Azhdahak
now browsing by tag
Posted by: Brygida Elźbieta | on listopad 2, 2014
Słowiańskie dziady u stóp megalitów
Megality i stóp Azhdahak (Mt Mets Azhdahak) 3598 m.n.p.m Słowiańskie dziady 31 października 2014
Historie pisane przez wszechświat zaskakują nas non stop.
Gdy wyjechaliśmy z Erewania późno w nocy skierowaliśmy się w kierunku atrakcji turystycznej monastyru Gegharda.
Geghard to również nazwa miejscowości, a my nieopatrznie skręciliśmy do niej. Przespaliśmy się na jej obrzeżach i rano nieporadnie kręciliśmy się po wiosce.
Gdy nagle jakiś samochód zatrąbił na nas,a jego kierowca wskazał drogę w którą mamy jechać.
Więc grzecznie pojechaliśmy.
Okazało się, że jest to droga ku pięknym szczytom 3000-3500 oddzielających jezioro Sevan od Erewania.
Szczególnie wiele razy migotał już do nas Azhdahak, polecany zresztą bardzo przez spotkanych na Aragats Rosjan.
Z radością podjęliśmy zaproszenie wszechświata, wjechania znów w góry na pasterskie drogi.
Tym razem nie tak komfortowe jak ostatnio bo mokre, gliniaste, a powyżej 2800 przyśnieżone.
Staraliśmy się dojechać jak najbliżej Azhdahak jednak to droga była zaśnieżona, to za błotnista (a butki naszej landrynki mają już nie najlepszy protektor), coś nie szło. Śnieżynki – 3-tysięczniki pojawiały się i znikały. Pogoda była iście chimeryczna.
Czy na pewno góra nas tutaj zaprosiła???
Bartkowi w oczy wpadło na mapie jeziorko znajdujące się 2 km od nas. Droga wyznaczona przez nawigację wpakowała nas w błoto.
Przejdźmy się nad jeziorko – zaproponowałam to tylko 2 km
Ruszyliśmy po błotnistej mazi, gdy naszym oczom ukazała się komfortowa szutrowa droga. Popatrzyliśmy jak na nią wjechać i za parę chwil znaleźliśmy się nad jeziorkiem zaporowym, niemal pustym i niezbyt pięknym.
Podoba Ci się ? – zapytał Bartek
……….. zrobiłam skwaszoną minkę
Gdy nagle na przeciwległym zboczu zobaczyłam dwa kamienie.
Pobiegłam do nich i już wiedziałam kto nas tutaj zaprosił.
Kamienie megality najprawdopodobniej ze starego kultu słońca.
Na większym kamieniu wyryta twarz, a pod nią 2 czaple.
Miejsce dawnego kultu, na tę specyficzną noc, słowiańską noc dziadów.
Jedno sprzęgło się z drugim, chyba nie mogło być lepszego terminu.
Zaparkowaliśmy landrynkę pod kamieniami i oddaliśmy się medytacji.
Poprosiliśmy wszechświat o dalsze prowadzenie, o zrzucenie kajdan przeszłości, abyśmy mogli iść z radością i miłością swoją drogą.
Wszechświat podpowiedział proste ćwiczenie, aby iść jak bocian wysoko podnosząc kolana i tupać przy tym, ruszając receptory na stopach i mówiąc – odrzucam wszystko co wstrzymuje mnie od pójścia swoją drogą.
Z radością miłością, idę swoją drogą.
Wyciągaliśmy sobie kartę ze zwierząt mocy na dzisiejszy dzień :
Owca- Baran – zwierzęta, które tu spotykamy na codzień na pastwiskach.
Zwierzęta urzeczywistniania marzeń .
Łagodności owcy z determinacja Barana.
Wzięliśmy swoje marzenia i przyjrzeliśmy się im bez ograniczeń, bez oceniającego umysłu, wdzierających się w umysł autorytetów,
Zadaliśmy pytania
Co nas powstrzymuje?
Na co czekamy z wdrożeniem ich w czyn?
Czego nam potrzeba by je wdrożyć ?
Medytowaliśmy, cieszyliśmy się chwilą
Obserwując co dzieje się z nami w tym magicznym miejscu.
Jakieś dziwne programy braku szczęścia, spełnienia, radości zaczęły się ujawniać.
Były tak silne rozładowania energetyczne, że gdy Bartek przypomniał sobie o włoskich orzechach – tak bardzo się ucieszył, że od razu dziadek do orzechów się rozpadł w sposób nie do naprawienia.
Odkryliśmy po raz kolejny program, że nie wolno nam się cieszyć z tego co chcemy. I praktycznie, każde marzenie możemy nazwać chciejstwem.
A życie smutne, bez wyrazu, na kogoś drodze to co?
Nie chciejstwo?
Pozwalam sobie z radością i pełną świadomością iść za moimi marzeniami. Obdarzać je pełnym zaufaniem i szacunkiem.
Miejsce tak nas czarowało, że zaprosiło nas na noc.
I tak cieszymy się magią tego miejsca (2800 m,n.p.m) i kamieni.
Wszystko gdzieś tańczyło i cieszyło się spotkaniem.
I nawet góry pozwoliły się nam zobaczyć w swoich śnieżynkowych pierzynkach.
Gdy już po zmroku medytowałam, przyszła do mnie informacja, że gdy jak zacznie padać deszcz, mamy zjeżdżać w dół.
Wiadome, na tej wysokości o tej porze roku, nie będzie już padać deszcz, a sypać śnieg.
Siedzieliśmy kontemplując ciszę
Nie wiesz jaką pogodę zapowiadali ? – zapytał Bartek
Nie, ale możemy sprawdzić, jakiś zasięg jest.
Patrzymy, a zapowiadają deszcz i to na najbliższy czas.
Była 21,30 od 22 miało padać, a już teraz zaczęło posypywać.
Jedziemy?
Bartek nie był szczęśliwy, zaczęły mu iść emocje, że przecież mamy już doświadczenie podróżnicze i pierwsze powinniśmy sprawdzić pogodę, a potem pakować się w góry.
Jazda w nocy w terenie górskim po zboczach, kamieniach i błocie, nie jest bezpieczna (do wsi w dolinie było 13 km).
Ale skoro idziemy za energią, to co ma do tego jakiś schemat.
Gdy Bartkowi szły emocje, mi wychodził program poczucia winy, że mi emocje nie idą.
Bo przecież każdy powinien się w takiej sytuacji denerwować, a nie trzeźwo myśleć.
Tak, zawsze opieprzała mnie o to moja mama, że za mało reaguję emocjonalnie.
I w sumie wstyd mi było, że trzeźwo myślę.
Wiadome z czasem zrozumiałam, że brak stresu daje mi siłę, aby coś zrobić w trudnych warunkach. Koncertując się na działaniu, a nie na emocjach.
I tak zaczęliśmy zjeżdżać, prosząc naszych opiekunów duchowych, i wszystkie sprzyjające nam energie wszechświata o wsparcie i opiekę w drodze powrotnej w dół do doliny– dobrze, że wgraliśmy po raz pierwszy raz w życiu, ok. tygodnia temu do telefonu nawigację i mapę Armenii.
Gdyż po nocy nie za bardzo wiadome było gdzie jechać (którą pasterską dróżkę wybrać), na szczęście często widoczne były ślady naszych własnych kół.
I nagle na drodze przed nami pojawił się brat szakal, który zaczął biec razem z samochodem w światłach reflektorów. Pokazując, że nasza droga to droga na granicy światów, a może we wszechświecie bez granic między życiem, a śmiercią?
Im zjeżdżaliśmy niżej tym śnieg przechodził w deszcz. Około 2 km od wsi drogę przebiegł nam biały zajączek (wersja zimowa), aby przypomnieć nam o delikatnej, cząstce nas samych., aby dać priorytet miłości.
Otwieram serce, oraz przyjmuje oraz rozdaję miłość wszędzie gdzie jestem
Ok. 1 km przed wsią znaleźliśmy nocleg na polanie (2100 m.n.p.m.) i wsłuchiwaliśmy się w deszcz, który grał na karoserii naszej landrynki.
Dziękujemy za cudowne prowadzenie tego dnia, za czas magii i dużego wglądu w nas samych w tym dniu gdy świat ludzi i duchów łączył się ze sobą,
Za te piekne słowiańskie dziady.
Posted in A OTO NASZE PODRÓŻE, Armenia, DZIEWICZE MIEJSCA, KRAJE, MAGIA W ŻYCIU, miejsca mocy, o podroży wokół Morza Czarnego 2014-15, zwierzęta mocy | No Comments »
Tags: Armenia, Azhdahak, baran, emocje a koncentracja, Góry Armenii, haloween, jak spędzić dziady, koncentracja na priorytetach, medytacja własnej drogi, megality Armenia, Mt Mets Azhdahak, najwyższe szczyty Armenii, szczyty Armenii, słowiańskie dziady, urzeczywistnianie marzeń, zwierze mocy szakal, zwierzę mocy zając, zwierzęta mocy owca