DZIEWICZE MIEJSCA
now browsing by category
Majestat gór i jego mieszkańców – Sułakskij Kanion
Majestat gór i jego mieszkańców – Sułakskij Kanion – 20.09.2017
O tym cudeńku powiedział nam policjant w czasie kontroli drogowej. Tak to czasami bywa że właśnie przedstawiciele prawa są wysłanymi dla nas aniołami z zaproszeniami w kolejne miejsca podróży. Często są kopalnią wiedzy o fajnym noclegu w przyrodzie – jako wędkarze, myśliwi…
Kaniony są tak naprawdę co najmniej dwa. Jeden na dopływie do jeziora, który można zwiedzać motorówką wynajętą na jeziorze – wpływając bezpośrednio w bieg rzeki z jeziora (przystań z motorówkami jest po drugiej stronie jeziora), oraz na wypływie z jeziora. Tego ostatniego można podziwiać z punktu widokowego usytuowanego na jego górnej krawędzi w miejscowości Dubki lub dojechać autem na dno i popływać motorówką…(tam nie byliśmy – ale widać auta dojeżdżające na brzeg).
Zwiedzanie dopływu motorówką nam się nie udało, więc udaliśmy się na szczyt kanionu z odpływem. Jest to oznaczony punkt widokowy – miejsce turystyczne. Dagestańczycy szukają z nami kontaktu. Jednocześnie widzimy wyraźnie zarysowany w tej kulturze podział na świat kobiet i mężczyzn. Powoli dochodzi do każdego z nas świadomość powrotu w czasy naszych własnych przodków.
Podziwiamy, jest co……bo chwilę później słyszę powitalne okrzyki radości Brygidki, a na niebie poniżej nas majaczą potężne sylwetki drapieżnych ptaków.
- Orły do mnie przyleciały…..- woła Brygida machając łapkami, jak zwykle zwierzyna do niej lgnie….
Czas jednak wyjaśnił że przyleciały do nas orłosępy – większe od orła ptaki – z długimi nagimi szyjami i jaśniejszym ubarwieniem.
Zakreślały piękny taniec na niebie w miarę wznoszenia się na falach powietrza…….bez machania skrzydłami, bez wysiłku, lekko, spokojnie, z gracją zwiększały pułap lotu.
- To duszki tych miejsc nas witają……….
Wznoszę się lekko, z gracją jak na falach powietrza – w przestworzach życia…
Szukając samotności oddalamy się polną drogą wzdłuż krawędzi wąwozu na około kilometr w kierunku zapory.
Na całej długości roztacza się tu niezły widoczek idący w głąb kilkusetmetrowego jaru – na dnie którego wije się rzeczka.
A my zauroczeni przestrzenią gór postanowiliśmy zanocować w pobliżu skrzydlatych istot, które dały nam tyle radości ze spotkania…..
A poranek pokazał nam to miejsce w innym, ciepłym świetle……
Korzystając z okazji zrobiliśmy kolejną sesję artystycznych mydełek-podróżniczek dla koleżanki Brygidy – mieszkającej w Niemczech. Pozdrawiamy.
I tak kolejny raz daliśmy się unieść nastrojowi miejsca położonego na wysuniętej półce skalnej jadąc kilometr poniżej miejsca widokowego. Samotnie upajając się przestrzenią przepaści zostaliśmy wręcz urzeczeni pojawieniem się blisko pod nami przelatującymi ptakami, szukającymi prądów wznoszących przy samych skalnych ścianach.
I znowu byliśmy tylko my, one i skały….
Jestem we właściwym miejscu , czasie, otwarty na radość spotkania…
Bliskie spotkanie trwało do momentu gdy zastaliśmy przez nie zauważeni…
Antylopy Sajgaki raz jeszcze….
Antylopy Sajgaki raz jeszcze….16-18.09.2017
Jest pięćdziesiąt stopni a my się cieszymy jak dzieci że wokół nas kręcą się antylopy Sajgaki. Dokładnie tak – raz z lewa raz z prawa a naprzeciw też…. jak na sawannie w Afryce. Choć tam nie byłem i może już tak poza rezerwatami nie biegają…Tu cieszą moje oczy, radują serduszko, naprawdę uszczęśliwiają swoją obecnością. Bo tak po prawdzie to zaszczyt dla nas spotkanie ich poza chronionym terenem parku.
A park narodowy „Czarna Ziemia” jest też takim rezerwatem tylko nie ogrodzonym, swoją urodą podobny do sawanny… Może kiedyś tam również się wybierzemy. Teraz jednak sycimy się przestrzenią stepów Kałmucji. Wyraźnie ten element w mojej duszyczce i zapewne pacynce jest ważny……jesteśmy przecież podróżnikami „w czasie i przestrzeni”….
Bardziej przestrzeni a nasze dusze wciąż zmieniają miejsca doświadczania. I tak ten wysuszony i jeszcze obżarty przez szarańczę kawał ziemi – stał się dla nas rajem na trzy dni…Rajem Dla Nas i Sajgaków.
Jeszcze raz nasz filmik ze spotkania z Sajgakami:
Antylopy Sajgaki – spotkanie
Sajgaki – spotkanie 16 -18. 09. 2017
Zalecenia były krótkie – siedzieć w środku w samochodzie – nie boją się auta. Jednak są bardzo płochliwe – jakikolwiek ruch i uciekają.
Fajnie powiedzieć – siedzieć w samochodzie kiedy temperatura w cieniu wzrosła do 43 stopni. Na słońcu 50 (pięćdziesiąt). Kałmucja jest obszarem o najniższej populacji drzew na terenie Rosji – widzieliśmy jedno na horyzoncie!
Co było robić – siedzieliśmy grzecznie i przyjmowaliśmy odwiedziny.
Pierwszymi gośćmi było stado wielbłądów, przyszły do wodopoju i były wyraźnie zaciekawione zestawem statywu z aparatem fotograficznym. A może po prostu ktoś w końcu przyszedł na 10 metrów i rozmawiał z nimi głośno…
Ciekawym ich zachowaniem jest zaciśnięcie szyku obronnego – gdzie młode są w środku „kupy”, a dorosłe potężne osobniki tworzą kordon zewnętrzny. Dziękujemy za to spotkanie….bo jak okiem sięgnąć kilkadziesiąt kilometrów nikogo nie było…przyszły do nas….na pogawędkę.
Kolejni goście byli również niezwykle zainteresowani zestawem statywu z aparatem…..straż parku narodowego. Niestety kolejny raz ludzka chęć doznawania czegoś wyjątkowego narusza wolność i prawo do życia innych istot. Dotyczy to poroża sajgaka, które w formie mielonej jest dodawane do afrodyzjaków w azjatyckich kulturach. Panowie sprawdzali czy nie mamy ochoty na kłusowanie na antylopy. Niestety mają zwyczaj straszenia turystów, wykorzystując ich niewiedzę dotyczącą przepisów oraz granic parku. Nas też straszyli że nie powinniśmy być, w miejscu gdzie staliśmy. Jednak nasza wiedza co do granicy rezerwatu wskazywała że jej linia przebiega dwa kilometry dalej, a my staliśmy na prywatnym terenie za zgodą jej właściciela. Teren będący otuliną jest miejscem do której przepustki nie są wymagane, natomiast strażnicy mają prawo kontrolować dokumenty i wnętrza aut – osób przebywających w przygranicznej strefie parku. ……..Oczywistą taktyką z ich strony jest namawianie na płatne wycieczki w głąb tego terytorium.
Kolejnymi gośćmi byli miejscowi gospodarze tych terenów – właściciel stada krów na którego ziemi gościliśmy oraz właściciel stada wielbłądów i tysiąc hektarowego rancza.
Czas też przyszedł i na Sajgaki, zobaczyliśmy je z dwóch kilometrów jak niespiesznie, nieufnie i ostrożnie zbliżają się w naszym kierunku.
Ich marszruta była jak jakiś taniec lub rytuał. To podbiegały powoli, aby zerwać się do pełnego biegu z powrotem. Za każdym razem były coraz bliżej, mogliśmy się im przyjrzeć. Dorosłe samce z rogami, samice i młodzież. Zwinne, szybkie…..
Pozwalam sobie na zwinność i szybkość w życiu………..
Uosobienie wolności……
Ostrożnie wbiegały do jaru z wodą, często coś je płoszyło i odbiegały po zbyt krótkim pobycie na wodopoju……..
Taka sytuacja ma miejsce w ciągu suszy letniej, potem korzystają z deszczy i rosy porannej lub wieczornej.
Wolność ta ma za sobą niedogodności i zagrożenia. Ich przejawem jest atak ze strony wilka – nie brakuje ich tutaj – właściciele stad także czekają na sezon polowań.
Nasz filmik ze spotkania z tymi sympatycznymi bohaterami Kałmucji:
Gdy żegnaliśmy się z naszym gospodarzem antylopy także podeszły blisko – był w szoku – my tu chodzimy, gadamy a one się cisną. Bardzo mu się spodobała koncepcja – nas się nie boją – bo nie jemy mięsa……
Kałmucka włóczęga
Kałmucka włóczęga 12.09.2017
Kolejne godziny tego dnia upływały nam na tym co lubimy tak naprawdę – najbardziej. Po prostu jechaliśmy sobie powolutku pomiędzy słonymi jeziorami – zatrzymując się co chwilkę. Przyciągały plenery do robienia fotek, rośliny, ptaki, zwierzęta , trawy…
Mimo że jest to teren pastwisk to jesienna wysokość po kolana roślin świadczy o tym, że stada nie ingerują w przyrodę tak mocno jak w Mongolii.
Czuliśmy że jesteśmy na Swojej Drodze… nawet wzrastająca dynamicznie temperatura … wcale nam nie przeszkadzała…ani pył na tych drobnych pasterskich dróżkach.
A wokół przestrzeń pagórków – nie odsłaniała się naraz cała okolica, tylko dawkowała swe oblicze.
Urzekająca była przestrzeń białego jeziora, a za nim widok na pasterza jadącego na koniu. Na początku nawet myśleliśmy że specjalnie wskoczył na niego by nam zapozować do zdjęcia. Tak czy siak – dziękuję za ten widok – jakże nadający charakter temu miejscu.
Nas zaprosił półwysep przez który biegła droga – taka tylko na dwa koła – powoli zaczęła ginąć w metrowych zaroślach….Pozwoliło to jednak podjechać na brzeg i wykonać sesję fotografii mydełek koleżanki Brygidy na tej słonej tafli.
Wieczorem dojechaliśmy do wielkiego lekko słonego jeziora. Jego połowa to park narodowy. Tam też szukaliśmy noclegu , jadąc wzdłuż jego brzegu. Znaleźliśmy nawet dziewicze miejsce z trawami po pas, zlokalizowane na nadbrzeżnym wzniesieniu – klifie z widokiem na zachód słońca.
Miejsce rajskie – dla mnie – Bartka. Dla Brygidy – jednak nie….z powodu bagiennego zapaszku idącego z przepaści…
I zamiast zrobić ustawienie – dlaczego nie może ten nasz dobry czas trwać dłużej – zagłębiliśmy się w dywagacje na temat wyższości świąt bożego narodzenia nad……….. Te dywagacje przeistoczyły się oczywiście w awanturę – kiedy alternatywą na nocleg zaproponowaną przez Brygidę stało się towarzystwo obsranego milionem kup wodopoju dla bydła…..
I zamiast otworzyć się na trzecie rozwiązanie – znowu trzeba było nabijać na nawigację urząd stanu cywilnego w Bielsku-Białej……..Znaleźliśmy na szczęście po drodze brzeg jeziora który zaprosił nas na nocleg.
Stepy Kałmucji – ile radości
Stepy Kałmucji – ile radości 09.09.2017
Nigdy nie przypuszczałabym, że step czy półpustynia sprawi mi tyle radości.
Jakże podobne do ukochanej Mongolii. Jaka radość ze spotkania z dawno nie widzianym przyjacielem,do tego w miejscu najmniej przewidywalnym.
Jedyna różnica brak jurteczek.
I mimo ponad 40 stopni w cieniu, uśmiech nie schodzi nam z ust.
– A co jest magicznego z tej prostej drodze po horyzont – zapyta wielu z Was.
Przestrzeń, przestrzeń i jeszcze raz przestrzeń…
Przestrzeń nieskończonych możliwości. Tutaj wszystko może się stworzyć, bo jedyną inspiracją jest siła stwórcza.
Przestrzeń, która niczego nie narzuca, dając całkowitą wolność bycia i tworzenia.
W tej przestrzeni wszystko jest widoczne, zauważalne i możliwe zarazem.
Tutaj nic nie odwraca naszych zmysłów od siebie, tutaj jesteśmy w naszej przestrzeni, przestrzeni nas samych.
I jak się w niej czujemy ???
Wyśmienicie, nawet mimo upału…
Tak w środku siebie mamy radość, przestrzeń, kreację…
A gdy kontaktujemy się z dużą ilością bodźców , zastępujemy jej część myślokształtami innych, schematu, rodu ……
One dają poczucie przynależności do tłumu, ale również ograbiają nas z siebie.
Uwalniam się od przekonania, że wśród ludzi nie mogę być w pełni sobą
Zachowuję siebie zawsze i wszędzie
Wtłoczony nam od niemowlęctwa program „co ludzie powiedzą”, obdziera nas z nas samych i zamiast śpiewać solo piosenkę swojej duszy z pełnym zaangażowaniem, radością, miłością. Śpiewamy w chórkach często nie podobające nam się piosenki.
Ci co mnie znają powiedzą, ale Ty się prawie nie przejmujesz tym co ludzie powiedzą.
A jednak gdzieś głęboko program co ludzie powiedzą – odcina mnie od działania i bycia w pełnej zgodzie z sobą.
Zresztą popatrzcie z ilu rzeczy rezygnujecie tylko dlatego co powiedzą inni???
Dziękuje Kałmucji, że jest i będziemy się nią dalej cieszyć, mamy nadzieję, że ona cieszy się ze spotkania z nami.