zwierzęta mocy

now browsing by category

 

Odpuszczam to co chcę i pozwalam się prowadzić. Droga do Bajanhongor

Odpuszczam to co chcę, jestem wdzięczna za to co mam – Droga do Bajanhongor – 24 lipca 2015

 

 

Cuda, cuda każdego dnia – tutaj w Mongolii. W jej niesamowitym spokoju ujawnia się wszystko co spokojem nie jest. Pokazuje się abyśmy mogli zdecydować, czy to sobie zostawić czy odpuścić.

 

 

 

I tak było i tym razem. Ze słonego jeziorka zjechaliśmy do miasteczka Buucagan , z maleńkim dastanem, które było niesamowicie spokojne.

 

 

 

 

 

 

Nawigacja znalazła drogę w kierunku głównego traktu do Bajanhongor. Z miasteczka wjechaliśmy na przełęcz, gdzie zmieniliśmy również rejon (województwo),

 

 

 

 

 

napiliśmy się kawy i ruszyliśmy przez piękną kamienistą dolinę, gdzie każdy kamień chciał opowiedzieć swoją historię. W kamieniach mieszkały skrzaty przyjazne, ale mało gościnne, więc nie wychodziliśmy z samochodu, tylko jak na safari przemierzaliśmy kamienne miasta. Mogą jak turyści je obserwować z daleka.

 

 

 

 

 

 

 

 

Magia jednak była niesamowita, gdy skończyła się kamienna dolina pojawiły wulkaniczne kopki, czasami jak igiełki, dumnie zwrócone do nieba.

 

 

 

 

Przy jednym z duszków doliny z pięknym rozłożystym widokiem powiedziałam :

– Może zostaniemy tutaj na noc….

– Super, tylko znajdźmy mniej wietrzne miejsce – powiedział Bartek .

I wjechaliśmy nieco w bok, opodal w dolinę, od razu czuć było zmianę energii, magię zastąpił jakiś niepokój. Tego miejsca pilnował drugi, inny duszek – miał swój kopczyk na sąsiednim pagórku.

– Wyjedźmy stąd – powiedziałam po jakimś czasie.

– Widzisz, że mam problem z biegami – powiedział Bartek .

– Wyjedziemy to przejdzie – powiedziałam spokojnie .

I faktycznie zaraz bo wyjeździe na drogę, skrzynia zaczęła chodzić normalnie. Chwilę odpoczęliśmy poniżej przy kolejnym, trzecim duszku ( dziwne miejsce trzy kopczyki w bezpośrednim sąsiedztwie – do teraz zawsze dzieliło je zwykle kilkadziesiąt kilometrów), a tu niespodzianka, nie sposób wstawić żadnego biegu.

Chwila konsternacji……

– Może spróbujemy na reduktorze – powiedziałam

I tak udało się wbić chyba 2-kę.

Ruszyliśmy z radością, zawsze lepiej jechać na 2-ce i reduktorze niż być holowanym.

Z czasem na reduktorze zmieniliśmy na biegi szosowe, jednak nie mieliśmy odwagi zmieniać biegu na skrzyni – najwcześniej w miasteczku jak uda się dojechać – stwierdziliśmy, zostało ok. 100 km – nie wiedzieć jakimi drogami (raczej po prostu teren).

Najpierw jechaliśmy koło pięknych wulkanicznych kopek, wyglądających jakby je ktoś tak misternie usypał. Krajobraz można rzec księżycowy. Jednak energia dziwna, mało przyjazna. Droga zrobiła się jak nigdy dotąd w standardzie luksusowej szutrówki – doprowadziła nas do rzeki, gdzie chyba na wiosnę na drogę wtargnęła rzeka zabierając duże jej części. Energia napięcia i konfliktów, nie wiedzieć kogo z kim….

Woda kłóci się z ziemią., duchy między sobą. Cały czas gdy wyjeżdżaliśmy z tego miejsca rozmawiałam z domami tej doliny co się to stało.

Duszek który zapraszał na nocleg, zapraszał koło siebie, a nie poniżej w dolinie, bo tam już mieszkają inne duszki. On się obraził, a tamte nie przyjęły. Z drugiej strony to on chciał nas chronić przed innymi duchami.

 

– Odpuszczaj wszelkie obrazy – powiedziałam do Bartka – rób szybko przegląd życia.

 

Odpuszczam wszelkie obrazy na cokolwiek i kogokolwiek

 

Odpuszczam wchodzenie w energie konfliktowe, mimo że materialnie piękne wzrokowo

 

Pozwalam sobie przebywać w przyjaznych energiach, które prosto, jasno i przejrzyście się ze mną komunikują

 

Wjechaliśmy w maleńkie miasteczko Bombogor, kompletnie nie przyjazne, wyrzucające

 

 

i potem dalej na przełęcz, gdzie zmieniały się rejony – na ich granicę. Bartek stanął za przełęczą już po stronie innego województwa, poszliśmy do kolejnego kopczyka podziękować duchom za przejazd i poprosić o dalszą szczęśliwą jazdę.

 

 

Zaraz też zaczęliśmy ustawiać całe zdarzenie.

Pojawiło się kilka nurtów.

Po pierwsze: Bartek bardzo chciał jechać inną drogą przez Mongolię – w góry, nie potrafił być tu i teraz, wiele razy kombinował jaki w przyszłości kupić samochód, gdzie pojechać….

 

Cieszę się tym co MAM teraz i jestem za to wdzięczny

 

Jestem tu i teraz

 

 

Gdy tylko skończyliśmy ustawienia, zaraz pojawili się ludzie, którzy zapraszali do siebie, z powrotem do tamtej doliny!

Taka poplątana energia, ja Ci nie dam tego co chcesz, ale gdy chcesz odejść – zrobię wszystko by Cię zatrzymać.

 

Kontaktuję się z energiami, ludźmi innymi istotami, które jasno mówią co chcą, a czego nie chcą, ja również wyrażam się jasno i precyzyjnie.

 

Zdecydowanie pojechaliśmy dalej w kierunku Bajanhongor………..

 

 

– Wiesz w Rosji nam tak fajnie szło podróżowanie, bo ja niczego nie chciałem, nie lansowałem – przyznał się – Czas zacząć iść za energią, odwiązać się od tego co chcę z umysłu.

– Zrozumiałem, że lansowanie pomysłów na siłę może przynieść wiele szkody. Gdy idzie się za energią wszystko idzie lekko i prosto – dodał.

 

Uwalniam się od tego co chcę, mówię co chcę i pozwalam, aby samo się działo w miejscu i czasie najbardziej odpowiednim dla mnie

 

Pozwalam się prowadzić lekko i prosto przez życie.

 

Jechaliśmy na jedynce a może raczej dwójce, bojąc się zmienić bieg. Szutrową lekko rozmokniętą po deszczu drogą , już nocą. Albo prowadziła nas nawigacja, albo duchy podsyłały nam samochód, czy motorek w formie przewodnika po właściwym śladzie. Bo droga – jak wiele tutaj – rozciągała się i może na kilometr na boki, mając wiele równoległych nitek, na których widniały ślady walki w błocie. Nawet zajączek przebiegł nam drogę przypominając ( będąc symbolem), że w pełnym zaufaniu, mamy poddać się miłości.

 

Po około 100 kilometrach wróciliśmy na główny, również szutrowy, niczym się nie różniący trakt. Jechaliśmy już teraz coraz bardziej zrelaksowani, gdy przed nami zamigotała rzeka.

 

– Jeżeli trzeba się przeprawiać, to śpimy po tej stronie – zadecydował Bartek .

 

Nagle zamigotały światła samochodów, i zwarta ich kolumna przejechała przez most.

I my pojechaliśmy, okazało się, że most chyba nie był przejezdny, gdyż z tamtej strony były widoczne blokady na drodze.

Dziękując duchom za bezpieczny przejazd, stanęliśmy na stepie i szybko po wrażeniach dzisiejszego dnia zasnęliśmy (pora też się dołożyła – druga w nocy).

 

Rano obudziliśmy się w słońcu, jakby się nic wczoraj nie stało, jakby samochód był całkowicie sprawny.

Jest tutaj niesamowita moc regeneracji.

A zaraz rano wszechświat miał dla nas przesłanie, posyłając małego liska….

 

 

Ten kto spotyka lisa, ma sprytnego przebiegłego przewodnika duszy w ciemnym lesie cieni. Pomaga Ci uwolnić schwytaną przez demony energię. Nie zna lęku przed zniekształconymi obrazami duszy. Nie daje się zwieść ani formie ani wyglądowi, a już na pewno nie fałszywej pobożności. Lis wie gdzie znaleźć zagubione części Twojej duszy.

Lis obdarza Cię energią i siłą do podążania własną drogą, słuchania siebie i pozostawania sobą.

Lis porusza się na granicy światów i wie, jak znaleźć wejście do podświadomości.”

 

Uwalniam się od zwodzenia mnie formą, pozwalam sobie widzieć prawdę.

 

Jestem chroniony i bezpieczny w swoim istnieniu i wszelka siła wraca do mnie z powrotem

 

Symbolika lisa z książki Siła zwierząt Jeanne Ruland.

 

 

A młody lisek obchodził spokojnie samochód dookoła, przyglądał się nam, czasami miałam wrażenie, że chce wskoczyć na łóżko i się tam rozłożyć. Daliśmy mu trochę kocich chrupek, które kupiliśmy dla kotów w Rosji, z ciekawości zjadł kilka, popatrzył na nas z dezaprobatą i poszedł polować na łąkę na ptaszki.

Niesamowite spotkanie z naszym pięknym dzikim bratem, również piękne jest jego przesłanie.

 

Nie daj się zwieść formie, bo ona zabiera Twoją siłę, idź za głosem duszy, ona wyznacza kierunek.

 

 

Dziękujemy za te lekcje, spotkania, za ten niesamowity dzień w którym tyle się zadziało.

A skrzynia….. boimy się ruszać, jedziemy na dwójce, zresztą większość dalszej drogi ( kolejne około 40 km do miasteczka) to lekki teren i tak byśmy jechali z podobną szybkością – do 40 km/ h.

 

Narodzeni na nowo Jezioro Szajtan

Jezioro Szajtan 4 lipca 2015 Narodzeni do nowego życia

 

 

Gdy wchodzi się na pomost na jeziorze ma się wrażenie, że wchodzi się do innego świata. Świat mimf, skrzatów wodnych, świat magii splata się z tym co widzialne.

Wszechogarniająca cisza rozprzestrzenia się nad okolicą, nawet komary tylko pojedynczo przenikają.

Świat ludzi, świat bogów, świat widzialny łączy się z niewidzialnym, wszystko splata się w jedność.

 

 

Jezioro ma magiczną historię, uważa się, że na jego dnie jest zagubiona Shambala. Wchodzi w skład 5 jezior, więcej o nich https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%9F%D1%8F%D1%82%D1%8C_%D0%BE%D0%B7%D1%91%D1%80

Jezioro jest uznanym potężnym miejscem mocy, gdzie wiele osób widuje nadprzyrodzona zjawiska. Ponoć nurkowie penetrujący dno jeziora usłane jest pniami drzew, pod którymi znajduje się kolejne kilkadziesiąt metrów lustra wody.

Od wieków ludzie pielgrzymowali tutaj by woda zabrała ich choroby i zazwyczaj to robiła. Jest to woda martwa, która zabiera naszą energię. 

Złą energię, zresztą czy sama nazwa nie kojarzy się z Szatanem. W tym jeziorze zostawia się wszystko co nie jest boskie. 

 

 

Spokój miejsca, nad jeziorem krąży drapieżnik, mewy nad zaroślami, setki ważek.

Z Okuniewo można się tutaj dostać na 2 sposoby:

Pieszo, pokonując trasę ok. 8 km , obecnie mocno zalaną, lub samochodem ok. 80 km – najlepiej terenowym – kierując się do Inciss, a potem leśną drogą ok. 2 km już nad jezioro. Droga ma standard rosyjski, część jest asfaltowa z dziurami, a ostatni odcinek gruntowy. Wczoraj padało więc część była mocno rozbagniona, nawet landrynka (brak szacunku dla drogi) stanęła w poprzek – w Rosji boczne drogi jak nie pada to istnieją, trochę deszczu i drogi się kończą.

 

 

 

 

 

 

 

 

Jechaliśmy drogami wśród dziurawcowatych pół tak duzych i rozległych, że można mieć wrażenie, że są to uprawy przemysłowe, lasów, często przy drodze dumnie machał Iwan czaj mieniąc się swoimi różowymi kwiatuszkami.

 

 

 

Już na samym końcu dróżki przez las zostawiliśmy landrynkę, dla bezpieczeństwa (nie topienia w błocie) 500 metrów od jeziora, ubraliśmy się porządnie, łącznie z rękawiczkami, założyliśmy siatki na twarz i ruszyliśmy w kierunku jeziora przez las, a więc i przez komarowe królestwo.

 

 

 

Przed jeziorem spotkaliśmy naszych znajomych quadowców, jak to w Rosji bywa teraz już byliśmy super dobrymi znajomymi. Znów wspólne nagrania, zdjęcia.

 

 

Fajnie było oglądać jak chłopaki przejeżdżają przez błotnistą kałużę, fakt przyjeżdżając potem do nas ze stadem komarów. U nas quady rażą, tutaj wzbudzają ciekawość, gdyż zdarza się jeden na czas i dużą przestrzeń. Umiar………… to podstawa…..

Tutaj jazda na quadzie po lesie, to jak subtelne ukąszenie jednego komara,czy delikatne przysiadnięcie muszki. Niewiele wnosi złego. U nas to już inwazja komarów, chmara która atakuje niewielką część przyrody.

 

 

A jeziorko gościło nas po królewsku, gdy przyjechaliśmy wyszło słoneczko, jadąc śmiałam się, że najpierw wszechświat testował nas upałem 40 stopni , a teraz każe nam się kąpać w 10 stopniach.

Jeziorko jednak było dla nas łaskawe, nie tylko woda miała temperaturę ok. 25 stopni, to jeszcze gdy gdy kąpaliśmy się było słonecznie. Może nie mamy zbyt wiele ciężkich energii w sobie, może myślimy, że mamy więcej do oczyszczenia niż jest w rzeczywistości……

 

Uwalniam się od wszystkiego co nie jest boskie

 

Pozwalam sobie żyć w energii światła

 

 

 

Do tego nie było innych osób i mogliśmy kapać się nago, zmywając z siebie to co nie jest boskie z całej powierzchni ciała.

 

A potem leżeć na pomoście (dziękując temu co go zrobił, gdy całe jezioro ma zarośnięte brzegi), kontemplować ciszę, pustkę, przestrzeń, siebie, wtapiając się w energię jeziora, przez wieki nadanej mu energii czyszczenia, oczyszczając wszystko to co nie jest boskie w nas.

Pozwoliliśmy sobie zrzucać bagaż starych doświadczeń, bo po cóż nam one …..?

 

Uwalniam się od bagażu przeszłości, zrzucam wszelkie ciężary.

 

Uwalniam się od chciwości na różne doznania.

 

Pozwalam sobie żyć w miłości, harmonii, bezpieczeństwie i spokoju.

 

 

Chmury grały swój spektakl na niebie odbijając się w wodzie, zwierzęta przyglądały się nam, a my trwaliśmy w swoim błogostanie, połączeni z naturą, będąc jej niewielką cząstką , która na ten moment zagościła na pomoście jeziora, aby porozmawiać z mieszkającymi tam istotami, aby może bardziej po prostu pobyć z nimi ciesząc się, ze wspólnego spotkania.

 

Wszechświat dał nam 3-4 godziny na spotkanie sam na sam z jeziorem, niebem nad nim i jego mieszkańcami. Gdy wchodzi się do jeziora i stanie w nim, małe rybki ławicami zaczynają wygryzać stary naskórek, czyszczą skórę otwierając pory na nowe bardziej świetliste doznania.

 

 

 

 

Otwieram się na światło w moim życiu.

 

Dziękując całemu wszechświatowi za magię dnia – zaczęliśmy się ubierać, gdyż zaczęli przychodzić pierwsi ludzie, przynosząc na sobie miliony komarów i swoje energie do oczyszczenia.

 

Nasza przestrzeń się tutaj zamknęła. Jeziorko przekazało nam wszystko na co byliśmy gotowi, zabierając w swoje otchłanie nasze stare doświadczenia.

 

Pozwalam sobie żyć bez starego bagażu doświadczeń, pozwalam sobie zacząć Nowe Życie TERAZ.

 

 

 

 

Dziękujemy za ten cudowny czas, idealną pogodę, cudowne chmury, piękne zwierzęta, za to wszystko co widzialne i niewidzialne. Za magię tych paru godzin dla których warto żyć i podróżować zarazem. 

 

A na nocleg pojechaliśmy nad małe jeziorko ok 20 km od Szajtana jeziorko nie jest zaznaczone na mapie, ani ani nawigacji, więc może jest tym piątym świętym jeziorem, którego nikt nie widział, a jeżeli komuś się pokaże to da mu wszystko co najlepsze tutaj na ziemi.

My nazwaliśmy je jeziorem spokojnym, malutkie jeziorko emanowało spokojem, ptaki śpiewały, komary brzęczały, my rozłożyliśmy nasz przyautkowy namiot i cieszyliśmy się chłodem wieczoru, widokiem na jezioro, śpiewem ptaków. Kolejny raz dziękując za magiczny dzień, kontemplując magię wieczoru. 

 

 

 

Z Arkaim do Okuniewo kolejnego miejsce mocy.

Z miejsca wysoko energetycznego do wysokoenergetycznego – z Akaim do Okunjiowej 28 czerwca do 1 lipca 2015

 

 

Wieczorem ruszyliśmy z Arkaim, upał ustępował, trafiliśmy jak na razie w Rosji na falę upałów temperatury dochodzą do prawie 40 stopni w cieniu.

Na szczęście w nocy temperatury w spadają do 15-20, tyle że pojawiają się komary.

Najsympatyczniej jedzie się nocą, drogi mniej obciążone, a rześkość powietrza większa, więc kilometrów ubywa.

Jedziemy w kierunku Omska, by potem skierować się 250 km na północ.

Po drodze step, przechodzi w las brzozowy, witają nas kwietne łąki i pola uprawne, czasami ciągnące się wiele kilometrów (zawsze myślałam, że tutaj tylko dzicz).

 

 

 

Zdjęcia kwiatów nie oddają tych dywanów kwiatowych.

Czasami rumianek, czy wierzbówka kiprzyca robi konkurencję dziełom człowieka i kilka hektarów spowite jest białym, różowym kwieciem. Czasem kwiaty razem z kwitnącą kolorowo wyką przenikają się nawzajem.

Droga też nawierzchniowo różna, czasem świeży asfalt, czasem straszne dziury, a często odcinek w przebudowie. Najgorsze jest to gdy w korkach stanie się w upale, żar asfaltu, żar nieba.

Nie narzekamy, gdyż kolega był rok temu na Uralu w lipcu, miał 7 stopni i deszcz. Nam wszystko chce pokazać się w pełnej krasie, a przy okazji uodpornić nas na gorąc.

Po drodze zjeżdżamy do miasteczek schłodzić się do kafe, na ziemniaczki purre – a mają dobre, czy sałatki.

Szczególnie szukamy picia z lodówki i wypijamy tego dużo.

Tatarstan, Baszkiria leżąca na Uralu, południowy Ural na granicy z Kazachstanem, zachodnia Syberia po drugiej stronie Uralu – to wszystko tereny gdzie są prawdziwe czarnoziemy.

Dlaczego więc Rosja mająca niecałe cztery razy więcej obywateli niż Polska nie jest samowystarczalna żywieniowo. Przecież sama Baszkiria jest podobnej wielkości jak nasz kraj. Klimat srogi zimą jest za to ciepły latem. Postawienie tuneli i wyhodowanie warzyw na czarnoziemie nie stanowi problemu. Jednak Rosja sprowadzała warzywa i owoce z Polski , a teraz z Kazachstanu i nadal z Ukrainy (wojna to wojna , a biznes to biznes – mówią obie strony). Zapytani o to Rosjanie odpowiadają – mamy bardzo dużo swojej świetnej ziemi , nie potrzebujemy czarnoziemów Ukrainy – lepiej jednak pompować ropę i gaz niż ciężko pracować! I tak część tych terenów jest użytkowanych na hodowlę krów , koni w formie ekstensywnej, ale większość to już dość szczelnie zagospodarowane tereny pod uprawę zbóż, kukurydzy, ziemniaków (ziemniaki głównie na prywatnych kawałkach pól i przy domach).

 

 

Nowoczesność wkroczyła – nawozy sztuczne to norma, a pestycydy są dawkowane nawet z powietrza. Pomimo to żywność w Rosji jest droższa niż w Polsce – warzywa i owoce nawet dwa do pięć razy.

 

 

Ciekawostką jest temat przemilczywany w naszych Europejskich mediach. Już kilka lat temu doszło do podpisania ekonomicznego traktatu pomiędzy Chinami a Rosją. W ostatnim czasie współpraca rozkwitła, a do paktu włączył się Kazachstan i Indie. Rosja jest bogata w minerały, kopaliny i nośniki energii, Chiny i Indie to przemysłowi potentaci, a Kazachstan wygląda na to że przejmuje role którą miała spełnić Ukraina – czyli dynamicznie zwiększa produkcję żywności (większość warzyw które tu kupujemy pochodzą z Kazachstanu).

Właśnie Ukraina, na całej drodze naszej ośmiomiesięcznej podróży od Armenii poczynając, przez Gruzję , Turcję, Grecję, Bałkany…. słyszeliśmy głosy że wojna ta jest amerykańską prowokacją. Może faktycznie widząc rodzące się nowe ekonomiczne imperium (przy której gospodarka unijna i amerykańska to karły), siły zachodu próbowały chociaż odciąć dostawy taniej żywności z Ukrainy, robiąc prowokację i jednocześnie przejmując rynek ( Mosanto jesienią zeszłego roku weszło na rynek Ukrainy – a Putin nadal mówi „nie” dla GMO). Chiny zareagowały inwestując w potężne kombinaty warzywnicze produkcyjnie nastawione na rynek rosyjski.

 

 

I tak zjechaliśmy z drogi głównej do Omska, kierując się na Muromcewo (20 km od Omska, 20 km przed Okunjewo).

Gdy nagle drogę zagrodziła nam rzeka Irtysz, oraz stojący nieczynny w nocy prom.

Ustawiliśmy się grzecznie na polance z boku i przespaliśmy do rana.

Przeprawa przez Irtysz (krótka – cena 195 rubli ok 14 zł – auto + 2 osoby) to przeprawa w świat spokoju. Po wielu kilometrach na głównych drogach, przejechaliśmy w świat baśniowego spokoju, spokoju który nadawała teraz rzeka swoim leniwym nurtem.

 

 

Po drodze pojawiały się myśli po co jadę do Okunjewo?

Intencji może było wiele, jednak żadna nie wysuwała się na pierwszy plan, a na dawanie wielu intencji w silnym miejscu – chyba nie jestem gotowa.

W Muromcewo krótki postój na odpoczynek od upału, już nie jest ciepło, a gorąco chyba ponad 40. Kilka sklepików, a nich przyciągają mnie ubrania z tygrysami. Nigdy wcześniej ten przedstawiciel fauny świata nie kontaktował się ze mną tak wyraźnie. Należy podkreślić, że żyje on również na Syberii.

Bluzeczka i sukienka z jego wizerunkiem pasowały i szybko znalazły się w moim posiadaniu.

 

 

A sam tygrys to odpowiedź na rzucone intencje w Arkaim, o rozpaleniu swojego wewnętrznego ognia, sile przebicia i natchnieniu.

Tygrys przyszedł do mojego życia, aby rozpalić wewnętrzny ogień. Przypomina, że tkwi we mnie niepożyta siła i czas nauczyć się nią kierować i zarządzać.

 

Pozwalam sobie żyć w świetle.

 

 

Tygrys pomaga rozpoznać właściwy moment do działania i pozwala rozniecać wewnętrzny płomień i żyć w nim, świecić swoim światłem. (informacje i cytaty z książki Zwierzęta mocy – J. Ruland, M. Karacay )

 

Dysponujesz nadnaturalnym autorytetem, danym Ci przez boskość. Przypomnij sobie o nim. Jeżeli jesteś przepełniony tą siłą, nie musisz się dłużej liczyć z przekraczaniem i przełamywaniem granic i nie musisz, absolutnie niczego się obawiać. Twoja wewnętrzna siła jest najlepszą ochroną. Rozniecenie wewnętrznego ognia przynosi uzdrowienia.

 

Rozpalam ogień w sobie i ukierunkowuję go na moje dobro i dobro wszystkich zainteresowanych. Ogień we mnie leczy mnie i wzmacnia.

 

I tak krok za krokiem, pokazała się silna intencja na wizytę w Okunjewo, a może i w dalszej wędrówce przez Syberię.

Dziękuję przestrzeni za podpowiedzi, dziękuję sobie za pokorę w słuchaniu. Teraz z ciekawością będę przyglądać się temu co przyniesie mi tygrys.

 

A my jadąc dalej bardzo dziurawą drogą znaleźliśmy się w Okunjewo.

 

Cena miski – ohrydzccy psy nauczcyciele

Cena miski – komfortu – psi nauczyciele Ohryd 26 marca 2015

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

I do naszego porannego spaceru zaczęli powoli dołączać kolejni spacerowicze. W rezultacie było ich czterech, dokładnie czwórka wolnych psów chciała być naszymi przewodnikami po miasteczku.

Każdy z nas chodził swoją ścieżką, by od czasu do czasu ku wspólnej radości spotkać się w jednym miejscu. Gdy raz weszliśmy do pensjonatu pytać o noclegi, cała czwórka czekała pod drzwiami, dając iście magiczny znak radości, gdy zobaczyła nas z powrotem.

To nie dla Was zdawało się słyszeć….

Jesteście wolni, wolni, wolni tak jak my – brzmiało w głowie.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Siedliśmy na ławeczce z widokiem na jezioro, one usadowiły się obok. My kontemplowaliśmy przyrodę, wtapialiśmy się w otchłań jeziora. One albo spały, bawiły się ze sobą, albo po prostu były.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

W pewnym momencie pojawili się oni, dwójka mężczyzn z psem na smyczy. „Nasze” psy zaczęły warczeć, szczekać, pies na smyczy ujadać – chcąc się wyrwać, a jeden z mężczyzn wziął patyk i zaczął bić nasze psy.

 

Pan lubi psy? – Powiedziałam po angielsku z emocją w głosie!

 

Łzy napłynęły mi do oczu. Ten człowiek widzi tylko to co moje……moje mówiłam do Bartka. JA, MÓJ pies, Moja żona, a reszta poza tym światem przeszkadza, a to co wolne jest zagrożeniem dla moje. Bo wolność nie zna moje – twoje.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Mężczyzna popatrzył na mnie ze złością i poszedł dalej, gdzie koło cerkwi przywiązał SWOJEGO psa. Psa, który zaczął głośno ujadać, chcąc wyrwać się z uwięzi. Słychać było skargi i pretensje.

 

Tak, tak masz pełną miskę każdego dnia, ciepły kocyk, – mówił jeden z naszych towarzyszy….

 

My mamy wolność, ale czasem nie mamy takiego komfortu jak Ty, czasem burczy w brzuszku, czasem trzeba się przespać byle gdzie – dodawał drugi……

 

Cena komfortu jest wysoka – dodawał trzeci….

 

Bo zresztą czy to komfort czy zniewolenie?

A może cena wygody?

Wygoda, komfort czy życie?

 

Gdy widzieliśmy tego psa jak wyrywa się ze smyczy, zadaliśmy pytanie:

 

W jakich dziedzinach życia, tematach jesteśmy jeszcze na smyczy i musimy się z niej tak wyrywać? Popatrzcie na swoje życie, na swoje życiowe smycze. Jedzenie, ciepło, przestrzeń, obiecany majątek ……….

 

Jaką cenę płacę za swoją miskę i co w niej jest?

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Powiecie bezpańskie psy nie miały co jeść!

A ile jedzenia ląduje na śmietniku, i czy karma na pewno jest lepsza? (dla producenta zapewne tak, bo nabija jego kieszeń)

Nie miały kocyka, a czy w schronisku które dla tych bezdomnych psów stworzyliśmy, jest taki RAJ?

 

A może po prostu boimy się, że nas pogryzą, litujemy się nad nimi, że są biedne, bo nie mają miski (litość to poczucie wyższości), i każemy im żyć tak jak my uwarzmy za słuszne?

Bo miska najważniejsza!!!!

 

Pamiętam jak kiedyś przyszła do nas znajoma wielka miłośniczka kotów, sama POSIADA dwa z którymi podróżuje. Zaczęła maluchy tarmosić, bez szacunku do nich. Patrzyliśmy lekko przerażeni.

Twoje koty lubią podróżować – zapytałam?

Nie mają wyjścia, są ze mną i muszą podróżować, wyrywają się drapią, ale jadą ze mną, bo ja je kocham, – odpowiedziała.

Zaniemówiłam.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Przy naszej ławeczce rozgrywała się dalsza część lekcji, szedł pies duży z gatunku agresywnych na smyczy ze swoim Państwo.

Wyrywał się i szarpał widać było, że „właściciele” nad nim nie panują.

Nasi” towarzysze zaczęli szczekać, a właścicielka zaczęła na nich krzyczeć.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Znowu inni (a może wolni ) przeszkadzają nam na tym świecie.

 

Smycz…………

Ile jeszcze w nas smyczy?

 

A nasi mali towarzysze szli z nami po mieście, powoli gubiąc się za swoimi sprawami. Tylko jeden z nich obszedł z nami prawie całe miasto, śpiąc pod sklepami do których wchodziliśmy.

Na koniec został gdzieś ze spotkanymi wolnymi towarzyszami.

Nikt nikogo do niczego nie zmuszał, po prostu byliśmy……

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Raz szedł uśmiechnięty Pan z małym pieskiem na długiej smyczy. Smycz była długa, ale pies szedł blisko nogi bo tak chciał. Nikt nie szczekał, psy popatrzyły na siebie i każdy ze spokojem poszedł swoją drogą.

 

Mam szacunek do siebie i innych istot wokół mnie.

 

I taką piękną lekcję dały nam te cztery kochane stworzenia, które mają odwagę żyć wolno, czasem zapewne muszą prosić o jedzenie, kąt , jednak są wolne.

 

Tyle walczymy o wolność krajów, narodów, a ile wolności dajemy sobie i innym?

 

Aby jeszcze dokończyć temat wolności. Na jednym ze stawów zobaczyliśmy kaczki z przyciętymi skrzydełkami, mające swoje domki i za pewne pełną miskę.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Może za jakiś czas zazdroszcząc im wolności wszystkie ptaki tak wylądują, bo będzie ich za dużo, będą niebezpieczne, a my ludzie będziemy musieli się o nie troszczyć! Powstaną schroniska dla ptaków…………………

 

Śmieszna, dziwna wizja, a może 50 lat temu schroniska dla zwierząt były taką samą śmieszną, dziwną wizją….????

 

Jeżeli już musimy zamykać wolne psy (zresztą takie jest prawo), to może warto iść zobaczyć jak żyją, zaangażować się w poprawę ich warunków fizycznych i psychicznych, a nie mówić tylko – biedne bezpańskie psy, niech mają miskę w schronisku – niech ja ich nie widzę i niech nie są dla mnie niebezpieczne, ja nie mam czasu……………

 

 

Wiem, że schroniska zmagają się z brakiem wolontariuszy!!!!

 

Taki brak konsekwencji i spychologia.

 

Pozwalam sobie na konsekwencję w swoich działaniach

 

 

Ci nasi kochani psi nauczyciele pokazali nam jeszcze jeden temat, dla nas bardzo ważny.

Jak musimy się poświęcać, poniżać, tracić wolność dla zapewnienia sobie jedzenia.

Dlatego na pewno z większą konsekwencją podążymy w kierunku większej wolności, czyli uwolnienia się od przymusu jedzenia.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Dziękujemy naszym towarzyszom za cudowną wycieczkę (tak na marginesie, nie chciały nic od nas jeść).

 

Pozwalam sobie i innym na wolność na wszystkich poziomach, to moja droga. 

Przesilenie wiosenne obfitości w termalnej jaskinii

Przesilenie wiosenne w obfitości w Lutra Kajafa 17-21 marca 2015

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Rozgwieżdżone niebo, cisza i spokój miejsca.

Tak od paru dni sycimy się tym w Loutra Kajafa, miejscu z termalną jaskinią o składzie iście siarkowym. Ma się wrażenie, że kąpiemy się w roztworze z jajek.

Lubimy i jeździmy na termalne źródła, jednak takiej kondensacji nie spotkaliśmy nigdzie. Temperatura wody ok. 32-33 stopnia co o tej porze roku jest raczej chłodną wodą.

Sam przyjazd tutaj był magiczny, i znowu nie mogę się przestać wszystkiemu dziwić i zadziwiać.

Przy drodze z okrągłej plaży

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

do Patry zobaczyłam napis Termal Bath Kajafa 6 km, -skręcamy – powiedziałam do Bartka, który z radością skierował się do termalnych wód.

Najpierw zatrzymaliśmy się przy źródełku, którego zapach roznosił się po okolicy, chcieliśmy się okąpać.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Wtedy tajemniczy anioł samochodem podjechał do nas, poinformował słabą angielszczyzną, że to woda do picia, a źródło do kąpania jest 300 metrów dalej.

Ku naszemu zdziwieniu zawrócił i pojechał skąd przyjechał, choć nie skorzystał z ujęcia wody.

Przy źródłach pojawił się drugi anioł, który pokazał nam (bez słów), gdzie jaskinia i nawet jak przejść wygodnie przez bramę (gdyż termalny kompleks jest zamknięty o tej porze roku).

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

W wodzie kąpały się następne anioły.

I tak dzięki nim wszystkim zanurzyliśmy się w niebieską toń jakiniowej rzeczki. Tak – rzeczki – siła źródła jest potężna, tak samo jak siła miejsca.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Wykąpani pojechaliśmy dalej, bo nie wiedzieć czemu uznaliśmy, że tutaj jakoś tak dziwnie.

Trafiliśmy wreszcie do fajnej knajpki z ujęciem wody do kąpieli, potem wieczorkiem odwiedziliśmy Olimpię z jej sportową atmosferą i ………….. zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg……………….

Dlaczego nie zostaliśmy przy jaskini? – kołatało w głowie, tutaj wszystko jest strasznie dziwne. Po prostu żadne miejsce nie chciało przygarnąć nas na nocleg.

Ile do jaskini – padło pytanie

Nawigacja przeliczyła – 40 km.

I co wracamy? Zadawaliśmy sobie nawzajem pytanie

Tak wracamy! – dlaczego nie możemy dać trochę wysiłku w to co dla nas dobre? Tylko dla jakiegoś pozornego chwilowego komfortu godzimy się na bylejakość?

 

Dojechaliśmy na polankę nad jeziorkiem i otuleni przez duchy miejsca zasnęliśmy.

 

Wtopiliśmy się w miejsce i jego energię, każdego dnia coraz bardziej.

Dopiero tutaj znów nabraliśmy siły, aby zmierzyć się z wizytą naszej rodzinki w Gruzji i zrobić obiecaną Bartka mamie fotoksiążkę.

Miejsce nas wspierało, uwalniając kolejne programy…

 

Pozwalam sobie, aby spokój i wysoka energia szły w parze.

 

Ile razy temperuje się dynamiczne, pełne energii dzieci?

Bądź spokojny, czyli inaczej mówiąc bez energii, depresyjny, a potem dziwimy się, że tyle depresji na świecie.

 

Spokój, wysoka energia, radość i brak bodźców.

 

Powoduje, że czasem sami je sobie fundujemy, bo przecież „coś musi się dziać”.

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Mnie wciągnął nurt źródła rzucając prawie do wypływu, skończyło się tylko na szczęście otarciami i zatrapaniami. Bartkowi szły emocje na temat Grecji, tyle nasłuchał się o niej od innych, a teraz mu pokazuje się inna.

Bo trzeba mieć świadomość, że Grecja, a Grecja dla turystów to dwa różne światy.

 

Pozwalam sobie patrzeć na świat swoimi oczami i cieszyć tym jak dane miejsce nam się pokazuje.

 

I tak, uwalniały się kolejne programy, woda jak magnes ściągała wszystko to co nie jest światłem w ciszy, spokoju.

Mijały dni

-Ile tu jesteśmy? – zapytałam Bartka.

– 3-4 dni – a ma to jakieś znaczenie? – odpowiedział.

 

Pojawiali się fajni ludzie – rumuńscy Niemcy – od lat podróżujący po świecie kamperem , a potem Polka i Niemiec. Ona od 2 lat w drodze, on od 30…….. Podróżują Kamperem z kominkiem, uprawiają w nim zioła, pomidory  a na życie zarabiają graniem i balonikami, dają ludziom szczęście, które sami mają.

www.ledima.wordpress.com

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Pokazano nam, że tylko od nas zależy, czy będziemy żyć zgodnie ze swoim sercem, szczęśliwie.

 

Pojawił się kolejny program braku wiary w drogę szczęścia, bo wszyscy kiedyś opowiadali że: to szczęścia nie daje, tamto też, ale nikt nie mówił co go daje.

Więc gdzie go szukać?

 

Pozwalam sobie być pionierem w odkrywaniu drogi szczęścia.

 

A przesilenie w swój magiczny wieczór powitało nas rozgwieżdżonym niebem, które odbijało się w jeziorze, cały wszechświat zszedł do nas w odwiedziny. Przypominając nam o sobie i jego sile, obfitości miłości.

Patrzyliśmy na gwiazdy na niebie i te w jeziorze – dwa światy w jednym.

 

Wszystko jest możliwe, my tylko nadajemy temu moc.

 

Dźwięczało w mojej głowie.

 

W jaskini ktoś zapalił świeczki, tworząc magię miejsca, wszystko grało i śpiewało ciesząc się na spotkanie. Nowe zakiełkowało w umyśle i teraz ma moc objawić się w rzeczywistości.

 

Obfitość wszechświata na wszystkich poziomach – materialnym, duchowym, umysłowym, w pełnym zaufaniu.

 

Medytowaliśmy transformując stare i ciesząc się nowym pięknym, które właśnie teraz objawiało się nam.

 

A na wypływającej z jaskini rzeczce, żaby umówiły się na koncert – przecież dzisiaj święto wiosny .

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Żaba zapowiada nowy, nagły rozwój. Uzdrowienie dokona się wtedy, gdy rozpoznasz – co jest, puścisz to co minęło – już w tej chwili, oraz gdy włączysz całą swoją siłę i zdolność współtworzenia.

 

Boska siła pomaga i uzdrawia. Wszystko jest takie jakie jest – doskonałe. Jestem gotowa żyć życiem w dostatku, pokoju, pełni, miłości, zdrowiu, radości.

 

Żaby nie kończyły swojego koncertu długo w nocy. Ich rechot utulił nas do snu, a gdy rano otworzyłam zmysły – radosny, miękki pełen miłości świergot ptaszka dobiegł do moich uszu.

 

Wtopiłam się w niego dziękując wszechświatowi, Bogu za ten czas, za to, że mogę tu być. Bartkowi, że tak bardzo chciał doświadczyć energii Grecji.

Miejsce również dziękowało za wczorajsze medytacje przypominając sobie dawne czasy i otwierając swoją moc.

Teraz już czas dalej.

Pożegnamy miejsce jak dobrego przyjaciela i podążymy dalej na północ. Jednak jego część pozostanie głęboko w nas. A jak będziemy w pobliżu, to na pewno zawitamy.

 

Dziękujemy za ten cudowny czas.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Loutra Kajfasz – gorące źródła, znajdujące się w południowej części prefektury Ilia, u podnóża Lapici, niedaleko jeziora o tej samej nazwie Kajfasza. Region Wybrzeża to jedna z najdłuższych piaszczystych plaż w Europie.

Termiczne źródła wody Kaifasz idealne do leczenia chorób skóry, astmy, reumatyzmu i chorób wątroby.

Początki termalnych pochodzą z Jaskini Nimfy Anigridon, gdzie według mitologii, urodził Dardanus, przodek Troyan.

Wody Loutra Kajfasz były znane ze swoich właściwości leczniczych od czasów starożytnych. Starożytni Grecy leczyli się tutaj korzystając również ze współdziałania z nimfami.