przekazy istot mniej widzialnych
now browsing by category
W leśnym zoo – naiwność Brygidki
W leśnym Zoo Ligatne – naiwność Brygidki 17 czerwca 2016
Gdyby moja naiwność umiała latać to fruwałabym bardzo wysoko.
Gdzieś na tablicach informacyjnych zobaczyłam, że można zobaczyć rysie w ich naturalnym środowisku.
– Ja chcę do rysi – zawołałam radośnie.
Bartek nabił na nawigację i pojechaliśmy…
Jakie było moje zdziwienie gdy na miejscu zobaczyłam leśne zoo.
Tak… w naturam środowisku, w lesie, ale w ……. klatkach.
Co sobie myślałam ???
Chyba sama nie wiem, poprostu chciałam zobaczyć dzikiego rysia, a zobaczyłam zniewolonego.
Może myślałam, że tak jak koło Pszczyny można zobaczyć żubry na bardzo dużej powierzchni ogrodzonego lasu (czyli: albo się uda je zobaczyć , albo nie…) tak samo będzie tutaj.
Przecież ryś ma około 100 km kwadratowych rewiru, więc skąd by wzięli takie tereny ogrodzone. Jakaś abstrakcja. Przecież nawet mam wiedzę na ten temat. Fakt zebrane są tutaj zwierzęta, które żyją tylko na terenie Łotwy.
Uwalniam się od naiwności w życiu i wiary w zwodniczą reklamę gdy coś chcę
Pozwalam sobie myśleć prawdziwie i dokonywać świadomych wyborów.
Sam teren leśnego zoo ma kilka kilometrów ścieżek między wybiegami zwierząt, można zobaczyć nie tylko rysie, ale również niedźwiedzie, łosie, sarenki, wilki, dziki, sowy, kuny.
Wszystko za klatkami.
Można zobaczyć życie tych zwierząt?
Czy na pewno? Przecież inaczej zachowuje się dzikie zwierze, a inaczej zniewolone. Nie słyszałam o tym, aby dzikie zwierzęta spacerowały w kółko. To cecha zniewolonych istot. Tak samo jak ludzi, którzy biegają w kółko i dogonić końca nie mogą.
Chyba, że jest to forma zabawy jak u kotów, ale wtedy jest to specyficzny cel…
Uwalniam się od przymusu biegania za swoim ogonkiem bez celu
Idę prosto swoją drogą
Na szczęście dla nas było już późno wieczorem i kasy były zamknięte, więc swobodnie sami spacerowaliśmy wśród wybiegów.
Pokazały nam się sowy, rysie, niedźwiedź, dziki, sarenki, kuna – one tak etatowo.
Kuna opowiadała o swoim ciężkim życiu w małej klatce. Bo jak tak ruchliwe zwierze można zamknąć. Ojjj… mnie tak próbowano usadzić i chyba jeszcze do dziś nie mogę złapać swojej przestrzeni aktywności, radości, rozmachu.
Bo przecież każdy z nas ma inne rozmiary swoich przestrzeni działania i nie ma to nic wspólnego z wielkością. Choć i tak miałam szczęście, że żyłam w „dawnych czasach” dziś mogliby moją aktywność leczyć psychotropami (a to mogłoby mnie wyłączyć z prawdziwego postrzegania rzeczywistości do końca życia) , bo byłabym ADHD, a tak tylko ograniczali, bo sami mieli węższe przestrzenie i nie rozumieli moich potrzeb.
Uwalniam się od narzuconych mi przestrzeni działania, klatek po których mogę się poruszać
Jestem aktywna, ruchliwa, żyję we własnych przestrzeniach i cieszę się tym.
Natomiast radośnie i spontanicznie podbiegła do nas wiewiórka, czarny kot i dzięcioł, oni byli wolni i ……. radośni.
Wszystkie one miały dla nas swoje przesłania.
Przypominając o naszej drodze w w miłości, radości i wolności, we własnych przestrzeniach, we własnym rytmie.
Dzięcioł szepnął mi do ucha
Jak odpuścisz lęk przed odrzuceniem miłości, to żadne odrzucenie nie będzie miała na Ciebie żadnego wpływu
Uwalniam się od lęku przed odrzuceniem w miłości,
Okazuję innym miłość bez względu na okoliczności
Gdy widziałam niedźwiedzia stojącego paręnaście metrów przede mną – co prawda za wieloma płotami – to pojawiał się lęk, gdybym takiego zobaczyła w przyrodzie. Ojjj…
Bo z jednej strony chcemy zobaczyć dzikie zwierzęta, a z drugiej się ich boimy
Uwalniam się od lęku przed dzikimi zwierzętami
Pozwalam sobie na kontakt z dzikimi zwierzętami w bezpieczny dla mnie sposób
Mam zaufanie do Boga, że każde spotkanie z dzikimi zwierzętami jest bezpieczne dla mnie
I tak przespacerowaliśmy parę godzin po cudownym lesie wśród wolnych, niewolnych zwierząt w atmosferze magii lekkiego deszczu, mgieł, takiej przestrzeni pomiędzy.
Gdy z dualizmu tworzy się jedność, nie ma już wolności i niewoli wszystko stapia się w jedno doświadczenie bycia tutaj na ziemi, w doświadczanie Boga w nas, w naszym sercu.
Każde moje doświadczenie jest doświadczaniem Boga we mnie
Pozwalam aby prowadziło mnie moje serce, gdzie mieszka Bóg
Radość i spokój delfinów
Delfinarium w Ułan Ude 18 września 2015
Przygoda z delfinami zaczęła się gdy w galerii handlowej w Ułan Ude (kilka kilometrów od Iwołgińskiego datzanu) zobaczyliśmy film w Imaxie o delfinach, który zamigotał nam przed oczami. Niestety film już nie był wyświetlany. A powiem szczerze jak bardzo rzadko – miałam ochotę iść do kina. Tylko po przejrzeniu repertuaru nie było na co.
To było pierwsze zaproszenie o tych zwierząt radości.
Potem poszliśmy po sklepach budowlanych szukać rzeczy do przebudowy naszego namiotu.
I ……… w pewnym momencie na tyłach sklepów zobaczyliśmy potężny namiot, gdzie pisało delfinarium.
O znowu delfinki stwierdziliśmy i poszliśmy dalej.
Jednak za jakiś czas przyszła myśl:
Może to zaproszenie?
Umysł próbował to sabotować, gdyż trzymania zwierząt w klatkach nie chcemy popierać. Choć ilu ludzi żyje w klatkach swojego umysłu???
Jednak wolność jest jedną z podstawowych moich wartości, dlatego coś ciągnęło i odrzucało zarazem.
– Może chodźmy się zapytać o której jest spektakl, jak będzie w najbliższym czasie możemy iść – powiedziałam.
I okazało się, że najbliższy spektakl jest za niecałą godzinę.
Cóż było zrobić słowo się rzekło, a chyba nie przez przypadek znaleźliśmy się w tym miejscu i w tym czasie.
Delfiny jako zwierze mocy to symbol radości, spokoju. Delfiny przypominają nam całym swoim jestestwem o harmonii i radości – uczuciach których pragnienie przeżywania i doświadczania skrywamy w swym najgłębszym wnętrzu. Podziwiamy delfiny w ich naturalnym środowisku, jak lekko, z radością i beztrosko śmigają wśród morskich fal emanując pogodą ducha. Mimowolnie poddajemy się działaniu ich pozytywnej energii. Nie wiedzieć kiedy, uśmiech rozkwita na naszej twarzy – igraszki delfinów przywołują wspomnienia beztroskich chwil radosnego dzieciństwa.
Delfiny to wysokorozwinięte istoty, żyjące z człowiekiem w odwiecznej przyjaźni. Pomagają nam nawiązać kontakt z naszym wnętrzem, spontanicznością, radością życia, zaufaniem – krótko mówiąc – z naszą Duszą.
Delfin zna tajemnice oddechu wiążącego nas z siłami życia. Kiedy oddycha, buduje most łączący go z innymi istotami i wymiarami. Oddech wiąże nas z Wielkim Duchem i Wszechświatem. Ludzie mający moc delfina, są połączeni z siłami boskimi. Delfin uczy nas, jak życiowe przeszkody można pokonywać z lekkością, gracją i radością.
Pomaga nam otworzyć serce.
Czy nie tego szukamy????
I tak o 18-tej weszliśmy do namiotu gdzie znajdowała się mała widownia i basen w którym już pływały delfiny, siedliśmy w pierwszy rzędzie 50 cm od basenu (przed spektaklem zostaliśmy przykryci folią).
Zaczęło się show delfiny spokojnie bawią się z prowadzącym, widać, że mają świetny kontakt. Taka bardzo prosta zabawa. Bardziej niż sztuczki intrygują nas one same, z jednej strony spokojne z drugiej radosne.
Łączę radość ze spokojem
Tak radość może być spokojna. Ciekawe odkrycie. Zawsze wydawało mi się, że radość pozbawiona spokoju jest nerwowa. Jednak zależy jaka radość czy jest odreagowaniem, czy po prostu wewnętrzną radością.
Nawiązuję kontakt z delfinami.
Pytam czy nie jest im źle w klatce.
– My uczymy się od ludzi wielu rzeczy, jesteśmy pionierami tego, aby delfiny były jeszcze bardziej inteligentne.
– Nie bój się nie zapominamy o swoich cechach, nie wyprzemy ich – aby być podobnym do ludzi.
Może tak jak mówią
Tak kiedyś też orzeł do zdjęć mi powiedział, że doświadcza bliskości i wielkiej miłości z człowiekiem czego nie ma w jego świecie.
I tak bawiąc się bardzo dobrze spędziliśmy godzinkę…
Radość, radość wypełnia każdą komórkę mojego ciała
Podziękowaliśmy tym cudownym zwierzętom i pojechaliśmy wreszcie w kierunku Gorjaczinska czyli ………… nad Bajkał.
Magiczny las nad Chubsugul
Magiczny las po przymrozkach 8-14 września 2015
Jeszcze niedawno był skrzaci, jednak podróżujący z nami Elf Giro zaprosił wszystkie leśne ludki do wspólnej zabawy, bez podziału skrzaty, elfy, gnomy …….
Na zawody bez wygranych.
I tak wszystkie stworzonka poddały się jego inicjatywie i razem z kaczkami latali nad jeziorem co chwilę nurkując w jego przestworza.
Był śmiech i radość , który tak jak wycie wilków napełniał przestrzeń.
– A dlaczego nie zrobicie zawodów? – pytam Giro.
– A po co? – zapytuje udając ciekawość, a znając moje intencje.
– Będzie więcej ……. – odpowiadam i się reflektuję .
– Wiecej ……..? – ciągnie Giro.
Robię głupią minę.
– No czego więcej – nie ustepuje nasz widzialny niewidzialny towarzysz.
– Napięcia – odpowiadam zgodnie z tym co czuję.
– No tak zrobić zawody, aby być bardziej napiętym, smutnym i lepszym czy gorszym od innych – dodaje Giro.
– Ale wtedy idzie rozwój – mówię z ludzkiej perspektywy w jakiej mnie wychowano.
– Rozwój czego ? – zapytuje Giro sarkastycznie.
– Można szybciej, bardziej dokładnie…… itp. – kombinuję coś z umysłu.
– Czy nikt Ci nie mówił, że szczyt swoich możliwości osiągasz na rozluźnieniu i byciu Tu i Teraz – troszkę rozczarowany moją osobą stwierdza Giro .
– Tak, ale jak to osiągnąć? To trochę górnolotne dla mnie i jeszcze radość i dobrą zabawę – odpowiadam zaciekawiona.
Wejdź w to co robisz na 100%, nie rozpraszaj na boki, nie kontroluj, nie bój, po prostu leć w świat tylko Twoich własnych możliwości…
– Giro wiem, zawody dają koncentrację na 100% bo trzeba, wypada, ale jak na 100% koncentrować się na zabawie – to takie dziecinne – stwierdzam przeszukując mój umysł z kolejnych programów.
Uwalniam się od wstydu przed byciem dziecinną
– Tak Giro, gdy człowiek jest mały tak bardzo chce być dorosły, że wypiera te wszystkie wartości, które przynosi tutaj na ziemię!
Uwalniam się od przymusu bycia dorosłą w rozumieniu innych, pozwalam sobie być dziecinna
– Bo czy widziałaś dziecko małe, które nie jest w tym co robi na 100%? – ciągnie Giro.
A las ……. jak zwykle zostawię bez komentarza, słuchając rad Gira, aby pozwolić sobie być dziecinnym i w tym co robicie na 100% udajcie się na spacer.
Najpierw przez zmarznięty świat, który pojawił się jednego ranka, jednak słońce szybko rozmroziło go, zmiękczając strukturę grzybów, ocieplając koloryt lasu.
Można pozwolić wychodzić kolejnym programom w kolorycie jesieni. Przyglądając się , podziwiając i odpuszczając jako kolejną cząstkę siebie której doświadczyliśmy, a na ten moment wolimy doświadczać czegoś innego.
Udanej podróży w głąb siebie, swojego istnienia…
Chubsugul – młodszy brat Bajkału
Chubsugul 24-30 sierpnia 2015
Sępy pojawiły się po drodze nad jezioro Habsugul. Na tej szaro burej drodze oznajmiały nam, że jedziemy rozstać się ze starym ( z symboliki zwierząt ).
Pokazać, że jesteśmy na swojej drodze, aby zbawić nasze cierpienie.
– Puść wszystko co nie jest we współbrzmieniu z Tobą – wołały.
To czego nie odczuwasz jako autentyczne, co nie znajduje się w harmonii z Tobą – nie należy do Ciebie. To są stare pęta, obietnice, wzorce i zachowania, które kiedyś stworzyłeś i które w tamtym czasie znajdowały się we współbrzmieniu z Twoim duchowym planem.
Mogą to być rzeczy których oczekują od Ciebie inni, mimo że nie czujesz ich w sobie.
Teraz stoisz w punkcie zwrotnym spirali swojego życia.
Pozostaw za sobą stare obciążenia. Jeżeli coś nie chce Cię puścić wolno i kurczowo się Ciebie trzyma, bądź gotów powierzyć to siłom wyższym. One pokierują Tobą bezbłędnie, abyś poszedł drogą szczęścia.
Sęp przynosi Ci pozwolenie na przemianę i uwolnienie, jak również siłę której do tego potrzebujesz.
Jestem gotowa pozwolić odejść staremu i przejąć pełną odpowiedzialność za moje szczęście. Stare śluby, sojusze, klątwy, ciężary, obietnice uznaję od teraz i po wsze czasy za niebyłe. Przekazuję je promieniowi przemian. Od tej chwili pozwalam sobie wejść w życie w harmonii, szczęściu, wolności i dostatku.
Opis z książki J. Ruland – Zwierzęta mocy.
I z takim przesłaniem przyjechaliśmy nad jezioro, które trochę chyba nas rozczarowało. Bazy turystyczne i jakaś taka ciężka energia.
Może to, że wszyscy tonęli w zachwytach nad tym jeziorem, a może……….
Przesłanie z jakim tutaj wjechaliśmy piękne, więc na pewno spotkamy jakiś szamanów, którzy pomogą to uzdrowić. Rodził się jakiś obraz tego jak ma być. Gdzieś umysł układał sobie scenariusz do tego przesłania.
To powodowało, że rodził się jakiś niepokój, złość, rozczarowanie, bo nie dostawaliśmy tego co gdzieś tam uroiło się w umyśle.
A głównym celem przyjazdu nad jezioro jest odpoczynek – ostatnio dużo gnaliśmy. Fajnie się tak zatrzymać na dłużej.
Najpierw zatrzymaliśmy się naprzeciwko miasteczka na sąsiednim brzegu na 3 dni (piknik z internetem),
potem pojechaliśmy 30 km w głąb jeziora na 3 dni , potem w urodziny chcąc doświadczyć czegoś „specjalnego” znów wróciliśmy do niego (fakt znaleźliśmy specjalny camp w cudnym miejscu na półwyspie z ochroniarzem nie mówiącym z żadnym języku, za bagatelka 640 zł za jurtę na dzień (370000 tugrików) , potem znów pojechaliśmy w głąb jeziora 50 km dalej (o tym oddzielny wpis)
Nie chciało nam się pisać, wkładać wpisów na bloga, dopadła nas energia ciężkości, powolności. Całkiem inny rodzaj energii, niż ten którego doświadczaliśmy na pustyni i stepie.
Pogoda również była można rzec neutralna, lekkie deszcze, burze, czasem ciepło, czasem zimno. Nie nastrajało to do wielkiego piknikowania. Jedno co – to las nas karmił ogromem grzybów (o lesie oddzielny wpis Bartka).
Fakt jezioro pozwoliło nam się wykapać w swojej niesamowicie krystalicznej wodzie (16 stopni) jednak było coś co nie pozwoliło złapać lekkości, wprowadzało we mnie niepokój.
Gdy zrobiliśmy ustawienie – to okazało się, że jezioro gości nas najlepiej jak potrafi, po prostu inaczej nie umie.
Dba o nas tak jak potrafi w swojej ciężkości, surowości i chłodzie.
Tak, energia miejsca bardzo podobna do norweskich fiordów.
Tutaj trzeba zmagać się z przyrodą, udowadniać sobie, że da się radę, tu nic nie przychodzi lekkości
Uwalniam się od przymusu zmagania z życiem , osiągania coś w nim i udowadniania światu, że jestem coś warta
Pozwalam, sobie iść z lekkością przez życie z boskim prowadzeniem
Wyrzucam program surowości wobec siebie, świata życia
Dbam o siebie z czułością, delikatnością, radością i miłością
Tak, tak…… oboje jesteśmy mocno surowi, mało czuli i delikatni zarówno wobec siebie jak i innych. Byliśmy z lekka zamknięci na tę przestrzeń, gdyż nie chcieliśmy już więcej tej energii wkładać do siebie. Całe życie musieliśmy zmagać się z życiem i udowadniać światu, że coś potrafimy, a nie iść swoją drogą (bo ona była i jest uznana przez najbliższych za nic nie wartą).
A przecież nie chodzi o to aby tę energie surowości zbierać i kolekcjonować, a o to aby ją przepuszczać przez siebie i brać z niej to w danej chwili co chcemy, a nie musimy.
Gdy po uświadomieniu sobie tego faktu, popatrzyłam na jezioro – wydało mi się bardziej przyjazne, a może ja popatrzyłam na nie bez oczekiwań i roszczeń tego co ma mi dać.
Uwalniam się od roszczeń i oczekiwań wobec innych
Pozwalam im być tacy jacy są i zauważać ich piękno, najlepsze cechy, szanować ich za to – że są.
Rozsypał się worek z programami, który powodował, że zaczęła pojawiać się lekkość, radość, spokój.
Jednym z ciekawszych to ten, że w ciężkości tkwi siła – zarówno siła materialna jak i duchowa.
Tak jak szamani czerpali siłę z ziemi, z przyrody, a ich siła kojarzyła mi się ciężką mocą. Pozwalam sobie mieć pamięć o tym, jednak teraz doświadczać siły w lekkości. Z tego co wiem to jest to dużo potężniejsza siła, a za nią są na pewno jeszcze bardziej subtelne, ale silniejsze……
Choć jak trzeba mogę skorzystać z ciężkiej siły, mam o niej informację w sobie.
Doświadczam swojej mocy w lekkości, radości i miłości w połączeniu ze światłem.
Lekkość to szybkość, im bardziej jesteśmy lżejsi – tym jesteśmy szybsi w ciele, umyśle , błyskotliwsi, dużo widzimy (również negatywnych rzeczy, kłamstwa i manipulacje innych).
Może dlatego wielu ludziom zależy na tym aby uciężyć takie osoby – choćby aby przytyły, nie mówiąc już o tym, aby masę swojej energii włożyły w robienie rzeczy i dzieł, które zabierają im energię zamiast ją dawać.
Pozwalam sobie na lekkość, szybkość w moim ciele, umyśle i duszy
Kolejna rzecz to udowadnianie innym słuszności swojej drogi, którą często z lęków czy braku zrozumienia chcą wyśmiać, wykpić.
Uwalniam się od potrzeby udowadniania innym swojej drogi i przekonywania ich do niej
Szanuję swoją drogę, swoje prowadzenie i pozwalam sobie nią iść w szacunku do siebie i innych, otaczając ludźmi szanującymi prowadzenie innych i nawet chcących iść tą samą drogą
Niesamowite było również spotkanie z aniołami – 3 rowerzystów z Rosji (wegetarianie), z których jeden okazał się nie tylko bardzo duchowy, ale mający w sobie niesamowitą akceptację swojej drogi i otwartość na innych ludzi.
Jak tej energii nam było potrzeba. Wegetarianin samotnie podróżował przez większość Mongolii zatrzymywał się w jurtach – gdzie ludzie szanowali to, że nie je mięsa, a on to jacy oni są.
Gdy od dziecka cierpi się z powodu braku szacunku do swojej drogi, ciężko uwierzyć, że mogą znaleźć się ludzie prości – całkowici mięsożercy którzy zaakceptują wegetarianizm innych.
Gdy najbliższa rodzina wręcz robi na złość wmuszając mięso, lub mówiąc że go tam nie ma (i człowiek się myli), a gdy się nie chce go zjeść – to się jest bezczelnym (nie dotyczy to tylko moich rodziców, którzy nigdy nie zmuszali mnie do jedzenia, jednak na wielu innych polach akceptacji i szacunku nie było).
Zresztą jedzenie to jedna z dziedzin życia, a inne ………..
Pozwalam sobie iść swoją drogą z szacunkiem do siebie i innych
Choć inni mogą uważać, że nie mam do nich szacunku – bo nie zachowuję się tak jak oni chcą.
Idę swoją drogą z boskim prowadzeniem, bez przejmowania się opinią innych.
Niektórych całe życie polega na życiu życiem innych, wielu czyta tego bloga aby pośmiać się z nas, pokpić a może się obrazić, być wścibskim i bezczelnym (doznawać różnych ulubionych emocji swojego umysłu).
To Wasza droga – żyć takim życiem i ja w nią nie chodzę.
Idę drogą mojego szczęścia niezależnie co Wy o tym myślicie i jak chcecie.
Uwalniam się od przymusu otaczania wścibskimi ludźmi, którzy mi źle życzą gdy idę swoją drogą
Pozwalam sobie otaczać ludźmi serdecznymi, otwartymi i pełnymi szacunku, zaciekawienia na drogę innych ludzi, korzystających z doświadczeń innych.
I tak jeziorko nas oczyszczało z kolejnych warstw uwalniając to co blokowało naszą siłę
Pozwalając abyśmy się stawali coraz bardziej przejrzyści dla siebie, aby coraz więcej światła mogło zagościć w nas.
Kolejne wieczory, kolejne ogniska – między tym urodziny, które chcieliśmy celebrować po nowemu (choć może i w postaci jakiś pragnień niezrealizowanych w przeszłości).
Zabrakło otwartości finansowej – 640 zł za noc w luksusowej jurcie – więc było po staremu: ognisko + wino (jak źle się czułam na drugi dzień), do tego banany z ogniska z warieniem borówkowym (to polecamy – borówki kupiliśmy od babuszek, a banany w sklepie w kurorciku – Mongolia + zona turystyczna = efekt w postaci ceny 24 zł za kilogram (w Norwegii na Nord Capp były tańsze) , był zatem ekskluzywny akcent urodzinowego ogniska).
Uwalniam się od przymusu celebrowania specjalnych dni
Pozwalam sobie celebrować całe życie, a w „specjalne” dni wsłuchuję się jak w informację przemian.
Jezioro, raz było jak morze, innym razem ciche i spokojne, wszystko zmieniało się szybko…
Żyję szybko i pozwalam aby zmiany w nim następowały również szybko, w spokojny i bezpieczny dla mnie sposób
Dziękujemy jeziorku za tą niesamowitą gościnę, za budowanie zaufania do Wszechświata – Boga, za uwolnienie się z więzów surowości, chłodu, braku szacunku, wymuszania, wyśmiewania, przymusu osiągania, bycia kimś.
Wiecej o Chubsugul z Wikipedii
Chubsuguł (mong.: Хөвсгөл нуур, Chöwsgöl nuur; zwane potocznie Małym Bajkałem, w przeszłości w j. polskim używano także nazwy Koso-Goł[1]) – słodkowodne jezioro tektoniczne w północnej części Mongolii, w pobliżu granicy zRosją.
Jest to drugie co do wielkości jezioro Mongolii i zarazem najgłębsze jezioro tego kraju[2]. Chubsuguł jest 16. co do wielkości zbiornikiem słodkiej wody na świecie, ma blisko 70% mongolskich zasobów wody słodkiej[3] i 2% światowych[4]. Należy do jezior ultraoligotroficznych[5]. Powierzchnia jeziora wynosi 2760 km², objętość 380,7 km³, długość 136 km, szerokość do 36,5 km, głębokość maksymalna 262 m, a głębokość średnia 138 m. Lustro wody leży na wysokości 1645 m n.p.m.[2].
Do jeziora wpływa 96 rzek i strumieni (34 stałych), a wypływa tylko jedna – Egijn gol[4]. Chubsuguł jest od grudnia do maja zamarznięty. Od 1913 roku latem na jeziorze odbywa się regularna żegluga między portami na południowym i północnym brzegu. W górach otaczających jezioro udokumentowano duże złożafosforytu i grafitu[6].
Rejon jeziora w 1992 został ustanowiony parkiem narodowym[5].
Niebieski kamień – najstarsze słowiańskie miejsce kultu na Rusi
Niebieski kamień – przemieszczający się ciepły kamień, potężne miejsce siły.
Znajduje się ok 3-4 km od miasteczka Pereslavl-Zalessky ok. 130 na północ od Moskwy w kierunku Jarosławia na brzegu Jeziora Pleshcheevo. Jest to kamień, który stanowił miejsce święte dla plemion pogańskich. Gdy na tych terenach nastało chrześcijaństwo, kamień wiele razy był wywożony na środek jeziora i wrzucany do wody. Po paru latach z powrotem znajdował się na brzegu. Nawet obecnie przemieszcza się w kierunku jeziora.
Poza umiejętnością chodzenia, posiada jeszcze bardzo wysokie wewnętrzne ciepło. Zimą, gdy pada na niego śnieg od razu topnieje.
Są teorie, że znajduje się na skrzyżowaniu energetycznych linii ziemi. Energia jest tak silna, że ma właściwości uzdrawiające.
Od kwietnia wprowadzono opłaty za wejście na teren sąsiadujący z kamieniem 50 rubli (3,5 zł.).
I my też po nocy spędzonej z drugiej strony jeziora pojechaliśmy do kamyczka.
Zaskoczyła nas ilość osób przychodzących do kamienia, których większość jest nie tylko umysłowymi widzami , ale przede wszystkim uczestnikami tego cudownego spotkania. Wiążą wstążeczki z prośbami na okolicznych drzewach, rzucają pieniążki na kamyczek i przysiadają w skupieniu. Przez 2 godziny jak tam byliśmy przewinęło się ze 150 osób, mężczyzn i kobiet w różnym wieku. Nadmienić należy, że byliśmy u niego w dzień roboczy.
Usiadłam na kamuszku i zanurzyłam w kontakt z nim. Powoli, powoli nawiązywaliśmy ze sobą kontakt
– Jak się masz – zapytałam.
– Nie za bardzo – odpowiedział.
– Co się dzieje? – zapytałam.
– Ludzie mnie denerwują, większość przychodzi tylko po to aby brać, więcej, więcej, więcej, a ja nie każdemu chcę dawać.
– Dlaczego nie chcesz każdemu dawać?
– Bo chcę dawać tym co to docenią, a innym nie. Drażni mnie taki roszczeniowy stosunek do życia ludzi – odpowiedział.
-To jednym dawaj, a drugim nie – ciągnęłam.
– Ale ja nie chcę, aby niektórzy do mnie przychodzili w ogóle, dlatego już chyba wolę odejść całkowicie z tego świata – odpowiedział ze złością.
Skąd takie zatrzetrzewienie? – zapytałam znów
– Nie wiem, ale nie mam już po prostu siły dawać, tu mnie boli, tam mnie boli – zaczął pokazywać – swoje już nadawałem, wystarczy, kiedyś były inne rytuały, nowoczesność mnie męczy – sarknął
– Opowiem Ci historię, o Matce Bożej z Lourdes (pisaliśmy o tym http://brygidaibartek.pl/cudowne-lourdes/) która dzieli się z radości spotkania z drugim człowiekiem, daje z nadmiaru który posiada, w ogóle nie myśli, że może jej czegoś braknąć, bo sama myśl spotkania z drugim człowiekiem generuje w niej energię.
Ciekawe, ale ja nie mam siły – powiedział zaciekawiony.
– Bo emocje złości, zacietrzewienia, oceny itp. odbierają nam energię – odpowiedziałam.
Zamyślił się i powiedział:
– Postaram się żyć tym co jest i nie tyle dawać, a cieszyć się ze spotkania. Zapomnieć o dawaniu, a po prostu być radosnym, silnym kamieniem z którego emanuje siła – odpowiedział.
Uwalniam się od przywiązania do przekonania, że powinno być tak, jak ja sobie wymyśliłam.
Cieszę się z każdego doświadczenia, które przynosi mi życie.
I od tej pory zanurzyliśmy się w sobie, otworzył dla mnie całą swoją siłę, którą byłam w stanie przyjąć.
Przychodziły obrazy z życia mojego i moich przodków, pojawiły się gdzieś głęboko schowane lęki, obrazy topienia, ścinania głowy itp.
Gdy dajesz się prowadzić nic Ci nie grozi, Bóg stworzył dla Ciebie raj na ziemi. To nie Bóg wygonił człowieka z raju, człowiek sam go opuścił – zabrzmiało w mojej głowie.
Twórz raj wokół siebie, tylko pamiętaj, że nosisz w sobie całe dziedzictwo przodków, również to negatywne. Bez zobaczenia go i rozświetlenia ten raj może być nieosiągalny.
Tak, tak wiem już to, słyszałam w Kokino w Macedеdonii:
http://brygidaibartek.pl/4000-letnie-obserwatorium-potezne-miejsce-mocy/
światłe dusze wcieliły się na ziemię w trudnych rodzinach aby rozświetlać ziemie w ten sposób, że rozświetlają cały ród.
Rozmów nie było końca.
– Jesteś ciepłym kamieniem, dlatego proszę Cię o pomoc w rozbudzeniu wewnętrznego ciepła – powiedziałam.
Jeszcze nie skończyłam zdania gdy zobaczyłam obrazy z mojego wczesnego dzieciństwa, kiedy non stop mnie za ciepło ubierano.
Urodziłam się z wysokim ciepłem wewnętrznym, jednak osoby od których byłam zależna tego nie rozumiały i ubierały mnie za ciepło, dlatego zaczęłam blokować swoje ciało szczególnie w okolicach nerek, aby go wychładzać.
Pozwalam sobie uwolnić energię z nerek i korzystać z mojego wewnętrznego ciepła, posiadając równocześnie możliwość dostosowywania się do temperatury otoczenia bez blokowania ciała.
Już powiedzieliśmy do widzenia, już wychodziliśmy od kamyczka, gdy na jednym ze straganów zobaczyłam słowiańskie runy, zawsze lubiłam karty jednak runy nigdy wcześniej mnie nie pociągały. Te jednak wprosiły się do mojego życia. Poszliśmy położyć je na kamieniu,
Ta, energia kamienia, która pojedzie z nami w dalszą podróż i będzie w niej przewodnikiem.
Bartkowi runy na kamieniu podpowiedziały aby był skoncentrowany, czyli odpuścił rozproszenie, a mi abym nie bała się widzieć świata takiego jakim jest zachowując miłość do niego, oraz aby nie żałowała przeszłości.
Dziękujemy za te podpowiedzi bardzo cenne, za ten piękny czas u niebieskiego kamienia.
Wiecej o niebieskim kamieniu ze strony rosyjskiej tłumaczył translator, dlatego może być troszkę nielogicznie
http://alamor.kvintone.ru/real/blu_stone/blu_stone.htm
Blue Stone –
miejsce mocy i życzymy spełnienia.