rośliny mocy
now browsing by category
Kwiaty wiosennego Krymu
Kwiaty wiosennego Krymu 02-10.05.2019
Ci którzy mnie znają wiedzą że lubię je wąchać przez obiektyw aparatu. I takie było moje zachowanie podczas wspólnych wycieczek na warsztacie.
I tutaj nieoczekiwanie należało popracować troszkę nad uczuciami które rodziły się podczas obserwacji różnic kulturowych. Otóż w Rosji nadal bardzo silnie zaznaczona jest rola mężczyzn i kobiet. Budują oni sobie wizerunki według stereotypów adekwatnych do płci.
Kobiety to bardzo kobiece dziewczynki-laleczki, a mężczyźni starają pokazać postawę wojownika, herosa – twardego biznesmena z kasą. Kobiety uzurpują sobie wszystkie prawa na wyłączność do okazywania uczuć, piękna, lekkości ducha. Mężczyzna jest przeciwieństwem, wysuniętym w swojej roli mocno w skrajność. To on podejmuje trudy życia, próbuje na wszystko zarobić, iść przez życie z zaciśniętymi zębami.
Efekt – te piękne, lekkie istoty kobiety, z prostymi kręgosłupami jak struny, żyją u boku przygarbionego ciężarem życia i zmęczonego męża, często z nadwagą misia, pijącego, palącego, ciężkiego wibracyjnie – dominanta.
Taki sobie sami strugają los. To oni sami chcą u swojego boku dziewczynkę-laleczkę, a one wojownika-twardziela.
To stereotyp trzeciego wymiaru.
Moim zdaniem społeczeństwo piątego wymiaru zbliża się do siebie w swoim poznaniu. Nie chodzi tu o to by zgubić płeć, ale o to by uczyć się i uzupełniać wzajemnie cechy których nam brakuje. Tej lekkości, intuicji, ducha, ciepła którą przeważnie posiadają kobiety, mogą uczyć się i rozwijać w sobie mężczyźni. A np. finansowej niezależności, tworzenia w materii, odrzucenia lęku itp. mogą uczyć się, uzupełniać kobiety.
Do tego jest potrzebna świadomość, potrzeba uzupełniania cech, a nie stania tylko w pozycji – to cecha kobiet, a to cecha mężczyzn! Teraz to jest klasyczny syndrom niedojrzałego mężczyzny, niedojrzałej kobiety.
Dziś w tym kraju wygląda to tak – mężczyzna zachowujący się niezgodnie ze stereotypem czuje drwiny i ubolewanie kobiet i vice versa.
Tak więc że swoją wrażliwością co do piękna kwiatów nie pasowałem zdecydowanie do szablonu myślenia i postrzegania części Rosjanek na warsztacie. Czułem to i słyszałem komentarze, nawet to niezrozumienie pochodziło teoretycznie ze strony świadomych i uduchowionych osób – tak mocno zakorzeniony jest społecznie ten szablon zachowań.
Oczywiście wnosiłem tę drugą stronę pewną świadomość, tylko czy ktoś chciał to zauważyć i coś zmienić w sobie? Przy przywiązaniu do doskonałości swojego poglądu na świat jest to niemożliwe. Rosjanki po prostu korzystają z profitów tego układu i tyle….
A potem ubolewają że mężczyźni w Rosji nie rozwijają się duchowo i jest ich 10 razy mniej na warsztatach niż w Polsce. Na szczęście zaczyna się to zmieniać, znamy pierwsze „jaskółki” tego procesu transformacji.
A przestrzeń się wdzięczyła kolorami, zapachami kwiatów i ziół………
Góry wybrzeża Krymu
Góry wybrzeża Krymu 02-05.05.2019
Wzdłuż południowego wybrzeża Krymu ciągnie się łańcuch górski ze skalistymi klifem. Jest na tyle blisko brzegu, że daje oparcie nadbrzeżnym kurortom w efektownej przyrodzie. Mam świadomość że jest to tylko spektakl dla oczu, wibracja tych miejsc jest bowiem „ujarzmiona” ręką człowieka. Jednak jest to spektakl, który dopełnia uroku tego miejsca.
U podnóża górskiego klifu rozciąga się las sosnowy, i to w jego wnętrzu przebiega „botnicka ścieżka”, pnąc się w górę pomiędzy pniami drzew. Podczas pylenia sosny przejście tą ścieżką może znacznie polepszyć zdrowie. I z tego co słyszeliśmy nie jednego wyleczyła z chorób układu oddechowego.
A na pewno ma punkty widokowe na zielone wybrzeże i morze… Polecam oderwanie się od plaży, aby zaznać zapachu żywicy.
Chwila wytchnienia – Tropea
Chwila wytchnienia – Tropea 19-22 czerwca 2018
Późnym popołudniem wjechaliśmy do Tropei. W uliczkach gwar sporo turystów ogląda mecz w wystawionych w ogródkach telewizorach. Niby tłumek i znajomy włoski wrzask, a jednak dobrze się tu czujemy. Zatem odkrywamy kolejne zaułki w uliczkach, nikt nas nie nagabuje byśmy siadali do stolików restauracyjnych, od razu tak jakoś miękko i swobodnie się robi. Przełamuje się wieczorem temperatura powietrza, pomaga temu ciasna kamienna zabudowa. Miasto postawiono na wysokim klifie, u jego podstawy powstała dość szeroka plaża. Jesteśmy przed sezonem, więc teraz jeszcze mało na niej plażowiczów.
Z jednego z tarasów widokowych widzimy przy plaży dość obszerny zwarty koronami zagajnik.
- To coś dla nas , może się tam zaszyjemy i słoneczko rano nas nie obudzi swoim gorącem…..
- To pewnie park – mówię do Brygidy – a do parku nie da się wjechać!
Sprawdzamy tą opcję, bo chcemy zostać do północy w miasteczku , a lepiej wcześniej „obłaskawić” miejsce na nocleg. Ku naszemu zdziwieniu jest to teren campingu, jego cena jak na ten rejon świata przystępna – 16 euro – dwie osoby i auto z namiotem, lub camper. Po kilkunastu dniach całodziennego pobytu w temperaturach „upalnych”, to dla nas koło ratunkowe od Wszechświata. Zostajemy zatem na trzy noce………..regenerując siły swojego ciała. Możemy teraz spać z otwartymi tylnymi drzwiami na oścież , czyli tak jakbyśmy spali leżąc na polu. Baldachim bardzo gęsto posadzonych drzew szczelnie broni nas od żaru dnia. Przez otwarte drzwi mamy widok na poletko z cytrynami, pomarańczami, ziemniakami, koprem i papryką – należące do właściciela tego miejsca.
Oczywiście jest tu sporo atrakcji „kurortowych”. Deptaki pełne knajpek, małych klimatycznych sklepików, całkiem fajna plaża choć kamienista. Na plaży nieduża ilość parasoli z leżakami– tak jeszcze ze smakiem i przyjemnie zacienione kawiarnie, ta w której byliśmy miała zdumiewającą w sobie lekkość obsługi.
Należy mieć jednak świadomość że jesteśmy przed sezonem i turystów jest tak w sam raz……………. ceny umiarkowane………….. można stąd popłynąć na wyspy z wulkanami.
Czadowe są te stragany dla turystów, gdzie jest taki sam stały skład towarów jak i w innych regionach Włoch – ale tu jeszcze uzupełniony w uprawianą w okolicy wielką czerwoną cebulę.
To specyfik regionu. Jest w kartach tutejszych restauracji zupa cebulowa, na półkach dżemy cebulowe, a my idąc za tą kreacją kazaliśmy sobie upiec pizze Marinarę – która zawiera tylko sos pomidorowy i posypać tą właśnie cebulą. Średnia była , mimo że z pieca na drewno – a to za sprawę dziwnego ciasta, które było takie suchawe i chrupkie. Trzeba było mocno „zagryzać problemy” aby pogryźć i przełknąć. W innych pizzeriach w mieście widziałem, że turyści mieli podobne problemy. Jak widać specyfik goni specyfik…………A to własnie cebula zaprosiła nas tutaj. W pierwszym włoskim sklepie zaraz po festiwalu, właśnie ta cebula przykuła naszą uwagę i to tak mocno, że zrobiłem sobie z nią zdjęcie.
W poszukiwaniu wiosny IV
W poszukiwaniu wiosny IV – 5-6.04. 2018
Pełni obrazu różnorodności przyrodniczej wyspy nadaje okolica miasteczka Klimno, która porośnięta jest normalnym lasem sosnowym.
Mniejsze zagajniki tego drzewa widzieliśmy też w wielu innych miejscach wyspy.
Odwiedziliśmy także miasteczko Omislj które zaskoczyło nas swoją martwotą. Jednak mamy wrażenie że jest jednym z pierwszych osiedli ludzkich na wyspie. W głębi zatoki znajduje się stara twierdza. A w miasteczku kościół z bodajże XII wieku, są w nim informacje o istniejących napisach GŁOGOLICĄ – w starożytnym języku Słowian. Gdzieś nam się obiło o uszy że wtenczas msze były prowadzone po słowiańsku, a nie łacinie. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego – Chrześcijaństwo nie przefrunęło nagle z Palestyny do Rzymu – by się z niego dalej rozprzestrzeniać, tylko droga lądową małymi kroczkami – budując po drodze np. w Armenii kościoły w pierwszych wiekach naszej ery – jeszcze pozbawione krzyży i z otworami w szczytach kopuł (można o tym przeczytać w naszych wpisach o Armenii). Miasteczko jest położone ponad skarpą na której urządzono park. Są tam cedry, drzewa laurowe, pnącza bluszczu i inne zimozielone rośliny – oddające nieco klimat strefy subtropikalnej.
Mam wrażenie że to jeden z pierwszych kurortów wyspy, na który teraz mija moda – pewnie za sprawą budowy rafinerii na sąsiednim półwyspie….
Badania które podesłał nam Łukasz Łuczaj – widząc że jesteśmy teraz na Kyrku – świadczą również o dużej zasobności wyspy w dziko rosnące rośliny jadalne. I właśnie teraz można było obserwować mieszkańców którzy zbierali pęczki dziko rosnących szparagów. My także ich szukaliśmy – z miernym wynikiem……
Niesamowite są żywe relikty minionej epoki. W tym przypadku swoją świetność Krk ma za sobą. Taki okaz widzieliśmy tylko jeden. Ciekawe czy w czasach na początku nasze ery był tu taki obfity las?
Docieramy także do końca wyspy Krk gdzie ulokował się kurort Baśka. Biegnący tu masyw górski jest imponujący i przypomina fragment wybrzeża koło Makarskiej na południu Chorwacji.
Miejscowość właściwie nie ma starówki, złożona jest tylko z apartamentowców, ale jest tu imponująca jak na ten kraj kamienista, szeroka plaża – długa chyba na dwa kilometry.
Od wegetarianizmu w stronę frutarianizmu…
Od wegetarianizmu w stronę frutarianizmu…wywiad z moim ojcem Józefem.
Filmik przedstawia pewnego rodzaju posumowanie ponad 30-letniej podróży poprzez różne diety, która poczynając od wegetarianizmu potoczyła się w stronę frutarianizmu. Jest to rozmowa z moim ojcem – 83-latkiem, który do dziś zachował kondycję fizyczną i psychiczną polskiego przeciętnego 60-latka, tylko takiego bez konieczności zażywania lekarstw.
Przekonanego o zachowaniu zdrowia dzięki połączeniu odpowiedniej lekkiej ekologicznej diety, ruchu na świeżym powietrzu i przebywaniu w przyrodzie lasów i gór. Krzewiący wiedzę o ekologii – był bowiem pierwszym sadownikiem na Śląsku posiadającym certyfikat sadu ekologicznego.
Filmik przypomina również o tradycyjnej kilkusetletniej diecie polskiego chłopa, który ze względów ekonomicznych jadał mięso sporadycznie – a pomimo to jego siła, sprawność i zdrowie były na wysokim poziomie i nie wymagały interwencji lekarza nawet przez całe życie.
P.S.
Obserwując wzrastającą wrażliwość różnych osób pragnę zwrócić uwagę na wyjątkowość diety owocowej, jako najmniej kontrowersyjnej z ziemskich sposobów odżywiania. Bowiem nie chcąc krzywdzić , czy też zabierać innym roślinom, czy zwierzętom energię poprzez ich konsumpcję – pozostaje nam owoc, który jest tak naprawdę darem od drzewa które nie ponosi przy tym żadnego uszczerbku na swoim zdrowiu. Tak bowiem fizjologicznie zaprojektowane jest drzewo, które wręcz chce aby jakaś istota skonsumowała jego owoc wraz z nasionami i tym sposobem „rozsiała” je w pewnej odległości od niego.
(osobnym moralnym tematem są sady wysokotowarowe w których zmusza się drzewa pod groźbą śmierci do wysokiego corocznego plonowania – warto zatem zadbać o dostęp do takich „szczęśliwych”)
Bartek