ODŻYWIANIE SIĘ PRANĄ
now browsing by category
Kwietno-łąkowe refleksje
Łąki kwiatowe w Visoko
Widzieliśmy lepsze tylko raz na Huculszczyznie – Ukraina, te są niższe , ze względu na mniejszą ilość opadów deszczu . Bogactwo jest pełne. A po lakach pasą się owce (raczej leczą , bo to zioła) . Jaki ser można się domyślić (jest go dużo w kuchni Bośni) , a łak jest najwięcej w krajach gdzie nie liże się każdego metra kwadratowego ziemi tylko pozwala rosnąć i kwitnąć roślinom, bez uporczywego koszenia. W Polsce za mojego dzieciństwa takie laki były powszechne, nawet skład pastwisk był wieloroslinny – teraz dominuje trawa . Mechanizacja i wzrost wydajności procesu koszenia wyparł kwiaty łąkowe z naszego otoczenia . Zastąpiły je trawy , dobrze znoszące koszenie
Wszystko ma swój bacik . Pojawiło się w powietrzu większe stężenie pyłków traw , a to na nie przede wszystkim są uczuleni alergicy .
A sery , przecież każda matka wie, że w mleku znajduje się te wartości odżywcze , które wcześniej jadła . Więc tutejsze sery mają w sobie całe bogactwo tutejszych leczniczych ziół, wibracji miejsca , to jedzenie może leczyć , może być lekarstwem . Tu nie trzeba dodawać ziół tutaj one są .
Co prawda produkty od przemysłowo hodowanych zwierząt również są lekarstwem gdyż z założenia mają sobie hormony i antybiotyki .
Zawsze mamy wybór co jeść , a jak nie mamy to odzywanie praną , światłem …….. Czasem mamy wrażenie, że to dzisiejsze jedzenie , jest takim „kopem w du….” dla wielu , aby z niego zrezygnować .
Bo wybieranie tego niby lepszego ekologicznego dalekie już jest od wysokowibracyjnego . Jest bez pestycydów czy zwierzeta hodowane są bez hormonów antybiotyków, ale cała produkcja jest bardzo podobna . Obok nie ma wielu innych roślin , aby jedząc np. pomidora sycić się energetycznie jego sąsiadem . Pyłkami innych roslin, spotkaniem z wieloma owadami .
Jedzenie wysokowibracyjnie syci, go można zjeść mało. Zresztą za mojego dzieciństwa porcje były dużo mniejsze niż teraz . Myślę, że podświadomie większość z nas czuje , że w tym jedzeniu jest mniej energii i je coraz więcej i więcej . Zresztą wyraźnie widać to po Amerykanach.
Można to transformować, ale to przecież też wymaga naszej energii …………
Dzisiejszy świat motywuje nas do zmian, gdyż aby zachować siebie trzeba zmienić bardzo wiele , iść mniej utartymi drogami, i tak jak w związku nie szukać kompromisów tylko lepszych rozwiązań .
Najlepiej czujemy się gdy nie jemy nic lub niewiele owoców czy zupek warzywnych , jednak czasami pojawia się chciwość na stopienie się ze światem , takie dostosowanie do niego . I od razu czujemy róznicę . Wiemy , że jesteśmy gdzieś pionierami w przecieraniu nowych szlaków, czasami cieżko nam jeszcze iść z przodu i chcemy gdzieś w środku peletonu . Jednak nie czujemy się na tej pozycji dobrze .
Wszechświat ma widocznie inne plany wobec nas .
Takie miejsca jak tutaj, gdy rodzą się pragnienia smaków powodują, że zdajemy sobie sprawę z drogi jaką mamy iść . Jeszcze trochę brakuje nam takiego silnego zdecydowania . Myślę, że z czasem się pojawi .
A przecież bedąc w miejscach wysokowibracyjnych zawsze można poczęstować się jego produktami w mini ilości .
Zaślubiny i pierwsza podróż poślubna
Zaślubiny 21 czerwca 2014 r.
W starosłowiańskie święto miłości, w przesilenie letnie, postanowiliśmy po ponad 9 latach wspólnego bycia razem postawić kropkę nad 'i' naszego związku. Tylko kropkę , ale bardzo ważną .
Przez lata nasz związek dojrzewał, przerabiały się stare sprawy , odpadały wzorce wyniesione od rodziców (gdyż jak większość małżeństw z tamtego pokolenia, nikt nie zastanawiał się nad tworzeniem związku ) związek stawał się coraz bardziej harmonijny i komunikacja bardziej rzeczowa.
Tym bardziej , że spędzaliśmy razem praktycznie całe dnie , znaliśmy na wylot swoje mocne i słabe strony . Choć czy słabe , wszystko się zmieniało, my sami się bardzo zmienialiśmy .
Droga rozwoju duchowego , czy wspólnego świadomego wzrastania , która wiele lat temu zbliżyła nas do siebie , spowodowała , że z dnia na dzień zmienialiśmy się , odchodziły stare emocje złości , lęki . Te emocje , które kiedyś były standardem z czasem pojawiały się raz na kilka miesięcy .
To również przykład na to, że można się zmieniać . My robiliśmy to razem , razem medytując , chodząc na warsztaty, czy potem je również wspólnie prowadząc.
Uczyliśmy się wspólnego bycia , gdyż tak jak pisałam żadne z nas nie wyniosło tego z domu .
Choć od początku nie stawialiśmy na kompromisy , lecz na trzecie lepsze rozwiązane , które zadowoli nas w pełni . Szukaliśmy i dalej szukamy wspólnych dróg na których nam razem bardzo dobrze . Często zdarzało się tak, że jedno z nas miało jakiś pomysł , drugie inny i co …???
Można szukać kompromisu rezygnując każdy trochę z tego co chciał , jednak dla nas silnych osobowości nigdy to nie było zadowalające, szukaliśmy wspólnej drogi która zadowoliłaby nas obu . Pozornie rezygnując z siebie , wybieraliśmy wariant , który jenak był dla nas lepszy niż ten który wymyśliliśmy sami. Czasem to różnie bywało i bywa , szczególnie wtedy gdy jedno jest przywiązane do czegoś . Jednak mamy świadomość , że przywiązania nie wnoszą nic dobrego w nasze życie poza uwiązaniem energii .
I tak wzrastaliśmy sami , wzrastając we związku.
Duchowość , podróże w przyrodnicze miejsca – szczególnie samochodem , rozszerzanie świadomości to rzeczy które zawsze nas łączyły , jednak również pomagały nam wzrastać jako jednostkom .
Najsłabsze porozumienie było na poziomie materialnym. często pojawiało się 'moje' 'twoje' , rzeczy nabyte w innej naszej rzeczywistości ciążyły, przypominając czasem o sobie nie harmonijnymi już z nami emocjami .
Dlatego zaślubiny to takie potwierdzenie , że chcemy dalej iść razem przez życie na każdym poziomie tworzyć wspólną przestrzeń zarówno na poziomie materii, umysłu i ducha .
Może byśmy wcześniej wzięli ślub, jednak nie mieliśmy pomysłu jak to zrobić .
Gdyż tradycyjny ślub i wesele nas nie interesował . Chcieliśmy w tym dniu się sami dobrze bawić, a nie robić imprezy alkoholowo-mięsnej dla tych co wypada zaprosić . Czy nawet wegańskiej i bezalkoholowej dla tych co trzeba zaprosić. Tańczyć z wujkami i ciociami . Normalnie nie chodzimy na wesela , a co dopiero robić swoje …. Już nie wspomnę o pieniądzach wydanych na to.
Aż nas olśniło , że przecież już jako dzieciom , gdy oglądaliśmy filmy na których były śluby najbardziej podobało się , gdy para młoda wyjeżdzała natychmiast po ceremonii w podróż poślubną .
Więc dlaczego tak nie zrobić .
W połowie maja poszliśmy do urzędu zarezerwować termin na 21 czerwca , gdyż jak już brać ślub to i w termin jaki nam pasuje . Tym bardziej , że przesilenie w tym roku okazało się w sobotę .
Na początku Pani stwierdziła, że nie ma terminu , najbliższy gdzieś w połowie lipca . Jednak siła opatrzności czuwała nad nami i nagle znalazła termin na godzinę 14 , gdyż ponoć ktoś zrezygnował .
Teraz zostały stroje i świadkowie . Gdyż zdecydowaliśmy się informacją o ślubie z nikim się nie dzielić . A ślub wziąć kameralnie, 'po naszemu', tylko w towarzystwie 2 świadków .
Bez rodziny i jej oczekiwań jaki powinien być .
Stroje wypożyczyliśmy . Każdy z nas gdy zobaczył swój strój niezależnie od drugiej osoby stwierdził , tak , to jest to . Później okazało się, że są to stroje idealnie pasujące do siebie . Świadkami zgodziły się być nasze 2 koleżanki .
A do ślubu zawiozła nas Landrynka , która potem praktycznie od razu – bo po krótkiej sesji fotograficznej – wielkie dzięki Kasia – zabrała nas w podróż poślubną .
Jadąc na ślub byliśmy już spakowani do podróży pierwszej podróży poślubnej
Zaraz po ślubie udaliśmy się w rejon gór Świętokrzyskich na Bal Elfów u Veni.
Ostatnio jak pisałam wcześniej, praktycznie w 90% jesteśmy na płynach , gryziemy ewentualnie warzywa czy owoce – sporadycznie zachciewajki . Arbuz zechciał posłużyć jako tort weselny, na pożywienie gości .
A potem już praktycznie o zmroku podążyliśmy bryczką na Święty Krzyż , gdzie Veni zrobiła krótką medytację , w której pojednaliśmy w sobie żeńskie i męskie energie.
Noc poślubną , chyba nie musimy pisać gdzie – bo to oczywiste, że w Landrynce .
W niedzielę dalej świętowaliśmy nasz czas , tym razem na warsztacie rozmów z istotami natury – elfami, skrzatami …… komarami, kleszczami …
Taki nasz czas . Początek wspólnego życia na materialnym , społecznym planie w duchowości i w kontakcie z duszkami natury . Czy trzeba czegoś więcej ……..????
Z Gór Świętokrzyskich udaliśmy się w kierunku naszego pięknego Bałtyku i naszym zdaniem jednych najpiękniejszych plaż , na jakich dane nam było bywać .
Po drodze przed nami wyrósł dąb Bartek – najstarszy i najbardziej znany Bartek w Polsce, który życzył swojemu imiennikowi i jego młodej żonie wszystkiego co najlepsze i takich długich lat życia jak on. Tylko troszkę w lepszym zdrowiu . Najlepiej bez zewnętrznej pomocy .
Dziękując ślicznie za cudowne życzenia powędrowaliśmy dalej , dalej w kierunku północy.
W Łodzi nie udało nam się wyjechać od razu na autostradę , jechaliśmy już troszkę zmęczeni. Jeden parking nie pasował mi na nocleg, drugi Bartkowi .
Koło Włocławka wjechaliśmy na autostradę , ale parkingi jeszcze nie były oddane do użytku . Oczka się kleiły ….
Poszła decyzja , trzeba gdzieś zjechać z autostrady i znaleźć już byle jakie miejsce i się przespać .
I nagle spod ziemi wyrosła tabliczka zjazdu na Ciechocinek .
Bardzo lubimy to uzdrowisko i z wielką radością zjechaliśmy do niego , udając się na znajome miejce 50 metrów od tężni wraz z jej wyziewami .
I tak jak pisałam wcześniej jeden parking na nocleg nie pasował mi, drugi Bartkowi , a oto znalazł się trzeci o niebo lepszy od dwóch pozostałych do którego od razu zapaliły nam się obu oczka.
Ciechocinek gościł nas praktycznie przez cały dzień , kusząc tężniami , grotami, siłowniami na otwartej przestrzeni parków, basenem z saunami .
Dziękujemy za cudowną gościnę .
Jedna rzecz jednak nas uderzyła .
Gdy byliśmy tutaj ostatni raz około 5 lat temu w cukierence Wiedeńskiej jedliśmy przepyszną babeczkę z malinami , tak pyszną , że jej smak wspominaliśmy do dziś.
Postanowiliśmy spróbować jak smakuje teraz , szczególnie gdy nie jemy cukru, soli i innych chemicznych dodatków , nie wspominając o mięsie, nabiale czy mące .
Pierwszy gryz – pełna konsternacja
-
czy to na pewno ta babeczka – brzmiało w głowie
-
na pewno zmienili jej przepis
-
tego się nie da jeść ,
-
sam cukier i dodatki chemiczne
-
i jakaś obleśna żelatyna jak glut
Po paru chwilach zaczęliśmy się śmiać ,
Wszechświat zaprowadził nas tutaj i pokazał, że gdy wysubtelnia się dietę, swoje postrzeganie ,to to co było rewelacyjne kiedyś przestaje być dobre dzisiaj .
Dopiero późnym wieczorkiem dotarliśmy nad morze w rejon Dębek. Tam również dostaliśmy lekcję, że nie należy szukać starych miejsc (jak odgrzewanych kotletów), tylko być otwartym na nowe, lepsze …..
Pozdrawiamy Was teraz z Karwińskich Błot wyjście numer 11, gdzie znaleźliśmy parking w dębowym lesie 50 metrów od plaży i jesteśmy tutaj goszczeni po królewsku . O pobycie nad morzem w kolejnych postach .
Teraz może jednak o cieszeniu się naszymi zaślubinami ze znajomymi , rodziną .
Jak wrócimy planujemy zrobić ognisko poślubne.
Zrobimy na nim parę krótkich sesji jogi śmiechu , poszamanimy, jak przyjdzie ktoś od tańców to i może potańczymy (osoby od tańców proszę przynieść swój sprzęt nagłaśniający i muzykę )
Poświętujemy pojednanie energii żeńskich i męskich .
Termin ustalimy parę dni wcześniej patrząc na prognozy – większości postaramy się wysłać zaproszenia . Jeżeli niechcący o kimś zapomnimy prosimy o zapytanie gdzieś po 7 lipca .
W związku z tym, że sami ostatnio prawie nie jemy – zapraszamy Was na wspólne świętowanie – dla ciała będzie arbuzowy tort , owoce i świeżo wyciskane soki .
Nasze zdrowie wypijemy sokami owocowymi !
Jeżeli macie ochotę to też przynieście jedzonko na wspólny stół . Najlepiej wegańskie tzn bez produktów zwierzęcych – mięsa, ryb, sera, mleka , jajek , żelatyny, a alkohol w małej ilości jeżeli ktoś ma na niego koniecznie ochotę .
Bardzo prosimy nie przynoście prezentów , nawet drobiazgów , kwiatów również . Nasze rzeczy materialne wysprzedajemy właśnie teraz na allegro, więc proszę oszczędźcie nam szukania nowych domków dla Waszych prezentów.
Tak jak pisaliśmy powyżej przynieście lepiej jedzonko, owoce na wspólny stół . Jeżeli pomimo wszystko naprawdę bardzo bardzo chcecie nam coś dać , będzie skarbonka gdzie możecie wrzucić pieniążki które chcieliście wydać na kwiatki czy drobiazg .
Te ewentualne pieniążki posłużą nam na oklejenie autka logiem naszego bloga, co planujemy zrobić w najbliższym czasie.
Zapraszamy Was serdecznie . Damy znać sms-ami .
Do zobaczenia w miłości i świetle
Życie codzienne , niecodzienne
Życie codzienne , niecodzienne ostatnie kilka miesięcy
No właśnie życie codzienne , wiele się dzieje , jednak mnie wydaje się , że nie mam się czym dzielić na blogu . W podróży każda rzecz , wydarzenie , spotkani ludzi są ważni . Na tyle ważni, że warto o nich pisać , fotografować , a w domu …..
Wszystko wydaje się mniej wartościowe .
Może dlatego nie ma zachwytu nad pobytem w domu, nie umiem w nic dostrzec nic wartościowego , na tyle aby dzielić się z innymi
Nawet warsztaty nie są na tyle istotne , aby o nich pisać , pokazywać Wam jak dobrze się na nich bawimy. Taki domowy marazm , niesiony przez pokolenia .
Dopiero pisząc to uzmysłowiłam sobie jak jest naprawdę i obiecuję dzielić się bardziej tym co dzieje się na co dzień . W życiu codziennym , w naszym wykonaniu tak bardzo niecodziennym.
A przecież przez ostatnie pół roku dużo się wydarzyło , tak ważnych, wartościowych rzeczy
W listopadzie rozpoczęliśmy warsztaty w Veni
http://www.veni-loveandlight.com/ ,
kobietą która może żyć bez jedzenia . Zmieniło to bardzo nasze patrzenie na jedzenie . Zrozumieliśmy , że jest to jedno z większych przywiązań ludzkości . Większość gdy słyszy iść na warsztat , aby potem nic nie jeść , jest przerażona .
A dlaczego ?
Bo jest przywiązana
Przywiązania zabierają nam najwięcej energii , a przywiązanie do jedzenia powoduje , że musimy pracować i jesteśmy zależni od tych którzy to jedzenie produkuje .
Uwolnienie się od przywiązania daje nam wolność co nie znaczy , że musimy przestać jeść . Możemy , ale nie musimy taka maleńka różnica .
I to gdzieś jest nasz cel, nasze marzenie .
Na drodze do jego realizacji trafił się również warsztat z Victorem Truviano,( człowiekiem , który 9 lat nie je i nie pije, wywiad z nim)
http://www.youtube.com/watch?v=v3WFUbzjXHg
11 dniowy proces na którym pije się rozcieńczone soki , a 3 dni pozostaje bez picia i jedzenia. Takie łamanie schematu, że bez picia się umiera . Może kiedyś opiszemy wrażenia z procesu bo wniósł bardzo wiele w nasze życie .
Minął miesiąc od jego zakończenia , a my praktycznie dalej więcej pijemy niż jemy . Pijemy świeżo wyciskane soki, gotujemy zupki bez soli , oleju i innych chemicznych dodatków i pijemy ich wywarki . Czasami jemy świeże owoce jak truskawki czy czereśnie . I tyle, a przy tym czujemy się fantastycznie lekko.
Dziś wiemy jedno , że aby móc obejść się bez jedzenia trzeba pracować nad swoimi myślami .
Gdyż im bardziej wysubtelniamy jedzenie tym nasze myśli krążą szybciej , a dzięki temu to co myślimy szybko się realizuje . A przecież nie chcemy aby nasze „złe' myśli się realizowały wobec nas, a tym bardziej wobec innych.
Poza tym każda emocja powoduje , że schodzimy z drogi odżywiania pranicznego, a wstępujemy na drogę czerpania energii z zewnątrz czyli m.in. z pożywienia
Więc nasze zadanie to praca nad tym aby mieć dobre myśli o sobie , innych . Widzieć dobro wszędzie gdzie jesteśmy .
Jest to nasz eksperyment praniczny , jak się skończy zobaczymy ….
Drugą ciekawą rzeczą którą robimy jest Społeczna Akcja Śmiechowa. Razem z naszą koleżanką Danką Grabczan prowadzimy ją od stycznia w Galerii Wzgórze Pana Franciszka Kukioły
Więcej o niej można poczytać na
www.naszklubsmiechu.blogspot.com
Trzecią rzeczą która bardzo nas cieszy są ustawienia energetyczne
Ustawienia przyszły do mnie same i potrafią zmieniać wiele w życiu naszym i innych
więcej o nich
http://brygidaibartek.pl/nowy-dar-praca-z-przodkami-ustawienia/
Poza głównie sprzątamy stare zaszłości sprzedając większość naszego majątku , zarówno w postaci ruchomości jak i nieruchomości .
Zajmuje to wiele czasu ,
Chyba najwięcej trzeba tu siły psychicznej aby odwiązać się od tego co stare i zrobić krok w nowe nieznane
http://brygidaibartek.pl/sprzedajemy-sprzedajemy-c-d-nowosci/
Nasza kota urodziła 3 wspaniałe kociaki, które już znalazły (Alicja jest zamówiona ) cudowne domki .
Spędziliśmy święta na Bagnach Biebrzańskich , wspaniały tydzień w Sklenych Teplicach – może opiszę mój ulubiony kurort niebawem
Trafiliśmy do wspaniałego osteopaty , który nie tylko ustawił, nam atlasa , ale i poszczególne kosteczki . U mnie okazało się , że problem mojej sylwetki nie leży już nawet w źle ustawionym atlasie , ale w oponach mózgowych . Praca trwa . Bartek natomiast po 4 wizytach został uznany za poustawianego i ma przyjść na kontrolę gdzieś za pół roku . Bardzo polecamy Pana Dominika www.dominikwrotaniak.pl
Wiadome , że dobry przepływ energii w ciele to i więcej energii i siły życiowej .
W majówkę zrobiliśmy warsztat u nas w domu było Vedic Art, joga śmiechu i wiele cudownych transformacji .
To tylko te ważniejsze rzeczy tak i czy tak niewiele . Teraz jesteśmy w kolejnej podróży troszkę innej niż poprzednie, ale o tym w następnych postach .
W podróży one pójdą szybciej