o podróży nad Bajkał 2013
now browsing by category
W poszukiwaniu wizji
W poszukiwaniu wizji – marzenie duszy 5 sierpień 2013
Dziś słoneczko zakryło się za chmury i zrobiło się troszkę chłodniej od razu ożyłam . Choć może to wczorajsza ceremonia napełniła mnie energią ???
Na seminarium dzisiaj dzień samodzielnej pracy, poszukiwania wizji .
Bez śniadania udajemy się w świat z własnym pytaniem lub bez pytania .
Już pakowanie jest dla mnie zaskoczeniem . Komputer wchodzi mi do plecaka , śmieszne szukać wizji z komputerem , no dobra skoro tak ma być . Ciężki nie jest więc go poniosę .
Uczestnicząc w tym ćwiczeniu , nie mamy planów , zamiarów , idziemy tam gdzie prowadzi nas wszechświat , będąc otwartym , uważnym na wszystkie znaki , słuchamy tylko swojego wewnętrznego głosu , wyłączamy głowę .
Mnie wszechświat prowadzi do Szamanki (święta skała szamanów) suslik (świstak) uśmiecha się do mnie , klucz dzikich gęsi otwiera przestrzeń na magiczną, a może duchową część mnie , do tego orzeł symbol siły .Wszystko takie magiczne , a nagle głos , wyciągnij komputer i pisz . Głowa pragnie pożywki dla siebie , jednak po wczorajszym warsztacie z warganów (drumli ) i koncercie Alana , myśli szybko ustępują pustce, pisać , to pisać dobra , tylko co ?
I napisałam
„Był sobie człowiek . Przyszedł na świat na ziemię
Żył jak przykazał mu świat , chodził do pracy, płodził dzieci nie zastanawiał się nad tym co w życiu dla niego ważne , gdzie jego droga , gdzie on sam, gdzie jego siła .
Aż przyszedł moment gdy trzeba mu było opuścić ten świat i nagle poczuł, że chciał inaczej, jego dusza miała tutaj inną drogę , a on nawet o niej nie wiedział, a może była dalekim, jego niemożliwym do zrealizowania marzeniem ,
Dlaczego nie pozwalamy sobie na życie – tym co nasze, bo marzenia skoro się pojawiają też są nasze.
A może zamiast zastanawiać się dlaczego , dlaczego, dlaczego czegoś nie robię , lepiej zadać sobie pytanie , jak to zrobić ?
Jak pozwolić sobie, aby to marzenie które jest gdzieś głęboko wewnątrz mnie stało się rzeczywistością ?
No jak ?
-
Zobaczyć je
-
Nazwać
-
Popłynąć
Można na początku zobaczyć to jak film w kinie , że to nie moje , to kogoś innego , popatrzeć jak na coś dalekiego , na coś co dotyczy kogoś . Daleko w przestrzeń , pozwolić sobie płynąć na łódce zwanej marzeniem wszechświata . Obserwować je , zaprzyjaźniać się z nim , bo ono nie moje , więc łatwiej . Gdy zaprzyjaźniamy się z marzeniem , płyniemy od portu do portu , od miejscowości do miejscowości , by w końcu znaleźć się na wbitym w ocean kamieniu i z góry zobaczyć te wszystkie przystanki , miasta , miasteczka , kroki, które trzeba zrobić aby dojść do niego, zobaczyć jak się ziszcza , jak ktoś realizuje marzenie we wszechświecie
Co wtedy czujesz ? Złość , radość miłość, a może coś całkiem innego ….
Popatrz teraz , ktoś już przed Tobą był i przetarł Ci szlak , teraz wiesz jak iść .
Możesz prześledzić każdy przystanek, zobaczyć czy masz odwagę zawinąć do tych portów , zobacz jak każdy krok zmienia Twoje życie, ludzi wokół . Teraz widzisz co jest dla Ciebie ważniejsze niż Ty sam? .
Powiesz, no ale mam swoje zadanie we wszechświecie ? Ono mi na to nie pozwala .
Jestem wątrobą w organizmie , a zrealizowanie marzenia spowoduje, że stanę się nerkami .
A czy możesz przyjąć , że jest odwrotnie ? Ze jesteś nerkami , a na siłę żyjesz jak wątroba . A potem zastanawiasz się dlaczego ten organizm , świat jest taki pokręcony . Przecież i ty dokładasz swoje pomieszanie .
Powiesz chcę aby mi było dobrze i wygodnie , świetnie , ale czy to Twoje wielkie z duszy marzenie? Czy nie warto włożyć trochę wysiłku, aby odnaleźć swoje miejsce w życiu, aby umierając niczego nie żałować ?
Od wielu ludzi słyszę, że jestem tutaj tylko na chwilę , bo jestem kosmiczną istotą , a może warto każde miejsce w swojej podróży przez życie zostawić spełnione i napełnione energią pełni, w pełni w której jest wszystko i nic .
I realizując posłanie swojej duszy tutaj na ziemi , realizujemy siebie i cały świat i wszechświat .
I teraz krok po kroku znowu wracamy do naszych przystanków , naszych miast i miasteczek do każdego przystanku , oglądamy , przyglądamy , zaglądamy , obserwujemy co możemy zrobić aby tutaj być . Czasem wydaje nam się, że nie ma możliwości , że trzeba o 180 stopni zmienić swoje życie, jednak zazwyczaj , my już jesteśmy na swojej drodze nie wiedząc tego i zazwyczaj jest możliwość aby znaleźć się w tym porcie, w tym miasteczku . Trzeba tylko otworzyć się na to najlepsze rozwiązanie , rozwiązanie dla mnie i dla innych, zobaczyć je.
Trzeba prosić wszechświat , Boga, przyjazne nam energie, aby to wyjście było najlepsze dla wszystkich , zobaczyć je takim jakim ono jest, a nie dawać swoje plany i propozycje , problemy, trudności , zobaczyć drogę wyjścia, a nie ucieczki „
Może to pomysł na warsztat, jego program ? MARZENIA DUSZY Czas pokaże ….
Po napisaniu czuję , że czas iść w inne miejsce siadam na skale i z wysoka patrzę w przestrzeń , patrzę w Bajkał , w ludzi na górze czuję jak Szamanka mnie przytula, dając siłę przemieszaną z miękkością, przestrzenią i wolnością . Schodzę ze skały, a na dole koleżanka mówi, ze na górze są szamani z wczorajszej ceremonii .
Ja byłam na Szamance świętej górze , w której świętą przestrzeń wolno wchodzić tylko szamanom , a oni na górze – jeszcze nie zeszli . Poczułam jak wszystkie leki dotyczące ludzi , którzy swoją mocą robili coś złego innym, zaczęły przelewać się przeze mnie . Nagle usłyszałam Szamankę, która powiedziała, ja Ci krzywdy nie dam zrobić, cały wszechświat Cię chroni . Ja chciałam , żebyś Ty przyszła do mnie , a jak ktoś tego nie będzie umiał uszanować , będzie miał ze mną do czynienia.
Ok pomyślałam
Jednak wolałabym nie pokazywać się szamanom (fakt , że dzisiejsi bardziej nowocześni niż starzy, ale …..) , wszechświat jednak wybiera mi ścieżkę prosto do szamanów, wielu z nich mijam po drodze. Na górze spotykam szamankę, u której wczoraj gdy była w transie na ceremoni, byłam po błogosławieństwo .
-porozmawiaj z nią- słyszę wewnętrzny głos
-o czym – pytam
-ot tak – odpowiada wewnętrzny głos
No dobra , zagaduję ją i rozmowa jest bardzo sympatyczna . Inna szamanka robi nam wspólne zdjęcie .
Zaprasza mnie na kolejne ceremonie takie jak ta wczorajsza .
-7 lub 8 sierpnia w Irkucku na komsomolskiej wyspie
-11 sierpnia niedaleko Arszanu
Do tego momentu nie wiedziałam , gdzie po warsztacie pojechać na pozostałe mi na Syberii parę dni, troszkę mnie to denerwowało , a może sama nie wiadomo czego szukałam . Bo szczerze powiedziawszy o Arszanie opowiadało mi wiele osób. .
I tak idąc za energią , 8 sierpnia po powrocie do Irkucka udam się do Arszanu
Szamańska ceremonia ziemi
Szamańska ceremonia dla ziemi 4 sierpień 2013
Gdy będąc na Olchonie okazało się, że będzie w czasie naszego pobytu szamańska ceremonia – bardzo się ucieszyłam . Kiedyś marzyłam , aby na to pojechać . Czytałam o tym jako o festiwalu szamańskim , czy zlocie szamanów .
W rzeczywistości jest to ceremonia dla ziemi . Ceremonia urodzaju , zakończenia pewnego etapu i zbierania plonów .
Jak się potem dowiedziałam jest robiona 3 razy w różnych miejscach :
4 sierpnia – na Olchonie
7 bądź 8 sierpnia Irkuck
11 sierpnia niedaleko Arszanu
Pierwszy raz widzę obrzęd szamański i nie mam teoretycznej wiedzy na ten temat , więc mój opis będzie bardziej opisem moich wrażeń , a zdjęcia może pokażą co się działo .
Na ceremonię przyjechało ok 30 szamanów z różnych części świata : Rosji , Mongolii, Chin , Niemiec. Miejsce gdzie szamani będą odprawiać rytuał ogrodzone jest wstążeczkami w kształcie prostokąta . Na boku w kierunku Szamanki (skały, rytuał jest ok 1 km od skały) ustawione są stoły , gdzie znajdują się szamańskie atrybuty , które pomagają szamanom łączyć się z duchami . Chodzić między światami . Przed stolikami ustawione ustrojone wstążkami brzozy .
Na jednym boku mają siedzieć kobiety, a drugim mężczyźni . Ludzi ok 500 , może do 1000
Na początku energia jest ciężka, wszystko się miesza , a może wszechświat chce nam pokazać nasze wyparte strony . Staram się nie mieć myśli, nie oceniać , analizować , poddać się tej energii bez lęku i z miłością (to najlepsza ochrona) , nie wzięłam z sobą wody, a słonce świeci jak oszalałe . Ale jakoś daję radę , odpuszczam lęki o ciepło , brak picia ( w sytuacji ekstremalnej wzięłam 2 łyki od koleżanki) i ………………
Najpierw szamani modlą się przy swoich stolikach , a potem w niewielkich grupach pojedynczo wchodzą w trans . Czuję siłę i przecieranie poszczególnych warstw własnych lęków . Nie za bardzo rozumiem o co chodzi , czasami mam wrażenie odejść , powiedzieć po co mi to nie moją przestrzeń , iść do cienia , coś zjeść napić się . Jednak jakaś niewidzialna siła trzyma mnie na miejscu , każe siedzieć i patrzeć . Wewnętrzny głos mówi , przecież interesują Cię takie rzeczy , to byłaby ucieczka . No dobra , siedzę obserwując jak kolejne warstwy mnie zostają gdzieś daleko , jak stare leki rozpuszczają się , pozwalam im odchodzić .
Chyba największym przeżyciem dla mnie jest zabicie praktycznie na moich oczach baranka i potem jego rozbiórka . Zastanawiam się co i po co ?
Jednak trzeba mieć świadomość tego, że jesteśmy na Syberii, a tutaj o warzywa zawsze było trudno, zima ciężka i długa, czasami i ponad 50 stopni , jadło się to co dawało najwięcej ciepła i długo zalegało w żołądku dając uczucie sytości (sami wiemy ilu Polaków przymusowo zesłanych tutaj zginęło z braku jedzenia i z powodu ciężkiej pracy ) , dobrze mówi się o wegetarianizmie (sama nie lubię mięsa i ryb od dziecka i rzadko je jem) w krajach gdzie jest ciepło. Jednak tam gdzie zima , trzeba mieć dobrze zbilansowany organizm , aby będąc wegetarianinem całą zimę nie cierpieć z powodu zimna, marząc o wiośnie albo uciekając na zimę do ciepłych krajów .
Po prostu jeżeli jest nam zimno zimą namawiam do przyglądnięcia się sobie i nie odrzucania ideologicznie pewnych rzeczy . Warto zobaczyć siebie takim jakim się jest , czy na pewno jestem wegetarianinem ? Mięsożercą ?
Odrzucenie pewnego jedzenia , tylko dla zasady to odrzucenie jakieś nie akceptowanej przez nas części własnego ja .
Namawiam do refleksji
A wracając do baranka, tutejsi ludzie chcieli dać duchom , Bogu to co najlepsze było dla nich (tutaj mięso ) . Teraz daje się pieniądze , bo mają większą wartość niż jedzenie . To taki symbol .
Dla mnie trochę to ciężkie , bo jestem za wolnością i prawem do życia wszystkich istot , jednak mam świadomość , że nie wszyscy mogą być na ten moment wegetarianami , tak samo Boga , duchy trzeba pokarmić tym co jedzą wszyscy .
Po około 2 godzinach ceremonii energia zaczyna się przecierać , robi się jakoś lżej , nawet słońce mimo ok. godziny 13-14 przestaje mi dokuczać . Szamani wchodząc w trans dają błogosławieństwa szczęścia , zdrowia, bogactwa sukcesów . Tzn ok. 4 szamanów w jednym czasie wchodzi w trans , a reszta szamanów podchodzi do nich po błogosławieństwo . Mogą podejść również osoby z zewnątrz – wymogiem u kobiet jest spódnica, brak nakrycia głowy i przykryte ramiona . Patrzę na koleżankę ona ma mnie .
-Idziemy – pyta
-No – nieśmiało odpowiadam
Pokazuje mi, że nie ma nakrycia ramion , ja też , wyciągam z plecaka kurtkę od deszczu i polar i tak okryte wchodzimy w krąg . Energia jest bardzo silna , przez moment mam ochotę uciec . Szamanka która jest w transie , wali w bęben tak, ze mam wrażenie, że za chwilę skórę przebije na zewnątrz , macha innymi atrybutami . Na koniec przykłada na moją głowę i plecy coś w rodzaju pałki na której końcu są pęki na sznurkach powiązanych dzwonków . Czuję straszną siłę . Siłę która przygniata mnie do ziemi , pokazując , gdzie teraz tak naprawdę jestem . Dzwoneczki zaczepiają się w moje włosy więc zostaje na nich troszkę mnie . Na szczęście nie wiem czy to dobrze czy źle, więc nie ma się o co martwić .
Po prostu idę za tym co jest .
Gdy wracam na swoje miejsce czuję się świeża i lekka . A słońce świeci ostro , jest na pewno ponad 30 stopni .
Każdy szaman wchodzący w trans pod koniec rytuału biegnie w kierunku uczestników ceremonii i im ogólnie błogosławi . Kobiety nadstawiają spódnice aby jak najwięcej wpadło, a mężczyźni kołnierzyki .
Gdy przestrzeń tego rytuału została zakończona , brzozy które stały przed stolikami szamanów zostają zabrane i następuje procesja wszystkich szamanów bijących w bębny i osób które niosą brzozy . Uczestnicy ceremonii dotykają brzóz rękami , czubkiem głowy całują je .
Potem następuje rytuał w wodą , są 2 ogniska nad którymi gotuje się woda z ziołami . Przy jednym rytuał robią kobiety szamanki, przy drugim mężczyźni . Mężczyźni liżą również językiem gorące (prosto co wyciągnięte z ogniska) kamienie .
Potem w tą wodę wkładane są witki (jak do bani) i szamani czyszczą się nawzajem, okładając po plecach witkami namoczonymi w wywarze (nie wolno patrzeć i fotografować )
Potem uczestnicy ceremonii ustawiają się zgodnie ze swoją płcią przy odpowiednim ognisku i są czyszczeni przez szamanów . Jestem trochę pogubiona w tym jak długo należy tam stać , że stoję za długo , a może tyle potrzebuję ….? w każdym razie dostaję burę od szamanki, że mam zrobić miejsce innym . Gdy mnie opieprzyła poczułam jak złość odeszła gdzieś daleko . Poczułam jakby ten rytuał zabrał moje złości . Dzięki wielkie
Po tym rytuale trzeba przejść 3 razy nad maleńkim ogniskiem zgodnie z ruchem wskazówek zegara . Oczyszczając się tym razem dymem . Znowu nie za bardzo rozumiem jak mam to zrobić , więc mylę się , aż koleżanka mówi mi, że wystarczy . Oczyszczam się ze schematów i czuję luz do bycia sobą nawet inną niż nakazuje schemat.
Następnie dajemy, karmimy duchy przyniesionymi darami (ja mam tylko czekoladki , z których zrobiła się breja) . Standardowo jest to wódka , słodycze i mleko . Najpierw bryzga się wódką , potem daje słodycze , a koniec troszkę mleka .
Wygląda to dziwnie , jednak większość osób ma do tego duży szacunek , tak, że wygląda nawet lepiej niż wrzucanie pieniędzy do koszyczka na ofiarę w czasie katolickiej mszy .
Potem następują modlitwy do 7 lub 13 bóstw (niepamiętam dokładnie),.
Następnie szamani siadają znów przy swoich stolikach z widokiem na Szamankę , aby podziękować kierunkom świata , niebu ziemi . Przy tym rytuale każdy z uczestników trzyma coś w rękach (słodycze , zioła) . Biją w bębny i odwracają się w tym kierunku , któremu w danej chwili dziękują , uczestnicy podążają za nimi . Cudownie słuchać grających razem ponad 30 bębnów tuż przy Bajkale z widokiem na Szamankę . Dziękuję, dziękuję
Na koniec należy obejść trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara ognisko, aby nasze życzenia , prośby się spełniły .
A na sam, sam koniec można dostać troszkę użytego w ceremonii do oczyszczania naparu z ziół.
Napar ten ma właściwości uzdrawiające i można go pić rozcieńczając , dodawać do kąpieli , w czasie picia go nie wolno pić żadnych alkoholi .
Zgodnie z wytycznymi przez 3 dni nie wolno nikomu nic dać – jak ktoś prosi . Chodzi zapewne o utrzymanie otrzymanej energii w sobie , a nie rozpraszanie jej .
Piękny rytuał , w pięknym miejscu przy bardzo silnej energii . Wszyscy co mnie znają wiedzą, że nie lubię rytuałów . Ten jednak potraktowałam jak prezent , czułam się bezpieczna zaopiekowana przez wszechświat i wiedziałam , że przez ten prezent idzie tylko dobro.
Zobaczyłam również , że daleko mi do szamańskiej ścieżki , rytuały i obrzędowość podoba mi się u innych , pięknie wygląda , jest bardzo silne , jednak na pewno nie jest moją drogą . Wolę prostotę .
Rytuał pokazał mi , ze całkiem dobrze znoszę upał – jak mi zależy – niezależnie od tego co głowa myśli na ten temat .
Bardzo dziękuję , że mogłam doświadczyć tego rytuału w sercu szamanizmu , na świętej wyspie .
Dziękuję , dziękuję
Wycieczka na przylądek Haboj
Wycieczka na Mys Haboj 31 sierpień 2013
Wyspę można pozwiedzać na wiele sposobów : na rowerze , kładzie czy wykupując wycieczkę samochodową .
My jedziemy znanymi nam z Kaukazu tabletkami (stare samochody z napędem 4×4 na podwoziu uaza) w tabletce mieści się około 10 osób, komfortu brak . Drogi szutrowe , ma się wrażenie, że wyjeżdżone przez samochody , bo tutaj wygodnie , czasami prosto przez piasek, w górę , w dół , po prostej , czasami mocno wyjeżdżonymi koleinami , czasami tabletkę przechyla na prawo , czasami na lewo , są momenty gdy mocno i stanowczo wylatujemy do góry . Sama podróż to taka przygoda 4×4 . Ojjj jak nasza landrynka (Landrower) byłaby tutaj szczęśliwa , zresztą wszechświat zaprasza ją tutaj , pojeździć , pobyć, nasycić się energią tego miejsca .
Wycieczka jest zorganizowana , powiem szczerze , że za nimi nie przepadam , jestem trochę jak kot, który lubi chodzić swoimi drogami i zostawać na miejscu tak długo , aż nasycę się energią danego miejsca . No co zrobić …… lepsze to niż nic . A landrynka w domu została .
Droga wiedzie przez las , a potem przez step. Liczne postoje pokazują w ilu miejscach chciałabym zostać i pobyć, nasycić się wiatrem, ciszą , pobyć ze sobą z przyrodą . Jednak nie czas . Przyjechałam tutaj na warsztat pracy ze swoim rodem (rodziną ) , a na ciszę i spokój tylko dla siebie pozwolę sobie gdy warsztat się skończy .
Miejsca zapraszają opowiadają swoje historie , czasem tragiczne , czasem szczęśliwe . Ma się wrażenie , że wszystko tutaj jest żywe , otwarte , ufne na kontakt z człowiekiem .
Widzimy portret dziadka Bajkała, który strzeże tego jeziora , słuchamy legend , a może prawd .
Bajkał zna wszystko , przed nim ciężko cokolwiek ukryć , dlatego wszelkie kłamstwa , matactwa , ciemne siły od razu są rozpoznawane i unieszkodliwiane . Nawet kłamstwa te – wydawałoby się w dobrym celu. To jezioro prawdy wszelakiej w tym prawdy o sobie , którą nie zawsze chcemy widzieć
Po ok. 50 km naszej wspaniałej jazdy docieramy do przylądku Haboj – najdalej na północ wysuniętego miejsca na wyspie . Wchodzimy w święte miejsca szamańskich wierzeń , w miejsca gdzie siła duchów miejsca jest tak silna , że lepiej być im posłusznym . Nie rwać roślin, brać kamieni , nie wieszać wstążeczek na drzewach, nie zostawiać bałaganu itp. Tym bardziej gdy idzie się przepadzistą ścieżką . Miejsce uchodzi za bardzo wietrzne , w czasie naszej wycieczki słońce wiedzie prym, a lekki wietrzyk z zapachem Bajkału odświeża nas . Mam wrażenie, że znalazłam się poza czasem i przestrzenią , w miejscu gdzie woda łączy się z zimą , gdzie wiatr i słońce pisze swój scenariusz . Tutaj czuć siłę Bajkału , a człowiek czuje się malutką istotką tego całego świata .
Dopada mnie ciekawa historia. Jeden kamień , bardzo prosi mnie o zabranie i wrzucenie do Bajkału . Mam wrażenie, że jest to krzyk rozpaczy , biorę go w ręce jest gorący , mówi, że mu strasznie ciepło i potrzebuje się napić wody – dlatego chce do Bajkału . Biorę go i maczam własna śliną , nagle przychodzi refleksja , tutaj jest bardzo silny duch tego miejsca , ciekawe co on na to, że biorę jego kamień . Duch nie pozwala . Wszystko ma być tak jak on postanowił , to jego świat i on tutaj rządzi . Potrzeby innych nie mają znaczenia . Według niego to nie potrzeby tylko kaprysy i wszyscy sami zdecydowali się na swój los .
A jego przestrzeń jest jednym organizmem . Tłumaczy mi , że jak zabiorę ten kamień i wrzucę do Bajkału , to tak jakbym wycięła sobie jakiś organ . Idę i proszę wszystkie sprzyjające mi siły o pomoc . O takie rozwiązanie, aby zadowoliło i kamień i Ducha miejsca.
Przychodzą refleksje jak Religie , Parki Narodowe ograniczają , jak nie dają możliwości pełnej wolności . Tego nie wolno, tego nie ruszaj , tak nie idź. Może to i dla „naszego” dobra , bo za drzwiami może być niebezpiecznie , ale kompletnie bez rozwoju .
Robię się nerwowa , bo chcąc pomóc narobiłam sobie kłopotu , a przecież tutaj tak pięknie . Zamiast wdawać się w „pomaganie „ mogłam tego nie widzieć, nie słyszeć . Większość z nas tak najczęściej robi, a potem zastanawia się dlaczego słabo widzi czy słyszy .
Nagle kamień krzyczy to mój kolega, partner , weź go . Kamień leżący na ziemi również rozpromieniał . Znalazł swój swego , dwie połówki się odnalazły . Za zgodą kamieni i ducha miejsca kładę ich pod drzewem, aby tak szybko się nie przegrzewali .
Można powiedzieć , że cała przygoda zakończyła się szczęśliwie . Na koniec duch miejsca powiedział mi, że mi bardzo dziękuje za to co zrobiłam , że pokazałam tym, że można znaleźć rozwiązanie tam gdzie inni go nie widzą i stawiają opór . Dlatego w życiu trzeba iść za głosem swojej duszy , nawet jeżeli wszyscy są przeciwko . Bo ich sprzeciw to opór przed zmianą , przed zmianą , której nie kontrolują , nie rozumieją , nie widzą rozwiązania .
Ciekawa lekcja z dzisiejszego dnia . Bardzo ciekawa, Dziękuję kamieniom, duchom miejsca za to cudowne doświadczenie .
Po zejściu z Haboju czekała nas nie lada niespodzianka, obiad przygotowany przez naszych kierowców, na ognisku ucha, pieczone ziemniaki , herbata z tymiankiem , ciasteczka . Cudowny posiłek w środku cudownego dnia .
Po posiłku odwiedzamy jeszcze szczyt miłości , który miejscowym służył w momentach gdy nie mogli począć dzieci . Energia tam bardziej stonowana, bardziej przytulna niż na dzikim , przestronnym Haboju . Ja jednak wolę te energie przestrzeni, wolności . Dlatego tutaj czuję się troszkę ograniczona . Miło tutaj i przyjemnie , ale przestrzeni mniej ………
Na koniec jeszcze kąpiel w Bajkale i po wspaniałym dniu wracamy do Huzira , naszej bazy . By jeszcze na koniec dnia popracować z naszym rodem, ale to kiedy indziej
Dziękuję, dziękuję, dziękuje …………..
Olchon, Bajkał , baza Słoneczna
Bajkał, Olchon i baza Słoneczna 28 lipca do 8 sierpnia
I tak po 125 godzinach dotarłam do celu . Nad Bajkał , na wyspę Olchon do bazy Słoneczna w miejscowości Hużir . Wydaje się , że moja podróż była długa , ….. przy jeździe samochodem wydaje się błyskawicą . Spotkałam Niemców którzy miesiąc kamperami jechali tutaj , będą tutaj 2 tygodnie, a potem znowu miesiąc pojadą do domu . Oczywiście jazda samochodem to spotkanie , że światem za oknem . Kiedyś przyjedziemy tutaj i my z Landrynką .
Może zacznę od bazy .
Znajduje się około 10-15 minut od plaży , na górce w bliskim sąsiedztwie przekaźników . Są to domki z łóżkami , toalety na zewnątrz kucanki (jak na rosyjski standard bardzo czyste , może powodują to duże dziury , tak, ze można pomedytować nad tym z czego oczyszczali się nasi poprzednicy ), pomieszczenie gdzie znajdują się umywalki i prysznice z ciepłą wodą . Dla Polaka przyjeżdżającego do Rosji pierwszy raz , może to być szok.
Stołówka gdzie mamy 3 razy dziennie posiłki (udaje nam się załatwić wegetariańskie , bo tak króluje tutaj ryba, jedzenie proste smaczne ) . Standard niski , a z tego co patrzyłam ceny wysokie . Przypomina to troszkę nasze morze sprzed parunastu lat . Wygląda na to, że to droga , którą wszystkie miejsca muszą przejść .
Tak samo Hizir ,największa miejscowość Olchonu , wszystko drogie , a energia takiego wyssania turystów . Jest nawet internet cafe , ale cena 3 ruble (30 groszy) minuta , i to jeszcze nie wolno korzystać z pen driva , więc dawanie na bloga odpada poczekamy na lepsze czasy . W najgorszym razie w Polsce , na razie nie idzie energia na to . Piszę , ale tak jakby dla siebie , a inni potem to przeczytają . Na plaży można rozbić namiot , podjechać samochodem . Rewelacja spać przy samym Bajkale .
To chyba cechy wszystkich młodych kurortów . Do Huziru prąd poprowadzili w 2005 i od tego czasu powoli zaczęła rozwijać się turystyka . Ludzie , którzy kiedyś żyli skromnie , nagle poczuli szansę wysokich zarobków .
Huuraa są ludzie , którzy chcą tutaj przyjeżdżać i płacić za sam pobyt . A my przecież jesteśmy biedniejsi od nich , więc niech nam dają . Czasem przypomina mi to żebranie , niż faktyczne zarabianie . Dawaj bo masz więcej , płać bo ja biedny .
Na Olchonie żyje około 2000 mieszkańców z czego 1500 w Huzirie . Miasteczko takie stepowe , budowle średnio interesujące . Takie zapylone od przebiegających przez niego dróg. Ludność tutejsza żyje z rybołówstwa i turystyki . Podstawową rybą , występującą tylko w Bajkale to Omul, biała ryba . Cała nasza grupa zachwycona była nią , ja przestałam czuć ostatnio smak ryby.
Sam Olchon to jedno z bardziej interesujących miejsc na Bajkale . Maksymalna szerokość wyspy 15 km długość 71,7 km powierzchnia 730 km2. Są tutaj wysokie skalne przylądki , zatoczki z piaszczystymi plażami . Huzir znajduje się przy pięknej piaszczystej plaży . Olchon znajduje się mniej więcej na środku Bajkału , niedaleko najgłębszego miejsca na Bajkale (1637 m) . Najwyższy góra wyspy to Zima (1274 metry) .
Klimat tutaj jest specyficzny lata bardzo ciepłe czego doświadczamy ponad 30 stopni w dzień ) i zimy bardzo zimne (do – 50 stopni) . Zimy są bezśnieżne gdyż cały śnieg który tutaj spada przewiewa wiatr . Podejrzewam , że temperatura odczuwalna może być tutaj trudna do wyobrażenia sobie nam -50 i wiatr . Najlepszy zimowy miesiąc na pobyt tutaj to początek kwietnia . Gdy na Bajkale jest pewny lód , a temperatury w granicach – 15 .
Olchon to bardzo szamańskie miejsce , taka opoka szamanizmu , to świat religii , mitów, legend Skała Szamanka swoją energią przyciąga turystów z całego świata .
Pisałam o bazie , Olchonie , a jakże nie napisać o Bajkale o tej wodzie , która ma w sobie tyle magii , że też przyciąga ludzi z całego świata .
Jest to najstarsze , najgłębsze jezioro na ziemi, które ma 25 mln lat , znajduje się na terenie Irkuckiej obłasti (województwa) i buriackiej republiki, .ma powierzchnię 31 500 km2 , największa długość 636 km, a szerokość 79 km . Wiele przeżyło, wiele widziało.
Morska woda ma swój specyficzny zapach , tak samo Bajkał , zapach dochodzi wszędzie , przynosi go wiatr , jest bardzo przyjemny , a przy tym surowy . Temperatura wody teraz około 10 stopni, zimą zamarza do 4 metrów .
Bardzo przyjemnie siąść o zachodzie słońca przy Szamance , rozkoszować się chłodnym wiatrem , zapachem Bajkału , siłą Szamanki, kolorami zachodzącego słońca i dziękować całemu wszechświatowi za możliwość bycia tutaj .
Dziękuję, dziękuję, dziękuję …
Po 125 godzinach podróży
Po 125 godzinach podróży dojechałam na Olchon
Ciężko było pożegnać pociąg , towarzyszy, przez ostatnie parę dni stali się moim domem . Czułam się jakby coś zostawało za mną . Znów zostawiam znajome bezpieczne miejsce i idę w nieznane . Może nie do końca nie znane , bo z naszego kupe 2 osoby również jadą na warsztat .
Na dworcu w Irkucku czekała marszrutka (busik) którym udajemy się w kierunku Olchonu . Mamy do przejechania 300 km , co jak na rosyjskie warunki , niewiele . Zajmuje nam to 5 godzin. Jedziemy najpierw dobrym (no czasami jakaś dziura) asfaltem , na około 2-5 km przed promem na wyspę asfalt nam ucieka i pojawia się wiele wariantów szutrowych dróg . Kierowcy wiedzą którą jechać aby nie jechać pod prąd , choć dla mnie to troszkę abstrakcyjne i dziwne , że wszyscy wiedzą w którą drogę wybrać , aby nie jechać pod prąd . Wszystko wydaje się dziwne , gdy nie zna się zasad . Może przerażać , a to tylko wynika z nieznajomości panujących tutaj zasad.
Chmury na niebie opowiadają swoje historie , machają na powitanie . Mam wrażenie , że całe niebo cieszy się na nasze powitanie .
Krajobraz robi się trochę księżycowy , mam wrażenie , że nagle znaleźliśmy się na innej planecie . Zaczyna migotać w oddali woda Bajkału.
I dojeżdżamy do promu na Olchon . Prom kursuje co godzinę . Mamy troszkę czasu na przyjrzenie się tutejszym straganom z pamiątkami dla turystów . Królują na nich wyroby z kamieni, szczególnie z czaraidu , dużo przedmiotów „magicznych” nie magicznych , misy do grania , wargany (drumle), buddyjskie figurki , herbatki z tutejszych ziół, kremy i wiele , wiele różnych rzeczy . Do mnie przemawia kamień stichtit. Pani nie wie nic o tym na co jest i co ze sobą przynosi według tradycji, więc mój wybór jest czysto intuicyjny .
Często bowiem wybierając jakieś rzeczy kierujemy się nie tym co tak naprawdę czujemy , a tym co podpowiada nam głowa. Dlatego dobrze pierwsze wybierać coś , a potem czytać co i na co to jest .
Odnosi się to do wszystkiego ziół, jedzenia , suplementów , różnych przedmiotów siły. Bo tak naprawdę nie wiemy nigdy gdzie droga do tego – czego tak naprawdę chcemy .
Czytałam, że kiedyś znachorki leczyły zwierzęta tak, że np. krowę brały na spacer po okolicy pozwalając jej jeść wszystko co chciała , a same szły tam gdzie prowadziła ich energia . Po trzech dniach takich spacerów zwierzęta były zdrowe .
Przeprawa promem krótka kilkanaście minut i wjeżdżamy w szutrowe drogi ojjj nasza Landrynka (Landrover) byłaby przeszczęśliwa. Świat stepu i migocącej granatowej wody . Patrząc na to , zapytuje siebie , gdzie ta piękność Bajkału . Kolorów nie ma . Tak wszystko zlewa się w jedno . Jednak gdy zamykam oczy czuję potężną siłę tego miejsca .
Może kolejne ćwiczenie , jak odbieram dane miejsce gdy zamykam oczy . Czy czuję się tak samo jak mam je otwarte ?
I wreszcie po 125 godzinach cudownej podróży na miejscu.