PRZEKAZY
now browsing by category
Uwalniam się od presji
Uwalniam się od presji 7 październik 2017
Refleksje Brygidy:
Achty to miejscowość znajdująca się przy azerbejdżańskiej granicy, słynąca z mineralnych źródeł i świętej góry Szalbuzdag , położona w wąskiej urodzajnej dolinie, pełnej sadów.
A jak każda wąska dolina ma w sobie „nakumulowane” energie administratorów.
Ich podstawową energią jest presja – „jak należy żyć”.
Mieszkają tu głównie Lezgińcy. Ludzie, którzy jak sami mówią o sobie – nie są ciekawi świata.
Zamknięci jeszcze w systemie starych przekonań.
Po zaznajomieniu się z doliną źródeł , okoliczne górki zaprosiły nas na wycieczkę.
Szliśmy sobie krowimi ścieżkami, często ostrymi przepadzistymi, aż na przeciwległym zboczu zamachała góra Szalbuzdag……
Im wyżej podchodziliśmy w górę, tym bardziej była widoczna.
Cała rozświetlona słońcem, zapraszała do kontaktu, do wspólnego pobycia w radości, miłości we wspólnym byciu.
– Jestem górą, która spełnia marzenia – słuchać było z oddali…
– To dlaczego spełniasz marzenia tylko niektórych – zapytałam.
– Bo ja spełniam marzenia z serca, a nie ze społecznych obowiązków, marzenia które chcemy spełnić z miłości, a nie z lęku – odpowiedziała Góra.
– Ja spełniam to co w duszy gra, tak jak Bóg – ciągnęła Góra
– Musisz uwolnić się od społecznej presji – subtelny głos szedł przez dolinę i wpadał do moich uszu….
Tak – racja, jeszcze jej we mnie dużo, popadam w nią, walczę z nią, sama też wywieram presję na innych.
– Uwalniam się od presji, uwalniam się od presji – krzyczeliśmy skacząc, trzepiąc ciałem, uwalnialiśmy umysł i ciało z całej nagromadzonej presji.
Presji otoczenia „jak żyć”, presji nas samych na siebie, że np. jeszcze nie jesteśmy oświeceni itp.
Uwalniam się od presji
Pozwalam sobie być.
Bo presja jest przeciwstawna byciu. Im więcej presji, tym mniej siebie.
Trzeba o tym szczególnie pamiętać gdy dla dobra innych ludzi próbujemy im coś narzucić czy nimi manipulować. Kochani to presja, taka sama jak ta jaką narzucało nam społeczeństwo – czytaj rodzina – jak mamy żyć.
Gdy sami oczyszczaliśmy się od presji, chcieliśmy podzielić się z Wami tą energią – zaczęłam nagrywać medytację:
Połączona ze świetlistą górą w pełnym zachwycie boskiego stworzenia mówiłam słowa, które wszechświat wkładał w moje usta i nagle nad górą pojawił się orzeł (pierwszy jaki tu widzieliśmy)….
…..i zaczął swój taniec dla nas wszystkich. Taniec radości, miłości, ciekawości. Taniec wspólnego bycia.
Taki przekaz od duchów doliny , aby na presje spojrzeć z perspektywy orła z wysoka. Odkleić się od niej, wznieś się ponad nią.
Wtedy gdy wznosimy się ponad presje społeczne widzimy świat szerzej i wtedy możemy decydować czy ulegać tej presji czy pójść dalej.
Potem przyleciał drugi do pary. Gdy nisko nade mną szybowały orły, to czułam lekki niepokój.
Często zauważam, że gdy wchodzę w boskie wibracje zwierzęta podchodzą do mnie blisko, ptaki siadają na moich nogach.
– Wiesz boję się, że jak odpuszczę lęk tak do końca i podłączę się tak na 100% z kanałem miłości to ten orzeł będzie chciał siąść mi na ręce i nie wiedzieć co jeszcze zrobi – powiedziałam do Bartka.
– Tak takie są konsekwencje podłączania do boskiej energii – odpowiedział.
On zawsze zazdrości mi mojego kontaktu z przyrodą, kontaktu którego ja się lękam czasami…
Bo właśnie kochani – chcemy być oświeceni…….
Chcemy, aby przyroda nas kochała i siadała nam na rękach, a czy jej na to pozwalamy???
Oczywiście z umysłu i z serca, ja bardzo chcę, ale lęk czasami wygrywa.
A wracając do presji. Nie walczmy z nią, nie ulegajmy jej i nie odrzucajmy jej – tylko popatrzmy na nią z szerszej perspektywy i zapytajmy swojej duszy – co tak naprawdę chcemy. Bo często działamy tak, że skoro ktoś na nas wywiera presję to robimy na odwrót. Mimo, że chcemy zrobić dokładnie tak – jak ten co wywiera na nas presję.
I jeszcze kilka refleksji z naszego “zderzenia” z presją tradycji:
W drodze na Sajgaki
W drodze na Sajgaki 15. 09. 2017
Gdzieś zamachały łapkami, Brygida odpowiedziała i już wiedzieliśmy że zaproszenie od antylopek jest i czeka na nas.
Pozostało tylko pominąć administratorów terytorium – parku narodowego „Czarna Ziemia” – ponieważ ilekroć mieliśmy z nimi kontakt – tylekroć odrzucało nas od chęci pojechania na spotkanie z sajgakami. Pewne informacje jednak potrzebowaliśmy, by potem zastosować sprawdzającą się ostatnio taktykę spotkań z interesującymi nas zwierzętami na obrzeżach stref chronionych.
Zatem po licznych informacjach ze strony różnych urzędasów – sugerujących ile nas to będzie kosztowało – udaliśmy się do wsi Tawan-gaszun położonej na granicy parku narodowego „Czarna Ziemia”.
Jest to obszar chroniony gdzie żyją na wolności, ujęte w czerwonej księdze gatunków zagrożonych wyginięciem antylopy – sajgaki.
Dzień był piękny zatem temperatura szybko poszybowała na słuszne 40 w cieniu.
Staliśmy w cieniu budynku we wsi i czekaliśmy co się wydarzy.
I wydarzyło się……a może potoczyło.
Widać pojawienie się turystów o tej porze roku nie jest codziennością.
Tak więc po około pół godziny, podeszła do nas kobieta. Zagadnęła co nas interesuje, sama wtrąciła o swoich umiejętnościach leczenia, znajomości roślin ziołowych. Potem wyszedł temat intuicji, jasnowidzenia, korzeni szamańskich w rodzinie rozmówczyni. Miła rozmowa powoli zataczała szersze kręgi – tak aby dotrzeć do wielokrotnie zadawanego nam pytania:
- Macie dzieci.
- Nie, nie mamy.
- A to wy swobodni, możecie podróżować.
Jak zwykle był to czas aby przytoczyć znane nam przykłady podróżników przemierzających świat z dziećmi, i uczących je systemem domowym – przeświadczonych o wyjątkowej otwartości na przyswajanie wiedzy w tym systemie życia przez ich podopiecznych.
Kobieta ta niezbyt była przekonana co do takiej wizji – tylko niespodziewanie wypaliła:
- Wy pokazujecie innym świat, Waszymi oczami – po to tu jesteście!
Wyraźnie postanowiła nam w tym pomóc, bo wyciągnęła telefon i zaczęła wypytywać gdzie teraz najczęściej pojawiają się Sajgaki. Po chwili zaopatrzeni w miejscowego przewodnika na motocyklu ruszyliśmy w step…
Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze u chłopaka w domu rodzinnym na herbatkę. Jak to zwykle bywa przyciąga się podobne dusze…. zatem jego mama lubiła malować szklane naczynia. A w domu panował chłód – metrowe mury z gliny i słomy wraz z rodziną rodem z Kazachstanu kolejny raz zaprosiły nas do odpoczynku.
A nas na nocleg przygarnął wodny kanał. Dzieło rodem z komuny. To dzięki niemu przez te wszystkie lata – do dnia dzisiejszego duże stada krów , wielbłądów, owiec i kóz mogą być wypasane w tej wypalonej słońcem stepowej krainie.
Teraz gdy przez trzy miesiące nie spadła tu kropla deszczu, kanał jest również wodopojem dla antylop…
Elista życie to szczęście – radosny pobyt w mieście
Elista życie to szczęście – radosny pobyt w mieście 10.09.2017
Cieszyliśmy się jak dzieci ze spacerów po mieście.
Mongolia, Mongolia ……….
– Patrz skarpeteczki takie jak w Mongolii – cieszyłam się spacerując po targu.
Nawet napiłam się kałmuckiej herbaty (gotowana herbata z mlekiem, z dodatkiem soli i masła) – zapraszam na tę herbatkę na roślinnym mleku po przyjeździe.
Jedzenie tak podobne jak w Mongolii i porcje dużo większe niż w Rosji.
Chodzimy po mieście ciesząc się, jak mijają nas ludzie о mongolskich rysach twarzy.
Ludzie też cieszą się, że nam się podoba.
– A wiecie jakie mamy piękne stroje – mówią.
– Wiesz może pójdziemy do teatru zobaczyć tradycję – pada pomysł.
– Zaraz popatrzę gdzie teatr – zerkam do internetu.
Okazało się, że przejeżdżając spod datzanu do centrum miasta, stanęliśmy pod teatrem.
Niesamowite.
Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że o godzinie 18 jest spektakl na rozpoczęcie sezonu pokazujący kulturę kałmucką, jego reżyserem jest człowiek, który dostał dużo nagród za swoją twórczość.
Przed spektaklem jedziemy jeszcze do miasteczka szachowego wybudowanego na olimpiadę szachową w latach 90-tych.
A skąd tradycja szachowa w kałmucji?
Prezydentem był szachista i bardzo propagował swój ulubiony sport w tym kraju.
W miasteczku spotykamy chłopaka, który opowiada nam o filozofii starych kałmuków.
Życie to szczęście
Wszyscy jesteśmy powiązani
Zobaczcie filmik z moim tłumaczeniem . Dla osób, które znają rosyjski mogą doczytać więcej o ich filozofii.
Nasz rozmówca prowadzi mini muzeum. Zwraca uwagę na zapożyczoną wojskową czapkę przez polskie wojsko przedwojenne.
Miasteczko szachowe jest miejscem gdzie przyjeżdżają młodożeńcy fotografować się , częstują nas szampanem.
Kałmucja – jej gościnność jest fizyczna, ale i na poziomie energetycznym. Czujemy się jak w raju, nawet w mieście.
Wracamy do centrum na nasz spektakl pokazujący historię narodu kałmuckiego od czasów szamanizmu do dzisiaj. Historię, która często nie była lekka.
Bardzo nam się spektakl podoba.
Naładowani mocą wychodzimy z teatru i jedziemy na nasze ulubione noclegowe miejsce pod datzanem.
Kochamy Elistę i i ona kocha nas.
– Pokaż Kałmucję innym – słyszę nieśmiały głos z przestrzeni.
Jasne, pokażę jak cieszę się ze spotkania z cudownym przyjacielem. A przecież to dopiero początek spotkania …..
Delta rzeki Wołgi – lotosowe królestwo
Delta rzeki Wołgi – lotosowe królestwo 04-10.09.2017
Cały teren delty Wołgi słynie z pól lotosowych, mieliśmy kilka koordynatów, niestety to właśnie one zostały mocno nadwyrężone przez aurę w postaci wiosennej wysokiej fali, a potem suszy i małej ilości wody w rzekach. Miejscowe anioły podpowiadają gdzie szukać pięknych lotosowych pól i to dzięki nim i naszym aniołom opiekuńczym kolejny raz cieszymy się tym kwiatem miłości.
Zazwyczaj są to małe grupki, bo okres ich kwitnienia przypada od połowy lipca do połowy sierpnia. Jednak każde spotkanie z nimi daje dużo radości i kreacji z aparatem w ręku.
Według buddystów (cytat z Lama Ole Nydahl) „lotos jest symbolem całkowitej czystości, wyrasta z ciemnych bagien, ale pozostaje nie splamiony i nie zanieczyszczony błotem, nasiono lotosu wyrasta nie z ziemskie gleby lecz z wody i dlatego jest mu przypisywane boskie znaczenie, spontanicznie powstałe. Zrodzony z lotosu oznacza w swej naturze czysty, nie jak nieskazitelna dziewica która nigdy się nie kochała i niczego nie przeżywała, lecz czysty doskonałością przekształcania autentycznych różnorodnych doświadczeń, mających swe korzenie w prawdziwym życiu. Jest centrum zjawisk prawdziwą energią przyjmowania tego co się pojawia, wykorzystaniem i transformacją”.
I właśnie niezależnie jakie są nasze korzenie, jaką przeżyliśmy przeszłość mamy moc zmiany, transformacji tego w to co chcemy, a inaczej mówiąc w czystość stworzenia.
Uwalniam się od przeszłości,
Pozwalam sobie na transformację.
Lotos pokazuje nam również inną ważną rzecz.
Rośnie w bagnie, a zachowuje swoje piękno i wcale nie przeszkadza mu, że ludzie wokół tego piękna nie doceniają, zamiast czuć jego zapach, wolą palić papierosy. On jest na swoim miejscu w swoim pięknie i w swojej historii.
Uwalniam się od przekonania, że w syfie dookoła nie można lśnić swoim pięknem
Uwalniam się od przekonania, że inni muszą doceniać moje piękno, czy w ogóle je widzieć
Uwalniam się od przymusu narzucania innym faktu, że jestem piękna i terroryzowania innym przymusem zauważenia mnie
Lśnię swoim pięknem dla siebie i w każdych warunkach, bez narzucania tego innym.
A tutaj w dolinie Wołgi też tak jest, energetyka niska – pełna beznadziei, wsie podupadłe, ludzie zgorzkniali, cała przestrzeń krzyczy – tu źle, niedobrze.
– Po co tu przyjechaliście? – pytają spotkani ludzie.
– Tu przecież nic nie ma – dodają.
Bo nic nie ma dla nich.
Do tego smród bagien, zakwitłej wody, kup zwierząt…
I między tym piękne lotosy, które nie chcą zmieniać rzeczywistości wokół poprzez narzucenie czegokolwiek innym.
Stoją pachną i po prostu są….
I mogą być tylko w swoim naturalnym środowisku, gdyż zerwane we flakonie przeżywają parę godzin.
Dlatego nikt ich nie sprzedaje, nie zrywa, nie pakuje chemią, aby były piękniejsze. One po prostu są…
I ten co chce piękna – je zauważa, ten który woli coś innego zostawia je w spokoju.
I tak dwa pozornie sprzeczne światy funkcjonują obok siebie, pokazując różnorodność świata.
Akceptuję różnorodność świata, zachowując przy tym siebie
– Zachowaj siebie, gdziekolwiek jesteś , po prostu bądź sobą. Na świecie jest miejsce dla każdego pamiętaj o tym – mówiły swoim wdzięcznym subtelnym głosikiem.
Dziękujemy za to przesłanie, za ten czas razem wśród tak pozornie sprzecznych energii.
Magia jeziora Baskuńczak – raz jeszcze
Magia jeziora Baskuńczak – 30 sierpień 2017
Od jakiegoś czasu nie mam ochoty pisać na bloga. Tak jest. I tyle …..pojawiają się nowe drogi wyrazu, nowe ścieżki.
Bartek przejął teraz pisanie i może dzięki temu zobaczył, że potrafi, a moim zdaniem pisze super.
W tej podróży pisanie mamy opóźnione złożyło się na to wiele czynników – podstawowe to upał – ok 40 stopni w cieniu i udział w kursie – warsztacie Eweliny Stępnickiej „Jesteś cudem”.
Blog wyhamował, aby może wreszcie stać się blogiem Brygida i Bartek, a nie blogiem Brygida z pomocą Bartka.
Tak podróż i kurs bardzo otworzyły Bartka na siebie, na jego działanie. Na działanie w kierunku jego duszy.
Ale miałam pisać o magii jeziora Baskuńczak, a piszę o pisaniu.
Bo chyba jedno z drugim jest powiązane. Magia jeziora, magia bycia razem, magia związku.
Co to jest magia???
To coś dane tylko nielicznym i opluwane przez większość?
To zaklęcia, rytuały?
Dla mnie to kontakt z tym co niewidzialne, niedotykalne, z tym co tak subtelne, że trzeba się zatrzymać, wyciszyć.
Trzeba chcieć połączyć się z przestrzenią , z drugim człowiekiem – zapominając o sobie, a może dopiero wtedy stając się w pełni sobą……
Jestem innym Ty
Kiedy to z czym się łączymy jest przyjemne, nawet nam to pasuje, ale gdy nie….
Wtedy mamy okazję zwalić swoje złe samopoczucie, doświadczenia na kogoś innego, w ezoteryce na bardzo modne – ciemne siły.
Tak, ale czy znacie prawo przyciągania ????
Jesteś magnes,który przyciąga to co jest kompatybilne z Tobą, nic innego. Dlatego każdy z nas ma inne doświadczenia. Bo każdy z nas ma inne myśli, tu na ziemię przyszedł, aby czegoś innego doświadczać.
A magia to otwartość na przestrzeń, na jej podszepty – na to co chce i czego nie chce.
Na połączenie.
Tak magia – jestem otwarta, łączę się z Tobą – stajemy się jednością, choć każdy z nas zachowuje autonomię.
Cudnie mi to wychodziło z przestrzenią, spotykani ludzie zazwyczaj nie chcieli otwierać się tak na maksa, jak dzieci.
Wydawało mi się,że to niemożliwe aby z drugim człowiek być w pełnej otwartości na siebie.
Uwalniam się od przekonania, że z drugim człowiekiem nie można być w pełnej otwartości.
Pozwalam sobie być otwarta na ludzi
Większość z nas została bardzo skrzywdzona w dzieciństwie (rodzice zachowywali się jak umieli, jak ich nauczono) i boi się otworzyć na drugą osobę. Bo znów zostanie skrzywdzona, znowu wykorzystają jej dobre intencje, znowu, znowu….
A przecież gdy zdajemy sobie sprawę, że to nie oni nas krzywdzą, tylko my chcemy doświadczać skrzywdzenia. Wszystko staje się inne.
I mamy wybór co zrobić.
Ale wróćmy do Baskuńczak – jezioro obfitości. Jego zasoby solne cały czas się odnawiają. Na ten moment jest niewyczerpalne.
A ludzie zawłaszczają go i robią z niego prywatny folwark.
I właśnie gdy otwieramy się na przestrzeń, czujemy, widzimy to co jest. I to dobre i złe. Im bardziej jesteśmy w stanie otworzyć się i więcej mamy informacji, doświadczeń w sobie – tym więcej możemy zobaczyć. Zobaczyć bez emocji. Pobyć w tym…
Im bardziej otwieramy się na przestrzeń, im mamy więcej odwagi przepuścić przez siebie znajdujące się obok energie, tym stajemy się silniejsi i poszerzają się nasze granice.
Widzimy to czego inni nie widzą i to jest MAGIA.
A Baskuńczak otulał obfitością, źródła które napływają powodują że jezioro odnawia się, aby ludzie mogli z niego korzystać.
Daje wręcz w nadmiarze, czesząc się że może być częścią świata.
Pokazując tutaj na ziemi w – szystko jest w dostatku – zobacz…
– Jest dostatek, jest dostatek – wręcz krzyczy przestrzeń, tylko otwórz się na nią.
Tak, obfitość a obok Baskuńczak ludzie żyją biednie. Kiedyś sól wydobywało się ręcznie, teraz są maszyny, więc potrzeba niewielu ludzi. Reszta popada w beznadzieję.
– Bo jest kilka kroków – odpowiada przestrzeń :
CHCĘ
OTWIERAM SIĘ
PRZYJMUJĘ
Większość tylko chce i narzeka, że nie dostaje, część się otwiera, ale jeszcze boi się brać i tylko niewielka część przyjmuje.
CHCE – OTWIERAM SIĘ – PRZYJMUJĘ
Zobacz jak przyjmujesz dary wszechświata, z jaką energią???
Są tacy co nie przyjmują – tylko biorą – wręcz wymuszają aby inni im coś dali.
Tak, tak zachowuje się większość społeczeństwa, tylko dlatego, że się boi i nie wierzy w obfitość wszechświata.
Dlatego, że od dziecka musieli wymuszać to co chcieli.
Otwarcie na obfitość to rezygnacja z wymuszania, jedno z drugim nie idzie w parze.
Rezygnuję z wymuszania
Otwieram się na obfitość
Przyjmowanie jest wtedy gdy jest z miłością .
Taka prosta wymiana
Dostajemy dar, dajemy miłość , jesteśmy wdzięczni za to co mamy, cieszymy się z tego.
A Baskuńczak dał nam magię kąpieli, ale potem poprosił, aby mu pomóc,usunąć z stamtąd ludzi, którzy izolują go od świata, od innych.
Widzieliśmy, że coś jest tam nie tak, ale dopiero gdy i my zostaliśmy postawieni pod przysłowiową ścianą rozumieliśmy o co chodzi. Opis w artykule “Rosja Saviecka – czyli dlaczego turyści nie chcą tu jeździć” .
Fakt zbiegły się również nasze programy, nasze nie przepuszczone energie do urzędników, lęk przed wojskowymi, poczucie winy gdy łamię nawet bzdurne przepisy prawa.
Gdyby tych emocji nie było, Baskuńczak zakomunikowałby swoją prośbę inaczej. Gdyż my widzielibyśmy więcej.
A magia spotkania w wodzie to już temat bez słów, jedność na każdym poziomie. Coś co trudno nazwać słowami, coś co dzieje się poza nimi i przechodzi przez ciało napełniając kolejnymi informacjami.
Dziękujemy Baskuńczak.