aczairski monastyr
now browsing by tag
Niesamowite powitanie cerkwi – spotkanie ze świętym Mikołajem
Niesamowite powitanie cerkwi Свято-Никольский монастырь (Большекулачье) 28 listopad 2015
Znów w drodze, kolejny raz po przemianie. Tym razem bardzo silnej. Dzięki przyjaznemu, o głębokim spokoju miejscu, wyjechaliśmy bardzo spokojni.
– Monastyr – czytam na znaku .
– Zjeżdżamy? – pyta Bartek.
– Tak, chodźmy się przywitać z cerkwią teraz jesteśmy na terenie jej działania – odpowiedziałam.
Religia to silne energetyczne myślokształty, które są na danym terenie i warto ich traktować tak samo jak widzialnych ludzi.
Monastyr znajduje się 1 km od głównej drogi przy jeziorze, słynnym z kreszczennych kąpieli (19 Stycznia). Na które zjeżdża się sporo ludzi. Część się kąpie, cześć ogląda. Jak opowiadał nam ochroniarz z hotelu kąpią się nawet matki z niemowlakami, starcy. Sam kąpał się 6 razy i stwierdził, że po wyjściu jest ciepło, mimo, że na zewnątrz minus 30.
Kościółek malutki, przy wejściu mnich cofa mnie do przedsionka, abym założyła spódnicę.
– To zakon męski – tłumaczy – a poza tym kobieta niech wygląda jak kobieta – dodaje.
– O super – uśmiecha się gdy wyciągam na spodnie spódnicę.
W cerkwi właśnie trwa chrzest – energia idzie za uwagą. Monastyr kojarząc nam się z chrztem – co prawda świętem, przyciągnął nas indywidualnym chrztem dziecka.
Zapalamy świeczki, siadamy na ławeczce i zaczynamy się zastanawiać jak to było gdy nas chrzcili.
Bartkowe wspomnienia są związane z krzykiem, a moje z ciasnym becikiem w którym trzeba ładnie wyglądać. Sporo niepotrzebnego napięcia. Chrzest to takie przywitanie przez duchy miejsca.
Na ziemi trzeba krzyczeć, na ziemi jest ciasno.
Uwalniam się od przymusu krzyku, napięcia na ziemi
Komunikuję się spokojnie ze światem.
Uwalniam się od skrępowania, braku przestrzeni w moim życiu.
Otwieram się na przestrzeń w moim życiu.
Gdy wychodzimy z monastyru mnich, który ubierał mnie w spódniczkę podarował nam ikonę świętego Mikołaja zrobioną na terenie klasztoru, oraz święconą wodę.
Niesamowite powitanie, mówię w duchu zaskoczona tym co się stało.
Wychodzę na śnieg i zaraz robię prezentom zdjęcie. Jesteśmy na właściwej drodze.
Jednak cuda się jeszcze nie skończyły w tym monastyrze.
Zachodzimy do sklepiku, gdzie poza 2 przesympatycznymi paniami wita nas biało czarny kot. Miła rozmowa o tym co tutaj robimy i kolejna ikona świętego Mikołaja jako dar serca, trafia w nasze posiadane. Ostatnio mówiłam, że nie umiem dawać. Czy trzeba lepszego przewodnika (bowiem od tego rozdającego świętego wziął się święty Mikołaj). Bałam się dawać, bo moja rodzina wiecznie wyśmiewała to co rozdaję, że za mało, że potrzeby inne, że powinnam itp.
Uwalniam się od lęku przed dawaniem innym
Pozwalam sobie dawać innym zgodnie z tym co czuję moje serce.
– Jedzcie do Aczairskiego monastyru, on tylko 50 km od Omska – radzą Panie.
– A jaka drogą, bo mamy opony bez kolców – pytamy szczerze, nie chcąc wpakować się w 50 km lodu ( plus powrót).
– To federalka więc odświeżają – odpowiedziała jedna z Pan, która dużo podróżuje.
Wyjeżdżając z monastyru poczułam niesamowitą pewność, że na ten moment podróż to moje życie. Po wyjeździe z Czernoucze czułam się zrównoważona i spokojna, a teraz poczułam, że mogę latać w tym spokoju w zrównoważeniu. Jakbym dostała skrzydeł.
Działam z lekkością, świeżością w zrównoważeniu i spokoju.
Dziękujemy temu niesamowitymi miejscu za ten czas, za dary, za świętego Mikołaja.