o podróży “w stronę lekkości” 2018
now browsing by category
Przodkowie
Przodkowie 01 -04.08.2018
Przodkowie to temat rzeka. Temat rozległy jak puszcza – dlatego wolałem się go nie czepiać przez wiele lat. Wokół mnie albo wołano – trzeba rozpracować wszystkich przodków do 7 pokolenia wstecz, lub szydzono – to nic nie da – to tylko sposób na wyciągnięcie kasy przez terapeutów. Wszystkie te głosy cechowała jedna zasada: zawsze twierdziły że to właśnie one mają rację….. A gdzie jest prawda…..zapewne w mądrości złotego środka. Tak więc od kilku lat rozgrzebuję przodkowe programy – których spuściznę czuję w moim codziennym postępowaniu. Na przestrzeni czasu zmienia się tylko podejście i sposoby.
A jednym z nich było ostatnio spędzenie dłuższego czasu na cmentarzu przy konserwacji nagrobka. Akurat tak się składa że mój ojciec u swoich dziadków wykonał nagrobek z drewna, który co kilka lat potrzebuje konserwacji. Miałem zatem sposobność pobyć jakiś czas w energii rodziny pochodzącej z Mazowsza. Nie było mi bowiem dane bezpośrednie doświadczenie kontaktu z dziadkiem i babcią mieszkającym we wsi Gaj. Szlifowałem zatem bez psychicznego oporu warstwy łuszczącej się farby, mimo fali ponad 30 stopniowych upałów. Zrywając starą farbę zrywałem mój własny sposób postrzegania ich. Moje własne przekonania zaczerpnięte ze starej epoki – od nich. Uprzedzenia, kult ciężkiej pracy fizycznej, jako jedynej słusznej i wartościowej.
Uwalniam się od programu szacunku tylko do ciężkiej pracy fizycznej.
Uwalniam się od przekonania że szanuję siebie tylko wtedy, gdy ciężko pracuję fizycznie.
Uwalniam się od poważania tylko ciężko pracujących osób
Moi przodkowie żyli w czasach w których ciężka praca dawała przetrwanie – a u mnie już tylko blokuje rozwój moich talentów i utrzymuje podświadomą pogardę dla osób pracujących umysłowo lub artystycznie.
Otwieram się na rozkwit moich twórczych, duchowych i artystycznych talentów…..
I tak uruchamiając te uzdolnienia powstała nowa aranżacja nagrobka. Aranżacja do której się uśmiechnąłem, jak twórca do swojego dzieła. W rzeczywistości uśmiechnąłem się do moich przodków, od których będę teraz brał to co mi służy idąc własną drogą…
Przy okazji pobytu w leśnej daczy u ojca, nieomieszkaliśmy zaskrzacić to miejsce.
Z wizytą u siostry Faustyny
Z wizytą u siostry Faustyny 25 .07. 2018
Miłosierdzie Boże
Gdy chodziłam na religię uczono mnie o Bogu karzącym, mściwym, Bogu który wymaga i obiecuje Raj gdzieś w niebiosach.
Jak więc inne myślenie wnosi do tego Faustyna mówiąc o Bogu miłosiernym.
Do klasztoru zawitaliśmy o 15 na jej ulubione nabożeństwo. Czas zatrzymania…
– Jakie to niesamowite – mówiłam pełna zachwytu do Bartka – zaprosiła nas na swoje nabożeństwo.
Gdy zagłębiam się w energię, mam wrażenie, że stoję gdzieś między światami – światem boskim i ziemskim.
A świat ziemski miał i ma swoje ograniczenia, swoje zasady, normy…
Jezus przemawiał do ludzi przez mękę, bo to wtedy ludzie rozumieli. Miłość kojarzyła im się z poświęceniem. A jak pisała i o tym Faustyna (861), wiele serc mięknie dopiero wtedy, gdy doświadcza je cierpienie, czy widzi cierpienie innych.
Z mojego doświadczenia podróżowania po świecie mogę stwierdzić, że w miejscach gdzie w przeciągu ostatnich 20 lat czyli jednego pokolenia były wojny, kataklizmy ludzie są życzliwi, otwarci na drugiego człowieka , mają w sobie dużo pokory, a przy tym takiej prostej radości z tego, że żyją.
Inna sprawa jest taka, że gdy cierpimy wiele to odpuszczamy i zaczynamy postrzegać świat z innej perspektywy.
Czy nie można wcześniej ???
Czytając życiorys Faustyny czy Ojca Pio uzmysłowiłam sobie, że kiedyś w duchowe progi przyjmowano głównie bogatych (wnosili posag do klasztoru), biedota miała bardzo ograniczony dostęp do klasztorów czyli duchowości , do wiedzy…..
W związku z tym, że moi przodkowie pochodzą z biedoty… nie mogę wzrastać w duchowość, uczyć się i dzielić się nią
Pozwalam sobie na duchowość
Faustyna swoje wizje, refleksje lub po prostu życie opisywała w dzienniczku
Poczytajcie kilka fragmentów:
Miłość jest tajemnicą, która przekształca wszystko czego się dotknie w rzeczy piękne i miłe Bogu.
Boża miłość czyni duszę swobodną. Jest jak królowa, nie zna niewolniczego przymusu, do wszystkiego zabiera się z wielką swobodą duszy, gdy miłość która mieszka w niej jest pobudką do czynu (890)
Nikt z ludzi nie rozumie mojego serca, ale nie dziwię się temu teraz, bo dawniej dziwiło mnie to, kiedy moje intencje zostały potępione i źle tłumaczone. Teraz nie dziwię się temu zupełnie.
Ludzie nie umieją dotrzeć duszy, oni widzą ciało i wg tego ciała sądzą, lecz jak daleko niebo od ziemi, tak daleko myśli Boże od naszych (1445)
W pewnych momentach poznałam, jak dusze zakonne bronią chwały własnej, pozorując chwałę Bożą, a tu tymczasem nie rozchodzi się o chwałę Bożą, tylko własną (1149)
I tak zaopatrzeni z dzienniczek Faustyny ruszyliśmy dalej w naszą podróż w kierunku lekkości.
Moravske Toplice
Moravske Toplice 13 -23 lipiec 2018
Są miejsca, które zapraszają już wiele kilometrów wcześniej, pokazując swoją główną dla nas atrakcję. Nie pozwalają o sobie zapomnieć, mimo że znajdują się w kraju, który niespecjalnie z nami rezonuje w tym momencie i chcemy z niego wyjechać.
I tak było z Moravskimi Toplicami. Już przy jeździe do Słowenii zamigotały gdzieś w przestrzeni swoją „czarną wodą”, a gdy byliśmy 10 km od nich i gdy skręcaliśmy już w kierunku węgierskiej granicy przypomniało mi się nagle, że chyba gdzieś tu jest jakiś kurort z czarnymi wodami. Chimeryczny na Słowenii internet na moment ożył, aby wyznaczyć trasę do sanatorium.
Jego wody przygarnęły nas na wiele dni, dając kemping z dostępem nieograniczonym do aquaparku, gdzie są 2 baseny z termalną nie zniszczoną chlorem czy ozonem wodą (są tabliczki, że wchodzi się na własną odpowiedzialność).
Skład wody bardzo ciekawy ze strontem, magnezem, bromem jodem siarką m.in. ,
Siarkę czuć i to wyraźnie. Nie wiem czy zapach wody bardziej przypomina wyziewy ze starej lokomotywy czy kąpiel w ropie naftowej znanej nam z dagestanskiego Izbierbasza, a może połączenie jednego i drugiego.
Woda 38 stopni – na zewnątrz powietrze w cieniu 30, dlatego chodzimy kąpać się tylko rano i wieczorem. Może nie tak całkiem rano, bo o 10.30 jest około 15 minutowa bardzo dynamiczna gimnastyka w wodzie (nie termalnej – zwykłej, ale też ciepłej).
I tak mijają nam kolejne dni basen, pisanie bloga (uzupełnianie wpisów, zdjęć z włoskiej podróży), ustawienia własne, przyglądanie się programom naszego umysłu.
Tak to była podróż bardzo podnosząca naszą świadomość, uświadamiamy sobie to coraz bardziej. Podróż w której głównym przewodnikiem był Święty Franciszek i energie praniczne.
Mieszkamy na kempingu razem ze Słoweńcami, Holendrami, Belgami, Austryjakami i innymi nacjami w mniejszej ilości.
Po Włoszech wydaje nam się, że ludzie są wokół nas – ale ich nie ma.
Patrzą się na drugiego człowieka, a nie odpowiadają na uśmiech, czy dzień dobry (zazwyczaj są to Belgowie, Holendrzy).
Dlaczego? – zaczęliśmy się zastanawiać, co powoduje ich zachowanie, wyszło nam wiele aspektów:
1.Może tak mają w tradycji
2. Są tak zatopieni we własnych myślach, że może umysł fizycznie widzi drugiego człowieka – ale zatopienie jest tak głębokie że obraz jest tylko ostrzeżeniem o przeszkodzie na drodze…..
3. Mają tak wąskie postrzeganie rzeczywistości, że pomimo że patrzą na człowieka – wcale go nie widzą.
4. doskonale znają mechanizmy energetyczne i nie chcą dawać energii poza swoje cele
5. Mają tak niski poziom energii
6. A może dla nich zwrócenie uwagi na kogoś jest równoznaczne z wtrącaniem się
Odpowiedzi może być masę – świat człowieka, zamkniętego na drugiego człowieka…
Dzieci również dużo czasu spędzają na leżakach, jak ich rodzice niż na jakimś ruchu.
Dla nas to dobrze, bo przy sporej ilości dzieci, która tu jest, i ruchliwości z naszego dzieciństwa nie byłoby warunków do pisania, a tu cichutko.
Poza kąpielami, mamy tutaj jeszcze jedną atrakcję dla ciała – olej dyniowy z nasion z okolicznych pól.
Olej można kupić tłoczony na ciepło i zimno, my wybieramy ten tłoczony na zimno.
Można rzecz, że wręcz go pijemy, bo pół litra starcza nam na 2-3 dni. Do tego kupujemy w sklepie cudowny 3 kolorowy chleb (3 gatunki zboża) i moczymy go w oleju.
Jeżeli mieliśmy jakieś pasożyty, to zalaliśmy je na pewno.
Jemy bo nam smakuje, nie mieliśmy w planach żadnej kuracji.
Kuracja na pasożyty znalazła nas.
– Wiesz pierwszy raz robię jakąś kurację – jedząc to co sprawia mi radość – stwierdził Bartek.
I tak jest, gdy odpuszczamy zmaganie się, to to co ma służyć, zawiera się w tym co sprawia nam radość, smakuje, jest z nami w lekkości.
Prosimy o jak najwięcej takich sytuacji w życiu…
Wiecie, że kiedyś robiliśmy kurację olejem z dyni, ale wtedy nam nie smakował.
Pozwalam aby działania,które uzdrawiają moje ciało sprawiały mi radość
Podobnie jest z jedzeniem – myślałam już we Włoszech, że o dobre nasze trawienie zadbał grzybek tybetański, który dostaliśmy z festiwalowej kuchni i codziennie wypijaliśmy ok. 1,5 litra tego płynu. Jednak gdy zmieniliśmy kraj z Włoch na Słowenię, mimo grzybka lekkość trawienia spadło.
– Co się stało – pytałam siebie?
– We włoskim jedzeniu była energia – przyszła odpowiedź – i ono również z energią przechodziło przez organizm. Jaka energia to już inna bajka, ale wysoki jej poziom.
A na Słowenii w jedzeniu energia płynie wolniej.
Kolejny pozornie oczywisty fakt został mi pokazany.
Woda, gimnastyka, hydromasaże, olej wyciągają z nas kolejne programy umysłu, jego oprogramowanie nadane nam przez innych, czy stworzonych przez nas na potrzeby konkretnych sytuacji, aby czuć się akceptowanym, docenionym, zauważonym.
Potrafimy wtedy chorować, powodować uszkodzenia ciała, czy być zadowolonym, że źle mówią o nas (prowokacja do tego idzie z naszej strony).
A same Moravskie Toplice są niedaleko polski 500 km od jej południowej granicy.
W skład uzdrowiska wchodzi kilka hoteli, głównie luksusowe, pole golfowe, aquapark , strefa saun, kamping.
Kemping jest o 3 euro droższy od całodziennego biletu na basen (goście kempingu mogą korzystać z basenu wielokrotnie na niego wchodząc podczas dnia).