daktyle
now browsing by tag
W daktylowym gaju
W daktylowym gaju 7-10 październik 2013
Z cedrowych lasów podążyliśmy w kierunku południowym , oglądaliśmy miasteczka "nie turystyczne" gdzie nikt od nas nic nie chciał, nikt nie żebrał , nie sprzedawał narkotyków .
Jechaliśmy , tereny się zmieniały , im gdzieś więcej turystów, tym ludzie mniej sympatyczni . Nagle znaleźliśmy się w oazie. Znowu jakaś siła skierowała nas w miejsce , które było nam potrzebne . Zaprosił nas daktylowy gaj. W miejscu nad górskim źródłem w którym można się kąpać . W miejscowości Meski nad niebieskim źródłem, na starym szlaku karawan .
Woda wypełnia skalną grotę do której francuscy legioniści dobudowali duży murowany basen. Jest to w tej chwili wielka pustynna atrakcja, aby w czasie podróży wskoczyć sobie w objęcia zimnej lub nawet lodowatej górskiej wody. Mimo kilku metrów głębokości jest czysta i przejrzysta do dna .
Basen otaczaja palmy na których zwisają w wielkich kiściach daktyle .
Okazało się , że teraz jest zbiór daktyli i spadają nam nie tylko pod nogi , ale i na landrynkę .
Fajnie tak popróbować daktyli prosto z drzewa , które spadają tak jakby prosto do Ciebie .
Daktyle mają sobie wszystkie witaminy i minerały, które potrzebne są ludziom pustyni . Jest to tutaj całkowicie kompletne pożywienie.
Przyroda zawsze daje nam to co potrzeba i nie ma co sięgać po to co rośnie daleko . Każdy w swojej najbliższej okolicy ma to czego potrzebuje do jedzenia , życia , leczenia …..
No chyba, że żyje w dużym mieście ……..
Te daktyle , które spadają prosto z drzewa to daktyle najniższego sortu . Osoby sprzedające daktyle wchodzą na drzewa odcinają całe kiście lub strzepują . Potem układają w pudełkach których pełno na każdym targu i sprzedają .
Ceny zależą od miejsca i odmiany . Odmiany bardziej mięsiste są najdroższe . Ceny od 5-150 DH (2 – 75 zł.) za kilogram.
Ja osobiście nie lubię słodyczy i nigdy nie myślałam, że mogę tyle daktyli zjeść (wtopiłam się widocznie w to miejsce) , bo jak już pisałam daktyle są spójne z tutejszym klimatem , miejscem i raczej bez chemii .
W oazie bowiem każdy na swoje małe poletko na nim kilka palm , nie wierzę aby poza obornikiem były czymś nawożone . Poza tym bardzo lubimy tutejsze targi i nie widzieliśmy tam ani nawozów , ani środków ochrony .
Daktylowy gaj urzekł nas bardzo , tak, że zostaliśmy w nim 3 noce .
Aklimatyzowaliśmy się też przed upałami pustyni , bo po przekroczeniu ostatniej przełęczy powietrze stało się bardziej suche i ciepłe .