wielbłądy

now browsing by tag

 
 

Witaj Kazachstanie……

Witaj Kazachstanie…… 10 – 15. Lipiec 2019

 

k1 (7)

DSCN5691

 

k (14)

 

Kazachstan to w większości step. Step czyli przestrzeń… Przez tą przestrzeń biegną drogi łączące miasta. Ludność już dawno zrezygnowała z koczowniczego trybu życia. Dlatego w tych przestrzeniach prawie nie ma siedzib ludzkich w postaci pasterzy ze stadami.

Wielka przestrzeń po horyzont…….często półpustynna po której spacerują wielbłądy, witają drapieżniki.

 

 

 

DSCN5524

 

DSCN5466

 

DSCN5518

 

DSCN5479

 

DSCN5480

 

 

Zatem niezwykle trudno jest zjechać z głównych dróg i podążać pasterskimi – ponieważ  prawie ich nie ma…. W Mongolii te drobne dróżki stanowią sieć którą można podążać przez cały kraj pełny mieszkających tam ludzi, tu są wielosetkilometrowe pustkowia nie zachęcające do penetracji dla pojedyńczego auta.

 

 

 

Dlatego podążamy szlakami uczęszczanymi, szlakami bo trudno je nazwać drogami…. To co zostało bowiem z asfaltu zagraża zdrowiu pasażerów i auta. Ta kraina wykrotów często sięgających pół metra, o ostrych, twardych, asfaltowych krawędziach ma długość 2 tysięcy kilometrów…….. Nie da się taki dystans jechać z szybkością 10 km na godzinę, zatem jazda 30 do 40 stwarza ciągłe zagrożenie. Ten gorący teraz od żaru słońca step, przecinają wielkie jeziora… łamiąc monotonię pylistej drogi. Dając wytchnienie i odświeżenie w ponad 40 stopniowym upale…

 

k (19)

 

k (20)

 

 

DSCN5851

 

DSCN5647

 

To jezioro znajduje się w pobliżu  Aralska, powstał tu malutki sezonowy kurorcik… Panuje tu wrzawa radości, z początku te wybuchy śmiechu są niesamowite, po dwóch dniach jednak mają dla mnie wyraźne zabarwienie wyżucanego z siebie napięcia przez Kazachów…

 

 

 

k (17)

 

k (16)

 

DSCN5568

 

DSCN5771

 

DSCN5645

 

DSCN5603

 

DSCN5836

 

Na drodze spotykamy grupę trzech motocyklistów jadących z Anglii do Australii, przez Chiny, azjartyckie tygrysy, dalej przepływając promami na Jawę, Bali, Papuę nową gwineę. Już o tej drodze słyszeliśmy, nawet autem para z Niemiec również kilka lat temu przeprawiała się do Australii. Przejazd prze Chiny swoim pojazdem jest płatny i wynosi 20 tysięcy dolarów na trzech motocyklistów!!!

 

k (13)

 

A pod spodem jedno z nielicznych dań wegetariańskich w Kazachstanie. Do tego u tej pani było z niezwykłym polotem, bo te zasmażane ziemniaki były przyżądzone z liśćmi bobkowymi….

 

k (12)

 

W bajkowej krainie droga z Olgij do Khvod

W bajkowej krainie Olgij – Khvod 19 lipca 2015

 

 

Drogi, czy bezdroża …… Tyle słyszeliśmy o mongolskich drogach, o tym że nie ma asfaltu, a tutaj kolejny odcinek asfaltowy. Najpierw 80 km od granicy, a teraz 60 km w stronę Hwod i to całkiem fajnego.

Landrynka dzielnie sunęła, a może płynęła po asfalcie wśród pięknych majestatycznych gór, które czasem przeglądały się w jeziorze razem z niebem., tworząc niesamowity spektakl. Po drodze kolejne duchy gór witały się z nami.

 

 

 

 

Mongolia pokazywała nam się taką przestrzenią, że nawet sobie jej nie wyobrażaliśmy. W Armenii wydawało nam się, że jest przestrzeń, jednak była to niewielka namiastka tego co nas powitało tutaj , przestrzenie otwarte na kontakt z człowiekiem, powoli będziemy wypełniać się nimi.

 

Pozwalam sobie na przestrzeń w każdej dziedzinie mojego życia

 

 

Po drodze zapraszały kręgi na powitanie z tutejszymi duchami.

 

 

Potem asfalt się skończył i droga powoli, powoli pięła się na przełęcz łagodnie i delikatnie, tak delikatnie, że dopiero na płaskowyżu zorientowaliśmy się, że jesteśmy wysokości prawie 2500 m.n.p.m..

 

 

 

 

 

Dokoła jeziorka , jurty i potężne stada owiec, kóz i krów z pasterzami na koniach. Na lato przywędrowali w góry, gdzie chłodniej i dla nich i zwierząt. Nasza landrynka dzielnie pokonywała kolejne płytkie brody. Droga wiła się, czasami była jedna – a czasami dzieliła na kilka odnóg, czasami były skrzyżowania – dzięki nawigacji dzielnie znajdowaliśmy tę właściwą.

 

 

 

 

Filmik zpłaskowyżu – coś nam się aparat zacina

 

Miejsce bajkowe, magia przyrody, przestrzeni. Coś czego nie da się opisać słowami, no chyba, żeby udało cofnąć do 3-4 roku życia, gdy wszystkie byty były połączone i wszystko było możliwe, a język komunikacji był prosty, łagodny, bajkowy i magiczny.

Wszystko tańczyło, śpiewało, świat ludzi i bogów, ludzie i zwierzęta.

Dzikie ptaki przyglądały się człowiekowi z ciekawością i ufnością, mówiąc dzień dobry witamy u nas w dolinie.

 

Z czym przybywasz, dokąd zmierzasz?

 

Jeziorka, rzeki odbijały niebo, nas samych. Jeziorka zapraszały do odpoczynku. A dookoła lodowce, majestatycznie stojące i strzegące dostępu do doliny.

Wszystko ciekawe i otwarte na kontakt z człowiekiem. Od wieków mieszkający tu człowiek pokłaniał się przyrodzie, wodzie, kamieniom, górom, gwiazdom. Ziemi nie uprawiał, gdyż nie chciał sprawiać jej bólu i kaleczyć (taka postawa wywodzi się z wierzeń mongołów , hodowla zwierząt i ich zabijanie to oddzielny temat – o tym kiedy indziej) jest więc duże zaufanie do człowieka, ciekawość, radość wzajemne przenikanie.

 

Dajesz, dostajesz, bez oceniania – kiedy dajesz – kiedy dostajesz, wszystko dzieje się samo.

 

Magia dookoła nas, a my nie wiedzieć czemu jedziemy dalej zamiast pozwolić sobie w niej trwać, pobyć.

 

Uwalniam się od przekonania, że w wysokiej wibracji mogę być tylko na chwilę

 

Pozwalam sobie trwać w wysokiej wibracji, po prostu w niej być

 

Zjeżdżając z przełęczy spotkaliśmy wielbłądy dwugarbne, pasące się przy drodze i znowu magia chwili. Wysokie góry i te piękne majestatyczne zwierzęta pokazujące światu, że można żyć bez wody nawet tydzień czy dłużej. Takie bezpośrednie spotkanie ……….

 

 

 

 

Magia goniła magię

A my urzeczeni tym spektaklem powoli wśród jurt nomadów, mieszkających tutaj latem wraz ze swoimi zwierzętami, jechaliśmy w dół.

 

 

 

 

 

Pod drodze zaprosiły nas kamienne kręgi, u stóp pięknej skały i góry wyglądającej jak piramida. Im zjeżdżaliśmy niżej tym robiło się coraz bardziej gorąco. Nie tylko od pory dnia, ale również temperatura wzrastała wraz z utratą wysokości, było chyba ze 40 stopni w cieniu, jednak przy kręgach odpoczęliśmy. W ten upał mieliśmy siłę spacerować wokół nich i cieszyć się na wspólne spotkanie.

 

 

 

 

 

 

Choć z podniesioną głową, ale nie zadzieraj jej – usłyszałam nagle.

 

Weź kamień pięknego kwarca i noś go na środku czubka głowy, wtedy głowę będziesz miała w dobrej pozycji odpowiedniej do kontaktu z wyższymi wymiarami, a przez kamień będziesz się z nimi łączyć.

 

Pozwalam sobie na kontakt z wysokimi energiami z odwagą

 

 

Wokół kręgów dużo pięknie białego kwarcu w kształtach, które same przez się opowiadały swoją historię.

 

Takie cudowne spotkanie, kolejne tego dnia

 

Pożegnaliśmy naszych cudownych przyjaciół i z radością, nową energią ruszyliśmy dalej.

 

Nagle drogę zagrodziła nam rzeka, wyglądała dość poważnie, jednak pod drugiej stronie stały samochody i motocykliści, którzy mijali nas po drodze, więc chyba nie będzie głęboka.

 

 

Wjechaliśmy pewnie i landrynka zanurzyła się na ok. 50 cm (powyżej kolan), do tego wartki nurt i lużny rumosz kamieni spowodował, że samochód zaczęło z lekka ściągać w nurt rzeki . Na przedniej masce pojawiła się spiętrzona woda, w kabinie od strony pasażera również. Na szczęście przed wjazdem duchy czuwały i Bartek włączył reduktor z blokadą. Pierwszy większy bród w naszym życiu został pokonany. Brawa dla Bartka i landrynki i wszystkich duchów, które czuwały nad nami.

Z radością stanęliśmy na brzegu podając się kąpieli, a bardziej myciu swoich ciał i obserwowaliśmy jak przeprawiają się motocykliści z Niemiec.

To dopiero nazywa się off-road. Zresztą popatrzcie sami…

 

 

 

Ich blog www.goller-touren.de

 

Filmik z przeprawy motocyklisty 

 

 

I tak, jadąc i jadąc

 

 

 

 

 

 

 

 

w fantastycznych humorach dojechaliśmy do wzgórza nad miasteczkiem, powitaliśmy tamtejsze duchy, (butelki wódki przy kopczykach nie świadczą o bałaganie, czy imprezce, tylko aby obłaskawić duchy karmi się je zazwyczaj wódką, cukierkami itp.).

 

 

Ugotowaliśmy kawę i nagle palnęło nam coś do głowy, aby pojechać do miasteczka Hwod (Khvod) i ………

 

nie tylko zgubiliśmy tam radość, ale również zmierzyliśmy się ze swoimi emocjami. Zniszczyliśmy to co było piękne, co zbudowaliśmy w sobie będąc wcześniej w wysokowibracyjnej przestrzeni płaskowyżu.

 

Uwalniam się od przymusu niszczenia dobrego nastroju i stanu wysokoenergetycznego

 

Pozwalam sobie cieszyć i pozostawać w stanie wysokoenergetycznym i dobrym nastroju

 

Z miasteczka uciekliśmy z powrotem na przełęcz na nocleg…..