PROGRAMY UMYSŁU
now browsing by category
Niebo zstąpiło na ziemię Sevanvang po raz trzeci
Sevanrang – magia po raz trzeci 26 października 2014
Jadąc z Dilijan w stronę Erevania, nie sposób nie przejechać koło Sevanvang i handlarzy z kamieniami.
W Dilijan podało i wydawało się, że zaraz sypnie śniegiem, było mgliście, dżdżysto, ale magicznie Gdy wjechaliśmy na przełęcz nagle zrobiło się słonecznie, białe obłoczki fruwały po niebie oblepiając czasami górki.
A może to góry mogły wreszcie wyjrzeć zza chmur. Ruchu dodawał tutaj wiatr, który porywał do tańca chmury , które ze swoją gracą i zalotnością przemieszczały się szybko i zwinnie nie tylko wśród górek, ale i po tafli zafalowanego Sevanu.
„Wody Sewanu są jak kawałek nieba, które zstąpiło na ziemię pomiędzy góry”. (Maksym Gorki)
Świat ludziki spotyka się ze światem boskim w każdym momencie i każdego dnia, pokazując jego magię i piękno.
Trzecie spotkanie z Sevanem, trzecia odsłona jakże inna od poprzednich.
Są takie miejsca, które każdego dnia są inne. A Sevan urzeka nas sobą, kusi , a potem wyrzuca w dalszą podróż.
Jednak jak w taką pogodę nie odwiedzić znajomego monastyru i kamieni. Sezon się kończy handlarzy coraz mniej, znajome kamienie już nie przyjechały, więc może nie chciały jechać z nami do Polski.
Jednak tym razem nie kamienie były na pierwszym planie, a taniec obłoków w wiatrem na Sevanie. Gdy weszliśmy na górkę wiał zimny, dość silny wiatr, jednak urok tego co dzieje się na dole nie tylko powodował, że zapominaliśmy o chłodzie, ale było nam wręcz ciepło.
Przykład tego, że ciepło, zimno to stany umysłu, tak samo jak głód.
Oczywiście ma to związek z naszym ciałem, którego struktura zależy nie tylko od myślenia, ale i od spożywanego jedzenia.
Przecież jemy określone produkty, unikając innych. Dlatego ciało każdego jest inne i nie sposób stosować jakiegoś generalizowania.
Wskoczenie do przerębli po saunie, nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem, wręcz niesamowitą przyjemnością i radością. Natomiast wejście do zimnego basenu czy jeziora bez rozgrzania sauną, szczególnie zimową porą to na razie wyzwanie.
Jak to mówiła nasza koleżanka z Murmańska – Ania, która pływała zimą w przerębli
to czy to robisz czy nie
To tylko stan umysłu.
I na razie przyglądamy się mu i cieszymy, gdy uda nam się „zapomnieć” o zimnie, wtedy gdy według innych, przede wszystkim rodziców w dzieciństwie, powinno nam być zimno.
Pogoda i miejsce sprzyjają takim eksperymentom. Bo mimo że pojechaliśmy na południe w kraj w którym latem temperatury sięgają 45 stopni (w miejscach niższych) to jednak należy pamiętać, że Armenia to kraj górzysty, gdzie przebywanie na wysokości naszego Kasprowego jest czymś normalnym. Dlatego teraz jest tutaj pogoda bardzo podobna jak w naszym rodzinnym Bielsku, czasem ciepło, czasem zimno, czasem słońce, czasem deszcz.
Jest to pierwsza nasza chłodna pora roku od kiedy jemy niewiele i gdy w dużej mierze zrezygnowaliśmy z dogrzewania organizmu przez gorące jedzenie.
Będziemy również odprogramowywać ten temat i mu się przyglądać.
A teraz w radości zeszliśmy z Sevanvangu, by natknąć się na dole na samochód weselny ozdobiony szakalem (w Armenii jeden z samochodów weselnych ma na sobie wypchane zwierzę) . Kolejny raz ten nasz zwierzęcy przewodnik przychodzi pokazać nam, że stare się skończyło i czas zacząć myśleć całkiem po nowemu.
Radość spotkania – jesienny czas z monastyrkiem
Monastyr Gughtak radość spotkania 25-26 październik 2014
I znów jadąc za energią, bez planu oczekiwań dojechaliśmy do Monasturu Guthak z XII wieku.
Jak już pisałam parę razy, większość tutejszych monastyrów, kościołów, cerkwi, są to muzea bez religijnego życia lub prawie bez. Kiedyś służyły duszy ludzkiej, a teraz co najwyżej umysłom oglądaczy, którzy jak szybko przyszli, tak szybko odchodzą. Są zamknięte, zablokowane na kontakt z ludźmi. Może trochę obrażone na los jaki ich spotkał.
I tak samo tutaj podjechaliśmy pod monastyrek, nim jeszcze wysiadłam z samochodu już krzywiłam noskiem.
Był spory dystans między mną, a miejscem. Monastyrek ma zachowane 2 kościółki. Od razu podążyłam do większego kościółka i jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że nie ma on sklepienia górnego wieżyczki. Ileż razy mówiłam, że jest to zamknięcie na wszechświat, na energię boską, a tutaj taka niespodzianka. Nie wiem co zniszczyło kopułę, jednak energia wewnątrz łączyła wszystkie znane mi światy.
Do tego ktoś pokarmił tutejsze duchy dużą ilością słodyczy, a świeczki kiedyś przyklejone do ścian poodpadały.
Zaczęłam je zapalać, prosząc duchy o spełnienie zawartych w nich życzeń. Robiłam to z taką radością, że okalająca mnie przestrzeń przypominając sobie o takich uczuciach (na początku była zimna i na dystans) stopiła się ze mną.
Poczułam taką siłę i radość z podróży przez życie i pomoc w spełnianiu marzeń innych osób.
Radość i siłę z działania. Wszystko tańczyło, a kościółek rozbłysł blaskiem zapalonych świec.
Przechodząc do drugiego kościółka (mniejszego, ale ze sklepieniem) zobaczyłam miejsce po ognisku, a koło niego prosty teren, idealny na nocleg.
Chcesz spać koło kościoła – zdziwił się Bartek
Miałaś jakieś problemy z komunikacją z taki miejscami – stwierdził
Tutaj miejsce mnie zaprasza – powiedziałam zdecydowanie
I ustawiliśmy landrynkę między kościółkami. W oddali pohukiwała sowa, a kontrolę nad miejscem sprawował owczarek kaukaski.
Puściłam w samochodzie utwory Hildegardy z Bingen – katolickiej świętej z X wieku. Z podobnego okresu niż kościółki.
Puśćmy Hildegardę w kościółku – powiedział Bartek
Świetny pomysł – powiedziałam
Wzięliśmy świeczki, telefon (ojj te udogodnienia techniki) i poszliśmy do małego kościółka.
Gdy puściłam muzykę miałam wrażenie, że cała przestrzeń najpierw się zdziwiła, a potem ożyła z radością.
Energie, które były w stagnacji, bezruchu, może złości i rozczarowaniu, nagle ożyły przypominając sobie najbardziej radosne czasy tego miejsca.
Zrobiło się lekko, radośnie, wszyscy cieszyli się ze wspólnego spotkania.
A my znów pomogliśmy spełnić marzenia innym, przypomnieliśmy czasy sprzed wieków, a z drugiej strony pokazaliśmy, ze wszystko jest możliwe i może wrócić.
Muzyka ucichła i nastała cisza, jednak nie była to już cisza wyczekiwania , beznadziei, bezruchu była to cisza kontemplacji radości, nadziei na nowe, lepsze.
Taka przestrzeń przed zmianami na lepsze.
My też wtopiliśmy się w magię miejsca. Ileż razy mówiłam, że tutaj nie ma magii w kościółkach, że jest tak drętwo. To miejsce pokazało nam, ze magię możemy tworzyć razem z miejscem, wspomagać je w tym, a nie tylko iść na gotowe.
A zresztą przy wspólnym tworzeniu ma się tyle radości.
A oto piekna muzyka katolickiej świetej
A oto film o życiu tej świetej.
Ranek powitał nas deszczem i mgłą dającą jeszcze większą magię miejscu.
Kościoły cieszyły się na wspólne spotkanie, szczególnie ten mniejszy można powiedzieć, że przy dźwiękach Hildegardy z Bingen wręcz skakał z radości.
Ileż radości można zrobić takim miejscom i sobie wprowadzając klimat z czasów gdy były żywymi perełkami.
Przyglądaliśmy się swoim programom zależności od innych na przykładzie jedzenia Bartka.
Ojjj od dziecka większość nie może jeść tego co chce, bo to nie zdrowe, nie wolno w tym czasie itp.
I nawet potem gdy dorastamy i teoretycznie jemy to co chcemy, dalej włączają się programy, że czegoś nie możemy jeść, nie można jeść to co się chce.
I zamiast obserwować swoje podejście do jedzenia i ze spokojem zmieniać znajdujące się w umyśle programy, wypieramy te pokarmy które chcemy jeść, a wyparcie to jeszcze większe zakopanie.
I tak np. Bartek objadał się czymś na co nie miał specjalnie ochoty, aby nie pozwolić sobie na jedzenie tego co chciał, gdyż od dziecka nie wolno mu było jeść tego – co chciał.
To tego dochodzi potężna zależność od osób przygotowujących jedzenie, idąc dalej od osób go produkujących.
Często mówimy o wolności, a z drugiej strony jesteśmy niewolnikami.
Wolność kosztuje i trzeba być na nią gotowym. Widać to szczególnie tutaj w Armenii, gdzie wszystko pięknie rozwijało się w czasach sowieckich, a potem wolność i koniec pomocy Rosji spowodował upadek kraju. Jest wolność, ale nie ma gospodarki.
Trzeba być tego bardzo świadomym puszczając kolejne pęta zależności.
Może dlatego Szkocja wybrała dalszą zależność.
Wolność jest piękna, jednak trzeba umieć z niej korzystać,a nie tylko o niej mówić.
Gdy wyjeżdżaliśmy z kościółków miałam wrażenie, że opuszczam dobrych przyjaciół. Życzyliśmy im wszystkiego co najlepsze i prosimy Was puszczajcie w takich miejscach religijną muzykę. Hildegarda bardzo im się spodobała, niech ożywią je dawano nie widzianym blaskiem.
Refleksje nad wysokością i opłaty samochodowe w Armenii
Dokumenty samochodowe i refleksje nad wysokością 24 październik 2014
Pożegnaliśmy przyjazny nam hotel i z Tsanagadzor pojechaliśmy do granicy by przedłużyć wwóz auta na kolejny miesiąc. Czy będziemy jeszcze miesiąc zobaczymy, jednak opłata za 2 tygodnie jest niewiele mniejsza.
Jadąc z Tsanagadzor odwiedziliśmy znów Sevan i Sevanvang. Tym razem jezioro migotało w słońcu, wiał od niego ciepły wiatr, a okoliczne 3500 tysiączniki pokazały swoje śnieżne czapeczki.
Handlarze kamieni również już nas znali i nie byli nachalni. Mogłam spokojnie chodzić i dotykać kamieni. Żaden jednak nie gadał tak bardzo aby go kupić (no może poza jednym dużym). Gdzie go zmieścić, aby go nie uszkodzić???
A może jeszcze to on zastanawia się, czy chce jechać z nami?
Potem zjechaliśmy do Dilijon, Parku Narodowego z lasami.
I ………… poczuliśmy się nieswojo.
Co się stało ? O co chodzi zaczęliśmy się zastanawiać. Może tu energia, jakaś nie tak, może, to, może tamto …………
Każde pytanie było dobre i złe zarazem.
Nagle nas olśniło – WYSOKOŚĆ !
Prawie cały miesiąc spędziliśmy na 2000 m.n.p.m, a teraz zjeżdżaliśmy w dół i znaleźliśmy się na 1200 m.n.p.m (to przecież wysokość naszych gór), a jednak jaka wielka różnica.
Im jesteśmy wyżej tym organizm ma mniej uznanego za odżywczy tlenu i przełącza się bardziej na boskie odżywianie ,a przy okazji oczyszcza się ze złogów. Gdyż mając mniej tlenu organizm spala starocie.
Poszerza swoje granice, staje się lżejszy. Od zawsze świetnie czuję się na wysokości 2000-3000 m.n.p.m. Czuję się lżejsza i wbrew temu co wszyscy mówią wydaje mi się, że jest tam więcej powietrza by oddychać, niż niżej.
Trzeba wrócić na wysokości. Tym bardziej, że wszyscy już przewidują zimę na 2 tysiacach metrów. No tak do 2 tygodni.
A my zjeżdżaliśmy niżej i niżej, najniższe wskazanie wysokościomierza było 800 metrów. Ojjj jak nisko. Do tego z późnej jesieni, wjechaliśmy w późne lato ( a ujechaliśmy ze 80 km), temperatury z paru stopni skoczyły do ponad 20, różnica wysokości.
Mimo, że tutaj było cieplej, można było chodzić w bluzce z krótkim rękawkiem. Nam zatęskniło się za wysokością, dwoma polarami i czasami nieprzyjemnym wiatrem. Tam czuliśmy się jak u siebie, w rześkim powietrzu. A tutaj jak to mówimy – „no fajnie”.
Jechaliśmy trochę wzdłuż granicy z Azerbejdzanem, który mimo, że wzdłuż granicy były rozlokowane jednostki wojskowe i wiele opustoszałych i zniszczonych wiosek to urzekał swoim pięknem.
Czas i pogoda zapewne napiszą swój scenariusz
Strażnik zaprasza
I tak odwiedzając dla atrakcji okoliczne miasteczka, dojechaliśmy do granicy z Gruzją.
Chcieliśmy przedłużyć opłaty, jednak ponoć się nie dało i musieliśmy zamknąć stary wwóz auta (8600 drahm – 70 zł.) przejechać do Gruzji i wjechać z powrotem do Armenii, rozpoczynając nową procedurę.
Przed granicą poprosiliśmy duchy miejsca o sprawne i spokojne załatwienie tej sprawy i mimo że musieliśmy przekroczyć granicę wszystko działo się miło i sympatycznie.
Przy wjedzie zapłaciliśmy 33000 drahm 260 zł. Za wwóz i 8000 – 65 zł – ubezpieczenia na kolejny miesiąc.
Można powiedzieć, że miesięczny pobyt samochodu w Armenii kosztuje 400 zł.
260 przy wjeździe
65 ubezpieczenia
70 przy wyjeździe
Dużo, nie dużo i tak to lepsze niż załatwianie wiz ( i płacenie za nie + koszty wyjazdów po nie do ambasad), a w sumie dotyczy to tylko samochodu.
Szczęśliwi, że załatwiliśmy nielubiane przez nas urzędowe sprawy, szybko znaleźliśmy nocleg nad rzeczką w kanionie rzeki .
Dziękowaliśmy za ten spokojny czas.
A rano odwiedziliśmy Wanadzor – jedno z większych miast Armenii,
Jak większość miast urodą nie grzeszy, jednak ma sklepiki, knajpki i fajny targ, a ponadto źródełko wody mineralnej w dzielnicy przemysłowej.
Nasyciliśmy się miasteczkiem i pojechaliśmy w kierunku Dilijan.
Tsaghadzor ………. trochę luksusu
Tsaghadzor ………. trochę luksusu 21-24 października 2014
Tsaghadzor – kurort narciarski jeszcze z czasów radzieckich. Główne zimowe sportowe miasto ZSRR.
Położone na wysokości prawie 2000 metrów. Górna stacja wyciągu znajduje się na 2500 m.n.p.m
Warunki śniegowe są z tego co mówią dobre. Wysoki sezon zaczyna się 11 grudnia i trwa do końca marca.
W samym miasteczku znajduje się około 40 hotelików i domów wypoczynkowych, z tym Mariott i ulokowany na górze 5 gwiazdkowy Golden Palace.
Miasteczko jak większość post sowieckich urodą nie grzeszy.
Ponadto jest w nim monastyr z bardzo fajną energią.
Ile energii dalejsz na kontakt z Bogiem, taki on jest
Zresztą samo położenie nie jest już tak urokliwe jak Jermuk, jednak jest ten sam posmak kurortu – drzewa. Które nie tylko dają chłód w lecie, ale również specyficzny mikroklimat.
My po przeglądzie paru hoteli zatrzymaliśmy się w pierwszym który wpadł nam w oczy 4 gwiazdkowy Kecharis (www.kecharis.am) , aby nacieszyć się przestrzenią wzięliśmy pokój podwójny dwupoziomowy. Na dole salon z lodówką, telewizorem, biurkiem. WC, a na górze sypialnia z prysznicem z hydromasażem i WC.
Do tego śniadanie w formie bufetu szwedzkiego z owocami, warzywami, a nawet pysznym warieniem truskawkowym do herbatki, siłownią i do 17-tej godziny sauną (sauna oczywiście z zimnym basenikiem, zestawem wypoczynkowym, w cenie pobytu i na wyłączność), a wszystko teraz po sezonie za 27000 drahm czyli ok. 220 zł/ pokój.
Tęskniliśmy ostatnio za restauracjami dlatego w hotelu są dwie restauracje ukrainska i kaukaska.
W tej ostatniej rewelacyjna – postna zupka z Avelukiem (kiedyś o nim napiszę) i cudowna atmosfera. Przypomniało nam się że jesteśmy na drugiej zagranicznej części podróży poślubnej.
Takie dopieszczenie siebie. Nacieszenie się przestrzenią pomieszczenia. To właśnie ten czas na popranie ubrań, nacieszenie się czystością ciała.
Dzięki niemu możemy dokończyć warienie z rokitnika i posuszyć na kaloryferze grzyby. To czas bycia, zatrzymania się w przestrzeni. Cieszenia z materialnych dóbr świata i możliwości korzystania z nich.
Dużo medytacji, ćwiczeń , ustawień…..
dzięki czemu wychodzą nowe ciekawe programy, przekształcane potem w afirmację jak:
Cieszę się, że mam ciało, dzięki niemu mogę doświadczać życia na ziemi
Lekkość ciała nie jest związana z wagą – do tej pory pracowaliśmy nad lekkością ciała i nasze ciała chudły, gdyż jednoznacznie odbierały, że lekkość to gubienie wagi. Im większa lekkość tym niższa waga.
A przecież o to nie chodzi. Chodzi o lekkość ruchów ciała, poczucie lekkości w ciele, takiej elastyczności, sprężystości, co z wagą niewiele ma wspólnego.
Hotelik tak nam się spodobał, że zostaliśmy w nim 3 dni, może gdyby nie sprawy związane z faktem, że musimy załatwić dokumenty landrynce zostalibyśmy dłużej, bo czuliśmy się tutaj naprawdę bardzo dobrze.
Chcieliśmy w Jermuku sanatorium z zabiegami, tutaj dostaliśmy zabiegi jak sauna, które bardzo nam spasowały.
Dziękujemy za piękne poprowadzenie i wskazanie najlepszego dla nas miejsca, we właściwym czasie.
Zawsze marzyło mi się podróżować tak, aby sycić się tym co w danej chwili mi potrzebne. I tak teraz noclegi w landrynce na przyrodzie są czymś fantastycznym i magicznym, jednak od czasu do czasu warto nacieszyć się i dobrami ziemskimi – pomieszczeniem, dużą ilością ciepłej wody, prysznicem, sauną, ciepłą przestrzenią miejsca. Podczas długich podróży także należy odpoczywać……..od samego podróżowania.
Dziś nów i częściowe zaćmienie słońca poświęcamy ten czas na medytację otwarcia się na luksus i dobra materialne, abyśmy zawsze mogli pozwolić sobie na to co nam potrzeba na dany moment.
Na połączenie świata duchowego magicznego ze światem materii i wymyślonych przez człowieka udogodnień.
Taka równowaga światów w magicznej formie.
Bo kto powiedział, że do ludzkiego świata nie można przenosić magii???
I radość z podróży przez życie.
Dziękujemy za cudny czas oczyszczenia ciała , nacieszenia się sauną i prysznicem. Czystością, ciepłem, przestrzenią. Jutro ruszamy dalej by cieszyć się przyrodą i noclegiem w landrynce.
Sevanvang – wybór drogi życia – kamień księżycowy
Sevanvang – wybór drogi życia na ziemi 21 października 2014
Sevan mimo że gościł nas cudownie, nie chciał nam pokazać wyostrzonych swoich pięknych brzegów z ośnieżonymi szczytami. Góry chowały się za chmury, krótkimi chwilami migocąc w świetle, a pogoda jak zapowiadały prognozy była deszczowa, pochmurna i zimna. Roman wrażliwy, cudowny gościnny człowiek, ale niestety alkoholik. A nam picie alkoholu i siedzenie w zadymionym od papierosów pomieszczeniu też nie odpowiadało. Zresztą zawsze możemy tutaj wrócić w bardziej słoneczny czas.
Pożegnaliśmy Romana i jego cudowne psy, szczególnie Reksa i pojechaliśmy w kierunku Erewania, aby załatwić przedłużenie wwozu auta (25 października mija miesiąc jak wjechaliśmy do Armenii).
Po drodze zaprosił nas monastyr Sevanvang, najpierw na nocleg praktycznie pod nim samym, a potem wcześnie rano gdy nie było jeszcze turystów do jego zobaczenia. W Gruzji i w Armenii cerkwie czy monastyry dla mnie są praktycznie bez życia, są muzealnymi obiektami. Co prawda obok Sevanvang jest seminarium, brakuje mi jednak jakieś magii tych miejsc. Takiego wysokiego wzlotu w przestrzeń. A może kiedyś w takich małych monastyrkach nie było tak wysokich wibracji, jak bym chciała…..???
Jedno co to położony jest przepięknie z widokiem na cały Sevan i wchodzące do niego góry. Spotkanie świata ludzi i Bogów. Dawni mnisi wiedzieli gdzie jest pięknie!!!
Ja pozwalam sobie przebywać w pięknych, wysokoenergetycznych miejscach, otoczona świadomymi ludźmi
Obok monastyru masa handlarzy szczególnie z miejscowymi kamieniami i biżuteria z nich.
Biżuteria tak mnie nie wciąga, zresztą wszystkie kamienie obrobione, a nie naturalne.
Jednak kamienie mają jakąś swoją magię.
Podstawowe kamienie to obsydian i kamień księżycowy. Obsydian w czerni zachowuje światło, nie tylko pochłania je , ale i odbija. Świetlista czerń, pochłaniająca i odbijająca równocześnie. Taka harmonia brania i dawania.
Nazwałam go kamieniem dawania i brania,
Gdy natomiast zobaczyłam nie szlifowany kamień księżycowy miałam wrażenie, że to szkło, miał w sobie tyle światła. Szlifowanie daje mu mleczność i matowość. Nigdy nie widziałam kamienia z taką ilością światła, w butelkowym jasno kolorze. Kamień, który daje światło miłości, otwiera i napełnia czakrę serca, otwierając na miłość nie tylko do ludzi, ale całego jestestwa.
Kamień który pokazuje, że tutaj na ziemi jest nie tylko cierpienie, choroby i zło, ale że jest potężne światło miłości. I od nas zależy która drogą pójdziemy.
Droga cierpienia jest bardziej przyjęta normalna w dzisiejszych czasach, jednak istnieje również droga światła i to nie jako coś danego nam przez inne cywilizacje, ale dane nam jako ziemianom od zawsze jako coś naturalnego i przyrodzonego coś co było przez wieki. Już przecież tysiące lat temu gdy rodziły się kamienie światłość była jedną z alternatyw na ziemi.
I teraz też :
ziemia daje nam możliwości podążania wybraną przez siebie drogą i tylko od nas zależy jaka to będzie droga.
Dlatego kamień księżycowy nazwałam kamieniem wyboru drogi miłości, radości i światła na ziemi,
Teraz góry wchodzące w wodę schowały się za zasłoną chmur, twierdząc , że musimy przyjechać za jakiś czas aby nasycić oczy ich pięknem.
Pożegnaliśmy jeziorko i znowu słuchając głosów wszechświata autostradą pojechaliśmy do górskiego kurortu z wyciągami narciarskimi Tsaghadzor, aby nasycić się luksusem.
A sam Sevan to największe jezioro w Armenii i na Kaukazie. Jest to jedno z największych jezior słodkowodnych na dużej wysokości na świecie.
Jezioro Sewan jest położony w centralnej części Republiki Armenii, w prowincji Gegharkunik, na wysokości 1900 m (6200 stóp) nad poziomem morza. Całkowita powierzchnia jego wraz dorzeczami wynosi 5000 km2 Samo jezioro ma 940 km2, a objętość jest 34,0 mld m3. Jest ono zasilany przez 28 rzek i strumieni. Tylko 10% z wody wychodzącej jest odprowadzana przez Hrazdan (Razdan) rzeki, podczas gdy pozostałe 90% wyparowuje.
Jezioro o cudownych kolorach zmieniających się wraz ze światłem, otoczone 3-tysięcznikami, choć wiadome różnica poziomów to ok. 1000-1500 m.
Nas urzekło sobą.











































D5 Creation