Wycieczka na przylądek Haboj
Wycieczka na Mys Haboj 31 sierpień 2013
Wyspę można pozwiedzać na wiele sposobów : na rowerze , kładzie czy wykupując wycieczkę samochodową .
My jedziemy znanymi nam z Kaukazu tabletkami (stare samochody z napędem 4×4 na podwoziu uaza) w tabletce mieści się około 10 osób, komfortu brak . Drogi szutrowe , ma się wrażenie, że wyjeżdżone przez samochody , bo tutaj wygodnie , czasami prosto przez piasek, w górę , w dół , po prostej , czasami mocno wyjeżdżonymi koleinami , czasami tabletkę przechyla na prawo , czasami na lewo , są momenty gdy mocno i stanowczo wylatujemy do góry . Sama podróż to taka przygoda 4×4 . Ojjj jak nasza landrynka (Landrower) byłaby tutaj szczęśliwa , zresztą wszechświat zaprasza ją tutaj , pojeździć , pobyć, nasycić się energią tego miejsca .
Wycieczka jest zorganizowana , powiem szczerze , że za nimi nie przepadam , jestem trochę jak kot, który lubi chodzić swoimi drogami i zostawać na miejscu tak długo , aż nasycę się energią danego miejsca . No co zrobić …… lepsze to niż nic . A landrynka w domu została .
Droga wiedzie przez las , a potem przez step. Liczne postoje pokazują w ilu miejscach chciałabym zostać i pobyć, nasycić się wiatrem, ciszą , pobyć ze sobą z przyrodą . Jednak nie czas . Przyjechałam tutaj na warsztat pracy ze swoim rodem (rodziną ) , a na ciszę i spokój tylko dla siebie pozwolę sobie gdy warsztat się skończy .
Miejsca zapraszają opowiadają swoje historie , czasem tragiczne , czasem szczęśliwe . Ma się wrażenie , że wszystko tutaj jest żywe , otwarte , ufne na kontakt z człowiekiem .
Widzimy portret dziadka Bajkała, który strzeże tego jeziora , słuchamy legend , a może prawd .
Bajkał zna wszystko , przed nim ciężko cokolwiek ukryć , dlatego wszelkie kłamstwa , matactwa , ciemne siły od razu są rozpoznawane i unieszkodliwiane . Nawet kłamstwa te – wydawałoby się w dobrym celu. To jezioro prawdy wszelakiej w tym prawdy o sobie , którą nie zawsze chcemy widzieć
Po ok. 50 km naszej wspaniałej jazdy docieramy do przylądku Haboj – najdalej na północ wysuniętego miejsca na wyspie . Wchodzimy w święte miejsca szamańskich wierzeń , w miejsca gdzie siła duchów miejsca jest tak silna , że lepiej być im posłusznym . Nie rwać roślin, brać kamieni , nie wieszać wstążeczek na drzewach, nie zostawiać bałaganu itp. Tym bardziej gdy idzie się przepadzistą ścieżką . Miejsce uchodzi za bardzo wietrzne , w czasie naszej wycieczki słońce wiedzie prym, a lekki wietrzyk z zapachem Bajkału odświeża nas . Mam wrażenie, że znalazłam się poza czasem i przestrzenią , w miejscu gdzie woda łączy się z zimą , gdzie wiatr i słońce pisze swój scenariusz . Tutaj czuć siłę Bajkału , a człowiek czuje się malutką istotką tego całego świata .
Dopada mnie ciekawa historia. Jeden kamień , bardzo prosi mnie o zabranie i wrzucenie do Bajkału . Mam wrażenie, że jest to krzyk rozpaczy , biorę go w ręce jest gorący , mówi, że mu strasznie ciepło i potrzebuje się napić wody – dlatego chce do Bajkału . Biorę go i maczam własna śliną , nagle przychodzi refleksja , tutaj jest bardzo silny duch tego miejsca , ciekawe co on na to, że biorę jego kamień . Duch nie pozwala . Wszystko ma być tak jak on postanowił , to jego świat i on tutaj rządzi . Potrzeby innych nie mają znaczenia . Według niego to nie potrzeby tylko kaprysy i wszyscy sami zdecydowali się na swój los .
A jego przestrzeń jest jednym organizmem . Tłumaczy mi , że jak zabiorę ten kamień i wrzucę do Bajkału , to tak jakbym wycięła sobie jakiś organ . Idę i proszę wszystkie sprzyjające mi siły o pomoc . O takie rozwiązanie, aby zadowoliło i kamień i Ducha miejsca.
Przychodzą refleksje jak Religie , Parki Narodowe ograniczają , jak nie dają możliwości pełnej wolności . Tego nie wolno, tego nie ruszaj , tak nie idź. Może to i dla „naszego” dobra , bo za drzwiami może być niebezpiecznie , ale kompletnie bez rozwoju .
Robię się nerwowa , bo chcąc pomóc narobiłam sobie kłopotu , a przecież tutaj tak pięknie . Zamiast wdawać się w „pomaganie „ mogłam tego nie widzieć, nie słyszeć . Większość z nas tak najczęściej robi, a potem zastanawia się dlaczego słabo widzi czy słyszy .
Nagle kamień krzyczy to mój kolega, partner , weź go . Kamień leżący na ziemi również rozpromieniał . Znalazł swój swego , dwie połówki się odnalazły . Za zgodą kamieni i ducha miejsca kładę ich pod drzewem, aby tak szybko się nie przegrzewali .
Można powiedzieć , że cała przygoda zakończyła się szczęśliwie . Na koniec duch miejsca powiedział mi, że mi bardzo dziękuje za to co zrobiłam , że pokazałam tym, że można znaleźć rozwiązanie tam gdzie inni go nie widzą i stawiają opór . Dlatego w życiu trzeba iść za głosem swojej duszy , nawet jeżeli wszyscy są przeciwko . Bo ich sprzeciw to opór przed zmianą , przed zmianą , której nie kontrolują , nie rozumieją , nie widzą rozwiązania .
Ciekawa lekcja z dzisiejszego dnia . Bardzo ciekawa, Dziękuję kamieniom, duchom miejsca za to cudowne doświadczenie .
Po zejściu z Haboju czekała nas nie lada niespodzianka, obiad przygotowany przez naszych kierowców, na ognisku ucha, pieczone ziemniaki , herbata z tymiankiem , ciasteczka . Cudowny posiłek w środku cudownego dnia .
Po posiłku odwiedzamy jeszcze szczyt miłości , który miejscowym służył w momentach gdy nie mogli począć dzieci . Energia tam bardziej stonowana, bardziej przytulna niż na dzikim , przestronnym Haboju . Ja jednak wolę te energie przestrzeni, wolności . Dlatego tutaj czuję się troszkę ograniczona . Miło tutaj i przyjemnie , ale przestrzeni mniej ………
Na koniec jeszcze kąpiel w Bajkale i po wspaniałym dniu wracamy do Huzira , naszej bazy . By jeszcze na koniec dnia popracować z naszym rodem, ale to kiedy indziej
Dziękuję, dziękuję, dziękuje …………..