Armenia Ararat
now browsing by tag
Magiczna noc i dzionek i stóp Araratu
Magiczna noc i poranek u stóp Araratu. 3 listopada 2014
Są miejsca, góry, które mają w sobie taką magię, że gdy je widzimy praktycznie skaczemy z radości.
I tak właśnie jest z Araratem, gdy się pojawia, wystawia swoją twarzyczkę za chmur zapominamy o całym świecie i wpatrujemy się w jego obraz.
Gdy zjeżdżaliśmy z Gegharda do Erewania również w pewnym momencie zamigotał w oddali, sprawiając wiele radości.
Do Nagornego Karabachu chcieliśmy jechać przez przełęcze koło Sevanu, jednak po ostatnich opadach śniegu, nie wiadomo, czy jest to realne. Dlatego wybraliśmy najgłówniejszą drogę. Śnieg jest już na wysokości ok 2000 m.n.p.m , a główne drogi przynajmniej będą ośnieżane. Należy pamiętać, że Armenia to kraj górzysty. I przełęcze na 1500-2500 nie należą do rzadkości, nawet na najgłówniejszych drogach.
Podążyliśmy więc z Erewania znajomą nam drogą na południe.
Bartek wpadł na pomysł aby spać pod monastyrem Khor Virap.
Pomysł świetny, bo gdy jedzie się nocą w miejscach zurbanizowanych, dobrze mieć jakąś pewną miejscówkę.
A w Khor Virap już byliśmy
http://brygidaibartek.pl/z-poranna-wizyta-u-sniezynki/
Gdy praktycznie o północy podjechaliśmy na miejsce w okolicznych polach uprawy winorośli, słychać były z tureckiej strony modły z meczecie.
Tak blisko, a tak daleko.
Turcja tuż za miedzą, a granice zamknięte. To my ludzie stawiamy sobie i innym granice, obrażając się, wojując, uznając coś za lepsze lub gorsze.
Nagle mnie olśniło, tutaj będzie piękny wschód słońca, szczególnie jeżeli śnieżynka – Ararat zechce nam się pokazać.
Właśnie spanie w landrynce daje możliwość sycenia się takimi miejscami i widokami ( zwykle hoteli w takich miejscach nie ma). Dziękujemy jej za cudowny domek.
Już przed wschodem słońca góra zaczęła wyłaniać się z mroku, oświetlając sobą przestrzeń.
A potem zaczął się taniec, słońce zaczęło powoli oświetlać ją, zaczynając od czubka i powoli, powoli schodząc niżej.
Aby z pewnej chwili pozwolić rozbłysnąć w pełnym świetle. Patrzyliśmy jak urzeczeni, robiąc zdjęcia i dziękując duchom miejsca, wszechświatowi za te cuda, których możemy doświadczać.
I znowu zapomina się o wszystkim, o przyszłości, przeszłości, dla takiego momentu warto doświadczać nawet różnych niewygód i trudów.
A jak to zrobić, aby każdy dzień był taki jak te magiczne momenty?
Trzeba by pamiętać w każdej chwili dnia o spływającej na nas boskiej energii, o świetle które rozpromienia nas i widzieć go w innych osobach , jak emanuje ze zwierząt , roślin i kamieni. Zauważać ich piękno i życzyć wszystkiego co dobre.
Jestem tu i teraz w pełnej jedności ze światem miłości, radości, zachwycie, wdzięczności ciszy i spokoju.
Boska energia odżywia i napełnia każdą komórkę mojego ciała, a nadmiarem mogę się podzielić z innymi.
Słowa nie są w stanie oddać tej przestrzeni, która tworzy się gdy pozwalamy sobie doświadczać jedności w radości i zachwycie. Bez oceny, analizy i komentarzy.
Gdy weszłam w kontakt z górą stwierdziła:
Ja jestem góra i do nikogo nie należę, kto chce mnie posiadać ten mnie straci.
Jakie to adekwatne do sytuacji, a również tego co wiemy o przywiązaniach. Im bardziej coś chcesz tym, to ucieka, gdy odpuszczasz przychodzi.
Takie prawa natury.
Góra nazwała siebie wulkanem emocji.
Wulkan daje majestat, siłę, szacunek. Każdy boi się zdenerwować go, bo jak wybuchnie to ile złego się podzieje.
A czy wulkan tym manipuluje? Dlaczego tak robi?
Bo ma przekonanie, że inaczej inni wejdą mu na głowę, że straci kontrolę nad rzeczywistością, że w ten sposób musi ustalać granice.
Emocje pomagają żyć i funkcjonować w świecie. Pomagają zaistnieć.
Miłość prowadzi mnie przez życie
Wyjeżdżając późnym popołudniem śnieżynka (Ararat) dalej do nas machała i zapraszała w swoje progi.
Jeszcze raz podziękowaliśmy za cudowny czas i pojechaliśmy dalej w kierunku Goris. Oglądając tym razem góry Armenii śnieżnych kołderkach.
Po ostatnich deszczach wszystko było przy cukrowane już od 1500 m.n.p.m