NOCLEGI

now browsing by category

 

Świetliste pożegnanie z Teriberką

Teriberka wyjazd 3-4 września 2016

19

7-2

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I przyszedł czas pożegnać naszą niesamowicie gościnną Teriberkę, szczególnie, że zapowiadali załamanie pogody.

Pożegnaliśmy gościnne miejsca, z samego rana kupiliśmy ostatni chleb i wieczorkiem ruszyliśmy w stronę Murmańska. Dzień jest jest dłuższy sporo niż w Polsce, jednak nam i tak wydaje się, że krótki. Teraz ciemno robi się koło 21, więc jest czas na spokojną wieczorną jazdę i jeszcze za widoka szukanie miejsca na nocleg. Zresztą do Murmańska jest tylko 120 km, a chcę w nim być jutro po południu, a po drodze nacieszyć się jeszcze piękną białą tundrą, która jest najpiękniejsza wśród jezior po przeprawieniu się przez górską część. Blisko morza znajduje się pasmo górskie które chroni dalszą przestrzeń od wpływu arktycznego powietrza. Bo jak przywieje z bieguna to robi się arktycznie, nawet jak dzień wcześniej było ciepło.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I właśnie zaraz za górami, na wzgórzu nad pięknym jeziorkiem znaleźliśmy miejsce na nocleg. Jeszcze nie przywitaliśmy się do końca z duchami – gdy przybiegła baletnica i nad jeziorkiem przy zachodzie słońca zaczęła tańczyć swój taniec radości, miłości z lustrem jeziorka. Tańczyła i przeglądała się w jeziorze, jakby chciała się zobaczyć.

Tu na ziemi mówią, że jestem piękna, prawda to czy nie? Pytała patrząc w jezioro.

– Ja tylko Cię odbijam, w Ty musisz zdecydować czy jesteś piękna czy nie – odpowiadało jezioro.

Pytanie było wręcz retoryczne, może zadane po to by zadowolić umysły ludzi, bo tańczyła dalej swój piękny taniec jeszcze przy zachodzie słońca. 

Migocąc na niebie.

8-2

10-2

12-2

Kolejna piękna zorza, kolejne łamanie naszych przekonań, że zorza nie może być przy jeszcze niebieskim niebie, kolejne nie – na „ja wiem, powinno być inaczej”.

A przecież to cudownie, że jest inaczej, że nasza piękna zorzunia tańczy kiedy chce.

Oczywiście aby pojawiła się wieczorem jeszcze na niebieskim niebie musi być bardzo silna. Tzn ona się pojawia, ale my jej nie widzimy. Chodzi o to, aby człowiek mógł ją zobaczyć i się nią cieszyć.

11

11-2

13

A na noc zrobiła nam cudowny numerek. Utuliła nas do snu.

Rozciągła się nieruchomo w białej powłoce na połowie nieba i mruczała kołysanki.

Zapytacie przecież – to mogły być chmury jak to rozpoznać?

Zorza ma światło w sobie, a chmury nie. Wygląda to tak jakby chmury były podświetlone przez słońce. Od siły zorzy zależy jak mocno.

14-2

19-2

Rano tundra zaprosiła na jagódki pokryte rosą, nasycone energią nocnej zorzy.

A chrobotek, jestem chyba już nudna w pisaniu o nim, ale uwielbiam jego dywany, jego cudowne kobierce ciągnące się kilometrami ze wzorami z bażyną, borówką, brusznicą, żurawiną i innymi mchami i porostami, czasami wśród nich wystaje jakiś grzyb. Czasem jakiś wtula się w chrobotka, każdy centymetr przyrody to niesamowita kompozycja boskiego „ogrodnika”, który miał jeden zamysł – piękno, harmonia i wspólne bycie razem tej „nieskończonej ilości” roślin, bez dominacji jednej nad drugą.

Uwalniam się od potrzeby dominacji nad innymi

Pozwalam sobie na wspólne bycie z innymi w pełnej harmonii

120

24

23

21

I tak przyglądając się przyrodzie, grzybiarzom i ich zachowaniom – dojechaliśmy ponownie do Murmańska.

Dziękujemy jeszcze raz Teriberka, dziękujemy pięknym zorzom, dziękujemy Ci Barentsa na Twoją siłę.

Będziesz w naszym sercu. Teraz czas na południe….

18

17

16

15

14

20-2

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zorza – Teriberka – co dzieje się w wysokiej wibracji

Teriberka zorza 30 sierpnia – 3 września 2016

3

Baletnica, krasawica, zorzunia, aureolka – każde określenie pasuje idealnie to tego niesamowitego zjawiska, które rozgrywa się na niebie na północy kuli ziemskiej gdy zapada zmrok. Mieliśmy okazję już wiele razy obserwować niesamowite światło rozbłyskujące na niebie – jednak było to zawsze zimą. Nie spodziewaliśmy się, że teraz – w sumie w czasie naszego letniego, jakby to nazywać – pobytu – tutaj pojawi się zorza. Taka przemiła niespodzianka.

A rozbłysnęła z taką siłą jakiej wcześniej nie widzieliśmy, tak samo jej ruch był szybki i dynamiczny jak lawy wulkanicznej, która świetliście wiła się po niebie. Coś co ogląda się na filmach. I powiem szczerze po tym co wcześniej widziałam, ta z filmów wydawała mi się przyspieszona.

1

4

Jak powiedział opiekun stacji pracujący już 29 lat w obserwatorium zorzy w Łowozjero – ją nie można się znudzić, gdyż jest nieprzewidywalna zarówno w tym kiedy przychodzi, jak w tym jak wygląda.

Ruch światła na niebie, spotkanie słońca z ziemią w niesamowitym tańcu. Tańcu kolorów radości.

Jest legenda, że gdy ktoś zobaczył zorzę to zawsze będzie szczęśliwy.

Niezależnie jak jest, będę się tego trzymać.

Patrzyłam w niebo i wręcz piszczałam z radością.

Zorza, zorzunia pokazała się i to jeszcze w takim dynamicznym tańcu, tak nisko, tak świetliście….

..Gdy nagle na drodze pojawił się pojedynczy samochód i mocnym halogenem zaczął oświetlać pobocze.

– Ciekawe kto? – zaczęliśmy się zastanawiać .

– Taka piękna zorza, mógłby nie psuć klimatu – powiedziałam – słabo widać rozbłyski na niebie.

Ktoś czegoś szukał i bezczelnie świecił na maksa halogenem – w pewnym momencie dojechał do nas, wyskoczył z auta.

– Łódki nie widzieliście – zapytał.

– Co Pan robi taka piękna zorza, a Pan świeci światłami – powiedziałam z wyrzutem.

Coś zaczął bełkotać pod nosem zły, że nie znalazł łódki, która zapewne mu uciekła – jak imprezował, bo czuć było od niego alkoholem.

– Wy Polacy wracajcie do siebie – powiedział na odchodne ze złością – zorzy się wam zachciewa.

Tak zbiegły się dwie energie: bardzo wysoka wytworzona przez zorzę w nas i bardzo niska wściekłego pijanego mężczyzny, któremu uciekła łódka.

Dlaczego jak wchodzę w wysokie stany wibrcyjne zaraz ktoś musi to zepsuć? Bo to nie zdarzyło się pierwszy raz.

Zrobiliśmy ustawienie…..Wyszło przywiązanie to stanu wysokiej wibracji, stawianie go na piedestał, również wstyd za radość – taką prostą, za to, że szybki i lekko wchodzę w wysokie wibracje.

Uwalniam się od przywiązania do stanu wysokiej wibracji

Uwalniam się od wstydu za radość

Uwalniam się od karania siebie za bycie w stanie radości

Pozwalam sobie być w radości i wysokiej wibracji

22

A zorzunia potańczyła szybko, dynamicznie i poszła sobie odpocząć, a my pełni jej energii ułożyliśmy się do snu.

Za 2 dni znów się pojawiła tym razem spaliśmy na parkingu przy stacji meteo, znów z całym światłem i w radosnym tańcu biegała po niebie, w sumie to nie biegała, a całe niebo było jej. Nie sposób było ją sfotografować bo była taka szybka. Bartek eksperymentował z czasami i schodził z dłuższych czasów do 1 sekundy, a i tak ruch trudno było zamrozić, gdyż ani sekundy nie chciała być taka sama. Pojawiały się rozbłyski które falowały na niebie, iskrzyły się jakby ktoś podłączył je pod silny prąd, czasami przesuwała się tak jakby silny wiatr pchał ją w inne miejsce. Wszystko było tak szybko dynamicznie. Zmiana formy, tempa dynamiki w tańcu, następowała z taką gracją lekkością, pięknem.

Byliśmy troszkę oszołomieni, drugi raz i to taka jaką pokazują na najpiękniejszych filmach.

– Bartek patrz , Bartek robisz zdjęcie? – mówiłam z radością, uniesieniem.

5

6

A Bartek zamiast się cieszyć zaczął się wkurzać, nie wiedział co ma robić oglądać czy fotografować, zdjęcia nie wychodziły mu takie jak chciał – poszły emocje.

– Ja nie będę robił zdjęć, chcę cieszyć się zorzą – powiedział ze złością .

– A kto Ci każe – powiedziałam.

On jednak mnie nie słyszał, silne energie spowodowały ujawnienie się programów, że jak ma się dużo energii, radości to zaraz znajdzie się sposób jej zagospodarowania. I mimo że chciał tak samo jak ja cieszyć się zorzą, chwilą – zareagował w stary sposób – złością, niechęcią, oporem do robienia czegoś, do czego był zachęcany – bez zastanowienia czy chce tego czy nie.

To właśnie reakcja, a działanie

Uwalniam się od programu, że jak będę miał dużo energii to będę musiał robić to co inni mi każą

Uwalniam się od przymusu reagowania na stare emocje

Pozwalam sobie określać jasno co chcę i iść za tym, a pojawiającym się po drodze emocjom przyglądać się i je rozpuszczać.

Gdzieś kiedyś czytałam, że zorza pojawia się na północnym skłonie nieba. Chyba ktoś kto to pisał niewiele wiedział o zorzy, albo myślał, że coś wie. Tak na północnym, gdy obserwuje się ją z południa, to wtedy widać na północy. 

Nam również po wizycie w Finlandii zimą – 3,5 roku temu i zobaczeniu ok. 15 nocnych spektakli zórz wydawało się, że coś wiemy. Te dwie ostatnie pokazały nam, że o zorzy nie wiemy nic. Tak samo jak pomysł fotografowania jej na 15-30 sekundach. To ma miejsce wtedy gdy się nie rusza, nie tańczy i ma mało światła w sobie. Zresztą chyba to można odnieść do całego życia.

Uwalniam się od przekonania, że coś wiem

Uwalniam się od przymusu bycia autorytetem w jakimś temacie

21

A nasza piękność tańczyła równocześnie na całym niebie, aż nie było wiadomo gdzie patrzyć – czasem była w kilku niezależnych od siebie odsłonach, była zielona, czasami ta najszybsza miała na końcach różowe przebarwienia…..

Biegała w tańcu radości po niebie, a my w tym tańcu przyglądaliśmy się swoim programom.

Energia słońca, która przyszła przywitać się z ziemią, a gdy energia słońca spotyka się z ziemią, tworzy się magia spotkania w ruchu, kolorach, w silnej energii (silne pole elektromagnetyczne), która urzeka swoim pięknem, zwinnością gracją.

Dziękujemy kochana za kolejne pojawienie się na niebie, na tej dalekiej północy ziemi.

Dziękujemy za ten czas z Tobą i mamy nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.

I jak tu nie kochać północy???

Teriberka radość złotej plaży

Teriberka Radość złotej plaży 30 sierpnia – 3 września 2016

45

42

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Teriberka przywitała nas piękną piaszczystą plażą i co najważniejsze słońcem, temperaturą około 10 stopni, co o tej porze roku na tej szerokości geograficznej nie jest standardem tylko darem. Taki prezent od tego miejsca.

Plaża w trakcie odpływu iskrzyła się tysiącami promyków światła, srebra, złota, które odbijały się w złotym piasku.

Jesteś światłem tutaj na ziemi tańcz z nami taniec światła

Nie sposób odmówić takiemu zaproszeniu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A na plaży muszelki wielkości dłoni, pełne i puste, laminaria mająca kilka metrów i szerokość 50 cm – wszystko wielkie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

44

43

100

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Za mną już tylko biegun północy mówiło morze

Wszystko tańczyło na nasze pojawienie się tutaj. Pojechaliśmy na wycieczkę kilka kilometrów drogą „Gazpromu” przyglądając się ingerencji człowieka w przyrodę, a z drugiej strony dziękując, że dzięki niej możemy zwiedzać kolejne odsłony Barentsa.

Takie zwyczajne ludzkie pomieszanie …

Bo jak to zrobić, aby żyć w zgodzie z naturą bez zbędnej ingerencji w nią?

A może ona w jakimś stopniu chce ingerencji???

Najgorsze w tym wszystkim jest poczucie winy!

Uwalniam się od poczucia winy, że niszczę przyrodę tym, że jestem

Żyję z radością i miłością do otaczającego świata tak jak umiem najlepiej

36

37

38

39

A ta złota plaża nas tak zauroczyła, że w sumie spędziliśmy na niej 2 dni, krążąc między klifami (o tym kolejny wpis) a nią.

W nocy przychodziły najpiękniejsze zorze jakie widzieliśmy (w kolejnym wpisie), a my tańczyliśmy taniec radości.

Do tańca przyłączali się ludzie, którzy przyjeżdżali i z radością dzieci biegli przywitać się z morzem, inni rozpalali ogniska na plaży i biesiadowali. Pogoda, jakie ona ma znaczenie.

35

34

33

Morze w które można się zapatrzyć, a może inaczej stopić z jego energią. Niebo odbijało się w morzu, wiatr tańczył z wodą, słońce dodawało wszystkiemu blasku. Jedna wielka harmonia spotkania morza, wiatru, ziemi, zorzy, gwiazd takie spotkanie gdzieś we wszechświecie, na stacji Ziemia, na złotej plaży Teriberka.

32

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Spotkanie w świetle, spotkanie radości.

Woda o temperaturze 3 stopni zaprosiła do kąpieli, zresztą nie tylko nas, bo i większość przyjezdnych.

Ile mam radości we wskakiwaniu do zimnej wody. Umysł mówi:

– Uwaga, uwaga – alarm bezpieczeństwa – woda bardzo zimna.

– I co z tego? – pytam teraz.

Można się pochorować odpowiada.

Uwalniam się od programu, że po kąpieli w zimnej wodzie należy być chorym

Kąpiel w zimnej wodzie rozgrzewa moje ciała i dodaje mu energii

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I tak jest rzeczywiście, trzeba tylko przejść te narzucone nam przez innych programy. Bo powiedzcie szczerze – ilu z Was kąpało się chociaż raz w bardzo zimnej wodzie? A ilu wie jak się będzie czuło?

Zawsze z tego mi się chce śmiać – gdy ja sama, czy inni coś TYLKO wiedzą – bo ktoś im to powiedział, np. jak będą się czuć gdy ……

Pozwalam sobie samodzielnie doświadczać życia

I właśnie dlatego z radością wskakuję nago do wody może na nie bardzo długo, ale na chwilkę, ciesząc się niesamowicie z tego, że woda pozwoliła mi się całej opłukać, pozwoliła na spotkanie tak głębokie i intymne. Na jej dotyk całego mojego ciała.

Dziękujemy za to spotkanie ze złotą plażą, za ten czas magii. Zdjęcia tutaj dużo lepiej oddają jakie cuda się działy – niż mój opis.

Filmik o morzu Barentsa i nasze refleksje, kto go jeszcze nie widział 

2

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

31

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

46

Urodzinowy Murmańsk – szukanie starego

Urodzinowy Murmańsk – szukanie starego 29 sierpnia 2016

murmansk

Niedźwiedź powitał nas w rejonie Morza Barentsa – składając jako pierwszy życzenia.

– Gdzie jechać na nocleg? – dźwięczało w głowie na rogatkach Murmańska.

Każde miejsce opodal 300 tysięcznego miasta wydawało się złe.

– A może podejdziemy pod pomnik Alioszy, zapewne tam jest parking i jakoś się prześpimy – zaproponował Bartek.

A mnie rozbłysły oczy.

Czasami lubię spać w miastach, a teraz tym bardziej, że chcemy nazajutrz iść do urzędów w sprawie przepustki na półwysep Rybaczyj. Więc dobrze spać gdzieś blisko.

Nawigacja doprowadziła nas prosto na parking.

W Murmańsku byliśmy 8,5 roku temu, wtedy była zima, noc polarna, u Alioszy byliśmy gdy było -27 stopni i do tego wiało. Z tamtej perspektywy dzisiejsze plus 8 z wiatrem – wydawało się upałem.

Przywitaliśmy się z miastem i spokojnie przespaliśmy noc.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Rano dojechaliśmy wprost do budynku służb bezpieczeństwa, gdzie mieli wydawać przepustki.

Miła pani odesłała nas do innego budynku.

Jakie było nasze zdziwienie, gdy w okazałym budynku osoba udzielająca informacji znajdowała się za szkłem weneckim – czyli ona mnie widziała ja jej nie, a wszelkie sprawy mogłam załatwić tylko telefonicznie.

Bardzo niemiła urzędniczka poinformowała mnie, że na Półwysep Rybaczyj obcokrajowcom nie wolno samym wjeżdżać, …trzeba w takim, a takim… biurze wykupić wycieczkę i ….czekać miesiąc na przepustkę.

Zapytałam jeszcze gdzie można nad morze Barentsa pojechać bez przepustki. Odpowiedziała, że….. w Murmansku… hiiii (chodziło mi o otwarte morze), a resztę mam poszukać sobie w internecie.

Zapewne sama nic nie widziała, jak znam życie i nie miała ochoty pomagać.

A może sama nigdy nie była nad Barentsa ……

Poszły mi emocje. Gdy trafiam na niemiłych, nieuczynnych urzędników przyznam się, że mam problem.

Na pewno mają tutaj wpływ nie uzdrowione na 100% relacje z pracą w Urzędzie Kontroli Skarbowej.

Przebaczam wszystkim moim zwierzchnikom, współpracownikom ich zachowanie

Pozwalam urzędnikom być takimi jaki chcą być

Właśnie, przecież znając to towarzystwo powinnam umieć łatwiej ich podejść, a nie oczekiwać tego czego część w ogóle nie zna i nie przyciągać takich nieuczynnych.

Pozwalam sobie załatwiać sprawy urzędowe ze spokojem znając mentalność urzędników

– Barentsa nas nie chce – stwierdziłam ze smutkiem – jak chcemy nad niego pojechać – to pozostaje Norwegia.

Jednak jak zawsze, gdy zamykają się jedne drzwi natychmiast otwierają inne. Po dokładnym oglądnięciu mapy okazało się, że 120 km od Murmańska na wschód jest miejscowość Teriberka do której nie ma przepustek, tzn. zostały zniesione w 2009 dla wszystkich turystów ( wszystkie miejscowości na zachód wchodzą w przygraniczną zonę, bądź są militarne – marynarka wojenna) . Należało tę informację potwierdzić.

Było już późno gdy to odkryłam, urzędy już nie pracowały, wracaliśmy do samochodu, akurat z budynku służby bezpieczeństwa wychodził jakiś mężczyzna w mundurze z wieloma gwiazdkami – zapewne jakiś generał.

Podbiegłam do niego…

– To Teribełki trzeba mieć przepustki ? – zapytałam.

– Tereberki – poprawił mnie, jednak powiedział to z pieszczotliwością, jakby mówił o największej miłości życia.

– Nie, nie do Teriberki nie trzeba przepustek dla nikogo – i zaczął tłumaczyć nam drogę.

Nastąpiło takie niesamowicie ciepłe zaproszenie z tego miejsca. Taki drugi urodzinowy prezent.

– Jedziemy rzecz jasna!

A jak przeszły nam nasze wspólne miejskie urodziny?

Szukaliśmy cały dzień czegoś wyjątkowego, a to chcieliśmy knajpę, a to saunę i w sumie na nic nie szła energia.

Wizja tego wszystkiego bardziej zaniżała naszą energię niż podnosiła.

Po całym dniu kręcenia się – w umyśle, aby znaleźć coś wyjątkowego dla nas w ten dzień byliśmy wyraźnie zmęczeni miastem. Z sauną to nawet chcieliśmy się podpiąć pod energię świętowania w ten sposób urodzin przez Rosjan, jednak wszędzie był opór.

Miejsca na przyrodzie dodają nam siły, spotkania z nimi są czymś wyjątkowym, a miasto może i fajne na chwilę, ale nie ma w nim dla nas nic wyjątkowego.”

Zresztą stwierdziliśmy, że „nasze życie jest wyjątkowe”, tyle pięknych miejsc, niesamowitych energii doświadczamy na co dzień – że celebrujemy każdy dzień i świętowanie czegoś w stary sposób wręcz zaniża nasze wibracje.

Uwalniam się od przymusu świętowania jak inni urodzin, świętowania w stary sposób

Uwalniam się od przymusu świętowania na siłę

Świętuję każdy dzień , celebruje go i jest on dla mnie wyjątkowy.

Dziękując Murmańskowi za gościnę , robiąc ostatnie zakupy ruszyliśmy w kierunku Teriberki. A w nocy pojawił się kolejny drobny prezent – nieśmiała maleńka zorza, która błysła jak obłoczek gdy wyszłam za potrzebą.

Prezenty, które dały nam dużo energii. Bo przecież co tak naprawdę  ma  dawać prezent?

Pozwalam aby moje prezenty którymi obdarowywuję dodawały innym energii

Nie zajmuję umysłu tym jak powinnam świętować życie

Świętuję życie tak jak chcę razem z całym wszechświatem

Dziękujemy temu dniu za prezenty i lekcje.

2m

Róbmy swoje – przesłanie Łovozjero

Róbmy swoje” – przesłanie Łovozjero 27-28 sierpnia 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Są miejsca gdzie uwiązała się jakaś energia i trzeba tam wrócić, aby ją dopełnić.

W Lovozjero byliśmy 8,5 roku temu w styczniu 2008 roku, wtedy była to pierwsza nasza podróż na magiczną daleką północ, która ugościła nas 500 kilometrami wycieczek na skuterach śnieżnych do wiosek, do których nie prowadzą drogi, do ludzi, którzy głęboko zostali w naszym sercu. Szczególnie ciocia Luba, żyjąca samotnie w Iwanowce – 40 km od większej wioski Krasnoszczele, która latem dostępna jest helikopterem i może łódką, a zimą skuterem. Która sama oddalona jest 140 km od Lovozjero – inaczej mówiąc od drogi dostepnej dla auta, niezależnie co mamy na myśli . Z naszym przewodnikiem, który słuchał przestrzeni i wtapiał się w nią, z takim nienazwanym szamanem – Szaszą.

W samym Łowozjero mieszkaliśmy tydzień, gdy Szasza przygotowywał wyjazd i kompletował ekipę.

Takie stare śmieci. Taki nasz pierwszy czas „poza czasem” i przestrzenią, czas gdy zatapialiśmy się w ciszę, której wcześniej nie znaliśmy, gdzie słuchaliśmy dźwięków swojego ciała, gdzie tworzyliśmy wspólną przestrzeń z naturą.

Trzy dni z tego pobytu kiedyś daliśmy na bloga, tutaj one….. Zobaczcie jak wtedy pokazywało nam się Łovozjero

Półwysep Kola styczeń 2008 – notatki z zakurzonego pamiętnika część I

Półwysep Kola styczeń 2008 – notatki z zakurzonego pamiętnika cz.II

Półwysep Kola styczeń 2008 – notatki z zakurzonego pamiętnika cz.III

A jak teraz powitało nas Łovozjero???

Szaro, buro, czas się tutaj zatrzymał. Przez te lata tynki wielu budynków bardziej zaczęły się sypać, fakt w mieście (ma 3000 mieszkańców) pojawił się markecik Diksi – w budynku naszego hotelu (taka ala nasza Biedronka), bank, więcej sklepów, ale stało się jakieś bardziej szare i wymarłe niż kiedyś.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Fakt wtedy była zima i śnieg, a teraz wjechaliśmy w deszczową jesienną burą pogodę, która na pewno wzmacniała to uczucie.

– Ja chcę iść do muzeum – powiedział Bartek gdy po emocjach w Apatytytach zdecydowaliśmy, że jedziemy do Łovozjero.

Po wielu dniach na przyrodzie, gdy wjechaliśmy do dużego miasta, szczególnie w piątek wieczorem, otarliśmy się o energie zmęczenia, lęku, agresji, energia była ciężka. A my zaczęliśmy z umysłu szukać nie wiedzieć czego, bo przecież ….Kirowsk – kurort z północnym ogrodem botanicznym, bo przecież ….góry Chibiny, bo przecież ….. a czy nawet z umysłu chcieliśmy to zobaczyć???

No może, ale nie tak super bardzo.

Więc po co pchać się w takie energie???

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Uwalniam się od przymusu wjeżdżania w energie, które mi się nie podobają i powodują moje emocje

Pozwalam sobie wycofywać się z umysłowych planów

Idę za energią

I właśnie muzeum było tym krokiem.

Wstęp 25 rubli, muzeum pokazujące kulturę Saamów i ludzi zamieszkujących te tereny. Bardzo ładne. Jednak nie po to tak naprawdę nas tam zaproszono.

Zresztą byliśmy w nim 8,5 roku temu.

Teraz otrzymaliśmy dwie informacje

Po pierwsze urzekła nas wystawa zdjęć z półwyspu Rybaczyj, na morzu Barentsa. Patrzyliśmy  jak urzeczeni na nie. W sumie to drugie zaproszenie od półwyspu, gdyż dzień wcześniej w Kandalakszy spotkani Słowacy jadący również Landrynką – jechali właśnie na Rybaczyj i to trzeci raz z rzędu, gdyż zakochali się tamtym miejscu.

Zaproszenie niesamowite, podwójne, jednak jest jeden szkopuł teren wymaga przepustek.

Zdecydowanie po takim zaproszeniu dołożymy wszelkich starań, aby je uzyskać. Po doświadczeniach w Umbie, nie będziemy ryzykować wjazdu bez. Jedziemy więc w poniedziałek do Murmańska.

Czasami mam coś takiego, że względy formalne odrzucają mnie od zrobienia czegoś co chcę. Rezygnuje z czegoś bo nie chce mi się zmagać z energiami urzędów, które zresztą znam świetnie.

Jednak już czas nie pozwolić blokować marzeń tym, że czasem trzeba przejść przez jakieś mało przyjemne bagienko.

Uwalniam się od przymusu rezygnowania z marzeń, gdy trzeba zmierzyć się z urzędowymi formalnościami

Urzędowe formalności nie blokują moich marzeń.

Z odwagą stawiam czoło urzędowym energiom

Uwalniam się od poczucia wstydu, że tkwiłam w energiach urzędowych

Odpuszczam przeszłość, dziś jestem jaka jestem

Murmańsk kolejny nasz krok został właśnie wyznaczony.

A druga informacja, którą uzyskaliśmy w muzeum, niestety była bardzo nieprzyjemna. Nasz przewodnik Sasza zginął 2-3 lata temu wiosną na jeziorze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Człowiek, który znał przyrodę tak doskonale!

– Co się stało??? – pytaliśmy.

– Wiózł deski do swojego domku (tego w którym byliśmy) i złapał ich sztorm, a łódka zapewne przeładowana – odpowiedziały Panie z muzeum.

Smutno zrobiło nam się na duszy.

– Wiesz trzeba żyć na 100% – tak jak się marzy – powiedział w zadumie Bartek – „ Róbmy swoje” – to co kochamy robić – to w czym się spełniamy.

Sasza żył rozkraczony między światami. Kochał przyrodę i w niej czuł się rewelacyjnie. Nie lubił imprezować i pić alkoholu, uwielbiał wpadać w medytacje na przyrodzie. To była jego pasja.

Miał żonę, dzieci, kolegów….

Zona oczekiwała, że będzie z nią w domu w mieście, koledzy że będzie z nimi pił. Myślę, że jest to problem wielu mężczyzn w Rosji i nie tylko. Turyści też mu zachodzili za skórę – opowiadał jak po kilkudniowym pijaństwie z regularną utratą świadomości w jego domku nad jeziorem „Marne” mówili – Sasza ratuj – daj nam jakąś rybę – bo nam nie uwierzą żony że byliśmy na rybach…

A on…….. uciekał jak mógł na przyrodę. Chciał ja pokazywać innym, turystom, bardzo się cieszył z naszego nastawienia , bo zamiast imprezować woleliśmy pojechać dalej …po zamarzniętych taflach jezior i rzek…do Cioci Luby…nocując w rozklekotanej chałupce w głębi półwyspu Kolskiego…łowiąc ryby spod lodu…… jedząc potrawy przyrządzane przez niego na piecu….tak po prostu. Czuł i rozumiał przyrodę, choć wyposażony w nowoczesny fiński skuter śnieżny, pilarkę spalinową, wodoodporny nawigator Garmina….mówił że Ci co jeździli po tych przestrzeniach na GPS – już nie żyją…….trzeba znać te bagna, rzeki, jeziora, nigdy niezamarzające źródła – tak  aby w warunkach zamieci w temperaturach -30 stopni i więcej kiedy nawigacje nie odnajdują satelit, a baterie-akumulatory w nich wyczerpują się szybko – odnaleźć drogę powrotną.

Podczas tego już odległego w przeszłości pobytu ….nie mogliśmy uwierzyć jak opowiadano nam że dwa tygodnie przed naszym przyjazdem – zginął człowiek. Jechał na skuterze śnieżnym….wpadł w niezamarzające źródło….uszkodził pojazd i wpadł do wody….ślady wskazywały że próbował bezskutecznie rozpalić ognisko…..wracał pieszo mokry….zamarzł. Telefony komórkowe na tej dwieściekilometrowej przestrzeni nie działają do dziś. Bo tam nikogo nie ma….

Na przyrodzie czuł się świetnie, jednak miał poczucie winy, że nie jest z żoną, czuł się gorszy od kolegów – bo nie pił. I próbując wszystkim dogodzić nigdzie nie był na 100%.

Znając tak doskonale przyrodę po co płynął właśnie w sztorm ???

Uwalniam się od przymusu dogadzania wszystkim

Uwalniam się od przymusu życia jak inni oczekują

Żyję na 100% swoim życie

Bo przecież nikt nie przeżyje życia za nas. Ci którzy najbardziej wiedzą jak mamy żyć niech popatrzą na swoje życie i nim niech się zajmą.

Czy w godzinie śmierci również będą pouczać innych jak mają żyć???

I dlaczego wolą żyć życiem innych niż swoim???

Uwalniam się od przymusu pouczania innych jak mają żyć

Tak, tak żyjmy na 100% sobą i cieszmy się tym, że możemy podróżować i robić to co kochamy, bez przejmowania się tym, że partner ma inny sposób na życie. Śmierć Saszy pokazała nam, ile warte są kłótnie i czy warto się kłócić.

Uwalniam się od programu, że muszę mieć inny sposób na życie niż partner.

Tworzę z moim partnerem, mężem wspólną przestrzeń i cieszę się nią

Mam odwagę dążyć do tego, aby żyć na 100% tak jak chcę wykorzystując mój potencjał i moje talenty

Biorę pełną odpowiedzialność za moje życie

Tak święty spokój, kompromisy powodują, że zaczynamy umierać za życia. Obrazuje to również testament – przesłanie mojego ojca poniżej (jak ktoś może je potłumaczyć na języki, których jeszcze go nie ma – będziemy wdzięczni).

Taka silna lekcja do podążania swoją drogą.

W wielu terapiach jest takie ćwiczenie : „wiedząc że za miesiąc umrzesz co wtedy tak z serca byś zrobił”???

Przyznaj się do tego sam przed sobą i zacznij układać przestrzeń tak, abyś móc tak żyć.

Powodzenia i odwagi….

I poczuliśmy wdzięczność, radość z tego , że żyjemy razem w taki sposób jaki kochamy – podróżując przez takie miejsca które lubimy. Poszliśmy do obserwatorium – kiedyś tam była prawdziwa dymna banja. Niestety banjia się zniszczyła (bo w mieście odbudowali spaloną), ale przemiły pracujący tam Pan Ukrainiec, zaczął opowiadać swoją historię życia.

Posłuchajcie jej:

Gdy jako nastoletni chłopak usłyszał „zorza polarna”, „białe noce” – zapragnął zobaczyć co to jest. Zaraz po szkole trafił do wojska do Murmańska na 3 lata, a potem dostał pracę tutaj w obserwatorium zorzy polarnej uniwersytetu z Petersburga..

Pracuje tu już 29 lat i jest przeszczęśliwy.

Pokochał północ – jej klimat, jej wody, jeziora, lasy, jagody, grzyby, ryby, polarne dni i noce, zorze.

Sam już czeka kiedy będą dobrze widoczne na niebie (ok. października). Ożenił się tutaj i nawet nie chce mu się nigdzie dalej jeździć.

Ma 3 siostry na Krymie i rzadko je odwiedza – bo jak mówi – jak żyć na stepie? W piekącym słońcu ? W kolorach wielbłądzich?

– Jest Pan tu szczęśliwy? – zapytałam .

– A jak nie być, jak tu tak pięknie – powiedział z błyskiem w oku

Tu wszystko jest inne, nawet zorze przez 29 lat obserwowania wciąż urzekają swoim pięknem.

Uwalniam się od przymusu życia w klimacie który odpowiada większości

Żyję w miejscu, które odpowiada mi klimatycznie, przyrodniczo, energetycznie

Taka szybka odpowiedź na iście swoją drogą

Żyj w miejscu (i) lub podróżuj po miejscach które lubisz, które zapraszają Cię całym sobą. Daj intencję (nawet pragnienie) i idź za tym, nie słuchaj doradców, słuchaj tylko swego serca…

Gdzieś zahuczało w przestrzeni, gdy wieczorem zatrzymaliśmy się nad jeziorem (które zespoliło się z Saszą) koło miasteczka na nocleg.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

A wcześniej jeszcze na poczcie uwolniliśmy obietnicę daną niesamowitej cioci Lubie, że poślemy jej zdjęcia.

Tak, trwało to 8,5 roku, ale udało się tutaj i w poniedziałek paczuszka poleci helikopterem. Bo jak posłać coś komuś do kogo nie ma się adresu, nawet nazwiska.

Tutaj to było prostsze gdyż Pani naczelnik zadzwoniła do Krasnoszczele na pocztę i ustaliła dane Cioci Luby. Bardzo nas ucieszyło, że jest żywa.

Niesamowite jest to, że gdy byliśmy ponad miesiąc temu na archipelagu wysp Kuzowa, poznaliśmy kajakarza z Moskwy , który był u niej kajakiem 2 lata temu, zapoznał się z nią i wysłuchał opowieści o polakach którzy byli u niej 6 lat wcześniej zimą! Czyli o nas! Teraz przechodząc brzegiem zagaił z nami rozmowę…i tak przypadkiem się spotkaliśmy … Gdzie półwysep Kola , …gdzie Polska , …gdzie Moskwa, …gdzie archipelag Kuzowa. Między tymi miejscami są tysiące kilometrów……

świat jest mały

A ciocia Luba żyje jak już pisałam 40 km od wioski, do której można dostać się łódka, bądź skuterem – z kilkoma psami i chorym mężczyzną – na brzegu wyjątkowo nawet w skali świata zasobnej w ryby rzeki Panoj .

Zbiera maroszkę z niedźwiedziami (czyli ona na jednym wzgórzu a on na sąsiednim – i tak cały dzień – to była pierwsza osoba która powiedziała do nas – „niedźwiedzie to łagodne zwierzęta”), cieszy się kontaktem z przyrodą. Ryby łowi i je zjada, jednak mięsa innego już nie. Kiedyś była pielęgniarką w Krasnoszczele, teraz już na emeryturze (oddaje ją córkom – bo jej jest niepotrzebna). Przyroda ją karmi, ogrzewa, a gdy potrzebuje czegoś więcej wymienia dary przyrody na rzeczy materialne. Cieszy się wszystkim co ma. I ma poczucie niesamowitego dostatku.

Dzięki swojej pracy poznawałam najbogatszych ludzi w Polsce, jednak przy niej byli oni biedakami.

A dlaczego uważam, że żyjąca w małej chatce kobieta jest bogatsza od żyjących w pałacach?

Ona ma poczucie bogactwa w sobie i żadne zawieruchy życiowe go nie zburzą.

A Ci milionerzy – ile mają lęków ?

Bo gdy jest lęk – to nie ma dostatku.

Uwalniam się od przekonania, że bogactwo buduje się na lęku

Żyję w pełnym dostatku przepełniona nim cała sobą

Tak dziękujemy Ci ciocia Luba. Może kiedyś jeszcze się spotkamy, ale energii wiązać nie będziemy.

Do widzenia Łowozjero. Pożegnało nas pierwszym śniegiem na górach

15

Wszystkie osoby którym opowiadaliśmy i dawaliśmy nr telefonu do Saszy Kuzniecowa – przewodnika po półwyspie Kola – z przykrością zawiadamiamy że zginął podczas sztormu na jeziorze Łowoziero.