A OTO NASZE PODRÓŻE

now browsing by category

 

Słowackie kamienne kule i refleksje nad Wielkim Piątkiem

Słowackie kamienne kule i refleksje nad Wielkim Piątkiem 14-15 kwietnia 2017

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kolejny raz ruszyliśmy gdzieś w „nieznane” otwierając się na siebie, a przy okazji na świata taki jaki pokazuje się wokół.

Tym razem na krótko – na tydzień, może dwa w kierunku innym niż nasz najbardziej ulubiony, czyli w kierunku południowym. Przyszło zaproszenie od kul w Bośni.

Komu w drogę ………

Intencja podróży to: – z lekkością i spokojem iść za tym w czym czujemy się najlepiej. Inaczej mówiąc zaakceptować i skupić się na tym co tak naprawdę nasze. Bez przejmowania się opinią innych, idealizowaniem itp.

 

Akceptuję to jaka jestem i to co sprawia mi przyjemność

 

Pakowanie na 2 tygodnie to drobiazg, mamy świadomość jak mało potrzebujemy, a z drugiej strony tego, że wszystko wszędzie można kupić.

Od wielu lat zapraszały nas kamienne kule koło Czadczy na Słowacji, jednak zawsze gdzieś było nie po drodze. Tym razem troszkę z umysłu stwierdziliśmy, skoro jedziemy do tych kul w Bośni to odwiedźmy te znajdujące się blisko nas. Zawieziemy kulkowe pozdrowienia na południe…..

Pokazała nam się jedna kulka, badacze nie znają ich pochodzenia, bo żadnego tak naprawdę nie da się udowodnić. Wersje są od tych naturalnych po kosmiczne…

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Miejsce w starym kamieniołomie. Nie poraziło nas sobą. Jednak mieliśmy wrażenie, że zaczerpnęliśmy trochę energii na dalszą podróż. Odsłoniły się kolejne puzzle w układance.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

A potem już jechaliśmy na południe obserwując Słowaków w ich przygotowaniu do świat.

W marketach tak samo jak u nas: konkurowali między sobą kto ma najbardziej pełny wózek, ale na ulicy widziało się wielu podpitych, knajpki otwarte i pełne ludzi (jutro wolny dzień przecież), wielu rowerzystów.

A przecież to Wielki Piątek…. i również katolicka kraina….

I tak z wolna dojechaliśmy do Podhańskiej jeszcze na Słowacji (niedaleko granicy z Węgrami), jednego z naszych „ulubionych” miejsc czyli takich, że gdy jesteśmy w pobliżu zaglądamy.

A po co?

Bo są tutaj baseny z wodą podobną składem do morza Martwego.

Docieramy po północy, śpimy więc jak zwykle na parkingu pod basenem.

A rano ze zdziwieniem stwierdzamy, że baseny mają przerwę konserwacyjną i będą otwarte dopiero w maju.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Na szczęście jest jeszcze obok maleńki kompleks – Rimskie baseny (godzina – 2,70 euro), który pozwala nam wymoczyć się w jednej z naszych ulubionych mineralnych wód.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Aby takim oczyszczonym pojechać w dalszą drogę.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ruszamy na Bałkany

Kochani dużo się u nas dzieje, wewnętrznie zewnętrznie, że powiem szczerze zapomniałam tylko o czytelnikach bloga bez połączenia z fb

Opiszemy te cuda i nie tylko, które działy i dzieją się u nas.

Formalne rzeczy przytrzymały nas trochę w Bielsku. Dzięki temu powstał plazma box w technologii Keshe – zapraszamy na kąpiele w plazmie

Teraz wykorzystujemy czas czekania na dokumenty  i ruszamy na Bałkany na tydzień czy dwa.

Zaprosiły nas, a przede wszystkim mnie kamienne kule odkryte rok temu niedaleko Visoko

Kamienne Kule na Ziemi i znowu w Visoko (Bośnia)

 

A o piramidach w Visoko pisaliśmy

Porównania – namiętność naszego umysłu i systemu

 

Podziemny Labirynt Ravne – to coś więcej niż miejsce mocy

Kim byłem jeszcze kilka lat temu – opowieść Bartka

Czas rozliczeń, a może bardziej podsumowań minionych okresów. Czuję że tak trzeba bo ….. rodzi się nowy świat. Własny mikro świat i ten duży też. Otwieram się na nowe doświadczenia…zmianę relacji z otaczającym światem. Poniżej filmik o minionej epoce mojego życia.

 

Na drodze wzrastania…23.11.2016 Narwa Joensu – Estonia

Mam na imię Bartek i „rzadko” goszczę na blogu przemawiając do Was bezpośrednio, jednak wydarzenia ostatniego czasu skłoniły mnie do pewnej refleksji….

W ostatnim czasie bardzo niepokojący wydźwięk dla mnie mają wypowiedzi zarówno publiczne jak i prywatne Brygidy ( w tym te skierowane bezpośrednio do mnie). Mają one specyficzną odpychającą wymowę energetyczną skłaniająca mnie do zastanowienia się, czy aby na pewno nie jestem jakimś intruzem roszczącym sobie prawa do twórczości Brygidy zawartej na stronie brygidaibartek.pl . Ingerującym w dobro związane z powstawaniem tego dzieła.

Faktem jest że moje pojedyncze zdania, oraz nieliczne opisy przyrody, czy „akcji” giną w tysiącach stron już ponad 400 wpisów na blogu. Ale może jest już czas na to, aby zwrócić uwagę na wkład innych współtwórców tego bloga – bo tacy są. Zwykle do takiej sytuacji dochodzi gdy główna postać zaczyna przybierać na znaczeniu w swoich własnych oczach, bagatelizując wkład innych… Ale może teraz właśnie jest ten czas, aby sobie uświadomić kto wciąż fotografuje „Brygidę na krańcu świata” – wydobywając jej piękno na tle dziewiczej przyrody. Kto trzymając kierownicę „prze” dalej w nieznane , nie do końca bezpieczne, przy częstym lękowym sprzeciwie partnerki – tak by doświadczyć i pokazać niezakłóconą Pierwotna Wibrację dziewiczych lasów i gór w miejscach słabo dostępnych dla przeciętnego europejczyka. Właśnie taka jest geneza naszych podróży w tym wymiarze, bo będąc lepiej zaprzyjaźniony z dzikością lasu , pokazywałem jego magię Brygidzie, odkrywając przed nią czar nocy spędzonej w przyrodzie, a co za tym idzie urok tych pór, które aby ich doświadczyć i sfotografować trzeba pozostać na noc głęboko w dzikiej często lesistej przyrodzie. A na co jej psychika sobie dotychczas nie pozwalała.

Ten tekst to taka moja prywatna refleksja, bo tak się akurat składa że wielkość i ciężar lustrzanki powoduje niechęć brania jej do ręki przez Brygidę. Naturalnym jest że przepaść jakościowa fotografii wykonanych lustrzanką a kompaktem używanym przez moja partnerkę – powoduje sytuację w której częściej trafiają do publikacji fotografie z lustrzanki, a więc z mojej ręki, oglądacie zatem świat zawarty na blogu w dużej części moimi oczami (Brygidka je obrabia – jest w tym lepsza). Jest również sprawą oczywistą że wszystkie publikowane teksty przechodzą korektę stylistyczną, interpunkcyjną, do której całkowicie się zaangażowałem, czuwając nad gładkością wypowiedzi i uzgadniając sens niektórych fragmentów – tak byście Wy – czytelnicy mogli zatopić się bez zacięć w opisywaną przestrzeń. Poświęcam na nią wiele czasu, naturalnie stałem się więc wielbicielem twórczości Brygidy i jednocześnie jej krytykiem – zatem zachęcam i oddziaływuję pośrednio na jej sposób pisania, oraz zawarte treści,  w stronę tych najgłębszych wyznań z serca, tych odnoszących się do terapii, idących w stronę lekkości wypowiedzi oraz magii chwili, nastroju………..pomagam i wspieram swoją energią, gdy brakuje już jej własnych sił.

Czy zatem mam się czuć intruzem na blogu brygidaibartek?

 

abc

 

Naturalne jest zatem stwierdzenie że blog jest zapisem doświadczania przemiany wewnętrznej i zewnętrznej Pary Istnień, na tle piękna Matki Ziemi i jej naturalnej, unikalnej Boskiej Wibracji. Czując że inspirowany jest Mocą Światła – uważam go za dobro publiczne , a nie swoją własność prywatną. Cieszę się że mogę w ten sposób dzielić się czymś – co jest dla mnie ważne, bo tego dzielenia się w przeszłości mojego życia nie było wiele. Naturalne dla mnie jest również stwierdzenie, że blog powstawał przy udziale talentów, umiejętności, finansów, pasji z obu stron – co czym kto dysponował w danym czasie….tak by inni mogli skorzystać, inspirować się tym że droga życia może być połączeniem pasji i wzrastania duchowego.

Po przeczytaniu powyższego tekstu, czuję jaki ma wydźwięk, to skomlenie kojota o zaistnienie w „swojej własnej przestrzeni”. Ale może już czas, aby symbolika zwierząt mocy która pokazała mi się ostatnio w postaci np. dzikiego niedźwiedzia brunatnego – zaowocowała. Czas tylko pokaże czy „Niedźwiedzica” będzie w swoim rewirze tolerowała Dorosłego Samca, nawet jeżeli nie ma teraz godów……..

Tak, istnieję, jestem, doświadczam i rejestruję to za pomocą fotografii i filmów które są w części moim dziełem. Zmieniam się, i ta zmiana może nie do końca odpowiada Brygidzie (jest dla niej za wolna). O moich zmianach informuje poniższy filmik zamieszczony na youtubowskim kanale brygidaibartek.tv pod tytułem „Na drodze do prany – prolog” :

P.S. Obecnie przebywamy na niezwykle intensywnym warsztacie, polegającym na niemal już miesięcznym okresie, z którego co drugą dobę nie spożywa sie ani jedzenia ani picia. Oczywiste jest zatem że ruszyły procesy bardzo intensywnego i głębokiego oczyszczania z programów zapisanych na głębokich poziomach – szczególnie dotyczących  wczesnego dzieciństwa. Są powiązane z ciężkimi emocjami nienawiści, odrzucenia, które istniały w  rodzinach. Życzliwe osoby proszę o wsparcie energetyczne. Proszę również o to dla Brygidy. Bartek

Gdzieś na końcu świata – Hemmingberg

Hemmingberg 9-11 września 2016

62

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

55

Droga do Hemmingberg wiodła najpierw przez wielkie tereny bagienne, objęte rezerwatem przyrody,aby po jakiś czasie wjechać na bajkowe kamieniste wybrzeże.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Barentsa jak Ty nas lubisz – mówiłam patrząc w otwarte morze, emocje na administratorów jeszcze były żywe, tak żywe, że oberwało się Bartkowi. Znaleźliśmy miejsce na nocleg (no może nie takie jak mieliśmy ostatnio w Rosji, nad samą wodą) – tutaj bardziej cywilizowane, ale i tak z widokiem na morze w którym w nocy odbijała się piękna zorza polarna.

Znów światy ludzi i Bogów się połączyły, a ja znów byłam tu i teraz w rezonansie z tym co jest.

41

42

Rano pojechaliśmy wąską, piękną drogą wzdłuż skalistego wybrzeża do Hemmingberg pół wymarłej wioski na końcu świata, aby tym razem znaleźć miejsce praktycznie na samej plaży.

60

59

58

Jeszcze podczas jazdy przywitał nas osobiście król tutejszych przestworzy – orzeł o wyraźnie żółtych nogach i dziobie. Zerwał się z pobliskiego głazu i wzniósł się ponad morzem, niosąc przesłanie – aby wznieść się ponad ciągłe rozważania o administratorach tych ziem….w końcu zaprosiło nas morze Barentsa… 

Wznoszę się ponad własne emocje jestem tu i teraz

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

56

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Mocno wiało – więc fala z siłą rozbijała się brzeg, tak jakby chciała rozbić te moje emocje do tej trawy na brzegu.

My widzieliśmy morze – ono widziało nas. Patrzyliśmy na siebie i przenikaliśmy się sobą, ciesząc ze spotkania.

– Barentsa jak ja Cię lubię – mówiłam patrząc w głąb i kołysząc się z landrynka do snu na wietrze.

63

52

53

Dobrze, że wcześniej zajęliśmy miejsce przy plaży, gdyż na noc zajechały za nas 2 campery.

I znów miałam na co narzekać!

Jak nie ludzie, ceny, chrobotek, trawa – to teraz nadmiar turystów.

Uwalniam się od przymusu narzekania

Mówię „tak” bieżącej chwili i cieszę się nią, zmieniając miejsce jak mi nie odpowiada.

Mam świadomość, że mogę zmienić swoje życie

51

Rankiem przy deszczowej pogodzie odjechaliśmy jako pierwsi z naszego „dzikiego kempingu” i tą samą drogą pojechaliśmy w kierunku Tany, nie wiedząc jeszcze gdzie jechać dalej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Coraz częściej dochodziło między nami do kłótni, wywołane to było całkowicie inną energią Norwegii, niż znaną nam z Rosji (chodziło o energię administratorów, jak i moje emocje do chrobotka).

Na noc zaprosił nas parking między Vadso a Taną, jak się okazało pod świętą górą Sammów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Popatrz jak Norwegia się wdzięczy przed Tobą – powiedział Bartek .

– Daje Ci to co Ci może dać najlepszego – dodał, a to dolało oliwy do ognia…

– Tak, bo renifery zeżarły chrobotka – mówiłam dalej w amoku złości.

Ale fakt, od samego początku Norwegia pokazywała nam wszystko to co miała najlepszego dla nas.

Doceniam to co mi ktoś daje, nawet jeżeli to nie jest idealne

Zgubiłam intuicyjne prowadzenie kompletnie – gdy wchodzą w grę emocje prowadzenie ulatuje razem z nimi – tym razem przejął go Bartek wskazując kolejny cypel na dalekiej północy, nad otwartym morzem Barentsa – pokazując mi drogi na mapie prowadzące do niego.

– Co byś powiedziała na tą drogę – zapytał w Tanie.

– Możemy spróbować, ale jak będę czuła jakieś dziwne energie to wracamy… – zastrzegłam zaraz.

– Tak – dodał Bartek .

I kolejny raz ruszyliśmy przed siebie…

(Reszta wyprawy “w stronę serca” zostanie uzupełniona…..)