać…
Z odwagą odrywam się od ziemi
Pozwalam sobie latać.
Już wjazd w tereny pustynne spowodował, że miałam wrażenie, że latam będąc na ziemi, zatapiając w bezkresie przestrzeni, a tutaj informacja, że jeszcze czas nabrać większej lekkości.
Tak lekkości, otwartości.
Zablokowanie mojej szyi, która powodowała wysokie tętno, wzmogła moją uwagę na mój upór – odsłaniając przede mną kolejne jego odsłony.
Tylko tak, a nie inaczej będę działać…
Nigdy nie będę szyć…
Nie umiem szyć…
Muszę to robić tak, a tak ….
Polała się lawina kolejnych rzeczy ………….
Uwalniam się od oporu w moim życiu
Działam z pełną otwartością, nie zamykając żadnych możliwości działania.
Na dłuższy postój zaprosiło nas miejsce koło zakazu wjazdu na diuny (chyba pierwsze tutaj jakie widzieliśmy). Zakaz wjazdu, zakazem, a dalej wyjeżdżona droga.
Pod diunę zostało z 300 metrów postanowiliśmy się przejść przywitać z piaskiem, energią diun (wydm). Do naszej wycieczki dołączył mały radosny piesek. Najpierw doszliśmy do jeziorka będącego źródłem rzeczki płynącej u podnóża diun, tworząc niesamowicie piękne rozlewiska, by potem widząc ślady na górę po piasku postanowiliśmy zobaczyć świat z czubka diun.
Piesek radośnie biegał między nami, czasami bawił się z obsuwającym się piaskiem, a gdy odpoczywaliśmy tulił się do nas.
Czasami popadał w chwilę medytacji patrząc przez dłuższy czas w przestrzeń, zanurzając w niej, dogłębnie stapiając z nią.
Droga niezbyt długa jednak momentami bardzo mozolna, każdy krok pozwalał stapiać się z bardziej z otaczającą przestrzenią.
Piasek, ziarenka oddzielone jedno od drugiego przy każdym ruchu zmieniające formę.
Przypominające nam, że jesteśmy światłem i nasza forma nie jest stała. Zresztą nasze ciała – może nie tak widocznie jak w piasku- też zmieniają się każdego dnia. Gdzieś w połowie górki słyszymy dźwięk – jakby lecący samolot. Samolotów – poza helikopterem – tutaj nie widzieliśmy – więc co to za dźwięk? Zaczynamy się zastanawiać.
Diuny nazywane są śpiewającymi piaskami!!!! Kochane nie tylko nam się pokazały, zaprosiły do bezpośredniego kontaktu, to jeszcze dały siebie usłyszeć.
Jestem jednością, nie ma separacji
Przestrzeń opowiada swoją historię.
Patrzę na psa i Bartka jak zwinnie, radośnie idą pod górę, to dlaczego mnie łapie zadyszka? – pytam.
– Bo się separujesz? – słyszę.
– Od czego? – pytam.
– Od ludzi – słyszę.
Tak, gdzieś jeszcze we mnie jest sporo odrzucenia przez bliskich, brak otwartości, a może lęk przed otwartością.
Wszechświat mówiąc to posłał jednak nauczyciela, niesamowitego psa, który był z radością i miłością wokół, a gdy mógł – bez nachalności tulił się łagodnie. Czy też był wdzięczny za każde głaskanie.
Doceniam to co dają mi inni i ciszę się z tego, cieszę się, że inni są…
Na szczycie diuny z rozległą panoramą, z bezkresną i niczym nieograniczoną przestrzenią zaraz to ustawiliśmy.
Okazało się, że boję się, że uważam ludzi za hieny, że otwierając się na nich zaraz zostanę wyssana. Będę musiała tworzyć silne granice, ochrony, a przecież tego nie chcę.
Energia boska jest nieograniczona, i gdy w to uwierzysz – pozwolisz innym ją brać, poprzez siebie, ale tylko tę energię światła.
Tak, gdy jestem otwarta na wszechświat, moje zasoby energii są nieograniczone.
Uwalniam się od przekonania, że mam ograniczone zasoby energii.
Moje zasoby świetlistej boskiej energii są nieograniczone i więcej jej daję, tym kanał bardziej się otwiera.
Tak, to dotyczy tylko boskiej energii, inne energie oparte na Ego są ograniczone i faktycznie dzielenie się może osłabić i wyssać.
Moje zasoby energii są nieograniczone.
Tak przestrzeń tańczyła, pokazując sama sobą, że gdy nie ograniczamy przyjmowania pokładów energii – współbrzmimy z energią boską. Temperatura ponad 20 stopni, lekki wiaterek i my ……. maleńkie jak te ziarenka piasku, a jakże ważne elementy w światowej układance.
Przeskakiwaliśmy z jednej diuny na drugą, ciesząc się radośnie razem z naszym małym towarzyszem.
Byliśmy na potężnej górze usypanej z małych ziarenek, każde ziarenko było samodzielne, ale chciało tworzyć z innymi wspólną całość, poddając się temu co przynosi kolejna sekunda.
Tak jak nasze ciała – wszystkie atomy umówiły się, aby tworzyć nasze piękne ciała – gdy pozwolimy im być takimi jakimi są, zadbamy o nie. Będą piękne i zdrowe każdego dnia.
Czuliśmy się jak zawieszeni gdzieś w przestrzeni nad nieskończenie rozległym horyzontem, gdzie jedno z jezior na dole przypominało nam o wielkiej miłości wszechświata, okolicznych duchów.
Pożegnaliśmy gościnne szczyty diun i z radością zjeżdżaliśmy na tyłku przy ich dźwięku, zbiegaliśmy grzęznąc po kostki, bawiąc się przy tym doskonale, czując lekkość piasku i swoich ciał.
Na nocleg pojechaliśmy 3 km dalej żegnając naszego czworonożnego towarzysza.
Daliśmy mu troszkę chrupek kocich, jednak nie skusił się nawet na spróbowanie.
Jakie było nasze zdziwienie, gdy kilka kilometrów dalej po zatrzymaniu się na nocleg – po kilku minutach pojawił się i on. Radość czy problem. Zaczęły się rozważania, że chyba ma domek itp. Radość spotkania ustąpiła trosce negatywnie pojętej, jakimś dywagacjom itp.
Uwalniam się od nadmiernej troski za innych, szczególnie za tych, którym „wypadałoby” pomóc
W trosce nad innymi słucham głosu wszechświata
A wszechświat mówił, on chce tylko towarzystwa ………. innego niż znane mu.
Nie mieliśmy go za bardzo czym nakarmić, a widać było, że miał ochotę na conieco.
Chrupki nie, ziemniak nie, tofu spasowało.
Patrzył na nas troszkę zaskoczony naszą skromną gościną.
Miało się wrażenie, że mówi:
– Tak fajnie wyglądali, a sknerzą się aby dać coś dobrego.
Poleżał koło samochodu i gdy zobaczył, że ani nie chcemy go wpuścić do auta, ani dać czegoś dobrego – poszedł sobie do swojej jurty ( może to pierwsi spotkani weganie) .
A my zasnęliśmy otuleni przez czerń nocy. Magicznej nocy…