rośliny mocy
now browsing by category
Świetliste pożegnanie z Teriberką
Teriberka wyjazd 3-4 września 2016
I przyszedł czas pożegnać naszą niesamowicie gościnną Teriberkę, szczególnie, że zapowiadali załamanie pogody.
Pożegnaliśmy gościnne miejsca, z samego rana kupiliśmy ostatni chleb i wieczorkiem ruszyliśmy w stronę Murmańska. Dzień jest jest dłuższy sporo niż w Polsce, jednak nam i tak wydaje się, że krótki. Teraz ciemno robi się koło 21, więc jest czas na spokojną wieczorną jazdę i jeszcze za widoka szukanie miejsca na nocleg. Zresztą do Murmańska jest tylko 120 km, a chcę w nim być jutro po południu, a po drodze nacieszyć się jeszcze piękną białą tundrą, która jest najpiękniejsza wśród jezior po przeprawieniu się przez górską część. Blisko morza znajduje się pasmo górskie które chroni dalszą przestrzeń od wpływu arktycznego powietrza. Bo jak przywieje z bieguna to robi się arktycznie, nawet jak dzień wcześniej było ciepło.
I właśnie zaraz za górami, na wzgórzu nad pięknym jeziorkiem znaleźliśmy miejsce na nocleg. Jeszcze nie przywitaliśmy się do końca z duchami – gdy przybiegła baletnica i nad jeziorkiem przy zachodzie słońca zaczęła tańczyć swój taniec radości, miłości z lustrem jeziorka. Tańczyła i przeglądała się w jeziorze, jakby chciała się zobaczyć.
Tu na ziemi mówią, że jestem piękna, prawda to czy nie? Pytała patrząc w jezioro.
– Ja tylko Cię odbijam, w Ty musisz zdecydować czy jesteś piękna czy nie – odpowiadało jezioro.
Pytanie było wręcz retoryczne, może zadane po to by zadowolić umysły ludzi, bo tańczyła dalej swój piękny taniec jeszcze przy zachodzie słońca.
Migocąc na niebie.
Kolejna piękna zorza, kolejne łamanie naszych przekonań, że zorza nie może być przy jeszcze niebieskim niebie, kolejne nie – na „ja wiem, powinno być inaczej”.
A przecież to cudownie, że jest inaczej, że nasza piękna zorzunia tańczy kiedy chce.
Oczywiście aby pojawiła się wieczorem jeszcze na niebieskim niebie musi być bardzo silna. Tzn ona się pojawia, ale my jej nie widzimy. Chodzi o to, aby człowiek mógł ją zobaczyć i się nią cieszyć.
A na noc zrobiła nam cudowny numerek. Utuliła nas do snu.
Rozciągła się nieruchomo w białej powłoce na połowie nieba i mruczała kołysanki.
Zapytacie przecież – to mogły być chmury jak to rozpoznać?
Zorza ma światło w sobie, a chmury nie. Wygląda to tak jakby chmury były podświetlone przez słońce. Od siły zorzy zależy jak mocno.
Rano tundra zaprosiła na jagódki pokryte rosą, nasycone energią nocnej zorzy.
A chrobotek, jestem chyba już nudna w pisaniu o nim, ale uwielbiam jego dywany, jego cudowne kobierce ciągnące się kilometrami ze wzorami z bażyną, borówką, brusznicą, żurawiną i innymi mchami i porostami, czasami wśród nich wystaje jakiś grzyb. Czasem jakiś wtula się w chrobotka, każdy centymetr przyrody to niesamowita kompozycja boskiego „ogrodnika”, który miał jeden zamysł – piękno, harmonia i wspólne bycie razem tej „nieskończonej ilości” roślin, bez dominacji jednej nad drugą.
Uwalniam się od potrzeby dominacji nad innymi
Pozwalam sobie na wspólne bycie z innymi w pełnej harmonii
I tak przyglądając się przyrodzie, grzybiarzom i ich zachowaniom – dojechaliśmy ponownie do Murmańska.
Dziękujemy jeszcze raz Teriberka, dziękujemy pięknym zorzom, dziękujemy Ci Barentsa na Twoją siłę.
Będziesz w naszym sercu. Teraz czas na południe….
Refleksje o północnym lesie
Las, odwieczny temat. Taki naskórek naszej kuleczki ziemi. Są oczywiście różne naskórki. Nam ten z lasów północy podoba się szczególnie.
Jest jakaś magia w białych kobiercach. Jak okiem sięgnąć przez ten nieco rzadszy las, ciągną się w kilometrach białe puchy wchodzące na luźno na rozrzucone głazy.
Kraina wiecznie pokryta śniegiem.
Tylko tym razem wystają z jej powierzchni okazałe grzyby i krzewinki jagód. Po takim dywanie po prostu głupio chodzić. Nie wiadomo na początku czy połamiemy ten cud. Stopy 👣 grzęzną w jak w gąbce, a porosty powoli znów puchną za przechodniem.
Grzybów cudaków mnogo, takich śliskich i skórzastych dostatek, wraz z mchami i jagodami tworzą pejzaże w makro.
Wystarczy się schylić, i pozostać w ich świecie, nie aby coś zabrać, tylko się zaznajomić. Mienią się w słońcu lub błyszczą mokre od wody. Ci co
Wdzięczą się do aparatu, a przed grzybiarzem uciekają… Jedne żyją gromadnie, inne konspiracyjnie – nieśmiało kryją się po krzakach. Ich kolory mogą być nieco trudne do nazwania, nazwy pokrętne – nie zawracajmy zatem tym sobie głowy idąc przez tę krainę tajemniczych stworzeń.
Bo czy to się kończy na uciekających grzybach, oczywiście że nie – takich Żwirków i Muchomorków jest tu więcej. Słychać to bractwo, czuć ruch, czasem nie można czegoś znaleźć. I to nie tylko dlatego, że od czasu pakowania i wyjazdu z Polski nie sprzątaliśmy w aucie.
Ostatnio zniknął ketchup w dużym opakowaniu, tak wielkim w proporcji do naszych potrzeb, że aż trudno nie potknąć się o niego w małej przestrzeni auta. Jak widzicie przebywanie w takim miejscu niesie za sobą pewne zagrożenia.
Do innych zaliczyłbym CISZĘ. Cisza 😶 na zewnątrz – demaskuje hałas wewnątrz. Ten ciągły bełkot naszych myśli, najczęściej zagłuszanych hukiem miasta, muzyki, emocji krzyku. W takich warunkach hałas jest lżejszy, gdy jednak jego właściciel znajduje się w odległym lesie, w bezwietrzną noc……wracając do lasu, noc jest szczególnym czasem, ponieważ gdy wieczorem jesienne kolory tracą intensywność – można zobaczyć zorzę polarną … Która otula drzewa swoją poświatą, i nas przy okazji….
I magia dalej trwa.
Wierzbówka kiprzyca – herbatka z pięknej rośliny
Gdy latem jedzie się przez Rosję w sumie to niezależnie gdzie się jest, ma się wrażenie, że wierzbówka kiprzyca jest jej symbolem. Jej różowe kwiatuszki dodają uroku każdemu krajobrazowi. Nie mogłam napatrzyć się na piękno tej wyniosłej, dumnej , a z drugiej strony delikatnej roślinki. Silnej w swym pięknie, subtelności, w swej magii.
Rośnie prawie wszędzie od pól po śmietniska, przy drogach tworzy niesamowite szpalery, rośnie w miejscach siły, koło rozwalających się domów. Ma w sobie niesamowitą zdolność aklimatyzacji.
I gdy pijemy taką roślinkę taką informację wprowadzamy w siebie
Uwalniam się od przymusu wzrostu tylko w określonych szklarniowych warunkach
Mogę wzrastać wszędzie
Wszędzie kwitnę pięknie
Tak, z pożywieniem dajemy informację danej rośliny, tego jak wzrastała, czy była wolna, czy pod przymusem rosła karmiona w sztuczny sposób, czy rośnie tylko w określonej wibracji, czy rośnie wszędzie.
A Iwan Czaj – lubię tę nazwę – rośnie wszędzie, jak mi powiedziano rośnie tam gdzie żyli ludzie, gdyż go uprawiali. A on polubił ten kontakt z człowiekiem i dalej chce zarażać go swoim pięknem, smakiem, dodawać mu siły.
Dlatego postanowiliśmy zrobić filmik dla Was o tej herbatce w którym znajdziecie jej historię, informacje o tym jak jak ją fermentować (gdyż taka jest najlepsza), pokażemy Wam to jak sami to robiliśmy łącznie z tym jak ją zaparzamy i pijemy.
Dla umysłu: ta herbatka to źródło karotenu, wit. C, B, żelaza, miedzi , manganu, zawiera 20% tanin, bioflawonoidy, pektyny. Ma silne działanie przeciwzapalne.
zapobiega przerostowi gruczołu krokowego, łysieniu adrogennemu, nadmiernej keratynizacji naskórka,
wzmacnia włosy, poprawia wydolność układu odpornościowego,
likwiduje ból głowy, zmniejsza ciśnienie krwi, uspokaja,
oczyszcza krew z toksyn, pomaga likwidować skutki przejedzenia i nadużywania alkoholu, działa przeciwzapalnie.
Jednak namawiam do picia tego co czujecie i co Wam smakuje, niezależnie od tego czy jest to na Wasze schorzenie czy nie. Zresztą tak naprawdę to Wasze schorzenie może mieć swój korzeń w innym miejscu. I dopiero wzmacnianie tego właściwego miejsca przyniesie efekt.
Namawiam również do eksperymentów z Iwanem Czajem. I pamiętajcie, że inna jest herbatka z fermentowanej rośliny, a inna ze świeżej.
W fermentację dajemy intencję i naszą energię, łączymy się z rośliną i wzmacniamy jej właściwości. Dlatego wszelkie działania róbmy w dobrym nastroju i z dobrymi myślami, pamiętając o tym, że potem będziemy to wprowadzać w siebie.
Smacznego…
Suszenie nad rzeczką i borówkowe refleksje
Suszenie nad rzeczką i zakupy w Kiem 2-3 sierpnia 2016
Cywilizacja, to i sklepy. Jakie było nasze zdziwienie gdy wchodząc do sklepu do prawie miesięcznej niebytności w nim, wyszliśmy z paroma produktami. Bo powiedźcie sami… czy jest coś lepszego niż pyszna borówka prosto z krzaka, która mówi poczęstuj się, grzyby które wyrastają prosto koło namiotu, czy laminaria zebrana w morzu?
Do tego przesiąknięte to jest energią morza, wiatru, niesie informację stworzenia nie zakłóconą inni pośrednikami.
A w sklepie …… wszystko przetworzone, warzywa owoce przejechały kawałek świata aby tutaj dotrzeć nasiąkając różnymi energiami.
Pamiętam jak na wyspie Wania przyniósł nam pomarańcze, czy innym razem kawałek nektaryny… smakowały jak coś bardzo egzotycznego, luksusowego. Obiecywałam sobie, że jak znajdę się w cywilizacji nasycę się owocami i…….
Zjadłam pomarańczę, brzoskwinię, kawałek arbuza, kiwi wszystko było średnie. Było odmianą w diecie, jednak co smakuje najlepiej?
Boróweczki prosto z krzaka!
Przyroda, która rośnie koło nas daje nam to czego tak naprawdę potrzebujemy, wszystko sprowadzane gdzieś z „daleka” daje informację o tamtych terenach. Jednak weźcie pod uwagę jeden fakt, że boróweczka rośnie dziko na krzaku, a owoce, warzywa które przyjeżdżają z daleka są uprawiane przemysłowo, a potem aby dobrze zniosły podróż konserwowane do niej, a na poziomie energetycznym informacji o samym owocu jest niewiele, jest tylko informacja smakowa dla umysłu, a dla ciała ….
A tutaj boróweczki są prawie tak duże jak te amerykańskie u nas, a smakują jak najlepsze dzikuski. W Finlandii większość borówek jest eksportowana do Japonii, bo według japońskich badań właśnie północne borówki mają najwięcej witamin, antyksydantów itp. gdyż mają najwięcej światła (dzień polarny). Osiągają wysoką cenę. Z uwagi na ten fakt do Finlandii sprowadza się do sklepów tanie borówki z Polski (mniej światła przy dojrzewaniu).
Światło, które było praktycznie całą dobę prześwietlało nasze ciała, a dodatkowo wprowadzaliśmy je do ciała jedząc borówki.
Dla mnie ma duże znaczenie czy roślina, którą spożywam jest wygrzana na słoneczku, czy rosła dziko, czy też pochodzi z przemysłowych upraw Hiszpanii, Maroka, Izraela (rosną na matach, w tunelach i są podlewane chemią). Ta sama roślina, a jakże inna. Dzika roślina rośnie jak chce, gdzie chce, najlepsze owoce daje w miejscu gdzie jest jej najlepiej, przemysłowa musi rosnąć w określony sposób w określonym miejscu, pod pręgierzem utraty życia gdy będzie nisko plenna.
Czy to nie ma odniesienia do tego jak żyjemy?
Uwalniam się od przymusu życia w określonym miejscu, w określony przez innych sposób
Żyję wolno w miejscu gdzie najbardziej mogę się rozwijać.
Rozpisałam się o tych boróweczkach …. powiem szczerze nigdy w życiu ich tyle nie zebrałam i nie zjadłam – co na wyspie, a przecież sezon jeszcze trwa.
Poza zakupami udało nam się nad rzeczką dosuszyć ubranie. Wszystko co mieliśmy na wyspie było przesiąknięte wilgocią, część rzeczy nie zdążyła jeszcze doschnąć po ostatniej ulewie.
Opieka Boga znów była większa niż moglibyśmy przypuszczać. Po prostu następny poranek po powrocie z wyspy był bardzo ciepły.
Dziękujemy za ten kolejny cud i jedziemy dalej na północ