ODŻYWIANIE SIĘ PRANĄ

now browsing by category

 

Jedzeniowe refleksje z wyspy na morzu Białym

Jedzeniowe refleksje Kuzowa 8 lipca do 2 sierpnia 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Na Archipelag Wysp Kuzowa pojechaliśmy z małą ilością własnego jedzenia, dzikie miejsce – zero sklepu, restauracji. Za to źródełko z pitną wodą, grzyby w lesie,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

16

14

jagody, laminaria (morska kapusta) i fokus w morzu (kulki smakujące jak ogórki małosolne)

13

12

iwan czaj (wierzbówka kibrzyca na herbatkę). I dobrzy ludzie.

Zresztą mogliśmy testować bycie na czystej pranie, gdybyśmy chcieli zostać, a nie byłoby co jeść. Nie było jednak takiej konieczności. Rękami aniołów wszechświat niemal wciskał nam pożywienie. A będąc w miejscu wysoko wibracyjnym programy wychodziły i tak same szeroką rzeką.

Zresztą to co pokazał nam świat dookoła było niesamowite.

Już drugiego dnia pobytu na wyspie przyszedł kucharz gotujący dla wycieczek jednodniowych przypływających na wyspę na zwiedzanie z obiadem – z biura „Karelia Tour” mówiąc – dziś grupa nie przyjedzie jest sztorm, zabierzcie chociaż trochę zupy (nie dołożyłem tam mięsa) szkoda jej – inaczej się zepsuje, warzyw, chleba – miało być 45 osób.

Na nasze stwierdzenie – „mamy mało jedzenia” – dostaliśmy szybką odpowiedź – zostańcie na wyspie, tu Was nakarmią!

Uwalniam się od lęku, że nie będę miała co jeść

Mam świadomość, że wszechświat się o mnie troszczy, gdy jestem na swojej drodze

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zresztą od razu zauważyliśmy, że gdy tylko pojawiła się świadomość braku jedzenia, mimo że nie nastąpiło to jeszcze na planie fizycznym – to zaczęły wychodzić różne, silne programy.

U mnie, że nagle bałam się dzielić z innymi tym co miałam.

Uwalniam się od lęku, że gdy mam mało, nie mogę dzielić się z innymi, bo dla mnie zabraknie.

Mam świadomość, że wokół mnie jest wszystkiego pod dostatkiem i wszechświat jest dla mnie hojny

Bartek zaczął znów dużo jeść, jakby chcąc zgromadzić w sobie zapasy

Uwalniam się od przymusu gromadzenia zapasów również w swoim ciele

Uwalniam się od przymusu obciążania swojego ciała, psychiki zapasami

Żyję w pełnym zaufaniu, że wszechświat o mnie dba i dostarcza ich we właściwym momencie

Tak, tak daje to co właściwe, a nie to co nasz umysł chce.

Pragnienia umysłu, jego programy często powodują, że mimo że jest dostatek wokół nas – nam wydaje się, że nic nie ma.

Bo nie ma tej jednej rzeczy, której pragniemy!

Pamiętam jak jeszcze kiedyś Bartek wpadał do kuchni, na kuchence garnki z jedzeniem, pełna duża lodówka warzyw, serów itp., w szafkach kasze, w zamrażalniku pierogi, krokiety z grzybami – ale w chlebowniku nie było chleba.

– Nie ma co jeść!!! – mówił w emocjach.

– Co Ty robisz – mówiłam do niego – obrażasz Boga, Wszechświat za ich chojność.

Jednak mimo że miał tego świadomość, brak chleba był równoznaczny dla niego z brakiem jedzenia.

I co kreował???

Tylko należy zauważyć, że nie mówił – jestem głodny i chcę jeść, tylko nie ma co jeść.

Ciało jeszcze jedzenia nie potrzebowało tak naprawdę, na razie jeść chciały tylko zapisane lęki, programy.

A jedzenie to był chleb.

Tego dnia i następnego wszyscy turyści na wyspie jedli zupę z „Karelii Tour”. Nawet następnego dnia poczęstowaliśmy nią poznanego w porcie kajakarza z Moskwy – Żenię, który w międzyczasie ze swoją dziewczyną przypłynął na wyspy. Symbolika tego wydarzenia była wielka – nie mieliśmy wcześniej, a chwilę potem to my częstowaliśmy , cuda…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po czasie pojawiała się potrzeba smaków i ona chyba była najsilniejsza. Bo na samych borówkach moglibyśmy spokojnie przeżyć, jednak umysł szukał atrakcji.

Nawet suchy chleb smakował jakoś inaczej, inaczej – bo miał inny smak .

Uwalniam się od ciągłego przymusu doświadczania nowych smaków

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Fakt, że jak dowiedzieliśmy się na wykładach z fizjologii jedzenia od R. Sułtanowicza (profesora fizjologii uniwersytetu w Petersburgu) im więcej smaków i informacji jedzeniowych dostarczamy do siebie tym więcej organizm tworzy przeciwciał (tutaj mogłam namieszać, ale czegoś na pewno tworzy) i dzięki temu nie mamy skłonności do alergii.

Zauważyłam mechanizm, że jak ciało się nasyci jakąś informacją jedzeniową, to potem już jej nie potrzebuje, więc chyba warto obserwować, to do czego organizm ciągnie, zamiast zmuszać go do ograniczenia pewnych potraw (na chwilę nie ma problemu, ale na dłużej jest).

I właśnie zauważyliśmy, że chleb szczególnie biały wek nam tu na wyspach smakuje, a nawet gdy dostaliśmy kilogram mąki – zrobiliśmy na ognisku żyngelow hasa – placek z ziołami rodem z Nagornego Karabachu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisaliśmy o nim :

http://brygidaibartek.pl/nagorny-karabach-powitanie-i-kulinarne-odkrycie-wyjazdu-zjengjalow-has/

http://brygidaibartek.pl/zielona-potrawa-dlugowiecznych-karabachow-zhengyalov-has/

Robiłam pierwsze w życiu pierogi z grzybami i borówkami…też na ognisku.

18

19

20

Jeszcze jakaś potrzeba mąki jest, jej informacji – szczególnie w sytuacjach gdy pojawia się brak. Taki prosty program tego za czym tęsknili w czasach głodu nasi przodkowie.

Rodziła się w nas pokora do tego co oferuje wszechświat pod postacią okolicznych ludzi. Szczególnie dotyczyło to Bartka, który od dziecka bronił się przed spożywaniem pewnych pokarmów i często również gdy inni chcieli go częstować tym czego nie chciał – reagował wręcz nieprzyjemnie agresywnie – odrzuceniem gościny. Wszystkich traktował jak swoją matkę, czyli osobę która wpycha mu to czego nie chce jeść.

A gdy z czymś walczymy to to wzmacniamy.

Zrezygnować z czegoś można tylko wtedy gdy świadomie zaakceptujemy, że tak jest i będziemy chcieli to zmienić.

Następna naszym zdaniem zasada, aby z czegoś zrezygnować należy mieć do tego szacunek, gdy się go nie ma cały czas się jest uzależnionym od tego.

Po prostu pogodzić się z tym jak jem i świadomie z tego zrezygnować, bez przejmowania się otoczeniem.

Więc jeszcze raz:

Akceptuję mój aktualny sposób odżywiania i mam szacunek do spożywanej żywności, niezależnie jaka jest.

Jak mówił R. Sułtanowicz najbardziej służy naszemu zdrowiu to co nam smakuje. I gdy przestajemy jakieś jedzenie uważać za złe, zakazane, za jakiś czas nasycamy się tym i nie sięgamy po nie.

Poza tym jedząc i krytykując to co jemy, jaką energię w siebie wprowadzamy???

Uwalniam się od przymusu agresywnego odrzucania tego czym chcą ugościć mnie inni,

Z szacunkiem, wdzięcznością odmawiam darom wszechświata, gdy nie mam na nie ochoty

Mam świadomość tego, że każdy gości mnie na swoim poziomie.

Uwalniam się od wstydu, braku akceptacji przed swoim sposobem odżywiania

Akceptuję moją drogę odżywiania

Podróż, a już tym bardziej pobyt na wyspie uzmysłowił nam fakt, że pewne – nawet chemiczne, przetworzone produkty smakują nam jedzone od czasu do czasu – jak makaron z borówkami, czy ziemniaki piure z torebki z grzybami, czy nawet zupka w proszku. Zresztą R. Sułtanowicz też o tym mówił, że większość ocen co dobre czy złe dla zdrowia, nie jest robione z uwagi o dbanie o nasze zdrowie, ale z uwagi na możliwość większej sprzedaży produktów.

Najlepsze jedzenie to takie jakie mi smakuje i służy mojemu ciału.

To moja główna zasada i nie znam innej. Ileż razy powtarzam, czy do swojego samochodu wleje się paliwo, po którym samochód będzie ociężały, pierdział i ledwo jechał????

Pod względem obserwacji właśnie programów jedzeniowych był to niesamowity czas. Czas również zgody na siebie samego pod tym względem. Szczególnie dla Bartka, gdyż ja od dziecka mogłam jeść co chciałam (mięso zaczęłam jeść ze względów społecznych, nie rodzinnych), on natomiast był zmuszany do jedzenia.

Obserwowaliśmy jak dbano o nas, główny strażnik wyspy Zachar, widząc, że krępujemy się brać od innych jedzenie, przynosił nam chleb mówiąc:

– Jaka różnica u kogo się zeschnie.

Czasami strażnicy przyrody gościli nas pomidorami, ogórkami, cebulką, nie mówiąc o pomarańczy czy nektarynce, które były największymi darami wszechświatami.

Takim innym smakiem.

Jak się potem okazało takim zachłyśnięciem się innym smakiem.

Chwilową atrakcją.

Nie ciągnęło nas do mięsa, ryb, tłuszczy, troszkę pojawiał się nabiał jako mleko do kawy, Bartkowi zasmakował raz na warsztacie makaron z tartym w pył jak parmezan – serem z Himalajów.

Pojawiła się niesamowita radość z gotowania na ognisku. Ochroniarze pożyczyli nam blaszankę i patelnię. Bez tego nie bylibyśmy w stanie ugotować wody, gdyż jedna butla campinggazu dawno by się skończyła. Taka prostota życia. Ciepło…

8

Rosjanie to mistrzowie gotowania na ognisku, praktycznie nikomu nie przyjdzie do głowy aby ugotować wodę na gazie (często w ogóle go nie mają), tylko pierwsze szukają gdzie rozpalić ognisko.

Cieszyło mnie to niesamowicie, grzyby z cebulką z trochą wody, czasem do tego ziemniaczek, czasem szczawiowa zupka z ziemniaczkiem, czasem z laminarią (morską kapustą ).

A laminaria, która rośnie w morzu do spożycia najlepsza jest po wysuszeniu. Nie wiem dlaczego sama z siebie świeża jest napompowana wodą i nie zbyt dla nas smaczna. Już po lekkim podsuszeniu robi się dobra, a gdy się ją wysuszy to można dodawać do potraw, wtedy znów ciągnie wodę i staje się większa. Lub można jeść tak jak uwielbiał Bartek – jako prawdziwe, najbardziej prawdziwe na świecie Sushi, bez żadnych przeróbek. Owijal nią co tam miał. Czasami chleb, ogórek, czasami kiszoną kapustę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

Dostaliśmy trzy małe główki i w butelce po 5 litrowej wodzie – ukisiliśmy.

Rodził się też szacunek do najmniejszego kawałka jedzenia. Szacunek, wdzięczność. Tak wdzięczność, bo można z czegoś świadomie zrezygnować, ale niekoniecznie to wcześniej opluwając, i odrzucić nie będąc pogodzonym z tą rzeczą , człowiekiem, sytuacją… (np. wierzeniami naszych rodziców, przodków)

Jestem wdzięczna za to wszystko co nam do jedzenia, czym wszechświat chce mnie karmić, niezależnie czy z tego skorzystam czy nie.

Piliśmy kawę – jak była (zresztą Zachar jak się dowiedział, że lubimy kawę dbał abyśmy ją mieli).

Zachar pozwolił nam nazbierać Iwan Czaj na jednej z sąsiednich wysp, przefermentowaliśmy go potem i zrobiliśmy pyszną herbatkę – niedługo będzie filmik o Iwan Czaju w której rozgotowywaliśmy borówki i wychodziła super.

Innym razem na warsztacie tummo pozbieraliśmy porzucony bez szacunku Iwan Czaj – nazbierany na jakieś tam imieniny i przez solenizantkę od razu rzucony w kąt. Taka bezmyślność, tym bardziej, że został pozbierany z pięknego kawałka malutkiej łąki, który sycił oczy każdego kto tam przechodził.

Sama zauważyłam, że od jakiegoś czasu nie mam ochoty zbierać kwiatów na wianki, patrzę na nie i pozwalam im żyć do końca ich dni.

Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że nie będę musiała zbierać jagód, grzybów i innych darów przyrody. Tylko będę mogła patrzyć na oblepione jagodami krzaki, i między tym grzyby. Może od czasu do czasu poczęstować się listeczkiem czy jagódką, ale tyle……

Nie macie pojęcia, jak pięknie wygląda las pełen grzybów, borówek itp.

22

21

15

Zresztą już wiele razy pisałam o tym, w sprawie zwierząt. Przecież te, na które nikt nie poluje są blisko człowieka, przyglądają mu się, a gdy następuje walka i polowania uciekają – jak mogą głęboko – w las.

Żyję w harmonii z otaczającym mnie światem

Na koniec może parę słów o warsztacie tzn. o jedzeniu na nim, bo rozpisałam się bardzo, ale jak opisać 25 dni krótko, gdy tak wiele rzeczy w tym temacie się działo.

Na warsztacie jedzenie przygotowywane było na ognisku przez kucharkę, której codziennie pomagali dyżurni.

Jak na rosyjskie jedzenie (porównuję do tego z innego warsztatu, którego gdzieś wcześniej doświadczyłam) – było bardzo bogate.

Na śniadanie zupa mleczna, czy makaron z np. serem z Himalajów, czy kasza nawet z kawałkami moreli, czy rodzynek. Do tego kromka chleba posmarowana masłem z grubym kawałkiem sera, często po łyżce surówki z marchewki przyrządzanej po rosyjsku z czosnkiem .

Na obiad sałatka najczęściej z kapusty lub buraków – też łyżka,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

zupa – zazwyczaj z dodatkiem na cały kocioł dwóch konserw jakieś mielonki, aby miała posmak mięsa.

kasza, makaron również z aromatem smakowym mielonki….

Kolacja już jedno danie – kasza, makaron, ryż zazwyczaj z mielonką…

Troszkę było wariacji herbacianych 

10

Zazwyczaj było jedno danie w ciągu dnia bez mięsa, więc jedliśmy jedną łyżkę na 2 osoby (czytaj łyżkę – nie chochlę) + ewentualnie łyżkę sałatki.

Czytając ten opis należy mieć świadomość, że rosyjskie porcje są na poziomie przedszkolnych za moich czasów, czyli ok. 200 ml zupy czy kaszy, makaronu na śniadanie, obiad to: ok 100 g sałatki, zupa ok 200 ml, drugie danie z 3 łyżki…..czegoś. Kolacja też 2-3 łyżki kopiaste i tyle, do tego kromeczka chleba. Wszystko mało tłuste i mało mięsne. Ważny smak. Jakby u nas ktoś dodał łyżkę czy dwie skwarek do 10 litrów zupy.

Jest jeden wyjątek ryba, wtedy je się ją nawet bez niczego – samo mięso.

Mnie zaraz się przypomina, jak poznałam Bartka, a jego mama myślała, że jak do potraw doda mało mięsa, uda się jej okłamać mnie właśnie taką łyżeczką, która tutaj jest po prostu mięsem w standardowej ilości. W Rosji się po prostu tak jada…., nie z biedy tylko przekonania… że tyle wystarczy. I tak mówią że tu szczególnie na północy jedzą tłusto – bo jest zimno i muszą mieć mięsna dietę.

Zresztą po co dużo jeść???

Czy to znowu nie wymysł marketingu, podchwycony przez nadopiekuńcze matki???

Po co przerzucać przez siebie takie ilości pożywienia. Zresztą czy takie jedzenie zachowuje zdrowie???

Chyba wyraźnie widać po Amerykanach – co powoduje i co napędza (suplementy, lekarstwa itp.).

My sami ostatnio mało jemy, szczególnie Bartek przestał przez siebie przerzucać dużych ilości pożywienia, a powoli zaczyna mieć odwagę sięgać tylko po to co mu smakuje.

Uwalniam się od przymusu jedzenia dużych ilości pożywienia

Jem tyle ile to służy mojemu ciału

Uwalniam się od lęku jedzenia tego co mi smakuje – „zaszkodzi mi, jest niezdrowe, będę po tym chory „

Najzdrowsze jedzenie jest takie jakie mi smakuje. Ufam swojemu ciału w tym zakresie

I tak można byłoby pisać i pisać …… jednak może na tym zakończę i z pełną wdzięcznością jeszcze raz podziękuję wszystkim istotom, które nas karmiły, wszystkim produktom, które zechciały stać się częścią naszego pożywienia, a przy okazji częścią nas. Sobie, że pozwoliliśmy to sobie zobaczyć, duchom wyspy, morza, że wspomogły nas w tym procesie.

24

23

Park Ruskeala – uwolnij swój luksus

Park Ruskeala – uwolnij luksus w sobie 28-29 czerwca 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W emocjach żalu, że coś straciłam odjeżdżając znad Ładogi, czułam się taka opuszczona, wręcz zmuszona do zostawienia najlepszego przyjaciela. Czasem tak mam – zauważam to, że gdy tracę komfort wpadam w panikę, a co za tym idzie w emocje.

Już po północy na nocleg przygarnął nas leśny parking przy wodospadzie Ahvenkoski niedaleko marmurowego kanionu. Dając wytchnienie i pozwalając puścić z siłą wodospadu stare energie z przeszłości, stare lęki.

Bo przecież złość, agresja, pretensje przykrywają lęk!!!

Uwalniam się od lęku przed nowym

Z radością żegnam stare dziękując mu za lekcje i idę w nowe nieznane.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

7

9

Coś krzyczało ja chcę nad Ładogę – jeszcze nie czas było wyjeżdżać, energia tam się nie dopełniła.

Bo zauważyłam, że gdy pozwolę, aby jakaś energia się dopełniła ta energia również odchodzi i jest miejsce na nowe.

Trzymanie i dobrych i złych energii nie jest dla mnie właściwe i jak każde przywiązanie tylko mnie ogranicza. Dopiero wyjście z własnej strefy komfortu daje szansę na zmiany.

Uwalniam się od przywiązania do własnej strefy komfortu

Pozwalam sobie na zmiany

10

11

12

8

Wodospad poprosił, aby Wam go pokazać na filmiku, abyście mogli się z nim połączyć w medytacji

Uwolnieni od emocji podjechaliśmy pod Kanion Marmurowy do parku Ruskeala, jednej z większych atrakcji turystycznych koło Ładogi (www.ruskeala.info).

Jest to kanion powstały sztucznie, gdyż pozyskiwano z niego marmur do budowy pałaców carskich w Petersburgu.

Obok budki z pamiątkami, wyrobami rzekomo z szungitu, który nie brudzi rąk i z marmuru, który wygląda jak plastyfikator. Zresztą figurki z szungitu i marmuru są podobne tylko w innym kolorze. Świat iluzji.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

A sam kanion można zwiedzać na dwa sposoby obchodząc go dookoła ścieżką po górze (wstęp 200 rubli – 12 zł od osoby) lub pływając po jeziorku na łódeczce (400 rubli – 25 zł za łódkę za godzinę – max 4 osoby) . Wybieramy tylko ten drugi wariant i po odstaniu w kolejce po łodeczkę ok. 1,5 godziny, wsiadamy do niej, a uśmiech praktycznie nie schodzi z naszych ust. Miejsce radości.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Czasem mnie samą zaskakują moje reakcje, bo przecież z umysłu patrząc, tutaj właśnie zły człowiek rąbał ziemię dla swoich egoistycznych potrzeb.

A, z drugiej strony miejsce z radością dawało i cieszyło się, że przeszło transformację w rękach człowieka w piękne dzieło.

Cieszyło się, że może być wydobyte na zewnątrz i docenione w całej krasie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kiedyś już to czułam w kopalni ametystów w Finlandii, lub oświetlonej pięknie jaskini w Gruzji – dokładnie to samo uczucie.

Ziemia cieszy się gdy wydobywamy z niej materiały tworząc coś pięknego – co sprawia nam ludziom długotrwałą radość i pożytek, jednak gdy wydobywamy z niej materiały dla chwilowego kaprysu nie tworząc nic sensownego ani dla siebie, ani dla innych, czuje się zła – dlaczego ma dawać i dawać.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dlaczego ma dawać na coś co dla osoby która to otrzymuje nie jest nic warte??? Wtedy się denerwuje.

Dlatego może ludzie wprowadzili pieniądz, bo wielu ciężko było docenić to co mają, gdy ktoś nie ocenił ile to jest warte.

Uwalniam się od przekonania, że ktoś musi oceniać moją wartość

Jestem cenna i wartościowa sama dla siebie

Jestem wdzięczna za to co otrzymuję i wszystko co otrzymuję pożytkuję dla szczęścia, radości, zdrowia mojego i innych.

Miejsce mówiło popatrz gdy z radością i wdzięcznością bierzesz luksus – nie jest to niczym złym.

Uwalniam się od przekonania, że luksus jest czymś złym

Pozwalam sobie na luksus w moim życiu, taki mój własny luksus, zgodny z sercem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A czym jest własny luksus dla mnie. Jest tym, że pozwalam sobie na wszystko co jest dla mnie ważne w najwyższej dla mnie jakości. Niezależnie od ceny i wartości dla innych. To jest dla mnie luksus. Jabłko od dobrej „babci” z sadu – dane z sercem – jest dla bardziej luksusowe niż obiad w modnej restauracji. Jednak to każdy sam musi ocenić co mu tak naprawdę sprawia mu radość, podnosi energię.

W grocie na jeziorku przyszedł czas na krótką medytację, na którą teraz zapraszamy.

Spacerując łódeczka po jeziorku przyglądaliśmy się jego życiu z bliska, ptaki mewy żyły w jedności z człowiekiem nikt nie był dla nikogo wrogiem czy pożywieniem, nikt nie był podporządkowany drugiemu, każdy żył obok siebie szanując siebie nawzajem. Pierwszy raz widziałam młode mewy, które jeszcze nie latały stojące w zaufaniu pół metra ode mnie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zaraz powstawał w umyśle świat idealny, gdy cała dzika przyroda nie będzie miała lęku przed człowiekiem i człowiek lęku przed nią. Wszyscy będą żyli w miłości i radości obok siebie.

Powiecie – to iluzja, popatrz jak dzika przyroda walczy ze sobą.

Tak walczy o przetrwanie…….., jednak gdy człowiek jako gatunek na samym szczycie drabiny ewolucji, o najwyższej świadomości i wibracji odpuści walkę o przetrwanie przechodząc na odżywianie praniczne, to i przyroda „dzika” biorąc przykład z niego przestanie zjadać się nawzajem….

Uwalniam się od przekonania, że aby przetrwać muszę zjadać innych

Pozwalam żyć sobie w harmonii z innymi mieszkańcami ziemi napełniona boskim światłem.

A czyż życie w boskim świetle nie jest największym luksusem …???

14

Petersburg nocą, albo to co kryje się pod jego pięknem

Petersburg nocą, a może o tym co kryje się pod jego pięknem 25 czerwca 2016

 

12

 

14

 

Mosty Petersburga kolejna rzecz w której kiedyś uwiązałam energię – zwodzone mosty. W dzień drogi, a w nocy pod nimi przypływają wielkie statki. Niesamowity pomysł człowieka.

Przecież sam Petersburg stworzony wizją jednej osoby Piotra I, na bagnach i ok 40 wyspach. Najbardziej wysunięte na północ milionowe miasto świata (6 milionów), wpisane na listę UNESCO. Po całkowitym wręcz odnowieniu na 300 – lecie powstania, perełka na skalę światową. Uznane za jedno z najpiękniejszych miast świata.

Czy też tak uważam??

Oczywiście, piękne miasto gdzie ziemia łączy się z wodą, gdzie każdy budynek jest w harmonii z sąsiadem. Gdzie jadąc po centrum wiele kilometrów szczególnie nocą gdy fasada każdego budynku jest oświetlona można zapatrywać się w jego piękno, kanały powodują połączenie ziemi z wodą. Harmonia na każdym poziomie….????

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Wzrokiem nie można się napatrzyć, ale ta piękna forma przykryła chyba największą tragedię miasta w nowoczesnym świecie. Gdzie echa tamtych wydarzeń krzyczą spod odnowionych tynków, gdzie zmarli proszą o pomoc, chcą zemsty, wyją z bólu, głodu, pragnienia, umierają śmiercią głodową. Czas to wymysł świata materii, a na poziomie energii cała ta tragedia rozgrywa się teraz.

I rodzi się takie poplątanie, rozdział tego co widzisz od tego co czujesz. Pięknie, pięknie ale tragicznie. Moim zdaniem jedno z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejsze energetycznie miasto w jakim byłam.

Teraz potęguje to tłum turystów, którzy jak wcześniej w Peterhofie przyszli zobaczyć w parę dni wszystkie te atrakcje, więc ganiają jak oszalali.

Gdy otwierali mosty widzieliśmy kilkaset autokarów, a na rzece kilkaset łódek. Całe nadbrzeże w okolicach mostów (kilka, a może kilkanaście kilometrów oklejone ludźmi – jak na przejazd papieża. Powiem szczerze, że troszkę żałowałam, że nie popłynęliśmy zwiedzać łodzią. Woda płynąca szybciej się oczyszcza niż ziemia, a od samego wjazdu w rejon Petersburga , czy nawet już wcześniej czuć było bardzo trudną energię.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

7

 

Filmik z otwarcia mostów

 

 

Bo to miasto jest energetycznie jak obóz koncentracyjny (na szczęście tutaj pomaga woda i odbudowa miasta w oczyszczeniu). W czasie oblężenia które trwało 2,5 roku – od września 1941 do stycznia 1944 zginęło w nim 1-1,5 mln cywilów, 0,5 mln żołnierzy i w okolicy ok 300 tys żołnierzy niemieckich. Czyli razem ok. 2 mln osób, dla porównania w obozie Oświęcimiu zginęło wg .najnowszych obliczeń ok 1,3 mln ludzi.

Większość osób Petersburga zginęła z głodu i mrozu, powszechne były przypadki kanibalizmu. Niedawno czytałam artykuł w prasie, że jakaś staruszka (która przeżyła oblężenie), wstała w nocy poszła do sąsiadki – zabiła ją i zaczęła ją zjadać.

 

Uwalniam się od przymusu śmierci głodowej

 

Uwalniam się od śmierci przez zamarznięcie

 

Mam świadomość, że można żyć bez jedzenia i mieć wpływ na temperaturę ciała i wykorzystywać to w praktyce

 

Tragedia ludzi która rozgrywa się na naszych oczach, z drugiej strony można zobaczyć piękno tworzenia miasta, miasta które było przed wojną perełką na skalę europejską. Miasta dumnego ze swojego piękna.

Można się zastanowić dlaczego się tak stało???

Dlaczego nie spotkało to innych miast???

Na pewno odpowiedzi będzie wiele i na pewno nie ma jednej właściwej. Może było zbyt nadęte ze swojego piękna, zarozumiałe, a może to była forma zwrócenia oczu świata na niego???

W czasie oblężenia ludność czuła się opuszczona przez wszystkich, Stalin ponoć bardzo nie lubił Petersburga. Czuła zapewne wrogość i do Hitlera i Stalina.

 

8

 

Miasto które miało być przyczółkiem Europy, czyli zapewne w myśleniu wielu czegoś lepszego – bo innego bardziej materialnego, teraz przez tę Europę zostało napadnięte, a swoi nie pomogli takiej perełce.

 

Uwalniam się od przekonania, że Europa jest pępkiem świata i wszystko co europejskie jest najlepsze

 

Doświadczam inności świata i z każdego jego fragmentu przyjmuję to co najlepsze dla mnie.

 

A zapewne Piotr I był zapatrzony w Europę tworząc to miasto i teraz ta Europa pokazała mu się w całej swojej krasie.

A może pojawiła się zazdrość „Europy”, że ktoś poza nią tworzy takie cacko.

A może miejsce nie chciało tam rosyjskich energii. Gdyż wcześniej należało głównie do Szwedów i dopiero za czasów Piotra I zostało zdobyte. Głównym marzeniem cara było zbudowanie od podstaw miasta, które miało świadczyć o narodzinach potęgi państwa rosyjskiego.

Choć to wszystko to tylko dywagacje dla umysłu. Bo tak jak napisałam teorii jest bardzo wiele i myślę, że kumulacja dopiero ich wszystkich spowodowała to co się stało.

 

10

 

Petersburg jest bardzo europejski co widać na ulicach, szczególnie w tej negatywnej formie. Dla mnie chyba bardziej Szwecki niż Rosyjski.

Ludzie zdecydowanie bardziej zamknięci niż w innych rejonach Rosji (również w całym rejonie), mniej uśmiechnięci , mniej życzliwi, mniej pogadani.

Inna odsłona Rosji. Takiej Rosji w której nie czujemy się dobrze.

Nierosyjska Rosja.

W czasie całego pobytu w mieście brzęczało mi w głowie:

 

Uwolnij się z przymusu jedzenia i szerz tą świadomość po świecie.

 

Jakże inaczej wyglądałoby życie obleganych, gdyby nie musieli jeść??? Dlatego mimo że jeszcze jemy i MUSIMY troszeczkę jeść (w każdym razie tak nam się wydaje), to będziemy coraz więcej mówić, pisać w tym temacie. Pokazując to nie jako przejście na życie bez jedzenia, ale możliwość która może być pomocna w wielu sytuacjach, nie tylko tak ekstremalnych jak w Petersburgu.

Tak, to problem, że gdy nie odżywiam się wyłącznie pranicznie nie mam prawa dzielić się wiedzą o niej. Ale przecież nie będę dzieliła się tym – jak przejść na pranę, ale tym, że w ogóle istnieje takie zagadnienie i jest taka możliwość.

 

Pozwalam sobie dzielić świadomością życia bez jedzenia z innymi.

 

11

 

I tak zaraz po otwarciu mostów, czyli o trzeciej nad ranem z radością wyjechaliśmy z miasta jadąc w kierunku jeziora Ładoga.

Dziękujemy miastu za gościnę, za Peterhof, cudowne spotkanie z Marysią i Andrzejem taki naszymi aniołami w tym mieście, nocne mosty i przesłania.

Złoty zachód słońca

Złoty zachód słońca 12 czerwca 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Są zachody słońca, które zapadają głęboko w serce, otulają taką magią, że stąpa się na granicy światów, będąc na ziemi.

I tak było tym razem, wiatr się uspokoił, morze prawie wygładziło, bezchmurne niebo, bryza od morza…

i słońce, którego promienie tańczą z wodą swój złoty taniec.

In bliżej spotkania wody i słońca tym ten taniec jest bardziej intensywny, wszystko złoci się dookoła, a ono swoim promieniem dosięga każdego kto tylko chce stanąć w świetle.

Mewy leniwie konsumują swoją kolacje, a złote promienie odżywiają nas mówiąc:

Nie musisz jeść niczego innego niż światło, pozwól sobie na to, uwierz w to całą sobą.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ile radości sprawia mi chodzenie tak brzegiem morza i wpatrywanie się w zachodzące słońce. Im jest się dalej na północ o tej porze roku tym wolniej zachodzi.

A nawet gdy zajdzie jego jasność dalej pozostaje.

Nie musisz się bać, że jak mnie nie ma, to nie ma światła słyszę dalej, przecież widzisz, że to nie ma żadnego związku.

Im jesteś bliżej mnie w swoim sercu tym bliżej wolności od jedzenia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Oddychaj złotym światłem prosto do serca z uśmiechem na ustach, a każda Twoja komórka zostanie odżywiona najlepszym i najbardziej wartościowych jedzeniem jakie znasz.

Delikatne fale muskały piasek, mewy krzyczały, a słońce kończyło na dziś swoją opowieść dla mnie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Do widzenia dziękuję za cudowny dzień do jutra.

Komu w drogę, temu czas

23 maja 2016. Komu w drogę temu czas

my1

 

I nadeszła chwila wyjazdu, gdy w styczniu przyjechaliśmy do Polski wydawało nam się, że będziemy tu tylko krótki czas. Jednak intencje rzucone na czas pobytu przytrzymały nas aż cztery miesiące.

Choć może warto zadać pytanie „ aż czy tylko „? – do tego co się podziało.

O tym może przy okazji wpisów omawiających nasz pobyt, jak oczywiście pójdzie na to energia.

Ostatnie chwile pakowania przeciągały się w dni. Bo czy to było pakowanie….???

Czy po prostu przeprowadzka do landrynki. W domu przeglądaliśmy każdą szafkę, aby jak najmniej zbędnych przedmiotów zostało.

Choć i tak uświadomiliśmy sobie ile rzeczy do życia potrzebujemy i ile jeszcze zostało w domu!

Szczególnie to razi we współczesnych czasach, gdy wszystko wszędzie na świecie się kupi i nic na zapas nie trzeba ze sobą wozić.

I tak nadszedł poniedziałek godzina „trzynasta”, gdy spakowana do drogi Landrynka dzielnie ruszyła przez Polskę w kierunku północnym.

Dzień wcześniej o zachodzie słońca żegnał nas balon, tak jakby dopełniając naszą ostatnią podróż do Rosji i Mongolii. Wtedy zaraz po przekroczeniu granicy rosyjskiej przywitały nas balony …… pokazując, że lekkość jest naszym podstawowym celem.

http://brygidaibartek.pl/rosyjskie-powitanie/

 

Ten balon „spiął” te podróże przypominając nam, że lekkość jest wszędzie i tylko od nas zależy ile jej będziemy mieć w sobie.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pozwalam sobie na lekkość w życiu, nawet w otoczeniu ciężkich energii

 

Tak złość, irytacja to takie przypomnienie o ciężkości, zaciśnięciu, napięciu, a po co ….???

Czy nie warto szybciej odpuszczać….???

Przypomniała o tym koleżanka, która właśnie zadzwoniła w momencie wyjazdu i sprowokowała moje emocje, jakimś bez sensu przekamarzaniem się.

Emocje dodają energii ….. (temat – dlaczego działamy na emocjach może doczeka się kiedyś filmiku).

 

Uwalniam się od przekonania, że emocje podwyższają moją energię

 

Czerpię energię z boskiego źródła

 

Jak magia – to magia: na dowodzenia pomachał nam potężny rój pszczół, który przelatując obok na początku wzbudził niepokój. Tyle owadów……. Jaka ich siła. Jednak one zamanifestowały się tylko na niebie, informując, że nie mamy się czego bać.

 

Uwalniam się od leku za to co robię, od przekonania, że gdy nie żyję w sposób społecznie uznany to musi mnie spotkać kara.

 

Pszczoły przyniosły przesłanie informacje o pszczole z książki „Siła zwierząt” – J. Ruland.

Pszczoły należą do świętych zwierząt innego świata, inicjują człowieka i dostarczają mu uzdrawiających sił słońca. Gdy pszczoła dotrze do człowieka, przypomina mu o jego misji, dla której zamanifestował się na świecie. Pokazuje drogę powrotną do wewnętrznej ojczyzny prowadzącą przez pilność, wytrwałość i błogosławieństwo sił słońca.

Pszczoła uczy Cię orientacji na światło i obrony gdy zbliża się cień. Objawia Ci jak za pomocą sił serca – ucieleśnionych w kwiatach – i w połączeniu z duchem, którego symbolem jest słońce możesz przemieniać materię w uzdrawiający nektar, który będzie błogosławieństwem dla wszystkich. W ten sposób dzięki uważności i ukierunkowaniu na społeczność, odnajdziesz słodycz życia. Pszczoła może uwolnić wszelkie pętle starych powiązań, oczyścić pole energetyczne, aby mogło powstać coś nowego. „

Czy trzeba o lepszy kierunek naszej podróży niż ten zamanifestowany przez pszczoły?

Jeszcze dzień przed wyjazdem zastanawialiśmy się jaką intencję dać na naszą podróż.

No właśnie intencja wyjazdu, ważniejsza od miejsca w które chcemy pojechać.

Oczywiście umysł chciałby podpowiadać – ja chcę na Kamczatkę, Daleki Wschód….

Jednak wiemy, że tylko dobrze postawiona intencja może nas zaprowadzić w najlepsze dla nas miejsca i dać nam możliwość wzrastania.

A jaka intencja…???

Poszerzania naszych kanałów miłości, radości, obfitości w bezpieczny sposób.

Zresztą parę tygodni wcześniej Veni poprowadziła na ten temat medytację, którą nagraliśmy na nasz kanał TV.

 

 

Wszystkie klocki jednej układanki zebrane razem w całość.

Jedziemy z intencją poszerzenia swoich granic, kanałów nie przywiązując się zbytnio do tego co mamy zobaczyć, gdzie dojechać. Mamy zaufanie, że trafimy tam gdzie trzeba w najbardziej odpowiednim dla nas momencie spotykając również najbardziej odpowiednich ludzi na naszej drodze.

 

Jestem we właściwym miejscu i czasie

 

Dziękujemy, że możemy ruszać w drogę i w najbardziej przyjemny dla nas sposób żyć, wzrastać i poszerzać swoją świadomość .

Na pewno część powie „ ale można to robić nie wyjeżdżając z domu”. Jeżeli to komuś odpowiada to wszystko jest ok. My wybieramy życie, które nam odpowiada i nie mówimy że jest lepsze od Waszego. Bo tego nie wiemy.

Wiemy co jest dla nas dobre na ten czas i tak staramy się żyć, czego i Wam życzymy.