PROGRAMY UMYSŁU
now browsing by category
W poszukiwaniu wizji
W poszukiwaniu wizji – marzenie duszy 5 sierpień 2013
Dziś słoneczko zakryło się za chmury i zrobiło się troszkę chłodniej od razu ożyłam . Choć może to wczorajsza ceremonia napełniła mnie energią ???
Na seminarium dzisiaj dzień samodzielnej pracy, poszukiwania wizji .
Bez śniadania udajemy się w świat z własnym pytaniem lub bez pytania .
Już pakowanie jest dla mnie zaskoczeniem . Komputer wchodzi mi do plecaka , śmieszne szukać wizji z komputerem , no dobra skoro tak ma być . Ciężki nie jest więc go poniosę .
Uczestnicząc w tym ćwiczeniu , nie mamy planów , zamiarów , idziemy tam gdzie prowadzi nas wszechświat , będąc otwartym , uważnym na wszystkie znaki , słuchamy tylko swojego wewnętrznego głosu , wyłączamy głowę .
Mnie wszechświat prowadzi do Szamanki (święta skała szamanów) suslik (świstak) uśmiecha się do mnie , klucz dzikich gęsi otwiera przestrzeń na magiczną, a może duchową część mnie , do tego orzeł symbol siły .Wszystko takie magiczne , a nagle głos , wyciągnij komputer i pisz . Głowa pragnie pożywki dla siebie , jednak po wczorajszym warsztacie z warganów (drumli ) i koncercie Alana , myśli szybko ustępują pustce, pisać , to pisać dobra , tylko co ?
I napisałam
„Był sobie człowiek . Przyszedł na świat na ziemię
Żył jak przykazał mu świat , chodził do pracy, płodził dzieci nie zastanawiał się nad tym co w życiu dla niego ważne , gdzie jego droga , gdzie on sam, gdzie jego siła .
Aż przyszedł moment gdy trzeba mu było opuścić ten świat i nagle poczuł, że chciał inaczej, jego dusza miała tutaj inną drogę , a on nawet o niej nie wiedział, a może była dalekim, jego niemożliwym do zrealizowania marzeniem ,
Dlaczego nie pozwalamy sobie na życie – tym co nasze, bo marzenia skoro się pojawiają też są nasze.
A może zamiast zastanawiać się dlaczego , dlaczego, dlaczego czegoś nie robię , lepiej zadać sobie pytanie , jak to zrobić ?
Jak pozwolić sobie, aby to marzenie które jest gdzieś głęboko wewnątrz mnie stało się rzeczywistością ?
No jak ?
-
Zobaczyć je
-
Nazwać
-
Popłynąć
Można na początku zobaczyć to jak film w kinie , że to nie moje , to kogoś innego , popatrzeć jak na coś dalekiego , na coś co dotyczy kogoś . Daleko w przestrzeń , pozwolić sobie płynąć na łódce zwanej marzeniem wszechświata . Obserwować je , zaprzyjaźniać się z nim , bo ono nie moje , więc łatwiej . Gdy zaprzyjaźniamy się z marzeniem , płyniemy od portu do portu , od miejscowości do miejscowości , by w końcu znaleźć się na wbitym w ocean kamieniu i z góry zobaczyć te wszystkie przystanki , miasta , miasteczka , kroki, które trzeba zrobić aby dojść do niego, zobaczyć jak się ziszcza , jak ktoś realizuje marzenie we wszechświecie
Co wtedy czujesz ? Złość , radość miłość, a może coś całkiem innego ….
Popatrz teraz , ktoś już przed Tobą był i przetarł Ci szlak , teraz wiesz jak iść .
Możesz prześledzić każdy przystanek, zobaczyć czy masz odwagę zawinąć do tych portów , zobacz jak każdy krok zmienia Twoje życie, ludzi wokół . Teraz widzisz co jest dla Ciebie ważniejsze niż Ty sam? .
Powiesz, no ale mam swoje zadanie we wszechświecie ? Ono mi na to nie pozwala .
Jestem wątrobą w organizmie , a zrealizowanie marzenia spowoduje, że stanę się nerkami .
A czy możesz przyjąć , że jest odwrotnie ? Ze jesteś nerkami , a na siłę żyjesz jak wątroba . A potem zastanawiasz się dlaczego ten organizm , świat jest taki pokręcony . Przecież i ty dokładasz swoje pomieszanie .
Powiesz chcę aby mi było dobrze i wygodnie , świetnie , ale czy to Twoje wielkie z duszy marzenie? Czy nie warto włożyć trochę wysiłku, aby odnaleźć swoje miejsce w życiu, aby umierając niczego nie żałować ?
Od wielu ludzi słyszę, że jestem tutaj tylko na chwilę , bo jestem kosmiczną istotą , a może warto każde miejsce w swojej podróży przez życie zostawić spełnione i napełnione energią pełni, w pełni w której jest wszystko i nic .
I realizując posłanie swojej duszy tutaj na ziemi , realizujemy siebie i cały świat i wszechświat .
I teraz krok po kroku znowu wracamy do naszych przystanków , naszych miast i miasteczek do każdego przystanku , oglądamy , przyglądamy , zaglądamy , obserwujemy co możemy zrobić aby tutaj być . Czasem wydaje nam się, że nie ma możliwości , że trzeba o 180 stopni zmienić swoje życie, jednak zazwyczaj , my już jesteśmy na swojej drodze nie wiedząc tego i zazwyczaj jest możliwość aby znaleźć się w tym porcie, w tym miasteczku . Trzeba tylko otworzyć się na to najlepsze rozwiązanie , rozwiązanie dla mnie i dla innych, zobaczyć je.
Trzeba prosić wszechświat , Boga, przyjazne nam energie, aby to wyjście było najlepsze dla wszystkich , zobaczyć je takim jakim ono jest, a nie dawać swoje plany i propozycje , problemy, trudności , zobaczyć drogę wyjścia, a nie ucieczki „
Może to pomysł na warsztat, jego program ? MARZENIA DUSZY Czas pokaże ….
Po napisaniu czuję , że czas iść w inne miejsce siadam na skale i z wysoka patrzę w przestrzeń , patrzę w Bajkał , w ludzi na górze czuję jak Szamanka mnie przytula, dając siłę przemieszaną z miękkością, przestrzenią i wolnością . Schodzę ze skały, a na dole koleżanka mówi, ze na górze są szamani z wczorajszej ceremonii .
Ja byłam na Szamance świętej górze , w której świętą przestrzeń wolno wchodzić tylko szamanom , a oni na górze – jeszcze nie zeszli . Poczułam jak wszystkie leki dotyczące ludzi , którzy swoją mocą robili coś złego innym, zaczęły przelewać się przeze mnie . Nagle usłyszałam Szamankę, która powiedziała, ja Ci krzywdy nie dam zrobić, cały wszechświat Cię chroni . Ja chciałam , żebyś Ty przyszła do mnie , a jak ktoś tego nie będzie umiał uszanować , będzie miał ze mną do czynienia.
Ok pomyślałam
Jednak wolałabym nie pokazywać się szamanom (fakt , że dzisiejsi bardziej nowocześni niż starzy, ale …..) , wszechświat jednak wybiera mi ścieżkę prosto do szamanów, wielu z nich mijam po drodze. Na górze spotykam szamankę, u której wczoraj gdy była w transie na ceremoni, byłam po błogosławieństwo .
-porozmawiaj z nią- słyszę wewnętrzny głos
-o czym – pytam
-ot tak – odpowiada wewnętrzny głos
No dobra , zagaduję ją i rozmowa jest bardzo sympatyczna . Inna szamanka robi nam wspólne zdjęcie .
Zaprasza mnie na kolejne ceremonie takie jak ta wczorajsza .
-7 lub 8 sierpnia w Irkucku na komsomolskiej wyspie
-11 sierpnia niedaleko Arszanu
Do tego momentu nie wiedziałam , gdzie po warsztacie pojechać na pozostałe mi na Syberii parę dni, troszkę mnie to denerwowało , a może sama nie wiadomo czego szukałam . Bo szczerze powiedziawszy o Arszanie opowiadało mi wiele osób. .
I tak idąc za energią , 8 sierpnia po powrocie do Irkucka udam się do Arszanu
Droga na Fihalhohi
Droga na Fihalhohi 15 maj 2013 r.
Gdy odrywaliśmy się od Maafushi czuliśmy wolność , czuliśmy , że coś się zmienia . Wchodzimy w nowy rozdział życia , szczególnie finansowego . Jadąc tutaj zastanawialiśmy się po co , kolega stwierdził , że jedziemy przerabiać pieniądze i chyba tak jest . Przerabiać zaufanie do wszechświata, że skoro rzuca nas w pewne sytuacje to i daje środki na ich realizację .
Zostawić własne więzienie ograniczeń umysłu , a podążyć za tym co przed nami. Ilość pieniędzy potrzebna dla każdego jest indywidualna , każdy z nas ma inne wewnętrzne potrzeby , coś czego ma doświadczyć w życiu i co jest jego drogą . Jednego tak jak nas cieszy ponad 20- letni samochód jak nasz terenowy Landrower, kogoś innego sportowy samochód, kogoś rower , albo motor .
Warto to rozpoznać i cieszyć się tym, a nie porównywać wiecznie z innymi i gonić nie wiadomo za czym. Jeżeli wszechświat , Bóg chce abyśmy coś zrobili to zawsze da środki na to . Wiele razy tego doświadczyliśmy w pojedynczych sytuacjach, a teraz czeka nas doświadczenie tego w dalszym naszym życiu, nie jako pojedynczego zdarzenia, ale sposobu na życie. Zaufania , zaufania , zaufania ………….
A nasza wycieczka płynęła na lunch na łache piasku na morzu, a potem mieliśmy jeszcze wstąpić oglądnąć inny resort .
Morze było wzburzone , wiał wiatr a my podążaliśmy morzem raz z falą , raz pod nią , a czasem nawet bokiem do niej . Lunch zamiast na łasze piasku na morzu , mieliśmy na kutrze, gdyż łacha piachu była zalewana przez duże fale . Potem podąrzyliśmy w kierunku wyspy resortowej ………..
wiatr coraz bardziej się zmagał , na wyspie wiało już całkiem mocno , zaczęło padać . Gdy siedliśmy na białej plaży na rajskiej wyspie , pojawiły się lęki o pieniądze , a zaraz potem wyszła tęcza, to taki znak , że problem jest w nas ,a nie we wszechświecie.
Wiało już tak , że ciężko było iść po pomoście gdy okretowaliśmy się na donke . Najgorsze z tego było to, że trzeba było płynąć bokiem do fali, a nasza wyspa znajdowała się 5 km dalej.
Na morzu było 7 bouforta , a my podarzamy w kierunku czegoś nowego , kołysząc się z jednej strony na drugą. Czasami ma się wrażenie , ze łódka staje w pionie . Kilka razy motorówka kładzie się na burcie, tak, że do środka zaczyna wlewać się woda. Obsługa i pasażerowie , wszyscy łapią co się da, aby ruchome elementy nie wypadły za burtę , ani nie zgniotły kogoś . Chwilę później przepływamy przez płytsze miejsce , gdzie napotykamy kilka wysokich 3 metrowych fal jedna po drugiej . Z miejsca takiego byliby szczęśliwi surferzy , ale na twarzach pasażerów nie widać tego szczęścia. Wszyscy lekko się uśmiechają jakoś tak zdrętwiale . . Chwytam się tak mocno Bartka, że się śmieje, abym nie wyrwała mu palcy (jako jedyny poza obsługą zachowuje trzeźwość umysłu) , ciało tak samo jak w Norwegii na Hurtigrutenie czuje się dobrze, a umysł wariuje . Wszechświat znów pokazuje jak maleńką istotką we wszechświecie jesteśmy i że w każdej chwili naszą podróż przez życie możemy zakończyć , Kolejna symbolika tego dnia . Rozmowa o pieniądzach , tęcza i sztorm .
Podróż trwa około 20 minut , łódka kręci się tak jak na żeglarskich filmach, a umysł ma czas na przemyślenia całego życia . Taka szamańska rekapitulacja .
To taka sytuacja , jakby ktoś powiedział, że zostało Wam np. miesiąc życia , a będziecie dłużej żyć jak zaczniecie żyć tak jak zawsze marzyliście . Przyznajcie się sami przed sobą co by to było i jak daleko ma się Wasze dzisiejsze życie od tego o czym w głębi serca marzycie .
Takie sytuacje jak ta na morzu uczą pokory wobec życia i zaufania do podążania własną drogą.
Wreście dopływamy emocje jeszcze nie opadły , ciężko porządnie przywitać się z wyspą . Na razie dziękujemy wszechświatowi za dopłynięcie i kolejną lekcję tego dnia.
Maafushi – polskie więzienie
Maafushi – polskie więzienie
I spędzamy dzień w polskiej kolonii , a może w polskim więzieniu na Malediwach . Miejsce dalekie od Malediwskiego raju pokazywanego na folderach. 50 metrów plaży którą jak się dobrze wykadruje przypomina te pocztówkowe . Ludzie jacyś całkowicie inni niż w Male czy Hulhumale . Ci co nie żyją z turystów , uśmiechają się tak samo, reszta … jakaś dziwna , niby mili, ale ……
Wyspa ma z 1km na 1 km, jest na niej więzienie, gdzie przebywa 700 więźniów , a na wyspie żyje 2000 ludzi. Hotele pozwoli wybudować 2 lata temu , wcześniej turyści praktycznie nie mieli tutaj wstępu. Hotele wyrastają jak grzyby po deszczu , a 90% ich klientów to Polacy.
Poza tym są trzy restauracje , dwie na nabrzeżu , popularna wśród Polaków – Re….. (dobre soki ) , druga bardziej lokerska w niej nam bardziej smakowało jedzenie i jeszcze było taniej i trzecia w środku wyspy – nie mamy o niej zdania. Bardzo dobrze zaopatrzony sklep z pamiątkami . Do mnie zagadał w nim zaklinacz deszczu , mamy jeden , ale ten ….. wręcz sam wchodził w ręce i praktycznie musiałam go kupić (20 dolarów) ciekawe jak go przewiozę przez granicę , na razie się nim cieszę .
Poza klasycznym sklepem z pamiątkami jest sklep ze sztuką więźniów, kilka – chyba 3 meczety , szkoła, policja . W czasie gdy są modły w meczecie, większość sklepów jest zamknięta. Niby fajnie przyglądać się życiu lokersów , jeżeli ktoś po to tutaj przyjechał , ale jeżeli szukacie rajskich wysp z rajskimi plażami na Malediwach, to to miejsce omijajcie z daleka !!!!!.
Znajdziecie się bowiem w pułapce , w której teoretycznie będziecie mieli tani hotel , a w praktyce , będziecie musieli korzystać z bardzo drogich wycieczek proponowanych przez Wasze hotele , aby zobaczyć te piękne, prawdziwe rajskie Malediwy .
Tak, zapłacić za wycieczki proponowane przez Wasze hotele , nie będziecie mogli jechać z innego hotelu, który dla swoich gości ma tańsze wycieczki !
Tak jak wcześniej napisaliśmy, Ci ludzie od 2 lat mogą przyjmować turystów i chcą na nich na maksa zarobić , nie mając pojęcia o tym, że pewne zachowania mają krótkie nogi . I tak jak teraz jest tutaj full Polaków a ceny od 3 miesięcy poszły do góry pomimo niskiego sezonu . Tak samo za jakiś czas Polacy przestana tutaj jeździć , bo do czego….??? Do cen wyższych jak w resorcie , do tego braku szacunku i odpowiedzialności?
W rozmowach z wieloma Polakami przejawiała tęsknota za rajem, wiele osób (kilkanaście) bezpośrednio nam powiedziało, że jest tutaj beznadziejnie. Jedno co mówili, że jest dobra baza wypadowa . Dobra baza wypadowa….? dokąd prowadzą te wycieczki …? Na rajskie resortowe wyspy , ładną rafę aby tam snorkować i w miejsca gdzie jest sprzedawany alkohol . Czy nie warto więc od razu zamieszkać na jednej w tych wysp ……?
A wyspa wciąga i próbuje ubezwłasnowolnić . Energia więzienia obok przenosi się na okolice, to podstawowe prawo wszechświata . Fajnie to działa terapeutycznie, ale na wakacje …….
My czuliśmy się tutaj koszmarnie i po przeszukaniu internetu , znaleźliśmy opodal resort w promocyjnej cenie 157 dolarów ( za dobę , za 2 osoby), ze wszystkimi podatkami i pełnym jedzeniem, na maleńkiej mocno zadrzewionej , posiadającej rafę i ponoć wspaniałe jedzenie wyspie Fihalhohi. Postanowiliśmy tam pojechać na 3 noce .
Zobaczyć tutejszy resort z bliska . Nasz hotel za transport na tę wyspę chciał 150 dolarów , więc zaczęliśmy szukać gdzie indziej. Wszechświat zesłał nam Polaków , którzy pokazali hotel gdzie są najtańsze wycieczki . Właściciel powiedział, że jutro płynie na Fihalhohi z grupą i mamy przyjść o 20,30 to ustalimy ile osób płynie i jaka cena (na ten moment podał cenę 35-40 dolarów od osoby) .
Ustalenie przeciągnęło się do późna , praktycznie cały wieczór spędziliśmy na czekaniu i ustalaniu, aby później dowiedzieć się, że nasz hotel nie dał zgody na nasz wyjazd z nimi.
Czy przyjechaliśmy na wakacje ….? Czy do więzienia….? Czy przy wykupywaniu miejsca w hotelu poinformowano nas , że musimy korzystać z wycieczek tylko z tego hotelu …? Czy przedstawiono nam ich ceny do porównania ….?
Można byłoby się zastanowić , skąd tyle zniewolenia w nas …….? Choć mają pecha Ci na Maafushi ,Polaka można skrzywdzić i zabrać wszystko poza wolnością , a może …… oni sami chcą się wyzwolić z własnych schematów i potrzebują innych do tego….?
Polakowi gdy ktoś zabiera WOLNOŚĆ to wcześniej czy później zakończy się to powstaniem czy rewolucją . Taka jest historia Polski , 1000 lat walki o wolnośc lub jej utrzymanie .
Rozumiemy , że inny hotel obsługuje tylko swoich klientów , ale przecież następnego dnia rano po wymeldowaniu z hotelu , możemy korzystać z czego chcemy i udać się gdziekolwiek chcemy!
Wpadliśmy w złość , pobiegliśmy do hotelu aby im zrobić swoje powstanie . Zawalczyć o własną wolność.
Nie było nikogo. Udało nam się wezwać właścicielkę
– takie są zasady , stwierdziła chłodno
– jutro rano , gdy będzie wycieczka , nie będziemy już Waszymi gośćmi , będziemy wolnymi ludźmi – stwierdziliśmy stanowczo
i dodaliśmy
– mafijne układy między Waszymi hotelami nas nie interesują .
Ten argument na szczęście miał decydujące znaczenie , dostaliśmy zgodę , aby być WOLNYMI LUDZMI.
W każdym razie jest ciekawie .
Rano mieliśmy płynąć o 9 godzinie , potem okazało się , że o 10 , cena skoczyła na 45 dolarów . Po dalszym długim oczekiwaniu okazało się, że łódka się zepsuła i nigdzie chyba nie popłyniemy. Polacy, którzy mieli z nami płynąc byli wściekli. Nie dość , że wycieczka miała kosztować z wejściem na wyspę resortową ponad 100 dolarów, to cały czas obcinano im czas raju . Energia była ciężka . Gdzieś nas wciągała. Sytuacja wydawała się beznadziejna , żadnej szansy wyrwania się z wyspy ani w kierunku resortu , ani w kierunku stolicy Male (donka publiczna odpłynęła wcześnie rano, następna jutro, ceny prywatnego transportu astronomiczne) , jesteśmy w pułapce, uwięzieni na wyspie .
-Trzeba poszamanić – stwierdziłam
wzięliśmy zaklinacz i poszliśmy pogadać z oceanem , prosić o wyjazd z tej wyspy, bezpieczną podróż na Fihalhohi , albo inne rozwiązanie .
Odzyskaliśmy wiarę w wolność, poczuliśmy wsparcie wszechświata . Musieliśmy jednak pójść swoją własną drogą , zapominając o grupie do której w tym momencie przynależeliśmy. Zostawić emocje , poczuć jasność umysłu i kontakt ze wszechświatem .
Gdy po ceremonii podeszliśmy znowu do Polaków okazało się , że wycieczka odwołana .
A zaraz potem stał się CUD do portu przypłynęła donka z turystami . Podbiegłam do nich zapytać z jakiego są resortu. Okazało się , że Fihalhohi …….
Po ustaleniu szczegółów transportu i rezerwacji w hotelu zabrano nas na łódkę.
Zapłaciliśmy 45 dolarów od osoby nie tylko za transport , ale całodzienną wycieczkę z lunchem .
Odrywając się od wyspy zostawialiśmy nasze własne więzienie , było to bardzo symboliczne , to tak jakby stare znane odchodziło. My płynęliśmy do nowego mniej znanego . Patrzyliśmy w tył , a więzienie coraz bardziej znikało z naszego pola widzenia, aż zniknęło całkowicie.
Za to doświadczenie warto było przyjechać na Malediwy .
Doświadczenie pobytu na Maafushi wraz z poddaniem się energii która tutaj panowała, czyli energii rozczarowania i beznadziei , a także próba wydobycia się fizycznie z wyspy, przypominają nam zagadnienie znane w świecie ezoteryki , jako zmiana linii czasowej . Było to dla nas jedno z bardziej świadomie obserwowanych doświadczeń, kiedy będąc w sytuacji trudnej , niekomfortowej , wręcz pozbawionej nadziei na przyszłość , decydujemy się na świadomą zmianę swojego stanu umysłu, poprzez krótką medytację, modlitwę , prośbę do wszechświata o wsparcie . Następuje oderwanie się od oblepiających energii tego miejsca i staje się niemalże cud (dla większości zapewne zbieg okoliczności) , kiedy wszechświat , daje nam możliwość odpłynięcia z wycieczką z resortu do którego chcieliśmy dotrzeć, a która pojawia się na tej wyspie raz w tygodniu (zwiedzanie wyspy przez turystów resortu trwa tylko godzinę) . Chcielibyśmy jeszcze zwrócić uwagę , że nie tylko chodzi tutaj o mechanizm zmiany wibracji swojego umysłu (jasności myśli) ale również należy zwrócić szczególną uwagę na propozycje wszechświata , które on potem daje, należy być bardzo uważnym.
Efektem tego stał się cud lub używając terminologii nieco innej nastąpiła zmiana linii czasowej . Zwróćcie uwagę na to, że w tym momencie zmiana ta nie polegała na jakimś nagłym przypływie środków finansowych czy materialnych , tylko na skorzystaniu oferty wszechświata , która nas stawia w nowej sytuacji , bardziej dla nas korzystnej niż to co sami byliśmy w stanie wymyślić, a w dodatku tańszej.
Jeżeli w dalszym ciągu utrzymalibyśmy umysł w energii wyspy , najprawdopodobniej nie zwrócilibyśmy w ogóle uwagi na wpływającą donkę (wpływa ich wiele) , nie mówiąc już o pomyśle zapytania .
Chcielibyśmy podkreślić, że gdy poszamaniliśmy , odpuściliśmy nie tylko oblepiające nas energie, ale również przywiązanie do tego, że chcemy wyjechać z wyspy . Staliśmy się spokojni , nastąpiła jasność umysłu, wewnętrznie wiedzieliśmy że wszechświat o nas dba , a sami możemy się tylko temu poddać.
Nocna przygoda landrynki
Estonia , okolice Tallina 9 kwiecień 2013 Wszystko zaczęło się gdy wyjeżdżaliśmy z promu w Tallinie trap po którym zjeżdżaliśmy ze statku miał taką fakturę , że łapaliśmy równe przedmioty latające po samochodzie (Landrynka z uwagi na wysokość podróżowała na promie z tirami) . W Estonii paliwo jest troszkę tańsze , więc zaraz po zjeździe , zatankowaliśmy “tańsze” paliwo do pełna. I pojechaliśmy w kierunku wyspy Saarema , gdzie wczoraj w południe zaprosił nas klucz przelatujących gęsi .
Po około 50 km popatrzyliśmy mimo chodem na wskazówkę paliwa i okazało się , że zrzucamy je jak przeciążony samolot. Poziom był na 3/4 , a nasz bak ma 81 litrów czyli spalanie ok 40 litrów na 100 km . Sugerowało to dziurę w baku, gdy zaczęliśmy się zastanawiać co się dzieje, jadąc dalej , okazało się , że w przeciągu nie więcej niż minuty wskazówka obniżyła się o kolejny minimetr.
Wielka niewiadoma, stwierdziliśmy, że dziś nocujemy na stacji benzynowej, I objawiła się za chwilkę . Pomimo, późnej pory Bartek postanowił zrobić przegląd samochodu , a po wykryciu awarii , kontynuował do świtu dobieranie śrubeczek i podkładek.
Temperatura w nocy było ok -6 , ale gdy klęknęło się na chłodnicy i położyło na silniku było całkiem ciepło.
Powód zrzucania paliwa był prozaiczny, zginęła w “tajemniczych” okolicznościach śrubeczka dokręcająca przewód paliwowy do jednego z wtryskiwaczy na 3 cylindrze silnika . Srubeczki mieliśmy przeróżne , większość z nich pasowała , ale ewidentnie brakowało oringów uszczelniających . Próbowaliśmy więc systemem McGyvera dorobić je sposobem domowym . W tym celu testowaliśmy posiadane materiały na wytrzymałość, ognioodporność oraz płyny źrące . Po 4 godzinach w plebiscycie wygrała uszczelka w sylikonie , jednak po pozostawieniu do rana i całkowitym wyschnięciu okazało się, że owszem w tym miejscu paliwo już nie strzyka, ale strzyka kawałek dalej.
Dalsze eksperymenty które miały polegać na użyciu szmat (sposób znany w świecie mechaników) okazały się niepotrzebne , bo na stację przyjechał ……..
MECHANIK na kawę
może i dobrze bo mielibyśmy dylemat w dzisiejszym świecie co potargać : koszulkę z merinosa (wiosna w końcu jedzie ) odzież na biegówki z poliestru , czy ochraniacze z kordury .
Mechanik zabrał na wzór śrubkę pojechał do warsztatu i dorobił podkładkę z blaszki miedzianej . W tem sposób wiemy co następnym razem “powinniśmy” zabrać ze sobą .
I tak okazało się, że tańsze paliwo, nie zawsze daje tańszą podróż……
Wszechświat czuwa , kamienne kręgi niedaleko stacji benzynowej zapraszają , więc może to ich sprawka abyśmy je odwiedzili….???
Piszemy ze stacji, gdzie jest WI-FI
Niedźwiedzie ekspresje
Ranua Zoo 6 kwiecień 2013
Na festynie bardzo odpoczęliśmy zatapiając się w kli macie fińskiej prowincji . To taki prezent na koniec naszego pobytu na północy .
Pożegnaniem z północą , była wizyta w zoo w Ranui. Tak drugi raz poszliśmy odwiedzić misie polarne i nie tylko. Jak inna panuje tutaj energia niż ta co zimą . Czuć wiosnę jest duże poruszenie . Jak zimą zwierzęta były szczęśliwe , że mają
schronienie jedzenie , teraz wiosna , a wraz z nią instynkty ciągną je na wolność . Słychać było więcej pretensji , narzekań na to , ze trzeba siedzieć w klatce, że samica , samiec po drugiej stronie płotu , a z igraszek nici . Taka cena cieplej pewnej bezpiecznej zimy. Ileż razy zachowujemy się tak w życiu na moment chcemy bezpieczeństwa , schronienia , a potem tkwimy w nim przez resztę życia, uwikłani w zobowiązania czy zniewoleni jak te misie
. Druga rzecz , która bardzo rzuca się w oczy , to władza nad niedźwiedziami . Niedźwiedź w przyrodzie nie ma naturalnych wrogów , poza człowiekiem . Człowiek nie walczy jak przyroda , ma umysł , który potrafi wykorzystać tak , że nadrabia tym siłę mięśni . I w ten sposób może osadzić niedźwiedzia w zagrodzie . Oczywiście tutaj bardziej nasuwają się refleksje niż pretensje misi. Im dobrze, o tym pisaliśmy przy okazji pierwszego pobyty w Ranui.
Jednak należy zdać sobie sprawę z tego,
że często istnieją inne światy niż myślimy . Niedźwiedź myślał, że nie ma na niego mocnych poza przyrodą i ……. Zdziwił się zapewne gdy okazało się, że taki „mały” człowiek potrafi zwyciężać z nim . Tak samo my znamy świat mięśni, umysłu , ale poza nimi są inne światy . Świat energii – wszyscy znamy mistrzów Tai Chi , którzy potrafią powalić , czy zabić ruchem , który nawet nie dotyka ciała. Broń psychotroniczna udoskonalana od czasów zimnej wojny zarówno w Rosji jak w Stanach . Niektórzy powiedzą świat magii, bzdury, ale czy z czasem nie zdziwią się jak misie ……???
Świat energii jest potężny , o tym mówią wszystkie religie świata , tylko aby się nie „zdziwić” może lepiej zacząć go poznawać narzędziami, które mamy i im ufamy czyli ciałem i umysłem , a zaczniemy doświadczać bardziej subtelnych światów . Szczególnie jeżeli otworzymy się na te doświadczenia.
Mówimy to z własnego doświadczenia i uważamy, że warto. Zresztą naszą wiedzą i doświadczeniem zawsze z chęcią się dzielimy , szczególnie na warsztatach. Sami non stop odkrywamy nowe mechanizmy , nowe energie.
Na pewno gdy na jakiś poziomie poznamy świat energii , pojawią się nowe bardziej subtelne. Przecież świat , wszechświat jest nieskończony .
Myślimy , że każdy następny poziom będzie lżejszy, bardziej subtelny i rozproszony ……
A wracając do zoo, trafiliśmy tym razem do niego w porze po karmieniu. Zwierzęta były senne . Tylko niedźwiedzie polarne czekały nas z drzemką . Byliśmy tu miesiąc temu w na końcu zimy – prawie obudziły się niedźwiedzie brunatne , teraz jesteśmy tutaj na progu wiosny , która tutaj już panuje i której Wam wszystkim życzymy.
Niedźwiedzie zaprosiły nas na Spitsbergen , pewnie skorzystamy za jakiś czas z zaproszenia . W sumie drugi raz do Ranui przyjechaliśmy specjalnie dla nich, co widać na zdjęciach. Dzięki kochane i bawcie się dobrze oglądając telewizję z turystów . Myście o nas dobrze!!!




























D5 Creation