MEDYTACJE
now browsing by category
Szczypiorkowy step – stepie szeroki
Stepie szeroki odsłona pierwsza – Przestrzeń 1 sierpnia 2015
Już w Hongor zaczęliśmy napełniać się przestrzenią, kontemplować spotkanie nieba z ziemią, widoczność na kilkanaście czy dzieciąt kilometrów. Potem ruszyliśmy w kierunku mandalgovi najbardziej bocznymi drogami świata – nie miała ich nawigacja Tom Toma, tylko radzieckie mapy wojskowe (dzięki pobycie tutaj nauczyliśmy się na nich nawigować – Soviet Military Maps)). Dróżki o tej porze roku były świetne (bez tarki), jechało się płynnie.
Dookoła step, gdzieniegdzie pojedyncze jurty, stada zwierząt – głównie kóz – kaszmirek i koni. A step raz kwitł na biało i pachniał przy tym niesamowicie, innym razem do kwiatów dołączyła trawa, która na wietrze swoimi kłosami złociła okolicę.
Biel posypana złotem wszystko czyste i błyszczące w słońcu.
Czasem step stawał się mocno zielony z pojedynczymi krzewinkami.
Gdzieniegdzie przecinaliśmy rzeki, na szczęście o tej porze roku wyschnięte, mialiśmy jeziora i studnie do pojenia stad.
Czasem pagórki, a czasem płaskie przestrzenie.
Przeskakiwaliśmy z jednego pagórka na drugi, jak z jednego królestwa do drugiego, nigdy nie wiadomo co zobaczymy za górką.
Czasami stawaliśmy na górze pagórka patrząc dookoła i wypełniając tą przestrzenią.
Dużo słyszeliśmy o mongolskich przestrzeniach, jednak to czego tutaj doświadczamy przechodzi nasze wyobrażenie. Szczególnie tutaj – w tym miejscu.
Przestrzeń przyrody……..
Co to jest przestrzeń….???
Czy przestrzeń to pustka?
Czy przestrzeń możliwości ???
Przestrzeń, przestrzeń, że wydaje Ci się, że pływasz w tym ziemskim oceanie, że to nie ziemia Cię otacza.
Zdjęcia zamykają przestrzeń w klatce, dlatego nie są w stanie oddać tego co dzieje się dookoła, co nas otacza. Stapiamy się z tym. Mając świadomość jak maleńcy jesteśmy.
Od czasu do czasu robimy przerwę na medytację Hathorów
https://m.box.com/shared_item/https%3A%2F%2Ftomkenyon.box.com%2Fs%2Fvvxo2gpr8vasl087q0sodttjwljo1czr
i powiem szczerze, raz gdy po medytacji otworzyłam oczy przestrzeń którą zobaczyłam koło sobie była dużo większa niż byłam sobie w stanie wyobrazić, dlatego wczuwam się i wtapiam w przestrzeń pozwalając jej się powiększać we mnie.
Jak to cudownie, że są takie miejsca jak Mongolia, gdzie można jeszcze znaleźć przestrzenie- z jednej strony oswojone przez ludzi (nomadzi), a z drugiej czyste i nie skażone. Mające gospodarza, ale nie właściciela, miejsca gdzie religia nie wywiera wpływu na terytorium. Miejsca, które pozwalają odkryć człowieka takim jakim jest, które dają mu na to przestrzeń, akceptując go takim jakim jest.
Droga szutrowa czy gruntowa daje możliwość wtopienia się w przyrodę, zanurzenia w niej, poznania jej i doświadczania.
Dziękujemy za magię dzisiejszego dnia.
A my zamiast na Mandalgovi zdecydowaliśmy pojechać w odwrotnym kierunku na miasteczko Erdenedala, aby zmierzać w kierunku pustyni Gobi.
A jak było popatrzcie sami, zdjęcia troszkę oddają tę magię
Przez krainę mgieł
Przez krainę mgieł – z Bajahongor do Arwajheer – 26 lipca 2015
I znów byliśmy we właściwym miejscu we właściwym czasie. Jechaliśmy na dwójce asfaltem przy padającym całodziennym deszczu ( wtedy gruntowe, czy szutrowe drogi mogłyby być błotniste), a przed nami rozgrywał się spektakl. Duchy, z którymi zaprzyjaźnialiśmy się po drodze, zechciały nam się bezpiecznie pokazać. Jechaliśmy przez doliny które otulała warstwa mgły, niebo zeszło na ziemię, tuląc tutaj swoje dzieci i dając im wypoczynek.
Mongolia znów pokazywała nam się w innej odsłonie, chłodnej, deszczowej, mglistej, a jakże magicznej.
Przestrzeń ustępowała miejsca nieostrości formy, łączyły się światy, otwierały portale. Wszystkie istoty były razem bez podziałów na człowieka i istoty światła. Wszystkie bratnie dusze przenikały się nawzajem.
Przenikam się z innym światami w nieostrości formy
Kiedy przed nami odsłania się nieostry inny wymiar na początku się go boimy, świat dookoła wmówił nam, że to choroba psychiczna – widzieć inne światy, nieostre formy. Lęk przed zobaczeniem czegoś więcej blokuje nas, szczególne wmówionego nam złego ducha.
Widzę inne wymiary, w nieostrości pozwalam sobie na to bezpiecznie, z odwagą i w radości spotkania
Ileż razy osoba bardziej wrażliwa coś widzi i mówi o tym w nieodpowiednim towarzystwie (a może to oni są zblokowani!), a co jest w stanie odpowiedzieć otoczenie:
– Głupia jesteś, wypiłaś za dużo, idź do psychiatry.
Uwalniam się od przekonania, że gdy widzi się więcej niż inni to jest się chorym psychicznie.
Uwalniam się od lęku przed chorobą psychiczną, nie akceptacją otoczenia
Pozwalam sobie widzieć świat, wszechświat taki jak chce mi się pokazać, a ja jestem w stanie zobaczyć, bez oceny co winnam, powinnam widzieć
A jak nam się pokazywała droga, zobaczcie sami jej magię, piękno i może gdzieś dostrzeżecie to coś, czego inni nie są w stanie dostrzec, może jakiś przekaz, informację dla Was, tak po prostu wyrażoną między obrazami.
Wzrok nasz coraz bardziej się rozluźniał, pozwalając stopić z otaczającą rzeczywistością.
Pozwalam sobie nie wytężać wzroku, pozwalam sobie go puścić wolno.
Tak, pozwalam sobie widzieć świat taki jaki jest, bez napięcia
Uwalniam napięcie z moich oczu już teraz
A jak odpuścić napięcie? Po prostu pozwolić mu odejść. Bez napięcia patrzyć daleko w przestrzeń, czy blisko na płomień świecy. Patrzyć bez napinania wzroku. Obserwować to.
Dziękujemy za magię przejazdu, za ten cudowny dzień magicznej radości.
Piękna zima w kamiennych kręgach
Kamienne kręgi Zorats Kerer roztopienie urazów przeszłości
Czy wszechświat prowadzi nas od atrakcji turystycznej do atrakcji?
Tak zaczyna to wyglądać i jeszcze w aurze pięknej zimy.
Z Noravanku skierowaliśmy się w kierunku Goris przez przełęcz Vorotan 2344 m.n.p.m. Po ostatnich opadach śniegu i ataku pięknej zimy, zastanawialiśmy się nad jej przejezdnością tzn. jakością przejazdu. Jest to główna armeńska droga w kierunku Iranu i Nagornego Karabachu więc w miejscach lodowych była posypana szlaką.
Bardzo dobra szeroka z pięknym widokiem na otaczające góry, nawet na moment zamigotała piękna Araratowa śnieżynka.
Zresztą teraz dookoła są same śnieżynki, góry które wcześniej były w kolorze wysuszonej trawy pomieszanej z ziemią , teraz nabrały światła. Wszystko zaczyna tańczyć gdy dostaje promyk słonka. Kraina ziemska zamarza i pojawia się świetliste życie. Przestrzeń, która nas tutaj urzekała, teraz poszerzyła jeszcze swoje oblicze. Wszystko było na granicy światów, bez podziałów na ziemski i boski. A sunęliśmy pomiędzy ośnieżonymi 3-tysięcznikami.
Na mapie dojrzeliśmy obserwatorium astrologiczne z 5 w.p.n.e, patrzę na nazwę i coś mnie tknęło, to chyba ten jeden z najstarszych kamiennych kręgów na świecie.
Nawet przy głównej drodze pojawiły się znaki na niego (znajduje się 1 km od głównej drogi do Goris koło miasteczka Sisjan)
Przy drodze powitał nas mały krąg nowy stworzony przez współczesnego artystę w 2013 roku , od którego z góry zobaczyliśmy ten większy, starszy.
Podjechaliśmy na parking 300 metrów od drogi (o tej porze roku polecamy chociaż suv-a), zapytaliśmy miejsce czy możemy zostać na noc i pojechaliśmy do miasteczka, by za jakiś czas powrócić jak do domu. Do domu znajdującego się na parkingu – 20 metrów od kręgów.
Pogoda była śnieżna i mroźna, gdy jednak zatrzymaliśmy się już na nocleg zaczęło się przejaśniać i księżyc zaczął oświetlać przestrzeń. Tworzyła się magia księżyca prawie w pełni, skał, ikrzącego śniegu. Temperatura wynosiła minus 10 stopni. Wszystko bawiło się ze sobą ciesząc ze świetlistego spotkania.
W nocy medytacja zastępowała sen, czułam siłę tego miejsca, zamrożonego, niepewnego kolejnego przybysza, które jednak powoli otwierało się na kontakt.
Pojawiało się wiele emocji rozczarowania, braku zrozumienia, ale również pychy, nadęcia ze swojej wyjątkowości, braku chęci do zmian i tego, że dobre rzeczy należy długo wprowadzać.
Wszystko przechodziło przez moje ciało znajdując kompatybilne programy.
Bycia nie w tym miejscu i czasie co należy.
Bycia niezadowolonym ze wszystkiego.
Noc była troszkę trudna, pokazująca kolejne odsłony mnie samej w jedności z tym miejscem.
A może jego obecnym stanem.
Ranek powitał nas pięknym słonkiem, które powoli oświetlało kolejne otaczające szczyty, kamienie i nas samych,
Wszystko wyglądało tak bajkowo i magicznie w tym iskrzącym się śniegu.
Niektóre kamienie mają wykute wewnątrz dziurki, które służyły najprawdopodobniej do obserwacji gwiazd, słońca. My również cieszyliśmy się nimi, fotografując kolejne rozbłyski światła i zastanawiając, jak ożywić to miejsce.
Jak wydobyć to potężne światło na zewnątrz, które przykryły doświadczenia wieków nietolerancji, niszczenia kopania, dewastowania przez wyznawców późniejszych religii szczególnie chrześcijaństwa. Szydzenia i braku szacunku.
Jednak jak długo można trzymać urazy?
Jak długo bać się, że znowu doświadczy się tego samego?
Może warto uzdrowić to co spowodowało tamte sytuacje i z radością, miłością pójść w nowe?
Nie szukam winy na zewnątrz, tylko rozgarniam wewnętrzne chmury i z ufnością i boskim prowadzeniem idę dalej w świetle.
Trzymanie się przeszłości prowadzi do tego, że później irytujemy się na to że inne miejsca, ludzie są bardziej znani, mimo że młodsi, niżsi wibracyjnie, (jak np. Stonechenge).
Pycha i nadęcie z własnej siły, inteligencji, mocy wibracji.
Jest hipoteza że ten krąg został postawiony z kosmiczną wiedzą, że w Armenii powstała cała wiedza o kosmosie.
Dlaczego znamy inne historie, a z tej części świata do nas nie dotarły?
Czyżby Ormianie nie chcieli dzielić się tym z innymi?
Mieli za mało siły?
Może uważali, że ludzie i tak nie zrozumieją?
Rodzi się wiele pytań na które na pewno każdy ma swoje odpowiedzi.
W nam to miejsce pokazało wiele prawd o nas samych i naszym stosunku do otaczającego świata,
Nie bać nie niezrozumiana, braku akceptacji i myślenia za innych, wejścia na maksa w światło, wtopienia się w niego.
Załóżmy, że kosmici budowali ten krąg, ale chyba nie po to, aby narzucić nam ich sposób myślenia, bycia, czucia (byłby to podbój), ale po to, aby przeniknąć się z ziemską energią i stać się z nią jednością. Jedno aby przenikało drugie. Wysokie wibracje, aby zagościły w ziemskim życiu.
Pozwoliło to zadać wiele pytań na które będziemy uważnie szukać odpowiedzi.
Chodziliśmy do kręgów na medytacje, a potem grzaliśmy się w landrynce, która nagrzana przez silne jeszcze tu słońce robiła się wręcz sauną, a w miarę dnia temperatura wzrastała i tak o godzinie 8 rano było minus 10, a o godzinie 12-tej już tylko 2.
Wszystko się nagrzewało się, migocące iskierki stapiały się ze słońcem. Kroki stawiały się mniej głośne niż rano w zamarzniętym śniegu.
Wszystko odmarzało, roztapiając kolejne warstwy przywiązania do doznanych krzywd, do przeszłości.
Wszystko może już nie migotało, ale nagrzewało się dając uczucie wewnętrznego i zewnętrznego ciepła.
Posyłam światło całej przeszłości, uzdrawiam ją i z radością i miłością idę własną drogą szczęścia TERAZ
I na koniec zjednoczyliśmy się z miejscem w miłości i radości.
Najpierw sami dotarliśmy do swojej czystej istoty odgarniając nagromadzone chmury, a potem z taką energią zjednoczyliśmy się z miejscem z jego czystą energią. Gdy jego twórcy cieszyli się, że będzie promieniować na okolicę, a może świat tym co z umysłu i tym co z ducha.
Energia wzrastała rozpuszczając, roztapiając coraz więcej chmur i ograniczeń.
Wszystko gdzieś tańczyło zapominając o krzywdach, urazach tym co wstrzymuje aby być sobą.
Przychodziła świadomość, że karmienie się krzywdami urazami, pretensjami nic nie daje, ogranicza tylko prawdziwe nasze jestestwo.
Wypełnialiśmy się światłem, aż do czubka skóry, a potem zaczęliśmy to światło roztaczać wokół siebie, potem chować (są miejsca, że nie ma co obnosić się ze swoją jasnością) bawiliśmy się tym i uczyliśmy miejsce to robić.
Cieszyliśmy się ze spotkania, obchodząc 3 razy nasypany krąg mocno tupiąc nogami i z radością śpiewaliśmy
Idę swoją drogą z podniesioną głową
dodając różne końcówki typu (może ma ktoś pomysł na rytmiczny dalszy ciąg)
wypełniony światłem, z szacunkiem i zrozumieniem dla innych, z radością i miłością wewnątrz
Świat wirował, tańczył z nami miejsce ożyło i nasze wewnętrzne światło również zostało wzmocnione.
A miejsce to moim zdaniem kolejny w czasie tej podróży portal energetyczny
gdzie dużo łatwiej złapać kontakt z innymi światami, energiami inaczej mówiąc ze światem bogów. To miejsce gdzie te światy łącza się na ziemi. Na koniec mentalnie zamontowaliśmy na środku energetyczny kryształ, aby wzmocnić miejsce w jego rozkwicie.
Inne portale:
http://brygidaibartek.pl/kosmiczny-czlowiek/ – kosmiczny człowiek w Gruzji
http://brygidaibartek.pl/porownania-namietnosc-naszego-umyslu-i-systemu/ Piramidy Visoko
Dziękujemy za kolejny piękny czas za niesamowite spotkanie praktycznie sam na sam (jak skończyliśmy medytację dopiero wtedy przyjechała marszrutka z turystami.
Turystów gotowych na transformację przeszłości będzie pojawiało się tutaj coraz więcej i z czasem miejsce ożyje przypominając sobie stare czasy, równocześnie ucząc się kontaktu z nowym typem ludzi jakim są turyści – umysłowi oglądacze.
Życzymy wszystkiego co najlepsze temu cudownemu miejscu
A to artykuł o kręgach z portalu http://www.kaukaz.com.pl/Karahunj.php
Karahunj (Armenia)
Około pięć kilometrów na północ od leżącego w armeńskiej prowincji Suynik miasteczka Sisian znajduje się niezwykłe miejsce będące portalem do czasów prehistorycznych (). Nie jest ono aż tak trudnodostępne jak , jednak nie należy się tu spodziewać tłumu turystów. Pierwszą oznaką, że znajdujemy się w miejscu od czasu do czasu odwiedzanym przez turystów jest buda z pamiątkami, która zapewne pełni również rolę stróżówki. Od razu za nią, pośrodku wielkiej łąki znajduje się konstrukcja zbudowana z ponad dwustu bazaltowych głazów ustawionych w wielki łuk z okręgiem po środku. Obiekt ten nazywany jest Karahunj (Qarahunge) lub Zorats Karer. Po ormiańsku Qar oznacza kamień hunge zaś dźwięk.
Głazy zajmują obszar około 7 ha, największe są wysokie na 3 m i ważą 10 ton. Ich rozmieszczene dobrze jest widoczne na zamieszczonej obok mapie. Niektóre megality są poprzewracane i porozbijane. Przypuszcza się, że zniszczenia powstały w czasach wczesnochrześcijańskich kiedy to starano się usunąć pogańskie miejsca kultu. Zorac Karer jest często porównywany do Stonehenge, jest nawet nazywany Armeńskim Stonehenge. Jednak Karahunj jest od swojego angielskiego odpowiednika o wiele starszy, nawet o 4500 lat. Monument pochodzi najprawdopodobniej sprzed 7600-4500 lat. Czyni go to jednym z najstarszych zachowanych do współczesnych czasów kamiennych kręgów. Obecnie za najstarszą budowlę tego typu uważa się Göbekli Tepe znajdujący się w Turcji, której wiek szacowany jest na 10 000 lat.
To co sprawia, że Qarahunge jest unikatowy to otwory wielkości ludzkiej pięści wywiercone pod różnymi kontami w górnych częściach głazów. W sumie są 85 kamienie z takimi otworami (po jednym otworze na kamień). Początkowo sądzono, że otwory te mogły służyć do przenoszenia głazów, jednak okazało się że są one z pewnością zbyt blisko krawędzi aby głaz się nie uszkodził. Przypuszcza się natomiast, że otwory mogły służyć raczej do obserwacji faz księżyca oraz wschodów słońca w trakcie przesilenia. Obecnie jednak nie wskazują jednoznacznie jakichś istotnych obiektów astronomicznych.
Rola Zorats Karer nie jest do końca jasna. Zdaniem naukowców obiekt ten miał pełnić rolę obserwatorium astronomicznego ale nie jest wykluczone, że był również świątynią, czy swego rodzaju uniwersytetem gdzie z pokolenia na pokolenie przekazywana była wiedza na temat gwiazd, kalendarzy i zodiaków. Natomiast badacze z Oxfordu ujęli rolę Zorac Karer tak: it is an ancient burial ground, or necropolis – a place to act as a bridge between the earth and the heavens in the cyclical journey of the soul involving life, death and rebirth.
Dla Ormian a w tym naukowców takich jak Elsa Parsamian oraz Paris Herouni Zorats Karer ma bardzo istotne znaczenie, jest bowiem kolejnym dowodem na odwieczną obecność Ormian na tych terytoriach. Rozciągając historię tego narodu znacznie dalej niż do czasów państwa Urartu. Zorats Karer jest też kolejnym klockiem w ormiańskich spekulacjach nad tym kto stworzył zodiak, kalendarz słoneczny czy jako pierwszy przeprowadzał obserwacje astronomiczne. Karahunj wraz z obserwatorium Metsamor datowanym na 5000 BC oraz pochodzącym sprzed 7000 BC pierwszym na świecie odwzorowaniem przez człowieka symboli kosmicznych na skałach pasma górskiego Geghama, są zdaniem Ormian bardzo istotnym dowodem na to, że w tym regionie kwitła rozwinięta cywilizacja kiedy to Chiny i Egipt były jeszcze dzikimi rejonami, a Babilończycy którzy powszechnie uznawani są za twórców astronomii nie stworzyli jeszcze swojego pierwszego miasta. Powstanie zodiaku jest przypisywane przez tych naukowców właśnie praprzodkom Ormian.
Szerzą się również pseudonaukowe spekulacje na temat Karahunj. W Internecie można znaleźć wywody starające się wykazać, że Karahunj i Stonehenge zostały zbudowane przez tą samą cywilizację czy też wskazujące na powiązania pomiędzy Karahunj, a kosmitami.
Magiczny targ i głęboka medytacja
Niedzielny poranny targ i wieczorna medytacja 14 września 2014
Gruzja jest bardzo dziwna energetycznie. Pojawiają się cudowne miejsca wibracyjne , jednak są to perełki, ogólnie energia jest dość ciężka i po wyjściu z tych perełek, trafia się w gówno i dosłownie i w przenośni, gdyż krowy pasą się wszędzie.
Po noclegu na boisku piłkarskim zjechaliśmy do Tianeti, gdzie wszechświat miał dla nas nie lada atrakcję – targ, bez turystów. Boczniaki prosto z drzewa i niestety kolejna ciekawostka serowa – zielony ser pleśniowy. Tak, ser pleśniowy robiony w domu. Kupujemy najmniejszy kawałek z możliwych 8 gram . Cena 20-25 lari za kilogram (40-50 zł) .
Nie chcemy dać się zaserować, a chcemy popróbować . Kolejny mistrzostwo serowego smaku. Trudno mi znaleźć porównanie z serach pleśniowych które do tej pory jadłam, a kiedyś jadłam ich sporo, degustując smaki. Jednak wszystkie były przemysłowe i kupowane z energią tysiąca i jednego pośrednika. Tutaj prosto od wytwarzającej go osoby. Trzeba wybrać ten, którego energia najbardziej przemawia. Na targu jeszcze przepyszna kawa i ciepły chleb prosto z pieca. O skład lepiej nie pytać, ale podejrzewam, że lepszy niż u nas.
Właśnie kawa – klasyczna tutejsza kawa, którą zresztą nauczyłam się parzyć 25 lat temu będąc w Soczi i Abchazji. Jest to gotowana w tygielku kawa razem z cukrem, czasem w ramach super atrakcji dodawany był koniak.
Kawę gotowało się tak, że do tygielka dawało się: kopiastą łyżkę drobno mielonej kawy
szklankę zimnej wody
łyżkę cukru
na małym ogniu (wtedy na rozżarzonym piasku) gotowali do wrzenia, po zagotowaniu piórkiem lub małym patyczkiem mieszali odstawiali na moment i znowu podgotowywali , tyle razy, by za ostatnim podgotowaniem nie było piany).
Potem taką kawę odstawiało się na 2-3 minuty aby osad opadł i gotowe.
Tutaj są właśnie takie miejsca, że dostaje się kawę, która nie wchodzi między zęby. Jednak zazwyczaj jest to już niestety kawa parzona, tak jak u nas po turecku.
Piszę niestety gdyż kawa gotowana :
nie zakwasza organizmu,
nie drażni żołądka
poprawia perystaltykę jelit
Właśnie następuje zanik tego co dobre, w kierunku wygody i szybkości. I tutaj właśnie na targu dostaliśmy taką kawę, i to w budce do której większość europejczyków by nie weszła. Taka iluzja w skromnym miejscu – najlepsza jakość.
Dziękujemy temu miejscu za ucztę smaków i pokazanie takiego normalnego targu.
A na wieczór zaprosił nas monastyr Alaverdi. Sam monastyr jak większość odwiedzonych przez nas bardzo komercyjny. Sypiące się cerkwie, a obok mnisi wskakujący w luksusowe terenówki, do tego pięknie odnowione plebanie. Tylko nie cerkwie.
Choć może duchy miejsca nie chcą odnawiania ich świątyni z taką energią????
Właśnie monastyr Alaverdi – trzeba przebić się, jak – zresztą wszędzie tutaj w Gruzji, przez coś trzeba się przebijać – do cerkwi gdy wchodzi się w energię miejsca, łączy z pierwotną energią tworzenia jej, dochodzi się do momentu, gdzie nie tylko świat ludzki łączy się ze światem duchów, ale świat ducha zaczyna przeważać, ciało się rozpuszcza i pojawia się cisza, pustka w nicości.
Bardzo silne przyjazne nam miejsce,
I po wyjściu znów trzeba się przebić przez energię mnichów, a potem przez energię miasteczka, które zmagając się z życiem nigdy może nie pozwoliło sobie na zaufanie dla Stwórcy i życie w tak prosty sposób jak on mówił. Szukając wymówki na takie życie, poprzez szukanie wad w mnichach.
Dzięki tutejszym miejscom czyścimy sobie żale, pretensje i urazy (których już prawie nie było w nas – tak nam się wydawało ) do chrześcijaństwa. Widzimy jego duchową siłę w początku wieków, widzimy również przepaść duchową pomiędzy cerkwiami, a wioskami i mamy wrażenie, że często monastyry były to enklawy dla ludzi duchowych, szukających ducha, którzy może i mieli wady, ale byli wśród swoich i nie musieli nikomu nic w tym zakresie w kółko tłumaczyć.
Szybko tworzyli majątki, bo pomyśleli (dali silną intencję) i Bóg im to dawał.
Tak, mówisz i masz
Proście, a będzie Wam dane.
To nic nadzwyczajnego, tylko trzeba wierzyć, że się dostanie, nie oczekiwać , nie być przywiązanym do tego, nie sabotować, wybierać innymi myślami.
Tylko tyle i ………. możemy cieszyć się całym bogactwem świata.
Tylko pamiętajcie, że jak materializują się Wasze myśli to każde, a nie tylko dobre. Im wchodzi się w bardziej duchowe przestrzenie tym bardziej trzeba pilnować swoich myśli.
Bo jedna nieuważna myśl, może spowodować koniec naszej podróży przez życie.
Apelujemy o medytację (modlitwę ) pokoju , odpuszczenia, wybaczenia.
Apelujemy o medytację (modlitwę ) pokoju , odpuszczenia, wybaczenia.
Obserwując kotłujący się polityczny świat, mamy dziwne wrażenie , że bieżące wydarzenia są tworzone przez siły ciemności będące w kontrnatarciu. To jakby odpowiedź na niedawną próbę podniesienia wibracji naszej planety zainaugurowaną końcem roku 2012. Obserwując różnych naszych znajomych mocno świadomych i zaangażowanych w sprawy szerzenia świadomości na świecie , mamy wrażenie , że wikłamy się wszyscy w energie towarzyszące światowemu konfliktowi. Jednak naszym zdaniem TERAZ jest właśnie odpowiedni moment do kolejnej solidarnej mobilizacji naszych działań , w zakresie tworzenia pozytywnej energii pokoju i harmonii , który będzie w świecie energetycznym silną przeciwwagą do światowych politycznych tendencji . Skupmy się razem, czy z osobna, na pogłębianiu przestrzeni pokoju w naszych umysłach. Wybaczajcie . Odpuszczajcie wszystko to co blokuje pokój w Waszych sercach . Koncentrujcie się na energii miłości . Być może jesteśmy w momencie równie ważnym jak ten z grudnia 2012 r.
Niektórzy z Was zapytają jak mamy wybaczać , jak roztaczać ten pokój.
Technik jest sporo.
Podam najprostszą moim zdaniem:
-
Na kartce papieru wypisujesz wszystkie sytuacje, osoby, rzeczy które blokują pokój w Tobie . Wszystkie nawet drobiazgi które się przypomną , od żłobka do teraz . Tutaj nie ma racjonalnego uzasadnienia stwierdzenie – „przecież miałem rację” itp. . Wszystko gdzie nie było pokoju .
-
Potem nad każdą z tych sytuacji zatrzymujemy się na chwilkę przyglądamy jej ,
-
Podejmujemy decyzję , że odpuszczamy ją , że nie jest nam potrzebna .
-
Bierzemy głęboki wdech z krótkim zatrzymaniem na końcu , a potem wydech głęboki aż do końca , a po nim jeszcze malutki wydech powtarzając w myślach odpuszczam. Wydychając wszystko co w nas zalega. Taki oddech najlepiej powtórzyć minimum 5 razy przy każdym punkcie , a najlepiej 10 razy.
-
Po wykonaniu oddechów napełniamy się energią pokoju , harmonii , miłości – przypominamy sobie dzień , moment kiedy w takim stanie byliśmy i teraz do tej rzeczywistości wprowadzamy rzeczy , osoby , sytuacje będące przedmiotem naszego odpuszczenia wybaczenia , energia pokoju zostaje . (jeżeli nam się nie udaje nic nie szkodzi , róbcie to wiele razy , przez wiele dni, zaczynając od oddechu ) .
-
Energię pokoju , harmonii , miłości należy przenosić na Polskę , Europę, cały Świat . Cieszyć się tym pokojem, być za niego wdzięczny .
I tak postępujemy z każdym punktem . Po wypisaniu punktów mogą przychodzić do nas nowe sytuacje do odpuszczenia , gdyż teraz otworzyliśmy się na pokój i wszystko co nie jest z nim zgodne chce wyjść i opuścić nasze ciało, umysł – przepracowujcie je na bieżąco. Nie zrażajcie się tym, że Wam coś nie wychodzi – sukcesywnie , cierpliwie i wytrwale jak dziecko które uczy się chodzić – odpuszczajcie . Miejcie świadomość , że nawet jedna myśl może zaważyć na globalnym pokoju . Teraz mamy taką przyśpieszoną możliwość (eksternistycznie) przepracowania tego tematu .
Odwagi i siły w dążeniu do wewnętrznego pokoju , a co za tym idzie globalnego.
Inspiracją do napisania tego artykułu był artykuł Wiesławy na stronie http://www.vismaya-maitreya.pl/kryzys_ducha_czy_przepowiednie_sie_wypelnia.html
Polecamy go bardzo !!!!